-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Na korytarzu stali dwaj młodzi starzem żołnierze. Jeden z nich trzymał Kuro nad ziemią za bluzkę. A jako iż to co miała na sobie dziewczyna było bardzo luźne, to górna część ubrania zsunęła się z niej. Sama blondynka upadła na ziemię, mając na górnej części ciała jedynie białą bieliznę. Momentalnie próbowała zakryć się ogonem. Kiedy oboje z żołnierzów zobaczyli ciebie, momentalnie zawrócili by iść w głąb budynku. Na prawym ramieniu dziewczyny mogłeś dostrzec tatuaż który był czerwoną liczbą 96.
-
Shiro spojrzała na niego. - No dobra. Strzelę w ten kwiatwk kryształwm. Ale za to ty dasz sobie zrobić kitka... Zgoda? - zapytała uśmiechając się uroczo. Po chwili skupiła całą energię w dłoniach by posłać kryształ w stronę rośliny.
-
Shiro szła dalej za Ezrealem. - A gdyby tak zrobić ci kitkę? Tak wiesz, jedną. Na pewno fajnie byś wyglądał... Tak uro... - nie skończyła. W tej właśnie chwili dojrzała kwiatek na środku ścieżki. Zatrzymała się. - To chyba niebezpieczne... Znaczy, może go omińmy? Nie myślę, że jest czymś dobrym.
-
- Ta... Idealne dla ciebie - powiedziała po czym wyszczerzyła się. - No jestto bardzo miła. No i oczywiście zadziwiająca. Najbardziej mi się podobało jak przyzwała Kalistę! - powiedziała podekscytowana.
-
Dziewczyna ruszyła za nim. Szła takim krokiem jakim on narzucił. Pamiętała by co jakiś czas się rozejrzeć, by sprawidzić czy nikogo wookoło nie ma. Dalej miała pistolet na czarną godzinę. Spojrzała na Ezreala. Zastanawiała się jak dużo będzie jeszcze musiał cierpieć. Biedny...
-
Shiro spojrzała na Ezreala. - Niech Ezreal wybiera. W moim mniemaniu damy sobie radę bez prowiantu. Ale on może uważać inczej... - powiedziała patrząc tym razem na Panią Morrison.
-
Dziewczyna sposłała Ezrealowi zdezorientowane spojrzenie. Nie wiedziała co się działo. I wtedy nagle pojawiła się Kalista. Tego się nie spodziewała. Cóż, postanowiła czekać na rozwój wydarzeń. Bo jej magia raczej na nic mogła się tu zdać.
-
Dziewczyna warknęła pod nosem. - Nie pochlebiaj sobie - powiedziała cicho. Nic się nie stłukło. Na szczęście. Kiedy postawiłeś krzesł usiadła na nim po czym zadrżała lekko. Potem Kuro wyszła zanieść pendrive i powiedziała, że jak chcesz to możesz poczekać. Po dwudziestu minutach usłyszałeś warczenie i krzyki Kuro z korytarza.
-
Skorzystała z pomocy lekko się krzywiąc. Jednak nadal odczuwała ból, nie była w stanie ustać. Tak więc oboje upadliście na podłogę. Ty na podłożu a Kuro na tobie. Wydawała się zmieszana tym faktem.
-
Dziewczyna stała i wpatrywała się wszystko to, co działo się teraz dookoła. Nie do końca mieściło się to w jej głowie. Sama pani Morris musiała być niezwykle potężną osobą. Patrzyła, po chwili spojrzała na Ezreala by spojrzeć, czy wszystko z nim jest dobrze.
-
Shiro zmarszczyła brwi. Szybko uwtworzyła barierę wokół pani Morris i Ezreala. Sama zaś trzymając się za nimi poczęła ciskać kryształami. By w końcu rzucić zaklęcie kryształowych pnączy.
-
Dziewczyna nie była przygotowana na to, że tak się nachyli. Momentalnie przwróciła się do tyłu z krzesłem. - Kurcze... - mruknęła trzymając dłoń na plecach. Uszy miała nastroszone. Ogon chodził jej to w jedną to w drugą.
-
Shiro nieco się tym przeraziła. Krzyki tłumu, z jakiego powodu... O tej godzinie? Wyszła z pokoju by to sprawdzić co to. Miała nadzieje, że to nie trupy które powstały z ziemi.
-
Shiro gwałtownie go przytuliła. Chciała spróbować go uspokoić. - Już spokojnie... Znajdziemy na to sposób. Tylko nie panikuj, proszę... - powiedziała po czym cmoknęła go w czoło.
-
Wzruszyła ramionami. - Jak skończę to, dadzą mi kolejne i tak wiecznie. Nie wypuszczą mnie tak łatwo. Skurwysyny... - powiedziała pod nosem. Włorzyła w jedną z jednostek specjalnych pendrive i zaczęła zgrywać to czego potrzebowało wojsko.
-
Shiro wstrzymała oddchech gdy zauważyła pęknięcia na dłoniach. No nie, no nie... - Za to, że nazwałam cię przebrzydłym Ad Carry... Ezreal bo, spójrz proszę na swoją dłoń, chyba mamy problem.
-
Dziewczyna jeszcze bardziej się szamotała. Nadal się śmiejąc. Oczy jej łzawiły. - Pro-przę n-no... Prze-przestań. Prze-przepraszam - mówiła przez śmiech.
-
Shiro zaczęła cicho chichotać. Szamotała się przy tym lekko na boki. Oczy łzawiły jej od śmiechu. - E-ez prze-przestań - mówiła przez śmiech. Nadal na niego patrzyła. - Ty prze-przebrzydły A-ad ca-carry - wydusiła jeszcze przez śmiech.
-
Shiro westchnęła icicho spojrzała na Ezreala. - To jak śpimy? W moim miemaniu powinniśmy zmieścić się razem na łóżku... Nie wiem jak ty uważasz. - powiedziała.
-
Shiro zachichotała gdy zobaczyła, że przysypia na fotelu. - Tylko tam nie zaśnij - rzuciła jeszcze po czym głupkowato się wyszczerzyła i ruszyła w stronę pomieszczenia. Zastanawiała się tylko w jaki sposób wrócą do Piltover. No i co robią Heimer i Jayce. Szukają ich? A może raczej wrócili do domu i uznali ich obu za straconych? Nie była pewna.
-
Kiedy skończyła kompiel ubrała się w czyste ubrania które przyniósł im sługa gospodyni. Poczęła szukać samej kobiety by podziękować jej za możliwość kompieli.
-
Shiro tylko ponownie się zaśmiała. Jednak po chwili na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Zdjęła ubrania by potem zanurzyć się w wodzie.
-
Prychnęła cicho. - Proste, misja się udała. Ale mi nie udało się uciec. Parszywe dranie! Zostawili mnie po tylu latach. Nie zaraz... To nie tak. Przecież to ja się poświęciłam. Chciałam im dać czas na ucieczkę. Racja stanu - mruknęła po czym zaczęła stukać kolejne klawisze. Następną rzeczą był komputerowy głos. - Dostęp aktywowany - usłyszałeś zmechanizowane słowa. - Doskonale - powiedziała po czym zaczęła szukać w tym wszystkim tego czego potrzebowało wojsko.
-
Shiro chwyciła jego ramię. Cicho zachichotała słysząc jego ton głosu. Wpatrywała się w niego uśmiechając się lekko. Może jednak los nie był dla nich znowu taki okrótny? Racja, wydarzenia nie były za przyjemne. Ale byli razem. Nie powinni się cieszyć z tego powodu? Shiro ppostanowiła być wdzięczna losowi i bóstwom za to, że może stać u boku Ezrala. W jakimkolwiek cierpieni.
-
MOBA to może League of legends :>