Skocz do zawartości

Wielkie Wyzwanie #1


Cava Herondale

Recommended Posts

/Cobalt Whisper

Centurion biegał przez chwile wokół swojego wroga by znaleźć jego słabe punkty gdy ten nagle zaczął rozpylać z swojego urządzenia żółto-zielony dym, po kilku sekundach nie było widać niczego w odległości kilku metrów. Po kilku chwilach Centurion poczuł drapanie w gardle, co jak się domyślił było efektem gazu rozpylanego przez przeciwnika, na szczęście osłona spowolniła gaz dostający się pod osłonę ale i tak Centurion musiał szybko coś zrobić by pozbyć się tego gazu. Centurion wziął głęboki chałst powietrza i wyłączył osłonę która zużywała ogromną ilość magicznej energii i uniemożliwiała używanie potężniejszych czarów, po wyłączeniu osłony Centurion wytworzył przed sobą nie wielkie tornada które było wysokości dwóch kucyków. Tornado zaczęło wciągać trujący gaz przeciwnika, po czym skierował je w stronę ostatniej znanej mu pozycji wroga, Centurion natychmiastowo też posłał za tornadem trzy magiczne promienie o małej mocy licząc na to że rozproszy to jego przeciwnika. Centurion nie chcąc narażać się na nie spodziewany atak przeciwnika wytworzył wokół siebie magiczną barierę która nie zapewniała zbyt dużej ochrony ale zawsze to coś.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Ray

Lying spojrzała na swoje rany, na razie jedynie zielona krew płynęła jednak skrzydła skutecznie zatamowały krwawienia. Po chwili jej wzrok znowu przeniósł się na jej przeciwnika, zaczęła powoli do niego podchodzić ze złośliwym uśmiechem.

- Jak mogłam wątpić, że wygram. W zasadzie inicjatywa jest moja. - powiedziała do siebie radośnie szykując się do ponownego ataku, była już zmęczona jednak i chciała to skończyć jak najszybciej. A słońce i piasek w niczym nie pomagały. Szybko zrobiła znowu zamach od góry, chciała wyprowadzić silny atak który spowoduje stracenie równowagi przez przeciwnika lub przynajmniej większe zmęczenie. Jednak zauważyła, że był zmęczony. - Zmęczyłeś się już? - zapytała sama ciężko oddychając.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka, tak? Z kim to ja... Ah, już pamiętam... Calamity.

/CALAMITY

W tym momencie klacz usłyszała głos, lecz tym razem nie wytrącił on jej z równowagi. Podniosła głowę z lekką niepewnością, a stworzenie które zobaczyła przyprawiło ją o drobny dreszcz. Nie minęła jednak chwila, a na twarzy Timber zagościł lekki uśmiech. Nie można tego nazwać uśmiechem triumfalnym, jako że to zdecydowanie nie był ten typ uśmiechu. Raczej coś w rodzaju zaskoczenia i zachwytu. Toż to całkowicie zmechanizowany jednorożec! Nie robot, nie jakieś wymysły - zmechanizowany jednorożec! 

...

Ah, na czym to ja skończyłam? No tak, walka. 

Klacz pokłoniła się tak nisko, by pysk przysłoniony został przez opadającą grzywę, aczkolwiek tak wysoko, by pod zieloną kępą widoczne były kopyta.

- Zwą mnie Timber Oakenheart. Miło mi cię poznać, nawet wiedząc, że jesteśmy wrogami. Życzę ci powodzenia! - podniosła się i wyprostowała - Zacznijmy więc! - Timber nie zamierzała czekać na pozwolenie. Z szaleńczym więc śmiechem, jakim zazwyczaj w filmach śmieją się szaleni naukowcy testujący swój nowy szatański projekt, zamachnęła się mieczem. Jej źrenice zrobiły się małe jak nasiona, a grzywa szaleńczo falowała w powietrzu. Po chwili cios padł...

...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Spokojnie nie zostawię cię samej.-odpowiedział z zamkniętymi oczyma, gdy je otworzył Lying mogła dostrzec na nich zielone światło, podobne do tego na jego rogu. Magią rzucił w Lying porzuconą przez nią halabardą, zwróconą ostrzem w jej stronę. Ray odskoczył przed mieczem profilaktycznie zasłaniając się opancerzonym kopytkiem. To był błąd uniknął by ciosu ale przez nadmierną ostrożność i tak oberwał. Dodatkowy siniak, ale obeszło się bez rozlewu krwi. Zastanawiał się czy Lying ucieszy się z odzyskania broni.

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Centurion

 Zbliżał się w jej stronę lej kondensacyjny o niewielkich rozmiarach. Może i nie wystarczał on, aby unieść kucyka obładowanego sprzętem, ale cyrkulacja powietrza sprawnie wydmuchiwała gaz z ich pola walki. Niewielka strata, gdyż chlor jest cięższy od powietrza, więc i tak opadnie z powrotem na ziemię. Teraz gorsze zagrożenie stwarzały wyrzucane w powietrze tumany piasku. Jeśli ten stan rzeczy się utrzyma, za niedługo będą tu mieli małą burzę piaskową z możliwym pojawieniem się trujących gazów, jakie znajdą się ponownie na ziemi. A wszystko na niekorzyść przeciwnika, gdyż ani piasek, ani gaz nie dostanie się do wnętrza kombinezonu. Teraz pozostaje jedynie...

 Tutaj wyrwała się z zamyślenia, gdyż tuż obok jej głowy z dużą prędkością przeleciał świecący jasnym światłem pocisk, a z nim dwa inne, trafiając od boku w prawą jukę i górną część prawego przedniego kopyta. Pochyliła głowę i zacisnęła zęby, łapiąc lewym kopytem za miejsce trafienia. Pocisk zostawił jedynie osmalony ślad, bez żadnej dziury, ale bolało jak diabli. Postanowiła pójść w stronę, z której wystrzelono promień, z powodu bólu uginając się po każdym kroku wykonanym trafionym kopytem. Buteleczka cały czas trzymana była w pogotowiu, zresztą tak samo, jak i miotacz gazu. Strzał w jukę przyniósł podobny efekt, ale pozbawiony bólu, więc nie został zanotowany przez byłą doktorkę. Po krótkiej chwil zauważyła słabą barierę magiczną, a w niej niewyraźną sylwetkę. Nie mając innego wyboru, skróciła jeszcze bardziej odległość, a następnie zatrzymała się, pochylając głowę. Z powodu kombinezonu nie było to widoczne, ale używała zaklęcia. Po sekundzie tuż przed jej głową zaczęły się pojawiać wyładowania elektryczne, po czym w barierę uderzyło dość silne wyładowanie elektryczne. Nauczyła się tego dość dawno, głównie po to, aby nie mieć potrzeby noszenia ze sobą defibrylatora. Z nieco "podkręconą" mocą można było jednak kogoś poranić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Ray

Syknęła gdy uniknął jej ciosu, ta walka już ją zmęczyła. Nie była wybitnie wytrzymała, ale na jedno uderzenie też nie padała. Zauważyła błysk kątem oka, po zwróceniu głowy tam zauważyła, że jej halabarda leciała w ją stronę tą niezbyt przyjemną częścią.

Odskoczyła od razu jednak potknęła się o wystający kamień i przewróciła na tył, w jej oczach było widać strach o własne życie jednak swoją magią złapała halabardę i ją spowolniła na tyle, że spadła obok niej. Gorszą rzeczą było to piasek dotarł do rany, pisnęła z bólu. Złapała magią halabardę i rzuciła nią w Ray'a chcąc zakończyć tą walkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Lying

Ray uśmiechnął się, gdy zobaczył że Lying się obroniła. Zmartwił go jednak jej brak zaufania przecież są prawie jak rodzina. Zauważył lecącą w jego stronę broń zamierzał się obronić jak ostatnio jednak był to za duży wysiłek. Zamiast tego odskoczył na bok jednak asekuracyjnie przy lądowaniu rozłożył skrzydła. Jedno z nich było na linii ognia. Ray oberwał. Syknął z bólu i z wymalowaną wściekłością na pysku uzbrojony z dwa miecze ruszył na przeciwniczkę mówiąc "kończmy to!".

(To jest 9 post tak?)

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rex

Czuły słuch klaczy usłyszał charakterystyczny dźwięk wystrzału. To było takie przewidywalne... Po drużynie Sombry spodziewała się fajerwerków. Uchroniła się od szkody jednym precyzyjnym ruchem swojego oręża. Wzbił się w powietrze. Mogła to wyczuć w powietrzu. Nie było już takie samo. Potem nastąpiły kolejny strzały. Nie odbiłaby ich mieczem. Nie mogła skręcić i narazić się na pewną śmierć. Pędziła zbyt szybko. Jedno było dla niej wiadome, nie ma drogi ucieczki. Na chwilę zatrzymał się dla niej czas. Odetchnęła głęboko. Przez całe ciało czuła równe bicie swojego serca. Kiedy otworzyła oczy, już wiedziała. Róg zabłysnął niebieską poświatą, a klacz zniknęła z pola widzenia. Teleportowała się na jedną z wydm, na której mogła spokojnie wyhamować. Piasek wdarł jej się do oczu, jednak nie zwracała na to uwagi.

- Chcesz pojedynek, będziesz go miał... - powiedziała wziąć głosem, z jakiego korzysta każda prawdziwa dama, po czym zamieniła się w mgłę wędrującą po powietrzu, niczym chmara liści niesiona przez wiatr w chłodną jesienną noc. Pojawiała się na niebie i za pomocą swojego łuku mahoniowego łuku z cięciwą utkaną z włosów syreny, posyłała w kierunku swojego przeciwnika strzały. Nie była wybitną łuczniczką, wolała magiczne miecze, jednak to Wielkie Wyzwanie i musi liczyć się z tym, że walczy z przeciwnikiem, o którym nie ma zielonego pojęcia. Był jedną ze skał odgradzającą siły dobra od zwycięztwa. I jeżeli zło ma zostać pokonane, musi tę skałę złamać i zamienić w popiół, aby nie mogła stać się odporniejsza na światło wschodzącej harmonii, gdyż na wezwanie do dobrego jest już dla nich za późno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Ray

Spojrzała na niego nie o tyle co z wrogością a podziwem, zaimponował jej to musiała przyznać. Zwykle walki były łatwe a dziś ledwo co jej szło, zauważyła że, ją atakuje kolejny raz. Sama również postanowiła zaatakować, "niech stal zderzy się ze stalą". Te słowa powiedziała jej matka gdy ćwiczyła walkę bronią białą. Zamachnęła się bronią tak aby przyjęła na siebie uderzenie dwóch mieczy.

- Cóż muszę przyznać myślałam, że jesteś zwykłym żółtodziobem bez wyszkolenie a tu proszę. - powiedziała do niego, w jej tonie dało się usłyszeć szacunek dla niego.

 

(No i każdy napisał 10 postów, jest dobrze.)

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cadance

-Czy ja coś mówiłem o pojedynku?- Rex zaśmiał się- W moim odczuciu boisz się, że dobro przegra, to ciekawe odkrycie.

Rex znał się na strzelaniu z łuku i wiedział kilka ważnych rzeczy. "Nie strzelaj nigdy do przeciwnika, kiedy ten jest w bezruchu w powietrzu, wystarczy, że przestanie machać skrzydłami i już zmarnowałeś strzałę" mówił mu ojciec, Rex wzbił się jeszcze wyżej w powietrze.

-Trzeba sprowadzić jakoś księżniczkę na ziemię.- powiedział sam do siebie. Jednak wzbił się jeszcze wyżej.

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rex

Patrzyła, jak wzbija się do góry. Nie mogła postąpić tak banalnie i po prostu za nim podążyć. Trzeba było coś szybko wymyślić. Teleportowała się przed niego i zaczęła szybko strzelać w jego skrzydła, aby ten nie miał wyboru i musiał podążyć za jej zgubną melodią. Musiał zawrócić. Inaczej oberwie jedną z jej specjalnych strzał. Wykonane z magii nigdy nie zbaczają ze swojego kursu. Przetrwają w każdych warunkach, aby tylko zgładzić wroga nieprzyjaciela. Aby nie było wątpliwości i Rex nie spróbował ataku wystrzeliła falę rozszeptionych strzał w jego kierunku. Przed taką ich ilością nie ma jak się obronić, a tutaj w powietrzu nie ma dla niego schronienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cadance

-Panienka lubi się teleportować.- powiedział z kpiącym uśmieszkiem- Panienka myśli, że zrobię to co ona chce?- Rex wzbił się jeszcze wyżej- Chociaż powiem szczerze, że obudziła panienka we mnie pewną żądzę. Chociaż miewałem już podobne panienki, nadal mnie to interesuje.- powiedział niezważając na kilka strzał, które wbiły mu się w kopyta, jednak gdy był nad Cadance niespodziewanie spadł na nią ze strzałą w kopycie- Pora Ciebie uziemić.- powiedział wyjmując strzałę z kołczanu i starając się wbić strzałę w jej skrzydło.

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Most White

Night Sky rozejrzał się po polu walki. Jak dla niego lokalizacja była ciekawe. Całkiem przyjemne puste miejsce. Miło będzie przelać tu czyjąś krew. Im szybciej tym lepiej pomyślał. Na sobie miał tylko stary zniszczony płaszcz, który zakrywał jego ciało. Na głowie miał kaptur, z którego wystawała tylko część jego pyszczka. Nigdy nie przepadał za zbrojami uważał, że te zbyt spowalniały ruchy. Dlatego nie wkładał na siebie żadnego pancerza. Na jego boku była jeszcze zawieszona niewielka granatowa torba, która była starannie zamknięta. Zaczął rozglądać się za przeciwnikiem. Aż w końcu go dojrzał ku jego zdumieniu była to klacz. Cóż lepiej nie niedoceniać przeciwnika. Była dosyć dziwnym kryształowym kucykiem. Raczej takiego nie spotkał.

-Więc to z tobą mam się zmierzyć? Cóż zacznijmy to jak najszybciej. Jestem ciekawy, na co stać kucyki, które słabły przez całe swe życie stojąc po stronie tak marnych rzeczy jak miłość czy harmonia. -Sam ogier wciąż przyglądał się klaczy nie robią nic. Oczekiwał na jej ruch. Musiał ocenić jak walczyć z przeciwnikiem zanim przystąpi do działania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Rex

Poczuła, jak ból przeszywa jej skrzydło... Nie okażę bólu, powtarzała sobie w myślach. W jej oczach rozbłysnęła dzika wściekłość, niczym u dzikiego kota polującego na swoją zwierzynę. 

- Wiatr może próbować, jednak góra nigdy mu nie ustąpi. - powiedziała ogierowi w twarz i teleportowała się za niego. Chwyciła go za skrzydła i oplotła tylnymi kopytami, aby nie próbował uciec. - Jeżeli ja spadnę, to ty ze mną...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Most White

Ogier spojrzał jak jego torba spada na ziemię. Nie był zachwycony tym widokiem. Na szczęście nie uszkodziła torby. Ale samo szycie nowego paska do torby też nie należało do przyjemnych zajęć. Jednak mógł już wysunąć pewne wnioski o jego przeciwniczce. Z pewnością nie należy do rozmownych i jest snajperem. Interesujące. Jednak głupio zrobiła. Skoro już znał jej technikę walki. Będzie wiedział jak dobrze unikać jej ataków. Mogła celować tak by zabić. Tak, chociaż może by go zraniła. No cóż oto słabość kucyków, którzy wybierają drogę harmonii, przyjaźni czy miłości.

-Nie ładnie panienko bardzo lubię te torbę. Pozwól, że teraz ocenie twój refleks. -Róg ogiera otoczyła biała aura. Po czym ta sama aura zaczęła otaczać jego płaszcz, który uniósł się w górę nad ogiera z płaszcza wypadło pięć małych noży. Które zaczęły się kręcić wokół głowy ogiera. Te nagle zmieniły położenie zwracając się ostrzem w stronę przeciwnika. Jeden po drugim nóż zaczął lecieć w stronę klaczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cadance

 

-Jesteś lżejsza niż myślałem.- powiedział niezbyt poważnym tonem- Wiesz, to co zrobiłaś było bardzo głupie, trzymasz mnie i sama jesteś uziemiona, a ja mam wybuchowe strzały w kołczanie. Tyle ile mam wystarczy, aby z nas obu zostały drobne skraweczki. Pytanie do Ciebie, chcesz zginąć wraz ze mną czy może puścisz mi skrzydła i wyląduję na ziemi?- Rex zrobił krótką przerwę, a potem kontynuował- Wiesz co? Rozmyśliłem się, mój zamek sam się nie odbuduje.- Na te słowa wyciągnął strzałę z kołczanu i popchnął ją po swojej szyi w kierunku szyi Cadance- Ta strzała jest całkiem fajna, powoduje paraliż mięśni, bez magi będzie uczciwiej, księżniczko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Cobalt Whisper

Nagle w magiczną osłonę Centuriona trafiło silne wyładowanie elektryczne, tarcza zdołała powstrzymać nie wielką ilość wyładowania zanim została zniszczona, na szczęście zbroja Centuriona zdołała pochłonąć i zmagazynować prawie całą energie wyładowania lecz to nie wystarczyło. Centurion odczuł pozostałą siłę wyładowania lecz nie wystarczyło to aby zrobić mu większą krzywdę, odczuł jedynie lekkie porażenie prądem. Centurion odruchowo włączył potężną osłonę swojego pancerza co spowodowało zniknięcie wytworzonego przez niego wcześniej tornada wraz z sporą ilością toksycznego chloru i piasku, zniknięcie tornada wraz z chlorem mile zaskoczyło Centuriona. Centurion po włączeniu osłony odskoczył od swojego przeciwnika na dość sporą odległość nie chcąc ryzykować że da się zaskoczyć kolejną nie typową sztuczką wroga. Centurion czekając na kolejny ruch przeciwnika krzykną do niego

-Nazywam się Centurion, a ciebie jak zwą wojowniku, chciałbym wiedzieć z kim walczę.       

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Timber

Kilka warstw, sprasowanych, magicznych stopów spowalnia mnie, lecz szybkości mych reakcji nie mąci nic.

Radośnie usposobiona młoda dama wpada w pełny galop i chwyta miecz w usta. Równocześnie z nią zapieram się tylnymi kopytami i również ruszam prosto przed siebie.

 

Chmury piasku uciekają nam spod kopyt gdy mkniemy naprzód. Momentalnie skracamy dystans, roześmiana klacz błyskawicznie wykręca szyję a jej miecz opada.

 

Błysk. Trzask wyładowań.  Czas zwalnia. Na zwierciadle tarczy pojawia się i znika delikatna siatka pęknięć, a ja mogę wręcz spojrzeć jej w oczy. Od zderzenia dzielą nas setne sekundy.

 

Ja wytrzymam cios miecza. Ale czy ty, kochana, wytrzymasz zderzenie z rozpędzoną toną stali ?

Edytowano przez Emiel Regis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Ray

Zauważyła szansę do kontrataku i położenia przeciwnika na piachu, po prostu złapała sama magią za jego miecze i korzystając, że się siłuje z nią podcięła mu kopyto własnym przez co upadł na ziemie. Zaczęła z wolna podchodzić wyrzucając jego miecze daleko, po dojściu do niego przygniotła go jedynie trzymając ostrze przed jego pyszczkiem.

- Wygrałam. - powiedziała z radością w głosie, jednak szybko spoważniała. - Co oznacza, że pomagamy Sombrze. Jasne? - dodała czekając na odpowiedź, chciała dać mu do zrozumienia, że to ona tu dominuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Lying

Ray był nieźle zaskoczony obrotem zdarzeń. Może to przez nadmierną pewność siebie może przez spryt przeciwniczki a może zwyczajnie przez swoje błędy i głupotę leżał teraz bezbronny na ziemi. Przegrał. Jednak znalazł w tym ulgę. Odpowiedział z uniżeniem w głosie-Tak-i poruszył głową na znak zgody. Wiedział że służba u boku takiego podmieńca jak Lying będzie dla niego najwyższym zaszczytem. Zamknął oczy i czekał na karę... za przegraną.

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Ray

Badała go wzrokiem, widać było w nim, że uznał jej wyższość. Gdyby wiedział jaką ma pozycję społeczną w Roju to by od razu to zrobił a tak trochę go zabolało. Oddaliła miecz od jego pyszczka i zdjęła kopyto z jego piersi by go więcej nie przygniatać.

Patrzyła jak tkanka skrzydeł i pancerza chitynowego się regeneruje, skupiła magię by przyśpieszyć ten proces. Kosztowało to ją niewiele energii więc mogła sobie na to pozwolić.

- Świetnie. - odparła z uśmiechem. - Lepiej wstawaj i się ogarnij. Poza tym musimy się jeszcze po tym wszystkim spotkać by przedyskutować na osobności "ważne sprawy". Jasne? - dodała podnosząc halabardę i sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Zaczęła się rozglądać za jakimś wrogiem którego mogła szybko załatwić z zaskoczenia. - Nie mam zamiaru cię zabijać czy cokolwiek ci robić, Królowa by mnie zabiła gdyby się o tym dowiedziała.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Lying

Ray był zmieszany a jego dusza rozdarta między Chrysalis a Lying. Nie wiedział komu służyć, z jednej stront Lying na to zasłużyła, z drugiej nadal bardzo ważne było zdanie królowej. Musiał wybrać i chyba podjął decyzje, wolał zginąć jako podmieniec wierny królowej, niż żyć jako zdrajca. Trzeba było to jeszcze ładnie wyjaśnić sojuszniczce.

-Zapytałaś czy to było dla mnie jasne-powiedział nieśmiało-Odpowiedziałem że tak, czyli że wszystko rozumiem. Nie zapytałaś jednak czy się do tego dostosuje i pomogę Ci wypełnić te plany. Mimo mych najszczerszych chęci nie mogę tego zrobić.-powiedział i wyjął spod zbroi kilka kartek papieru-po pierwsze otrzymałem od królowej inne rozkazy i moje przyłączenie się do ciebie mogło by zostać odebrane jako zdrada.-Mówiąc to podał jej oficjalny rozkaz co do niego podpisany przez Chrysalis-Po drugie Od pewnego czasu Changea i Kryształowe królestwo, są powiązane sojuszem.-Podał jej kopię dokumentu o sojuszu militarnym tych dwóch narodów-Liczę że zrozumiesz moją decyzję.-Odpowiedział patrząc jej w oczy.     

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Ray

Cóż nie zdenerwowała się, wzięła tą opcję pod uwagę. Spojrzała na niego z uśmiechem.

- A czy ja mówiłam jakbyśmy chcieli pomóc Sombrze? Nie. Bądź sobie w drużynie tej ignorantki, ta cała nasza współpraca miała się w tym wypadku raczej opierać na przekazywaniu informacji. Ja byłabym zadowolona i ty też. - odparła rozkładając skrzydła, już miała namierzony cel. - Mniejsza jeszcze coś chcesz dodać? - zapytała spalając magią te kartki.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Lying

-Dziękuje.-odpowiedział z miłym uśmiechem i oddalił się. Postanowił wykonać polecenie i doprowadził się do porządku. Chwila minie zanim rany się zagoją, ale skrzydła powinien stosunkowo szybko doprowadzić do odpowiedniego stanu. Niedaleko zobaczył swój nóż, gdzieś daleko połyskiwał miecz. Poszedł po nóż zostawiając resztę broni. Tyle mu wystarczy. Rozejrzał się za jakimś przeciwnikiem. Musiał trochę odreagować i zmyć tą palmę na honorze. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Centurion

- Jestem doktor Cobalt Whisper - tutaj się lekko ukłoniła. - I nie jestem wojownikiem, a, można rzec, naukowcem. I widzę, że mam do czynienia z co najmniej profesorem, sądząc po jakości twojej zbroi. Nie czaruj się, taka dawka elektryczności najwyżej spowodowałaby nagłe skurcze mięśni i niewiarygodny ból w wypadku osoby nieopancerzonej, jednak ty ledwo drgnąłeś. Miło od czasu do czasu spotkać osobę o takim samym zamiłowaniu do nauk. Niestety, zapewne nie specjalizujemy się w podobnych dziedzinach. - Zamilkła na dłuższy czas, jakby zbierając myśli. Złapała się też za kopytko, dalej czując piekący ból. - Kazali nam walczyć, ale zapewne żadne z nas nie zrobi pierwszego ruchu. Bo kto wie? Może właśnie w tej chwili wypuściłam morderczy patogen, albo ty szykujesz jakiś atak orbitalny? Niemniej jednak, chcąc nie chcąc mamy chwilowe zawieszenie broni - powiedziała, zaczynając przechadzać się od lewej do prawej. Wyglądało to zwyczajnie, jednak Centurion mógł zauważyć, że co chwila przechylała głowę w jego stronę, jakby sprawdzając, czy zamierza coś zrobić alibo przyszykować.Także i miotacz gazu, oraz owa buteleczka, pozostawały trzymane w gotowości. Może tworzyły razem mieszankę wybuchową? Albo perfekcyjnie podtrzymywały spalanie? Albo utleniały się, będąc niewykrywalnym, ale skutecznym zabójcą?


Co jakiś czas przymierzała się na niego, jakby do rzutu kolbą miarową, albo strzału z dyszy, wewnętrznie ciesząc się z takiej sytuacji. Ból powoli przemijał, a ona miała już po części obmyślone taktyki, jakie mogłyby zadziałać.

- Cadance na pewno nie przyjdzie ci z pomocą, wszak sama walczy, tak, jak i reszta twoich towarzyszy. Jesteś całkowicie zdany na siebie, jednak pro publico bono, czyż nie? A kiedy jeden zawiedzie, reszta posypie się jak domino - powiedziała, po czym przerwała i westchnęła, zatrzymując się i obracając k'niemu, a następnie kontynuowała - bo wszyscy jesteśmy tylko ich figurami na szachownicy. Nawet wy. Jedni to podstawowe piony, inni to wieże, inni to skoczki. Czym się różnią oba zestawy? Kolorem i stroną na szachownicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...