Skocz do zawartości

Recommended Posts

To nie wystarczyło. Przeciwnik musiał być spacyfikowany dokładnie, więc wykonał kolejne cięcie na nogi biedaka. Następnie mógł zająć pozostałą dwójką. Stwierdził, że skoro jest ich dwóch, to dwie ręce wystarczą. Użył mocy, by podnieść ich za gardła i odchodził od leżącego bandytę, mógł dalej stanowić zagrożenie. Wisieli w powietrzu będąc podduszanym, więc resztą mógł zająć się Syd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arfowi widocznie umknęła (hehe) obecność wielkiego jaszczura, który wbiegł na niego z całym impetem, przewracając i przygniatając do ziemi. Kiedy już go unieruchomił, starał się chwycić Sitha i złamać jego kręgosłup.

Dwójka ludzi upadła na ziemię, nieprzytomna. Chwilę później prawdopodobnie zajęli się nimi Jedi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Hehe, to pewnie przez maskę, hehe)(To chyba ta scena gdzie używam Teras Kasi, nie?)

Arf gdy wylądował niespodziewanie na ziemi od razu naładował swoją protezę alchemią i piorunami. Jeśli jaszczur chciał go uderzyć, musiał podnieść nieco rękę i Sith chciał wbić mu swoją protezę w pachę tak mocno, by ta przebiła ten czuły punkt i poraziła mięśnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiego ciosu jaszczur się nie spodziewał. Trysnęła krew, a łapa opadła bezwładnie wzdłuż korpusu. Prąd przeszył ciało przeciwnika, wprawiając go w gwałtowne drgawki. Świadomość opuszczała trandoshanina bardzo powoli, jakby ostatnimi siłami próbował zepsuć Arfowi dzień. Chciał zacisnąć zęby na nodze Sitha, ale nie sięgnął i upadł na ziemię w bezwładzie.

Cała reszta widać też była już sprzątnięta, bo Jedi nie zajmowali się walką. Torgutanka stała obok padawanki i rozmawiała z nią szeptem, twi'lek kończył walkę z jednym z bandytów, a Syd siedział zgarbiony na ziemi, oddychając ciężko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kolejna banda bandytów gryzie piach - powiedział Sith i zrzucił truchło z siebie.

Następnie podszedł do Syda i powiedział przyjacielsko:

- Może jednak ci trochę pomóc. Jesteś twardy, ale i ranny, a przez to słabszy. Najpierw Rancor, teraz atak na Akademię. Naprawdę chcę ci pomóc, ale muszę mieć twoją zgodę, bo moje leczenie jest po drugiej stronie barykady i może na ciebie jakoś wpłynąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierzasty zaśmiał się cicho. Był to raczej serdeczny śmiech, niż drwiący. Spojrzał na Arfa świecącymi oczami.

- Odmówiłbym w normalnych warunkach, ale wydaje mi się, że działam bez jednego płuca. Rozumiesz chyba, że nie jestem do tego przyzwyczajony - odparł, szczerząc się.

Słychać było kroki. Ktoś się zbliżał.

Zza zakrętu wyszedł żołnierz z Akademii.

- Mistrzyni, droga jest wolna i ta kobieta wyraziła zgodę na przenocowanie was - zameldował. Torgutanka kiwnęła głową i podziękowała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage zdjął maskę i uśmiechnął się. Powiedział spokojnie:

- W normalnych warunkach bym tego nie proponował. Wiele rzeczy może przejść dziwnie. Ale za często słabniesz.

Uniósł głowę, gdy usłyszał kroki i przygotował miecz, ale to tylko ten żołnierz. Właściwie, to czemu nie było go w walce? Sith nabierał trochę podejrzeń, ale przecież sprzeciwił się rozkazowi. Może nie na długo? Udał się do domu podpierając Syda i powiedział to Jedi:

- Mogę pomóc Sydneyowi z jego ranami, ale chcę byście mi pomogli. Potrzebuję kogoś kto będzie wpływał na niego, a zwłaszcza na umysł Jasną Stroną. Nie chcę by moja Moc zakłóciła jego umysł. Ale należy omijać jego klatkę piersiową póki nie skończę, bo będzie mi przeszkadzać, a to walka dla mnie z czasem. Będę potrzebować jeszcze jednej osoby, która będzie w razie gdybym ja zasłabł, moim dodatkowym źródłem. Jeśli przerwę rytuał, to jego rany nie zagoją się i mogą niemal od razu ponownie wdać się we znaki. Zapewniam też, że sięgnę po energię tej osoby tylko w ostateczności. Czy ktoś tu jest na to chętny?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Porozmawiamy o tym, jak już dotrzemy na miejsce - zarządziła torgutanka, podchodząc do Arfa i podpierając Syda z drugiej strony. Był bardzo lekki, ale tak było po prostu szybciej, a na czasie im zależało. Klon osłaniał tyły, przed nim szła nautolanka i twi'lek.

Wędrówka trwała dość długo, ale w końcu Mistrzyni skręciła i zapukała do metalowych, pordziewiałych drzwi. Sam budynek nie robił zbyt dobrego wrażenia - był niewielki, wciśnięty pomiędzy dwa większe. Zrobiony z popękanego betonu i omszały.

Drzwi otwarły się i wyjrzała z nich starsza kobieta. Rozejrzała się w lewo i w prawo, jakby sprawdzając czy aby na pewno jest bezpiecznie, po czym jej twarz poprzecinaną zmarszczakmi rozjaśnił promienny uśmiech.

- Yahvi, kochanieńka! Jakie to szczęście niesamowite, że żyjesz! - Rzuciła się na mistrzynię, ściskając ją i całując po policzkach. - Nawet nie wiesz, jak ja się bałam, dziecko! Nawet nie wiesz! Och, koszmarne to czasy, ale ja ci mówiłam, mówiłam, że coś wisi w powietrzu! No, chodź. Wprowadź swoich towarzyszy, rozgośćcie się. Tylko nie świećcie światła.

Zniknęła we wnętrzu domu i poczekała, aż grupka wtoczy się do środka. Zamknęła drzwi na kilka zamków i wróciła chwilę później z niewielką lampą plazmową.

- Głodni jesteście? Chcielibyście się czegoś napić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta z poczuciem misji ruszyła zapewne do kuchni, by po kilku minutach wrócić z niej z tacą pełną jedzenia. Były na niej różne rodzaje mięsa - kobieta była przygotowana na przyjęcie przynajmniej dwóch gości żywiących się tylko tym, owoce i spory talerz z Tiingilar, co poznać można było po charakterystycznym zapachu. Postawiła tacę na stole stojącym niedaleko kanapy, na której ułożono Syda. Zaraz potem przyniosła jeszcze dwa szklane dzbany - jeden z wodą, a drugi z parującym wywarem z jakichś liś--ci. Obok odłożyła też kubki.

- No, częstujcie się. A temu co jest? - zapytała z podniesioną brwią.

-  Strzelono do niego z blastera, pani May - odpowiedziała torgutanka. - Nazywa się Syd. Twi'lek to Savir, a dziewczynka jest padawanką Syda, nazywa się Flawia. Jest jeszcze nasz sojusznik - Mike oraz nasz towarzysz spoza zakonu, którego poprosiłabym o przedstawienie się, jako iż nie miałam okazji poznać jego imienia.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(


liś--ci.
Bardzo długie te liście :v )

 

- Ja też dowiedziałem się o waszych imionach dopiero teraz, więc nazywam się Arf. Dziękuje za dania, wyglądają pysznie - powiedział wesoło Kage nakładając sobie trochę owoców i mięsa na talerz i zaczynając jeść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(

 

Bardzo długie te liście :v )

  Istotnie :v

 

Wszyscy obecni w pomieszczeniu powtórzyli jeszcze raz swoje imiona - oprócz Syda, który chwilowo stracił kontakt ze światem - a pani May odchrząknęła.

- Całkiem niedawno jeszcze byłam najemniczką, więc jesteście u mnie bezpieczni. A ty, Arf - zwróciła się do Sitha - używasz miecza świetlnego, nie będąc Jedi? Tak sam, z własnej woli? Jesteś najemnikiem? - zapytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie - odparł krótko - Ja jestem Sithem, czyli można powiedzieć, że stoję po drugiej stronie barykady. Jednak ja wyznaję filozofię współpracy. W końcu przed schizmą byli tylko Jedi, a mroczni Jedi używali tylko innych technik. Zwyczajnie sądzę, że na współpracy zajdziemy dalej. A walki mieczem nauczyłem się wczoraj tak naprawdę. I to ani od Jedi, ani od Sithów. Jednak moja nauczycielka była w tym naprawdę Zażarta - odwrócił się do Syda i sprawdzał jego funkcję życiowe Mocą, by w razie czego od razu zareagować.

- Zaraz po kolacji się nim zajmę - oznajmił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierzasty wyglądał naprawdę ponuro. Jedno skrzydło wisiało bezwładnie z kanapy, drugie było dziwnie zawinięte ponad nim. Twi'lek skrzywił się.

- Mam jakoś pomóc? Wygląda, jakby zaraz miał wykitować - skomentował.

- E tam. Oddycha, znaczy dobrze - odezwała się fachowym tonem pani May. - Arf, złotko. Czy istnieje może ktoś, kto miałby cię szukać i byłby niebezpieczny? Muszę wiedzieć kogo wpuszczać, a kogo nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jednak wolałbym przeprowadzić rytuał jak najszybciej, by obrażenia nie był zbyt rozległe i miał więcej energii - odpowiedział i odwrócił się do May. - Tak, te same osoby, które polują na Jedi. Sithowie, choć nie jestem pewien, czy aby czasem mój mistrz nie jest w stosunku do mnie wrogi lub szalony. Być może Mroczni Jedi, klony, bo skoro rozkaz pada, a oni bez słów są w stanie otworzyć ogień - wymieniał spokojnie krojąc mięso. - Jedyna osoba, której ufam, że mi nic nie zrobi to jedna Mroczna Jedi. Nazywa się Asai, a mam pewność, bo ją wskrzesiłem i mam nad jej wolą pewną władzę. Tak więc sama pani widzi, jest trochę osób, które toczą ze sobą wojnę na tej planecie. A skoro mowa o wskrzeszaniu, to czy będę mógł liczyć na waszą pomoc, przy leczeniu waszego kolegi? - Spytał patrząc po Jedi poważnym wzrokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

- Pewnie. - Savir usiadł ze skrzyżowanymi nogami obok kanapy, czekając na moment kiedy będzie potrzebny. Torgutańska Jedi stanęła przy głowie Syda, obserwując bacznie Arfa, a Flawia wepchała się na zagłowie kanapy z miną sugerującą, że wszelkie próby zdjęcia jej stamtąd będą bezowocne.

Edytowano przez Oksymoron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(


Twi'lekańska Jedi
No chyba ci się coś rasy pochrzaniły. Wiem, że i to i to ma macki, ale Yo są inne :v )

 

Arf spokojnie odszedł od stołu i podziękował za posiłek. Usiadł na kolanach, przy kanapie i zaczął medytować. Teraz nie musiał się spieszyć, więc mógł to zrobić spokojniej i bardziej skrycie. Uwalniał wokół siebie Ciemną stronę, ale kondensował ją w sobie i ukrywał dla wszelkich wykrywaczy. Jednak wciąż była widoczna na nim. Oczy nawet zamknięte lśniły na fioletowo, a czarno-czerwona aura otaczała go. Wreszcie, gdy zebrał wystarczająco dużo, otworzył oczy i skrzyżował ręce na piersi Syda, wymawiając Sithiańskie regułki. Przenikał przez jego skórę i przechodził wgłąb ciała. Szukał tych ran i organów, które były uszkodzone  zaczął na nie wpływać. Poświęcał część siebie, by rozpocząć regeneracje oraz Mocą nakazywał jego komórką i organizmowi robić to samo. Niech się uleczy, niech myśli, że całość sam zrósł. Wtedy będzie największa szansa, że ciało rozpozna te płuca i je przyjmie. To go znowu osłabiało, ale teraz był najedzony i w miarę wypoczęty. Nie spieszył się tak jak ostatnio, mimo tego na jego czole zaczęły pojawiać się krople potu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klatka piersiowa uniosła się, a rany zaczęły powoli zabliźniać. Zniszczone płuco, które zostało właściwie przepalone przez pocisk blastera usuwało z siebie martwą tkankę i zarastało nową, zdrową. Szło dobrze, ale do czasu.

Jedi miał naturalnie białą skórę, ale teraz zrobiła się ona szara, a usta posiniały. Na twarzy zaczęła pojawiać się warstwa wyglądająca trochę jak szron. Funkcje życiowe zwolniły, a tętno stało się ledwo wyczuwalne - jakby zapadał w głęboką hibernację. Szron zaczął przekształcać się w coraz większe kryształki, które powoli zajmowały coraz większą powierzchnię ciała.

- Przestań - rozkazała Yahvi, gotowa podjąć odpowiednie kroki, gdyby Sith nie posłuchał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith zakończył rytuał, dając ciału się same zregenerować do końca. Spojrzał na Syda i powiedział:

- To, dziwne. Nie pamiętam, by tablice mówiły o czymś takim. To może być efekt tego, że w jego ciele w różnych punktach była Ciemna i Jasna strona. To jest jakby reakcja obronna organizmu. I niestety nie wiem, co się z nim dokładnie dzieje. I zaczyna się od głowy, więc to może być to. Lub wpływ z zewnątrz - Kage skupił się raz jeszcze, ale tym razem po prostu na Mocy i spróbował obadać umysł Jedi. Ręce miał ułożone na kolanach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nautolanka przeskoczyła na oparcie nad głową mistrza. Sięgnęła ku jego twarzy i rozsunęła powieki jednego oka.

W oku nie było widać źrenicy, cała widoczna powierzchnia gałki ocznej była jasnoniebieska i lekko świeciła. 

Kiedy Sith zaprzestał leczenia Jedi, kryształy przestały się rozprzestrzeniać, ale nie zniknęły. Temperatura ciała nie wzrosła, podobnie jak serce nie zaczęło szybciej bić.

- Sprawdź, czy reauje - wtrąciła padawanka i wbiła paznokieć w łydkę mistrza.

W mózgu pojawił się delikatny i nieco niewyraźny impuls.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No, dobra. Widzę, że jesteście zmęczeni - odezwała się w końcu pani May. - Ruszać mi się na górę, mam wolne pokoje. Nic tu dzisiaj nie wskóracie.

Twi'lek i klon ruszyli w górę, za starszą kobietą. Mistrzyni postała jeszcze chwilę nad Arfem, aż zdecydowała, że również uda się na spoczynek.

- Zaufam ci - oświadczyła na odchodnym. Tylko Flawia nie ruszyła się z miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy mistrzyni odeszła, Kage po dłuższej chwili odrzekł:

- Czemu mistrzyni Jedi nic nie wie, a Sith sprzed trzech tysięcy lat musi się zajmować rannym? Znani byliście z waszych zdolności, więc czemu ja musiałem to zrobić. Nie mam pojęcia co ci jest, ale chciałbym to odwrócić - miał trochę zamglone oczy, gdy to mówił i całkowicie zignorował obecność małej. W końcu blask powrócił do jego oczu i powiedział padawance:

- Jak zaczął się twój trening? Znaczy jak dołączyłaś do Akademii?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Byłem niewolnikiem. Używano mnie do rozrywki. Hutt lubił wysyłać niewolników na Tatooine, w tereny tubylców. Są agresywni i atakują każdego kto wejdzie na ich terytorium. Wysyłali za nami kamery i pokazywał nas jako istne przedstawienie - mówił ponuro, patrząc w dal. - Udało mi się kilku zabić i ukraść ścigacz. Ruszyłem dalej, niszcząc kamery. Na pustyni znalazł mnie mój mistrz. Szedł przez nią, a żar i słońce mu nie przeszkadzało. Jednym ruchem zniszczył pojazd i powiedział, że będzie mnie uczył. Da mi wolność i moc, by ją sobie odbierać - zrobił przerwę i skierował wzrok na dziewczynkę. - Taka jest moja historia. Choć jest tego więcej. Jak to czemu formalnie mam prawie trzy tysiące lat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...