Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Law uśmiechnął się, nieco zawstydzony komplementem. - Dziękuję. - powiedział. Potem padło pytanie o pochodzenie. - Jestem szkotem. Znaczy mieszkałem w Szkocji. - powiedział przyglądał się dziewczynie. Uważał ją za ładną. I uroczą.
  2. Chłopak niepewnie podniósł wzrok na dziewczynę która podeszła. Była ładna. Usłyszawszy pytanie zdziwił się nieco. On ma być narysowany? Ciekawostka. - Jeżeli chcesz to możesz. - powiedział i uśmiechnął się lekko.
  3. Law zamyślił się. - To było dawno temu. Ale tak pamiętam. - powiedział po czym uśmiechnął się. To był deszczowy dzień, nowy uczeń w drugiej klasie gimnazjum, trochę źle dla niego, ilekroć próbował się z kimś zaprzyjaźnić wszyscy go ignorowali, skończyło się na to że siedział z tyłu ponury w czasie gdy trwała przerwa, był smutny. Bardzo.
  4. Jack ruszył w kierunku baru, poluzował nieco krawat. ,,Król nie żyje. Kto mógł tego chcieć...? Na pewno mógł chcieć tego ktoś od nas... w końcu wtedy planeta była by nasza, ale raczej wątpię by cesarzowa w taki sposób działała. Z kolei jeśli król nie żyje ktoś musi go zastąpić, czyli może to być ktoś rządny władzy.'' pomyślał. Broń którą miał, dokładniej pistolet o bardzo specyficznym wyglądzie, schowany był z tyłu. Jednak to raczej oczywiste że nie było to narzędzie zbrodni. Była to broń dwulufowa, krótka, jednak nie strzelała zwykłymi pociskami a strzałkami paraliżującymi. Była to broń do samoobrony nie zabijania. Wszedł do baru i rozejrzał się.
  5. Jak się okazało Glenn i chłopak byli na cmentarzu. Ruszyłeś w ich kierunku no i wreszcie ich spotkałeś, Grabarz kopał jakiś dół w czasie kiedy chłopak siedział na grobie obok i przeglądał jakąś książkę. Usłyszałeś strzępek rozmowy ,,A czy to prawda że Utopce mieszkają na bagnach i porywają niegrzeczne dzieci?'' padło pytanie ze strony chłopca. ,,Nie Sebastianie, one porywają każdego. Dlatego trzeba być ostrożnym, albo mieć coś co je odgania.'' Odpowiedział przyjaźnie grabarz. Mimo tego że był zajęty i tak rozmawiał z chłopakiem. - Witaj. - odezwał się Glenn kiedy byłeś dość blisko. Nawet na ciebie nie spojrzał a wiedział że tu jesteś. - Dzień dobry. - odezwał się chłopiec.
  6. Jack uznał że picie w takim miejscu dobrym pomysłem nie będzie, chciał zachować trzeźwość umysłu. Poza tym nie lubił alkoholu, tak po prostu. Usłyszawszy huk zdziwił się bardzo i rozejrzał. Trzeba podjąć jakieś działania, ale jakie? Trzeba sprawdzić źródło huku. ,,Głęboki wdech, raz, dwa, trzy. Idziemy.'' pomyślał. Wstał z krzesła na którym siedział i udał się w kierunku huku, starał się nie iść zbyt podejrzanie. ,,Dobra Preystalker. Jeśli to atak, potrzebujesz broni. Gdzie jest twoja broń? Pewnie zabrana przez ochronę. Ale jednak zabranie swojej kreacji mogło być dobrym pomysłem.'' Jego myśli były zajęte tworzeniem planów. ((Jak to opisałem w karcie postaci Preystalker to wynalazca, po prostu wziął ze sobą pistolet który stworzył, ale pewnie zabrała mu go ochrona więc nie ma przy sobie broni, aczkolwiek może jej poszukać))
  7. Mephisto The Undying

    Kram Egozrcystów [Gra]

    - Ale ja cię wcale nie okłamałem. Tej szkoły porannej nie było i o nią mi chodziło. - stwierdził. Po chwili każdy był na swoim miejscu w klasie, wszyscy porozsiadali się tak jak ostatnio. Nauczycielka wstała. - Dzień dobry, nazywam się Aleksandra Black i będę waszą nauczycielką przywoływania. Pewnie kilka osób potrafi już coś przywołać ale i tak będziemy sprawdzać czy są tutaj też inni potencjalni treserzy. Ale dziś mamy tylko teorię. - oznajmiła. Zaczęła się lekcja. Było to głównie dyktowanie i pisanie, no cóż, teoria. Wreszcie jednak skończyła się, kolejna lekcja to historia. Oczywiście nie taka zwykła a specjalna dla egzorcystów. Ta lekcja była nawet nudniejsza gdyż nauczycielka tylko gadała i gadała. Ale wreszcie nadszedł upragniony koniec. Była dwudziesta. Macie czas wolny. - Ej, może pójdziemy na miasto coś zjeść? - zaproponował Dipper.
  8. - Wszyscy chcą robić wszystko łatwą drogą, ale to nie zawsze jest dobra droga. - powiedziała Driada. - To wszystko co mogę ci powiedzieć Panie Kruku. - oznajmiła wstając. - Żegnaj... - ostatnie słowa które wypowiedziała były ponure, potem wyszła i zniknęła między drzewami. Uznałeś że wrócisz na cmentarz, jako że deszcz już nie padał przeszedłeś całą drogę znacznie szybciej. Oczywiście wciąż było mokro. Gdy już dotarłeś uznałeś że możesz sprawdzić czy chłopak wciąż jest u Glenna. Zapukałeś do drzwi i odpowiedziała cisza. Nie było nich w domu Grabarza. Może są na cmentarzu. Poszukasz ich?
  9. Kobieta patrzała na kwiaty, nie była już taka wesoła jak wcześniej. Po chwili spojrzała na ciebie. - Nikt nie jest po jego stronie. Poza tobą. Jeśli ktoś nie chce go zabić to znaczy że nie wie czym jest. Albo nie może ingerować w jego życie. - oznajmiła ponuro.
  10. Uśmiech nawet na chwilę nie spełzł z twarzy Driady, kwiaty dotykane przez nią rozkwitały w piękny sposób, po chwili poczułeś że ciężej ci się oddycha. Serce bije wolniej, wtedy spostrzegłeś że Driada patrzyła na ciebie. Nie była uśmiechnięta. - Ponieważ jeśli by tak było zabiłabym cię. Nie pozwoliłabym chodzić komuś takiemu po mojej ziemi. Zresztą, Strażnik Martwych nie przysłałby cię tutaj jakbyś był po stronie tego co chcą tu sprowadzić. - oznajmiła. Po chwili wszystko wróciło do normy a ona ponownie miała ten pogodny i miły wyraz twarzy. - Chce pan wiedzieć coś jeszcze panie Kruku? - zapytała. Wyglądało na to że zwykła Driada to nie jest.
  11. Driada usiadła na ziemi pośród kwiatów, wyglądała na naprawdę zadowoloną. Po chwili spojrzała na ciebie. - Panie Kruku, chłopiec ma w sobie krew, ale taką ważną krew. Dla kultystów których pan wcześniej pokonał jest bardzo ważna, chcą wskrzesić Ruzalda, pożeracza snów i króla zepsucia. A ci kultyści myślą że to ich zbawca. - wyjaśniła w swój bardzo dziwaczny sposób. Przeciągnęła się
  12. Kobieta zamyśliła się, złapała się za podbródek i tak stała. Jedną z częstych cech driad było to jak pociągające były więc nawet gdy się zamyślały wyglądały intrygująco. Chwilę to jeszcze trwało aż wreszcie ją oświeciło, uśmiechnęła się szeroko. - Wiem kto może ci pomóc, chodź za mną! - powiedziała entuzjastycznie i pobiegła przed siebie. Pobiegłeś za nią bo w końcu może zdobędziesz więcej informacji, była znacznie szybsza ale za to czekała na ciebie co jakiś czas. Wreszcie dotarliście na dużą polanę, zupełnie nie podobną do reszty bagna. Wyglądała wręcz magicznie, a nawet miała taką atmosferę. Była pełna niespotykanych kwiatów. Po prostu fragment edenu. Driada odwróciła się do ciebie. - Dotarliśmy! To ja jestem tą która może ci pomóc. Zatem co chciałeś wiedzieć o tym chłopcu? - zapytała. Po co cię tu ciągnęła? Nie wiem. Ale najwidoczniej miała w tym jakiś cel.
  13. Jack był co prawda tylko wynalazcą ale udawanie dyplomaty szło mu nieźle. Na tyle że nikt nie zgadłby prawdziwego pochodzenia mężczyzny. Tylko fakt posiadania szorstkich dłoni zdradzał niższe pochodzenie. Obecnie siedział, ze spokojnym wyrazem twarzy. Obserwował.
  14. Kobieta spojrzała na zwłoki które to powoli zostawały pokrywane roślinnością. - Takie rzeczy zdarzają się w tej okolicy. Ale jeśli szukasz informacji na temat chłopca powinieneś zapytać jego matkę. - oznajmiła spokojnie Driada. - A kto wyjawił ci informacje na temat tego, że gdzieś tu na bagnach, żyje ktoś kto mógłby pomóc? - padło pytanie. Czyżby ona też coś wiedziała?
  15. Kultysta zachowywał się jak nieumarły więc gdy złapałeś jego głowę próbując ją skręcić po prostu machał rękoma i wierzgał próbując cię odgonić, niestety, albo raczej stety, nie udało mu się i zginął. Jedynymi niezdatnymi do spożycia kultystami był mag oraz ten który wcześniej wstał, reszta wciąż była dobra, jednak nie tak pożywna jak ten główny. Ale i tak byli dużym posiłkiem. Poczułeś też że ktoś cię obserwuje. Gdy już jadłeś zobaczyłeś że się rozpogadza, deszcz słabnie, wreszcie zniknął całkowicie w momencie gdy skończyłeś posiłek. Wtedy też obok ciebie pojawiła się istota, przypominająca dryjadę, miała jasno brązową skórę, czerwono-brązowe włosy, zielone oczy, była wysoka i dość piękna, w nieco specyficzny sposób. Zamiast ubrania miała pnącza liście i inne naturalne przedmioty. Liście w jej włosach tworzyły coś na wzór korony. - Co tu robisz? - zapytała. Czy to jej szukałeś?
  16. Spojrzałeś w oczy najsilniejszego z kultystów. Ten zaczął się miotać, trząść i krzyczeć. Zwłoki opadły. Sam mag chwycił za nóż. Zacisnął go mocno w dłoni. - Za chwałę Wielkiego Spaczenia! - zawołał wbijając sobie sztylet w serce. Wyjął go, namoczył dłonie we krwi i zamachnął się dłońmi tak że krople krwi z nich poleciały w kierunku drzewa. Krople działały jak kwas i kilka cię nawet trafiło raniąc twoje ciało. Po chwili kultysta padł w bezruchu. Jego krew była niezdatna do spożycia, ale byli też inni. Po chwili zwłoki kultysty który przed chwilą zginął wstały, oblepiony tym co ten poprzedni wcześniej. Kontrola na niego nie zadziała.
  17. Ostatnia trójka kultystów padła ledwo będąc w stanie ochronić się przed atakami. Byli słabi i było to widać. Został ten jeden który nie brał udziału w walce, aż to teraz bo gdy chciałeś polecieć w jego stronę to magiczny pocisk przemknął ci koło głowy, mag? A może kultyści byli w stanie używać czarów. Trudno powiedzieć. Szybko odskoczył i uderzył kolejnym zaklęciem. Były jakieś dziwne, wyglądały na pociski fioletowej mazi, bardzo dziwne, lepiej nimi nie oberwać. Dostrzegłeś że zwłoki kultysty który oberwał tymże pociskiem zaczęły obrastać jakąś dziwaczną pnączopodobną rzeczą, po chwili zwłoki wstały, oczy świeciły się na fioletowo, nieumarły? Raczej opętane zwłoki. - Lepiej się poddaj, albo zniszczy cię mój bóg. - oznajmił kultysta.
  18. Szał zrodzony w kultyście który to miał zaatakować innych szybko się zakończył kiedy to padł raniony ciosami innych, zabrał jednak ze sobą dwóch kolejnych, potem zginął jeszcze jeden. Czterech wliczając tego stojącego na uboczu. Nie wtrącał się do walki, nie interesowało go to. Jeden z kultystów wziął nóż z ciała poległego kolegi i cisnął nim w ciebie delikatnie dotykając lewego skrzydła jednak nie zrobiło to nic. Reszta nie wiedziała co zrobić więc po prostu rzucali kamieniami które mogli znaleźć na ziemi. Byli beznadziejnymi wojownikami, ale byli uparci. Wypadało by ich szybko wykończyć.
  19. Ruch co prawda przez wszechobecną wodę był utrudniony, pola do pełzania było mniej jednak kultyści jako banda szaleńców nie znająca się na walce nie mogli wiele zrobić, chociaż próbowali. Wielokrotnie próbowali cię deptać jednak niezbyt im się to udawało. Ty oczywiście próbowałeś atakować. Duża grupa kultystów delikatnie zmalała, jednak ósemka to wciąż wielu, jeden z nich cię trafił, mocniej niż wcześniej, losowy rzut nożem przeciął twoje łuski. Krwawiłeś, to źle, nawet bardzo. Musiałeś szybko zmienić taktykę bo jako krwawiący wąż byłeś bardzo wystawiony.
  20. - Jeżeli mogę coś zasugerować... - odezwał się Glenn, jego wzrok był zimny, jak zwykle. - Obecnie jest ulewa i burza więc, jest duża szansa na to, że pewna istota, ona powinna ci pomóc. Ciężko mi powiedzieć jak teraz wygląda ale często kręci się w pobliżu obelisków. Nie powinno być ciężko bo w czasie deszczu siedzi zawsze pod tym największym, z czarnego kamienia. - oznajmił grabarz. Zawsze zastanawiające było to że tak wiele wiedział, chociaż nikt na tym świecie nie był taką tajemnicą jak Glenn. Posłuchawszy porady grabarza udałeś się na bagna, ciężko było się przez nie przedrzeć gdy padało i była burza ale podobno łatwiej tak znaleźć informatora. Dochodziłeś do wskazanego miejsca, usłyszałeś rozmowy, kilkanaście osób tam było. Klęczało na delikatnym podwyższeniu nie ogarniętym przez wodę. Wokół była masa obelisków, po środku stał największy i to przed nim klęczeli rozmawiający. Wreszcie zrozumiałeś że oni się modlili nie rozmawiali. Po chwili jeden z nich dostrzegł ciebie i zawołał coś do reszty na co wszyscy się zerwali. Masa ludzi w czerwonych, przemoczonych płaszczach. Jak się okazało każdy miał nóż, dziwaczny, kamienny. Jeden z nich stał na wzgórzu i patrzył na ciebie pogardliwie. Nagle jeden z ludzi zaatakował, za nim kilku kolejnych. Próbowali ciąć sztyletami ale nie byli wojownikami. Jednak mieli krew na rękach. Nie swoją, ofiary tych szaleńców. Jeden nagle pchnął cię celując w serce, jednak z powodu deszczu nie trafił dokładnie i tylko musnął twój bok. Musisz się bronić.
  21. Grabarz poruszył się, czyżby się zaciekawił. Dalej był zupełnie suchy, co dziwne. - Och? A to ciekawe. W sumie dzieciak jest... niezwykły. Dowiedziałeś się czegoś jeszcze? - zapytał zaciekawiony.
  22. Kobieta odebrała słoik, zostawiłeś ją samą więc nie wiesz co zrobiła dalej. Droga powrotna utrudniła się jeszcze bardziej przez mocny wiatr i błyskawice. Burza, naprawdę mocna burza. Gdy byłeś już dość blisko cmentarza zobaczyłeś Glenna stojącego obojętnie przed bramą, był zupełnie suchy, zupełnie jakby deszcz na niego nie działał. - Jest zbyt dużo deszczu więc poprosili mnie żeby młody został u mnie. - poinformował. Czekał tu na ciebie?
  23. - Miała... zbyt miękkie serce, naprawdę nie miała w tym żadnego interesu, była wiedźmą ale bolało ją to że niewinne dziecko spotka taki los. Żałosne, ale też takie ludzkie... - westchnęła wiedźma.
  24. Kobieta nie spodziewała się większej ilości pytań, ale chyba wypada mu powiedzieć. - Nie była, adoptowała go, chłopak jednak nic nie wie, myśli że to ona go urodziła. W zasadzie to chyba go kochała... - westchnęła ponuro. - I tak, była wiedźmą. - dodała po chwili.
  25. - To coś ciekawszego, zobaczysz. - powiedział, po chwili coś dotknęło nogi dziewczyny, macka, przesunęła się go góry. - Co ty na to? - zapytał. Pojawiła się druga macka. - dodał.
×
×
  • Utwórz nowe...