Skocz do zawartości

Razorhead

Brony
  • Zawartość

    68
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Razorhead

  1. Razorhead

    Nowy film EG? 2015?

    Na pewno o czwartej? Premiera na amurikańskim Discovery Family wg. programu zamieszczonego w internecie ma być w tę sobotę o ósmej Post Meridiem (dzisiaj o ich "dwudziestej"), a różnica czasu miedzy nami a nimi w tym wypadku wynosi sześć godzin (np. premiery odcinków u nas pojawiają się o 17:30, ale w amurika to 11:30). Czy w takim wypadku transmisja premiery nie odbędzie się zatem o naszej drugiej w nocy (20+6=24+2)?
  2. Dla wtajemniczonych:

    c1-as1-f1-g1, as1, g1-as1-b1, f1... c1-as1-f1-g1, as1, g1-f1-es1, d1...

    1. Mordoklapow

      Mordoklapow

      e4 e5 sf3 sc6 gb5 d6...

    2. WhiteHood
    3. Riddle

      Riddle

      Akordy albo tabulatura.

  3. Razorhead

    Fani Luny

    Prosiłbym o dopisanie mnie do listy. Według mnie, Księżniczka Luna prezentuje się jako postać szczególnie sympatyczna. Ponadto, muszę przyznać, że całkiem podoba mi się w jej wypadku zarówno motyw "mroczniejszego oblicza" wraz z możliwościami, jakie daje np. twórcom opowiadań fanowskich, jak i motyw pewnego odkupienia. Między innymi to sprawia, że w przypadku tej postaci jestem szczególnie ciekawy, jak potoczą się jej dalsze losy. Zrobione~Sosna
  4. Razorhead

    Fani Naszej Królowej

    Również ja prosiłbym o dopisanie do listy. W postaci Jej Wysokości Chrysalis szczególnie podoba mi się jej pewnego rodzaju tajemniczość (wynikająca z tego, że po prostu nie wiemy o niej póki co zbyt wiele), a co za tym idzie, również szeroka perspektywa przeróżnych możliwość, jaka otwiera się przed fanami serialu, gdy chodzi o umieszczenie Królowej Podmieńców w ich twórczości (szczególnie w opowiadaniach): przy takiej ilości informacji, jaką przekazali nam twórcy serii, mamy już dane podstawy do wykreowania z omawianej persony bardzo interesującej postaci, jednocześnie pozostając przy możliwościach na zrobienie tego ograniczonych w zasadzie tylko siłą własnej wyobraźni.
  5. Soundtracki z gier wymiatają

    1. Kobayashi

      Kobayashi

      Czasami są nawet lepsze niż to, co puszczają w radiu :v

    2. WilczeK
  6. Razorhead

    Odcinek 14: Canterlot Boutique

    Moim zdaniem, nie jest to najlepszy pomysł, ponieważ faktyczna "skala szkolna" jest zbyt, według mnie, nieprecyzyjna. Jest tak ze względu na to, że tak naprawdę nie jest ona ścisłą skalą samą w sobie, a po prostu podziałem stu procentów na sześć wcale nierównych stref, których zakres dodatkowo zmienia się wraz z promocjami do kolejnych klas i szkół, co teoretycznie mogłoby doprowadzić do braku przejrzystości ankiet ze względu na dość różne podejście do nich ze strony ankietowanych, na skutek różnic wieku. Wspomniana w poprzednim komentarzu użytkownika trójka może tu posłużyć chyba za dobry przykład. Gdyby przełożyć ją na skalę dziesięciostopniową, "górna granica" tej oceny, w zależności od czasu nauki, mogłaby się wahać zarówno w okolicach 4, jak i między 7 i 8. Innymi słowy, taka trójka może teoretycznie oznaczać zarówno coś w stylu "kiepsko, weź to popraw", jak i "jako-tako, choć mogłoby być nieco lepiej". Może i mała różnica, ale jednak wyraźna. Tak się przynajmniej ma, według mnie, sprawa ze "szkolną skalą". Trochę niby inaczej jest z faktyczna skalą sześciostopniową, ale przez sam fakt podziału na 6 części, porównań do szkolnej się raczej nie uniknie, toteż i tego raczej odradzam. W ramach czegoś na kształt kompromisu mógłbym zaproponować popularną wszak pięciostopniową skalę - jest w niej stanowisko względnie neutralne, a także rozróżnienie na "podobało mi się"/ "nie podobało mi się", z dość prostym uszczegółowieniem, czy bardzo, czy tylko trochę (stopnie drugi i czwarty). Tymczasem zaproponowałbym, skoro wszystko w kwestii skali wróciło (powiedzmy) do jakiejś ogólnie przyjętej normy w tym temacie, aby przenieść kolejne rozważania dotyczące kwestii skali na grunt, np., PW (jeśli zaistniałaby potrzeba kontynuacji), jako że sama w sobie nie ma chyba aż tak wiele wspólnego z samym odcinkiem. Jeżeli chodzi zaś o sam odcinek, to całkiem mi się podobał, choć przyznaję, że był dość przewidywalny. Dla odmiany opowiem się (poniekąd) po stronie Sassy Saddles - jej wygląd mi akurat aż tak bardzo nie przeszkadzał, a nawet za poniekąd zabawne uznałem jej zestawienie z Rarity na zasadzie podobieństwa i kontrastu: obie na przykład są bowiem jakoś związane ze światem mody, obie zdecydowanie lubią robić, to w czym mają wprawę (szycie i projektowanie oraz marketing), obie też często ulegają niemałej ekscytacji podczas wykonywania swoich prac, na których też znają się bodajże wcale nieźle (choć ostatecznie to pomysł Rarity "zwyciężył", nie można zaprzeczyć, że koncept Sassy na zarabianie i popularność też nie był, przynajmniej podczas wydarzeń pokazanych w odcinku, zupełnie chybiony) zaś różnią je po prostu sposoby pojmowania takich rzeczy, jak sukces i dobra praca (co przy okazji również nieco ograniczało światopogląd klaczy od marketingu). Może poczynię następnym stwierdzeniem pewną nadinterpretację, ale jak dla mnie było to wręcz w pewnym sensie zestawienie sztuki oryginalnej i "makdonaldyzacji". Poza tym, trochę z innej beczki, lekki uśmiech wywołało u mnie spostrzeżenie, że według niemałej liczby osób, które widziały odcinek, Sassy Saddles, która miała prezentować się zapewne jako elegancka i niebrzydka persona, odgrywająca prócz tego w tym odcinku niemałą rolę, winna otrzymać notkę "Plugawy demon - odesłać w diabły, gdzie jego miejsce", a tymczasem klacz o, powiedzmy, potężnej figurze, co nie zawsze jest postrzegane jako atrakcyjna cecha musiała wystąpić tylko przez jakieś siedem sekund, by zyskać aprobatę niejednego widza. Cóż, widać tak bywa... PS: Odnośnie wkładu twórczego czyichś dzieci w ten odcinek, to podobno właśnie Sassy otrzymała imię nadane jej przez córkę Amy Keating Rogers.
  7. Ponieważ do tej pory nikt nie założył bodajże ankiety dotyczącej bezpośrednio dzisiejszego odcinka, postanowiłem zrobić to sam. Temat ten służyć ma zamieszczaniu wypowiedzi zawierających wrażenia, DROBNE dyskusje i przemyślenia odnośnie epizodu "Canterlot Boutique" (czyli tak, jak zwykle w przypadku tych tematów). Upośledzona groźnym przerostem guzów opisowych, a przez to mordująca zmysły estetyczne ankietowanych ankieta została względnie znormalizowana. Dziękuję za wyrozumiałość i komentarze jej dotyczące, zapewne ustrzegą mnie przed popełnieniem podobnego błędu w przyszłości. Za nerwy powstałe w wyniku narodzin tego mutanta najmocniej przepraszam.
  8. Zamieszczam "5+1" Jyrgrischa 1. Zerwikaptur Jyrgrisch wykonuje szeroki zamach szablą, mogący trafić oprócz celu głównego do dwóch przeciwników stojących obok niego. Umiejętność ta zadaje łączne obrażenia nie przekraczające wartości standardowego ataku szablą, przy czym cel główny otrzymuje większość z nich, a reszta obrażeń jest rozdzielana po równo pomiędzy pozostałych oponentów. 2. Tratowanie Jest to popularna zagrywka walczących minotaurów, a Jyrgrisch nie jest tu wyjątkiem. Zamiast wykonywać zwykłe ataki, może on po prostu wykonać szarżę, o długości od kilku do kilkunastu metrów, na swoich adwersarzy. Ci, którzy znajdą się na obszarze działania umiejętności, a nie zdołają się uchylić, odskoczyć lub obronić w jakiś inny sposób, otrzymują obrażenia od zwykłego ataku fizycznego (bez modyfikatorów za broń itp; umiejętność nie może zadać ciosów krytycznych) i zostają powaleni. Powalenie skutkuje pewnym obniżeniem mobilności i zadawanych obrażeń do momentu, gdy postać się podniesie, poświęcając na to jedną akcję. 3. Żywa tarcza Jeżeli jeden z sojuszników Jyrgrischa stojący w promieniu pięciu metrów od niego otrzymał przed chwilą obrażenia, minotaur może skoczyć między niego, a przeciwnika, który go zranił i sam przyjmuje wtedy wspomniane obrażenia zamiast swego towarzysza. Ruch możliwy do wykonania tylko wtedy, gdy Jyrgrisch nie wykonywał w tej turze żadnych ataków poza, najwyżej, Kontrą (opisaną niżej). Obrażenia otrzymywane w ten sposób zawsze dotyczą obszaru klatki piersiowej minotaura. 4. Kontra Minotaur, zamiast wykonać standardowy atak, zasłania się mocno opancerzonym lewym ramieniem jak tarczą. Ataki wymierzone przeciw Jyrgrischowi w tej turze (które trafią) należy rozpatrzyć tak, jakby trafiały w jego najpotężniejsza część zbroi (czyli pancerz właśnie na lewym ramieniu), chyba, że użyje on później umiejętności "Żywa tarcza". Ponadto, przy pierwszym z wymierzonych w minotaura ataków, ten wykonuje w agresora pchnięcie szablą, zadając znacznie zmniejszone obrażenia od ciosu tego rodzaju jeśli trafi. 5. Furia berserkera Choć Jyrgrisch sam z siebie jest wojownikiem, z którym należy się liczyć, podobnie jak dzika bestia, najgroźniejszy jest wtedy, gdy się go dotkliwie zrani. Raz na walkę, po otrzymaniu obrażeń, minotaur może aktywować tę umiejętność i wpaść w szał, podczas którego wykona on serię druzgocących ataków. Trzy następne dowolne ciosy minotaura, wykonane za pomocą szabli, mogą zadać dodatkowe obrażenia, tym większe, im więcej Jyrgrisch stracił punktów wytrzymałości w trakcie trwania boju. Z każdym zamachem furia słabnie, toteż premia do obrażeń zmniejsza się po każdym cięciu, niezależnie od tego, czy trafiło w cel, czy nie. Ponadto, podczas trwania szału żądza mordu jest zbyt silna, by minotaur mógł stosować przemyślaną obronę lub skupić się na osłanianiu sojuszników, co objawia się tym, że nie jest on zdolny do zrobienia użytku z Żywej tarczy lub zastosowania Kontry podczas trwania opisywanej umiejętności. 6. Szpooon (umiejętność specjalna) Jyrgrisch robi użytek ze swojego metalowego pazura, "Żelaznego Uścisku", wykonując atak za jego pomocą, z próbą pochwycenia przeciwnika. Jeśli trafi, zadaje standardowe obrażenia od ataku z taką bronią, a przy okazji udaje mu się unieruchomić oponenta na czas jednej tury. Unieruchomiony przeciwnik nie może się, rzecz jasna, przemieszczać, a ponadto otrzymuje zwiększone obrażenia od ataków sojuszników minotaura, zaś od ewentualnych ciosów jego szabli obrażenia zmniejszone o połowę (Jyrgrisch, będąc z przeciwnikiem w zwarciu, nie może dobrze zamachnąć się nań za pomocą tak dużej broni; jego nóż myśliwski może zadać jednak normalne obrażenia, choć dobycie go w ferworze walki wymagałoby upuszczenia szabli). Jeżeli użycie tej umiejętności zakończy się sukcesem, minotaur, podczas jej działania nie może wykonywać Kontry (ma zajęte lewe ramię) ani użyć Żywej tarczy, Tratowania bądź samemu się poruszać (aby chwyt pozostał pewny, musi pozostawać blisko adwersarza). Jeżeli atak za pomocą opisywanej umiejętności trafi jednak krytycznie, zamiast zadać więcej obrażeń, zwiększa dodatkowo obrażenia zadawane przez sojuszników przytrzymywanemu wrogowi. Ponadto, jeśli taki przeciwnik jest mniejszy od minotaura (mowa o, np. w zasadzie każdym kucu; takie istoty z kolei jak np. wyrośnięte smoki to zupełnie inna sprawa), ten podrywa go z ziemi i może się z nim przemieszczać, zaś po upływie czasu działania umiejętności, ciska go na ziemię u swych stóp (kopyt), powalając (efekt analogiczny jak przy Tratowaniu).
  9. Imię: Jyrgrisch, tytułujący się również Skałogryzem Wiek: 27 zim Rasa: Minotaur Wygląd (niektóre elementy zostały wspomniane w historii): Klasa: Rycerz Ekwipunek: Magiczna torba, miejsca: 13 zajętych/ 20 ogółem - cztery bochny chleba podróżnego, dwa płaty suszonego mięsa i cztery manierki, z litrem wody każda (2 miejsca) - dwa względnie cienkie łańcuchy, o długości 3 metry każdy (2 miejsca) - stalowe kajdany (1 miejsce) - hubka wraz z krzesiwem i podpałką w niewielkiej, metalowej manierce (1 miejsce) - dwa metry kwadratowe skór, pół kopy rzemieni i koc(3 miejsca) - specjalnie uszczelniony pojemnik na półkilową bryłę mydła z tłuszczu zwierzęcego (1 miejsce) - malutki rondelek oraz woskowana dla zabezpieczenia przed wilgocią mała tuba z czterema kartkami papieru i krótkim ołówkiem (1 miejsce) - dziesięć metrów cienkiej linki oraz nawinięte na szpulę 100 metrów mocnej nici i pięć igieł (1 miejsce) - trzy haki do umocowania trofeów i krótki, zakrzywiony nóż do ich preparowania i oprawiania zwierzyny (1 miejsce) Pancerz (w zamierzeniu od najmocniejszego, do najmniej trwałego): - szerokie i grube płyty stali na lewym ramieniu i zachodzące na siebie płytki, szczelnie osłaniające lewą dłoń; specjalnie poszerzona, zaoblona płyta na przedramieniu nosi kilka rys, sugerujących wykorzystywanie jej czasem w roli zaimprowizowanej, niewielkiej tarczy - naramienniki, nagolenniki i elementy zbroi osłaniające klatkę piersiową, wykonane z grubych płyt pancernych - "szczęka" osłaniająca twarz, wykonana z wygiętej płyty stalowej, stalowy karwasz na prawym przedramieniu - skórzane spodnie z naszytymi po zewnętrznych stronach ud czterema metalowymi płytkami, pas z ćwiekowanej skóry, skórzana rękawica na prawej dłoni Bronie: - wielgachna szabla przypominająca nieco ostrzem dość długi tasak, jednak widać po niej, iż została zrobiona przez kowala bardzo dobrze znającego swój fach ( w razie schowania do torby - 3 miejca; duża broń) - duży myśliwski nóż (w razie schowania do torby - 2 miejsca) - "Żelazny Uścisk", czyli przytwierdzony do pancernej rękawicy w miejscu brakującego, środkowego palca lewej dłoni masywny, zakrzywiony szpon, który wraz z niewielkim pazurem mocowanym do kciuka tworzy coś, co wygląda trochę jak metalowe szczypce. Krótki fragment ostrza po ich wewnętrznej stronie jest ząbkowany, co ma uniemożliwić wyślizgnięcie się chwytanych przedmiotów (lub wyszarpnięcie z chwytu cudzej kończyny). Gdy "Żelazny Uścisk" jest jednak założony, dość mocno utrudnia wykonywanie minotaurowi wszelkich czynności lewą dłonią (poza wspomnianym chwytaniem przedmiotów, dajmy na to większych niż jabłko - np. czyjejś szyi)(w razie rozmontowania i złożenia do torby - 2 miejsca). Historia: Statystyki:
  10. Figurka Księżniczki Słońca do nabycia jako dodatek do czasopisma? "Good..."

  11. Tyleż wspaniałych pojedynków, tyleż zmyślnych zaklęć, a przede wszystkim tylu wspaniałych magów! Nie ukrywając, niełatwym wyborem okazało się mi wybranie trzech najznamienitszych spośród znamienitych, właśnie ze względu na niemałą liczbę godnych uwagi kandydatów. Koniec końców, wyboru jednak dokonałem. Jako mojego kandydata numer jeden - typuję Seroxa Vonxatiana. Na szczególne podług mnie wyróżnienie bowiem zasługują jego spójny styl, ciekawy koncept postaci (jeżeli to nie nadmierny kłopot, Cieniu, to czy również i mnie mógłbyś wtajemniczyć w szczegóły historii trzech braci? Przy okazji, przepraszam za nie zakomunikowanie chęci jej poznania wcześniej, jak i brak należnego komentarza w temacie Twojego pojedynku z Zegarmistrzem; nadal mnie to dręczy... poza tym, dziękuję Ci za miłe słowa), a ponadto wykazanie się przezeń niemałą pomysłowością i długofalowym planowaniem niejednego posunięcia, przy czym umiejętność taka wcale do zbyt łatwych dla każdego nie należy, zwłaszcza w zmiennych warunkach magicznych pojedynków. Dodatkowo, w jego starciach dało się nadal odczuć wielką moc tegoż maga, a opisy nie były monotonne - czytało się je wręcz z zapartym tchem. Jako na drugą osobę - głos swój oddaję na postać Kassandry, wykreowaną przez użytkowniczkę Monti. Jej opisy były przejrzyste i przyjemne w lekturze, a sama postać odznaczała się spójnym stylem, gdy chodzi o rzucane zaklęcia. Również odniesienia do jej historii brzmiały jak dla mnie całkiem interesująco i odnoszę wrażenie, że gdyby - stety bądź niestety - "życie nie przeszkodziło", całość miała sporą szansę, by dobrze się rozwinąć. Na to rozwinięcie nadal po prawdzie jeszcze trochę liczę, wszakże pojedynki nadal można toczyć poza turniejem, do czego zachęcam. Według mnie użytkowniczka Monti ma zatem jako czarodziejka niemały potencjał i jest jednym z uczestników, który zasługuje na pewne wyróżnienie. Trzecią osobą, na którą pragnę zagłosować - jest Seluna. Podczas pojedynków wykazała się według mnie niemałą przemyślnością i pomysłowością gdy idzie o rzucane zaklęcia. Jej opisy były natomiast zwięzłe i w pełni przejrzyste. Podobało mi się również to, że udało jej się wykreować postać, która, choć nie sprawiała wrażenia wszechmocnej, była jednak potężna, przy czym źródłem jej największej mocy było właśnie wykorzystywanie swoich możliwości w sposób bardzo przemyślany oraz rozsądne rozgospodarowanie swoich zasobów mocy. Żywię nadzieję, iż to, com tu napisał o tych osobach, oddaje im jak największą sprawiedliwość. Krótko i zwięźle moje opinie sumując - oby takich magów pojawiało się jak najwięcej!
  12. Króciuchny wstęp (oby Hoffner nie wysunął zarzutów o profanację...): Odnośnie Moniki miałem z początku mieszane odczucia, irytowała mnie nieco bowiem jej nadmierna pewność siebie w połączeniu z częstym lekceważeniem innych zawodników. Jak się jednak potem okazało, zachowanie to nie było ostatecznie zupełnie bezpodstawne, a ogólny pomysł na "intrygę" z demonem kłamstwa był wcale ciekawy, podobnie jak koncept na rozwijanie tego wątku w kolejnych starciach poprzez świetne w moim mniemaniu wstępy fabularne - nadawały one postaci dziewczyny nieco głębi i pozwalały po prostu lepiej się wczuć "widzowi" w sam klimat starcia. Gdy zaś chodzi o Zegarmistrza, posiada unikalny, spójny i wyrazisty styl. Wydaje mi się, że co prawda nie rozpisywał się aż tak bardzo w opisach, ale z drugiej strony, przy czytaniu jego odpowiedzi nie wyczuwałem raczej potrzeby uczynienia ich większymi - przekazywały akurat odpowiednią ilość informacji, by dało się wszystko jasno zrozumieć i unikały przy tym przeważnie zbędnej rozwlekłości, co sprawiało, że śledziłem kolejne komunikaty "z dużą ciekawością". Szczerze powiedziawszy, trochę mi "zazgrzytał" początek starcia w jego wykonaniu, a mianowicie pochłonięcie znacznej części elementów areny w celu przetworzenia ich na czystą energię. Żywiłem po prostu nadzieję na trochę większe wykorzystanie tego jakże szczególnie bogatego otoczenia (w jego nieprzetworzonej formie), co zaklęcie Zegarmistrza w niemałym stopniu uniemożliwiło, niemniej jednak dalszy rozwój wydarzeń i tak nie pozwalał się nudzić. Ostatecznie głos swój, po dłuższym okresie wahania, oddaję Zegarmistrzowi. O dokonaniu przeze mnie takiej oceny zadecydowała u mnie końcówka starcia. Jak zostało wspomniane (m.in. przez jednego z zawodników zresztą), w pewnym momencie patowość sytuacji stała się wyraźniej odczuwalna. Gdy tak się jednak stało, zaklęcia Zegarmistrza pozostawały jak dla mnie wciąż względnie różnorodne, podczas gdy akcje podejmowane przez Monikę wydały mi się niestety odrobinę monotonne. Niemniej jednak chciałbym obu zawodnikom pogratulować świetnych kreacji postaci i, oczywiście, wspaniałej, barwnej i przyjemnej dla oka "widza" batalii. Oby dział magicznych pojedynków mógł doświadczać podobnych jak najczęściej.
  13. Z góry przepraszam, bo dość oczywistym jest, że screenshot, który zamierzam tu wkleić, nie przedstawia mnie. Po pewnym czasie spędzonym na namyśle zdecydowałem się go jednak tutaj zamieścić jako ciekawostkę odnośnie "niezawodności" aplikacji (w razie czego screenshot nie ma na celu obrażania osoby, którą przedstawia, ani nic z tych rzeczy; w zasadzie, możnaby uznać, ze w ogólnym kontekście ją nawet poniekąd komplementuje...).
  14. Zamówienie na dwa egzemplarze Equetripa zostało złożone.
  15. Razorhead

    Odcinek 5: Tanks for the Memories

    Moje aktualne refleksje i odpowiedzi na wybrane fragmenty (starałem się nie wyrywać z kontekstu) komentarzy użytkownika Michał Mac (z godziny trzeciej czternaście dwudziestego maja, czwartej dwadzieścia dwudziestego pierwszego maja, dziewiątej czterdzieści dwa dwudziestego pierwszego maja oraz piętnastej dwa dwudziestego trzeciego maja; fragmenty cytatów umieszczone w cudzysłowach to na ogół wypowiedzi innych użytkowników). Starałem się umieszczać w "psujach", coby oszczędzać miejsce, jednak z góry uprzedzam i przepraszam, albowiem dwóm kwestiom udało się z nich "uciec" i nie mam pojęcia, jak tego dokonały (jestem pewien, że wszystkie oznaczenia "spoiler" poumieszczałem dobrze, a mimo to jeden nie chce mi się zamknąć, a drugiemu coś zjada końcową komendę - tą ze slashem; postaram się naprawić, ale nie gwarantuję dobrych rezultatów; w razie czego, prosiłbym o porady na PW i raz jeszcze przepraszam). "Wedle rozkazu" [tak zwane droczenie się; kontynuowane przez resztę posta] O twardości. Hm. Czyżby wystąpiła sprzeczność? Niemniej jednak trzeba wspomnieć, iż użytkownik Michał Mac wspominał po napisaniu wiadomości zawierających oba te fragmenty, jeśli dobrze pamiętam, o częściowej zmianie spojrzenia, toteż po namyśle składam to na karb tego właśnie (drugi cytat pochodzi z nieco późniejszego komentarza). Zmienne zachowanie. Ekhm, mam wrażenie, że te zmiany mogą być spowodowane przez tak zwany "rozwój postaci"... Ogólnie o zgodzie w skutek dyskusji. Obawiam się, że Użytkownik może mieć poniekąd rację. Z tego, co widzę, żadnej ze stron nie udaje się chyba póki co znacząco zmienić sposobu myślenia drugiej, więc dysputa bodajże utknęła w martwym punkcie. Ku chwale Rainbow! Hm, nie wydaje mi się, by Rainbow Dash była postacią powszechnie nielubianą. Ośmieliłbym się stwierdzić nawet, że niektóre z wymienionych przez Użytkownika form twórczości świadczą wręcz o jej wielkiej popularności (choć nie mówię, że czasem nie zahacza to o co najmniej lekką patologię...). Tak czy siak, odnoszę wrażenie, iż tak częste pojawianie się RD w takich tworach jest związane nie tylko z tym, czy ktoś ją lubi czy nie, ale również z tym, że wspominana pegazica jest aktualnie chyba najbardziej ikoniczną postacią z MLP (na przykład, w częstotliwości pojawiania się na znanych mi gadżetach serialowych jej jedynym potencjalnym konkurentem jest chyba tylko Twilight). Przywiązać się do czołgu. Primo: Bywa, że czyjemuś pupilowi zdarzy się nieco nabroić. Na ogół jednak jego właściciel nie przestaje go przez to darzyć pozytywnymi uczuciami, choć przez chwilkę może odczuwać lekkie zakłopotanie. Znane mi są nawet przypadki, gdy właścicielowi jakiegoś stworzenia ciężko się w ogóle na nie zezłościć. Secundo: Jak już napisałem - cóż, widać, że się tak mocno właśnie przywiązała. Jeżeli nie przekonują Użytkownika argumenty o ratunku, to ja mogę już chyba tylko tyle powiedzieć, że owo przywiązanie nie musi mieć tak na prawdę jakichś poważnych i stricte logicznych podstaw. Czasami się po prostu kogoś lubi, czasem nie, a czasami zmiana nastawienia wobec danej rzeczy następuje w mgnieniu oka po uwzględnieniu jakiegoś, może nawet drobnego na pozór, faktu. A, tak. Jeszcze jeden, nieco mniej poważny argument porównawczy: RD chciała, by jej zwierzak był "zarąbisty", zaś pomimo swoich wad, czołgi są powszechnie za takie uważane (nawet - lub w szczególności - te wielgachne i strasznie powolne, ale za to potwornie mocno opancerzone). Cóż, o ile jestem w stanie się zgodzić, iż musi być jednak pomiędzy przyjaciółmi jakaś płaszczyzna porozumienia, to z tym, że dane osoby nie mogą się w takim wypadku znacząco różnić cechami podstawowymi, bym już polemizował. Jedynym warunkiem przyjaźni jest jak dla mnie właśnie wspomniana płaszczyzna, z tym, że może być ona praktycznie dowolna. Co ciekawe, spotkałem się nawet kiedyś z poglądem, podług którego relacje pozytywne utworzone pomiędzy znacząco różniącymi się osobami okazują się trwalsze częściej, niż te, które powstały pomiędzy dość podobnymi personami. Tak czysto technicznie, różne poglądy panujące wśród przyjaciół pozwalają nieraz na zdobycie szerszego spojrzenia na daną kwestię, a z racji właśnie przyjaźni między nimi są nieraz tym bardziej brane pod uwagę w niektórych sprawach. Czy zawsze jest to krótkim tekścikiem? Nie, nie zawsze. Niektóre dysputy potrafią się ciągnąć czas dłuższy (wiedza z własnego doświadczenia), a ze względu na przyjaźń między rozmówcami po ich zakończeniu zawżdy (no, prawie) panuje względna zgoda i dobra atmosfera. Oraz między innymi w fizyce, o ile się nie mylę. [wypowiedź pół żartem, pół serio] Czy ja dobrze zrozumiałem? Według Użytkownika RD została uratowana przez żółwia, który podniósł unieruchamiający ją wielki i ciężki głaz, nawet się przy tym nie pocąc [stwierdzenie metaforyczne], i to ONA będzie się opiekować NIM? Ujmując to nieco poważniej: nie sądzę, by ten żółw potrzebował opieki. W związku z tym, twierdzę, że Rainbow musiała w jakiś sposób od tego momentu go polubić (o ile mnie pamięć nie myli, zaimponowała jej, oprócz wierności stworzenia, jego determinacja, i "niepowstrzymywalność" porównywalna z czołgiem, co skutkowało nazwaniem go później tak, a nie inaczej). Gdzie powitanie Tanka? To proste - tam, gdzie, dajmy na to, Fortynbras Młodszy (z "Hamleta"), niektóre wyczyny Jacka Aubrey'a, lub część wydarzeń pomiędzy częścią akapitów w książkach Terry'ego Pratchetta. Czyli poza sceną (lub, jak w tym wypadku, ekranem). Odbiorca jednak na ogół, po zapoznaniu się z tym, co poprzedzało jakieś wydarzenie oraz, ewentualnie z tym, jakie były jego następstwa, jest w stanie wydedukować, co się stało. W takich wypadkach twierdzę, że działało to jako całkiem ciekawy zabieg ubarwiający narrację (to pojęcie odnosi się, w razie czego, nie tylko do literatury). Tutaj zaś, w serialu dla dzieci, którego jednym z kluczowych założeń jest występowanie morału na koniec odcinka, jaki morał byśmy wyciągnęli z powrotu Tanka (zakładając, że miałby być tak emocjonujący, jak jego udanie się na drzemkę, co, mam wrażenie, w praktyce mogłoby skutkować skupieniem na tym temacie całego odcinka)? Że Fluttershy i Spike mieli rację? Albo znowu ten sam morał, co w omawianym przez nas s5e5, powtórzony trochę bezczelnie? Że zaś w Miałbratku uznano najwyraźniej, że nie będą robić zatem z przebudzenia Tanka takiej wielkiej sprawy, to stwierdzili też bodajże, że jak zrobią to poza ekranem to się chyba nic nie stanie... Historia pewnego opóźnienia. Nic nie szkodzi, jestem na ogół raczej cierpliwy. Dziękuję Użytkownikowi za chęć prowadzenia ożywionej konwersacji i czekam na odpowiedzi [uśmiech i mrugnięcie okiem]. Tęczowość Rainbow. Mam wrażenie, że mogło dojść do pewnego nieporozumienia. Użytkownik Sir Hugoholic :3 w poście, do którego odnosi się ten cytat, chyba nie próbował Użytkownikowi zarzucać żadnej z wymienionych rzeczy, a tylko zastosować je w porównaniu, aby sugestywniej oddziaływało na odbiorców. Tak poza tym, odnośnie tego, jaką logiką - nie wiem. Ale wiem, że ludzie zawsze jakąś znajdą. Pośpieszne decyzje. No właśnie, "z prędkości". Według mnie, z powodu tej samej prędkości mogła też porwać się z motyką na słońce, to jest próbować zatrzymać zimę (chociaż w EQ taki wyczyn właściwie jest chyba teoretycznie możliwy). Służby Bezpieczeństwa. Możliwe. Ale do tego czasu RD miałaby już kilka miesięcy spędzonych z Tankiem więcej. Saaaaaaaannnkiiiiiiiiiii...! Hm. A co gdybym powiedział, że TU WCALE NIE CHODZIŁO JUŻ O SANKIprzepraszam. To jest, Rainbow Dash chciała spędzać czas ze swoim zwierzakiem, mniejsza już o to, jak. Z tego, com "wyrozumiał", to dla RD sanki jak i zima w ogóle miały mniejszy priorytet, niż towarzystwo Tanka. Czyli zima+sanki-Tank<Tank+cokolwiek. EDIT (PS): Jeżeli Użytkownik Michał Mac chciałby się odwoływać do tego komunikatu, to ze względu na lekki galimatias, jaki w nim panuje, oraz jego łączną długość prosiłbym o nie przytaczanie go w całości (czyli w formie istotnych fragmentów jeno).
  16. Razorhead

    Odcinek 5: Tanks for the Memories

    Ujmę to tak: Dopóki nikt z Cloudsdale się nie dowie (łatwo chyba w przypadku takiego zamieszania przeoczyć jednego kucyka), to nie ma przectępstwa. "Pewno błąd inżyniera", powiedzą... Zaś gdyby ktoś się dowiedział, to RD ma "plecy" w postaci Twalota i powszechnie poważanych elementów przyjaźni.
  17. Razorhead

    Odcinek 5: Tanks for the Memories

    Ekhm, po pierwsze, mam wrażenie, że moja wypowiedź w niniejszym temacie mogła zostać przez Użytkownika Michał Mac nieco źle zinterpretowana i że jestem chyba winien pewne wyjaśnienie... no i odpowiedź przy okazji... (umieszczam w spoilerze, coby nie kłuło w oczy niezainteresowanych; poza tym, z góry ostrzegam, że może się tam pojawić nieco odstępstw od głównego tematu, za co najmocniej przepraszam). Ośmieliłbym się stwierdzić, że chyba powinniśmy zakończyć tą dyskusję. Z tego, co widzę, nie przedstawiamy w niej już chyba zbyt wielu nowych argumentów, a ponieważ te, których używamy, nie odnoszą zamierzonego skutku (nie zmieniają ani trochę poglądów żadnej ze stron), sugeruję, iż dalsze jej kontynuowanie w takiej formie może być z grubsza bezcelowe, a wręcz szkodliwe, jako generujące zbyt wiele tarć (nikt z nas chyba nie chce tu "Flame War", zwłaszcza w jej najczystszej postaci, a jeśli to dłużej potrwa, to wygląda na to, że żar dysputy może zaraz wybuchnąć nawet i płomieniem właśnie). Ewentualnie, gdyby ktoś jednak nadal chciał ją kontynuować, można chyba zrobić konwersację na PW z więcej niż z jednym lub dwoma użytkownikami, prawda?... PS: Niech się Użytkowniczka Skrzywiona na mnie nie obrazi, ale ośmielę się zasugerować, że jej ostatnia uwaga w tym temacie (ściśle: pierwszy akapit), odnosząca się bodajże do użytkownika Michał Mac wydała mi się nieco, ekhm, jak by to powiedzieć... ...niedelikatna? Czy zaś cała fabryka została rzeczywiście zupełnie spustoszona? Cóż, póki co nie wiadomo, ale niemniej to ciekawa kwestia, w rzeczy samej... Osobiście myślę, że została uszkodzona tylko częściowo, ale zniszczenia, choć nie tknęły większej części magazynów, dotknęły poważnie ogólny mechanizm produkcyjny.
  18. Gałka na złotej lasce Discorda (pięćdziesiąta piata sekunda w siódmej minucie filmiku wstawionego w temacie). Co jak co, ale ja akurat długo czekałem na ten jeden, konkretny odnośnik. Poza tym, odcinek ten przypadł mi do gustu. Zaprezentował nową lokację ("Wielkie nieba, Nostradamus (przynajmniej ten, co zakładał temat) miał rację!") i ukazał pewne postacie w nowym świetle. Prócz tego, punkt skupienia uwagi spoczywał teraz na innej postaci niż jedna (bądź wszystkie) z M6 (z gadzim dodatkiem) lub CMC. Był to chyba pierwszy taki odcinek, choć w tej materii mogę się już mylić... Podoba mi się szczególnie to, że ten ostatni zabieg ma potencjał nadania niektórym postaciom głębi, albo wręcz niemal zupełnego zmienienia ich wizerunku (tak, o Was między innymi mowa, księżniczki). Dodatkowo, bardzo podobały mi się zresztą co niektóre reakcje Discorda. Taka jeszcze dodatkowa refleksja: animatorzy coś chyba w tej serii rozpieszczają swoich widzów niektórymi minami, które robią bohaterowie...
  19. Razorhead

    Odcinek 5: Tanks for the Memories

    Hm. Tak właściwie, to wydaje mi się, że może istnieć jeszcze jeden potencjalny powód, który, moim (innym - niekoniecznie) zdaniem, mógłby dodatkowo upoważniać Rainbow Dash do tej reakcji emocjonalnej, która jednym wydaje się zupełnie na miejscu, podczas gdy wedle niektórych jest to największa herezja i obrzydliwość w oczach Nugana (kolejna). Innymi słowy, upoważniający do płaczu. Nim jednak przejdę do sedna, chciałbym jeszcze wyeksponować kilka rzeczy. Po pierwsze, wiele osób było bodajże zdziwionych, niekoniecznie pozytywnie, jak daleko Rainbow Dash się posunęła, by Tank nie musiał hibernować (zniszczona fabryka pogody, ogólny sabotaż ciężkiej pracy tylu osób, wywołanie zimy w pigułce i tym podobne). Niektóre z brwi unosiły się jeszcze wyżej w zdumieniu, gdy osoby, do których należały uznawały motywacje pegazicy za co najmniej naciągane (Bo tak naprawdę przecież ten nieszczęsny żółw, gdy tylko zrobi się znowu wystarczająco ciepło, najpewniej wygrzebie się z ziemi i będzie "żył długo i szczęśliwie", a tak w zasadzie powód płaczu RD jest taki, iż nie będzie z nim mogła zjeżdżać na sankach i że on nie będzie towarzyszył jej - co za egoizm! RD nigdy by się tak nie zachowała! i tym podobne). Po drugie, wydaje mi się, iż część osób z obozu niemającego nic przeciwko łzom, próbowała to postępowanie, na pierwszy rzut oka mocno przesadzone, wyjaśnić tak naprawdę głębszym sensem odcinka (metafora śmierci; ewentualnie po prostu długie rozstanie). Niektórzy jednak stwierdzili, że takie postępki i tak do naszej RD nie pasują, bądź okazywali chęć wejścia w polemikę z tamtymi poglądami. Tu mniej więcej chyba dyskusja zeszła na kwestie już stricte emocjonalne - czy mogła się naprawdę aż tak przywiązać do tego gada, czy tak naprawdę tylko udaje twardą i tym podobne. Po trzecie, przypominam, że Cloudsdale było miejscem raczej bliskim sercu co rusz wspominanej w tym temacie pegazicy - o ile dobrze pamiętam, w odcinku "The Return of Harmony pt.1" ("Powrót do harmonii cz.1") pokazała, że dla ocalenia tego miasta byłaby nawet w stanie porzucić przyjaciółki (zgoda, zahipnotyzowana, ale jednak - mam zresztą wrażenie, że imć Discord używał raczej tak spreparowanych do użycia na konkretnej personie argumentów, by do niej jakoś jednak trafiały). Zatem, czy skoro Rainbow Dash była w stanie tak wiele zrobić i poświęcić dla swego żółwia, to była do niego silnie przywiązana? Cóż, mi się wydaje ze tak. Choć, jak niektórzy słusznie wspominali, akurat ta cała sprawa z zupełnym zdemolowaniem fabryki nie była przez nią w żadnym wypadku zaplanowana, a nastąpiła na skutek niefortunnych wypadków (czytaj: Rainbow Dash chciała tylko usunąć wodę, by powstrzymać zimę, a nie obrócić wszystko w drzazgi i gruzy). Ja dodam jeszcze, że czasami w przypadku poświęcenia się dla czegoś można bardzo łatwo stracić rachubę wartości poświęcanych rzeczy, szczególnie gdy to, dla czego jest to wszystko jest dla nas wielce istotne z jakiegoś powodu (zwłaszcza emocjonalnego). I tu chciałbym przedstawić (no, w końcu!) ten alternatywny/ dodatkowy powód mogący usprawiedliwiać płacz RD. Podsumowując jeszcze tylko krótko poprzednie akapity (NIEEE!!!): pegazica dokonywała długo sabotażu pracy ciężko pracujących kuców, wrzeszczała i wyżywała się na swoich najbliższych przyjaciołach, wykazywała się czymś, co mogłoby podchodzić pod skrajną ignorancję, gdy chodzi o branie na poważnie zdania ekspertów (powiedzmy), opróżniła zbiornik z całej tej wody, którą przecież tak diabelnie do Cloudsdale dostarczyć i - chcący czy niechcący - doprowadziła do poważnego uszkodzenia fabryki, co mogło nawet stanowić znaczne zagrożenie dla jej drugiego ukochanego miasta, a wszystko to z powodu jednego żółwia. Są tylko jeszcze dwa, ale może dość istotne szczegóły, o których chyba nikt jeszcze nie napisał (jeśli jest inaczej, to najmocniej przepraszam). Mianowicie, RD doskonale wiedziała, co zrobiła (nie co robiła, ale co zrobiła - różnica może subtelna, jednakże dość istotna). Oraz, co nie mniej istotne, że cała ta jej praca, poświęcenie, wypruwanie z siebie flaków (metaforyczne), czyli WSZYSTKO, co zrobiła dla swojego ukochanego towarzysza - poszło na marne. Kurczę, nie wiem jak wy, ale gdybym to ja, na przykład, próbował jakoś pomóc szybko powrócić do pełni sił mojemu zwierzakowi, który, dajmy na to, złamał kończynę (zrośnie się, ale ile to potrwa?) i w skutek tego utrudniał mocno pracę wielu ludziom, po prostu próbujących zarobić na chleb, i wysadził dwie trzecie kombinatu w Nowej Hucie, to po uświadomieniu sobie tego wszystkiego chyba mógłbym złapać "lekkiego" doła. Zwłaszcza, że okazałoby się na końcu, że i tak nic to wszystko nie dało, jeśli chodzi o pomoc pupilowi. Część z was mogłaby być może polemizować, że RD - jak i istota myśląca w ogóle - po prostu wpadłaby zapewne w niekontrolowany szał. Tu jednak chciałbym przypomnieć, jak nasza pegazica wyglądała po wygrzebaniu się z Zimy-Która-Nadeszła (i to drogą ekspresową) - była potwornie zmęczona, a wręcz wykończona (któż by zresztą nie był na jej miejscu; no, oprócz Arnolda Schwarzeneggera, Chucka Norrisa i Bruce' a Willisa, ma się rozumieć). W takich zaś wypadkach na furię zwyczajnie się nie ma siły (tak, wiem jak to brzmi, ale wydaje mi się, że "to może być prawda"), jedynym więc, co pozostaje, jest ten "dół". Płacz był moim zdaniem wywołany zatem właśnie tym - komuś po ciężkich przeżyciach wystarczy czasem dolać do czary goryczy tylko kropelkę, by wywołać tsunami, gdy tama spokoju w końcu się rozpadnie, a co dopiero osobie po TAKICH przeżyciach...
  20. Razorhead

    [RPG] Pod Gryfim Pazurem

    Spore drzwi wejściowe do karczmy uchyliły się bezgłośnie. W krótce potem przecisnął się przezeń potężnie zbudowany mężczyzna. Magnus, nim to bowiem był ten jegomość, był ubrany podobnie jak podczas swojej pierwszej wizyty w "Pod Gryfim Pazurem". Tym razem jednak miast kamizeli miał na sobie obszerną, rozpiętą kurtę wykonaną z grubej, ciemnej skóry bez połysku, zaś miast swego miecza przyniósł ze sobą przewieszony przez lewe ramię twór, który wyglądem przywodził trochę na myśl coś pomiędzy wielgachnym, dobrze dopasowanym do swego użytkownika tornistrem, a kasą pancerną. Widoczna skóra na dłoniach i twarzy młodzieńca była miejscami nieco pożółkła i zaczerwieniona, jakby doszło do lekkich oparzeń, lub nietypowo blada i gładka, jakby trochę źle się zrosła po jakichś obrażeniach. Oblicze Magnusa zdobił jednak wciąż uprzejmy uśmiech, a z jego podkrążonych nieco teraz oczu nadal jakby tryskała energia i dobry nastrój. Mężczyzna podszedł raźnym krokiem do karczemnej lady i zamówił na wynos niemałą porcję knedli z mięsem, które tak mu ostatnio smakowały, oraz płat smażonego boczku i butelkę "Czarującej Mgiełki" w jej kwaśnej wersji. Wtem ujrzał kątem oka główny powód swojej wizyty w tym przybytku. Szybko zapłacił więc obsłudze z góry i ruszył w kierunku postaci, którą miał jeszcze nadzieję tu zastać przed rozpoczęciem się pojedynków następnej rundy. Postacią tą był Serox Vonxatian (lub, co bardziej prawdopodobne, jedna z jego kopii, jednak ciężko było się w tym zorientować Magnusowi, który pojawił się ponownie w "Pod Gryfim Pazurem" po długiej nieobecności), będący jeszcze niedawno oponentem młodzieńca. - Witaj, Cieniu! - Rzekł Magnus, zbliżywszy się wprzódy do adresata swoich słów. - Pragnę złożyć Ci gratulacje z wygranej we wspaniale stoczonym przez Ciebie starciu, jak i podziękować Ci zresztą za ten emocjonujący pojedynek. Przy okazji, oddaję teraz Ci to, co należy do Ciebie... - Przy tych słowach mężczyzna postawił swój dziwaczny plecak na ziemi, rozpiął klamry i wydobył z niego ożywiony łańcuch Cienia, starannie oczyszczony z sadzy i wszelkiego brudu. - ...Oraz, by me słowa nie były puste, w ramach podzięki dokładam też i drobiazg od siebie! Gdy to wyrzekł, wyjął z wnętrza pancernego tornistra nóż o szerokim i długim na około siedemnaście centymetrów ostrzu, barwy tak samo ciemnoszarej i matowej, jak flamberg młodzieńca. Po chwili przekazał Seroxowi oba przedmioty. - Taka uwaga odnośnie tego noża - Dodał niemal szeptem, nachylając się ku Cieniowi. - Do pewnego momentu nie pochłania prawie żadnej energii, zarówno magicznej jak i naturalnej, przez co jest strasznie wytrzymały oraz raczej się nie nagrzewa i nie tępi. Przez to jednak również potwornie trudno uzyskać ten stop, z którego jest wykonany, ponieważ granica pomiędzy ekstremalnymi zresztą warunkami w jakich można go uzyskać i obrabiać, a warunkami, w których po prostu zakończy swoją egzystencję, jest bardzo niewielka. Nie jest więc niezniszczalny, ale potrafi wiele wytrzymać. Oby dobrze Ci służył. To powiedziawszy, młodzieniec zamknął swój plecak, założył go i wyprostował się. - Na odchodnym chcę też życzyć Ci powodzenia w przyszłych starciach - Wyrzekł już normalnym tonem. - Z przyjemnością i z uwagą będę się im przyglądać. Tymczasem jednak muszę się oddalić. Nie mówię "żegnaj", bo nie przepadam za tym słowem... - Tu młodzieniec uśmiechnął się na moment szerzej. - Wolę raczej "do zobaczenia"... Magnus po tych słowach ukłonił się, po czym odwrócił i podszedł z powrotem do lady. Odebrawszy tam zamówienie, podziękował obsłudze karczmy i wyszedł.
  21. - Widzę, że udało Ci się przejrzeć część moich działań - Wykrzyknął Magnus, wyrywając się z fioletowego słupa energii. Mówił z jakimś maniakalnym rozbawieniem, wyczuwalnym w głosie pomimo jego wypaczenia. - Czyżbyś jednak zapomniał, czym jest woda i co mogę z nią robić? To powiedziawszy, obrócił się w pół drogi ku sklepieniu i zatrzymał. To, co było jego nogami ciągnęło się za nim jak jakiś ognisty ogon od momentu oderwania się od podłoża. Spadająca zaś na niego woda w ogóle doń nie docierała - wyparowywała bowiem od razu po znalezieniu się o kilkanaście centymetrów od jego ciała. Wtem Magnus uniósł przed siebie lewą dłoń i zacisnął ją w pięść. W tym momencie kilka filarów poszło w drzazgi, a arenę pod nim zalały galony wody, wywołując na powierzchni istną powódź w miniaturze. Po chwili Magnus przyłożył swój miecz do kolumny spadającej wody, a między nią a ostrzem broni znów przeskoczyły silne wyładowania. Raptem cała powierzchnia wzburzonej wody przeistoczyła się w chmarę ognistych obłoków, wciąż pędząc w kierunku dziwnej zbroi na arenie. Magnus natomiast raz jeszcze roześmiał się. Nareszcie czuł, że żyje! Nagle runął jak meteor ku swemu oponentowi - otoczony ogniem, dymem, parą i metalem, ze sztychem broni skierowanym ku piersi stwora tkwiącego na powierzchni pola walki.
  22. Gdy ostatnie ogniwo łańcucha przylgnęło z głuchym brzęknięciem do ostrza flambergu, Magnus stwierdził, że dobrze zrobił skupiając się wprzódy na ożywionej broni swego adwersarza. Wrażenie to potęgowało w nim również niedawne odkrycie dotyczące termicznej odporności łańcucha. Młodzieńca zdziwiło natomiast odrobinę, że unosząca się tuż przed nim cienista postać w zasadzie nawet nie drgnęła, gdy ją przed chwilą zaatakował... Wtedy, zarówno przed sobą, jak i za swoimi plecami usłyszał głos. - Mamy cię! Słowa te nie zdążyły jeszcze w pełni wybrzmieć, gdy tuż obok swojego kręgosłupa mężczyzna poczuł lekkie dźgnięcie i nieprzyjemny chłód. Pierwszym, instynktownym wręcz odruchem Magnus wykonał szybki obrót, któremu towarzyszyło ukośne cięcie. Niczego jednak nie zobaczył, a gdy miecz wbił się czubkiem w powierzchnię areny, nie napotykając po drodze zupełnie żadnego, śladowego nawet oporu, mężczyzna wiedział, że niczego też nie trafił. Poczuł natomiast, jak część energii skumulowanej w jego kombinezonie, zwłaszcza w partii osłaniającej plecy, gdzieś zniknęła, zaś promieniujący stamtąd chłód odrobinę się nasilił. Powietrze wokół postaci młodzieńca też nie wykazywało śladów jakiegoś silnego nagrzania, toteż po chwili zorientował się on, co było przyczyną tych zaburzeń. Wtem jednak w powietrzu zmaterializowało się kilkanaście purpurowych ostrzy, które wnet pomknęły z dużą prędkością w kierunku Magnusa. Niektóre z tych wyczarowanych sztyletów odbiły się od metalowych części pancerza mężczyzny. Reszta jednak powbijała mocno się we wgłębienia jego mniej odpornego na dźgnięcia i nieco nadwyrężonego przez skumulowaną w nim energię kombinezonu. Dwa lub trzy utkwiły w lewej łydce, przeszywając ją nawet na wylot. Mimo tego wszystkiego, Magnus jednak tylko nieznacznie się wzdrygnął i nadal utrzymywał w pionie, zaś z miejsc, w których ostrza przebiły kombinezon świeciło oślepiające światło. "Cóż, koniec z pozorami!", stwierdził po chwili w duchu młodzieniec. Teraz jednak, gdy pole do skutecznego toczenia walki z Cieniem uległo znacznej redukcji za sprawą tego dziwnego, przywołanego portalem, niestabilnego stwora, mógł przystąpić w końcu do tej ostatniej fazy planu. Dalsze jej odwlekanie nie miałoby już sensu. Najpierw należało pozbyć się tego pasożyta, który z każdą chwilą nieznacznie potężniał, pobierając przy tym coraz więcej energii. Na takie posunięcie był akurat względnie przygotowany, choć po prawdzie to spodziewał się, że atak nadejdzie z innej strony. Otworzył lewą dłoń i nim szybkim ruchem przyłożył ją sobie do pleców, można było jeszcze przez ułamek sekundy dostrzec unoszącą się przy niej maleńką sferę, jaśniejącą jak miniaturowa gwiazda. Wspomniany obiekt był, rzecz jasna, niesamowicie gorący, toteż na nim pasożyt skupił teraz swoją uwagę. Przy okazji, duża temperatura jeszcze mocniej uszkodziła kombinezon na plecach Magnusa. Wnet osłaniane metalem palce mężczyzny wbiły się między skruszałe włókna "mięśni" jego naruszonej teraz w tym miejscu osłony i oderwały ją od reszty wraz z pasożytem za pomocą jednego, gwałtownego szarpnięcia. Przez pokaźniejsze teraz rozdarcie zaczęło promieniować jeszcze więcej niesamowicie jasnego światła. Magnus raz-dwa zmełł w dłoni bezużyteczny już kawałek kombinezonu, na którym wycięto jakby jakiś tajemniczy symbol. Powstałą w ten sposób niewielką i wciąż kruszącą się kulką cisnął o ziemię, po czym rozgniótł ją i starł na proch za pomocą pięty. Gdy to uczynił, uznał, że w końcu pora ukazać w pełni przybrane na tą walkę oblicze. Skulił się, a po chwili ze sporego rozdarcia kombinezonu na plecach poczęła się wyłaniać jakaś biała, świetlista masa, niby dorosły insekt zrzucający swoją poprzednią powłokę. Wnet miejsce, w którym Magnus się znajdował otoczyła niewielka kula oślepiającej jasności, by po chwili uformować się w nie ciemniejszą, smukłą, humanoidalną sylwetkę. Normalnemu człowiekowi jawiłaby się jako stworzona z jednolitej, absolutnej bieli. Temu jednak, którego zmysły byłyby wyczulone na bardzo subtelne różnice w natężeniu światła, ukazałyby się następujące szczegóły. Promienista postać nadal nosiła na sobie metalowe fragmenty magnusowego pancerza - rękawice z karwaszami, napierśnik i maskę. Ze względu na kontrast temperatur pomiędzy nimi a resztą świetlistej istoty wydawały się czarne. Samo ciało stworzenia sprawiało natomiast wrażenie stworzonego z potwornie jasnych łuków wyładowań otoczonych przez nieco ciemniejsze płomienie. Na dolnej części maski, jakby zawieszonej na twarzy, utworzyło się kilka wąskich, pionowych przerw, co jeszcze bardziej upodabniało tą metalową osłonę do czaszki, w której oczodołach oczy jaśniały niby dwie maleńkie supernowe. Kombinezonu natomiast już nigdzie nie można byłoby dostrzec. Po tym, jak Magnus - nim to teraz była ta świetlista istota - się zeń w końcu wydostał, natychmiast rozłożył go, pochłaniając tkwiącą w nim energię. Osłona ta spełniła już bowiem swoje zadanie, kryjąc przeistoczonego mężczyznę przed wzrokiem innych, a zarazem stanowiąc pewien gwarant, że jego nowa, lecz dość niestabilna forma, dotychczas zamknięta wewnątrz kombinezonu, utrzyma się do końca starcia. Magnus błyskawicznie zwrócił się w stronę cienistej istoty, dalej tkwiącej bez ruchu w tym samym miejscu. Uznał to za potwierdzenie swych podejrzeń - był to najwyraźniej jakiś klon. Niewykluczone jednak, że mógłby potem stanowić jakieś zagrożenie, lub stanowić przekaźnik czarów dla oryginalnego Seroxa. Należałoby go zatem unieszkodliwić - tak na wszelki wypadek. Przypomniał sobie, jak imitacja Cienia zasłaniała w jednym momencie swoją maskę. Miał już więc z grubsza ustalony cel ataku. Jednocześnie przypomniał sobie, co zostało powiedziane po założeniu magicznego pasożyta. - Cóż... - Odezwał się nienaturalnie głębokim, jakby trzeszczącym głosem. - Złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn - za łeb trzyma! Gdy to powiedział, jego lewe ramie wystrzeliło z prędkością atakującej kobry ku masce cienistego duplikatu, wydłużając się przy tym. Palce metalowej rękawicy wbiły się w jej oczy, po czym zacisnęły się, miażdżąc ją z nieprzyjemnym dla ucha trzaskiem. Prawica trzymająca miecz pomknęła w tym samym momencie ku klonowi Cienia, po czym flamberg rozciął go od góry z takim impetem, że ostrze z głośnym hukiem rozłupało jeszcze lodowe podłoże pod płaszczem lewitującej sylwetki. Ta zaś tuż po tym zniknęła. Magnus wnet zaczął szybko obracać się w miejscu, szukając wzrokiem jakiegoś śladu po swoim oponencie. Wyglądał przy tym, jakby poruszał się poklatkowo - poszczególne części jego ciała przemieszczały się miedzy blisko leżącymi punktami, lecz tak, jakby nie było miedzy nimi żadnego położenia pośredniego. Magnus sięgnął też wtedy myślą i wolą ku naruszonym wcześniej przez niego filarom. Na umieszczonych na rzeczonych kolumnach lodowych rynnach po chwili zaczęły pojawiać się wśród szczęków i głuchych trzasków coraz rozleglejsze siatki pęknięć. Wtem oczom Magnusa ukazał się nie kto inny, jak Serox, we własnej osobie. Śmiech euforii, jaki wydała z siebie świetlista istota, poniósł się po arenie niczym grzmot. Magnus puścił się pędem ku swemu adwersarzowi, sunąc jakby po powierzchni areny z niesamowitą prędkością. Pozostawiał przy tym za sobą obłoki gorącej wody, która błyskawicznie parowała z podłoża pod nim. Musiał się spieszyć, do końca pojedynku nie pozostało już wiele czasu. Jednym, ledwie zauważalnym od szybkości ruchem uniósł nad głowę swój flamberg, gotów do wyprowadzenia ciosu i mając nadzieje, że może jeszcze zdąży go zadać, nim gong oznajmi koniec starcia...
×
×
  • Utwórz nowe...