Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

- Bywam w wielu miejscach, Rennardzie. I zawsze jestem szykowna - odparła z uśmiechem. - Mówiąc o moim wdowieństwie proponujesz mi coś konkretnego, czy pozostawisz to w sferze moich domysłów? - zapytała. - Cały miesiąc to dość długo jak na ciebie. Jeśli dobrze pamiętam, mój ulubiony młody noxiański arystokrata lubi improwizować. Prawda to?

Zapadła nienaturalna cisza, zapewne przez to że Lucia na chwilę przestała się wydzierać. Umilkła zupełnie, zapewne knując coś wybitnie podłego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może proponuję coś konkretnego... a może chcę byś się domyśliła... - Powiedział zalotnie. - Fakt, może miesiąc jak na mnie wydaje się niecodzienny. Jednak wiesz, nawet ja prędzej czy później będę musiał się zatrzymać i ustatkować. I jak dotąd, przez całe moje życie spotkałem jedną, jedyną osobę w której zobaczyłem... ten ideał! - Rennard zaczął mówić w bardzo teatralnym stylu. Niczym w miłosnej tragedii. - Ten ideał, przy którym chcesz się zatrzymać, zostać na dłużej! Kiedy spotkasz taką osobę, to w magiczny sposób już żadna inna jakoś specjalnie cię nie interesuje! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nocturne'a? - zapytała Elise. Podążający za nimi upiór prychnął, pokazując swoją dezaprobatę. Zeszli ze schodów w pogrążony w ciszy i pajęczynach hol. Od salonu dzieliły ich dwa korytarze o ścianach pokrytych grubymi pajęczynami. Niektóre z okazów pająków były naprawdę wielkie. Takie coś mogło przeżyć chyba tylko w podziemiach Noxus.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak ucichł.

- Tak. Tak kurwa, z Nocturnem... - Odparł, a cały ten nastrój, który starał się zbudować, legł w gruzach.

Rennard wzdychnął ciężko, i odkleił rękę od ręki Elise. Schował dłonie w kieszeniach i bez słowa prowadził ją do salonu. Czuł się jakby właśnie dostał kosę pod żebra. Taką przynajmniej metrową. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oj, daj spokój Rennardzie. Porozmawiamy sobie poważnie jak stąd wyjdziemy. - Elise posłała mu lekkiego kuksańca i odskoczyła, kiedy wchodząc do pokoju w jej stronę pomknął grad srebrnych sztućców. Potem niczym pocisk Lucia wystrzeliła do pokoju obok.

- Rennard ty gnoju nananananana! Nigdy nie dostaniesz swojego pudełka i Swain cię zabije! - Wydarła się i ucichła nagle. Musiała się ukryć, a zakamarków było sporo. Szafa, półki z książkami, kanapa, stolik, dwie marmurowe rzeźby i dwa fotele.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Rennard otworzył drzwi, odsunął się w bok, unikając pułapki. To już musiał być jego wyrobiony, zawodowy odruch. Musiał przyznać jednak że ta pułapka była całkiem ambitna. Jak na takiego małego szczeniaka. 

- Ty mały, cholerny, rozpieszczony bachorze... - Powiedział, wchodząc do pokoju. Teraz kiedy zobaczył że jego siostra zrobiła taką niespodziankę, był pewien że to nie była ostatnia. 

- Może lepiej byś mi nie towarzyszyła, co? - Zapytał kobiety. - Nie chcę by coś ci się stało przez tą głupią smarkulę... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elise nie wyglądała na zadowoloną. Zacisnęła szczęki i zgrzytnęła zębami. Sięgnęła do uda, szarpnęła i wyciągnęła sobie z niego... Widelec. Żarty się skończyły. 

Oczy błysnęły krwistą czerwienią, a z pleców kobiety wyrosły cztery pajęcze odnóża. Zaczęła się skradać, idąc ostrożnie i bezszelestnie w stronę stołu. 

- Lucia... Lucianno DeWett. Chodź tu, mój mały... Robaczku. Wiem, że nie lubisz pajączków. Chodź no tu do cioci Elise, a wyjdziemy stąd grzecznie, z dała od tych paskudników - przemówiła przesłodzonym, jadowitych głosem. 

- Nie - odparła Lucia, niewiele się przejmując przemową "cioci Elise". 

- Nie? Pewnie wiesz, że pajączki są mniejsze od ciebie. Pewnie mama mówiła ci, że nie trzeba się ich bać.  A co by było, gdyby pajączek był większy od ciebie, co, skrzacie? Możemy to sprawdzić, albo możemy wyjść stąd spokojnie i obiecuję, że nic ci się nie stanie...

Doskoczył do fotela i zajrzała za niego, ale był pusty. Elise wzruszyła ramionami. Na jej twarzy malował się absolutny spokój. Gniew był tam gdzieś głęboko, gotów w każdej chwili zaatakować. Ale jeszcze nie teraz... 

Wskazała palcem szafę, dając Rennardowi znak, że to tam jest Lucia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc tą całą przemianę Elise, przyznać trzeba że dość niepokojącej, Rennard odsunął się od niej nieco, nawet nie myśląc o tym by w jakiś sposób ją zdenerwować. Pajęcze odnóża które wyrosły z jej pleców naprawdę osłabiały morale...

Przyglądał się całej scenie. Kiedy okazało się że jego młodszej siostry nie ma za fotelem, przeklnął pod nosem. Tak bardzo chciał by tam była i w tym momencie była rozszarpywana. Za wskazaniem kobiety, chłopak pośpiesznie zbliżył się do szafy. Nie miał jednak zamiaru znów dać się zaskoczyć jakimś latającym sztućcą. Złapał za rączkę drzwi od szafy, po czym przesunął się na bok. Drugą dłoń trzymał w pogotowi, gotów w każdej chwili złapać małego demona. Otworzył drzwi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po otwarciu drzwi przez dłuższą chwilę nic się nie działo. W środku wisiały najróżniejsze płaszcze w pokrowcach. Jeśli chodzi o salony, w noxiańskich domach arystokratów takie rzeczy się nie zdarzały. Płaszcze i inne typy ubrań zawsze były albo w garderobach, albo w sypialniach. A to oznaczało, że zdołała się ulotnić jakimś tajnym przejściem, bo najpewniej do tego i tylko do tego służyła szafa. Krótką chwilę później Lucia dała o sobie znać, a echo jej wysokiego głosu odbiło się od ścian budynku. 

- Odeszła mi ochota na żarty - fuknęła Elise i niczym na skrzydłach furii ruszyła szybkim krokiem w stronę przejścia do drugiego pokoju. Rennard słyszał, że głos młodszej siostry dochodzi z klatki schodowej, a chwilę później słyszał także, że Elise postanowiła złapać Lucię szybko i posłużyć się dodatkowymi szczęścioma kończynami. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta cała zabawa w kotka i myszkę zaczynała być z minuty na minutę coraz bardziej irytująca. Rennard trzasnął drzwiczkami. 

- Jak wiele tajnych przejść jest w tym domu?! - Krzyknął. 

Pośpiesznie udał się za Elise. Jeżeli na początku mówiła że chce złapać Lucię żywcem, tak teraz wyglądała jakby miała pożreć ją na miejscu. Z chęcią to obejrzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pajęczej formie była wystarczająco szybka, żeby na chwilę zniknąć Rennardowi z oczu. A Lucia biegała wesoło po domu, śpiewając sprośne piosenki. Dopóki piętro wyżej nie dał się słyszeć nadzwyczaj szybki stukot chitynowych odnóży po podłodze, potem ułamek sekundy ciszy, huk i dziki wrzask Lucii. O tyle satysfakcjonujący, że przepełniony przerażeniem. Darła się jeszcze przez chwilę, a potem nagle krzyk został przytłumiony, aby ostatecznie zupełnie ucichnąć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard biegał po okolicy, próbując znaleźć kogokolwiek. W formie pająka był naprawdę szybko...

I nagle do jego uszu dobiegł krzyk. I to nie prowokujący krzyk. Był to krzyk przerażenia. Brzmiał jak najprawdziwsza muzyka. Balsam na uszy i dla duszy.

- Idę! - Krzyknął, kierując się do miejsca skąd owy krzyk dochodził. Nie mógł się doczekać tego, co jej zrobi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widok nie był na tyle drastyczny, na jaki brzmiał. 

W słabym świetle dwóch świeczników w jednym z pokoi gościnnych leżała podrygująca lekko mumia i Elise, kucająca nad nią i nawlekająca końcówkę pajęczyny na kokon. Mrugnięcie czerwonego światła uświadomiło Rennarda, że rzuciła mu szybkie spojrzenie.  Następnie wstała, podniosła kokon będący gdzieś w środku Lucią i zbliżywszy się na odpowiednią odległość rzuciła ją Rennardowi. Pajęczyna którą owinęła Lucię była sucha i elastyczna. 

- Nie waż się tego zabijać ani poważniej uszkadzać - ostrzegła kobieta i pokuśtykała w stronę schodów. Odwróciła się na chwilę do Rennarda, wciąż przepełniona złością. 

- Jeszcze nie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak złapał kokon, mimo wielkiej chęci odsunięcia się, by jego złapana siostrzyczka grzmotnęła o ziemię.

- Na pewno nie mogę ją podpalić tym świecznikiem? - Zapytał. Widząc jednak że Elise wciąż wyglądała tak, jakby chciał zamordować wszystko co żywe, zrezygnował z dalszych pytań.

- Nie zabijać, nie uszkadzać. Jasne! - Wydukał szybko, krocząc za nią. Pozwolił sobie tylko na bardzo niedbałe taszczenie tego kokona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elise udawało się wyglądać dumnie nawet kulejąc. Na zewnątrz coś płynnego wyglądało, jakby próbowało się zebrać z powrotem. I robiło to niepokojąco szybko. 

Bezkształtna masa zbierała się i układała w stos, z wolna zaczynający przypominać Celię. 

- Szybko - powiedziała Elise i znów zmieniła formę, żeby nie opóźniać marszu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie uważasz że powinniśmy coś zrobić z tym udem? - Zapytał, przejmując się stanem towarzyszącej mu kobiety.

Jednak potem ujżał jakąś dziwną ciecz. Kiedy to coś nagle zaczynało się przeobrażać w jego matkę, zerwał się spłoszony.

- O cholera! Czym jest to coś?!

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc cały czas, Rennard odwrócił się w stronę swojej matki-mutanta. Wystawił w jej stronę środkowy palec i zaczął porównywać ją do bardzo brzydkich rzeczy.

- Zobaczysz! Znajde spośób by cie zabić! I to już na zawsze! - Krzyczał, wyrzucając z siebie całą zlość, która została po ganianiu Lucii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do kwatery Zaavan dotarli jakiś czas później. Elise zdążyła się już uspokoić, a i z Rennarda opadła złość. Przyszłość rysowała się całkiem jasno, kiedy na horyzoncie widniało przesłuchanie siostry. 

- Alfredzie, zanieś to proszę do jakiejś celi, jeśli byłabyś uprzejmy - rzekła Elise, wchodząc głównym wejściem do środka. - I każ z łaski swojej przygotować służbie obiad. I ciepłą kąpiel - zarządziła.

Kamerdyner, widać przyzwyczajony do takich ekscesów zabrał z rąk Rennarda Lucię, ukłonił się i zniknął w korytarzu. 

- Obiad jest gotowy, pani. 

- Ha! Wspaniale. Chodź, Rennardzie - rzekła, biorąc go pod ramię i zmierzając w stronę jadalni.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wręczając kamerdynerowi kokon z Lucią w środku, Rennard jadowicie się uśmiechnął.

- Dodatkowo zalecam aby nie zwracać uwagi na bezpieczeństwo osoby w środku. Może Pan to ciągnąć po ziemi, zrzucić ze schodów, uderzać o ściany, cokolwiek! 

Wcześniejsze koszmary w podziemiach zaczęły odchodzić w zapomniane. Myśl o dużym, ciepłym obiedzie oraz o bardzo okrutnym przesłuchaniu tego małego szczyla potrafiły zrobić z najgorszego dnia najlepszy! 

- Wyjaśnijmy sobie coś, moja droga. - Odezwał się. - Kiedy już skończymy zadawać pytania temu cholernemu dzieciakowi, zostawisz mnie ładnie sam na sam z nią. Nikt tam nie wejdzie, nikt mi ni przeszkodzi dopóki nie skończę z tym smarkaczem. - Rozkazał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, panie - odparł kamerdyner, ale pozycji nie zmienił. 

- Chyba żartujesz - odparła Elise, brzmiąc jakby była oburzona. - Weźmiesz ją sobie do siebie. Nie będziesz mi brudził posoką i flakami lochów, to porządny dwór z zasadami. Poza tym, na niektóre rzeczy warto poczekać dłużej. 

Z jadalni dochodziło już całe mnóstwo zapachów, a co jeden to bardziej zachęcający. 

Stół był już zastawiony najróżniejszymi daniami. Wystarczyło siąść i jeść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och... no dobra. U nas już i tak jest zasyfione. Moim bratem. - Zażartował. Bardzo niesmacznie zażartował. 

Wchodząc do jadalni, wzrok DeWetta analizował wszystko to co było na stole. Wszystko to wyglądało tak wspaniale. 

- Wiesz co? Mam cholernie nieciekawy dzień, jestem zmęczony, jeszcze trochę zły i głodny. Nie będziesz miała problemów z tym że zamierzam żreć jak świnia i nie zwracać uwagi na kulturę osobistą? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ten jeden jedyny raz się nie krępuj - odparła, ciężko siadając u szczytu stołu. Odetchnęła ciężko i zabrała się za nakładanie sobie jedzenia na talerz. - Zdaje się, że w trakcie szukanie twojej słodkiej siostry zacząłeś temat dotyczący przyszłości, Rennard. Rozwiń go z łaski swojej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Świetnie! - Odpowiedział zadowolony. Usiadł do stołu. Nawet nie nakładał sobie niczego na swój talerz. Po prostu przysuwał do siebie naczynia wypełnione jedzeniem i jadł prosto z nich.

- Owszem zacząłem. Naszej przyszłości radzę dodać. - Chłopak przestał na chwilę jeść i wpatrzył się w Elise. - Sama przyznasz że chyba jest między nami jakaś... chemia. Hybryda człowieka z pająkiem i młody arystokrata-zabójca, któremu daleko do arystokraty. Brzmi to bardzo oryginalnie. I do tego bardzo dobrze! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Arystokratyczna hybryda człowieka z pająkiem - poprawiła i wzięła kęs mięsa. - Rzeczywiście, brzmi całkiem nieźle. To co proponujesz? Wyjazd w jakieś egzotyczne miejsce? Oby, kursy między Noxus a Wyspy Cienia mi zbrzydły. Warto będzie oderwać się od miejskiego zgiełku, intryg, tortur, publicznych egzekucji, niedziałającej kanalizacji i tych wszystkich irytujących bali. W skrócie, od Noxus. Bogowie, chyba dopada mnie starość. - westchnęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...