Skocz do zawartości

Recommended Posts

Syd spojrzał na Arfa z wyrzutem, kiedy jego przeciwnik upadł martwy na podłogę.

Klony zdążyły już dotrzeć do holu. Zatrzymali się nagle, jakby zaczęli coś rozważać. Prawdopodobnie to był moment, kiedy otrzymali rozkaz, bo podnieśli bronie i skierowali je na Jedi i Sitha. Wszyscy oprócz jednego, który broń opuścił i powoli przesunął się w stronę użytkowników Mocy.

- Nie będę z wami walczył - poinformował ich. Reszta żołnierzy widocznie nie spodziewała się takiego ruchu ze strony towarzysza. Zamarli.

Syd miał na twarzy wyraz bezgranicznego zdziwienia i oszołomienia. Przebiegał wzrokiem od jednego żołnierza do drugiego, przyciągając do siebie podawana. Miał w pogotowiu swoje miecze świetlne.

Torgutanka i twi'lek przed chwilą skończyli niszczyć droideka. Ona stała w pozycji obronnej, unosząc nad głową swój miecz, on tylko próbował nawiązać z nią kontakt wzrokowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co to za rozkazy? Kto jest waszym dowódcą i czemu ten rozkaz sprawia, że automatycznie strzelacie do użytkowników mocy jak w korytarzu za mną? - krzyknął do nich. Chciał poznać prawdę i dowiedzieć się co się tu dzieje. Kto atakuje i dlaczego oraz na kim wykonać zemstę. Stał w pozycji gotowej do skoku w razie gdyby jednak wykonali rozkaz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Otrzymaliśmy rozkaz od senatu. Nic więcej nie wiemy, oprócz tego że mamy strzelać do wszystkich, którzy posługują się Mocą. Przewidują kary za nieposłuszeństwo - powiedział żołnierz, który dołączył do grupki.

Dowódca klonów zastanawiał się nad strategicznym rozegraniem tej akcji. Przez krótką chwilę rozważał wszystkie "za" i "przeciw", aż w końcu wyprostował się, zdecydowany.

- Wykonać.

Żołnierze zaczęli strzelać, chcąc zabić swoje cele. Torgutańska Jedi osłoniła klona który się z nimi sprzymierzył i zaczęła się cofać, odbijając strzały z blastera. Podobną taktykę przyjął twi'lek. Tymczasem Syd postanowił raczej atakować niż się bronić i otworzyć reszcie drogę ucieczki. Przesuwał się powoli w kierunku korytarza po lewej. Był tam aktywator magnetycznej osłony, która mogła ich uratować. Istniała też spora wyrwa w ścianie za plecami Arfa, ale problem polegał na tym, że prowadziła ona na lądowiska zajęte przez statki Sithów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Arf usłyszał część o przewidywanych karach, otworzył usta i przypomniał sobie tego biedaka z korytarza. Do listy rzeczy, których Kage nienawidził dochodzą klony. Ukrył się Mocą i przyspieszył ruchy, by dojść błyskawicznie i wejść bezpiecznie między żołnierzy. Wtedy wykonał falę Mocy i podpalił ją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile fala Mocy zachwiała nieco równowagą klonów i zdezorientowała ich na chwilę, ogień nie zrobił zupełnie nic, oprócz lekkiego osmalenia pancerzy. Te były naprawdę odporne na wszelkie nieprzychylne istotom ludzkim bodźce z otoczenia, a zwłaszcza na uszkodzenia mechaniczne i te wynikające z wysokich bądź niskich temperatur.

Sojuszniczy żołnierz podniósł broń i zaczął strzelać do reszty oddziału. Widocznie wiedział w jakie punkty celować, bo już po chwili jeden z klonów padł martwy na ziemię. Syd wepchnął padawana do korytarza, do którego szybko przedostali się także torgutanka i twi'lek. Czekali teraz tylko na Arfa, aby do nich dołączył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trójka klonów zdążyła się odsunąć, a kolejna trójka upadła na podłogę pod wpływem cięć Sitha. Syd aktywował osłonę magnetyczną i przy okazji - dostając się dość szybko do instalacji w ścianie - spowodował zwarcie, które uniemożliwiało dezaktywację bariery od strony klonów.

Dosłownie na sekundę przez włączeniem bariery jeden z pocisków zabłądził i wleciał do korytarza, trafiając pierzastego Jedi w plecy. To chyba nie był jego dzień, bo kiedy upadł na podłogę, było widać na potylicy włosy pozlepiane krwią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pytanie o to, czy wszystko jest w porządku w takiej sytuacji to objaw naprawdę dziwnego poczucia humoru - odparł, próbując zachować spokój. Zebrał się najszybciej jak potrafił w duchu pocieszony faktem, że rany po pociskach z blasterów przynajmniej nie krwawią.

Torgutanka spojrzała na wszystkich członków towarzystwa, potem na przód, wgłąb korytarza, a następnie znowu na grupę.

- Sektor mieszkalny padawanów jest pusty, reszta musi sobie poradzić. Możemy wyjść wąskim szybem, który prowadzi na niższe piętra miasta. Jeśli ktokolwiek przeżył, na pewno udali się właśnie tam. Możemy znaleźć jakiś statek i wydostać się z planety, albo ukryć i spróbować odpowiedzieć na pytania, których się dzisiaj sporro nazbierało...

- Cokolwiek, byleby stąd iść - wtrącił Syd.

- Widziałam, jak zastrzelili Yvo Tred - powiedziała nautolanka smutno. - Rozprysła jej się głowa, całkiem. Nie wyglądała już jak ona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz, zawsze mogło się okazać, że jesteś twardszy niż wyglądasz i zdzierżysz jeden postrzał - odpowiedział, a następnie odwrócił się do Togrutanki. - W mieście mają uśpionych agentów i tych już aktywnych. Nawet jeśli ktoś używający Mocy wyszedł stąd, to nie ma pewności, że przeżyją. Należy unikać pomocy innych osób. Zwłaszcza tej bezinteresownej - przykucnął przy małej padawance i położył jej rękę na ramieniu. - Nie martw się tym. Pomścimy ich. Ale ty musisz trenować, by nie dopuścić do tego, by ktoś jeszcze został zabity w ten sposób, ale nie kieruj się nienawiścią, bo cie zaślepi. Na moich oczach jeden klon dostał rozkaz i zastrzelił Jedi i jej padawana, a teraz nie zabije już nikogo więcej. Ale wciąż żyje. A teraz powinniśmy ruszać. W między czasie może powiesz nam dokładnie kto z rady wydał wam ten rozkaz żołnierzu? - Spytał ruszając za mistrzynią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Torgutanka ruszyła w kierunku wspomnianego szybu.

- Znam miejsce, w którym możemy się na jakiś czas ukryć - powiedziała.

- Nie przekazano nam informacji kto to zarządził. Przekazano tylko rozkaz - odpowiedział klon.

Syd wlókł się na końcu, wspierany przez nautolankę. Bardziej duchowo niż jakby ta pomoc miała cokolwiek zmienić, ale w tym przypadku liczyły się chęci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, ja też ostatnio byłem w bezpiecznym miejscu. Doleciałem tam niewykrywalnym myśliwcem, a po dwóch godzinach mnie zaatakowano i musiałem wskrzeszać towarzyszkę. Żadna planeta z klonami nie jest w takim razie bezpieczna. Jeśli pada rozkaz i oni od razu strzelają, to znaczy że każdy klon ma to zakodowane. A to dlatego, że nie wyczułem od jednego z nich żadnych myśli w moim kierunku. Żadnych intencji, po prostu odwrócił się i strzelił, jak droid. To jest w tym wszystkim najdziwniejsze. W ogóle zostałem wciągnięty w największe bagno w jakie mogłem chyba wpaść i do tego nic nie wiem o tych czasach!

Mówił idąc za mistrzynią i co jakiś czas oglądając się za Sydem. Nie chciał, by ten po drodze zasłabł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Arf zatrzymał się i patrzył przez wizjery maski na Mistrzynię i spokojnie odpowiedział:

- Mówiłaś, że opcją jest znalezienie statku i ucieczka całkiem z planety. Jeśli klony nie są w stacji kontroli lotów, to można to wykonać przez kradzież któregoś z atakujących was pojazdów. Albo można pójść do tej twojej kryjówki, ale jeśli nie jest to po prostu miejsce do ukrycia, a bunkier. Z czego pierwsza opcja zapewnia nam duże bezpieczeństwo, a druga opcja daje nam bazę wypadową i miejsce, gdzie można zbierać ocalałych padawanów i rycerzy i spróbować działać w celu odzyskania kontroli na Coruscant. Czy to odpowiednie propozycje?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic nowego nie usłyszałam, mój drogi - odrzekła z uśmiechem i zdarła mu z twarzy maskę, po czym wcisnęła do rąk Arfa.

- Kontakt wzrokowy podczas rozmowy to podstawa.

Mistrzyni ruszyła dalej. Przy każdym skrzyżowaniu z innym korytarzem najpierw się rozglądała w poszukiwaniu ewentualnych oponentów. Nic z tego - wszyscy mijani byli zbyt martwi, aby zaszkodzić.

W końcu dotarli do małego pomieszczenia bez światła. Syd wszedł jako ostatni i zamknął drzwi. Torgutanka odnalazła otwór prowadzący do szybu i otwarta go.

Szyb ciągnął się w dół niemal zupełnie pionowo i był bardzo ciasny. Niewiele więcej można było wywnioskować, bo nie był oświetlony.

Twi'lek pierwszy odważył się wejść do środka i zapierając się kończynami oraz wspomagając Mocą rozpoczął wędrówkę w dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja za to nam, a przynajmniej mi powiedziałem coś nowego. Szczegóły - dał nacisk na to słowo. - To podstawa. Z nimi jest o wiele łatwiej wyciągać wnioski i planować.

Szedł za nimi. Był trochę bardziej blady, a powieki był o wiele bardziej ciemne niż normalnie, efekt jego ostatnich działań, ale nie przeszkadzało mu to. Był Sithem i był do tego przyzwyczajony. Spojrzał do tunelu i odwrócił się do Sida i jego padawanki.

- Dacie sobie z tym radę, czy wam jakoś pomóc?

W zależności od odpowiedzi zszedł następny lub poczekał i pomógł zejść Jedi i jego uczennicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Damy radę - odparł Jedi.

Powoli schodzili w dół szybu i chociaż podróż była bardzo męcząca, to przebiegała bez zakłóceń. No, może pomijając dźwięki które docierały z różnych miejsc Akademii. Szyb musiał mieć najwyraźniej liczne wąskie rozgałęzienia, bo pogłosy docierały z różnych stron i z różnym natężeniem. Po kilkunastu minutach stały się naprawdę męczące -  nie ułatwiały powolnego przesuwania się w dół.

Trudno było stwierdzić ile dokładnie trwało schodzenie, zanim twi'lek nie puścił się ścian szybu i nie skoczył, by zetknąć się z podłożem trzy metry niżej. Kiedy to zrobił, słychać było delikatne pluśnięcie - podłoże na którym stał musiało być zanurzone w płytkiej wodzie.

- Wygląda na jakiś kanał - poinformował szeptem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zastanawiam się, skąd tu woda - odezwał się ponownie twi'lek. Warstwa cieczy była naprawdę niewysoka, ale słychać było, że gdzieś się leje.

- Na planach nigdy nie widziałem tutaj kanałów - dodał.

Torgutanka przejęła funkcję przewodnika grupy i ruszyła w pierwszy tunel z lewej. Tunel był niski i w pewnym momencie wszyscy - oprócz nautolanki - musieli pochylać głowy. Jedynym dźwiękiem który zakłócał ciszę były pluśnięcia wody, kiedy stawiali kroki. Mistrzyni szła pierwsza, za nią twi'lek, następnie Arf i nautolanka ze swoim Mistrzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Woda pachniała mułem, ale zdecydowanie była wodą. Tunel prowadził dalej i dalej, wciąż się obniżając. Szli naprawdę długo aż w końcu zobaczyli punkt światła - wyjście.

Światło pochodziło ze słabej ulicznej latarni na samym dnie miasta. Ulica była bardzo wąska i ciemna, ale dla Arfa nie robiło to różnicy - jego oczy były przyzwyczajone do ciemności.

Torgutanka prowadziła grupę dalej przez wąskie i zapyziałe przecznice. Ziemia, która nie pozostała pokryta betonem tu była popękana i wyrastały z niej krzywe, karłowate krzewy i źdźbła trawy.

Latarnie rozstawione były rzadko i spora część nie świeciła. Podobnie było ze światłami w budynkach - niewiele się ich paliło.

Coraz więcej ciemnych sylwetek zaczęło przemykać się wokół grupy. Byli obserwowani, co w takim miejscu nie mogło być zbyt niespodziewane. W pewnym momencie drogę zastąpił torgutance umięśniony jegomość, o wiele większy od człowieka. Żółte oczy z pionowymi źrenicami mierzyły członków grupy.

- Zauważyliśmy, że przechodzicie sobie, a o tej porze jest tu bardzo, bardzo niebezpiecznie - odezwał się niskim głosem. Zapewne był to trandoshanin.

Z bocznych uliczek wychodzić zaczęły kolejne postacie, póki co ukryte w cieniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf, gdy tylko wyszli znowu założył maskę. Miał gdzieś mistrzynie i jej słowa co do rozmowy. Tutaj każdy patrzył na twarz i badał ją, by dowiedzieć się jak najwięcej o osobie. Maska zapewniała mu przewagę. Szedł za mistrzynią i dostrzegał te cienie. To nie byli ciekawscy, to byli drapieżcy, polujący na każdego nowego w tych terenach. Znał tę taktykę, nie zmieniła się aż tak na przestrzeni wieków. Znaleźć, wyłapać, otoczyć i zajść. Zawsze jeden z nich podchodził jako mówca i walił ten sam tekst, zawsze. Nędzne kreatury. Podszedł do niego i rzekł:

- Tak, masz rację. Może tu być bardzo niebezpiecznie. Mogliśmy trafić na przykład na głodnego Sitha - chwycił go za szyję i zaczął mocą ściskać mu gardło i wysysać z niego życie, tak jak wcześniej z siebie dając ją Asai. Musiał się pożywić, bo adrenalina trochę opadała i czuł się zmęczony. Przygotował swój miecz. - Nawet nie próbuj nas więcej okradać, bo nie będziesz miał już nas czym okradać. To samo tyczy się twoich kolesi - mówił wolno i groźne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith nie przewidział, że reszta nie przestraszy się, tylko zareaguje agresywnie. Bądź co bądź, to co robił gadowatemu nie było zbyt pokazowe. Reszta z bandy nie widziała co robi Sith, oprócz tego że dusi przywódcę, a że byli durni jak buty, ale dobrze uzbrojeni, rzucili się w momencie na grupę Jedi, drąc się i przeklinając.

Na Sitha rzuciło się trzech ludzi. Pierwszy z nich, zamaskowany i najbliżej Sitha, uzbrojony był w wibroostrza wmontowane w rękawice. Musiał odpowiednio się zbliżyć, aby zadać skuteczny cios i to też zamierzał zrobić. Pozostała dwójka uzbrojona była w świetlne shoto. Robiło wrażenie, pytanie tylko, czy potrafili ich zgrabnie używać.

Ludzie uzbrojeni w shoto znajdowali się za plecami Arfa, a jeden ze zbójów, ten z wibroostrzami, atakował z lewej strony - zapewne chciał pomóc trandoshaninowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith odzyskiwał siły w zawrotnym tempie. Nie momentalnie, ale dość szybko.  Czuł jak się zbliżają i odzyskał już tyle mocy ile miał wcześniej, więc wzmocnił swoje mięśnie i przerzucił go przez plecy, prosto w dwóch oprychów z shoto i odepchnął się Mocą by wykonać ślizg i zaatakować ostatniego z bliskich mieczem świetlnym po nogach, tak jak zrobił to z klonem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trandoshanin regenerował się jeszcze szybciej. Teraz, będąc mocno osłabionym po ataku Sitha wpadł w szał i nie zważał na to, że jest otoczony przez użytkowników Mocy. Wszystko czego chciał w tym momencie, to dobranie się do gardła oponenta i rozszarpanie go na strzępy.

Atak z góry zakończony szybkim skręceniem karku zredukował liczbę przeciwników Arfa do trzech. Widocznie Jedi zdążył zmienić postać i mimo ran nie radził sobie najgorzej.

Cięcie usunęło również zagrożenie ze strony człowieka z wibroostrzami. Zdążył się przesunąć, ale miecz świetlny przeciął ścięgna w nogach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...