Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Dla elfa samo powstrzymanie wojny było celem drugorzędnym, fakt, żył w czasie tej poprzedniej, ale jakoś za bardzo się nią nie przejmował. Co prawda zdarzyło mu się raz pokonać oddział dezerterów który chciał go obrabować, ale poza tym nie odczuł jej. Dla niego, ważniejsze było odnalezienie artefaktów i zbadanie ich. W porównaniu do swoich ,,towarzyszy'', wyglądał znacznie bardziej niezwykle Nie tylko przez fakt że nie był człowiekiem ubrany w ciemne kolory, jego aparycja zdecydowanie przywodziła na myśl kogoś kto przeciętny nie jest. Ubranie Elfiego Maga było kolorowe, co potwierdzało jego nieprzeciętność, zielona koszula wystająca spod czegoś co przypominało nieco inaczej szytą tunikę, na tym było coś co można było określić jako ,,uszyty napierśnik''. Prawdopodobnie tak rzeczywiście było bo kirys na ciele maga zachowywał się jakby był stworzony z tkaniny, zapewne nawet tyle ważył. Na ramionach były też naramienniki trzymające błękitną pelerynę z kapturem, ze złotawymi obszyciami, na nadgarstkach maga był też karwasze stworzone ze skóry i ozdobione runami. Dodatkowo na lewym z nich, w miejscu trochę powyżej nadgarstkiem, znajdowała się srebrna bransoleta ozdabiana symbolami. Na przedramionach były też paski z materiału, najpewniej utrzymujące naramienniki. Spodnie maga były zielone, zwyczajne i proste, dopasowane do elfiego ciała, były wpuszczone w wysokie, niebieskie buty, zapinane paskami. Do tego z jego ramienia zwisała torba, a w lewej ręce trzymał kostur, drewniany, z kryształem na końcu. Gdyby sam ubiór nie wystarczył żeby określić jak różnił się od ludzi z którymi to przybył, fryzura, twarz i szpiczaste uszy na pewno udowadniały że daleko mu do nich. Ba, nawet jego zapach był zupełnie inny, pachniał jak stary papier zmieszany z kurzem i zapachem olch. Pewnie jakaś magiczna sztuczka. Rozejrzał się po pomieszczeniu starając się nie powiedzieć że przydało by się przemeblowanie. I jakieś ozdobienie pomieszczenia. Odchrząknął po czym usiadł na jednym z krzeseł a następnie zarzucił nogę na nogę, opierając o jedną z nich kostur. Brak powiedzenia witajcie przez gospodarza wywołało w nim niesmak jednak powstrzymał się od uwag. - Mae g'ovannen. Witaj. - powiedział, brzmiało to jednak nieco jakby elf chciał kogoś w ten sposób upomnieć. Sam głos elfa brzmiał gładko, spokojnie i wyniośle. Jego spojrzenie było karcące. Splótł palce w obu dłoniach i oparł je o kolano nogi opartą o tę drugą. - Brat Merwin polecił nam aby tu przybyć. - dodał już mniej upominającym tonem.
  2. Czemu tu jest tak wiele ludzi?
  3. Imię i nazwisko: Elluin Craev Aen Virisis Przydomek: Tkający ze Wschodu Wiek: 543 Rasa: elf Wygląd: 194 wzrostu, pomarańczowe oczy. Czasem nosi też drewnianą maskę i kaptur. Jest wysokim smukłym mężczyzną, ma typową dla elfów pociągłą twarz z ostrymi rysami. Jego skóra jest stosunkowo jasna, oczy ma podkrążone. Jego włosy są ciemne (czasem zdarza się dostrzec kilka siwych, ale jest ich niewiele) i dość długie, lecz wygolone na lewym boku, w zasadzie nie wiadomo czemu. Po prostu tak mu się podobało. Nie posiada zarostu, nie ma też zbytniego owłosienia na ciele. Wygląd maski Profesja: Mag, podróżnik, poszukiwacz wiedzy. Ekwipunek: Kostur, magiczna torba do której zmieści się znacznie więcej, prowiant, medykamenty, kilka ksiąg, śpiwór, sztylet i sakiewka. Dodatkowe informacje: leworęczny, neutralnie moralny (wedle wykresu alignment 5x5). Zdarza mu się podchodzić do innych osób z dystansem oraz wyższością, czasem też zadziera nosa. W końcu jest dość doświadczonym i obeznanym magiem. Jego ulubiona magia to iluzja i magia błyskawic. ,,Co ja wam mogę powiedzieć, nie takich jak wy przerabiałem na popiół. Może być was więcej, możecie mieć siekiery i maczugi. Ale co wam to da? Ja potrafię tkać rzeczywistość.'' ~ Elluin do kilku bandytów.
  4. Wciąż nie wiem co było powodem tego strachu przed kasłaniem.
  5. Wampir w jednej chwili przybrał wyraz twarzy sugerujący zażenowanie. Pokręcił głową, ale stał w miejscu. - Zapłaciłem nawigatorowi aby przybyć do tego świata. W zamian za to zaczęto obrażać religię mojego świata nazywając jednego z bogów demonem, zarzucono mi autokanibalizm twierdząc że rzucam własnym jedzeniem. - jego twarz zmieniła się, wcześniej wyglądał całkiem urodziwie, teraz jego oczy zdawały się być ostrzejsze, usta bledsze. Wyglądał jakby bardziej zwierzęco. - Nazywasz się klucznikiem a nawet nie wiesz nic o domu swojego przeciwnika. Tworzysz ringi sądząc że są nieprzebijane a nawet nie widziałaś nigdy kogoś używającego takiej magii jak ja? - Było to pytanie retoryczne. - A to podobno ja jestem tym złym. - westchnął. - Jeśli nie potrafisz mieć szacunku do swojego przeciwnika to lepiej zamilknij. - oznajmił zdejmując frak i podwijając rękawy, jak się okazało w połowie przedramion miał kręgi magiczne, na obu identyczne. Obrzucił cię spojrzeniem które sugerowało że uprzejmość zniknęła bezpowrotnie. Po chwili na końcach jego palców pojawiła się magiczna aura. Strzelił palcami po czym w mgnieniu oka pojawił się za kotką. Po chwili poczuła w różnych miejscach na ciele ukłucia a tam pojawiły się kręgi magiczne, Po chwili wampir pstryknął i z kręgi zasyczały po czym twoja magia zaczęła przez nie wyciekać. Magia ta przepływała wprost do lewej dłoni Arta który to wpatrywał się w ciebie obojętnie. Westchnął z niesmakiem po czym zaczął tkać zebraną magię w dłoniach. - Wiesz, niezbyt podoba mi się to co zrobiłaś z areną. - oznajmił. Utkał z trzymanej magii niewielką sferę. - Zabawimy się teraz nieco inaczej. - oznajmił po czym aktywował przygotowywany czar. Fala magii wywołała w okolicy zakrzywienia światła, po chwili spora bariera która stworzyła jego przeciwniczka zaczęła się rozsypywać. Lustrzane podłoże zaczęło zanikać pokazując ponownie suchą ziemię. Nawet mgła stała się nieco rzadsza ale szybko zaczęła wracać do pierwotnej formy. Mogłaś też poczuć że twoje magiczne ciało jest znacznie słabsze, jakby traciło połączenie z prawdziwym. Sam wampir upadł po tym zaklęciu na ziemie, dało się dostrzec że z jego nosa i oczu leciała krew, podobnie jak z ran na dłoniach. Obecnie klęczał i kaszlał wypluwając krew. Po chwili wytarł krew na twarzy przy pomocy dłoni. Był blady, jego żyły były dobrze widoczne, oczy były czerwone. Wyglądał znacznie słabiej. Złapał się za brzuch wypluwając jeszcze trochę krwi. Po chwili jednak zaczął się śmiać, śmiech był przeplatany kaszlem. Po chwili mogłaś dostrzec że rany na jego rękach już nie krwawią, co więcej wyglądały na to że się goiły, znacznie szybciej niż u człowieka. Wampiry regenerowały swoje tkanki znacznie szybciej, ten jednak był osłabiony więc to wciąż zajmowało trochę czasu. Przetarł usta i wstał z trudem. Zachwiał się, odkaszlnął i spojrzał na ciebie rozkładając ręce. Zaśmiał się maniakalnie. Powoli stawało się dla ciebie jasne co zrobił. To był bardzo potężne zaklęcie rozwiewające magie. Dezaktywowało twoje klątwy, ale jak się okazało, tę należącą do wampira też, więc krąg który wcześniej był na ziemi, stał się teraz tylko plamą krwi. Stąd też twoje złe samopoczucie, oraz zły stan rzucającego. Jeśli używa własnego życia jako źródła magii, musiał użyć jej tak wiele że wiele istot najpewniej właśnie straciło by życie. Zachwiał się jeszcze ale najwidoczniej nie był w stanie rzucić kolejnego czaru. Musiał być wykończony po czymś takim. - Co ty na taką zabawę huh?! - zawołał po chwili i ponownie się zaśmiał. - Pozbyłem się twoich klątw. Dalej znudzona? - z rany na jego lewej ręce zaczęła wypływać krew. Po chwili wysłał pocisk zielonego ognia, tego samego który palił energie magiczną, w twoim kierunku.
  6. Mephisto The Undying

    [zapisy] Jak powstała Equestria

    Jeśli mają technologie jak w Star Warsach, znacznie łatwiej było by znaleźć inną, podobną klimatem do ziemi planetą. Wenus może i jest idealnie blisko ziemi, ale za to niezbyt idealnie blisko słońca.
  7. Mephisto The Undying

    [zapisy] Jak powstała Equestria

    Znacznie łatwiej było by powiedzieć że po prostu znalazły planetę w kosmosie. Było by łatwiej oraz ciekawiej
  8. Mephisto The Undying

    [zapisy] Jak powstała Equestria

    Czy aby na pewno Wenus to dobry wybór? Gęsta atmosfera pełna trującego dwutlenku węgla, ciśnienie miażdży sądy kosmiczne a temperatura topi ołów. To nie są dogodne warunki chyba.
  9. Gdy miecz wybuch wyzwalając światło Wampir zamknął tylko prawe oko. Lewe zdawało się mieć inne właściwości. Nie reagowało na światło ani na ciemność... czy on w ogóle przez nie widział? Trudno powiedzieć. Nadmiar krwi zaczął sunąć ku ranie z której to została pobrana, w czasie gdy przeciwniczka tkała jakieś zaklęcia. Wiele osób sądziło że słońce jest groźne dla wampirów. Mieli racje, ale tylko po części. Wampiry niższego sortu nie był w stanie wytrzymać ataków ognia, światła ani niczego co święte. Sprawa miała się zgoła inaczej u wampirów wyższego sortu. Wampiry wyższe nie tylko szczyciły się nieśmiertelnością (nawet jeśli zrobić z nich papkę udało by mu się zregenerować). Co prawda ich ciała wciąż były fizyczne i dało się uszkodzić. Przełożył laskę do drugiej ręki i schował ją za plecami. Z zaciekawieniem wpatrywał się na kotkę gdy ta stała w słupie światła, oraz gdy stworzyła trzy węże. Dość szybko poczuł zmianę atmosfery. W końcu przeklęła cały obszar i pozbawiła wszystkich możliwości leczenia. Ciekawa technika. - Muszę przyznać że to dość ciekawy sposób radzenia sobie z magami krwi. - powiedział po czym pokiwał głową. Zdjął cylinder i ukłonił się. - Chylę czoła przed przebiegłością panienki. - oznajmił bardzo serdecznie. - Zapomina panienka jednak o fakcie że mam swoje własne znaki na tej ziemi. - tu wskazał na znajdujący się na ziemi krąg który zdążył już zmienić kolor na bordowy. - Mam bardzo dużo szczęścia że zrobiłem to nim panienka przeklęła to miejsce. Mimo wszystko, krąg jest pod jurysdykcją Boga Krwi, więc wciąż spełnia swój cel. Ostatni krzyk pozwalający powrócić mi do życia. Nic więcej. Przedłużenie mojego działania. - wyjaśnił. Podniósł lewą rękę i wycelował w przeciwniczkę, wiedział że musi ograniczyć ranienie samego siebie do niezbędnego minimum. Używając magi lodu płacić swoją siłą magiczną, nie życiem. Niestety miał mniej magicznych sił niż życia w sobie, temu też musiał naprawdę uważać jak zamierza rozdysponować swoją moc. Po chwili jednak nakręcił palcami w powietrzu runę która po chwili wybuchła wysyłając w kierunku kotki sople lodu. Zaraz potem wykonał kolejny krąg i wystrzelił salwę pocisków, tym razem jednak przy użyciu własnej krwi. Pociski te wyglądały jak czarne kryształy i leciały bardzo szybko, jednak nie był zbyt duże. Po chwili pstryknął i pod kotką pojawił się kolejny symbol, z niego wyleciały czarne ostrza. Zaraz potem po skosie, nad przeciwniczką z innego kręgu wystrzelił ciemny promień. Na sam koniec wampir machnął ręką a fala energii została posłana w stronę oponentki. Machnął ręką żeby strzepnąć z dłoni krew a potem podniósł ją przed siebie i zaczął czekać na odpowiedź.
  10. Koniec roku szkolnego to świetny czas na czytanie fan ficów. Temu też przeczytałem ten w jeden dzień i nie żałuję. Dobre postacie, fabuła, opisy... Ogólnie bardzo mi się podobało i czekam na więcej z niecierpliwością.
  11. Mephisto The Undying

    Zapisy do Plagi

    Karta odnośnie tego o co pytałem na pw Imię: Katsuo Nazwisko: Baranoame Wioska: Konohagakure Klan: Baranoame Opis Klanu: Klan mieszczący się w kraju piasku (jednak jako iż ojciec Katsuo i jego siostry żył w Konosze, oni też tam żyli). Nie mają żadnej umiejętności w stylu Sharingana, mają jednak sekretną technikę z podzieloną na cztery jutsu (jedno jest tylko dozwolone) Technika Czterech Niebiańskich Wież Filar Wiru - Genjutsu wywołujące problemy z percepcją rzeczywistości u każdego kto znajduje się w jego zasięgu (oprócz samego rzucającego). Ranga S Filar Mgławicy - Juinjutsu pozwalające na nałożenie na ciało wroga dwóch pieczęci (nakłada się je poprzez jednoczesne uderzenie obiema pięściami w ciało oponenta). Technika sprawia że naznaczony zaczyna kwestionować swój sens ostatecznie zatracając całą wolę do samodzielnego działania. Wtedy też może być używany jak marionetka. Ranga S Filar Pyłu Gwiezdnego - Taijutsu. Jedyna dozwolona technika, jednak wciąż sekretna. Dzięki skupieniu czakry w opuszkach palców i dłoniach pozwala na bardzo szybkie i precyzyjne uderzenia, które zamiast bezpośrednio ranić, trafiają w połączenia nerwowe w taki sposób że dezaktywują ich działanie. Dlatego potrzeba wiele treningów aby opanować tę technikę w pełni (jest o tyle skuteczniejsza od innych podobnych, że tej skutków nie da się tak szybko pozbyć, potrzeba konkretnej dezaktywacji poprzez podrażnianie różnych nerwów.) Ranga A Filar Ognia Niebiańskiego - Senjutsu, nie pochodzi ani od żab, ani od węży. Przekazywana jest w rodzinie, podobno pierwszy jej użytkownik nauczył się jej od Feniksa który żył na szczycie najwyższej góry. Prawdziwe pochodzenie jest jednak nieznane. Jest to Kekkei Genkai, mimo iż w tym typie technik nie jest to popularne. Wiek: 16 Płeć: mężczyzna Wygląd: Niski chłopaczyna, nie więcej niż 170 cm. Jasna skóra, oczy w kolorze jasnego brązu. Włosy też jasne, mniej więcej pomiędzy blondem a brązem. Nie są zbyt długie, opadają mu na twarz i kark, przykrywają też uszy. Twarz okrągła. Oczy ma wąskie, nos zadarty, usta też wąskie. W zasadzie wygląda nieco jak dziecko, a na pewno wygląda nie na swój wiek, może tak na dwanaście albo trzynaście lat. Zarówno z twarzy jak i budowy. Ubiera się na ogół w dopasowane do nóg granatowe spodnie, podtrzymywane paskiem do którego poprzypinane są małe torby z bronią, do tego przyczepionych do paska jest też kilka fiolek, podobnie z górą ubioru, koszula na której jest kamizelka zapinana guzikami i paskami, również przylegają do ciała oraz również mają kolor granatu. Do tego ma szal którym ukrywa szyje, czasem używa też go aby stworzyć kaptur. Do tego maska przypominająca stylistycznie maskę ambu. Ma jednak nieco inny kształt oczu (bardziej wąskie) W zasadzie w jego ubiorze wszystko ma kolor granatu. Charakter: Katsuo jest dość pogodnym i uśmiechniętym chłopakiem, do tego jest bardzo cichy i pomysłowy. Chce też być przydatny. Jeśli zaś chodzi o jego działanie, to jest po prostu morderczy, w czasie misji praktycznie się nie odzywa, pozostaje w ukryciu, tworzy pułapki, zasadzki. Walczy bez żadnego honoru, cały czas uderza z ukrycia i trzeba przyznać jest w w tym mistrzem. Historia: Bardzo ciężko powiedzieć o nim wiele, jeśli nie liczyć tego że ma naturalny talent do cichych zabójstw i ukrywania się, byłby w zasadzie bardzo zwykłym chłopakiem... Klan z którego pochodzi, jest jednym z istotniejszych klanów w kraju piasku, jednak matka zarówno jego i jego siostry przeprowadziła się do Konohy aby mieszkać wraz ze swoim mężem. W zasadzie nie było w tym nic niezwykłego, poza tym że klan wydziedziczył matkę oraz jej przyszłe dzieci. Mieszka wraz ze swoją starszą o cztery lata siostrą, która zastąpiła matkę po jej śmierci (matka zmarła gdy on miał około ośmiu lat). Jednak dzięki siostrze dalej żyli normalnie. Prawdziwa historia Katsuo zaczęła się kiedy to zaczął swój trening ninja. Dzięki rodzinie od strony matki miał bardzo wysoki poziom czakry oraz naturalne zdolności używania ich, zaś od strony ojca zdobył wiele wiedzy o truciznach, zakradaniu się i byciu cichym zabójcą. Dało się wyczuć różnicę pomiędzy nim a wieloma innymi uczniami akademii. On był wręcz idealnie przygotowany genetycznie. Umiejętności pozwoliły mu na zdanie egzaminu na chunina bez znacznych komplikacji. Jego zdolności zdecydowanie pozwalały na naprawdę skutecznie wsparcie drużyny w każdym etapie w którym było to konieczne. Czy wyrażasz zgodę na udział w Multisesji?: Owszem
  12. Wampir, dla własnego bezpieczeństwa, oddalił się gdy widział co dzieje się z sarkofagiem. Temu też gdy jego zaklęcie zostało przełamane dystans pomiędzy nim a wrogiem dawał mu kilka dodatkowych chwil na reakcje. Nie wiedział jak szybko będzie poruszać się przeciwnik lub jego czar ale dystans zawsze może się przydać. Jak się okazało, odsunięcie się było dobrą decyzją bo kotka utworzyła coś w rodzaju lancy, chociaż może bardziej miecza. W zasadzie z jego perspektywy obie możliwości były prawdopodobne bo z tego co wywnioskował ruchem jaki chciała wykonać było pchnięcie. Chociaż mógł się mylić, w końcu jeszcze nie uderzyła. Gdy była już na tyle blisko że mogła uderzyć nietoperze rozleciały się w różne strony, było ich trzydzieści siedem, była w tym swego rodzaju taktyka bo w pewnym momencie zamieniły się w krew która utworzyła ciało wampira. Z tym że z drugiej strony, to dało mu chwilę czasu na wyjęcie noża o krzywym ostrzu, w pewnym sensie wężowym. Wbił nóż w swój brzuch po czym wyjął go, krew skapywała na ziemie, a dokładniej na lustro i rozlewała się tworząc krąg. W pewnym momencie krople się zatrzymały a czerwona plama na ubiorze wampira przestała rosnąć. Wampir zdjął rękawiczkę z lewej ręki, pokazując symbol na dłoni, koło opisane na trójkącie w środku którego wpisane było drugie koło z symbolem, runą o wężowych kształtach. Chwycił w tę dłoń swoją laskę, mniej więcej w połowie. Jego lewe oko zrobiło się żółte a źrenica zaczęła przypominać taką należącą do jaszczura. Twarz wampira zrobiła się biała, nie był po prostu blady, był biały, wszystkie żyły na jego twarzy były widoczne, do tego pod oczami pojawiły się cienie. Pewnie na ciele też to tak wyglądało. Sam krąg na ziemi utworzył runę, dużą, o średnicy około trzech metrów. W okręgu było oko, delikatnie przymknięte z wąską źrenicą i kilkoma kreskami odchodzącymi od niego. W pewnym momencie ziemia na której był krąg magiczny pękła, tworząc dużą bliznę na runie sprawiając że ta była nieco przekrzywiona. Chociaż kto wie czy ma to jakiś wpływ. Raczej nie... Wbrew pozorom cała sytuacja nie trwała długo, nie więcej niż pół minuty. - Atakowanie mieczem przeciwnika który może się teleportować, bez uprzedniego uniemożliwienia mu ruchu, jest często niezbyt dobrą taktyką. - stwierdził spokojnie. Wyszczerzył się pokazując zęby które teraz zdawały się być nieco ostrzejsze. Po chwili przed Tyraecem pojawił się krąg magiczny w kolorze intensywnej zieleni. Po chwili z kręgu wydobyły się płomienie w czymś co przypominało smocze zionięcie. Sam wampir podtrzymywał czar trzymając przed kręgiem prawą dłoń, krąg jak się okazało zasilał się krwią która wylatywała z ręki maga. Ogień co ciekawe temperatury nie miał, nie dało się wyczuć czy jest ciepły, czy jest zimny, po prostu był, nie palił, nie chłodził. Zamiast niszczyć ciało trawił magię, podtrzymywany był jednak życiem samego rzucającego więc gdy otoczenie wokół kotki było już pełne płomieni wampir przerwał zaklęcie. - Wreszcie czuje że żyję... - powiedział przy okazji wydając zadowolony pomruk. Płomienie powoli znikały... a sam wampir unosił się w powietrzu nad kręgiem z okiem. W lustrze, w miejscu gdzie była tęczówka oka, coś się poruszyło... Coś nieludzkiego...
  13. - Ale z jakiej racji do cholery? - zapytał. - Dlaczego mamy cierpieć przez ich nieobecność? - był oburzony. Nawet jeśli to przez niego musieli ćwiczć za dwóch.
  14. Twarz wampira wykrzywiła się w grymasie ukazującym wielką niechęć. Otoczenie w jego mniemaniu zaczęło śmierdzieć. Lustra miały w sobie nieco srebra, które co prawa nie mogło go zabić, ale wywoływało nieprzyjemne uczucie, do tego zapach tegoż pierwiastka był w jego mniemaniu paskudny. Temu też prawie natychmiast chciał się od niego oddalić, niestety cała okolica stała się lustrem, co prawda z powodu wszechobecnej mgły stawało się morkę i mniej było w nim widać ale wciąż śmierdziało. Podskoczył, w powietrzu rozsypał się jako chmara nietoperzy i wzniósł wyżej. Jakieś dziesięć metrów nad ziemią, no może nieco więcej, powrócił do swojej ludzkiej postaci i zawisnął w powietrzu. Nie bardzo wiedział po co tworzyć lustrzane podłoże, powątpiewał że ,,Anastazja'' jak to się przedstawiła, zrobiła to tylko z chęci wywołania u wampira wstrętu. Zaklęcie na takim poziomie dla czegoś tak błahego. Dało mu to jednak do myślenia. Jego oponentka była na wysokim poziomie. Zmiana całego podłoża w lustro, nawet jeśli zupełnie niepotrzebne, było magią na wysokim poziomie, a to oznaczało problemy. Zwłaszcza że on sam raczej na takim poziomie nie był. Był bardzo silny, to fakt, ale czy umiejętność zmiany całego pola bitwy w jednej umiejętności mogła równać się z jego magią? Nie pora na myślenie o takich rzeczach gdy jest się atakowanym. Gdy oponentka pojawiła się obok, Art instynktownie odskoczył, a raczej odleciał kilka metrów dalej, wrząca elektroplazma w tym mokrym otoczeniu była irytująca nie tylko z powodu swojego gorąca, ale też z powodu że zaczęło robić się duszno. Woda parowała, temu więc trzeba było wychłodzić atmosferę. Cały ubiór i włosy Tyraeca kierowały się w stronę plazmy jakby chciały się do niej dostać, jednak sam wampir nie ruszał się. Za to tkał swe czary. Kilka gestów sprawiło że wokół jego ramion pojawiły się mgiełki które był wręcz niesamowicie zimne, jednak nie przeszkadzały samemu rzucającemu. Jeszcze jeden gest a potem gwałtowne rozłożenie rąk i burza zaczęła mieć przeciwnika. Zamieć. Do tego zamieć tak silną i tak rozległą że spokojnie obejmowała wiele metrów. Do tego zrobiło się zimno, nie było tak daleko do granicy zera absolutnego. Co za tym idzie, wrząca plazma zaczęła się schładzać, zaklęcie podtrzymywane przez maga, który najwidoczniej niewiele robił sobie z faktu że wywołuje taką anomalie pogodową, zaczęło walczyć z inną anomalią, tym razem wampirzą. Zaklęcie kotki musiało się nieco osłabić, w końcu zimno spowalniało reakcje cząsteczek. Więc teraz pora na kontratak. Teleportował się nad nią, jakieś dwadzieścia metrów. Skupił magię w dłoniach a następnie zaczął ciskać w nią z góry soplami, na koniec wykonał bardziej skomplikowany gest po czym wokół oponentki pojawił się lodowy sarkofag który zaczął schładzać ciało kotki. Trudno ocenić co było zimniejsze, atmosfera na zewnątrz, czy w sarkofagu?
  15. Sytuacja obróciła się w niefortunnym kierunku. Do tego przywołańce zniknęły a przeciwnik stał się wzmocniony, z powodu jego własnego przywołańca. To oznaczało jedno. Trzeba było mu oddać. Ale wpierw, wycofać się, zmienić pozycje. Uniknąć walki. Co za tym idzie, mały mag uderzył dołem kostura w podłożę wysyłając falę uderzeniową, jej jedynym celem było spowolnienie Pana Harpera. Sam Amanis, skoczył w lewo, dość zwinnie, głównie po to żeby zmienić dystans pomiędzy sobą a oponentem. - Se'Asair - mruknął, po tych słowach posłał w stronę pająka pocisk który miał na celu jeszcze bardziej go odepchnąć. Zaraz potem klasnął w dłonie. - Riqersai, Aris, Wizahir. Usłysz wezwanie... - powiedział. Kilka mniej zrozumiałych słów i wreszcie pojawił się przed nim magiczny krąg z którego wyłoniła się istota. Demon, rogaty, z błoniastymi skrzydłami. Był spory, jakieś trzy metry, kopyta zamiast stóp. Wyglądał jak typowy wielki demon. Wskazał na Pana Pająka. - Spłoniesz robaku! - zawołał po czym skoczył na przeciwnika.
  16. Stukający za oknem deszcz. Mieszkanie skąpane w półmroku i muzyka z gramofonu. Męski wokal śpiewający o życiu w drodze, w fotelu obok, mężczyzna, ubrany w ciemny garnitur. Wpatrywał się zamyślony w okno. Po chwili rozległ się dźwięk kukułki, takiej zegarowej. Wtedy mężczyzna spojrzał na zegar i powstał. Nadszedł czas. Wstał ze swojego fotela i przeciągnął się. Poprawił garnitur, wyjrzał jeszcze przez okno po czym wziął swoją laskę z głową kruka. Założył cylinder i wyszedł ze swego mieszkania. Teraz dało się zobaczyć się frak, elegancki ale nieco wytarty, do tego czerwony krawat i biała koszula. W ciemności zabłysnął metal, naszyjnik z pentagramem. W świetle latarni naftowych i tak nie było zbyt wiele widać, ot istota w ciemnym stroju przemierzała ulice miasta. Wreszcie wszedł do jakiegoś budynku, zszedł do piwnicy gdzie na krześle siedziała jakaś osoba, wskazała na błyszczący symbol na kamiennym podłożu. Mroczna istota stanęła po środku, po chwili w w chmarze dymu pomieszczenie całkowicie się zmieniło. A raczej upiorny jegomość się przeniósł. Był teraz na środku polany, odetchnął głęboko i rozejrzał się. Spojrzał na coś co przypominało busole, po chwili poszedł w kierunku wskazanym przez wskazówkę. Po dłuższej wędrówce, wreszcie klimat się zaczął zmieniać, trawa zmieniła się na suchą ziemię, w której to pod wpływem upiora, będącego Artem Von Tyraecem, pojawiały się ślady butów i dziury po lasce. Gęsta mgła i atmosfera bardzo podobała się krwiopijcy, wedle jego mniemania było tu bardzo klimatycznie. Powykręcane drzewa, niezbyt widoczne otoczenie i wszechobecny piach i pył. Do tego aura magiczna, zniszczonego wielką bitwą miejsca. Ależ dawno go w takim miejscu nie było. Jednak był dopiero na początkach pustkowia, z każdym kolejnym krokiem czuł jak martwe jest to miejsce coraz bardziej, tylko sucha ziemia. Żadnej krwi do wykorzystania. No poza jego własną, albo jego przeciwnika. Poprawił włosy dalej krocząc przed siebie nucąc jakiś utwór. Zupełnie inny niż ten którego wcześniej słuchał. Rozglądał się po okolicy, nie widział zbyt wiele, w końcu była mgła, wieczna mgła. Po chwili zaczął pogwizdywać. Wyczuł coś, ale dość daleko. Czyżby przeciwnik. Podszedł jeszcze bliżej, był jakieś czterdzieści metrów od wroga, podrzucił laskę i chwycił ją w połowie. Oczy zabłyszczały. Wreszcie stanął piętnaście metrów od przeciwniczki. Odchrząknął i skłonił się nisko, w prawej ręce trzymał cylinder który zdjął z głowy w czasie ukłonu. Stanął prosto opierając laskę o podłożę. - Witam panią. nazywam się Art Von Tyraec. Wnioskuję że będziemy teraz walczyć. Liczę więc na uczciwą walkę. Nie interesuje mnie życzenie, będące nagrodą za wygraną. Chce jedynie doskonalić swe umiejętności. - powiedział. Zupełnie niepotrzebnie chodziło tylko o grzeczność. Nie wyrażał zupełnie żadnych emocji. Po prostu przyglądał się antropomorficznej kocicy. - Jeśli więc pani pozwoli to w zaatakuje. Nie ma sensu rozmawiać. Mam jednak nadzieje że po tym wszystkim spotkamy się już w mniej bojowej atmosferze i będziemy mogli po prostu porozmawiać. - Założył cylinder. - Mam też nadzieje że uczynimy z tego wspaniałe widowisko. - zakończył wypowiedź. Wywołał małą chmurę pyłu podrywając popiół do góry. Wtedy prawie natychmiast strzelił lodowym pociskiem w kierunku kocicy. Zaraz potem niedużą falą lodu sunącą po ziemi. Czekał na ripostę.
  17. Dostałem propozycje walki, więc się zgodziłem. - Imię: Art von Tyraec - Opis wyglądu: Całkiem wysoki, smukły facet. Jasna skóra, ciemne kręcone włosy, sięgające mniej więcej połowy szyi. Lekki zarost. Do tego ma nieco piegów. Oczy ma przeciętnej wielkości, jasno szare, ze złotawym pierścieniem na tęczówce, nos lekko zadarty, usta ni to szerokie, ni to wąskie. Ot zwykłe takie. Cieleśnie nie jest w żaden sposób zaskakujący. Po prostu jest szczupły, blady i ma mnóstwo piegów. To tyle. Ach, ma też wydłużone kły. - Magiczne umiejętności/Doświadczenie: Art magiem jest od w sumie całkiem długiego czasu, w końcu jego życie trwa bardzo długo, oprócz wampirzych zdolności takich jak transformacja w nietoperze, znikanie, teleportacja jako chmara nietoperzy i picie krwi, potrafi też używać magii krwi oraz magii lodu. Obu dość zaawansowanych. -Krótka historia postaci: Co można powiedzieć o Arcie, jest on dość starym wampirem, ma ponad sto lat, urodził się w zamku swej rodziny, w której też spędził całą swoją młodość. Uczył się magii, balował, w sumie żył jak mu się podobało, oczywiście na wszystko przyjdzie koniec, dom spalono, rodzinę zabito no i Art musiał uciekać. Więc spędził życie podróżując. I tyle. - Początkowa moc: Pełen Krwi - Art jest bardzo wytrzymały fizyczne. Jest krewki.
  18. Preystalker był już ubrany gdy do hotelu wszedł tenże pijak. Po prostu wcześniej wstał. W sumie nie wiedział czemu. Poszedł sprawdzić źródło dźwięków.
  19. ((Nie odpisuje bo nie mam pojęcia co jest z moją postacią. Czy przyszli i go zabrali, czy może dalej gdzieś krąży. Jakby nie było, został oskarżony o zabicie króla. Po prostu nie wiem co zrobić ._.))
  20. Przyjemny dzionek na spacer. No gdyby nie kilka niedogodności. Ulica pełna trupów. A cel znajduje się po drugiej stronie. Masa chodzących worków mięsa. To była wyjątkowa niedogodność, jedna z tych uniemożliwiająca spokojny spacerek. No ale trzeba z tym żyć. Nawet jeśli jest to maksymalnie nieprzyjemne. Art, gdyż tak nazywał się mężczyzna stojący pod ścianą budynku, rozejrzał się, starając się nie zwrócić niczyjej uwagi. A raczej uwagi niczego co jest w pobliżu. Kiedyś to była porządna okolica... chyba... Przemknęło mu przez myśl. Ponownie się rozejrzał, budynki były dość dogodnie rozstawione, można by pójść na około, ale zaczynało się ściemniać. Nawet jeśli wzrok miał przyzwoity to i tak w mieście będzie dość ciemno. Ale taki wybór miał też wiele plusów. Rozmyślania nad wyborem ścieżki przerwały jednak pojękiwania i odgłos człapania. Kolejny zgnijec. Chwycił swoją prowizoryczną broń. Nasłuchiwał... zza rogu, obok. Trzeba się bronić. Przysunął się bliżej zakrętu i nasłuchiwał, odliczył w myślach do trzech, wedle logiki, idąca istota winna się zbliżyć, uznał że to dobry moment na atak. Płynnym ruchem, a trzeba mu przyznać że poruszał się całkiem płynnie, wyszedł za róg z zamiarem ataku, cios od boku, celując w głowę. Zniszcz mózg, zniszcz zombie. To sobie powtarzał.
  21. Na twarzy Law'a pojawił się niezręczny uśmiech. Sam był lekko spanikowany, widział że Emily też. - Taaaak... zniknęli. Może poszli się przejść i są trochę zajęci. Zresztą. Nie możesz tak teleportować ludzi. A co jak trafisz na nieodpowiedni moment? - zapytał.
  22. - Ciiiii. Nie wspominaj o tym a się nie skapnie. - powiedział Law szeptem, wcześniej kładąc palec na ustach dziewczyny. - Czyli jednak... - powiedział chwilę przed pocałunkiem, gdy ten nadszedł złapał dziewczynę za biodra i odwzajemnił pocałunek.
  23. - Czyli co robimy? - zapytał gdy się od siebie odkleili, złapał ją w pasie i przyglądał się jej zaciekawiony.
  24. - Może sugeruję, może nie. No wiesz, dzieciaki nas raczej zbyt szybko nie wypuszczą, a jakoś trochę czasu zabić można. - powiedział i uśmiechnął się do Lorence.
  25. Po chwili chłopak objął Lorence. Nie odzywał się, po prostu milczał wciąż ją przytuliając. - Hah... podobno po kłótni seks jest najlepszym sposobem na pogodzenie się... - zażartował po chwili.
×
×
  • Utwórz nowe...