Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

Niewiele było w środku wygód, podobnie jak i miejsca. Cyborg musiał nieustannie się schylać, do momentu w którym klapnął na podłodze w małej izdebce. Druga zajęta była dużym jak na te standardy łóżkiem. Dwuosobowym.

- Odrobina niewygody jest potrzebna, żeby później móc docenić luksus - skwitował Jhin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wnętrze budynku nie prezentowało się zbyt... ciekawie. Jednak bardzo zainteresowało Rennarda dwuosobowe łóżko. Dwuosobowe! Stary zbok sobie korzystał!

- Niewątpliwie masz racje. Już tęsknie za moim domowym kątem... - Odpowiedział towarzyszowi, próbując znaleźć dla siebie jakieś miejsce. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Burzowe chmury które, wskazywał Jiao nadciągnęły, niosąc ze sobą gwałtowną ulewę i wichurę. Deszcz bębnił o dach domu, a porywisty wiatr co i rusz atakował ściany. Przez niewielkie okienka niewiele było widać, bo ogromne krople deszczu ograniczały widoczność. 

Trzasnęły drzwi, kiedy do środka wstąpił zmoknięty demon. Przez mrugnięcie okiem w ganku nie stała dziewczyna z ogonem, tylko wężowaty stwór o sześciu szponiastych łapach, z głową przypominającą trochę łeb psa, tylko że pokryty niebieskimi łuskami. I z kłami wystającymi z żuchwy. 

Ale kiedy ponownie mrugnął, paskudny stwór znów był tylko dziewczyną, która weszła do izby obok. 

Przyniosła im po chwili drewnianą tacę z kawałkami mięsa, serami i chlebem. Postawiła tacę na podłodze, ukłoniła się i odeszła, uprzednio jeszcze zapalając latarenki wiszące pod sufitem. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak zaczął mrugać jeszcze kilka razy, nie wiedząc czy to mu się tylko przywidziało, czy sobie to nieświadomie wyobraził. Przetarł oczy dla pewności. Zdecydowanie wolał widok zmokniętej dziewczyny niż tego niebieskiego... czegoś.

- Więc... - Odezwał się, kiedy to już kobieta sobie poszła. - Nie powiem, ciekawych służących w tej Ionii macie. - Sięgnął po jedzenie. - Na pewno jest lojalna? Podejrzewam że mogłaby nas zabić w kilka sekund. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Lotos? - Zapytał zdziwiony, lecz również zaciekawiony. - A cóż takiego niezwykłego w lotosie? Demony go nie lubią? Nie lubią kształtu? Zapachu? - Twarz Rennarda wskazywała jakby wątpił w słowa towarzysza. No bo w końcu co mogła sprawić roślina by zadziałać na demona? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A kogo to interesuje? Ważne, że działa. Nie ma sensu podejmowanie prób zrozumienia demonów. Niby dlaczego istota o takich możliwościach siedzi w chacie jakiegoś dziada i pozwala mu ze sobą spółkować? Przecież one nawet nie mają płci. Jedynym wytłumaczeniem jest: to demon - odparł półszeptem i położył się na podłodze, układając  w pozycji idealnej do trumny. Z kieszeni wyjął jeszcze stożkowaty kształt, który podrzucił na próg drzwi. Po zetknięciu z podłogą, stożek otworzył się i... zakwitł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głowa chłopaka pognała za rzuconym czymś. Kiedy to coś... zakwitło, parsknął.

- Ach rozumiem. Ten twój lotos to jakaś pułapka. - Teraz naprawdę nie chciał na to coś nadepnąć. Nigdy. 

DeWett oparł się o ścianę, próbując zasnąć w takiej pozycji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie zaprzeczam. Ale tylko dlatego, że nie jestem w posiadaniu naturalnego - odpowiedział.

W środku nocy obudziły go kroki. Ciche i dyskretne kroki kogoś, kto bardzo próbował być niesłyszanym. Rennard zobaczył żółte oczy z furią wpatrujące się w pułapkę na progu.

Potem demon stracił chęć bycia dyskretnym. Tupiąc i prychając odszedł w stronę sąsiedniego pokoju.

Ranek nadszedł dość prędko, bo gospodarz obudził swoich wymuszonych gości równo ze świtem, drąc się do nich już od progu, nie ważąc się go przekroczyć.

Jhin podniósł się i wsadził pistolet za pazuchę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poranna pobudka do przyjemnych nie należała. Rennard niechętnie otworzył oczy. Doskonale pamiętał co zobaczył w nocy. Nie chciał tego przyznawać ale prawdopodobnie zawdzięczał życie szalonemu artyście i jego pułapce. Cokolwiek ten demon chciał zrobić w nocy, nie wyglądało to zbyt przyjaźnie. 

Podniósł się, nadal opierając się o ścianę. Zaczął się przeciągać.

- Idź pierwszy. Jeżeli ta twoja zabawka nadal działa to wolę żebyś to ty wyleciał w powietrze. Czy coś. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, mój ty noxiański, psi towarzyszu - odparł wesoło i przestąpił przez próg, nucąc skoczną melodię. Zaraz po tym odwrócił ku Rennardowi swoją maskę. Ciemnobrązowe oko przypatrywało się DeWettowi wyczekująco. I wyzywająco.

Demon stał przed Jhinem z dwiema płóciennymi torebkami, najpewniej wypełnionymi jedzeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie ukrywam że powoli nazywanie mnie "psem" zaczyna mnie drażnić. - Powiedział podirytowany. Ruszył by przejść przez próg. W końcu to coś nie mogło tkwić w tym miejscu cały czas. Mimo to, zbliżając się do tej pułapki, chłopak aż wstrzymał oddech. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przyjmij moje najszczersze przeprosiny - odparł cyborg. Odebrał wikt od demona i wyszedł przed chatę, żeby móc się porządnie przeciągnąć.

Po przestąpieniu przez próg nie stało się absolutnie nic. Demon spojrzał nieufnie do pokoju i podał Rennardowi płócienną torebkę. Była dość ciężka, więc i jedzenia było sporo.

Na zewnątrz czekał już przewodnik. U jego pasa wisiał nóż, na plecach miał worek, a przez ramię przewieszoną linę. U jego stóp leżały dwie kolejne liny. Jhin zabrał jedną z nich.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard wyszedł na zewnątrz, uprzednio biorąc torbę od demona. Oczywiście musiał skomentować jego nocne, głośne harce. Tak jak Jhin, wziął linę po czym przewiesił ją przez ramię. 

- Czy wszystko gotowe? Możemy ruszać? - Zapytał zniecierpliwiony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta - warknął przewodnik. Nie wiedzieć czemu, był bardzo nie w humorze.

Przewodnik prowadził, idąc wąską, kamienistą ścieżką pnącą się w coraz stromiej w górę. W pewnym momencie zanikła zupełnie, a stary mężczyzna ostrożnie szedł między ostrymi skałami, sprawdzając grunt długim kijem. Drzewa rosły już coraz rzadziej i karłowaciały wraz ze wzrostem wysokości.

Dzień nie był wyjątkowo słoneczny, a chmury przesłaniały niebo. Już wkrótce liny stały się niezwykle wprost przydatne, bo droga najeżona była skalnymi zapadliskami i urwiskami, które trzeba było przekroczyć.

Najlepiej radził sobie przewodnik, przyzwyczajony do dużych wysokości i małej ilości tlenu, ale i Rennard radził sobie ze wspinaczką. Zdecydowanie najgorzej szło cyborgowi, choć i on nie miał większych trudności z wędrówką - świadczyła o tym ciągła (w przeciwieństwie do ioniańskiego przewodnika) chęć do rozmowy. Widać lubił brzmienie własnego głosu.

-... Dlatego też światło na scenie jest tak ważne, i... Jiao, czym jest ta... anomalia? - zapytał.

Stali teraz na płaskim szczycie szerokiej iglicy skalnej. Zapadał zmierzch, więc było to jedno z bezpieczniejszych miejsc na przenocowanie. Ioniańczyk zapalił już ognisko i przypatrzył się miejscu, które wskazywał Jhin.

Miejsce owe było tuż nad krawędzią iglicy - powietrze w jego miejscu falowało i opalizowało, jakby mieszały się tam dwa płyny o różnych gęstościach. W centrum anomalii błyszczał biały punkt świetlny.

Przewodnik nie odpowiedział, ale podszedł bliżej do zjawiska, nieufnie je obserwując. Rękę w której dzierżył nóż miał uniesioną, jakby kawałek metalu mógł obronić go przed dziwnym zjawiskiem.

- Siedem dni wstecz nad tymi górami pędziła spadająca gwiazda. To nie wróży dobrych rzeczy... Jest ciemno. Stanę na warcie - zaproponował.

- Wspaniale. Są takie aborracje w Noxus, kompanie? - zwrócił się do Rennarda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Są. - Odparł, siedząc i grzejąc się przy ognisku. - Wskrzeszeni i nasączeni czarną magią zombie. Albo pół trupy, pół cyborgi. Takie małe świecące cosie nie robią na mnie wrażenia...

Skierował swój wzrok w stronę anomalii. Mimo wszystko ciekawiło go, czym to coś jest. Po chwili spojrzał na Jhina.

- To co? Sprawdzimy? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie widzę przeciwwskazań - odrzekł. - Jeśli masz pomysł, jak wypróbować skłonności owej anomalii... Nie krępuj się. - Jhin wstał i zaprosił Rennarda do działania. Przewodnik odsunął się na przeciwległą krawędź iglicy, zapewne na wszelki wypadek. 

Jaśniejący punkt zamigotał zachęcająco.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli wstał, jeszcze się przeciągając. Czy zawsze musieli na coś trafić po długiej i mozolnej wędrówce? Podszedł do tajemniczej anomalii, najpierw na bezpieczną odległość. Ukląkł i nieco pochylił się na przód, niczym przyczajony zwierz który badał teren.

- To co? Może jakiś mały zakład? - Zapytał. - Stawiam że jest to jakiś zapieczętowany byt, który chce żebyśmy go uwolnili aby mógł siać chaos i zniszczenie w całym Runeterze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak na razie nie jest zbyt wygadany - skomentował przewodnik.

Anomalia wydawała z siebie niski dźwięk. Nie zareagowała, kiedy się zbliżyli. Wciąż falowała tym samym rytmem co wcześniej, ale z bliska zdawało się, że jest ciemniejsza od nocnego nieba. Głębsza, choć nie sposób było określić jej kolorów.

- W istocie...  buczy, ale nie słyszę w tym słów. Co sądzisz o ochotniku w postaci kamienia wymierzonego w nasz mały, tajemniczy byt? - zapytał Jhin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O tym samym pomyślałem!  

Chłopak zaczął szukać małego kamienia, który zaraz miał nawiązać bliski kontakt z anomalią. Kiedy już takowy znalazł, co na takim terenie raczej trudne nie było, rzucił go prosto w kulę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy kamień zetknął się z anomalią, rozległ się dźwięk podobny do chlupnięcia wody i podobnie do wody zareagowała też struktura, rozpraszając się w coś na kształt kręgów. Po chwili ciszy rozległo się uderzenie - ten sam kamień wylądował na szczycie iglicy po drugiej stronie. Przewodnik odczołgał się z tamtego miejsca, z przerażeniem wpatrując w niewinny odłamek skalny. Jego ręka mimowolnie powędrowała do serca.

Jhin podszedł do kamienia i uniósł go swoją zdrową ręką, ale natychmiast upuścił.

- Interesujące. Jest zimny. Mówiąc to, mam na myśli: niezwykle zimny. Jak zamrożony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ciekawe, ciekawe. - Skomentował całą sytuację. - Ktoś podejrzewa co to może być? Jakaś mała niewinna teoria? Chyba zgodzicie się ze mną że lepiej do tego czegoś nie wsadzać rąk, nóg ani niczego innego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- DeWett, byłbyś łaskaw podejść do krawędzi? - zapytał Jhin, a sam podniósł drugi kamień z ziemi i przygotował się do rzutu.

W dole, zaledwie kilka metrów niżej również widniała ciemna plama, będąca podobną anomalią, wewnątrz której migotały dwa białe punkty. Kiedy Jhin rzucił kamień, ten wyleciał z drugiej dziury (czy czegokolwiek, czym anomalia była) i rozpędzony, uderzył o szczyt.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak wykonał prośbę cyborga, z małą obawą oczywiście. Stanął nad krawędzią i obserwował podobną anomalię do tamtej. Kiedy z niej wyleciał kamień rzucony przez artystę, DeWett aż drgnął.

- Jest! Wyleciał! - Krzyknął, klaszcząc w dłonie. - To coś jak portal. Chyba. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niesamowite - skomentował Jhin.

Przewodnik wciąż wyglądał na przerażonego, ale jako że potencjalne zagrożenie istniało z obu stron, nie był pewien w którą stronę się przesunąć.

- To jest nienaturalne! - syknął. - Powinniśmy stąd odejść, czym prędzej. Ktoś... coś to wywołało. Co jeśli wciąż gdzieś tu jest? - zapytał.

- Och, nie prowokuj zbędnego dramatu. Nienaturalny jest twój demoniczny domator i wasza relacja, to jest zwykły portal - żąchnął się cyborg. - Ale nie mogę odmówić racji, że gdzieś musi znajdować się przyczyna tego zakłócenia. Możemy odkryć ją rano.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...