Osobiście wyrzuciłbym księgę Hioba i Koheleta z lekcji języka polskiego. Dziwne jest to, że kiedy omawia się księgę Hioba to polonista rozpływa się nad jej walorami, że niby wielkie dzieło literackie. W języku aramejskim tak, owszem, ale są w niej rzeczy których nie da się przetłumaczyć na język polski. Zresztą w naszym języku brzmi ona jak najbardziej zwyczajnie i nie ma się co nad nią rozpływać. I jeszcze to rozważanie, że ów księga jest pokazaniem sensu ludzkiego cierpienia i jakiegoś zakładu Boga z Szatanem.Kwestie o cierpieniu są poruszane, ale nie ma na nie żadnej odpowiedzi. I to jest świetne. Często cytowane są słowa przyjaciół Hioba, gdzie są potem określani jako kłamcy.
Co do Koheleta. Niby jest to strasznie smutna księga, a opisać można ją "marność nad marnościami i wszystko marność" Tyle, że jest to jedna z najweselszych ksiąg w całym Piśmie.
Co do obowiązkowych lektur. Powinni dodać "Ludzkie działanie - traktat o ekonomii" Już nie mówiąc o wielu innych dzieła, ale nie można oczywiście zmienić wszystkiego, a ta jedna książka zdecydowanie by się przydała.