Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. Bez słowa podsunąłem klaczom dwa krzesła naprzeciwko mojego biurka aby usiadły. Sam zaś wyjąłem z szuflady dwa protokoły przesłuchania i zacząłem je wypełniać. - Siadajcie. - wskazałem na krzesła. - To zajmie góra półgodziny. Słuchajcie drogie koleżanki... - zacząłem poważnie i chłodno. - Spytam was wprost, bo widzę że wyglądacie na bystre klacze. Czy to któraś z was wybiła okno w komendzie, i przy okazji rozwaliła mi doniczkę o głowę? Obserwuję ich uważnie bo czasami mowa ciała dużo mówi o potencjalnym sprawcy popełnienia wykorczenia. HHmm... możliwe że to nie one, ale wolę się poprostu upewnić.
  2. Ares Prime

    Equestria: Bounty Hunters

    Hak był już odpowiednio naostrzony więc z powrotem go owinąłem wokół nogi. Reszta mieszkańców już wychodziła ze swoich chałup, i bardzo słusznie że odwracali wzrok - niech cię boją. Niech uważają i lepiej niech nie wchodzą mi w drogę. Dla ich własnego dobra. Zaraz... ktoś się do mnie odzywa? Ciekawe kto to taki. Z tą myślą odwróciłem się i ujrzałem źrebaka. Eh jakież te dzieci są ciekawskie, niewinne i naiwne w swoim małym życiu. I pomyśleć że ja też kiedyś taki byłem. Zmrużyłem oczy złowrogo i spojrzałem surowo na źrebaka. - To nie są buty mały. - odparłem pokazując mu jeden z owiniętych haków, który z pewnością wypatroszyłby go jak rybę albo jak kurczaka. - Spadaj do szkoły. - odparłem po czym wstałem i ruszyłem w kierunku rynku. Pora kupić jakieś żarcie.
  3. Ares Prime

    Equestria: Bounty Hunters

    A to ci nowość... chyba typ był ślepy że nie zauważył haków i łańcuchów, o podkutych butach na tylnych nogach nie wspomnę. Nie odpowiedziałem nic temu pegazowi, bo i po co? Leniwe rozwaliłem się na ławce i wyczekiwałem z wolna aż się okolica nieco ożywi. Zacząłem z nudów ostrzyć swój hak osełką. Co jak co, ale łowca nagród musi dbać o swoją broń, a wtedy broń zadba o jego. Stare motto mojego mistrza. Jednak to dziwne że nie wystraszył się mojego wyglądu. Taka tolerancja tutaj panuje? E, niemożliwe.
  4. Ares Prime

    Equestria: Bounty Hunters

    Ponyville... całkiem ładna ta wiocha, jak z obrazka. Słyszałem że tutejsi tubylcy są ponoć gościnni i mili dla przyjezdnych. Ciekawe który z nich pierwszy rzuci określenie ''mieszaniec'' albo ''potwór''. Nie raz już mnie tak nazywano, nie żebym się tym jakoś specjalnie przejmował. Nazywano już mnie gorzej, a ci którzy się na to ośmielili cóż... boleśnie się przekonali co to znaczy rzucać mi wyzwiska. Dobra nie należę do przystojniaków, zwłaszcza mając sporo blizn na gębie, i te upiorne pasy ale taki już mój urok. Haki obwiązane łańcuchami do przednich kopyt były naostrzone jak brzytwy, a przy tym tak usytuowane że dobycie ich było kwestią sekundy. Ta, świetny czas na upitolenie głowy czy poderżnięcie gardziołka wrogowi który się tego nie spodziewa. Mój kombinezon-zbroja, w kolorze czarno-ciemnozielonym, naszpikowany był na ramionach i nogach krótkimi acz ostrymi ćwiakami. Wspaniale błyszczały w tym porannym słońcu. Ale nie przybyłem tu nikogo zabijać. O nie, ja tu bardziej w celach rekreacyjnych jestem. Trochę odpocznę, nabiorę sił, coś zjem i ruszę dalej w poszukiwaniu nowych zleceń. Kasę mam to się najmie jakiś pokoik, i żarełko się kupi. Akurat jest ranek, to zaraz otworzą sklepy. Heh, aż się nie mogę doczekać ich min, tymczasem usiądnę na ławce i poczekam aż te mięczaki wylezą ze swoich domków.
  5. - Nie mówię że to one to zrobiły. - odparłem spokojnie. - Nie są aresztowane, tylko zatrzymane. Zadam im kilka pytań, dostanę kilka odpowiedzi i wrócą do domu. I może wszytsko rozejdzie się po kościach, bez żadnych kwasów. A teraz zapraszam na komendę. To nie potrwa długo. - zwróciłem się do Lyry i Bon Bon.
  6. Dołączam się do pytania - Jest jeszcze szansa na wydrukowanie PS w formie książki?
  7. Boniu? Jakież to urocze.... Spokojnie drogie panie, ja wam krzywdy nie zrobię. Najwyżej mandat wysoki wlepię. Hm... powiedzieć czy nie? Pewno tym czynem ostro sobie nagrabią u reszty społeczności która mnie lubi. Eh... - Panna Lyra i Bon Bon muszą złożyć kilka wyjaśnień. Nic wielkiego. A was proszę o udanie się do domów, późno już. - odparłem do trójki klaczek.
  8. - Wyjaśnimy sobie wszystko na komendzie, jak cywilizowane kucyki. - odparłem ze stoickim spokojem do klaczy. - A pod zarzutem niszczenia mienia policji, wybicia okna, spowodowania uszczerbku na zdrowi przedstawiciela władz miejskich, oraz podejrzenie na zamach na osoby postronne w postaci Applejack, Rainbow Dash, i Pinkie Pie które wówczas przebywały ze mną w komendzie. Wszytskie te przepisy są jasno określone w Kodeksie Prawnym Equestrii, rozdział 4, paragrafy od 32-53 dotyczące regulaminów prawa lokalnego. A. TERAZ. MASZ. NA. KOMENDĘ. - rozkazałem zatrzymanym.
  9. Ha... tu was mam dwie małe podłe żmije. Zaraz... to wy jesteście z tych klaczolubnych? A to ci heca! Pięknie! Piękny hak na waszą dwójkę. Mam teraz niezbite dowody że to panna Heartstring wybiła okno w komendzie, i spowodowała uszczerbek na zdrowiu przedstawiciela władzy. Poczekałem jeszcze chwilę, a potem postanowiłem się ujawnić. Cicho podszedłem do nich od tyłu i każdej z nich położyłem swoje ciężkie kopyta na ich ramionach. Bon Bon na prawym, Lyrze na lewym. Stanowczo, ale bez żadnego robienia krzywdy. - A jednak brutal się podniósł. I trafił do was jak po sznurku gołąbeczki. - odparłem chłodnym jak lód, stanowczym głosem. - I WSZYSTKO słyszał. Następnie machnąłem skrzydłami i przeskoczyłem nad klaczkami. Wyjąłem z kurtki swoją odznakę i pokazałem ją nim. - W imieniu Policji Miejskiej w Ponyville, obie jesteście zatrzymane. Panno Lyro Heartstring, panno Bon Bon - teraz pójdziecie obie ze mną na komendę. Każda próba stawiania oporu zostanie potraktowana jako próba ucieczki. Macie prawo nic nie mówić, wszytsko co powiecie zostanie użyte przeciwko wam. - odparłem stanowczym gliniarskim tonem. - A teraz obie grzecznie pójdziecie ze mną na komendę w celu złożenia wyjaśnień. Rozumiemy się? Chyba nie są na tyle głupie aby próbować jakiś sztuczek. Ja naprawdę bardzo chcę to załatwić polubownie i spokojnie. Szkoda byłoby zaczynać pierwszy dzień... a właściwie noc od bicia klaczy.
  10. Dobra... wwrr... dwie małe, podłe... dobra spokój. Jesteś gliną Barricade! Najpierw miej dowody, potem pałuj podejrzanych. Wylądowałem na ziemi, i starałem się zajść od tyłu dwie przytulające się klacze. Gapią się w gwiazdy, wtulone w siebie, nie powinny mnie zauważyć. Może uda mi się podsłuchać co mówią? Hmm, mógłbym się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy. Tak więc ostrożnie i cicho zachodzę je od tyłu.
  11. - Lyra i BonBon tak? - spytałem jadowicie. - One jako pierwsze wyszły z imprezy. No to chyba mam pierwszych podejrzanych... Przez moment staralem się ostrząsnąć, i odzyskać jako taką równowagę. Piłem czy nie, nie zostawię tak tego teraz. Gdy już dojdę do siebie, od razu idę za śladami lecąc nieco nad ziemią aby nie zadeptać poszlak.
  12. Ares Prime

    Zapisy do Nocturnal

    Świat - Equestria Imię - Lockdown 2. Płeć – Ogier, mieszaniec zebry i pegaza. 3. Wiek - 27 4. Cutie Mark – jeśli można liczyć zebrzy znak przypominający nieco hak.. to tak ma CM. 5.Wygląd – To ogier, mieszaniec zebry i pegaza więc skrzydła ma normalne. Posturą i muskulaturą przypomina Shining armora, jednak nie ma grzywy, a ogon jest krótki jak na zebrę. Maść ma barwy kredowo-białej, i czarne upiornie wyglądajace pasy. Przypominają raczej pasy tygrysa niż zebry. Oczy mają jednak zebrzy krztałt, i są czerwone. Do najprzysojniejszych ogierów nie należy, ma masę blizn na całym ciele. Jego pancerz przypomina połaczenie kombinezonów Wonderbolts, i zbroi płytowej. Dobrze chroni przed obrażeniami. Ma kolor czarny i ciemnozielony, naszpikowany jest stalowymi, ostrymi ćwiekami. Jego górne trójki zostały spiłowane w kły, przez niego samego aby nadać sobie bardziej strasznego wyglądu. 6. Charakter – Samotnik, cyniczny, honorowy, sarkastyczny, agresywny i socjopatyczny, nie waha się używać przemocy i zabijać jeśli to konieczne.. Jednak gdzieś tam w głębi ma w sobie dobroć ale okazuje to bardzo rzadko. 7. Umiejętności - Łowca Nagród. umie walczyć i to zarówno za pomocą broni jak i bez niej. Potrafi zastawiać pułapki i tropić ofiarę. Sprawnie też radzi sobie z zabijaniem. Zarówno potworów jak i wrogich kucyków. Do jego uzbrojenia należą dwa ostre jak brzytwy haki na łańcuchach którymi posługuje się z wielką wprawą. Dodatkowo nosi też specjalny bolas magnatyczny do unieruchamiania ofiar. 8. Miejsce akcji – Equestria. 9. Towarzysz – podróżuje samotnie. 1o. Życiorys - Pochodzę z jednej takiej wioski, gdzieś na południu Equestrii. Sam już nie pamiętam jej nazwy. Matka była pegazem, była kwiaciarką. Ojciec? Widać po mnie że musiał być zebrą do cholery! Matka nie wiele o nim mówiła kiedykolwiek… najwidoczniej spędziła z nim jedną upojną noc i ja jestem tego efektem. Nigdy ojca nie znałem, zresztą po co. W każdym razie miałem tylko mamę… no i te pasy. Nie powiem, mama mnie kochała bardzo i starała się zapewnić nam godziwy byt. Jednak po ojcu odziedziczyłem nie tylko zebrze pasy które nadawały mi upiornego wyglądu, ale też czerwone oczy. Bano się mnie, niektóre dzieciaki mówiły że jestem wstrętnym mieszańcem, i unikały mnie jak ognia. Mały pasiasty mieszaniec zebry i pegaza, bo też miałem skrzydła. A przecież… przecież byłem normalnym kucem… zebrą… no byłem normalny. Mama mówiła że nie liczy się wygląd ale wnętrze, dusza. Mówiła że kiedyś na pewno będę miał mnóstwo przyjaciół. Ale unikano mnie. Naprawdę próbowałem znaleźć sobie przyjaciół. Próbowałem aż do czasu pewnego wypadku. Pomagałem mamie jak tylko mogłem w jej pracy. Pewnego dnia gdy wybieraliśmy się po cebulki rzadkich kwiatów do lasu, mieliśmy wypadek. Przechodząc po starym moście na drugą stronę wąwozu... zerwały się liny i spadliśmy w dół. Mama zdołała mnie przenieść na górę. Próbowałem ją wciągnąć.. ocalić.. ale spadła na dno. Stłukła sobie skrzydło i nie mogła w żaden sposób złagodzić upadku. W rozpaczy zszedłem okrężną drogą aby ją poszukać. Jeszcze żyła… oddychała. Natychmiast pobiegłem do miasta aby sprowadzić pomoc. Ale pech chciał że akurat było tam jakieś święto i trwała zabawa, chyba święto żartów czy jakoś tak. Prosiłem, błagałem, płakałem mówiąc, aby poszli za mną i pomogli mamie. Ale oni uznali to za żart, mówili żebym wymyślił inny kawał. Trwało to długo aż ukradłem wózek aby samemu sprowadzić mamę do wioski. Jednak.. jednak kiedy po nią wróciłem już nie żyła. Wykrwawiła się na śmierć. 3 dni siedziałem przy jej ciele płacząc i rozpaczając. Straciłem jedyną osobę którą kiedykolwiek kochałem. Jednak nie byłem wtedy sam. Na trzeci dzień ktoś jednak przyszedł. Był ubrany w lekką skórzaną zbroję, to był jednorożec. Powiedział że nazywa się Spectro. I że on się teraz mną zajmie. Najpierw go wyzywałem od najgorszych i powiedziałem żeby spierdalał gdzie pieprz rośnie. Ale on się tym nie przejął. Złapał mnie za kark, i powiedział że albo pójdę z nim, albo będę sobie radził sam. Bez nikogo. A… a ja nie chciałem być sam. Zatem poszedłem z nim. Bo miałem jakiś inny wybór? 10 lat później… Spectro wyszkolił mnie na wojownika, łowcę. Nigdy nie zdradził mi powodów dlaczego to robi, mówił że taki ma kaprys i tyle. Po prostu szukał sobie ucznia, a ja mu się spodobałem. Powiedział że mam naturalną agresję w sobie, i wrogość do innych. Wystarczy je tylko uwolnić. I kiedy minęło te 10 lat, Sepctro mnie zostawił. Powiedział że teraz muszę sobie radzić sam. Umiałem walczyć… i zabijać, bo Spectro nauczył mnie też i tego. Miałem pogardę dla tego świata, tak samo jak ten świat gardził mną. Zostałem zbirem do wynajęcia. Uzbrojony w wielką wiedzę przekazaną od Spectro, oraz niewielki arsenał który sam zdobyłem ruszyłem w świat. Nie mam swojego miejsca. Wędruję gdzie mnie oczy poniosą. Zarabiam na życie wykonując różne zlecenia – od kradzieży, porwań, zabijania potworów i takich tam. Zasłynąłem jako solidna firma – bo zawsze wykonuję zlecenie i dotrzymuję słowa. Mam jednak swój własny kodeks i honor, którego przestrzegam surowo. Na przykład, nigdy nie zabijam niewinnych i dla przyjemności. Ale coraz częściej zadaję sobie pytanie – do czego ja tak właściwie zmierzam…. Tak życiowo. Wędruję tam gdzie oczy mnie poniosą. Nie mam domu. Ale mam swoją robotę, i to ona jest dla mnie najważniejsza. Jestem Lockdown. I wkrótce będę najlepszym łowcą nagród w Equestrii! 11. Cel – zostać najlepszył łowcą nagród w Equestrii! I zarwać jakąś fajną laskę. 12.Tagi: Shipping, Mature, Sad, Dark, Violence
  13. Ares Prime

    Zapisy do Nocturnal

    Są jeszcze jakieś wolne miejsca?
  14. - Dzięki Jackie. - odparłem z pół uśmiechem do kowbojki za opatrzenie rozwalonej głowy. Heh, jak wtedy kieddy podczas imprezy w jednym barze dostałem butelką przez głowę. Ten który to zrobił wtedy też dostał butelką, ale trzykrotnie ode mnie. Na wieść że Pinkie coś znalazła aż mnie dreszcz przeszedł lekki. No, może to nie jest dowód ale z pewnością to będzie przydatna poszlaka. Ostrożnie podszedłem i podniosłem ten włos, uważnie mu się przyglądając i obwąchując go. Czasem zapach może powiedzieć wiele o właścielu włosa. Hmm... różowy, ale w innej tonacji niż Pinkie. Ciekawe... może będzie ich tu więcej? Ślady wskaują na klacz, ew drobnego ogiera. Czyżby to ktoś z przyjęcia? Nawet jeśli to miałbym paru podejrzanych...
  15. Wyłaź... wyłaź gdziekolwiek jesteś. Nie ukryjesz się przede mną. Wypatrzylem miejsce na wprost od okna gdzie przeleciała doniczka, i wylądowałem na ziemi. Każdy przestępca zostawia ślady. Każdy. - Nie wykrwawię się. - odparłem do Applejack, i zacząłem szukać śladów. Włosów, odcisków kopyt na ziemi, cokolwiek... musi tu coś być do cholery! Nie podaruję temu kto rzucił we mnie donicą!
  16. - No... na pewno wiesz sporo. - jakoś przestało mi przeszkadzać dziwne zachowanie Pinkie. Odgoniłem resztę baniek, i znów zwróciłem się do różowej klaczki. - Bo widzisz Pinkie, to trochę taka śmieszna sprawa. Bo ja ten... no..heh... - potarłem głowę kopytem. - Hm.. powiem ci coś w tajemnicy, ale nie powiesz nikomu dobra?
  17. - Nie chodzi o to aby rzucić jak najmocniej, tylko jak najceljniej. W sam środek tarczy. - wyjaśniłem z lekkim politowaniem. I już miałem rzucić w sam środek tarczy, gdy znów się pojawiła ta wariatka Pinkie, a potem to dosłownie ujrzałem gwiazdy jak coś mnie pieprznęło w głowę... ałaj! Zatoczyłem się lekko i poczułem jak krew ścieka mi po skroni, a po chwili poczułem jej smak w ustach. Ożesz wy skur... napaść na funkcjonariusza policji?! W komendzie?! Przy świadkach?! No ja tu chyba dziś kogoś zatłukę jak go tylko dorwę! - Mnie nic nie jest... za to temu kto to rzucił zaraz stanie się duża krzywda... - warknąłem, otarłem krew z głowy i natychmiast wybiegłem z komendy z zamiarem znalezienia i dorwania tego kto to rzucił.
  18. Muszę.. sprawdzić czy czasem w tych ciastkach nie ma zawartości jakiś środków psychotropowych, bo nikt normalny się tak nie zachowuje... to nie jest naturalne postępowanie. Dokończyłem ustawiać meble i układać sprzęty biurowe, a potem dokumenty. No i teraz to wreszcie wygląda jak komenda policji. Ale teraz pora trochę wprowadzić tu własnego akcentu. Poszedłem na moment na górę, i ze swojej waliski wydobyłem składaną tarczę i rzutki. W wolnych chwilach uwielbiałem bowiem ćwiczyć celność, a ostatnio zaczęłam do tarczy przypinać zdjęcie Prowla i na nim ćwiczyć rzuty. Zawiesiłem tarczę naprzeciw swojego biurka, tak aby mógł spokojnie rzucać nie wstajac od niego. Sześć rzutek, jedna tarcza i trzy klacze. Heh... jak to zabrzmiało. Spojrzałem to na Pinkie to na Rainbow... i stwierdziłem że do tęczowej będzie bardziej normalnie zagadać. - Zagrasz w rzutki? - spytałem pogodomistrzynię.
  19. No to ooficjalnie wyszedłem na kretyna... pięknie. - E...eh heheh heh... - zaśmiałem się głupawo. - Przepraszam, trochę źle zrozumiałem. Poczekałem aż Pinkie dojdzie do siebie i jakoś się uspokoi. - Więc Pinkie... mówisz że znasz tu każdego kucyka bardzo dobrze tak? Więc miałbym do ciebie pytanie odnośnie kucyka który jest tu naszym wspólnym przyjacielem. Powiedz... co wiesz o Derpy?
  20. Hmm, to nawet całkiem miłe z ich strony że pomagają mi z tym przyjęciowym bajzlem. Przynajmniej będę mieć nieco mniej do sprzątania. Zaczałem z powrotem ustawiać meble tak jak były wcześniej, gdy ta różowa oszołomka zaczęła śpiewać i tańczyć. Teraz to mi szczęka opadła na ten widok. Jako że najbliżej byłem Rainbow Dash, zadałem jej pytanie: - Ona... zawsze się tak zachowuje?
  21. Ale tutejszy naród jest upierdliwy to nie mam pytań. Serio nie mają innych zajęć poza zabawą? Poza tym sam jestem już nieco zmęczony tą imprezką i na mnie już czas do spania. Jutro mam w cholęrę roboty związaną z zapoznaniem się z miastem i jego sprawami. Że nie wspomnę o cudownym przekopywaniu się przez nudne akta. Ignorowałem już częściowo tą całą wrzawę, gdy nieoczekiwanie Applejack, Pinkie i Rainbow Dash zaoferowały mi pomoc przy sprzątaniu. - Chcecie mi pomóc w sprzątaniu? - spytałem nieco podejrzliwie. - Tak poprostu?
  22. No... i to ja rozumiem. Zadziwiajace jak można tak łatwo podporządkować sobie maluczkich, jeśli wie się jak. Spokojnie drogie panie, Barricade zna wiele podobnych historii. Heheh... Eh, już mi brakuje Manehattanu i mojego dawnego biura. Cholerny Prowl... gdyby nie był tak zapatrzony w reputację naszej rodzinki, i patrzył na efekty pracy to nadal bym miał swoją posadę. Nie dość że młodszy brat podpuścił na mnie Naczelnego Komendanta Miejskiego to jeszcze jest wysłał mnie na to wygnanie za ''kalanie imienia naszej rodziny''. Aż krew mnie zalewa jak pomyślę że mamy wspólną matkę i ojca. - Z pewnością będzie tu spokój i porządek Pani Burmistrz. Już ja o to zadbam.... - rzekłem sucho do Burmistrzyni. Samo wspomnienie o braciszku sprawiło że jakoś nie miałem specjalnej ochoty na przedłużanie tego przyjęcia. Wyszedłem na środek komendy, i oznajmiłem wszem i wobec. - Dzięki wielkie za to przyjęcie, serio w ogóle się tego nie spodziewałem, miło z waszej strony. Fajnie było, zabawnie i w ogóle ale teraz proszę o opuszczenie komendy. Jutro idziecie do pracy, i takie tam. Poza tym ja też muszę tu się trochę urządzić. - ta... bo czekało mnie sprzątanie po tym całym przyjęciowym bajzlu. - Miło było i w ogóle, ale ja mam jeszcze kilka rzeczy tu do zrobienia, wypakować się i tego typu. - Jakby co to widzimy się jutro, będę robił wywiad środowiskowy całego miasta.
  23. - Co? Hehehe... - zaśmiałem się z sugestii Pinkie. - Nie, nie jedli żadnych kucyków Pinkie. W każdym razie - odkryliśmy pewien ciekawie zbudowany magazyn. Prowadziło tam pod ziemne wejście, a co się okazało wozy miały specjalne, podwójne burty z przerwami w których chowano paczki z narkotykami. Praktycznie nie do wykrycia nawet z pomocą psów śledczych. Widzieliśmy jak wyładują towar, i zrobiliśmy zdjęcia tej mety. Mieliśmy dowody, więc pora było aresztować panów cwaniaków. Czterech policjantów przeciwko 20 gangsterom, uzbrojonym w różne różności - łomy, pałki, łańcuchy, kastety, sztylety, kilku miało nawet kusze. Wiecie, zyski jakie ciągneli z handli srebrnotrawą to wystarczający powód aby pozbyć się czterech gliniarzy na dobre. Pomyślałem sobie wtedy ''Karać i brać w niewolę''. I ruszyliśmy do akcji.- kolejna efekciarska pauza aby radować oczy ich minami i skupieniem. Przyglądałem się zwłaszcza Rainbow Dash. Ciekawe to teraz sobie myśli. - Byłem Ja, mój brat, i dwóch naszych kumpli. Mieliśmy ze sobą tylko nasze służbowe tonfy. Wyniku takiego spotkania łatwo było przewidzieć. Dużo wybitych zębów, parę rozległych złamań, masa siniaków i trochę krwi na podłodze. I oczywiście cały gang przemytników obezwładniony, spacyfikowany boleśnie, osądzony i zamknięty w więzieniu. I taki był koniec działalności handlarzy srebrnotrawą w Manehattanie.
  24. Hm.. niezła krzepa jak na klaczkę. Delikatnie acz stanowczo wyślizgnąłem się z jej uścisku, i rozejrzałem się po tłumie. Chcą posłuchać? No niech będzie. - No dobra... skoro tak mnie prosicie. - wescthnąłem. - Otóż widziecie obywatele... Działo się to jakiś rok temu, prowadziłem właśnie sprawę przemycania do miasta dostaw srebrnotrawy. Ta sprawa paliła policję w całym mieście niczym złośliwa krosta na zadzie. Naczelnik kazał kontrolować każdą dostawę towarów spoza miasta. Roboty przez to była masa, i to nudna jak zupa tupipanowa z olejem. Przetrząsywaliśmy każdą skrzynię która pochodziła spoza miasta, ale początkowo nic nie znajdowaliśmy, nawet listka tego zioła. To było cholernie frustrujące, bo problem rósł. Do czasu aż kilkoro oficerów, z mną w składzie wpadło na coś interesującego - podczas kontroli zauważyliśmy że skrzynie w których transpotrowano towary są jakby nieco większe, niż wcześniej. Niby waga i zawartość się zgadzała, ale jednak coś było nie tak. Dodatkowo wóz którym dostarczano towary zawsze przed rozładunkiem przejeżdżał tą samą uliczką. Zawsze. To wydało mi się podejrzane. Poszliśmy z chłopakami na akcję pod przykrywką... i zgadnijcie co odkryliśmy.
  25. - No... ciekawa architektura. - stwierdziłem ogladajac niezwykłą cukiernię. Mmm.... ciekawe jakie słodkości tutaj sprzedają, bo przecież uwielbiam słodycze. Chcetnie spróbowałbym jakiegoś specjału. Eh szkoda że nie mam przy sobie żadnych pieniędzy. - Pracujesz pewnie jako cukiernik nie? To twój własny biznes? I... jak młoda mama radzi sobie z dziećmi?
×
×
  • Utwórz nowe...