Skocz do zawartości

Recommended Posts

Nawet nicość nie trwa wiecznie.

Nie wiedział, jak długo tu przebywał, jeśli to miejsce w ogóle było miejscem. Było pustką i on był jej częścią. Jak długo? Od zawsze? Od początku jej istnienia? Chyba tak. Jeśli można było rzecz jasna wspomnieć o jakimkolwiek istnieniu.

Unosił się więc jako cząstka pustki bez żadnych pragnień, odczuć, zobowiązań. Unosił się tak, dopóki nie dotarło do niego Odczucie.

Pojawiło się nagle, niespodziewanie, odbijając się gałtownie od pustki, oddzielając nicość od istnienia, powodując, że się Wyłonił.

Impuls życia powrócił razem ze świadomością i... czymś jeszcze. Siłą, którą pamiętał, ale nie widział skąd pochodziła, ani czym była. Czuł jednak, że miał z nią do czynienia.

W popękanych, zaschniętych żyłach pojawiła się krew i od nowa zaczęła swoją wędrówkę. Dziury w kościach zrosły się i wypełniły szpikiem. Suche, postrzępione włókna napęczniały, wypełniły się wodą i znów stały się mięśniami, a na samym końcu, w czaszce, w mózgu, pojawiła się myśl. Ciało było gotowe, połączone z właścicielem.

Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje i czym jest. Wiedział jednak, że coś trzyma go na uwięzi, krępuje ruchy, drażni skórę. Zaczął zbierać energię, która od dawna w nim narastała i łączyć w jedno źródło. Kiedy już to zrobił, pojawił się Dźwięk. Ów dźwięk zwieńczył dzieło, uruchamiając wszystkie nerwy odpowiedzialne za odbiór bodźców z otoczenia.

Znał te ręce, znał tę skórę i chyba zaczynał przypominać sobie, kim jest.

Siedział teraz na zimnym, gruboziarnistym piasku. Wokół leżały odłamki jakiegoś kamienia, dziwnie regularne. Nie widział ich, ponieważ wokół panowała nieprzenikniona ciemność. Wyczuwał, że są w pobliżu i jeszcze niedawno były jego częścią.

Wyczuwał coś jeszcze. Formę energii. Na samym końcu ogromnego pomieszczenia, w którym teraz był. Wyczuwał, że jest wyniszczona i niepełna, niestabilna, ale też niegroźna. Już nie. Gdy oczy zaczęły pracować, w oddali ujrzał migotanie światła. Lekkie i przygasające, niewyraźne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna wstał na nogi bardzo chwiejnie i niepewnie. Odrodzone mięśnie i nerwy jeszcze nie współgrały ze sobą perfekcyjne, ale to było tylko kwestią czasu. Czuł się słaby, ale to minie, drętwota też, najgorszy był brak pamięci. Myśli przewijały się przez umysł i układały się w starym porządku. Powtarzało się ciągle imię Arf, jego imię, a przynajmniej tak sądził. Przyłożył dłonie do twarzy i przetarł oczy, poczuł chłód. A tak, przecież miał odciętą dłoń i zastąpioną droidyczną. Powoli sobie przypominał wiele rzeczy. Swój trening, większość życia, kim był, ale jedno go dręczyło, nie potrafił przypomnieć sobie twarzy swojego mistrza, ani jak się nazywał. Był dla niego mistrzem. Zawsze i niezmiennie, nie pamiętał jego imienia. Jak się tu właściwie znalazł. Będzie musiał to jeszcze zbadać. Czuł, że coś się tutaj jeszcze znajduję i przez wrodzoną żądzę odkrywania ruszył w tego stronę. Szurał nogami, wzniecając piasek i kurz w powietrze, krocząc powoli w tych ciemnościach, z wyciągniętymi przed siebie rękami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duch był wybrakowany, dziurawy. Jego części odeszły tam, gdzie miały się znaleźć na końcu jego historii, ale ta cząstka wciąż uparcie trzymała się miejsca spoczynku ciała. Duch wyczuł zbliżającego się Sitha i próbował się skontaktować jak ktoś, kto chce się upewnić, czy aby na pewno posiada język.

Ty... tutaj... idziemy, gdzie?

Sygnały które wysyłał były szumem trudnym do odczytania i wyłapać dało się tylko kilka słów. Do Arfa zaczęła powracać pamięć. To ten drań go tutaj zamknął i skazał na pustkę. Złośliwy duch, pan grobowca, stary Sith. Widać, że jemu też nie powiodło się najlepiej.

Edytowano przez Oksymoron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf wykrzywił twarz w złośliwym uśmieszku i bezgłośnie poruszał wargami, potem znowu, dopiero za którymś razem wydobył z siebie dźwięk, mimo że odżył, to zaczął odczuwać mocny głód oraz pragnienie, gardło miał suche i głos, który się zeń wydobywał by słaby, drżący:

- Ty nigdzie, dalej tkwij w swoim piekle. Czas wrócić na powierzchnie.

Kage wysilił się i spróbował przypomnieć sobie gdzie ma iść, by wyjść z tego grobowca. Po chwili namysłu, udał się w stronę, którą uważał za słuszną. Będzie musiał znaleźć szybko wodę i jakieś jedzenie. To na pewno postawi go na nogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duch spróbował zagrać ofensywnie i zaatakować Arfa, czego efektem był nieco jaśniejszy rozbłysk kuli energii, jaką teraz był i w zasadzie nic poza tym.

Sith tymczasem podążał w stronę, z której najmocniej emanowało ciepło pustynii i energia gwiazdy oświetlającej Korriban. Moc była teraz jego przewodnikiem i jedyną szansą na przetrwanie - to z niej musiał korzystać, a po tylu latach wegetacji nie było to łatwe zadanie.

W zasadzie żadna z części ciała nie pracowała jeszcze tak, jak powinna. Czuł, jak bardzo jest słaby i wycieńczony. Z dozą niepokoju mijał skalne korytarze i kroczył po chrzęszczącym piasku. Już niedaleko... kilka kroków, i...

Skała. Okrągły głaz zamykający wejście do grobowca. Czas stawić czoła przeszkodzie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf dotarł do kamienia i padł na kolana z otwartymi ustami. Zamknięte, zablokowane, jego wyjście zostało mu odebrane, ale on nie podda się. Nie wstał tutaj tylko po to, by umrzeć. Musiał działać. Usiadł i zaczął medytować, by zebrać myśli i pamięć. Starał się dowiedzieć co potrafi. Ktoś inny by pewnie zwyczajnie przesunął głaz mocą, ale on nie mógł, nie był w stanie ruszyć tak wielkiego obiektu, ale przypomniał sobie kim jest, Kagem, Sithem znającym wiele sztuk mocy. Pomedytował tak chwilę, by móc zrobić to co planował. Wstał i podszedł do głazu, zaparł się mocno i zaczął napierać rękami na głaz wykorzystując swoją naturalną siłę. Dodatkowo starał się wzmocnić swoje ciało przy pomocy alchemii oraz próbował mocą pchać jak tylko potrafił. Musiał się wydostać i to dawało mu siłę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Męczył się. Już w trakcie przesuwania skały oddychał ciężko i trudno było mu zaczerpnąć powietrza - zresztą powietrze z krypt było przepełnione pyłem i zastałe - nie ułatwiało pokonania przeszkody.

Głaz odsunął się na tyle, że mroki grobowca rozproszyła biała smuga światła. To oznaczało, że był środek dnia, a zatem czas, kiedy światło jest najostrzejsze. Dla oczu rasy przyzwyczajonej do ciemności, i oczu, które przez wiele lat się nie otwierały, oznaczało to spory problem. Już teraz trudno mu było dojrzeć cokolwiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ból przeszył jego oczy, gdy napotkały światło dnia. Syknął i zacisnął powieki, ale ta szpara tylko dodała mu motywacji. Oznaczało to przecież, że udaje mu się. Zebrał się na to, by pchać jeszcze mocniej, czuł powietrze i wolność. W myślach powtarzał kodeks Sithów z naciskiem na ostatni wers. Musiał wyjść i ten głaz go nie powstrzyma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odsunął całego głazu, ale szpara rozszerzyła się na tyle, że mógł swobodnie przez nią przejść. Problem polegał tylko na tym, że już po zrobieniu pierwszego kroku zmęczenie uderzyło z siłą młota, zwalając z nóg. Cóż, przynajmniej był wolny.

Teraz trudniejsze zadanie: wyjście na zewnątrz i znalezienie wody. Piasek włażący w każdy zakamarek odzieży i drażniący skórę bynajmniej nie dodawał nadziei. Cholerny Zakon. Czemu akurat Korriban?

Istniały tu jednak formy życia przystosowane do niegościnnych warunków. Skoro były one, była też woda - nieważne, w jakiej formie. Sith musiał się pospieszyć. Nie miał zbyt wiele czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf pamiętał siebie, gdy tu wchodził. Piasku się nie bał, gdyż zawsze gustował w luźnych pustynnych szatach, zaciągnął kawałek na twarz, by móc normalnie oddychać, oraz nałożył kaptur. Zmęczenie go ścięło, ale nie odebrało mu chęci przetrwania. Na czworaka podszedł do głazu i wyszedł. Wyprostował się gdy wiatr dotknął jego twarzy. To początek powrotu do życia, orzeźwiający, choć gorący.

Wspierając się o ścianę grobowca wstał i zaczął rozglądać się za jakim zbiornikiem wodnym, stworami, których krwią od biedy mógł się pożywić, albo niewolnikami I akolitami, oni powinni mieć jakieś zapasy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie miał pojęcia, jak daleko był od Akademii. Zwyczajnie nie pamiętał. Jedyne co, to mógł spróbować odnaleźć ją, ponieważ duże skupisko Ciemnej Mocy było wyczuwalne z bardzo daleka. Pod warunkiem, że Akademia funkcjonowała - to był stan, który zmieniał się aż nazbyt często. Arf nie mógł określić, ile lat spędził w grobowcu i to był kłopot.

Wyczuwał natomiast lekkie sygnały wysyłane przez jakieś formy życia. Może przez Psy Sithów? Oby tylko nie terentateki, bo patrząc na jego siły, nie dałby rady nawet z jednym. Sygnał dobiegał z lewej strony, z wąskiego kanionu kilkaset metrów dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf westchnął, gdy ocenił odległość od sygnału w kanionie, ale lepsze to niż iść w przeciwnym kierunku bez takiego sygnału. Choć wędrówka będzie ciężka, to on nie podda się tak łatwo. Będzie szedł nieustannie, póki dalej będzie w nim życie.

Przez chwilę przeszła mu szaleńcza myśl, że przebudził się w jakimś celu, ale szybko ją odegnał, to nie jest bajka, równie dobrze mógł się przebudzić w najmniej dobrym czasie. Zastanawiał się ile spał oraz co kryje się w przyszłości.

Mimo rozmyślań, gdy sygnał był coraz bliżej, Kage był coraz bardziej skupiony i ostrożny, by nie popełnić błędu, który teraz może kosztować go życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sygnał był już bardzo wyraźny, a więc i źródło musiało być niedaleko.

I faktycznie, w odległości kilku metrów od Sitha, oparty o płaski głaz i w zacienionym przez skały miejscu leżał Tuk'ata i sądząc po wydawanych odgłosach i krwawej pianie toczącej się z pyska, zbyt długo już nie powinien pożyć. Nie stanowił raczej zagrożenia. Z zewnątrz na jego ciele nie było widocznych ran, a zatem musiał umierać z powodu starości. Był już zapewne w stanie agonalnym, bo nie zauważył obecności Arfa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf podchodził bardzo ostrożnie do konającego zwierzęcia. Mimo, że ten wydawał się niegroźny, to wciąż mógł poważnie uszkodzić wyczerpanego Sitha. Szedł od tyłu, by być poza polem widzenia. Walcząc z dziką pokusą momentalnego rzucenia się na bestię i wypicia jego krwi, zbliżał się do swojej ofiary. Gdy był odpowiednio blisko Użył piorunów naładowanych alchemią, by dobić Tuk'ata. Następnie używając swojej droidycznej ręki przebił się przez szyję stwora i zaczął łapczywie wysysać mu krew. Swoją drogą jego ręce też się to przysłużyło, ponieważ nie była oliwiona od sporego czasu i nawet chwilowe nasmarowanie coś jej da, choć i tak będzie musiał na razie unikać zbędnego ruszania, gdyż może ją zatrzeć, a nie wiedział, czy jeszcze się droidy produkuje, lub jak bardzo pasujące części by były. Ale na razie pił i gdy zaspokoił swoje pragnienie, oparł się o ten głaz dający cień i zaczął rozmyślać. Był głodny, a obok niego leżała kupa mięsa, więc zaczął szukać w swoim ubraniu jakiegoś ostrza, bukłaku i czegokolwiek, czym mógłby wzniecić ogień bez konieczności używania piorunów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znalazł w ubraniu niczego, co mogłoby spełnić jego wymagania. Sami ubranie nie było w dobrym stanie, podarte i dziurawe. Nie było więc ukrytych ostrzy, nie było pojemnika na wodę, a co gorsza, nie było jego miecza świetlnego. Jedynym na czym mógł polegać było posługiwanie się Mocą.

Teraz jednak, po zaspokojeniu pragnienia, zaczęły wracać siły witalne Arfa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cudownie było znów czuć się silnym, choć głód doskwierał, ale nim nie musiał się aż tak przejmować. Moc powinna go przytrzymać przy życiu na tyle długo, by dotarł do akademii, teraz trzeba ją odszukać. Siedząc pod tym głazem Kage wszedł w medytacje i starał się zlokalizować inne źródło ciemnej mocy w okolicy. Nie czas mu teraz na odpoczynek, jego walka o przetrwanie nie dobiegła końca. Najpierw akademia, potem jedzenie i smar, a wtedy postara się czegoś dowiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odległość od Akademii musiała być znaczna, ponieważ Arf nie wyczuł żadnego sygnału, nawet lekkiego pulsowania które mogło świadczyć o skupisku Mocy.

Wydarzyło się za to co innego - obok kamienia przy którym leżały zwłoki Tuk'ata i na którym siedział kage znajdowała się wyrwa skalna, będąca swoistym oknem kanionu na pustynny horyzont i niewyraźne kształty kolejnych skalnych olbrzymów. Jeden z kształtów, na początku zinterpretowany przez wzrok Arfa jako wąska, kamienna iglica powiększał się szybko i zbliżał w kierunku kryjówki mężczyzny.

Z pewnością istota humanoidalna, idąca pewnym, dziarskim krokiem. Dopiero z bliska Arf wyczuł przytłumioną Moc bijącą od postaci. Jak udało jej się to ukryć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf wstał i spojrzał na tę wyrwę i starał się wypatrzeć jakieś rysy przybysza. Wiedział, że ma do czynienia z kimś potężnym, bo ukrycie mocy nie należy do łatwych. Sam się o tym przekonał wiele razy, starając się doprowadzić swoją sztukę znikania do perfekcji. Zastanawiał się, czy warto się ukrywać, zasadzić, czy to jest bez sensu. Cóż mało kto idzie przez bezludną pustynię i ukrywa swoją moc ot tak. Uznał, że najlepiej jest wyjść odpowiednio wcześnie i unieść rękę w geście pozdrowienia. W milczeniu, z ubrudzoną krwią twarzą i żółtymi oczami wpatrującymi się w przybysza. Czekał na jego reakcję w napięciu, gotów do uników i walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postać przeszła kilka kroków, a kiedy już stanęła w miejscu, gdzie była osłonięta od wiatru, zdjęła brązowy kaptur zasłaniający wcześniej twarz.

Ów postać była człowiekiem - starym mężczyzną z siwymi włosami i brodą. Miał haczykowaty, duży nos i pomarszczoną twarz, ale niebieskie oczy wesoło spoglądały spod krzaczastych brwi. Oparł się o kiju, którego wcześniej nie było widać przez rozwiane szaty i po zlustrowaniu najbliższego otoczenia (wzrok najdłużej skupił się na zwłokach zwierzęcia) spojrzał na Arfa. Uśmiechnął się.

- No, no. Nieźle. Całkiem sprytna kryjówka. - Wskazał brodą martwego Tuk'ata.

- Widzę, że pragnienie i głód już ci nie doskwierają. To dobrze, nie zasłabniesz w drodze. Rozumiesz mój język, prawda? Jesteś z Quarzitu? - zapytał. Miał niski, lekko skrzeczący głos.

Usiadł na skale, wciąż trzymając ręce na kiju. Dopiero teraz Arf zauważył drżenie rąk mężczyzny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage patrzył na przybysza, on się go nie bał. To oznacza, że jest pewny siebie, albo głupi. Ktoś kto potrafi ukrywać swoją moc do głupich nie należy, a pewności siebie dodaje siła. Niemądrym jest atakowanie go. Koleś był wesoły, co zainteresowało Arfa, gdyż rzadko widział szczęśliwe osoby. Głównie innych uczniów, którzy ćwiczyli i mistrzów skupionych na nauczaniu. Odprowadził wzrokiem starca do skały i dopiero wtedy powiedział:

- Tak znam wasz język. Powiedz mi kim jesteś. Tak, należę do rasy Kage, ale rozpocząłem naukę tutaj dawno, dawno temu. Choć może nie jest to prawdą. Który mamy rok? - Mówiąc chodził w bok i z powrotem, nie spuszczając oczu z rozmówcy. Zatrzymał się i skinął głową na Tuk'ata. - Spragniony już nie jestem, ale jednak wolałbym go usmażyć. Albo chociaż móc odciąć kawałki mięsa. Masz może jakieś ostrze, które mi w tym pomoże?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starzec skinął głową, i z jednej z kieszeni szaty wyjął nóż. Zwykły, metalowy, o lekko przedłużonym ostrzu. Rzucił przedmiot Arfowi.

- Nie zawiedź mojego zaufania - rzekł. - Ogień zaraz rozpalimy.

- Pytasz, kim jestem. Jestem byłym zabójcą z Zakonu, teraz już tylko mistrzem. Zresztą, różnych dziedzin się chwytało, ale nie o tym. Jest rok 89 po Bitwie o Yavin. Jak się zapewne domyślasz, Zasada Dwóch nie obowiązuje i nie uważam, żeby to Sithom szkodziło. Hibernowałeś? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf wziął nóż i zaczął wycinać kawałki mięsa, by je później upiec, w tym momencie starzec mógł ujrzeć jego metalową rękę. Odpowiedź go zdziwiła, więc ciągnął rozmowę dalej:

- A co zdarzyło się na Yavin, że liczycie od tego czas? Ta liczba nic mi nie mówi. A co do hibernacji, to nie. Coś podobnego, ale na pewno nie byłem zamrożony. Duch niedalekiego grobowca zamknął mnie w kamieniu i pozbawił świadomości, dopóki sam posiadał zmysły. Nie polecam takiego uczucia.

Mówił chłodno i jakby nie przeszkadzało mu to, że zwraca się do mistrza, mimo wszystko czuł do niego respekt, bo przecież to jest mistrz i były zabójca, do nich ciężko jest się odwrócić tyłem, nie robiąc przy tym w portki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Porażka Sithów? - Powiedział zdziwiony kończąc kroić mięso. Wstał i znów spojrzał na starca. - A więc wiele rzeczy się zmieniło przez mój sen. Akademia wciąż tutaj stoi? Nie wyczułem jej, a przecież powinna być na tej planecie - zrobił krok bliżej mężczyzny i spojrzał na niego hardo swoimi złotymi oczami. - Jestem Arf, swojego czasu byłem Sithem, który uczył się u...- złapał się palcami za nasadę nosa i pokręcił wściekle głową. - Ten cholerny duch zabrał mi wspomnienie mojego mistrza. Teraz nie ma żadnej z tego przyjemności, bo jest umierający, ale się mu zemsta udała. Choć jego imię jest już chyba nie ważne, dużo czasu minęło, bo wejście do tego grobowca było przy szczycie, a teraz mogę dziękować losowi, że nie zasypało mi wejścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...