Skocz do zawartości

Recommended Posts

Sith podniósł ręce w geście, by Jedi się uspokoił. Miecz miał wyłączony. Powiedział spokojnie:

- Nie jestem zagrożeniem. Przynajmniej nie dla waszego Zakonu. Przybyłem tutaj z moim mistrzem was ostrzec, ale widać przyspieszyli atak. Wiem, że masz podstawy mi nie wierzyć, ale to prawda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedi kiwnął głową, ale miecza nie schował.

- Moc z tobą - pozdrowił Arfa i postanowił nie tracić więcej czasu. Pobiegł w pierwotnie obranym przez siebie kierunku.

Po swojej prawej stronie, z korytarza przecinającego drogę do komnat, nadchodzili Sithowie.

Jeden, dwóch, pięciu... Kilkunastu? Zbyt wielu, by z nimi walczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf odwrócił się jakby miał zamiar biec w przeciwnym od nich kierunku, ale momentalnie użył niewidzialności i spróbował ich oszukać. Liczył na to, że ich własne aury Mocy skutecznie zagłuszą jego. Pobiegł w ich kierunku, by przy użyciu mocy przeskoczyć nad nimi. Adrenalina teraz tak w nim buzowała, że nie czuł już zmęczenia. Musiał się dostać do Mistrza, a choćby tylko po to, by dowiedzieć się kto stoi za tym atakiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sithom towarzyszyły droidy i droideki przesuwające się wzdłuż ich szyku. Te pierwsze były wytrzymałe, ale wolne i pominąwszy pancerz ze stopu durastali i cortosis - absolutnej nowości technologicznej - miały wiele słabych punktów.

Gorzej z droidekami. Gdy składały się w postać dynamiczną, niemal nie miały słabych punktów pancerza. W postaci bojowej otaczała je trudna do przebicia tarcza magnetyczna. Trzeba przyznać że pod względem militarnym Zakon przygotował się świetnie, co nie było szczególnie korzystne ani dla Jedi, ani dla Arfa i Lorda Trevi.

Udało mu się niezauważenie ominąć grupę w momencie, kiedy zaczęła się rozdzielać. Musieli być naprawdę pewni siebie, albo naprawdę dobrzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mistrz wybiegł z innej strony, niż Arf się spodziewał. Cóż, najważniejsze że go znalazł.

Twarz Lorda jak zwykle nie zdradzała żadnych emocji, tylko skupienie. Zupełnie jakby przedwczesny atak nie zrobił na nim żadnego wrażenia.

Skinął na ucznia, aby ten biegł za nim.

Zewsząd słychać było strzały, albo przytłumione dźwięki mieczy świetlnych. Pył nie opadał na ziemię, co chwila wzniecany na nowo przez jakiś gwałtowny ruch. Osadzał się na ciemnych szatach, próbował wepchnąć do dróg oddechowych i ograniczał pole widzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mroczny Lord. Nazywa się Daren Han.

Przebiegali przez miejsce, gdzie prawdopodobnie rozegrała się już walka. Pod ścianą leżały szczątki dwóch droidów bojowych, a niedaleko nich ciało siwego Sitha. Dopiero z bliska poznać można w nim było Dartha Naira. Wpatrywał się nieruchonymi oczami w sufit. Miał siną twarz, a z jego ust wystawał kawałek złamanej, metalowej obręczy. Wokół szyi zaciśniętą miał drugą obręcz, jedną z tych które blokują przepływ Mocy przez organizm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu idź za mną.

Mistrz nie bawił się w pomaganie Jedi. Po prostu biegł przed siebie, uważając tylko na to, aby nie zostać postrzelonym.

Skierował się w jeden z węższych korytarzy prowadzących do jednego z pomieszczeń, które było centrum monitoringu. Obraz z kamer, które jeszcze nie zostały zniszczone odbierany był właśnie tam.

Pomieszczenie było duże i jasne. Mistrz wpadł do środka, ale uczeń już nie zdążył. Tuż przed nim aktywowała się półprzezroczysta bariera z pola siłowego, która skutecznie zablokowała właz. Nigdzie na drzwiach nie było urządzenia, które mogłoby osłonę dezaktywować.

Lord Trevi po raz pierwszy wyglądał na zaskoczonego. Zatrzymał się z wyciągniętym mieczem świetlnym i rzucił Arfowi porozumiewawcze spojrzenie.

Postaraj się nie zginąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie musisz mi tego mówić. Robię to od dłuższego czasu i jakoś mi to wychodzi - powiedział poirytowany i odwrócił się, kręcąc młynki mieczem w powietrzu. Westchnął. Te czasy są do kitu. Czy od bitwy pod Yavin oni nic tylko próbują się pozabijać, czy to on pojawił się w nieodpowiednim momencie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez korytarz krzyżujący się z dojściem do komnaty przebiegał klon. Gdy zauważył Sitha, chciał strzelić w jego stronę, ale powstrzymała go jakaś Jedi, która akurat przebiegała niedaleko ze swoim nastoletnim padawanem.

- Nie strzelaj, żołnierzu! Ten jest z na...

Nie zdążyła dokończyć, bo klon wycelował w nią i oddał celny strzał w głowę. Tak samo postąpił z padawanem, ale że ten zerwał się do ucieczki, strzał trafił w klatkę piersiową.

Oboje upadli na ziemię, martwi.

Żołnierz skierował blaster w stronę Arfa i wystrzelił dwa pociski, które trafić miały w głowę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Order 66 is best order Ya?)

Arf nie wyczuł intencji klona, więc to oznaczało, że działał automatycznie. Co jest gorsze, ponieważ to oznacza, że każdy klon teraz będzie wrogo nastawiony do każdego. Po prostu coraz lepiej. Śmierć tu, śmierć tam, normalnie śmierć dla każdego! Jak na wyprzedaży na Nar Shadda! Bombowa okazja! A jak weźmiesz jedną już teraz, to w gratisie dostaniesz jeszcze śmierć dla swojej teściowej i rodziny! Okazja życia! Te czasy są po prostu najgorszym możliwym momentem historii tego zakichanego padołu, w którym teraz jest. Przynajmniej Jedi jeszcze nie starają się go zabić. Przetoczył się od razu przez bark w bok i mocą odbił, robiąc wślizg i chcąc przeciąć nogi klona. Jednocześnie aby ten nie mógł wystrzelić w niego ponownie zaczął Mocą odciągać mu karabin w bok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Yup)

 

Zanim karabin został odebrany żołnierzowi, ten zdążył wystrzelić jeszcze raz, chybiając. Zaraz potem upadł na ziemię pod wpływem cięcia Sitha i w tym momencie właściwie stał się niegroźny dla otoczenia. Jęknął, półprzytomny i próbował ręką zbadać otoczenie wokół w poszukiwaniu swojej broni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf kopnął jego karabin pod pole siłowe i obadał pas żołnierza szukając dodatkowych noży, blasterów lub granatów i je też zabrał. Wtedy zdjął hełm klona, obrócił go na plecy i Mocą przytrzymywał przy świadomości.

- Dobra nędzny robaku, teraz powiesz mi wszystko co chcę wiedzieć, a zostaniesz weteranem tej bitwy. Co tu się dzieje i czemu strzelasz do Jedi i Sithów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klon milczał. Mimo bólu, miał w sobie na tyle odwagi, aby informacje większej wagi zachować w tajemnicy. A może po prostu czuł, że i tak zginie?

- Za kilkadziesiąt minut wszyscy zdechniecie.

Szokująca była zmiana tonu, jaka w nim zaszła. Umysł żołnierza nie był przez nikogo opanowany - mówił to sam, z własnej woli.

- I jeden i drugi zakon. To przez was giną tysiące stworzeń. To wy jesteście wszystkiemu winni. Ciągle tylko wojny i wojny i masy trupów. Chcesz wiedzieć, co nastąpi? Powiem ci, co. Łatwiutko poszło pokonanie mnie. Wiem, że mnie zabijesz. Ale nas jest więcej i po którejkolwiek stronie jesteś, nie uda ci się ostrzec wszystkich. Nie wszyscy żołnierze zaczęli atak, ale jest ich o wiele więcej niż was. Nie macie szans.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage zachichotał szatańsko i powiedział:

- Nie, nie zabiję cię. Nie zasłużyłeś. Są kary gorsze niż śmierć. Na przykład zrobienie z ciebie warzywa, albo sługusa - Sith zaczął wywoływać ból w umyśle klona, a następnie odciął mu ręce. Nie mógł zemdleć, bo Arf nad tym czuwał. Czas zacząć zabawę. Wdarł mu się do umysłu i raz za razem go tam zabijał na różne, powolne sposoby, tam działo się wszystko bardzo szybko mimo, że sam klon mógł odczuwać to jako dni lub tygodnie. Za każdym razem jednak umysł tracił trochę swoich zdolności przemyślenia i po kilkudziesięciu zgonach mózg żołnierza był niemalże papką, sprawiając, że sam mógł co najwyżej się ślinić. To będzie znak, że z nim się nie zadziera. Rzucił tym kadłubkiem jeszcze o pole siłowe i podszedł to zwłok mistrzyni. Zamknął jej oczy, które wcześniej były otwarte i pokazywały najpewniej zdziwienie oraz zabrał jej miecz. Zawsze może się przydać. Był zły i to bardzo. Ciemna strona w nim wrzała i zastanawiał się co robić. Mógł czekać na mistrza, mógł próbować się przetopić bokiem. Albo, iść, zabijać.

Ruszył więc korytarzem w miejsce gdzie toczyła się wcześniej większa potyczka Jedi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hałasy zwabiły go do holu o obniżonym suficie. Tam leżało już kilka pozostałości po walce - dwóch Sithów i jeden Jedi. W ścianie po lewej stronie widniała wyrwa, z której widać było lądowisko Akademii, jedno z tych wyższych pięter.

W holu wciąż stało trzech Jedi. Torgutanka, którą Arf widział tego samego dnia w komnacie Wielkiego Mistrza, młody Twi'lek - zapewne rycerz, jeśli nie jeszcze padawan i - kto by się spodziewał - Syd. Ten trzeci akurat walczył z Sithem, którego wyraźnie opuszczała wola walki. Wyglądało to raczej jak zabawa kota swoją zdobyczą przed brutalnym uśmierceniem jej i do Sitha który skupiał się już wyłącznie na obronie chyba zaczynało to docierać.

Torgutanka i twi'lek próbowali rozbroić droideka i nie dać się przy tym załatwić przez droidy bojowe w liczbie pięciu. Dzielnie pomagała im padawanka Syda, choć trudno było stwierdzić czy faktycznie pomaga, czy raczej przeszkadza i robi sztuczny tłum. Korytarzem naprzeciwko Arfa biegł oddział złożony z kilkunastu klonów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf miał dość Sithów na razie. Jedi nawet podczas oblężenia, gdzie mieli podstawy do atakowania go nie robili tego i był im za to coś winny. Wyłączył miecze, by nie wydawały dźwięku i skoczył na Sitha z miejsca, gdzie ten nie mógł go dostrzec i wtedy, na równi z wysłaniem pocisku nienawiści włączył miecz i zaatakował od góry. Później spróbuje wytworzyć burzę błyskawic nad nacierającymi klonami, by ich spacyfikować, albo chociaż mocno osłabić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...