Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. No i koniec, poziom przegięcia został, osiągnięty. Rany zniknęły, podobnie zresztą jak kończyna którą miałaś w ręku, była na swoim miejscu. Przegrałaś. Pojawiłem się na arenie pomiędzy tobą a Temem. Ja, Mehpsito von Pheles. - Kończymy tę nędzną walkę. Żałosny pokaz okrucieństwa i nietrzymania się zasad. Żałosny pokaz przesadzenia, niezniszczalności i walki nie fair. - wyjaśniłem. - No i ch&% no i cześć. - skwitował Tem opuszczając zniszczoną arenę. Wkrótce również zniknąłem, zostałaś sama na arenie. Walka dobiegła końca. Nie nazwał bym tego wygraną. Raczej brakiem umiejętności zabawy. Panie Hoffman, odchodzimy, nie chcę walczyć z kimś kto wyrywa oponentowi kończyny. Żegnaj, na wieki. Detonato i ty Kanito, niechaj wasz świat stanie w ogniu wojny.
  2. - Imię: Amanis, Cieniodzierżca - Opis wyglądu: Amanis jest... dzieckiem, a raczej wygląda jak dziecko, na oko dziesięcioletni chłopiec o łagodnej twarzy i około metrze wzrostu (1,11m dokładniej), zawsze pogodny, ma czerwone oczy, czarne włosy i jasną karnacje. Ma też pewną cechę charakterystyczną. Ma lisie uszy i ogon, bardzo puchate i niespotykane wśród ludzi. Amanis nie jest jednak człowiekiem, jego rasa nie ma określonej nazwy, jest bardzo rzadko spotykana jednak każdy wśród jej przedstawicieli wygląda jak dziecko z cechami zwierząt. - Magiczne umiejętności/Doświadczenie: Amanis jest czarnoksiężnikiem, całkiem potężnym, niech nie zwiedzie cię jego mała urocza buźka. Potrafi przyzywać demony, używać różnych typów magii jasnej i ciemnej magii, manipulować energią, zamienić się miejscami z chowańcem a nawet robić się niewidzialnym na krótką chwilę. Jego magia pozwala mu na wiele, ale za to nie jest odporny na ból i jest bardzo słaby fizycznie. -Krótka historia postaci: Amanis od najmłodszych lat przejawiał talent magiczny, oczywiście wiele jego krewniaków go przejawiało, nie był wyjątkiem, jednak gdy jego krewniacy szkolili się w magii przyrody, on przeszukiwał bibliotekę w poszukiwaniu ksiąg na temat mrocznej magii jego ludu, tej zakazanej, ale tak kuszącej. Uczył się magii światła, tą którą mógł poznać każdy z jego braci jednak po pewnym czasie, nikomu nic nie mówiąc, zabrał jedyną księgę z historią mówiącą coś o mrocznych wiekach magii. Podróżował po świecie przez bardzo długi czas, poznawał wiele różnych magicznych technik, różnych ras. Wiele lat podróży sprawiło że niegdyś młody i niedoświadczony, stał się wielkim czarnoksiężnikiem. Tylko że bardziej wzbudzającym zachwyt swoim wyglądem niż mocą. Powodem dla którego zechciał wziąć udział w pojedynku było poznanie większej ilości magii. To go tu przywiodło. - Początkowa moc: Chowaniec - posiada stworzenie które przypomina kota o wzroście podobnym do niego samego. Przywoływacz - Amanis może przywoływać wszelakie istoty z otchłani.
  3. Tem uśmiechnął się pod nosem. - To nie był ziemski IEM. Nie jestem z ziemi moja droga. - oznajmił szorstko. - Ale dobra, moją bronią. Ależ dziękuje bardzo. - stwierdził. - Może i jesteś op na każdej możliwe płaszczyźnie, ale jesteś zbyt pewna siebie. - Wyjaśnił. Dotknął kopuły i stało się coś nieoczekiwanego. Zniknęła... podobnie jak kajdany, rozbłysk światła i nagle całe pomieszczenie było cieplejsze, a to nie najlepsza część. Poczułaś że efekt który miał wydarzyć się wcześniej, wydarzył się. Padłaś na ziemię. Nie, nie obchodzi mnie to że jesteś op. Popełniłaś błąd i naładowałaś go energią. Zaczęło tobą miotać po pomieszczeniu, błyskawice uderzały w losowe miejsca, cegły z sufitu spadały, totalny chaos. W pewnym momencie Tem znalazł się obok ciebie i przywalił ci w twarz, cisnęło tobą w ziemię z taką siłą że pozostanie po tym ślad, zarówno na twoim ciele jak i w pomieszczeniu. - Żryj to! - zawołał podrzucając tobą i strzelając w ciebie laserem, utrzymało cię to w powietrzu, chwilę później Tem z nadludzką prędkością znalazł się za tobą, poczułaś że twoja zbroja ma na sobie przecięcie, rozciął ją. Po chwili poczułaś jak kula energii wciska cię w podłogę, trafiła w brzuch i pchała w dół. Chwilę później fala ognia, energii i grawitacji zaczęła wbijać cię w podłogę bardziej. Chwilę później wyleciałaś z podłogi. I wyrzuciło cię wysoko w powietrze. Przez chwilę tam lewitowałaś aż wreszcie w kilka sekund znowu przywaliłaś w ziemię. Bolesne? A no... to nie jest koniec! Megalovania się aktywowała. Wybacz, twoje zbroje, pancerze, popity ani inne zabaweczki nic nie dają, to już nawet nie jest energia którą da się pochłonąć, to jest najczystszy gniew. A najlepsze jest to że jego kajdany nie spadły! Wciąż mogą pochłaniać magię! Cóż za wspaniały koszmar! Tem pojawił się nad tobą i upadł na ciebie wbijając ci pięść w twarz, potem odskoczył i zaczął ładować jedną dłonią atak. - Artyleria Kinetyczna. - powiedział i strzelił promieniem który wyrwał cię z podłogi i z impetem wbił w ścianę. Potem zaczął przeskakiwać z nogi na nogę. Był pełen energii. - Dziękuję za pomoc! Ha! Naładowałaś mnie i teraz jestem niesamowicie wręcz energiczny! Hahahaha, nie wierze, jak ja to kocham! - wypowiedź skwitował śmiechem.
  4. Nie minęło dużo czasu a Tem padł na ziemię wijąc się w konwulsjach. Wyglądał jakby cierpiał, mam nadzieje że jesteś dumna z tego co mu zrobiłaś.Użyłaś środków chemicznych na osobie której nie znasz. Można tym zabić, a to jest wbrew zasadą panującym na arenie. Jeśli twa wola zwycięstwa jest tak silna że jesteś w stanie zabić, nieznaną ci osobę to pokazujesz, że jesteś większym potworem niż ja. To był ten plan? Zabić go jakimś narkotykiem? Żałosne zagranie. Wreszcie po długim czasie cierpienia Tem padł sztywno, nie ruszał się ani nie oddychał. Nie żył... Ha! Nie można zabić tego co jest już martwe w środku. Kajdany zmieniły kolor na czarny. Powietrze wypełniła przytłaczająca atmosfera. ,,Ma pieśń była już w grobie..." Usłyszałaś pusty głos. ,,Krew poczuła, z pod ziemi wygląda." Ciało Tema przebiegł dreszcz, podniósł się z trudem. Jego skóra była biała, cienie pod oczami jeszcze ciemniejsze, usta sine. Naczynia krwionośne były wyraziste, łatwe do zobaczenia przez kontrastujący kolor. ,,I krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda." Tem wskazał na ciebie palcem. - Tak! Zemsta, zemsta na wroga! - zawołał. Jego ciało otoczyły pioruny. - Z bogiem! I choćby mimo boga! - dokończył i strzelił promieniem energii elektrycznej. Potem splunął na ziemię żółtym płynem. Oj chyba nie podziałał. Przerwał ostrzał. - Teraz ja wydam komendę. - oznajmił i zaczął ładować energię. - Aktywować IEM. - powiedział, całe pomieszczenie wypełniła elektryczność. Co to robiło? Nie raniło. Uszkadzało wszystkie urządzenia na arenie. Nawet ten twój śmieszny popit. Owszem, uszkodził go. Przeciążył i przepalił podzespoły. Puff, ni ma popita. Ale, ale. To nie koniec. Po chwili ruch ręki Tem'a sprawił że wbiło cię w ziemię. Grawitacja jakby nagle cię znienawidziła. Po chwili poleciałaś w ścianę. Szybko cię od niej oderwało bo poleciałaś w klona. Mało? A no, Tem dodał ostrzał magiczny mówiąc przy tym radośnie. POW pow POW POW POW! Zaraz potem upuścił was i przywalił piorunem. Wyszczerzył się. - Twój ruch! Tylko nie próbuj znowu mnie zabijać! - zawołał.
  5. Tem bez większych problemów uniknął ataki klona, chwycił coś w rękę, tego obiektu nie usunęła, nie ważne co by zrobiła wracałby, w końcu to nie była jakaś tam elektryczna zabawka, specjalnie połączył ten obiekt ze swoimi kajdanami, dość sprawnie zbliżył się do klona i ten w tym momencie został przecięty, cios ręką, po chwili jednak dostrzegłaś że schował nóż, przypominał ten używany przez wikingów, całość była długa na dwadzieścia centymetrów, rękojeść miała osiem, ostrze dwanaście. Niedbały ruch ręką Tema odrzucił obie części klona. Westchnął. - Zabierasz mi muzykę i papierosy? Jesteś podła, wiesz? - powiedział w powietrze. Skupił się. Szukał cię, starał się wyczuć gdzie jesteś, muszę cię zasmucić. Nie zabierzesz mu tego miecza, on po prostu dalej będzie w jego ręce. - Jesteś też zbyt pewna siebie. - powiedział. Wreszcie, podniósł rękę. - Może zaczniemy wreszcie walczyć twarzą w twarz, twierdzisz że jestem słaby a jak na razie nawet mnie nie drasnęłaś, cały czas tylko zabierasz mi wszystko i siedzisz w cieniu. Boisz się tak bardzo konfrontacji z kimś tak średnim jak ja?! - zawołał. Fakt, nie walczyłaś. Ale i ja i Tem dobrze wiemy że nie możesz ukrywać się wiecznie. On jest inteligentny, ma moc, on cię wyrwie z twojej kryjówki, czy tego chcesz czy nie. Może i wyjdziesz sama, to nic nie zmieni. Nie pokonasz go będąc tak pewną siebie.
  6. - Mój telefon! - zawołał wściekle człowiek. Jednak, głęboki sen? Na tyle głęboki sen że obudzi się w próżni? Dobrę sobie, te wory od jego oczami nie pojawiły się znikąd. On nie miał głębokiego snu, takie coś dla niego nie istniało, żadne zaklęcie nie zabierze go tak daleko. Stąd też nie obudzi się w żadnej próżni. Po chwili leżenia jednak coś uderzyło w ciało Tema, grom z nieba. Ten poderwał się gwałtownie, iluzja pękała, ciekawe co nie? Nie martw się moja droga... mój wysłannik nie jest taki słaby, będziesz miała wyzwanie. W tym samym czasie Tem wstał zataczając się. Splunął na ziemię i sięgnął do kieszeni, wyjął z niej batona, otworzył i zjadł. Smakował mu, w końcu to jego ulubiony. Pozbywszy się smaku kapcia z ust uśmiechnął się złośliwie. Poczułaś że straciłaś kontrolę. Twoja iluzja zniknęła, zabawne co nie? Myślałaś że nic jej nie przełamie, a na pewno nie taki słaby ,,dzieciak od hamburgerów''. Szkoda że nie przewidziałaś że twój oponent nie jest tak słaby jak pokazała twoja analiza, są miejsca w jego umyśle do których się nie dostaniesz. Nigdy. Teraz jednak, Tem wyjął z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę po czym odpalił, dym uniósł się w górę, było go naprawdę dużo. - Wybacz mała, ale nie mogę wylądować w próżni... skończyły mi się dni urlopu. - powiedział, zaciągnął się i schował zapalniczkę. Po chwili trzymając papierosa prawą ręką złapał, tym razem tę prawdziwą, opierając się wszelakiej iluzji, ciebie, ruszając lewą ręką zaczął miotać tobą po pomieszczeniu, przeciągać cię po podłodze, po ścianach i wiele innych. Po prostu miotał tobą we wszystkie strony. Przyznaj się, boli? Boli wreszcie naprawdę oberwać od kogoś kogo ciosy były omijanie, chyba go wkurzyłaś. Wreszcie poczułaś jak wbija cię w ziemię, przyciska cię do niej, po chwili w twoją stronę poleciała kula energii, ta sama co w iluzji wybuchła tworząc eksplozję elektryczną. Pojawił się mały mankament, twoje iluzje... teraz nie zadziałają tak jak wcześniej, stały się zniszczone, a przynajmniej dla niego. Widział te pęknięcia sztucznego świata. Wreszcie wyrzucił papierosa, w twoją stronę.
  7. Niedoceniony, ponownie. A szkoda, jednak niedocenienie Tema było najmniejszym błędem. Wejście w jego umysł. To był prawdziwy błąd. Przez krótką chwilę nic się nie działo, po chwili jednak poczułaś że nie jesteś umyśle wroga lecz w sowim własnym, tylko że to Tem panował nad sytuacją. Zaśmiał się złośliwie. - Nie trenował mnie nikt, ale sądzę że nie ważne jak silny jest twój kuzyn nie wyszkoli drugiego siebie. - stwierdził, po chwili znowu byliście na arenie, Tem dalej stał tam gdzie stał. Niedoceniony, jakże głupie zagranie. Nigdy nie możesz ocenić swojego wroga na podstawie jego pierwszego ataku. A zwłaszcza jeśli nie wiesz nawet kim jest ten ktoś, ten umysł jest zamknięty. Po chwili chłopak wyjął rękę z kieszeni, poprzedni utwór się skończył, zaczął się kolejny. Kajdany jeszcze nie pękły, trudno, w końcu coś się stanie i pękną. Całą jego rękę otoczyły błyskawicę, uderzały w ziemię. - W górę rogi podnieś i bas podkręć, niech słuch ci potnie. - zaczął ruszając w kierunku wroga, błyskawice nasiliły się. Po chwili zaśmiał się szyderczo. - To ty mnie nie doceniasz kwiatuszku. - powiedział z wyczuwalną ironią w głosie. Błyskawicę zaczęły w niekontrolowany sposób lecieć w ściany i ciebie, ale to wciąż nie był ten atak który chciał wykonać. Nagle ni stąd ni zowąd zaczął w ciebie szarżować, minął klona jakby wiedział że to nie jest cel, już wykonywał zamach aby cię uderzyć całą tą energią a tu naglę zatrzymał się milimetr od twojej twarzy i energia zniknęła. - No co ty, nie uderzę kobiety. - powiedział. Po chwili z ręki która była przy twojej twarzy poleciało pchnięcie mocy, uderzyłaś w ścianę, zaraz potem poczułaś że coś cię podnosi i ciska tobą w drugą ścianę, potem ponownie podnosi i rzuca tobą na ziemię, kilka razy, potem przeciągnęło tobą na podłodze i znowu w ścianę. W tym czasie udało ci się zaobserwować że z klonem dzieje się to samo a Tem ruszał rękoma ciskając wami po arenie. Po chwili i ty i twój klon znaleźliście się obok niego. - Nigdy nie wchodź do mojej głowy. Albo zabiorę twój umysł na podróż w głąb piekła i pozwolę ci zobaczyć wszystko co w nim jest. - wycedził przez zaciśnięte zęby i znowu wami cisnął, wycelował w was palcami, tworząc palcowy pistolet. - Pew pew pew, pew, pew pew. - zaczął mówić strzelając surową energią która tworzyła małe eksplozje, strzelał losowo więc trafiał tylko raz na jakiś czas ale i tak trudno było unikać. Mimo wszystko Tem nie zamierzał popełniać tego błędu co ty, on doceniał twoją siłę, nie uważał cię za ,,średniego przeciwnika''. Nie uważał się za lepszego, on w przeciwieństwie do ciebie miał świadomość że ani on, ani ty nie pokazaliście swojego pełnego potencjału. Wreszcie przerwał ostrzał. Wycelował jedną ręką i wysłał kolejny pocisk, tym razem większy który to przy trafieniu stworzył elektryczną eksplozję. Potem schował ręce do kieszeni i czekał na twój ruch.
  8. ((Tem jest starcem w ciele nastolatka. W sensie jest tak zniszczony psychicznie.)) Tem widząc wszystkie iluzje uśmiechnął się, wiedział że była w jego głowie, czuł to. Ale to jej problem nie jego. Usłyszał wyzwanie, przyjął je, ruchem ręki wykonał pchnięcie rzucając wszystkim co się dało w ścianę. Nie musiał szukać. - Wspaniały dziś dzień... słonko świeci, ptaszki śpiewają, kwiatuszki kwitną. W dni takie jak ten... - powiedział wkładając ręce do kieszeni. - Psy jak ty... - dodał zamykając oczy. - Powinny smażyć się w piekle! - zawołał otwierając oczy, lewe świeciło fioletową energią. Teraz dało się zobaczyć kajdany które Tem miał na rękach. Nie były połączone ze sobą ale czułaś w nich coś dziwnego. Z jakiegoś powodu czułaś że będziesz mieć zły czas. Tem stał gapiąc się na ciebie. Miał ten uśmieszek. Ten który był niesamowicie wręcz chłodny, przypominał raczej obietnicę cierpienia niż uśmiech. Wreszcie Tem wyjął lewą dłoń i wskazał nią na ciebie. - Zaczynamy. - oznajmił i wystrzelił ładunek elektryczny w ciebie, błyskawice miały to do siebie że nie miały w zwyczaju poruszać się powoli, raczej z prędkością światła. No ale co tam, to był jeden atak, a z nim nigdy nie skończy się na jednym. Zaraz potem druga błyskawica poleciała z jego drugiej ręki, zaczął ciskać nimi na zmianę jakby był Zeusem. Wreszcie wykonał kolejne pchnięcie. Tym razem nie był to jedynie podmuch, raczej utrzymywanie cię przy ścianie tak długo jak się da, tylko po to by zaraz wysłać promień stworzony z błyskawic. Czy ten człowiek nie znał umiaru? A no znał, ale chciał dać niezłe show. Rozerwać się. Wreszcie przerwał atak. Schował ręce do kieszeni i zaczął się na ciebie gapić. - Dzieciak od burgerów co? Świetnie. Nie doceniasz mnie. Szkoda tylko że wędrowanie po moim umyśle działa dość źle na wędrującego. Ale kto by się przejmował sprzedawcą burgerów co nie? - zapytał. - Twój ruch, nie zawiedź mnie. - powiedział wyciągając lewą rękę z kieszeni i celując nią w ciebie.
  9. Oto Tem, najstraszniejszy wśród sprzedawców burgerów. Zmora fast foodów... oraz leń. No i mag. Jakimś cudem. Jednak, przybył tu w konkretnym celu. Chciał powalczyć, może i słaby cel ale jakiś był. Wkroczył na arenę ubrany w ubranie... w żadnym stopniu nie magiczne, niebieska bluza, jeansowe spodnie, glany do połowy łydki i biała koszulka z antropomorficznym wilkiem w stroju biskupa. Idealny ubiór. Obserwował detale otoczenia, rośliny na arenie no i wszystko inne, zdjął słuchawki (nauszne) z uszu. Podkręcił głośność żeby muzyka była słyszalna i uśmiechnął się pod nosem. Po chwili dostrzegł pewną rzecz. Wroga jeszcze nie było. Tem westchnął i usiadł znudzony pod ścianą w oczekiwaniu na oponenta. Co niestety zapewne będzie się dłużyć. W sumie, może to on przybył za wcześnie. Nie mógł jednak znieść tego bezruchu i wstał po czym zaczął chodzić po arenie. Przeciwnik jednak nie pojawiał się. Tak więc Tem kontynuował obserwacje areny. Tak mijał czas, wreszcie Tem ustawił się po stronie na której zaczynał, miał nadzieje że wróg wreszcie się pojawi.
  10. Blade & Soul. Jedyna gra do której logowałem się dłużej niż ją pobierałem. 

    1. Airlick

      Airlick

      Tak to już bywa z MMO tuż po premierze. 

    2. WhiteHood

      WhiteHood

      A potem serwery upadają i gra upada, biada, biada....

  11. - Imię: Ee... mów mi Tem, to wystarczy. - Opis wyglądu: Jestem... tym czym jestem, osobą o wyglądzie człowieka, nie jestem żadnym potężnym potworem, bestią, czarnoksiężnikiem czy mrocznym lordem Sith (ale chciałbym być.). Jestem sobą, chłopakiem, wysokim, nawet bardzo, mam dwa metry wzrostu. Prawie, mam zwykłą okrągłą twarz, wory pod szarymi oczami, włosy... spięte w kucyk i związane żeby nie przeszkadzały, z tym wiecznym złośliwym uśmieszkiem. Nigdy nie spełza z mojej twarzy. Ubieram się różnie więc nie opiszę ci tego. - Magiczne umiejętności/Doświadczenie: Mogę dokonać wielu rzeczy, jedni uważają to za magię, inny za sztuczki, dla innych jest to Moc (tę ostatnią wersje najbardziej lubię). Mogę poruszać obiektami siłą woli, używać błyskawic, tworzyć wyładowania elektryczne i walczyć mieczami. Mogę też strzelać wiązkami energii z palców. Jestem jednak za leniwy by to doskonalić. Znaczy, potrafię manipulować tą energią ale nie jest to wysoki poziom. No... mój umysł to nie jest miejsce do którego chce się zaglądać. Lepiej go nie czytaj. No i trudno na mnie wpłynąć. Głównie przez to że dużo ludzi chciało ale nie każdemu się udało. Jednak zadrzyj ze mną... a skończy się to dla ciebie źle. -Krótka historia postaci: Kim jestem? Jestem dzierżącym pochodnie, rozświetlającym drogę Strażnikiem płomienia, żołnierzem równowagi. Strażnikiem równowagi. A tak na prawdę to jestem sprzedawcą hamburgerów, ledwo wiąże koniec końcem, źle sypiam i pochodzę ze świata ludzi, ale trochę innego niż ten. Po prostu wygląda trochę inaczej. Mam dziewiętnaście lat i już zmarnowałem całe swoje życie. No ale trudno. Skąd taki ktoś jak ja ma moce? Ano w moim świecie istniał taki koleś który przepowiadał przyszłość dzieciom. No i mi powiedział że będę kimś potężnym, obdarzonym przez wszechświat aby zaprowadzić porządek. Na razie to tylko wydaje burgery. No ale trudno. Może kiedy indziej. A skoro mam już te moce. Mogę trochę powalczyć. - Początkowa moc: Magiczne Okowy - Zaczynam mając na rękach kajdany, w zależności jaki żywioł uderzy mnie pierwszy taką moc dostanę. Woda: Mróz Pustki - Roztaczam falę zimna na około siebie. Błyskawica: Megalovania - Staje się naładowany przez co jestem szybszy i zwinniejszy. Ogień: Spopielenie - Zaczynam roztaczać fale gorąca na około siebie. Mrok: Cienie Żyją - Każdy z moich cieni może powtórzyć mój atak. Ziemia: Ciało jak z kamienia - Nieustępliwość Powietrze: Nieugięta siła - Mogę tworzyć ścianę wiatru blokującą fizyczne ataki. Światło: Bariera: Ściana blokująca magiczne ataki.
  12. - Jakby co to możesz wziąć sobie tę koszulkę. - powiedział Add. - Czekaj przebiorę się. - powiedział i poszedł się przebrać. Po chwili wrócił w spodniach dresowych i tej samej koszulce co wcześniej. - Teraz możemy iść. - powiedział.
  13. - Już chodź w tej koszulce! Tylko załóż ten stanik. - zawołał Add po czym zaczął szukać w lodówce coli żeby ją wypić.
  14. - Na wiele rzeczy, ale to kiedy indziej. - powiedział Add podnosząc się z miejsca, odstawił talerz do zlewu i spojrzał na dziewczynę. - Wolisz iść biegać bez stanika? - zapytał po chwili.
  15. - Smacznego. - powiedział Add i zaczął jeść, chyba zgłodniał bo zjadł wszystko dość szybko. Po zjedzeniu spojrzał na dziewczynę. - Dziękuje. - powiedział.
  16. - Zimne też są smaczne. - powiedział Add. - zresztą masz zjeść i tyle. - dodał po czym zaczął czekać aż dziewczyna skończy podgrzewać.
  17. - W końcu trenuję co nie? - stwierdził i spojrzał na dziewczynę. Zaniósł ją do kuchni i posadził na krześle. Potem wyjął omleta z lodówki i przekroił go na cztery części, położył po dwie na dwóch talerzach i jeden podsunął dziewczynie. - Jedz. - powiedział.
  18. - Dobra, ale to jak już wrócimy do domu. Teraz chodźmy na te lody. I coś zjeść. - powiedział Jonathan.
  19. Add po chwili podniósł się do siadu. - Dobra, ale zjeść śniadanie musimy. - stwierdził i wziął dziewczynę na ręce po czym ruszył do wyjścia z piwnicy, zamknął ją za sobą i poszedł na górę. Do mieszkania.
  20. - Ja śpię. - powiedział zamykając oczy i udając sen. Samo pomieszczenie w którym byli nie należało do niezwykłych. Ot zwykła piwnica, jednak w rogu stała mała szafka, ale nia dało się jej otworzyć.
  21. Add spojrzał na swoje dłonie, faktycznie, kłykcie były nieco zdarte, ale jak na walenie w oponę to i tak nic wielkiego. - To nic takiego. - powiedział. Po chwili przewrócił się na plecy ciągnąc za sobą dziewczynę, teraz on leżał na sofie a Emily na nim. - Zmęczony jestem. - stwierdził.
  22. - Nie byłem jakoś tak głodny. - powiedział i objął dziewczynę. - Uznałem że zjem po treningu. - dodał i pogłaskał dziewczynę. - Czemu się tak przestraszyłaś? - zapytał po chwili.
  23. - Nie chciałem cię budzić więc uznałem że pójdę potrenować. - powiedział i pogłaskał dziewczynę. - Chodź usiąść. - dodał wskazując na starą i zużytą sofę.
  24. W pewnym momencie Add przestał walić w worek, odwrócił się i widząc Emily zdziwił się trochę. - Nie chciałaś ty przypadkiem spać? - zapytał zdziwiony i podszedł do niej wciąż jej się przyglądając.
  25. Add przez chwilę siedział gapiąc się na talerz. Jakoś tak nie czuł się głodny. Przez chwilę siedział w kuchni i patrzył na śniadanie aż całkiem wystygło. Potem wsadził omlet do lodówki i poszedł do pokoju gdzie leżała dziewczyna, wziął z szafki jakąś koszulkę, ubrał ją i położył klucze na stole. Potem wziął te zapasowe, do tego kluczę do piwnicy i wyszedł zamykając drzwi, poszedł do piwnicy w której to przy suficie była podwieszona imitacja worka treningowego, ale zrobionego z opon, nie zwracając uwagi na brak jakiejś ochrony dłoni zaczął uderzać. Z ponurym wyrazem twarzy.
×
×
  • Utwórz nowe...