Kolejny rozdział i kolejne zagwozdki...
Zakończenie jak zawsze zostawia nas w martwym punkcie. Cała końcówka, akcja ze Śmieszką. Dziwie się że Wiedźma nie zauważyła żadnych szczegółów, nie miała żadnych wątpliwości, lecz od razu zaufała owej zebrze. Dla czego Au przeżyła też nie wiem. Czy w podzięce, czy życzliwości, czy może zrobiła z niej jakąś przynętę. Zobaczymy
Postać Serata była dobrze wykreowana, lecz jak dla mnie dość płaska. Niby z jednej strony "dobry" demon, lecz z drugiej brakło jego demonicznej natury gdy już doszło do spotkania oko w oko. Stał się takim członkiem grupy, zwykłym przewodnikiem, bez żadnych demonicznych nawiązań.
Walki z bossem, to byłą dość, szybka. Mało porywająca, bez jakiś większych zaskoczeń. Wyglądała bardziej na sprawny opis walki z jakieś gry niż na prawdziwą bitwę, z demonem ósmego kręgu, aktualnym przywódcą legionu. Brakło mi tutaj zajadłości owego demona i troszkę niespodzianek z jego strony.
Marwią mnie te ciągłe rany Chromii. Cały czas dostaje, czy to po plecach czy to po zadzie z jakiegoś miecza, czy pazura, lecz zaraz się to jej goi i niema po tym śladu. Rozumiem wszystkie magiczne zaklęcia i eliksiry uzdrawiające, które wspomagają gojenie się ran. Lecz tyle ile ona została razy ranna, to przysparza o ból głowy. Wiem, że fajnie to wygląda jak dostaje po dupie co jakiś czas, że jej przeciwnicy są wyższego lub porównywalnego poziomu trudności, lecz czasem jednak goją się za szybką, nawet po jednej nocy potrafi być już w pełni sprawna. Po prostu jest twardzielką i tego się trzymajmy.
Pochwalić można Zodiaka na pewno za kolejną świetną przygodę, wspaniałą historię i świat, który kreuje. Idealnie pozwala nam się wczuć w to uniwersum, a sam tekst nie nudzi, a przyciąga uwagę. Czyta się go przyjemnie i miło.
Byle tak dalej!