Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

- To świetnie się składa! Znam akurat takie jedno egzotyczne miejsce które na pewno ci się spodoba! - Rzekł uradowany. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak jest egzotyczne! Nawet nie idzie tam zginąć bo uratuje ci życie jakieś wielkie, rybne coś! Same plusy. Nic tylko jechać! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och proszę cię, Bilgewater? - Zapytał, zaskoczony że dziewczyna pomyślała właśnie o tym parszywym miejscu. - Błagam, po co jechać do tego portowego cyrku? Zawsze możemy pójść do slumsów tu w Noxus. Taka sama zabawa. Tylko bez wody...

Chłopak odchrząknął. Musiał przyznać że bardzo dawno nie był w Bilgewater. To co tam wyprawiał... lepiej zostawić dla siebie.

- Ionia moja droga, Ionia! Myślałem że to jest miejsce bez irytującego zgiełku, publicznych egzekucji i tortur. Intrygi natomiast są tam chyba jeszcze większe niż tu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ionia mi się podoba. Kraj harmonii, interesujących obyczajów i tradycji. No i interesujego podejścia do kontaktów międzyludzkich, zwłaszcza w dziedzinie miłości - stwierdziła, rzucając mu znaczące spojrzenie. - Dobrze, koniec tego dobrego. Muszę naprawić sobie nogę, a ty masz wywiad do przeprowadzenia. Wezwij Alfreda, powie ci gdzie powinieneś iść - powiedziała i wstała od stołu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak! - Pośpiesznie wytarł twarz o obrus i wyskoczył z siedzenia.

- Alfred! Alfredzie! Prowadź mnie do mojej malutkiej siostrzyczki! Chcę sobie z nią porozmawiać, niczym troskliwy brat martwiący się o swoją kochaną siostrę. Teraz! - Krzyczał, nie mogąc się doczekać by w końcu wyżyć się na Lucii. Posiada naprawdę wiele powodów do zemsty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Za mną, panie - oznajmił mężczyzna i ruszył do wspomnianego lochu. Szedł ciemnymi korytarzami leżącymi już poniżej poziomu gruntu i wpuścił Rennarda do niewielkiego pomieszczenia, ale urządzonego z gustem; zapewne pozostałości po czasach, gdy bogate rody Noxus hobbystycznie zajmowały się torturowaniem wieśniaków i każdego kto tylko się trafił. Ściany były z ciemnego kamienia, a sklepienie było krzyżowo-żebrowe z freskami przedstawiającymi wesołe sceny tortur, wojen i innych rozrywek.

Na krześle pod zakratowanym okienkiem siedziała Lucia z zawiązanymi rękami. Wpatrywała się w Rennarda jakby to ona triumfowała, nie on. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard szedł za kamerdynerem. Miał ochotę tam pobiec. Zamierza skończyć tu z żywotem Lucii, nawet pomimo sprzeciwu Elise.

Kiedy znalazł się w pomieszczeniu najpierw musiał się po nim rozejrzeć. Było naprawdę bogate jak na salę tortur. Naprawdę ułatwiało w wymyślaniu nowych technik zadawania cierpienia. 

W końcu skupił wzrok na Lucii. To w jaki sposób patrzyła na niego, doprowadzało go do szału. Podszedł do niej, z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

- Gdzie jest moje pudełko? - Zapytał, kiedy się nad nią nachylił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic nie wiem o twoim pudełku. Miałeś pudełko Swaina Starego Grzyba. Pamiętasz? - zapytała, uśmiechając się. Był to uśmiech kogoś, kto mógłby zabić setki ludzi i twierdzić, że jest niewinny. I ten uśmiech mógłby wszystkim jasno pokazywać, że jego właściciel kłamie. 

- Jest w domu, braciszku - odpowiedziała. - Dałam je do twojego pokoju. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak złapał dziewczynę za żuchwę. 

- Radzę nie denerwować mnie jeszcze bardziej, dzieciaku! - Wykrzyczał prosto na jej twarz, po czym popchnął ją razem z krzesłem. 

Wyjął sztylet, po czym ukląkł przy siostrze. Ostrze przystawił do jej oka.

- Sześcian z Ionii. Gdzie on do cholery jest?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starszy brat Lucii uśmiechnął się troskliwie, po czy wolno acz mocno zaczął jeździć ostrzem po jej policzku.

- Ależ oczywiście że cię słucham siostrzyczko. Twój kochany starszy brat zawsze cię słucha. - Odpowiedział szeptem. Jeżeli to była prawda, to naprawdę bardzo minął się z tym sześcianem. 

Rennard skończył ranić siostrę szybkim draśnięciem po nosie. Złapał ją za ramię i podniósł ją razem z krzesłem.

- Teraz. Jak matka wróciła do żywych? Kiedy? Po co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej, Rennard - szepnęła poważnie. - Pani pająk dostała widelcem w nogę, nie? Powiem ci, bo jesteś moim ukochanym starszym bratem. Przygotowałam te sztućce wcześniej. Były posmarowane toksyną najeżki z Bilgewater. Weź lepiej ocet, może pomóc. Tik-tak. Wyczuwam kolejnego truposzka! - Zarechotała maniakalnie. - Zamknij za sobą drzwi, żeby nie było przeciągu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uwielbiam jak idioci bawiący się w antagonistów dają wskazówki... - Odparł, po czym uderzył ją trzema złączonymi palcami w mostek. Miał to sprawić Lucii ból przy oddychaniu.

- Spróbuj nie udusić się dopóki wrócę, dobrze?

Rennard pędem wybiegł z pomieszczenia i zamknął je. Zaczął szukać i nawoływać kamerdynera, by powiedzieć mu o całej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ocet? Jest w kuchni, ale... Proszę poczekać i skierować się już do pokoju pani. Na pierwszym piętrze, po schodach, korytarz w prawo i drugie drzwi - poinstruował. - Ja przyniosę ocet, zajmie mi to mniej niż panu, sir, za przeproszeniem.

I pobiegł w stronę kuchni. 

Nie było trudno znaleźć odpowiednie drzwi na pierwszym piętrze, tym bardziej że jedne ze skrzydeł były otwarte, a Elise siedziała na łóżku, przebrana, bandażując sobie zranione udo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za instrukcją kamerdynera, Rennard pędził do odpowiedniego pokoju jakby go sam diabeł gonił. Na zakrętach nawet wpadał na ściany.

Kiedy dotarł do pokoju Elise, ulżyło mu że nie zastał zwłok.

- Ten widelec był zatruty. - Powiedział, podchodząc i siadając na łóżko. Zaczął pośpiesznie ściągać jej bandaż. - Toksyna najeżki. Nawet nie wiem skąd ta smarkula go wytrzasnęła...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- DeWett, o co ci chodzi? - zapytała Elise, nie kryjąc dezorientacji. Spojrzała na niego jak na idiotę i chwyciła za przegub, powstrzymując przed odwijaniem bandaży. Ale bandaż już się odwinął, ukazując niewielką i tylko lekko zaczerwienioną ranę. - Jaka do cholery najeżka? Szliśmy tu godzinę, już by mi coś było - powiedziała. Do sypialni wtargnął kamerdyner z butelką octu.

- Pani? Czy wszystko w porządku? 

- Poza dwoma intruzami w mojej sypialni, jak najbardziej. O co wam chodzi, co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak przyjrzał się ranie. Nie wyglądała jakoś specjalnie źle. Co więcej, nie było śladu po jakiejś toksynie.

Więc to oznaczało jedno. Jego siostra oszukała go niczym małego, naiwnego dzieciaka. Straszne upokorzenie... 

Rennard spojrzał na Elise. Cały czas mrugał, jakby chciał nagle, po którymś otwarciu oczu znaleźć się gdzieś indziej. Wyglądał po prostu jakby postradał zmysły.

- Nieźle siostro! Naprawdę! Bezbłędnie wyczułaś mój słaby punkt. Wybiegłem jak głupi! - Mówił, co chwila chichocząc. Kiedy zjawił się kamerdyner, Rennard zerwał się z łóżka i podszedł do niego.

- Dawaj to! - Krzyknął, wyrywając mu z rąk butelkę. - W takim razie utopie cię tym octem, mała cholero! - Krzyknął i pośpiesznie wyszedł z pokoju, chcąc skrócić sobie upokorzenie. Wracał do pomieszczenia gdzie powinna być jego siostra. Teraz już znał drogę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt za nim nie pobiegł, a w miejscu docelowym czekała na niego lekko sina na twarzy Lucia. Nie uśmiechała się, tylko patrzyła na Rennarda z przerysowaną troską.

- Wszystko w porządku z panią Zaavan? Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Ocet zadziałał? 

I dopiero po chwili na jej twarzy wykwitł obrzydliwy uśmiech, który zmieniał ją z dziewczynki w coś małego, drapieżnego i wybitnie upierdliwego, co zdaje sobie sprawę z wszystkich tych cech. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak wparował do pomieszczenia z nieukrywaną złością. Nie odezwał się słowem do siostry. Podszedł do niej i palcami zacisnął jej nos.

- Ostatni raz zrobiłaś ze mnie idiotę, rozumiesz?! Ostatni raz?! - Wydarł się, po czym chciał na siłę wepchnąć szyjkę butelki do ust Lucii. Jak wcześniej planował, tak postanowił zrobić. Zamierzał naprawdę utopić ją... octem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę wierzgała, starając się wypluć płyn z ust. Próbowała kopać, próbowała wypluć szyjkę butelki, a w pewnym momencie nawet ją odgryźć. Ale nie udało się i tak oto Lucia, najmłodsza i prawie najbardziej parszywa z DeWettów opadła bezwładnie na krzesło z szeroko rozwartymi oczami. Martwa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy to się skończyło, Rennard powoli wyjął szyjkę butelki z jej ust. Stało się. Była martwa. Tak fantastycznie martwa! 

Chłopak upuścił butelkę. Następnie podniósł ręce do góry i skierował twarz do sufitu. Zamknął oczy. Cudowny triumf! Zapełnił płuca powietrzem, delektując się to chwilą. Nawet irytująca woń octu go nie skrzywiły.

- Nareszcie! Jedna z głowy, została druga! - Krzyknął. Opuścił ręce i spojrzał na to, co było przed chwilą jego siostrą. Wyjął ostrze i rozciął krępujące ją liny. Potem złapał ją za włosy i uniósł ją, równając wzrok. 

- Zobaczymy jak mamusia zareaguje, widząc że jej ulubione dziecko zdechło w tak upokarzający sposób! - Powiedział, prawie mówiąc przez zęby. Brzmiał jadowicie niczym wąż. 

Zaczął kroczyć ku wyjściu, taszcząc za włosy ciało Lucii. Miał zamiar uświadomić wszystkich, pokazać swoje "trofeum". 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemal zderzył się z idącą z naprzeciwka Elise. Za nią posłusznie truchtał kamerdyner. 

Na twarzy kobiety szalała burza. Spojrzała na trupa ciągniętego przez Rennarda, a potem - niestety - na samego Rennarda. Nie była zadowolona, ale nic nie powiedziała. Splotła ręce na piersi i zapadła chwila oczekiwania. 

Uśmiech Elise, który wykwitł gwałtownie szybko na jej twarzy, mógłby przecinać stal. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak w ostatnim momencie zatrzymał się, aby nie zderzyć się z Elise. Wpatrzył się w nią. Zdawał sobie sprawę że emanowała od niej złość i niezadowolenie. Jednak teraz w ogóle go to nie ruszało. Nic nie zabierze mu przyjemności z zabicia siostry.

- Co? Ostrzegałem że to zrobię! Ona zresztą prosiła się o śmierć! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...