-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Shiro westchnęła cicho. Po chwili jednak złapała się za boki. - A właśnie?! Kto ci pozwolił przeklinać? To niezwykle niegrzeczne... - stwierdziła. - Jesteś zbyt inteligentny żeby przeklinać czy coś. Na mnie to byś się wydarł, że przeklinam... - powiedziała idąc za nim. W końcu był swego rodzaju żywą pochodnią.
-
Ale na korytarzu nie było nikogo. Od innych dowiedziałeś się, że ktoś napadł na bazę. Przeciwnicy zostali jednak unieszkodliwieni i zamknięci w jednej z cel. To był rozkaz generała. Kalypso za pewne nawet o niczym nie wiedziała. Chce ci się wędrować do strefy więziennej?
-
Nagle szeroko otworzyła oczy. - A co jeśli oni już tu idą? - zapytała bardzo, bardzo zaszkowana. I nagle podniosła się wrzawa na korytarzu. Nikt jednak cię nie zawołał, więc chyba cię nie potrzebowali. Po pół godzinie chałasy ucichły. Co to mogło być?
-
Dziewczyna zaśmiała się. - Tak jest! Na koniec świata i jeszcze dalej! - rzuciła po czym zachichotała uroczo. Krocząc przy Ezrealu. Przynajmniej tak bardzo się tym nie załamał. To dobrze. Ba! Nawet bardzo.
-
Shiro zaśmiała się. - Ta możesz robić za kaloryfer. Więc widzę, że humor a także poczucie tego jaki jesteś gorący, inteligentny no i cudowny się ciebie trzyma. Czyli raczej w normie. Co powinniśmy teraz zrobić? - zapytała patrząc na niego.
-
Spojrzała na ciebie nieco zaskoczona. Po chwili siedziała wtulona w bluzę jak najbardziej mogła. - Chcę móc wrócić... Potrzebują mnie. Nie, ja potrzebuję ich... - powiedziała patrząc na ciebie.
-
Shiro zachichotała. - Co tam. Nie wyglądasz aż tak źle, trochę bardziej magicznie... Jakolwiek się nie zmienisz, dalej będę darzyć cię uczuciem. Spokojnie - powiedziała po czym uśmiechnęła się do niego ciepło.
-
Można być osobą stalkującą. Nie wchodzi w grę morderca. Bo taki sobie człowiek nie zabije Creepypasty
-
Raczej nie
-
Spojrzała na ciebie. Zadrżała z zimna. Skuliła się kładąc głowę na kolanie. Westchnęła cicho. Zmrużyła oczy by otworzyć je dopiero po kilkunastu seknudach. Wspominała. Błądziła wzrokiem po wskazówce, po twarzach wszystkich osób… Po wspomnieniu o tym, jak znalazła się w tej całej grupie. - Gdy broń jest nieefektywna, trzeba ją zmodyfikować… - mruknęła pod nosem. - Techou, Kage… Wyciągnijcie mnie z tąd wy pojeby… - powiedziała do siebie po czym się zaśmiała by zaraz zacząć kaszleć. Po jej policzkach popłynęło kilka łez, otarła je bardzo szybko.
-
Shiro trzęsła się lekko. Po jej policzkach dalej płynęły pojedyńcze łzy. Wyciągnęła do niego dłoń. - Wstawaj. Wiesz co? Obawiam się, że nie mamy ze sobą lustra Eziu. - powiedziała nieco onieśmielona.
-
Shiro cofnęła się o kilka kroków. Nie, to nie tak miało być! Nie tak. Ezreal... Boże nie. Nie była pewna co zrobić. Cała drżała a do jej oczu napływały łzy. Dlaczego zachęcała go do podejścia? Dlaczego Pani Morrison ich tu wysłała? Czyżby wiedziała co się stanie? Nie! Tak nie mogło być. W oczach Shiro sama była potworem, nakłoniła go dow tego. To był błąd. Zechciała podbiec tam do kręgu. - Ezreal... - wychlipiała jeszcze przez łzy. - Przepraszam...
-
Shiro spojrzała na niego. - To twój wybór. Nie mogę decydować za ciebie. Tak uważam. Cóż, jednak może na prawdę ci pomoże więc... Może warto podejść - powiedziała Erynia cały czas na niego patrząc.
-
Lena skinęła głową po czym wstała. Czekała na to aż on podniesie się z ziemi by ruszyć za nim. Miała tylko nadzieję, że uda jej się spotkać z Emily dopiero jutro, kiedy wszystko przemyśli.
-
Shiro wzruszyła lekko ramionami widząc wzrok Ezreala. - Dzień dobry? Przysyła nas Pani Morrison. Mówiła, że możesz nam pomóc - powiedziała bez sekundy zawachania w głosie. To na pewno była ta jaskinia i tak osoba. Na pewno.
-
- Trochę bardzo trudno pojąć, że to wszystko zdarzyło się na prawdę. Nie oznacza to, że ci nie wierzę. Bo wierzę... - powiedziała nieco smutnym tonem.
-
Lena spojrzała na niego. - Nawet wychodzi... Ale proszę nie udawaj ani nie naśladuj, jeżeli jest to wbrew tobie. Zrozumiem wszystkie zmiany. Powiedz mi... Sam dokonałeś wszystkich tych dziwnych duchowo wymiarowych rzeczy? No i sam zniszczyłeś tyle baz Blackwatch?
-
Witajcie! Myślałam o tym by zorganizować konkurs w naszym skromnym dziale pana chaosu. Co myślicie o tym pomyśle? Jaki chcielibyście by był to konkurs? Zapraszam do dyskusji!
-
Willa Creppypast… Każdy znalazł się tutaj z jakiegoś własnego powodu. Nigdy nie był to przypadek. Znalezienie się tu było wam pisane. Wierzysz w przeznaczenie? A ja? Tak, wierzę. A teraz opowiedz mi jak tu trafiłeś, chętnie posłucham. Wzór karty postaci:
-
- To musi być dziwne uczucie... - stwierdziła. Nie wiedziała co powiedzieć więcej. Milczała.
-
Shiro cały czas szła krok w krok za Ezrealem. Uśmiechała się lekko. Miała nadzieję, że ten do kogo zmierzali pomoże im. Kiedy zobaczyła światło była nieco zaskoczona. Nie spodziewała się tego. Spojrzała na chłopaka. - Sprawdźmy...
-
Dziewczyna zamyśliła się. Rozsiadła się wygodnie na krześle zakładając jedną nogę na nogę. Zasytrzygła uszami. Lekko zmarszczyła brwi, mrużąc oczy. Myślała... Nie była pewna tego co uważał o tym jej umysł ale. Musiała coś odpowiedzieć. - Cóż, dobrze... - powiedziała cicho. Po chwili spojrzała na okno. Może w tym wojsku nie było tak źle? Znaczy na pewno było lepiej niż w kryjówce.
-
Zmarszczyła brwi. - Jesteś aż tak głupi? Kuro to Kuro. 9 to "ku" a 6 to "ro" od roku... - było to czytanie cyfr w języku japońskim. - Co chcieli? Pewno sie powyżywać. Sukisyny...
-
Shiro spojrzała na chłopaka. Poklepała go po ramieniu chichocząc. - No mój odkrywco. Proszę, o to twoja jaskinia oznaczona czaszką. To jak, wchodzimy? - zapytala.
-
Dziewczyna szybko założyła bluzkę z powrotem na siebie. Oparła się wygodnie o krzesło. Westchnęła. - Kuro. W sensie tak... Po prostu Kuro... - powiedziała cicho.