Skocz do zawartości

Panda Hippis

Brony
  • Zawartość

    506
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Panda Hippis

  1. - No dobrze... Skoro tak nas zachęcasz... - powiedziała z uśmiechem Cindrell wąchają zapachy wydobywające się z kuchni, po czym weszła do środka. Przechodząc obok Ciebie, mała klaczka poczochrała Cię po mokrej grzywie i zachichotała. Strażniczka nie zwróciła na to uwagi i magią postawiła swoją córkę na ziemie, wyjmując z juk kilka jej lalek i podając jej. Mała od razu rozłożyła się z nimi na dywanie przy kominku i zaczęła się bawić. - Przepraszam za nią. Ona jest bardzo ruchliwa, więc trzeba będzie na nią uważać. A opiekunka dzisiaj nie przyszła... Mam nadzieję, że nie sprawiłam Ci tym problemu - starała się wytłumaczyć obecność córki Cindrell. Strażniczka poszła do kuchni zobaczyć co przyrządziłeś. Jednocześnie nalała sobie wody do stojącej szklanki. Twojej szklanki. W tym samym czasie Elisa, wzięła jedną ze swoich lalek i zaczęła wokół Ciebie biegać wydając odgłosy latania, co chwile się śmiejąc. Zapowiadał się ciekawy wieczór...
  2. A w łazience... Porządek. Jedyne co było nie halo, to leżąca na ziemi tubka kremu nawilżającego. Oczywiście podniosłeś go i odłożyłeś na miejsce, zastanawiając się, dlaczego u diabła on leżał na ziemi. Zazwyczaj stoi on w szafce. Wszedłeś pod prysznic. Woda na szczęście była ciepła, co bardzo Cię ucieszyło. Gdy się kąpałeś, usłyszałeś dzwonek do drzwi. Przeklnąłeś w myślach, no i musiałeś wyjść cały mokry i otworzyć... Owinąłeś się ręcznikiem i jeszcze mokry poszedłeś otworzyć drzwi. A kto stał na zewnątrz? Cindrell i... Clear Pearl? Nie, to córeczka strażniczki. Miała dziesięć lat i wyglądała dokładnie jak młoda klaczka z Twoich snów. - Umm... Cześć. Chyba Ci przeszkodziłam... To ja może.. Przyjdę jutro - zaproponowała lekko zarumieniona klacz i kładąc swoją córkę na jej grzbiet. W tym samym momencie piekarnik zaczął pikać, co znaczyło, że jedzenie gotowe. Chyba w tym momencie nic gorszego nie mogło Ci się przytrafić...
  3. Wracając do domu, zaszedłeś do kwieciarni. Klaczka, która ją prowadziła właśnie zamykała. Trzymała w ustach ostatnią różę. Zauważyła jak nadchodzisz i podeszła do Ciebie, jednocześnie łapiąc w kopytko kwiat. - Proszę... Niech pan weźmie. Na koszt firmy. Została mi tylko ta róża, aż tak dużo nie stracę, jak dam ją panu za darmo w Walentynki - powiedziała z radością sprzedawczyni i wróciła do zamykania sklepiku. Zdziwiony wziąłeś piękny kwiat i skierowałeś swe kroki prosto do domu. Nie zachodziłeś do sklepu, mając nadzieję, że jakieś podstawowe produkty masz jeszcze w lodówce. Otworzyłeś drzwi i... Zastałeś dziwny porządek. Zero kurzu, wszystko lśniło i było poukładane. Butelka cydru stała na stole, a niedokończony romans leżał obok niej. Zamknąłeś za sobą drzwi i poszedłeś do sypialni. Łóżko było w totalnym nieładzie. Kołdra leżała na ziemi, jedna z poduszek również. Prześcieradło również było dziwnie zwinięte i mokre. Wtedy przypomniałeś sobie słowa Cindrell, w swoim szalonym "odlocie", że była tu i że łóżko już nie będzie piękne. Podleciałeś szybko do szafy przy łóżku i sprawdziłeś, czy leży tam Twoja zbroja. Na szczęście była tam, cała i zdrowa. Ucieszyłeś się i poszedłeś do kuchni, by włożyć do wody różę i upiec coś na spotkanie. Czas powoli dobiegał końca, więc musiałeś się spieszyć...
  4. Klacz, której zabójczyni dogadzała jęczała z rozkoszy. Przestała już lizać dziurkę Death i cieszyła się chwilą, w której jej przyjaciółka zajmowała się jej tyłem. - Aahh... Oo taak.. Aa teraz... Mmm.. Z-zaczekaj... - starała się mówić klaczka, między jękami. Sprzedawczyni zeszła z Bright i poczołgała się do poduszki. Wyciągnęła spod niej opaskę na ogon, by ciągle był widoczny tył zabójczyni, duży różowy wibrator i małą bransoletkę. Oczywiście magiczną. Chwilę później podeszła znów do przyjaciółki i założyła opaskę na jej puszysty ogonek. Następnie włączyła wibratorek i powoli jeździła przy cipce partnerki, by ją kusić. By błagała, żeby to włożyć do środka... Erynia nie założyła jeszcze bransoletki i odłożyła ją na bok. Na razie miała zamiar się jeszcze pobawić ze znajomą. - Klęcz... I szczekaj. Pokaż jakim grzecznym zwierzątkiem jesteś... ZRÓB TO! - wyszeptała do ucha sprzedawczyni, jeżdżąc wibratorem przy mniejszej dziurce i zabawiając swoim kopytkiem jej "pusię".
  5. - Ahhss! Na Celestię! O-oohhh... - krzyknęła Erynia, gdy Death masowała jej dziurkę i wylizywała jej róg. To bardzo ją podniecało, a róg to było bardzo delikatne miejsce. Oczywiście równie szybko złapała swoją partnerkę za jej pośladek i uderzyła mocno. Wiedziała, że ona to lubi i zamierzała to wykorzystać. Drugim kopytkiem chwyciła ją za grzywę i przyciągnęła do siebie. - Pamiętaaasz jaaaak kiedyś lubiłaaaś bawić się w "pieeeeska i panią"? Tylko, że zawsze ja byłam tym chędożonym psem! A teraz... Będziesz nim Ty - wyszeptała klaczka, cicho jęcząc i znów dała jej porządnego klapsa. Jednakże w jej kroczu robiło się naprawdę bardzo wilgotno i potrzebowała coś z tym zrobić. Nie zamierzała usatysfakcjonować tylko samej Bright, klepiąc ją po tyłku. Odwróciła się tyłem do twarzy przyjaciółki, a sama była twarzą przy jej "pusi". Nie czekała długo, tylko zaczęła pracować przy niej swoim języczkiem, by Deatwish jęczała z rozkoszy. Klacz jednak nie zamierzała poprzestać tylko na wylizywaniu śluzu i doprowadzeniu znajomej do ekstazy. Miała również przygotowane inne atrakcje na później... Tymczasem w hotelu... Nekromantka zostaje coraz bardziej oblegana przez ohydny śluz. Na nic nie zdają się jej krzyki. W pobliżu budynku nikogo już nie ma. Wszystkich wykurzył ten wariat, którego widziała razem z Saladinem przed wejściem. Macka, która oplotła jej róg, coraz bardziej zagłębiała się w jej ciało. Prawie już doszła do jej oczu. Breja, która oplotła jej kopyta była na wysokości brzucha i wciąż pięła się wyżej. Jednakże maź, która była przy jej tylnych kopytach, wypuściła kolejną mackę, której klacz nie mogła zauważyć. Macka ta zajęła ogon i szybko była przy jej dziurce. Breja nieco stwardniała i bez wahania weszła do środka z impetem, przez co nekromantka krzyknęła nie tylko z bólu... Pomimo tego jakże miłego akcentu, śluz pokrywaj już znaczną część jej ciała, a ona nic nie mogła na to poradzić. W tym samym czasie, na ulicy... Staruszek odwrócił się w stronę Saladina, który zatrzymał go krzykiem. Z uśmiechem spojrzał na młodzieńca i wysłuchał co ma do powiedzenia. - To drobnostka. Skąd wiedziałem się pytasz... Przeczucie. Gdy na nią popatrzyłem, od razu wiedziałem, że coś z nią jest nie tak. Jak widać, nie myliłem się - powiedział dosyć poważnie starszy kuc. - I młodzieńcze... Nieładnie jest oceniać kucyki po wyglądzie. Nie jestem żadnym bezdomnym, tylko normalnym ogierem, który mieszka w centrum Canterlotu. A jak wiesz, tam apartamenty są o wiele droższe niż na peryferiach. Czyżby Twój ojciec Cię tego nie nauczył? - strofował Saladina dziadek, lecz po chwili znów się uśmiechnął - Chociaż jego ojciec to i tak go niczego nie nauczył... - ogier wyszeptał to tak, by dyplomata nie usłyszał. Staruszek odwrócił się do młodego kuca tyłem i znów powędrował w swoją stronę. - Patrz w głąb duszy, nie na wygląd - krzyknął jeszcze z daleka i skręcił w inną uliczkę oświetloną latarniami.
  6. Klaczka spojrzała ze zdziwieniem na Ciebie, lecz już po chwili uśmiechnęła się ciepło. - Wie pan... Nie powiem panu jak to jest, ja... Nigdy tak nie miałam. Ale powiem panu, że inni kiedyś zapomną...Kiedyś wszystko wróci do normy. Za to ja mogę być pana pierwszą klientką jak otworzy pan sklep. Szukam jakiegoś zegarka czy może... Naszyjnika dla mego małżonka - powiedziała z uśmiechem i radością w głosie pielęgniarka i kontynuowała. - Ale mówił pan, że ma zaniki pamięci... To nic dziwnego, w końcu nieźle pan oberwał, ale lepiej to obejrzeć. Niech się pan zgłosi do mnie jutro. Mam mały gabinet lekarski w centrum miasta. Znajdzie mnie pan, trudno nie zauważyć tego gabinetu - zachichotała klacz. - No i... Naprawdę nie ma za co. Opieka i leczenie innych to to, co naprawdę uwielbiam. Więc mogę zaopiekować się dziećmi i tego typu sprawami - znów mówiła radośnie Hearthy, uśmiechając się w Twoją stronę. - Ale już nie będę pana zatrzymywać, skoro ma pan spotkanie - powiedziała półszeptem i znów spojrzała w niebo. Tobie natomiast mignął przed oczami obraz, jak całujesz się z seksowną pielęgniarką w krzakach. Szybko jednak wróciłeś do realiów i poszedłeś do miasta.
  7. W pokoju, do którego weszła Bright stało wielkie łoże, które z łatwością pomieściłoby ze cztery dorosłe kuce. Przed łóżkiem stała już rozebrana Erynia. Jej rzeczy leżały obok. Na wierzchu oczywiście mokre majteczki. Klacz pociągnęła zabójczynię za kopytko i obie rzuciły się na miękki materac. Sprzedawczyni położyła się na swej przyjaciółce i oblizała wargi. - To będzie bardzo przyjemne kilka godzin... Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam - wyszeptała i pocałowała leżącą pod nią Bright w usta od razu wsuwając do środka swój języczek. Oj tak... Ta noc będzie dla nich dłuuuga. W tej samej chwili w hotelu. Nekromantka zmieniona już w nietoperza, próbowała wylecieć z budynku. Gdy już prawie była za drzwiami, coś złapało ją za skrzydło i pociągnęło na ziemię i przekrzywiając szczękę u małego zwierzątka. Ta zmiana wyglądu będzie pewnie widoczna po zmianie w kuca. Okazuje się, że to co zatrzymało Shadow, było coś, które wpełzło do środka, gdy ona spała. Wyglądało to naprawdę obrzydliwie. Wielka czarno - zielono - czerwona breja, która poruszała się po podłodze jak i po ścianach, niszcząc wszystko na swojej drodze. Lepka maź potrafiła również łapać różne rzeczy lub kuce i inne stworzenia. Klacz była nieco zdezorientowana po upadku, co coś szybko wykorzystało i powoli od kopyt obejmowało nekromantkę, a jedna z macek, które wystawały z brei złapała za jej róg, przez co Shadow była niezdolna do rzucenia jakiegokolwiek zaklęcia. A co się działo w tym czasie z Saladinem? Od czasu, gdy wyszedł z hotelu, nikt go nie widział. Gdy ogier był już niedaleko zamku, amulet spłatał mu figla i przestał działać, przez co dyplomata stał się widzialny. Zaczął więc biec w stronę pałacu, który był naprawdę blisko, lecz po chwili wpadł na innego kuca, przewracając ich obydwu. Okazało się, że typ na którego wpadł Saladin to ten sam staruszek, którego spotkał w pubie. Bardzo się tym zdziwił, lecz starszy ogier pomógł mu wstać i z uśmiechem spojrzał mu w oczy, otrzepując się z kurzu. - Nic się nie stało, młodzieńcze. Widzę, że się spieszysz, więc nie będę Cię zatrzymywał. Mnie nic nie jest - odpowiedział spokojnie staruszek i widząc, że kuc będzie chciał mu odpowiedzieć, kontynuował. - Idź. W nocy można tu spotkać wiele niebezpieczeństw. Ja jestem gotowy, ale Ty lepiej już idź - powiedział już bardziej stanowczym tonem i zaczął spacerować w przeciwnym kierunku.
  8. Siedziałeś w krzakach dość długo. Słońce powoli zachodziło i robiło się coraz ciemniej. Twój problem wreszcie zniknął i mogłeś wyjść na ulicę. Opuściłeś zarośla i wyszedłeś przed mury więzienia. Budynek był postawiony na wzniesieniu i mogłeś stąd zobaczyć panoramę miasta. Wieczorem wyglądało to cudownie... I całkiem romantycznie. Powoli schodziłeś w dół, lecz usłyszałeś jakiś hałas za sobą. Z zakładu karnego wychodziła właśnie ta sama pielęgniarka, którą widziałeś kilka godzin temu. Zastygłeś w bezruchu. Klacz podeszła do Ciebie i uśmiechnęła się. Podała Ci kopytko i przedstawiła się. - Witaj. Jestem Hearthy. Zauważyłam Cię jak chowałeś się w tych zaroślach, ale myślałam, że dawno poszedłeś. Czuwałam nad Tobą w więziennym szpitalu. Taka główna lekarka - zachichotała i puściła do Ciebie oczko. - I jak się czujesz na wolności po tych kilku dniach? Wreszcie spędzisz noc w normalnym łóżku i zjesz normalną kolację - klaczka się rozmarzyła i spojrzała w niebo chichocząc.
  9. Erynia zdziwiła się propozycją swej przyjaciółki, lecz już chwilę później zarumieniła się i uśmiechnęła. - Wolę kasę... Ale... Jak już wiesz, mój były "popełnił samobójstwo", ale przecież to nieprawda. Ukatrupił go ten siwek. I od tego czasu mam straszną chcicę... Budzę się rano mokra, więc... - przerwała sprzedawczyni i podeszła do zabójczyni. Klacz pogłaskała ją po grzywie i dała buziaka w policzek, po czym otworzyła drzwi prowadzące do jej mieszkania. Dała kopytkiem znak znajomej, by szła za nią, a sama pobiegła szybko na górę. A co się działo w hotelu? Gdy nekromantka spala wygodnie w swoim hotelowym pokoiku, coś weszło do budynku. Klacz obudziła się. Zaschło jej w gardle i zeszła na dół do recepcji, gdyż na biurku stała nieotwarta butelka wody. Kiedy była już na parterze, zauważyła, że wszystko jest poprzewracane. Panował chaos. Krzesła leżały gdzieś połamane w kącie, stół był przecięty równo na pół, Na biurku starej klaczy, która już nie miała duszy, panował jednym słowem "burdel", a z góry z sufitu lała się woda. Nekromantka była tym nieźle zdziwiona i przybrała pozycję bojową oraz bardzo ostrożnie poruszała się po tym piętrze.
  10. Siedząc w krzakach, podglądałeś nadchodzącego kucyka. Była to piękna pielęgniarka, która wracała do pracy. Na widok jej skąpego stroju, Twój interes znów się powiększył. Zdziwiłeś się nieco i zarumieniłeś, ale obserwowałeś dalej. Klacz wyciągała z kieszeni kartę, która potrzebna była do otwarcia bramy. Niestety wypadła jej z kopytka, więc lekarka szybko się po nią schyliła, wypinając się w Twoją stronę. Zupełnie jakby wiedziała, że siedzisz w krzakach. Mogłeś zauważyć, że klaczka miała pod spódniczką różowe stringi. Gdy podniosła już kartę, spojrzała się w krzaki i puściła oczko. Jednak wiedziała! Teraz już nie wiedziałeś co robić... Czy przemknąć się znów do więzienia i śledzić piękną pielęgniarkę czy wracać do domu i przygotować się na przybycie strażniczki. No i... Nie mogłeś w takim stanie pokazać się w mieście. Tym bardziej po tej całej aferze z gwałtem. Kuce zlinczowałyby Cię na miejscu. Musiałeś szybko coś wykombinować!
  11. W środku hotelu było cicho. Za cicho... Za biurkiem siedziała starsza klacz, która zignorowała Saladina oraz idącą za nim klacz. Wnętrze nie było ani trochę zniszczone. Wszystko stało na swoim miejscu, nie było nic dziwnego. Wreszcie portierka zwróciła się do obydwu kucyków. - Dobry. W czymś pomóc? Chcecie wynająć pokój? Zwolnił się właśnie jeden... Dwuosobowy - powiedziała zadowolona klacz i wróciła do czytania swojego pisemka. Tymczasem w sklepie... Erynia zaczęła tłumaczyć działanie amuletów swojej przyjaciółce, jednocześnie chodząc po sklepie i ściągając inne błyskotki, o których mówiła zabójczyni. - Ehh... Siwek potrafi robić różne cuda. Naprawdę niewiele mogę Ci na ten temat powiedzieć, bo Ci słabsi, którzy go używali najpewniej gryzą piach. Chociaż... Słyszałam o takim przypadku, gdzie to siwe gówno obróciło się przeciwko właścicielowi. Po prostu wyczarowało kilka duplikatów tego maga, które skutecznie go unieszkodliwiły. Oczywiście amulet został zniszczony. Ten egzemplarz jest jednym z dwóch ostatnich - wyjaśniła sprzedawczyni, wracając do lady i rozkładając naszyjnik i bransoletkę. - Dobra... Ten kamyczek owinięty srebrnym łańcuszek też jest magiczny... On tam służy do obrony od tych zaklęć co Ty mówiłaś... Tych paraliżujących! - wykrzyknęła triumfalnie klacz i spojrzała na drugą rzecz. - A ten rubin w bransolecie, też magia... To działa jednak w taki sposób, że jeśli ktoś chce Ci zabrać cząstkę duszy lub Twoją magię, to bez problemu się obronisz. Problem, jeśli walczysz z doświadczonym nekromantą. On wtedy może wyssać Ci całą duszę lub moc. Jeśli nie będziesz miała sił, to bransoletka pozwoli Ci zostawić cząstkę swojej duszy i niewielką ilość magii. Będziesz mogła rzucać jedno czy dwa podstawowe zaklęcia, które... Nie zrobią nikomu żadnej krzywdy - powiedziała oschle Erynia i schowała oba przedmioty. - A jeśli chodzi o płatność... Ostatnio miałam tu dwa włamania. Skradziono mi dość dużo pieniędzy i kilka magicznych przedmiotów. Muszę odrobić straty, więc płacisz teraz. Nie to, że Ci nie wierzę... Nie wiem co knujesz, ale może zdarzyć się tak, że do tego sklepiku już nigdy nie zawitasz, prawda? Każdemu z nas zdarzy się kiedyś umrzeć... Płacisz? - spytała się klacz z uśmiechem.
  12. Kiedy biegłeś, żarówka, która oświetlała cały korytarz, powoli gasła. Widmo coraz bardziej się oddalało. Poruszało się szybciej od Ciebie, ale byłeś w stanie je dogonić. Gdy już byłeś w stanie złapać klacz, ona rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając Ciebie całkowicie zdezorientowanego w ciemnym tunelu. Wtem... Wtedy dostałeś potężnego liścia w pysk, który skutecznie Cię przebudził. Stałeś razem z Cindrell u skraju bram więziennych, już na świeżym powietrzu. Musiało więc upłynąć sporo czasu odkąd odleciałeś do krainy czarów i rozkoszy. Widać, że strażniczka była już nieco rozzłoszczona, a Twój... duży "mały problem" znów powrócił. - No... Widzę, że się książę obudził. Znów odpłynąłeś i... Znowu musisz coś zrobić z tym - klacz pokazała kopytem na Twój osprzęt. - Do wieczora - wyszeptała Ci jeszcze do ucha, po czym otworzyła bramę i wypuściła Twoją osobę na wolność. Stałeś tak ze swoim mieczem wystającym z między kopyt przed murami więzienia, w którym spędziłeś ostatnie dni. Teraz musiałeś wrócić do swojego domu, sprawdzić czy nic nie zaginęło. No i przydałby Ci się odpoczynek. Tyle dziś przeszedłeś... Zauważyłeś, że ktoś idzie w stronę zakładu karnego. Zarumieniłeś się i szybko schowałeś się w krzakach, spoglądając na idącego kuca.
  13. Tymczasem w sklepie, do którego weszła zabójczyni, sprzedawczyni zamknęła drzwi na klucz. Erynia wiedziała, że jej znajoma, będzie pytała o coś nielegalnego lub ciężko dostępnego i nie chciała, by inni przechodnie lub klienci słyszeli ich rozmowę. - Siemka, Bri- Ymm... Deathwish - powiedziała ściszonym nieco głosem, po czym podeszła do klaczy, która rozglądała się przy ścianie z amuletami. - A wiesz... Klientów mam mało. W końcu to Canterlot, mało tu magów... I płatnych zabójców - zażartowała cicho sprzedawczyni. Młoda klacz, podeszła do lady i wyciągnęła z jej sekretnego schowka dwa magiczne amulety. Jeden świecił się na fioletowo, drugi - na siwo. Erynia przywołała Bright do siebie i zaczęła od razu tłumaczyć. - Słuchaj, wiem, że nie jesteś tu w odwiedziny. Masz tu dwa cuda. Sprowadzone z kraju gryfów. Teraz uważaj.. - klacz wskazała na rzecz z purpurową poświatą i spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Działanie tego, polega na tym, że gdy w walce bezpośredniej, w skrajnych przypadkach w walce na czary, zabijesz przeciwnika w dość brutalny sposób, amulet ten dodaje Ci energię, by rzucić następne zaklęcia oraz łata wszelkie rany, jakie poniosłaś w walce. Jest dosyć łatwy w opanowaniu i nie powinnaś mieć problemów z używaniem go. Z kolei ten - sprzedawczyni zwróciła się w stronę siwego kryształu w złotej obramówce. - Po zabójstwie w naprawdę okrutny sposób, pochłania on całą magię lub umiejętności jakie posiadał dany oponent. Nie wiem czy dasz radę go opanować. Amulet dość często płata figle i tylko dobry czarodziej potrafi go ujarzmić - stwierdziła Erynia i patrzyła wciąż na zabójczynie starając się wyczytać z jej twarzy, który z amuletów wybierze. W czasie, w którym Bright Hoof robiła zakupy, rozmawiająca nekromantka wraz z dyplomatą dotarli przed mały, stary hotelik, mieszczący się przy głównej drodze. Nagle przez drzwi główne wybiegł młody ogier. W jego oczach można było zauważyć... Kapkę szaleństwa. - Uciekajcie! Strzeżcie się, strzeżcie! To miejsce jest opętane! Mwahahahah! - krzyczał młody, po czym pobiegł w stronę kuców. Na szczęście umiejętnie ich wyminął i biegł dalej.
  14. - Osz cholera! - wyszeptał dziadyga siedzący na jednym z dachów. Szybko zatopił się w mrok i wędrował za łowczynią głów. Chciał jej pilnować i w najgorszym wypadku obronić Saladina. A jeśli będzie taka potrzeba to... Zabić Bright. Tymczasem ogier pobiegł w stronę pałacu. Powiadomił Straż Królewską o zaistniałym incydencie i poprosił, a wręcz rozkazał, o interwencję. Strażnicy nie mieli powodów się sprzeciwić. W końcu to ich obowiązek. Obydwoje pobiegli w stronę, z której przybiegł obcokrajowiec. Po przybyciu na miejsce nikogo nie widzieli. Na ziemi była tylko wielka kałuża krwi, po tym jak zabójczyni "zabiła" nekromantkę. Obydwa ogiery zaczęły rozglądać się dookoła. Jeden z nich oddalił się nieco od swojego kolegi. Wszedł w ciemną uliczkę. Nie było tam światła, nie było nic widać. Nagle poczuł, że ktoś obok niego przechodzi. Odwrócił się w stronę nieznajomego i krzyknął. - Stać w imieniu Księżniczek! - po tym, przyjął pozycję bojową i był przygotowany do użycia zaklęcia. Wolnym kopytkiem sięgał po schowany w zbroi mały sztylet.
  15. - Ahh! - krzyknęła klacz, gdy wepchałeś swój... Instrument. Strażniczka przykleiła się jakby do ziemi i rozkoszowała się chwilą. Jednak moment później, szybko obróciła się głową w Twoją stronę. Spojrzałeś na jej twarz i zamarłeś. To już nie była Cindrell. To już nie była ta sama klaczka, która pocieszała Cię w celi... Zamiast pyszczka przemiłej strażniczki, ujrzałeś twarz Clear Pearl. Tą samą Clear, która Ci się śniła. Tą samą, którą w swoim śnie chciałeś... Temteges. Klacz uśmiechnęła się w Twoją stronę. - Jest pan... Duży. I bardzo fajnie! - powiedziała głośno Pearl, po czym sama zaczęła się lekko poruszać. Po chwili klacz wyciągnęła Twój przyrząd ze swojej dziurki i przytuliła Cię, pocałowała w policzek i powoli zaczęła odchodzić w stronę oddalonych drzwi, tworząc za sobą "ścieżkę" z opadającego śluzu.
  16. Twarz Obamy z grzywą Celestii jako CM A talent... Może... Nie, to za głupie. Talent wymyśli kto inny. (A mi znajdziecie? Słodka Panda plooosi) Znajdziemy ~Ślimak
  17. Panda Hippis

    [Zabawa] Fabryka kapeluszy

    No... Mam nadzieję, że Derpy się spodoba. STARAŁEM SIĘ! (Nie ogarniam tego cho****ego spojlerowania i innego g****. Wszystko jest takie nieprzyjazne dla tego, co się nie zna... Wcześniej było lepiej!) Wyrażaj się młody człowieku ^ ^
  18. Klacz jęknęła cicho z rozkoszy, po pocałunku. Byłeś dla niej słodki... Strażniczka dawała Ci się rządzić. Została jakby Twoją... Niewolnicą. Pozwalała Ci na wszystko, nic nie mówiła, niczego Ci nie zabraniała. Po chwili podniosła się i zbliżyła pyszczek do Twojego uszka. - Wiedziałam, że jesteś niewinny... I że jesteś samotny - wyszeptała Ci i znów się położyła i swoje jedno kopytko umieściła na swoich piersiach. Zapiszczała. Cindrell lekko obracała się na różne strony, poprzez akcje, które na niej wykonywałeś. Bardzo się z tego cieszyła... Niżej robiło się coraz bardziej wilgotno. Podniecałeś ją. A Twój "problem" znów powrócił. Klacz obróciła się na brzuch. Szybko wzięła swoje drugie wolne kopyto i zaczęła masować swoje prywatne miejsca. Kiedy Ty patrzyłeś zdziwiony, ona coraz bardziej się zadowalała sama. Musiałeś szybciej działać!
  19. Gdy spódniczka zleciała, klaczka westchnęła. Już nie była taka spięta, mogła odetchnąć. Wygrzebała się kopytami z tego materiału, który właśnie opadł na ziemię i spojrzała za siebie, po czym zachichotała. - Ktoś tu widzę jest... Nieśmiały, prawda? - spytała roześmiana strażniczka i pogłaskała Cię po grzywie. - Możesz patrzeć... Mnie to naprawdę nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie... - wyszeptała Ci do ucha i odwróciła głowę do siebie. Cindrell wciąż stała do Ciebie tyłem. Mogłeś widzieć jej żółte stringi ze wzorem motylka centralnie na środku tyłu. Wciąż machała swoim tyłeczkiem. Nagle wsadziła swoje kopyta pod majteczki. Powoli masowała swoje intymne części ciała, po czym powoli ściągała, już nieco mokry, żółty materiał. Po chwili stringi leżały już na ziemi, przy spódnicy, a klacz wciąż była na Ciebie wypięta. Było widać, że brakuje jej... Miłości. Miłości ogiera. Nieco śluzu również spadło na zimną podłogę, tuż przy Twoich kopytach. - Nie mam zamiaru czekać do wieczora... - szeptała strażniczka. - A tu i tak nam nikt nie wejdzie... Jesteśmy sami. A ja pana potrzebuję... - powiedziała cicho klacz, po czym znów nadgryzła Ci uszko.
  20. - Tak... To ja zajmowałam się Twoją sprawą... - powiedziała klacz, jakby czytała Ci w myślach. - I nie żałuję... - wyszeptała już i znów oblizała wargi. Strażniczka powoli zaczynała ściągać z siebie służbowe ubrania. Najpierw niewygodne buciska, w których musiała się poruszać po całym więzieniu. Nigdy nie wiadomo co więzień wymyśli... Po butach przyszedł czas na rajstopki. Cindrell nosiła długie, czarno - białe. Wyglądały na niej przecudnie! Teraz musiała ściągnąć spódniczkę... Jakoś nie za bardzo jej to wychodziło, więc podeszła do Ciebie i pomachała tyłeczkiem przed twarzą. - Mógłbyś mi pomóc? Sama nie dam rady tego rozpiąć... - spytała cicho klacz, wciąż machając tyłem.
  21. Ogier wciąż leżał ze sparaliżowaną twarzą, która naprawdę wyglądała idiotycznie. Strażnicy natychmiast go podnieśli i wyprowadzili z sali do innego pokoju... Pokoju kar. Każdy z więźniów nie chciał tam trafić. Mówiono, że robią tam straszne rzeczy, a każdy kto stamtąd wychodził po niedługim czasie popełniał samobójstwo... Klaczka szła dalej nie oglądając się za siebie. Widziała w końcu już wiele takich przypadków i to nie robiło na niej żadnego wrażenia. Po prostu skazany zrobił z siebie, według niej, debila. Kiedy już przeszliście przez stołówkę, przed Wami ukazały się kolejne drzwi, które otwierany były za pomocą skanu gałki ocznej. I po raz kolejny Cindrell stanęła przy skanerze, a drzwi się otworzyły. Weszliście do ciemnego korytarza. Nie było w nim nic. Zupełnie nic. Ani cel, ani składu broni, ani innych rzeczy. Tylko ściany i kolejne drzwi oddalone od Was o dobre kilkadziesiąt metrów. Strażniczka zatrzymała się mniej więcej w połowie drogi i odwróciła się do Ciebie. Uśmiechnęła się i nieco zarumieniła. Zaklaskała kopytkami i nagle w korytarzu zapaliła się jedna mała żarówka. Co dziwniejsze, oświetlała całą drogę. Klacz zbliżyła się do Ciebie i dała Ci całusa w policzek. - Jest pan niesamowity... - wyszeptała Ci do ucha. - Byłam w pańskim domu... Łóżko nie jest już w dobrym stanie... Wie pan... Mój były również czytał te romanse... Lubię takich miłych i spokojnych ogierów... - mówiła cicho Cindrell, po czym nadgryzła Twoje uszko. W żadnym wypadku nie było to bolesne. Atmosfera robiła się powoli gorąca... Było po Tobie widać, że podoba Ci się to co ona mówi, ale nie wiedziałeś dlaczego... Tak czy siak, poszedłeś za oddalającą się seksownym krokiem klaczą.
  22. Na szczęście przy upadku, kula w której była przetrzymywana zabójczyni, uszkodziła się. Powstała szczelina, przez którą dobry czarodziej... Lub czarodziejka, potrafiłaby się wydostać. Ci mniej zaawansowani w magii musieliby poczekać na powiększenie się dziury. Bright, z jej zdolnościami, mogła się wydostać już teraz. Dzięki wieloletnim spędzaniu czasu w bibliotece znała magię dość dobrze, by użyć jej właśnie w tak krytycznych momentach. Na dodatek nekromantka nic o tym nie wiedziała! Kiedy klacze ze sobą wciąż rozmawiały, przybiegł do nich zdyszany Saladin. Był już nieco zaniepokojony po tym, co usłyszał od małej i był bardziej ostrożny niż zazwyczaj. Dziadek natomiast przeskoczył z dachu pubu w pobliskie krzaki.
  23. Strażniczka jakby nie usłyszała tego, jak mówiłeś, że będziesz gotowy, szła szybko dalej. Nerwowo rozglądała się na obie strony, patrząc groźnie na więźniów. Dobrze wiedziała, który co przeskrobał, a jej spojrzenie niekiedy potrafiło wystraszyć tych mniej odpornych. Gdy spytałeś o zdewastowane domy, klacz aż podskoczyła. Można było powiedzieć, że wyrwałeś ją ze swoich przemyśleń, lecz nie miała Ci tego za złe. Odwróciła się w Twoją stronę z lekko podniesionymi kącikami ust. - Wie pan... Ostatnio był pożar i to akurat w tej dzielnicy, na której pan mieszka... - zaczęła klacz. - W domu tego prawnika, co mieszka obok pana coś się zapaliło. Oczywiście policja wyjaśnia przyczyny... Ale od tego ognia zajął się pański dach. Na szczęście straż szybko przyjechała i ugasiła pożar. Prokurator już opłacił koszt naprawy i swojego domu i tej części dachu, która spłonęła, więc gdy wróci pan dziś do swojego domku, wszystko powinno być już gotowe - uśmiechnęła się strażniczka i znów odwróciła się, by patrzeć gdzie idzie. Podeszliście do drzwi, które można było otworzyć tylko za pomocą skanu siatkówki. Klacz podeszła do skanera i po chwili drzwi automatycznie otworzyły się. Weszliście do stołówki. Akurat była pora śniadaniowa, więc większość zwyrodnialców właśnie tam siedziało, pod szczególnym nadzorem strażników. Jednak jeden z więźniów wstał od stołu i wydarł się na cały głos: "Chłopaki, patrzcie co za dupa idzie!". Ogier zaczął iść w Waszym kierunku, lecz dwóch strażników potraktowało go paralizatorem i gość padł Wam prosto pod nogi.
  24. Strażniczka uśmiechnęła się znów w Twoją stronę. Kiedy ściągnąłeś KOC, jej ciekawość wzięła górę i spojrzała tam, gdzie nie powinna. Oblizała wargi, po czym szybko się obróciła. Po chwili wróciła gruba strażniczka. Spojrzała na was wzrokiem, jakby miała zaraz pozabijać wszystkich. - Cindrell, może Ty odprowadzisz naszego niewinnego, co? - powiedziała ponuro, po czym zbierała się do odejścia. - Dobrze, Anhell. Zaprowadzę go do wyjścia... Możesz już iść - odpowiedziała klaczka ze spokojem i rumieńcami na twarzy. Starsza z klaczy poszła do pokoju monitoringu, natomiast młodsza z nich znów odwróciła się do Ciebie i szybko spojrzała w dół. Na szczęście opanowała swoją ciekawość i popatrzyła Ci w oczy. Ciągle miała rumieńce na twarzy. - A więc... Panie Angelo, jeśli zechciałby pan za mną podążyć - powiedziała cicho strażniczka i złapała Cię za kopytko, po czym podeszła do Ciebie. - Przyjdę do pana jak skończę pracę... Albo jutro, bo mam wolne - wyszeptała Ci do ucha i pociągnęła za sobą. Wyszliście z celi i podążaliście wzdłuż korytarza do jadalni.
  25. Klaczka nie wiedziała jak odpowiedzieć na te wszystkie pytania. Nie wiedziała jak to jest, ale gdy zacząłeś płakać, jej również zrobiło się smutno. Otworzyła Twoją celę i weszła do środka. Jakoś nie było oznaki strachu, że możesz jej coś zrobić, w zachowaniu klaczy. Ona sama pewnie wiedziała, że jesteś niewinny. Strażniczka powoli podeszła do Ciebie, lecz ze swoim refleksem, szybko mogła wyciągnąć paralizator, który miała schowany w skarpetce. Klacz usiadła przy Tobie i objęła Cię ramieniem i pogłaskała po grzywie. Nie chciała, żebyś płakał. - Niech pan przestanie... Zalany łzami nie wygląda pan ładnie - powiedziała cicho i spokojnie. - Dzisiaj pan wychodzi z więzienia. Jestem pewna, że inni znów przyjmą pana do społeczeństwa. To są przecież tolerancyjni obywatele, a jak nie... To już ja ich pogonię - strażniczka zachichotała i z uśmiechem spojrzała na kocyk, który przysłaniał Ci dolne części ciała. - Wiem, gdzie pan mieszka. Jeśli pan chce, to z przyjemnością pana odwiedzę, opowiem co się działo, jak pan był w śpiączce. No i... Czy ten problem, już minął? - spytała się z szerokim uśmiechem i znów zaśmiała się.
×
×
  • Utwórz nowe...