-
Zawartość
500 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Advilion
-
No cóż, zobaczymy kto ma lepszą kartę. 1. Imię i nazwisko: Alex Durand 2. Ksywka/pseudonim: Nie posiada. 3. Płeć: Meżczyzna 4. Wiek: 32 lata 5. Wygląd: Wysoki lecz szczupły, nawet chuderlawy. Dość krótko, lecz nie bez przesady, ścięte brązowe włosy. Ubrany w szarą, rozpinaną bluzę z kapturem, pod nią granatowy T-shirt. Zwyczajne, niebieskie dżinsy, które młodość miały już za sobą. Nosi normalne, brązowe buty. Zazwyczaj nie ma żadnego zarostu, ma dość delikatne rysy twarzy oraz bystre, szaroniebieskie oczy. 6. Przynależność: Miasto 7. Profesja/specjalizacja: Technik 8. Charakter postaci: Dość zuchwały, uważa, że jego zdanie jest najsłuszniejsze. Poza tym zdystansowany i chłodny, pomimo tego gadatliwy, a na próby udowodnienia mu czegoś na siłę reaguje złością. Często kłamie oraz oszukuje. Jest egoistą i jedyne na czym mu zależy, to on sam oraz jego rodzina za granicą. 9. Powód: Liczy na to, że wojsko pomoże mu w wydostaniu się z miasta oraz powrocie do rodziny. 10. Często trzyma ręce w kieszeniach spodni oraz wtrąca francuskie makaronizmy. W poszukiwaniu pracy zostawił rodzinę za granicą i teraz pragnie do niej wrócić.
- 41 odpowiedzi
-
- ZombieWalka
- Przetrwanie
- (i 2 więcej)
-
~Drużyna Sombry~ W ciszy, przerywanej jedynie stukotem kopyt, mijaliście kolejne zacienione korytarze zamku. Dolores widocznie nie miała zamiaru odzywać się ani słowem. Nic dziwnego, atmosfera panująca w zamczysku nie sprzyjała żartom czy dyskusjom. Dopiero, gdy zatrzymaliście się przed prostymi drzwiami bez żadnej ozdoby, otworzyła je i rzuciła sucho: - Wchodzić. To mój gabinet. Lepiej zapamiętajcie, gdzie on jest. Nie czekając na was, weszła do gabinetu i wyjęła z dębowego biurka plik dokumentów. Przeliczyła je. Widocznie coś się nie zgadzało, bo zmarszczyła brwi. Pomimo to, dała klaczom po połowie kartek oraz po długopisie. - Wypełnijcie to. Te formularze są mi niezbędne - powiedziała do nich. - Zaś ty, wróć później, gdy otrzymam nowe kopie - zwróciła się do Wolfasta. - Korytarzem w lewo, po schodach w górę o dwa piętra, korytarz w prawo, znowu prawo i będziesz w kwaterach. Tylko zamknij za sobą drzwi. Nie przeprosiła za to, że ciągnęła go niepotrzebnie, a nawet spojrzała się na niego nieprzychylnie, pokazując mu, że ma się stąd jak najszybciej wynosić. Usiadła za biurkiem i zaczęła wypełniać jedną z ksiąg, leżących na blacie. Co jakiś czas spoglądała w kierunku klaczy, aby upewnić się, że wypełniają karty. *** - Już prowadzę - odpowiedział Dawnguard, kierując się do korytarza przeciwnego do tego, z którego przyszliście. Niczym się on nie różnił, poza tym, że świece były rozmieszczone o wiele rzadziej. Gdy byliście już dość daleko od sali, zaczął znowu mówić: - Wiesz, stary, mamy ze sobą trochę wspólnego. Obydwoje strasznie wyróżniamy się w tłumie i nie mamy czego szukać w Equestrii na co dzień. Nie to, co zwyczajne kucyki. Mają o nas takie zabawne przesądy, wiesz? Na przykład myślą, że moja rasa pije krew oraz ma ostre kły - mówiąc to, otworzył szerzej pyszczek, aby Nick mógł spojrzeć na jego uzębienie. Rzeczywiście, kłów tam nie było. - O was też krążą śmieszne historyjki. Ja wprawdzie żadnej nie znam, ale jeden z moich żołnierzy, Moonshine, sporo się ich nasłuchał. Na przykład to, że jesteście owadami. Każdy, kto zabił chociaż jednego podmieńca, wie doskonale, że nie jesteście. Wasze kręgosłupy chrupią tak samo, jak każdego innego stworzenia w Equestrii… no, już doszliśmy - przerwał swoją historię, stając przed sporych rozmiarów wrotami, po czym je otworzył. Przed waszymi oczami rozpostarł się widok średniej wielkości sali, pokrytej, w odróżnieniu od reszty zamku, drewnianą posadzką, całą porysowaną i poszarpaną ostrzami. Zapewne tymi, które wisiały na ścianach. Topory, miecze, halabardy i inne bronie białe - wszystko to, czego żołnierz mógł potrzebować. Wszystko było ukryte w półmroku, a gdy kucoperz zamknął za wami drzwi, zapanowała całkowita ciemność. Po chwili dało się usłyszeć szczęk wydobywanego ostrza. - Jakbym teraz cię zaatakował, zginąłbyś bez problemu. Trup się jednak do niczego królowi nie przyda - głos Dawnguarda nie brzmiał już tak ochryple, jak wcześniej. - W zupełnym mroku nie masz cienia… - roześmiał się, nie tak jak wcześniej, serdecznie i bratersko, lecz z pogardą i wyższością - szans - dokończył. - Musisz wiedzieć, gdzie jest przeciwnik, zanim on pozna twoją pozycję. - zamilkł, a po chwili pomieszczenie rozjaśniły płomienie świec na żyrandolu. - To jak, zawalczymy? - zapytał się kucoperz, jakby nigdy nic. U boku miał sejmitar z błękitnawą kopytojeścią, pewnie ten, który jeszcze przed chwilą był trzymany na karku Nicka. - Chcesz jakąś broń, czy wolisz walczyć własną? *** Gdy Tristan został sam na sam z Cobalt, podszedł do niej i lekko się pokłonił. - Tristan IV z rodu Nexus, nadworny mag króla Sombry. Potrafię rozpoznać kucyki na wysokim poziomie, a już szczególnie klacze. Myślałem, że będę musiał zajmować się tym pospólstwem bez rogu czy nawet tymi obrzydliwymi robalami. Na całe szczęście los zrządził inaczej, prawda, panno… - spojrzał jej prosto w oczy - Whisper? Nie przedłużajmy jednak zbytnio, mamy jeszcze sporo miejsc na zamku do zobaczenia. Zakładam, że dla panny spodobałaby się nasza biblioteka albo gabinet medyczny - wciąż spoglądał jej głęboko w oczy. - Najpierw jednak skierujemy się ku sali bankietowej, urządzonej wedle wszelkich zasad szyku i elegancji. Sam się nią zajmowałem, więc to oczywiste, że nie ma w niej żadnej skazy - przechwalał się, wchodząc w przedostatni z korytarzy odchodzących z sali. ~Drużyna Cadance~ - Cieszę się, chłopcze, że się zgodziłeś - powiedział major, zdejmując z siebie mundur i odsłaniając kolejne szramy na ciele. Jedna była wyjątkowo długa, przebiegała od końca szyi, aż do znaczka, przedstawiającego złamany miecz. - Możliwe, że to prawda, co o nas mówią. Ale najważniejszy i tak jest trening, bez niego nawet największy talent może się zmarnować - przerwał na chwilę i wziął głębszy oddech. - Wybacz, niekiedy muszę odetchnąć. Starość nie radość, jak to mówią - uśmiechnął się do zebry. - Widzę, że pali ci się do walki, więc może najpierw objaśnię zasady: naszym celem nie jest się wzajemnie pokrzywdzić, dość zmartwień mamy, by jeszcze ryzykować podczas treningu. Wygrywa się poprzez przewrócenie przeciwnika na ziemię i utrzymanie go na niej przez dziesięć sekund - słysząc wypowiedź Snowa, dodał: - dziękuję za wsparcie, ale już nie mam takiej siły jak kiedyś i większość czasu spędzam pomagając w planowaniu, więc ten oto młodzieniec ma ze mną spore szanse. Postaram się jednak go nie zawieść. Gotowy? - zawołał do zebry. *** Srebrny jednorożec w sporych rozmiarów kapeluszu zajmował się przenoszeniem sporych rozmiarów skrzyń, gdy usłyszał głos Centuriona. Widocznie się tym przestraszył, bo lekko podskoczył i wypuścił jedną z nich z szarawej aury. - Och, co ja znowu robię? - powiedział odrobinę zażenowanym głosem, po czym obrócił się do ogiera. - Witam cię, młodzieńcze i dobrze jest usłyszeć, że major skierował cię do mnie. Znam sporo przydatnych zaklęć i chętnie się nimi z tobą podzielę, ale najpierw… możesz mi pomóc to pozbierać? - ta prośba brzmiała dość błagalnie, a sam staruszek wyglądał na zrozpaczonego zaszłą tu sytuacją. ~Wszyscy~ Po stronie Sombry, tak jak wcześniej, możecie sami opisać swoje pokoje. Oczywiście, realistycznie i rozsądnie (inaczej ja zareaguję). W drużynie Cadance też będzie taka możliwość, gdy uda się wam zasłużyć na mieszkanie poza barakami.
-
Proszę: http://status.mlppolska.pl/996051 Wszystko się pokrywa co do minuty.
-
Widzę, że sporą wadą jest tu mój styl, rozlazły i od razu wiele zdradzający. Takie już mam przyzwyczajenie, ale postaram się jak najbardziej go unikać. Błędy w samej warstwie mechanicznej tekstu już nie powinny istnieć. Najgorzej się czuję, patrząc na błędy w zachowaniu bohaterów niezależnych. Nie przemyślałem zbytnio ich reakcji i teraz za to płacę. Mam nadzieję, że uda mi się ich uniknąć w przyszłości. W każdym razie, dziękuję Serox za tę krytykę, na pewno mi się przyda, aby w przyszłości zajmować się tym lepiej. Ale moje ego łaknie też pochwał, może tego nie widać, ale to właśnie one często dają największą motywację do dalszej pracy.
-
Jeśli macie jakieś uwagi, chętnie je zobaczę. Bo wiecie, nowy jestem w mistrzowaniu
-
~Drużyna Sombry~ Atmosfera w zamku Sombry nie należała do najprzyjemniejszych. Niemalże w całej budowli panował półmrok, poza tymi nielicznymi miejscami, w które docierało zimne, dzienne światło. Zawieszone przy ścianach świece nie dysponowały przecież dostateczną mocą, by rozświetlić rozległe korytarze i sale zamczyska. To właśnie przez ich płomienie cienie zarówno wasze jak i prowadzącego was strażnika wydawały się gigantyczne. On sam niczym się nie wyróżniał, typowy szary żołnierz. Stalowy pancerz, pozbawione emocji i spojrzenie i nieodzywanie się ani słowem – to były cechy charakteryzujące tak samo jego, jak i większość szeregowych członków armii króla. Różnili się ledwie kolorami, płcią oraz faktem posiadania rogu, skrzydeł lub żadnego z nich. Jedynymi wyjątkami byli wyżej postawieni wojacy oraz reszta personelu, która nie miała zamiaru brać bezpośredniego zamiaru w wojnie. I wy. Nie minęło jednak dużo czasu, nim korytarz się skończył, wy doszliście do sali, w której przebywało już kilka kucyków. Samo pomieszczenie do najciekawszych nie należało, podłoga była wykonana z tego samego czarnego marmuru, co w reszcie zamku, a ściany tak samo gładkie i szare. Znacznie bardziej rzucały się w oczy przebywające w tym pomieszczeniu postacie. Najbliżej wyjścia stał ogier z sierścią w kolorze szarym, odziany w zbroję inną, niż wszyscy mijani przez was do tej pory strażnicy. Była ona jasnofioletowa, wykonana z innego metalu niż pancerze pozostałych żołnierzy. Na samym jej centrum widniała jaśniejsza plama, jakby ktoś zerwał z niej jakąś ozdobę. Pysk ogiera zdobiły krótkie wąsy, mające rdzawy kolor, tak samo jak jego przystrzyżona po żołniersku grzywa i niedługi ogon. Jego oczy były żółte, z pionowymi źrenicami. Największą uwagę przyciągały jednak granatowe skrzydła, bardziej przypominające nietoperze, niźli pegazie. Lekko wyszczerzył zęby, gdy was zobaczył, ale po chwili zamknął pyszczek, porażony karcącym spojrzeniem jasnozielonej klaczy, stojącej kilka kroków za nim. W odróżnieniu od ogiera, po niej nie było widać żadnej emocji. Nie wyglądała jednak na znużoną i bezsilną pod władzą Sombry, jak zwykli żołnierze, tacy jak ten, który was tu zaprowadził. Wyglądała na inteligentną i ważną tu personę, a może po prostu sprawiała takie wrażenie. Zmierzyła was nieprzychylnym spojrzeniem swoich złotych oczu, skrytych za szkłami okularów. – Nazywam się Dolores, jestem sekretarzem króla Sombry – powiedziała oschle i oficjalnie. – Z tego powodu, że ledwo co przybyliście… nie, nie dostaniecie taryfy ulgowej – przez ułamek sekundy mignął wam przed oczami złośliwy uśmiech. A może to tylko odbicie światła jednej ze świec? – Ty – wskazała na Nicka – pójdziesz z oficerem Dawnguardem – przeniosła kopyto na szarego kucyka z nietoperzymi skrzydłami. – Powiedział, że ciebie przetestuje. Albo że się z tobą pobawi. Już nie pamiętam – teatralnie wzruszyła ramionami. – Wasza trójka – wskazała na Wolfasta, Lying Hive i Golden Storm – powinna się nauczyć, jak chować broń. Są kucyki, które wykorzystają wiedzę o waszym uzbrojeniu przeciw wam. Idziecie ze mną. Resztą zajmie się Tristan – dokończyła, kierując się w stronę jednego z korytarzy odbiegających od Sali. – Nie będę na was czekać – ponagliła małą grupkę skrytobójców. Ostatnim z kucyków przebywających w pomieszczeniu był wysoki i smukły ciemnofioletowy jednorożec z długą, przypominającą damską, szaroniebieską grzywą oraz zimnym spojrzeniem niebieskich oczu, wokół których unosiła się delikatna fioletowa mgiełka, o wiele rzadsza, niż ta, jaką posiadał król Sombra. Ten ogier był widocznie jego uczniem albo po prostu jakimś wybitnym magiem, co jeszcze potwierdzał znaczek, przedstawiający nierozpoznawalne dla zwykłego kucyka znaki. – Mam rozkaz oprowadzić was po zamku. Uwłacza on mojej godności, takimi rzeczami powinni się zajmować niewolnicy, a nie nadworny mag, lecz nie mam zamiaru ryzykować gniewu króla. Wam też radzę tego nie robić – w jego głosie czuć było niechęć do pospolitych żołnierzy, za jakich was uważał. Ciekawe, czy mogliście zrobić cokolwiek, by mu udowodnić, że się myli? W tym samym czasie rdzawogrzywy ogier podszedł do Nicka z uśmiechem oraz dał mu lekkiego kuksańca w bok. – Loli jak zawsze oficjalna – odezwał się ochrypłym głosem. – Ja nie muszę, stary, wciąż mogę się śmiać, nie to, co ta banda sztywniaków z kijkami w zadach – roześmiał się, a Tristan posłał mu spojrzenie mówiące „zabiję cię, kiedy tylko będę mógł” – Co powiesz na drobny sparing? Nie jesteś chyba jedną z tych wypacykowanych kukiełek ciotki Krysi? Wiesz, jedyną prawdziwą król… – na chwilą uśmiech mu zbladł, a w oczach pojawił się cień strachu. – Zresztą, nieważne. Idziesz ze mną? – zapytał się, a z tonu jego głosu nie można było wywnioskować, czy to rozkaz, czy tylko prośba. ~Drużyna Cadance~ W Kryształowym Królestwie panował kolejny jasny dzień, a ciemne chmury wciąż trzymały się daleko od granic miasta. Od razu po przejściu przez, bądź co bądź, krótki proces rekrutacji znaleźliście się na placu za biurem. Był on tak rozległy, że wyczynem byłoby dobiegnięcie z jednego jego krańca na drugi w krócej niż kilka minut. Trenowali na nim wszyscy żołnierze, niezależnie od stopnia, czy wyszkolenia, zarówno strzelcy i magowie, jak i wojownicy uzbrojeni w miecze. Jednak pierwszą rzeczą, a raczej kucykiem, jakiego zauważyliście był gigantyczny, ziemski ogier. Miał ciemnobrązową sierść, a odziany był w zwyczajny niebieski mundur i uśmiechnięty pod sumiastym wąsem. Od razu podszedł do was, by uścisnąć wam kopyta. Gdy tylko się zbliżył, mogliście zauważyć dziesiątki małych szram na jego pyszczku oraz kopytach. Widać, że miał doświadczenie w boju i nigdy nie krył się przed wrogiem. – Major Gotfryd – przedstawił się krótko. – Dostałem rozkaz od Shining Armora, aby się wami zająć, jednak jak widzę, jeden z was nie gustuje w walce w zwarciu. Rozumiem, czasem jeden zdolny mag może pokonać całą armię, jednak nie każdy miał na tyle szczęścia, by urodzić się z rogiem – wyjątkowo energicznie, jak na swój wygląd potrząsnął kopytem Centuriona. – A kogo my tu mamy? Przybysza z dalekich krain! – podszedł do Broken Spirita i z taką samą, jeśli nie większą siłą uścisnął jego kopyto. – Jak masz na imię, chłopcze? Wydaje mi się, że możemy się dogadać, bo nie stronisz od walki. Wy zresztą też! – zbliżył się do pozostałej dwójki i powtórzył proceder. – Chętnie poznam też wasze imiona, widać, że walczyć umiecie. Magiku, idź tam – pokazał na jeden z odległych baraków – i popytaj o Silver Stara. Kuc zna się na rzeczy, to jeden z tych magów z Canterlotu, a to właśnie tam podobno najlepiej uczą czarować. Może już go kiedyś spotkałeś. Srebrna sierść, jasnofioletowa grzywa i nieodłączny szary kapelusz, poznajesz? A my trochę sobie potrenujemy. Na gołe kopyta, bez żadnego żelastwa, jak to natura nam przykazała. Jeśli to nie problem, zebrikański chłopcze, chciałbym zmierzyć się z tobą – zapytał się, a nie rozkazał. Widocznie mało co robił sobie z rangi i traktował wszystkich jak równych sobie. Ogólnie, wyglądał na dosyć sympatycznego ogiera, bo taką euforię ciężko byłoby komukolwiek udawać. ~Wszyscy~ Jak widzicie, Starcie Tytanów ruszyło. Mam nadzieję, że branie udziału w nim będzie dla was samą przyjemnością. Aby jednak ułatwić zarówno mi, jak i wam funkcjonowanie, proszę o pisanie co najmniej trzylinijkowych postów (jeśli chce się napisać krótszy, proszę napisać mi na PW) oraz nie tworzenie ich więcej niż trzech pomiędzy moimi postami. I tak jestem łagodniejszy, niż większość MG, też odnosicie takie wrażenie? O pozostałe rzeczy możecie się mnie zapytać w odpowiednim temacie lub na PW (polecam jednak pierwszą opcję, aby kilka osób nie pytało się mnie o to samo). Takie drobnostki, jak pogrubianie ważniejszych czynności czy pisanie imienia na początku posta, nie są potrzebne, jednak jeśli uważacie, że może to mi ułatwić kontrolę nad sesją, możecie je stosować. To chyba na razie wszystko, przyjemnej gry!
-
Pięć jest mi potrzebne tylko do rozpoczęcia. Zapisów nie będę zamykał, więc tak naprawdę każdy będzie mógł dołączyć.
-
Ze względu na to, że wziąłem na siebie całą inicjatywę ST i poprosiłem Cavę, by jedyne, co robiła, to sprawdzanie jak mi idzie, to jednak dwudziestka osób wydaje mi się zbyt dużą ilością. Gdy będzie po 5 osób w każdej drużynie, rozpocznę sesję.
-
Pytanko do was, jaką liczbę graczy uważacie za optymalną? Chodzi mi o start, bo zawsze będzie można się dopisać.
-
Ludzie potrzebują się trochę pośmiać oraz odpocząć od jakże poważnych spraw, a sama historie, jakie pojawiają się w evencie potrafią przyprawić o ból przepony. Oprócz tego, nie rozumiem, w czym ci istnienie miejsca do wszelkiego offtopu przeszkadza. Ludzie nabijają sobie posty? Co z tego? Przecież to jest tylko statystyka, która nic nie daje. Zakładanie kolejnego tematu? To tylko utrudnia funkcjonowanie, a ludzie zapominają o istnieniu poprzedniego. Powinien istnieć jeden temat do wszelkich rozmów powiązanych nawet bardzo luźno z samym ST. Odnośnie reszty spraw, za niedługo napiszę tobie na PW.
-
Jakoś to powstało. Teraz możecie mi wypunktować wszystkie moje błędy oraz dziury. No i dawać propozycje.
-
23 styczeń roku 1008 po wygnaniu Nightmare Moon Kapitan Shining Armor Nawet nie zauważyliśmy, gdy król Sombra ponownie powstał, zebrał swoje siły i armię... Będziemy się bronić, ale nie wiemy, jak długo wytrzymamy. Prawdopodobnie nie zostało nam już dużo czasu. Wysyłamy prośbę o posiłki. Pułkownik Steelhoof Nikt by się nie cieszył z otrzymania takiej wiadomości. Shining Armor a także jego żona, księżniczka Cadance, nie byli w tym wypadku wyjątkiem. Na pyszczku Władczyni Miłości rysowały się zarówno strach, jak i nienawiść. Tak, Sombra był jedynym kucykiem, który był wrogiem Cadance, zdolnej wybaczyć każdemu, nawet królowej podmieńców. – Powinniśmy coś zrobić, nie możemy dopuścić do utraty posterunku! – mówiła głośno i chaotycznie, niemalże krzycząc. – Za późno – odpowiedział cicho Shining Armor. – Już straciliśmy tamtych żołnierzy. Pułkownik Steelhoof był doskonale wyszkolony, posiadał doświadczenie z frontu, jakiego ja nigdy nie miałem szansy zdobyć. Mimo to, w bezpośrednim starciu z Sombrą nie miał żadnych szans, tak samo jego podwładni. Utraciliśmy tamten teren, linia frontu niebezpiecznie przesunęła się w pobliże Królestwa. Dopóki Kryształowe Serce działa, będąc w murach miast nie mamy się czego bać. Jednak jestem pewien, że Sombra nie przestanie napierać i będziemy zmuszeni do walki zbrojnej, wykorzystania broni oraz magii. Wiem, że nienawidzisz cierpień kucyków, ale tym razem użycie przemocy będzie nie do uniknięcia. Potrzebuję jednak twojej zgody na mobilizację oraz rozpoczęcie rekrutacji. Dla Cadance trzęsły się wszystkie nogi, nie była zdolna do utrzymania się na nich. Usiadła na tronie Kryształowego Pałacu, wciąż dygocząc oraz słabo skinęła głową. Wcześniej była wściekła i przerażona, teraz dołączył do tego smutek po utracie oddziału jednych z najlepszych żołnierzy oraz świadomość tego, że nie były to ostatnie ofiary tej wojny. Oczy się jej zaszkliły, a sama stała się jakby mniejsza i bardziej szara. – Rób, co uważasz za słuszne – głos się jej łamał, a oddech był ciężki. Shining podszedł do księżniczki i ją delikatnie ją przytulił. – Nie martw się, kochanie, jestem pewien, że wygramy tę… wojnę – starał się brzmieć pokrzepiającą i pewnie, jak na dowódcę gwardii przystało, jednak wciąż było słychać w jego głosie nutę strachu. Nie mógł być niczego pewien, a król Sombra był nieobliczalny. Musieli jednak wciąż mieć nadzieję, w końcu to ona umiera ostatnia. *** Na pyszczku króla Sombry widniał niesłabnący, pełny arogancji i pewności siebie, okrutny uśmiech. Zasiadł na tronie wykonanym z ciemnego, niezidentyfikowanego metalu oraz tak samo szarych kryształów, tak jak wszystko w jego odradzającym się cienistym królestwie. Wprawdzie jego tymczasowy zamek nie mógł się równać z Kryształowym Pałacem, lecz jako tymczasowa siedziba, oddalona od Kryształowego Serca i wzroku księżniczek spisywał się idealnie. Tempo, w jakim zdobywał siły oraz przychylnych mu żołnierzy było zatrważające. Podlegały mu całe szeregi najemników, fanatyków, szaleńców oraz zwykłych kucyków, przerażonych potęgą swojego nowego władcy. Każde zwycięstwo zapewniało mu kolejne siły oraz coraz bardziej przybliżało go do ostatecznego przejęcia władzy w Kryształowym Królestwie. Nie był jednak głupcem, wiedział, że potrzebuje jeszcze większej mocy oraz liczniejszej armii, by pokonać księżniczkę Cadance oraz przebić się przez moc Kryształowego Serca. Dlatego szukał kolejnych zapaleńców, oferował coraz wyższe sumy najemnym wojskowym. Pieniądze i tak nie grały dla niego roli, liczyła się tylko władza. Ona oraz słodka zemsta na złodziejce jego tronu. Tak oto rozpoczyna się wielka wojna pomiędzy królem Sombrą a księżniczką Cadance. Aby stanąć po jednej ze stron, wystarczy tylko wypełnić tę oto kartę postaci: Imię/imiona: Pseudonim: (opcjonalne) Rasa: (kucyk ziemski/pegaz/jednorożec/kryształowy kucyk/podmieniec/gryf/zebra) Strona: (król Sombra/księżniczka Cadance) Płeć: Miejsce urodzenia: Miejsce zamieszkania: Specjalizacja: (standardowe, jak wojownik/łucznik/mag, lecz nie mam nic przeciwko innym, np. strzelcom czy alchemikom, jeżeli będą pasować do świata oraz nie będą przesadzeni. Nie bójcie się podać tutaj skrytobójcy czy medyka, każda sensowna profesja jest akceptowalna) Wygląd: opis (dodatkowo można dodać obrazek w spoilerze) Charakter: Krótka biografia: Wyposażenie: (ewentualne, zawsze można dostać je ze zbrojowni Królestwa/Sombry) Wyjaśnienia: – Magia jednorożców nie jest silna. Nie jest zdolna do wskrzeszenia stworzenia większego od małego psa, a i wtedy znacząco osłabia maga oraz powoduje u niego bóle głowy. Teleportacja oraz podobne sztuczki też są wyczerpujące, a gdy się nie uważa i używa ich zbyt często, można omdleć. Nie chcecie chyba, by wasza postać padła z wyczerpania na wrogim froncie, prawda? Oczywistymi wyjątkami są alikorny i król Sombra. – Tylko jednorożce i alikorny są zdolne do czarowania. Innym rasom pozostaje alchemia oraz zielarstwo. I oczywiście medycyna. – Jednorożce są słabe fizycznie oraz stosunkowo wolne, ogólnie są mało mobilne, a ich magia wyczerpująca i zazwyczaj nie dadzą rady uniknąć czegoś, co dla gryfa czy pegaza nie jest żadnym wyzwaniem. – Kucyki ziemskie oraz kryształowe są z natury wytrzymałe oraz odporne na ból. Gdy kula wkręci się im w bok, są zdolne przemóc ból i walczyć aż do omdlenia, w odróżnieniu od innych, którzy po takim ataku zaczną skręcać się z bólu. – Ta, te punkty są głównie po to, byście kombinowali i zainteresowali się innymi rasami. Bez używania magii też można się doskonale bawić! – Broń palna. Kojarzycie westerny oraz broń dziewiętnastowieczną? Nic bardziej zaawansowanego od rewolweru czy karabinu samopowtarzalnego nie przejdzie. Istnieje opcja, że pojawią się tutaj dodatkowe punkty, szczególnie, jeżeli sami je zaproponujecie w odpowiednim do tego temacie. Albo wyskoczycie z czymś, czego nie będę zdolny zaakceptować. No i nie kopiujcie moich nawiasów, to nie jest trudne je zaznaczyć oraz nacisnąć na backspace. Edit: Regulacja co do broni palnej.
-
Dobra, ale pytam się jeszcze raz: dla wszystkich tak czy nie? Zdobądźcie kolor i zróbcie rewolucję. Zamknięcie kilkudziesięciu tematów i wrzucenie ich do archiwum to chora satysfakcja.
-
Konkurencji w sensie takim, jak to było wcześniej, czyli ktoś tam ocenia, że jedni wygrywają, drudzy przegrywają. Ogólnie, o wiele realistyczniej. Zastanawia mnie pewna rzecz: czy pozwolić na śmierć postaci, czy nie? Albo dać możliwość wpisania w KP, czy się zgadza na uśmiercenie postaci?
-
Cóż, nie będę już taki łagodny, ale nie będę też przesadzał. Poza tym, mam już wyrobioną opinię na temat pewnych osób i będą miały one u mnie odpowiednio lepiej/gorzej. Ponieważ mam już odpowiednie warunki, zaczynam dobijanie obecnej formy i wskrzeszenie w wersji lepszej. Jeszcze tylko małe pytanie: czy Wam podobają się zaproponowane przeze mnie zmiany?
-
Świetnie, gdy tylko będę miał warunki, zajmę się odświeżaniem ST. Zarchiwizuję wszystkie tematy, także zapisy (które też ograniczę do jednego tematu, w którym tylko trzeba będzie napisać przynależność). Dalsza gra będzie się toczyć w temacie pojedynczym, na zmienionych zasadach, tak, by to była zwyczajna, staroszkolna sesja RPG. Te wszystkie udziwnienia, jak pułapki, Wielkie Wyzwania brzmią fajnie, lecz tylko w teorii. W praktyce są okropnie ciężkie do zrozumienia względem zasad, komplikując tym samym niepotrzebnie grę i osłabiając przyjemność i grę z doskoku, po przerwie. Zrezygnujemy z elementów konkurencji, nie będzie z tego żadnych nagród, grać będzie się tylko i wyłącznie dla swojej przyjemności. Wszelki offtop, czyli propozycje, pytania i dyskusję też ograniczę do jednego tematu, bo niekiedy trudno jest to wszystko spamiętać. Tych zmian jest dużo, ale jestem pewien, że uproszczenie formuły wyjdzie eventowi tylko na plus. Mam jeszcze tylko jedną prośbę, taką personalną. Mogłabyś ograniczyć używanie wielokropków? Nie lubię niedopowiedzeń, a niekiedy mam nawet problemy z ich zrozumieniem.
-
Daj mi na PW. Ewentualnie nie zrzucę go z pokładu na pożarcie rekinom. A potem wpiszemy go do tematu z zapisami do DS.
-
Imperator jest po mojej stronie. Znaczy się, nie bezpośrednio, ale jest. A ja byłbym Kredensem i wszyscy byliby szczęśliwi. Fifty shades of MG? Chcesz zaproszenie do takiego jednego PW? Obiecuję, ono zmieni twój sposób postrzegania świata
-
O co chodzi z tym serwerem Minecraft? Serox jest mhroczny, a tak głupio się ze mną chichra na PW. Ogólnie, nie chcecie wiedzieć co się tam dzieje. Ciekawe jak bardzo oberwę, gdy Cava to przeczyta?
-
To. W porównaniu, użytym przez Kubę, tym przejechanym było ST, a z czymś takim to zabrzmiało, jakby to przez Seroxa zdechło.
-
Cadance jest najpoprawniej, ale Cadence też można używać. Jakby mi się chciało włączać komputer o tej porze, to bym przeniósł posty do tamtego tematu. Ale mi się nie chce, nie o tak późnej godzinie. Uwierz mi, Arcek, że jakby to Serox prowadził ST, to byłoby ono nieporównywalnie lepsze.
-
Jak bardzo chciałbym, by były wybory oraz zmiany, to niestety demokracji tutaj nie ma i jak Cava się nie zgodzi, to nikt z nas nie może zrobić absolutnie niczego. Kubo, nie chcę być ostry, ale przekleństwa na Cavę duszę w sobie od trzech miesięcy. Po pewnym czasie człowiek po prostu nie wytrzymuje.
-
Ja od pierwszego tygodnia istnienia ST podchodziłem do niego sceptycznie. Cała ta niepotrzebna rozlazłość oraz brak jakiejkolwiek mocy wykonawczej w moich rękach tę niechęć jeszcze pogłębił. W mojej opinii jedyną rzeczą zdolną postawić ST na nogi tak, by się z nich znów nie zwaliło, jest zmiana formuły oraz zachowanie spójności wątku, samą rozgrywkę ograniczając do pojedynczego tematu, tak samo offtop. Oczywiście do odzielnego. Wyrzucenie tych osób, którym nic nie zależy na evencie i nie przyjmowanie na ich miejsce kolejnych, chyba że nie będzie zachowana równowaga stron. Wielkie Wyzwania oraz Ostateczne Starcie w ogóle nie powinny mieć nigdy miejsca, w każdym razie nie w formie, jaką stworzyła Cava. Niestety, ST jest od niej całkowicie zależne i ja nie mogę zrobić czegokolwiek, dopóki ona się na to nie zgodzi. Serox i Arcek, nie macie lepszych miejsc do rozmowy na ten temat?
-
Usłyszał kolejny głos w swojej głowie. Nigdy nie lubił telepatów, a już szczególnie tych, którzy wtrącają się mu w rozmowę. Chociaż po ostatnich wydarzeniach powinien się do czegoś takiego przyzwyczaić. Nie chcąc jednak być nieuprzejmym, wysłał do Zamaskowanego lekki wiaterek, szepcący cicho: - Nie używam tego tytułu. Już skończyłem z tą robotą. Ale nawet jeśli nie słyszę, wolę mówić normalnie, mając przed sobą rozmówcę. - Nie - zwrócił się do Cienia - już sam dam radę zająć się sobą, a... pan ma pewnie jeszcze innych klientów. Chociaż pewnie nie sprawia to panu problemów? - bardziej stwierdził niż zapytał, uśmiechając się lekko. Przypomniał mu się pierwszy raz, gdy usłyszał, jak powstają Cienie. Oderwane od ciała i umysłu same dusze, a pomimo tego mogące myśleć, lecz nie posiadające uczuć. Czasem udawało się je przywrócić do normalności, w innym razie zostawały spalone tak, by nie pozostało z nich zupełnie nic. Sam proces ich powstawania był tak skomplikowany, że nikt by nie fatygował się stworzeniem jednego z nich do tak prozaicznej czynności, jaką była posługa w karczmie. Inna sprawą było to, że oderwane niemalże zawsze się buntowały i próbowały udawać normalnych ludzi. Chyba w tym byli podobni, w swej upartości. Wział odrobinę specjału karczmy do ust i zamknął oczy. Tak, na takie napoje nie można trafić wszędzie. Każdy łyk był nieopisaną przyjemnością. Nic dziwnego, że akurat ten napój królował w ofercie lokalu.
-
Spodziewał się odpowiedzi w ten sposób. Dawno temu, gdy dopiero zaczynał polować, takie coś wywoływało w nim dreszcze. Z czasem przyzwyczaił się do tych marnych sposobów straszenia. Mimo to, niezwykłym uczuciem było doznać czegoś takiego podczas najzwyklejszej rozmowy. - Wina. Preferuję Bordeaux - powiedział krótko. - Jedzenia nie potrzebuję, przynajmniej teraz. Ale najpierw poproszę tę "Czarującą Mgiełkę" w wersji kwaśnej. Cień się nie bał. Tak, to jedna z tych cech, które były w nich aż nazbyt widoczne dla wyćwiczonego myśliwego. Udawanie uczuć, gdyż nie były w stanie odczuć ich normalnie, jak ludzie. Choć po prawdzie nie miał czego się bać. Advilion swą robotę skończył już dawno. Inną rzeczą odczuwalną od Cienia była jego wiara w bycie jedynym w swoim rodzaju. Każdy tak myślał, do czasu gdy zginął. Po śmierci każdy był taki sam. Znów myśli schodziły mu w złą stronę. Do karczmy przyszedł tylko by odpocząć, pozbyć się niepotrzebnych myśli, te jednak były widocznie zbyt natrętne. Nie było to dziwne, pozbawione konkurencji w postaci dźwięku, mogły zająć niemalże cały jego umysł. Mimo to, wciąż patrzył na Cień, jak na zwierzynę, mimo iż już od dawna przestał być myśliwym. Niektóre zwyczaje pozostają na zawsze.