Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Gwardia Mannehattan

Gwardziści w milczeniu słuchali krzyków, które wydobywały się z pokoju, do którego na razie mieli nie wchodzić. Przynajmniej do czasu aż wrzaski ustaną. Słuchając tego wszystkiego mieli wrażenie, że ktoś ją tam obdziera żywcem ze skóry. W końcu krzyki ustały. Do pomieszczenia weszło 12 gwardzistów. 6 jednorożców, 4 pegazy i 2 kucyki ziemskie. Nie mieli zamiaru się cackać. Mogła być osłabiona, ale była bardzo niebezpieczna. Kuce ziemskie podeszły do Sandy zakładając jej łańcuchy na kopytka by ją skutecznie unieruchomić przy okazji związali jej skrzydła. Nagle róg jednego z jednorożców otoczyło światło a Sandy w jednej chwili znalazła się bańce magicznej. Cała grupa nic nie mówiła. Nie można było wyczuć od nich żadnych emocji. Po prostu w milczeniu zaczęli ją wynosić w pokoju trzymając ją w bańce. Na razie będzie siedziała w lochu do czasu przesłuchania przynajmniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

W czasie gdy leżałam na podłodze i ze strachu nie otwierając powiek usłyszałam jak kilka kucy wchodzi do pomieszczenia, choć nie spojrzałam dalej. Poczułam chłód łańcuchów na kopytach oraz linę na skrzydłach, jednak nie opierałam się. Po prostu nie miałam siły i chęci. Mój umysł próbował doprowadzić wszystko do stanu sprzed zabicia. Bo aż szkoda patrzeć na mnie w tym stanie.

Chyba byłam w jakieś bańce bo poczułam zmianę podłoża na którym leżałam, byłam wręcz pewna, że to była bańka. Ale potem nad tym będę myśleć, najpierw niech się moje myśli i umysł ogarnie…

 

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

Doskonale słyszała jej krzyki. Każdy po kolei ale nie przynosiło jej to ukojenia, a wręcz przeciwnie... To była tylko i wyłącznie jej wina! To krążyło po jej głowie wracając wciąż i na okrągło nakręcając błędne koło jej nienawiści... Spojrzała na swój pistolet maszynowy z magazynkiem ślimakowym szukając odpowiedzi... Mogła zrobić nim dużo... Była to broń do walki w pomieszczeniach w dodatku wyciszona po przez brak gazów wylotowych... Nie mogła zapominać że posiadała jeszcze strzelbę i karabin! Mało tego do każdych z tych rzeczy miało po zapasowym magazynku... Dużym magazynku... Ponad 800 wyroków śmierci się w nich znajdowało w tym śruciny zmagające cały niszczycielski efekt. Ilu było gwardzistów na całym obiekcie... Jej oczy zapłonęły na czerwono i liczyła ich uderzenia serca...

- Stu sześćdziesięciu pięciu... Dziesięć procent na więźniów z wyższych poziomów... - szeptała do siebie konspiracyjnie pod nosem. - Ja nie dam rady? - Zmarszczyła brwi wstając z miejsca... Nie skierowała się jednak do Sandy, a do Kapitana... Chciała wyłożyć kawę na ławę... Nie zamierzała się cackać i jak nie będzie jej coś pasowało to po prostu go zastrzelić. Kto by to usłyszał... Potem zmieniłaby się w niego, a potem... Sama nie wiedziała.

[895] [Lust Tale [Forest Song]]

To ja przerwałam to co zaczął dość gwałtownie. Nie ograniczyłam się do zerwania więzi... Wstałam wyrywając się z jego objęć... Nie dochodziły do mnie informacje z zewnątrz od innych changeligów ale to było o wiele za mocne że mnie całkiem zaskoczyło... Śmierć... Ostatnie tchnienie changelinga, niemożliwe do wyrażenia mową. Coś smutnego i pustego... Nie należało ono do takiego zwykłego, a innej trutówki, którą znałam aż za dobrze... Sama jej służyłam krótki okres czasu... Trzy lata. To ona wbiła mi do głowy to co znałam... Jak postrzegałam świat. Dziękowałam jej za tą powiedzmy sobie ugodowość... Pomagała mi w funkcjonowaniu... Pokazała mi kuce z innej strony będąc w swojej porcelanowej masce... Zakrywającą poparzoną twarz.

- Mystical Mask mnie opuściła... - stwierdziłam podniesionym tonem zwracając się tak naprawdę do siebie. - Przepraszam Golding za reakcję... To nie twoja wina. Po prostu... Odszedł ktoś dla mnie ważny. - Przymknęłam oczy biorąc parę oddechów, próbując się uspokoić.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

W jednej chwili zauważyłem jak Lust odeszła ode mnie. Czy zrobiłem coś nie tak? Jednak wtedy usłyszałem jej słowa. "Mystical Mask mnie opuściła". Nic z tego nie zrozumiałem. Kim jest Mystical Mask? Zapewne to jakiś podmieniec. Wtedy też usłyszałem słowa, że odszedł dla niej ktoś ważny. Czyli to nie był jakiś pierwszy lepszy podmieniec. Powoli usiadłem na kanapie patrząc na nią chwilę. Wiedziałem, co oznacza ból straty. Poczułem to w bardzo młodym wieku. Straciłem ojca, który był dla mnie wzorem to przez niego obrałem obecną drogę życia, którą była gwardia. Chciałem jakoś pocieszyć Lust. Powoli wstałem z kanapy i do niej podszedłem obejmując ją kopytem i pozwalając by jej głowa oparła się o mój grzbiet. Nie sądzę by zaraz zaczęła płakać, bo to raczej niemożliwe, ale chciałem jej w ten sposób pokazać, że jestem przy niej i może zawsze na mnie liczyć.

- Nie wiem, jakie emocje tobą teraz targają. Sam poczułem już wielką stratę w swoim życiu. Jednak cokolwiek teraz w tobie tkwi pozwól temu wyjść na zewnątrz. Niezależnie czy jest to gniew czy smutek. Może to, choć trochę pozwoli ulżyć twojej stracie - mówiłem cicho i spokojnie. Byłem gotowy na to by Lust się wyżyła nawet na mnie, jeśli to miało, choć trochę jej pomóc.

Gwardia Manehattan

Gwardziści powoli wnieśli Sandy do lochu takiego samego jak Sneaky położyli ją na łóżku i zdjęli łańcuchy. Przesłuchanie się zacznie, jak choć trochę wróci do siebie. Zamknęli następnie cele powoli ją opuszczając. Tak w przypadku Sneaky nie było nikogo w pobliżu. Tylko gwardziści, którzy jej pilnowali. Sneaky i jej kolega byli w zupełnie innych celach daleko od niej by nie miała jak z nimi rozmawiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Po jakimś czasie bycia w barierze znowu wylądowałam na normalnej powierzchni, bo usłyszeniu zamknięcia drzwi otworzyłam oczy z pewnym strachem przed czymś co mogło tu stać. Ku swemu własnemu zdziwieniu byłam w celu, rozejrzałam się powoli wydając z siebie cichy jęk podczas rozglądania się.

- Jestem tu sama… - westchnęłam ledwo co słyszalnie przez ból gardła. Brakuje mi Sensitive’a i Sneaky, nie wiem czy chcą pogorszyć mój stan psychiczny czy co ale będę cicho lepiej. Wstałam czując ból i zaczęłam się przechodzić po celi aby rozruszać mięśnie i się ogarnąć…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Wylądowała na lotnisku jednak nie wyłączyła silników tylko zmniejszyła ich ciąg na minimum, robiło się coraz zimniej i nie chciała by jej samolot pokrył się lodem, z reszta jak tylko zbiorniki zostaną napełnione będzie startować. 

- Ja idę coś zjeść i odpocząć - powiedziała do drugiego pilota - Głodna jestem - dodała po chwili i zaczęła odpinać pasy które trzymały ją przy fotelu.

- Idę z tobą, też zgłodniałem - odpowiedział biały pegaz również wysiadający z samolotu.

- Ja będę pierwsza - rzekła Fire, wyfrunęła na zewnątrz a po chwili wleciała przez hangar do środka bazy by ledwo co wyhamować przed drzwiami broniących dostępu do korytarzu. Szybko je otworzyła i pobiegła dalej, najwyraźniej była taka szybka że już go zgubiła. Gdy wpadła do jadalni spostrzegła białego pegaza z którym się ścigała...

- Ale jak to? - spytała zaskoczona.

- Teleportacja - odpowiedział rzeczowo - Teleportacja jest szybsza od skrzydeł. 

[ 3 A-10]

Również wylądowały by uzupełnić amunicję do dalszego niszczenia jaskiń które mogłyby posłużyć za kryjówki paraspritom czy gwardzistom, dla buntowników były dużo mniej przydatne. Po zabraniu pełnego ładunku rakiet wystartowały i wróciły do swojej misji. 

[Nowe lotnisko]

Pas startowy był już gotowy, tak samo jak zrobione na szybko budynki ze spawanej stalowej blachy i paru dodatków takich jak warstwa ziemi by na wszelki wypadek zwiększyć ich wytrzymałość. Turbina gazowa która spełniała rolę małej elektrowni zapewniającej prąd pobierała ropę naftową z niedawno wywierconego odwiertu, jak na razie wszystko działało i zapowiadało się całkiem dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddział zwiadowczy

Kolejne rejony były przeszukiwanie przez gwardzistów. Jak do tej pory wciąż nic nie znaleźli. Natomiast bardzo oddalili się już od obozu. Wiedzieli że są już zdani tylko na siebie i nie mają, co liczyć w tej chwili na wsparcie. Jednak nie zaprzestawali lotu. Nie mili zamiaru się poddać do czasu aż znajdą bazę buntowników. Choć mieli nadzieje, że wkrótce ją w końcu znajdą. Po drodze wywołali niewielki deszcz by uzupełnić zapasy wody. Gdy skończyli zaczęli lecieć dalej.

Gwardia Canterlot

W okolicy posterunku granicznego wylądował pegaz bez kopyta. Gwardziści natychmiast w nim rozpoznali towarzysza z oddziału zwiadowczego, który miał szukać bazy buntowników.

- Co ci się stało? - spytał jeden z nich wyraźnie zszokowany

- Później - powiedział wyraźnie zmęczony tym lotem. - Muszę zobaczyć kapitana - gwardzista nic więcej nie musiał słyszeć. Zaczął powoli prowadzić gwardzistę do kapitana gwardii Canterlockiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

Zastukała bardzo mocno do drzwi Kapitana Armored Shine'a... Nie wchodziła tam jednak i czekała na zgodę... Jeśli miała coś załatwić musiała użyć do tego odpowiednich środków... Odrobiny savoir vivre'u, trochę więcej perswazji szeroko pojętej... a nawet strachu. Karabin nie był byle jaką rzeczą... Miała naprawdę mocne argumenty... Przynajmniej tak wyglądało to w jej głowie.

[895] [Lust Tale [Forest Song]]

- Tego nie da się wyrazić... Po prostu zniknęła raz na zawsze i nic na to nie poradzę. Nie spotkam już jej nigdy... A wielka była to przyjaciółka... Ona mnie ostatecznie ukształtowała pod względem moralnym. Bez niej nie spotkałabym ciebie, a sprawy potoczyłby się zupełnie inaczej i siedziałbym w lochu - stwierdziłam siedząc chwilę przy nim oparta o jego grzbiet. - Nie mam po co płakać... Żalić się. Życia jej nie zwrócę. Mogę tylko iść przed siebie i pamiętać jej wskazówki. Po prostu... Zaskoczyło mnie to. Przestałam być świadoma jej wieku... - westchnęłam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

- Nie znałem Mask. Ale jestem jej wdzięczny, więc za to, że dzięki niej się spotkaliśmy. Nie będziesz musiała przechodzić tej drogi sama. Będę przy tobie by móc cię wspierać - powiedziałem spokojnie. Nie mogłem się zgodzić, że już się nie spotkają. Jednak znałem dobrze opinie, Lust na temat tamtego świata. Nie wierzyła w to ani trochę. Jedyne, co mogę dla niej teraz zrobić to ją wspierać i być przy niej.

- Będzie żyła dopóki będziesz ją pamiętać i jej nauki, które wzięłaś sobie do serca. Umiera ktoś ostatecznie dopiero wtedy, gdy o nim całkowicie zapominamy. Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić to powiedz - Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu innych. Miałem nadzieje, że jednak tym razem wyszło mi to, choć trochę dobrze. Naprawdę chciałem jakoś pomóc Lust w jej obecnym stanie.

Gwardia Manehattan

Kapitan spokojnie rozmyślał wpatrzony w sufit aż został brutalnie wyrwany z zamyślenia czyimś pukaniem.  Co znowu mogło się stać? Zaczął się zastanawiać. Czy dzisiaj nie może dostać chwili spokoju? Miał ochotę na chwilę samotności by móc w spokoju pomyśleć. Najwyraźniej nie pozwoli sobie dzisiaj na ten luksus. Co by to nie było musi sprawdzić. Jego oczy znów zwróciły się na resztki Mask. Trzeba ją w końcu godnie pochować. Nie można jej tak zostawić.

- Proszę - odrzekł dość twardo i obserwując zimnym wzrokiem, kto wchodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Po jakiś dwóch minutach chodzenia po celi i stękania co jakiś czas usiadłam ciężko na łóżku myśląc co zrobić, nie podobała mi się ta sytuacja a mój umysł doszedł w miarę do siebie odzyskując kontrolę nad wszystkimi już rzeczami. Najgorsze było to, że traktowali mnie jak zwierzę… Pozbawiona byłam dostępu do światła słonecznego nawet.

- I po co mi to było? – westchnęłam chowając głowę w kopytach i rozmyślając nad niezbyt ważnymi rzeczami w obecnej sytuacji, pewnie katować mnie będą. Choć nie powiem, bałam się ich. Jak im podpadnę pewnie będę znowu przeżywała te same cierpienia jak wtedy gdy odzyskiwałam ciało… A tego nie chciałam ani trochę. Jedyne co mi pozostało to powrócić do w miarę normalnego stanu psychiki, panicznie bać się gwardzistów nie mogę… To byłby aż wstyd.

Nigdy więcej nie walczyć z innymi podmieńcami” Powiedziałam sobie jeszcze w myślach, nie miałam szans podczas tamtych starć. A przynajmniej z małymi zasobami energii niewiele mogłam zrobić, gdybym tylko się stąd wyrwać mogła… Było by świetnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Dobry wieczór Panie Kapitanie Armored Shine'a! - rzuciła dość radośnie changeling, wciąż będąca białą pegaz w złotej zbroi mająca do niej poprzyczepiane karabiny i magazynki... - Prawda że mogę sobie usiąść... - stwierdziła bardziej niż spytała, bo zaraz była na miejscu i demonstracyjnie zawiesiła swoją broń na pasach na jego oparciu... - Mam taką małą sprawę, ale nie bardzo wiem jakbym miała zacząć... - powiedziała niepewnie myśląc przykładając sobie kopyto do swojego podbródka... - Może powiem to tak i nie będę kombinować, bo nie warto... Chce dostać na własność Sandy Finder... - spojrzała trochę twardziej na kuca... W jej oczach widać było że odmowa raczej nie będzie przyjęta jako odpowiedź... - Teraz - wysyczała prawie... Dopiero w tamtej chwili można było spostrzec w jej głosie agresje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan spojrzał na klacz, która właśnie weszła do jego gabinetu. Dobrze wiedział, kto to jest. Miał nadzieje, że jednak się pozbiera i wyjdzie z posterunku a on uniknie z nią rozmowy. Jak widać życie musi wiecznie rzucać kłody pod nogi. Miał już dosyć tego dnia. Po zachowaniu klaczy wiedział, że nie będzie to łatwa rozmowa. Musiał jednak uważać, co chce powiedzieć. Jeśli ta Mask miała racje przy pożegnaniu to teraz podmieńce są szczególnie niebezpieczne. Co prawda nie sądził by jeden podmieniec go pokonał. Ale nie miał ochoty walczyć z nią w tej chwili. Na jej prośbę szeroko otworzył oczy. Widać było, że się zastanawiał, co powiedzieć.

- Nie mam pojęcia, co w tej chwili czujesz i wątpię bym był w stanie to zrozumieć - wskazał kopytem na to, co pozostało z Mask. - Zgaduje, że nie była ci obojętna. Jednak, co ci to da? Nie ożywisz jej tym. Ani jej ani żadnej z ofiar tej Sandy. Zabiła mi również moich gwardzistów. Z czego jeden miał rodzinę i dwa dorastające źrebaki. I co też powinienem ją oddać na łaskę jego rodziny by poczuli chwilę satysfakcji? Zemsta jest drogą, która nie prowadzi nigdzie. Powiedz mi, co się stanie. Zabijesz ją i co dalej zrobisz? Czy to nada sens twemu życiu? - spytał spoglądając jej w oczy. Przy okazji będąc w gotowości na niespodzianki ze strony swojego niepewnego gościa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Po prostu mi ją wydaj i już... - Wzruszyła ramionami. - Gdzie widzisz problem gdzie go nie ma... To twoja wizja świata... Nie moja, więc proszę cię przestań kłamać... To nie twoja kultura, by się wtrącać w jej zasady... Między nas... - Przerwała na moment sięgając po rozpylacz przeładowując go na oczach kapitana że jeden z pocisków wyleciał z komory odbijając się parę razy od podłogi. - Mogłam zejść na dół parę pięter i zastrzelić ją przez ścianę czterdziestomilimetrowym pociskiem... - stwierdziła, a jej oczy zapłonęły najpierw na czerwono, po czym zmieniły się na zieleń. - Zbrojone ściany to naprawdę nie problem dla mnie... Ja stąd mogę powiedzieć w której celi dokładnie siedzi... Widzę wszystko i wszystkich... Dasz mi to zrobić, czy mam utorować sobie drogę ze wszystkich możliwych przeszkód... Wybór należy do ciebie... - wysyczała. - Tego nauczyła mnie Mask... Wolność wyboru przy co najmniej dwóch podanych opcjach... Przecież nikt więcej nie musi ucierpieć... Widzisz że szanuje wasze zasady ale uszanuj i moje... Przychodzę i mówię co chce... To naprawdę nie wystarczy? - spytała się patrząc na niego naprawdę przenikliwie... a powieka jej drżała...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Sytuacja wyglądała nie ciekawie. Wszelkie argumenty, jakimi starał się do niej dotrzeć kapitan nie trafiały w nią. Nie było możliwości by do niej dotrzeć. Nie mógł jej wydać więźnia, jaki by nie był. Każdy zasługiwał na uczciwy proces. Skończy się to jednak kolejnym rozlewem krwi, której w ostatnim czasie i tak już za dużo się przelało. Musiał uważać w słowach by nie zdenerwować jej. Jeśli całkowicie wpadnie we wściekłość to najpewniej możliwość porozumienia szybko się skończy i będzie musiał ją spacyfikować. Zmrużył oczy na słowa tej klaczy.

- Jeśli rzeczywiście szanujesz nasze zasady to pozwól jej wyczekać do procesu albo, chociaż aż będzie gotowa do przesłuchania. O tyle cię proszę. A ja spróbuje uszanować twoje zasady - powiedział poważnie na nią patrząc. To jedyne, co mu przychodziło w tej chwili do głowy. Kupić trochę czasu by wymyślić, co zrobić dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Pańska klacz, z którą okazuje sobie pan uczucia dość regularnie oczywiście wie że okazywał je pan również całkiem niedawno... W okresie do miesiąca... - Zaczęła patrzeć na niego dość wyzywająco, a brew jej się podniosła. - Chyba nawet dwukrotnie, lub więcej, z tą która siedzi teraz gdzieś... - Zaczęła prześwietlać ściany, kręcąc kopytem dookoła... - Tam siedzi... Pegaz... Nawet ładna jeśli wierzyć samemu spektrum... Również jeśli się nie mylę to ślady tego są tam. Nadal świecą się jak księżyc w ultrafiolecie... Oczywiście mogą należeć do kogoś innego... - Wskazała na teren za biurkiem. - Mogę się mylić... To jak z moją sprawą? - pytała po raz kolejny. Tym razem jej uśmiech godny był samego szatana... Nie miała sumienia... - Wszystko można rozwiązać zupełnie polubownie... - mówiła... - Sam chciał pan takiego rozwiązania...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan szeroko otworzył oczy na jej słowa. Ale jak? Skąd niby mogła wiedzieć? Nikt o niczym nie wiedział. Musiał spokojnie pomyśleć jak wyjść z tej sytuacji. Najpierw próbowała grozić atakiem a teraz to. Miał coraz mniej pomysłów jak odwieść ją od tego pomysłu. Postanowił znów spokojnie odpowiedzieć. Jego oczy ponownie lekko się zmrużyły jakby nie słyszał tego, co powiedziała wcześniej.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. To, że spotkałaś już wiele ogierów o takich zainteresowaniach nie znaczy, że każdy taki jest. Nie masz dowodów na poparcie twojej teorii. Poza tym nikt w to nie uwierzy. Proszę, więc ciebie byś okazała cierpliwość i dała nam trochę czasu nic więcej - powiedział spokojnie łapiąc oddech.

.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]
Changeling syknęła ostrzegawczo, wpatrując się w swojego rozmówcę. On nie wiedział o jak prostą rzecz ją prosi, a ona nie zamierzała czekać. 
- Dowody? - rzuciła wyzywająco. Już po tym tonie można było powiedzieć że kuc z tą prośbą źle trafił. Z góry zaczęły padać zdjęcia na blat czy to wykładzinę. Ich ilość przytłaczała. Różne klacze, jeden ogier, różne pozycje w tle jedno i te samo biurko, wszystkie zrobione z dość bliskiej odległości przez okno z bardzo dobrym obiektywem. Jakość przekazu była profesjonalna. 
- Takie wystarczą czy mam iść faktycznie zobaczyć jak wygląda ta z prawdziwych wydarzeń i wkleić tamtą. Śmierdzi pan dwoma klaczami. Pana serce zabiło mocniej... kuc by tego nie zauwarzył. Pogratulować pokerowego pyska.
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan szeroko otworzył oczy na widok zdjęć. Zabrała mu wszelkie argumenty. Pierwszy raz poczuł taką bezradność. Nikt nigdy go jeszcze nie szantażował. A na pewno nie w ten sposób. Nie wiedział już, co może zrobić. Najlepiej by było pozbyć się szantażystki a dowody zniszczyć. Mimo wszystko on tak jednak nie postępował. Chwilę wpatrywał się w zdjęcia starając się zmrużyć oczy a potem znów spojrzał na klacz. Postanowił spróbować inaczej do niej dotrzeć.

- Nie mam pojęcia skąd to masz i chyba wolę nie wiedzieć - powiedział ciężko wzdychając. - Czy nie możemy się jakoś dogadać? Czy jest coś, co mogę dać zamiast tej Sandy? - spytał starając się zachować spokój w głosie, choć można było wyczuć w nim lekkie nerwy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Wyraziłam się chyba na tyle jasno, że głupi by zrozumiał... - warknęła przez zęby, a im bardziej się złościła tym coraz szybciej znikała jej przybrana postać. - Ja chce Sandy... Siłą, szantażem, dobrowolnie. Chce Sandy Finder! Nic więcej się nie liczy... - Trzasnęła kopytem o biurko zostawiając na nim wgniecenie. - Co mi dasz? Bity, drogie kamienie,nieruchomości... Moje siostry już wypuściłeś... Nie masz nic do zaoferowania po za nią. Nic inne nie ma żadnej wartości w moich oczach... - Uśmiechnęła się krzywo. - Oczywiście możesz odmówić... Licz się jednak ze skandalem... Zniszczę twoje życie... Nawet jeśli cię uniewinnią. Kto ci w to uwierzy... Zdjęcia nie kłamią... Wykluczą cię i będziesz sam jak kopyto... Napiętnowany - wysyczała... - Chociaż... - urwała zastanawiając się nad czymś.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan obserwował wściekłość podmieńca starając się nie okazywać emocji. Niestety wszystko, co powiedziała to prawda. Miała go w tej chwili w szachu. Nie miał nic, czym mógłby się obecnie wyratować. Jeśli wszystko się wyda to będzie skandal, jakich mało. Wiedział, jakie będą tego konsekwencje. Jednak nie bardzo chciał jej wydać te, Sandy. Widząc jej wściekłość domyślał się, że to się dobrze nie skończy. Na jego pysku pojawił się nerwowy pot. Zaczął rozmyślać, co zrobić w obecnej sytuacji. Gdy nagle usłyszał jej kolejne słowo. Być może pojawiła się jakaś iskierka nadziei.

- Co chociaż? - spytał nie kryjąc zainteresowania. - Skoro zaczęłaś to powiedz - zastanawiał się, co ta znowu mogła wymyślić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

Nie skończyła, bo zaczęła chichotać... Nie wiadomo po co... Nie wiadomo dlaczego. Po prostu śmiała się szaleńczo, przymykając co chwilę swoje oczy, które zaczęły łzawić... Odsapnęła po czym miała zacząć mówić ale przerwała... Uśmiechnęła się znowu...

- A może odbiorę sobie spadek po Mask... Tak na dobry początek... - rzuciła a jej róg się rozświetlił... Kuc mógł poczuć że ulatniająca się energia towarzysząca wcześniej zamarłemu changelingowi jest skupiana i gromadzona, by na koniec wniknąć w ciało Clue w postaci mglistych zielonych strumieni... Jej oczy stały się bardziej niebieskie po czym przybrały żywy zielony kolor... - W tej chwili mogę stawić wam czoła... Wszystkim... - powiedziała z zadowoleniem będąc pewna swojej mocy jeszcze bardziej niż wcześniej.

- Wiesz tak sobie pomyślałam - powiedziała, po czym odchrząknęła przecierając pyszczek. - Zastrzelę cię... - Wskazała na niego i zaczęła wyliczać kolejne punkty planu. - Stanę się tobą... Zejdę na dół i zastrzelę ją... - Klasnęła w kopytka. - Nie mam na co czekać, bo jak dam za dużo czasu to wykombinujesz coś co nie będzie mi po myśli... Ja już was za dobrze znam... - warknęła w jego kierunku. - Zorientują się inni... Zastrzelę i ich... I tak się zorientują... Zaraz albo później - mruknęła. - Lepiej później...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Po chwili myślenia potrząsnęłam głową by się ogarnąć, mój umysł już mógł zająć się prawie każdą czynnością przed moją tymczasową śmiercią. Niefortunnie moje zasoby energii były niezwykle małe a marnować ich nie chcę na próby ucieczki, może jak mnie będą gdzieś przenosić to spróbuję? Ale na szczęście racjonalność przyćmiła większość moich emocji podczas powracania do życia, nie będę się bała odezwać do gwardzistów lub cofać się na sam ich widok. Wstałam z łóżka i podeszłam do krat próbując cokolwiek zobaczyć lub usłyszeć, może coś lub ktoś ciekawszy jest na korytarzu.

- I co teraz? – zapytałam samą siebie, choć irytował ból gardła dało się już powoli przyzwyczajać. Już nie leciały mi łzy z bólu więc było lepiej niż dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Wygląd pyska kapitana się całkowicie zmienił po tym, co Shady do niego powiedziała. Nie było można już na nim znaleźć spokoju czy zdenerwowania, które niedawno stworzyła Shady swoim szantażem. To, co było można było teraz ujrzeć to był gniew w najbardziej czystej postaci. Teraz zdecydowanie przeholowała. Szantaż to jedno, ale groźby to już zupełnie, co innego. Chyba zapomniała, z kim rozmawia. Nie obchodziło go to, co zrobiła przed chwilą ze swoją martwą koleżanką. Chyba musi dać jej coś do zrozumienia. W jednej chwili jego róg otoczyło światło o barwie szkarłatu a on uderzył kopytem w biurko, które całe się aż zatrzęsło. Nagle przemówił a jego głos się zupełnie zmienił. Próżno w nim było szukać tego dawnego spokoju i rozwagi. Teraz był twardy wręcz mógł jego tonem kogoś przerazić.

- Dość! - wrzasnął wściekle. - Próbowałem być dla ciebie miły ze względu na to, co przeżywasz. Traktować cię na równi z kucykiem. Nie zwróciłem uwagi na twoje próby szantażu. Ale groźby skierowane w kierunku samego kapitana gwardii królewskiej nie przechodzą od tak. Nie obchodzi mnie, co przed chwilą zrobiłaś i jak się zmieniłaś. Walczyłem już wiele razy z twoimi pobratymcami a wynik zawsze był taki sam. Ja wciąż tu jestem. Groźba sama w sobie jest już karalna, gdy jest skierowana we mnie. A atak na mnie idzie pod najgorszą zbrodnie. Spróbuj tylko a pokaże ci, jaka jest różnica między mną a zwykłym gwardzistą. Jednak pamiętaj, że jeśli skończy się to twoją porażką to wylądujesz w takiej samej celi, jak Sandy a na dodatek wszystkie twoje siostry pożałują tej próby. Jeśli mnie jednak zabijesz nic ci to nie da. Myślisz, że mój pysk wystarczy? Wszyscy mnie zobaczą i zaczną się kłaniać jak przed księżniczką Celestią? Mylisz się by się dostać do lochów trzeba podać hasło gwardzistom a te umieszczone bezpiecznie w mojej głowie, do której nie masz wstępu. Poza tym, jeśli nas zaatakujesz. Equestria uzna to za akt agresji i cała twoja kraina pozna, czym jest wojna i litości nie Bedzie. Więc radzę ci to przemyśleć dopóki masz możliwość odwrotu - warknął wściekle wpatrując się w Shady jak by chciał ją zabić wzrokiem.

Jeden z gwardzistów  w lochu usłyszał najwyraźniej słowa Sandy i powoli skierował do niej swe kroki. Z jego pyska nie dało się wyczytać żadnych emocji tak samo nie można było ich wyczuć.

- Co teraz? - spytał. - Wkrótce cię czeka przesłuchanie a potem zostanie wydany wyrok na ciebie jak i na twoich przyjaciół. Zmarnowałaś swoją szansę. - powiedział bez emocji wpatrując się w nią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

 

Wbijając wzrok w podłogę przez jakiś czas po moich słowach usłyszałam gwardzistę odwracając w jego kierunku głowę, wstałam z łóżka po to aby podejść do krat. Nie chciałam specjalnie głośniej mówić bo nie mam zamiaru potem sobie radzić z bólem gardła, po podejściu do krat zmierzyłam go całego wzrokiem i postanowiłam się odezwać.

 

- Mylisz się. – odparłam z nieco złośliwym tonem. – Nie zmarnowałam swej szansy. Po prostu, wykorzystałam ją w 100%. – dodałam pouczającym tonem. – I tak nie zrozumiesz więc tłumaczyć nie będę. Na przesłuchanie sobie mogę poczekać, może nie będzie nudno. – skończyłam swoją krótką wypowiedź wpatrując się w niego. Ciekawe jak tam tamte Changelingi które goniły nas dość długo? Choć pomimo moich słów nie czułam się zadowolona z kradzieży książki, nie zadowoliła mnie. Spodziewałam się innych zaklęć a do tego jak na ironię nie mogłam używać większości z nich. Bardzo sporej większości. 

 

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Gwardzista tylko wzruszył ramionami na odpowiedź Sandy. Nie było po nim widać żadnych emocji. Można było wręcz uznać, że jest jak robot pozbawiony uczuć. Z pewnością różnił się od agresywnych gwardzistów z Canterlotu.

- Skoro tak twierdzisz i niczego nie żałujesz to nie masz się, czym martwić. Siedź spokojnie i czekaj na przesłuchanie, które będzie miłą odmianą. Nie ode mnie zależy czy popełniłaś błąd czy nie. To twoje życie i tym nim kierujesz i ty decydujesz - odrzekł bez emocji cały czas ją obserwując.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...