-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]
temat napisał nowy post w Galeria Chwały
[Cirilla] Westchnęła przypominając to co minęło, coś co miało zapewne nie wrócić. Może to i lepiej? Teraz żyło jej się dobrze. Nie musiała się martwić o kolejny dzień. Kiedy zapytał o to czy ma powód by unikać innych zaśmiała się cicho. Miała, oj miała. - Cóż, kiedy jesteś zabójcą potworów nie masz zbyt wiele czasu by zadawać się z innymi. Liczysz się ty, miecze no i zapłata. Cóż, tego cholerstwa było wszędzie pełno w equestrii. Powiedzmy, że nie miałam czasu. Po za tym ciekawe mieli o mnie zdanie. Tu nie dali mi korzystać ze studni, tam zgasili mi ognisko a gdzie indziej poszczuli mną dzieci. Gdzie tu sprawiedliwość? Nie chcieli mojego towarzystwa to nie. Bell mi wystarczał - stwierdziła wzruszając ramionami. Patrzyła jak osoby w kiltach wyciągają skrzynki. Spojrzała na Krzysztofa kiedy zadał jej pytanie. - W sumie tak, jestem głodna. Zróbmy sobie przerwę, proszę - powiedziała. [Jennefer] Pokiwała głową na znak zrozumienia. To co trzymał w dłoniach było całkiem ciekawe. Ba! Nawet bardzo. - A ty? Co tu widzisz? - zapytała po chwili. Dopiero potem zrozumiała co powiedziała. Lekko się spłoszyła. - Przepraszam, nie powinnam chyba pytać. To trochę dziwne, że nieznajoma od tak zagaduje, prawda? - zapytała szczerząc się. - Cóż, jestem Jennefer Hunt. Może napijesz się ze mną czegoś? Mogę postawić, dostałam ostatnio wypłatę - powiedziała patrząc cały czas na wahadło. Przyszłe cele... Hah. -
Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]
temat napisał nowy post w Galeria Chwały
[Cirilla] Dziewczyna usiadła wygodnie na fotelu wpatrując się przed siebie. W milczeniu wysłuchała tego co chciał jej powiedzieć. Raczej normalna historia. Gadaliwa? Ona, nie… Nigdy taka nie była. - Wybacz, jeżeli nie chciałeś tego mówić to nie musiałeś. Na co dzień nie lubię rozmawiać. Mówię tyle ile trzeba. Ale cóż… Próbuję być miła choć nie jestem pewna czy mi to wychodzi - powiedziała. Zastanowiła się chwilę. - To ta ciągła samotność tak mnie ukształtowała. W sumie mogłabym teraz nazwać samotność moją przyjaciółką. Jest fajna - powiedziała a potem uśmiechnęła się by po chwili się zaśmiać. Szczerze, nie sztucznie jak to zwykła robić gdy trzeba było. [Jennefer] Kolejne dni mijały na śpiewie albo wyłapywaniu ofiar. Zabójca… Bardzo ciekawy zawód, w sumie przyzwyczaiła się do niego. W sumie, do śmierci była przystosowana zawsze, dzięki ojcu. Nie robiło to na niej jakiegoś większego wrażenia. Do czasu… Kiedy ojciec zginął śmierć musiała stać się jej sprzymierzeńcem. Nawet jeżeli sama śmierć nie chciała być przyjaciółką dziewczyny, to została nią. Bo w końcu z czegoś trzeba było wyżyć. Samo śpiewanie nie wystarczy. Szła spokojnie ulicą, obserwując wszystko dookoła przenikliwym wzrokiem. Nie dawała drugiej sobie żadnych szans na skontrolowanie ciała. Mogło mieć to bardzo negatywne skutki. Postanowiła wejść do jednego z barów. Weszła i zamówiła co chciała a potem znalazła sobie wolny stolik i usiadła. Rozejrzała się. Jej uwagę przykuł mężczyzna siedzący sam. Wpatrywał się w jeden punkt. Ciekawość była u niej dominującą cechą. Podeszła do niego i odchrząknęła. - Przepraszam, że przeszkadzam. Na co tak patrzysz? Wiem, że jestem ciekawska jednak… Skoro przyglądasz się czemuś tak dokładnie, to musi być to interesujące… - rzekła. W duchu modliła się, że rzecz na którą patrzył nie była telefonem. Bo jeśli była, to wyszła na idiotkę. -
Shiro szybko oprzytomniała. Spojrzała na kobietę. Podeszła so niej i lekko się uśmiechnęła. - Dziękuję za uwolnienie - powiedziała po czym lekko się skłoniła.
-
Zawarczała cicho. - Nie twoja sprawa. Tak, właśnie. Nie twoja. I tak kiedyś ucieknę - powiedziała strosząc uszy. - Nie zatrzymacie mnie w tym miejscu, nie ma opcji.
-
Odwróciła głowę w jego stronę. - Ale ja nie mam. Zrozum... Po prostu, nie pamiętam - powiedziała. Zastukała palcami o blat biurka. - Zwykli zwracać się do mnie Kuro... Kuro Neko - powiedziała tylko biorąc kolejnego łyka wody. Znowu stukanie na klawiaturze.
-
Nadal klikała klawisze klawiatury, skupiając się na ekranach. Po chwili chwyciła butelkę wody stojącą na biórku i napiła się trochę. Wysłuchała tego co powiedziałeś. Ba, nawet prychnęła cicho pod nosem. Spojrzała na ciebie nie odwracając głowy. - Nie mam imienia - powiedziała tylko klikając kolejne klawisze.
-
Zmarszczyła brwi bardziej a potem nastroszyła uszy. - Myślisz, że jak jesteś wojskowym i masz broń to odpowiem na twoje pytania? Chyba nie... - mruknęła cicho pod nosem a następnie zabrała się za dalsze stukanie na klawiaturze. Topaz podszedł do ciebie. - Muszę na chwilę wyjść wykonać telefon. Nie pozbijajcie się - powiedział po czym wyszedł. Dziewczyna tylko warknęła pod nosem.
-
Niewielkie pomieszczenie było biórem. Stało tam biórko, przy nim siedziała osoba która robiła coś przy dosyć sporej ilości komputerów. Przez ramię na ekrany patrzył jej Topaz. Owa postać spojrzała na ciebie po czym lekko zmarszczyła brwi. W pierwszym momencie postać zdawała się być rodzaju męskiego. Do czasu... Włosy obcięte typowo po chłopięcemu, ułożone w artystycznym nieładzie. Para czerwonych oczu, mnósto kolczyków w uszach. Do tego raczej męska niż żeńska budowa ciała. Jedynym nienaturalnym elementem były kocie uszy i ogon. Ciekawe. - No nie! Kolejny. Dajcie mi pracować w spokoju - wrzasnęła. Dopiero wtedy iluzja tego, że to przed czym stoisz jest chłopcem rozpłynęła się. Był to kobiecy bardzo niski głos. Teraz też kiedy oderwała ręce od klawiatury by odsunąć od siebie Topaza zauważyć można było ostro zakończone paznokcie pomalowane czerwonym lakierem.
-
Dziewczyna spojrzała na ciebie. - Zrobię tak, żeby się wysuwało. A teraz idź. Chcę zostać sama - powiedziała tylko biorąc tą metalową płytkę, która była jej potrzebna do roboty.
-
Shiro spojrzała na ciebie przeglądając notatki. - Jestem w trakcie tworzenia czegoś takiego. No Topaz... Co tak stoisz? Idź jej pilnować - powiedziała po czym się skrzywiła. - Dobra... - mruknął. - Ej, David idziesz ze mną? - zapytał. Shiro zaczęła szukać odpowiedniego metalu, który potrzebowała.
-
Shiro wzruszyła ramionami. - Jakaś hakerka terrorystka. Złapali ją i powiedzieli, że albo do nich dołączy albo zostanie zastrzelona. Nie trudno domyślić się co wybrała. A komu kazano ją pilnować? Oczywiście kurwa, że nam! - powiedziała po czym tupnęła nogą. Nie była zadowolona z tego faktu. W końcu, co jeśli okaże się lepsza od niej samej?
-
Burza, czy mogła im coś zrobić w pomieszczeniu? Chciała coś powiedzieć, jednak w tej chwili Monika urwała swoją wypowiedź. Pstrykniecie, potem szum w uszach. Nie była pewna co się dzieje, zachowywała jednak spokój. Błysk. No nie, coś tu było nie tak. I potem znaleźli się w jadalni połączonej z ogromną biblioteką. Robiła wrażenie. Kolejne schody, ile ta wieża mogła mieć pięter? Była tego niezwykle ciekawa. Ale, jak się tu znaleźli? Klacz wytłumaczyła to sobie magią. Bo czym innym. Dziewczyna musiała przecież używać magii, skoro potrafiła takie rzeczy. Poduszki, nie pamiętała kiedy ostatni raz na jakiejś siedziała. Szybko ugniotła ją w odpowiedni dla siebie sposób i siadając na niej. Kapusta z grochem, wyglądała lepiej niż zwyczajne posiłki. Niestety Ayeneweddien nie mogła sobie pozwolić na taki posiłek codziennie, było to spowodowane ciągłą wędrówką i dużą ilością pracy. Zwykle wystarczał jej chleb, zwykle suchy, jakiś kawałek sera i woda, do której przy ognisku wkładała trochę ziół by nabrała jakiegokolwiek smaku. Wykwintne posiłki jadała jedynie w dniu kiedy otrzymywała wypłatę za zdobycz. No cóż, życie... Jednak to, że nie jadła takich rzeczy na codzień nie oznaczało, że nie umiała się zachować przy stole. Klacz bardzo dobrze posługiwała się sztućcami i znała wszelkie zasady zachowania przy stole. Hah, w duchu dziękowała ojcu. Podniosła imbryk i nalała do szklanki trochę herbaty, potem upiła jej trochę. Uśmiechnęła się. - Ja nie - rzuciła tylko. - Prawdopodobnie jesteś bardzo wykształconą czarodziejką, znaczy tak myślę, skoro umiesz robić te wszystkie rzeczy. Ano i dziękuję za gościnę - powiedziała. Ba! Wymusiła na sobie nawet uśmiech. Dlaczego wymusił? Ta tu mało kiedy się uśmiechała, bo nie miała ku temu okazji. Cóż... Zaczęła spożywać posiłek.
-
Shiro zaśmiała się. - Ta... Dzięki - mruknęła cicho. Topaz spojrzał na was obydwu. - Dobra, spadam zobaczyć jak radzi sobie naszaz nowa rekrutka. Shiro wi... - 50, prawa strona - ucięła mu zanim skończył. - Uważam, że wie co robi i nie musisz tak sprawdzać co robi... - Ale szef kazał jej pilnować. - Przecież, zapomniałam, że ty jesteś Topaz który słucha rozkazów. Przyłączyli do wojska terrorystkę to niech sami jej pilnują... - powiedziała marszcząc lekko brwi.
-
Shiro zatrząsła się czując zimno. Podeszła do Ezreala i przytuliła go chcąc się ogrzać. Zwykła zawsze tak robić. - Zimno... - mruknęła tylko patrząc na niego miną smutnego szczeniaka.
-
Topaz szybko dał Shiro kuksańa w ramię. - No dalej... Mów - powiedział. Westchnęła. - Będę jeździć do was co dwa tygodnie na kontrole. Nie wiem co będę robić... Chcę tylko ułożyć do kupy moje życie prywatne... To jest teraz najważniejsze. Wiesz... Myślenie o rodzinie i inne takie - powiedziała.
-
Nie wiedziała jaka magia się tu działa. Znała jej imię. Kim więc była? Na pewno osobą wiedzącą o wiele więcej od niej. A co jeśli wiedziała o smoku i chciała go uwolnić? Na pewno nie. Skoro nie było teraz pory na wyjaśnienia, to wypadało czekać. Cierpliwość to dobra cecha. Zmierzyła jeszcze wzrokiem smoka. Gdy jednorożec wstał, Aenyeweddien odsunęła się na niewielką odległość. Tak, by jej nie dosięgnął. Bardzo agresywny. Mierzyła go lodowym spojrzeniem. Nie rozumiała jego logiki, przecież nikt nic nie chciał mu zrobić. Zastanowiło ją to co piła smoczyca, czy to był alkohol? Westchnęła. A potem ujrzała gryfa. Spotkała się kilka razy z tymi stworzeniami, jednak nie wchodziła z nimi w większą interakcję. Bo ona miała zwykle robotę, a robotę trzeba było wykonać. Zdawało się, że tknie wszyscy, mogła się więc przedstawić. - Ja jestem Aenyeweddien, łowczyni potworów... Miło mi was poznać - mruknęła rozglądając się po wszystkich osobach. Z nich wszystkich, najbardziej intrygująca była dziewczyna i kotka.
-
Dziewczyna nieco skuliła się zawstydzona. - Od ni-nikogo - mruknęła lekko się rumieniąc. Do hangaru wszedł Topaz, uśmiechając się szeroko. Przez dwa lata w ogóle nie zmienił. Zachichotał. - Myślisz, że się przyzna? Pewnie, że od Leloucha... - powiedział podchodząc do niej. - Wiesz... Nocne wyprawy i te sprawy - powiedział po czym się wyszczerzył.
-
Po dwóch godzinach testów wszystko było dopięte na tiptop. Shiro uśmiechnęła się. Teo i Ruby gdzieś wyszli, jednak ty zostałeś z Shiro w hangarze. Jeżeli się rozejrzałeś, mogłeś ujrzeć herbacianą różę która leżała na biórku.
-
Shiro była zachwycona owym uczuciem powotu magii. Coś tak cudownegon machnęła ręką chcąc stworzyć kryształ, przecież i tak zaraz się rozpłynie. Był to dobry sposób na wprawdzenie, czy serio odzyskała magię.
-
- Heh. Jest lepiej. Jak to zrobiłeś? - zapytała po chwili.
-
Doszliście do hangaru. Stały tam dwa rycerze mroku. Jeden utrzymany w kolorach bieli, czerni i szarości. A także drugi w granacie, błękicie i fuksji. - Przedstawiam wam Kitsune i Nagitsune... Dwa nowe dzieła. Jestem taka zadowolona. Moje cudowne maszyny - mruknęła Shiro.
-
Shiro bardziej zmarszczyła brwi. - Ale pani nie bije Ezreala, przecież on jest inteligentny... I... I nic nie zrobił! - powiedziała cicho po czym położyła dłoń w odpowiednim miejscu i sposób.
-
Shiro spojrzała na kobietę z nieco zmarszczonymi brwiami. - Ale pani nie wyzywa Ezreala... - powiedziała cicho. Po chwili wstała. Czekała aż kobieta przepiłuje bransolety chłopakowi. Pytanie... - Piltover... - powiedziała cicho.
-
Shiro cicho prychnęła. - Ale to mogłeś sobie darować. Mam już ponad dwadzieścia lat, wiesz? - zapytała po czym zaczęła mierzchwić jego włosy. Piła którą przyniosła kobieta nie zrobiła na niej wrażenia. Trzeba było, to trzeba było.
-
Dziewczyna uśmiechnęła się. Po chwili podeszła do krzesła biórka i podniosła z niego Malachite'a. Podeszła do Ruby i go jej podała. - Dzięki za przypilnowanie. - Nie ma problemu. Pilnuj go. Lisy to dar boży, niezwykle waleczne. Widać, że jest do ciebie przywiązany i broni cię przed złymi duchami... - powiedziała z uśmiechem. - Jeżeli chcecie zobaczyć Mechy to zapraszam do hangaru - rzekła.