Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

- Nie pękaj, dziadku! - Krzyknął, wracając do reszty. - Albo my odkryjemy ją rano, albo ten ktoś lub coś odkryje nas w nocy. W tą czy we w tą, na pewno się poznamy! - Dodał. Wyglądał bardzo podekscytowany całą sprawą. Znów przysiadł przy ognisku.

- Cokolwiek co robi takie urocze portale chyba nie może być agresywne, co nie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic co tworzy piękno nie jest agresywne, drogi DeWett'cie. Piękno jest chłodną kalkulacją. W tym przypadku bardzo chłodną - odpowiedział Jhin przekonującym tonem, układając głowę na płóciennej torbie.

Przewodnik nie czuł się najwyraźniej przekonany, nieufnie spoglądając w drugi portal. Potem podniósł się i odsunął od krawędzi. Usiadł przy ognisku, grzejąc dłonie.

- To nienaturalne - wyburczał pod nosem, nadąsany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard ziewnął, przeciągnął się i położył się blisko fantastycznego ciepła ogniska.

- Nie denerwuj się dziadku. - Odezwał się do ich przewodnika, wpatrzony w niego z uśmiechem. - Mało jest rzeczy naturalnych na tym świecie. Pustka jest nienaturalna, Zaun jest nienaturalne, cycki większości bohaterek w lidze są nienaturalne... czego tu się jeszcze bać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna po raz kolejny nie popisał się elokwencją i tylko wyburczał coś niewyraźnie pod nosem, grzebiąc kijem w żarze ogniska. 

-Dobrej nocy, panowie - odezwał się Jhin i odwrócił w stronę portalu. 

Zmęczenie szybko zmogło Rennarda i nawet nocny chłód nie przeszkodził w zaśnięciu. 

Niestety, nie było mu dane przespać całej nocy. Obudziło go niejasne przeczucie, że coś nie jest tak, jak powinno. 

Ogień zdążył już zgasnąć, a wszędzie wokół panowała ciemność. Jednostajne buczenie świadczyło o tym, że portale wciąż są w tym samym miejscu. Nie było natomiast przewodnika, w każdym razie nie w miejscu w którym powinien być. 

Rennard zauważył, że coś - prawdopodobnie Stary mężczyzna - z niewiadomych przyczyn pochyla się nad leżącym artystą-wariatem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przebudzenie się w środku nocy zwykle nie należało do przyjemnych rzeczy, ale też oznaczało że coś jest nie tak. Zabójca podniósł się do pozycji siedzącej. Przejechał palcami po oczach. Na szczęście dla niego, zdecydowanie lepiej i łatwiej przystosowywał się do ciemności. Kiedy zobaczył kogoś lub coś nad Jhinem, powoli wstał na nogi.

- Ej! - Krzyknął. Dla pewności wyciągnął i schował w dłoni sztylet. - Sprawdzasz czy słodko śpi? Jesteś wampirem który chce się posilić? Albo bardzo ciekawi cię jego twarz. Cóż... mnie też. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykurczony człowiek spłoszył się na dźwięk głosu Rennarda. Uniósł szybko dłoń. Od ostrza trzymanego w dłoni odbił się świetlny refleks. 

Dłoń opadła i rozległ się zgrzyt. Mężczyzna jęknął, kiedy metalowa ręka chwyciła go za szyję i pociągnęła w dół. 

Zaczęła się szarpanina obfitująca w stukot, uderzenia o skały i jęki przewodnika. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ach rozumiem! - Krzyknął tak aby odgłosy walki go nie zagłuszyły. - Staruszek chciał wykorzystać okazję i poderżnąć gardło najbardziej poszukiwanemu mordercy w Ionii! Byłbyś bohaterem... byłbyś!

Rennard zbliżył się nieco bardziej, uważnie patrząc kto ma przewagę w walce. Co prawda nie miał okazji by jakoś skutecznie do niej wbić, ale był gotowy zainterweniować gdyby jakimś cudem stary przewodnik zyskał przewagę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szarpanina trwała jeszcze przez chwilę. Pistolet Jhina wyróżniał się na tle ciemnej skały i był w jego zasięgu, ale zabójca widocznie nie miał zamiaru z niego korzystać. 

Walka skończyła się, kiedy Jhin usiadł okrakiem na przewodniku. Jego głowa wystawała poza krawędź iglicy, a zamaskowany zabójca trzymał go za resztki włosów. Druga ręka trzymała nóż. 

Jeden szybki ruch i krew z poderżniętego gardła pociekła na skalną ścianę. Mężczyzna zdążył krzyknąć po raz ostatni - potem krzyk przemienił się w bulgot, a potem w ciszę. 

Jhin przeszukał przewodnika i wyjął z zakamarków jego ubrań rzeczy, które uznał za potrzebne. Potem wstał, podniósł ciało i zrzucił je w przepaść. 

- Masz świetny słuch, przyjacielu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyostrzył mi się właśnie przez takie sytuacje. - Odpowiedział, chowając broń z powrotem. - Wiesz, wynajęto niejednego zabójcę aby ukatrupił mnie we śnie. Oczywiście dobrze wiem że wynajmowała ich moja własna rodzina. - Zaczął chichotać. - Nigdy nie przyznali się że to oni. Ale kto zyskałby najwięcej z mojej śmierci? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co takiego by zyskali? - zapytał zabójca, zajęty wkładaniem rzeczy do torby. 

- I dlaczego nie mieliby zwyczajnie skorzystać z tradycyjnego, politycznego oskarżenia o coś niewygodnego członka rodu, skutkującego szybką dekapitacją - bądź w wypadku konserwatywnego podejścia do sprawy - zamknięcia w sali tortur? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard roześmiał się. 

- Dlatego że jestem zbyt cenny dla naszego wojskowego rządu! - Odparł, prawie krzycząc. - Wiesz jaki by to wywołało skandal, gdyby mój ród po prostu się mnie pozbył? Może i Swain na mnie pluje i uważa za śmiecia, ale szlag by go trafił gdyby mimo wszystko kompetentny zabójca trafił pod gilotynę albo do lochu bo jego rodzina uważa że przynosi jej wstyd poprzez przespanie się z prawie większością młodych szlachcianek i młodociane wygłupy na sztywnych bankietach... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A więc awangarda! Choć w naciąganym tego słowa znaczeniu, przyznam. Zobaczmy, co też stary głupiec miał ze sobą... Zwitek... Ha, to nie mapa! Obraz? Płótno. Nie wyglądał mi na miłośnika sztuki. Czy obraz może być mapą? - zapytał. Zapalił zapalniczkę i jej słabym światłem oświetlił rozłożone płótno. Było dziwnie szerokie.

- Górskie szczyty, bitwa... Może gdzieś tu jest wskazówka, jak dotrzeć do naszej sceny? Spójrz no, DeWett.

Istotnie, obraz przedstawiał bitwę w dolinie zagłębionej między szczytami. Wyglądało na to, że był panoramą - jeden z jego końców dopasowywał się do drugiego. Górskie szczyty nie były opisane, ale namalowano je z perfekcjonistyczną dokładnością - w odróżnieniu od bitwy, która namalowana była dość chaotycznie. Na niebie zaznaczone były trzy punkty - gwiazdy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DeWett podszedł do towarzysza. Zaczął uważnie przeglądać obraz. 

- Ktokolwiek to rysował, zdecydowanie lepiej wychodzą mu góry niż walka. - Skomentował. - Czy to przypadkiem nie jest namalowany atak na święte wzgórze? - Zadał pytanie, jeżdżąc palcem po miejscu płótna, gdzie namalowana była bitwa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zapewne. Ale... Czekaj.

Wziął płótno i przychwycił dwa końce jedną ręką. Potem założył sobie na głowę i zaczął obracać.

- Taaak... O, tu nawet jest grota. Niesamowite, niesamowite... Ha, mój drogi przyjacielu... musimy odnaleźć odpowiednią dolinę. Ale proponuję zrobić to rano - oznajmił, zdejmując płótno z głowy.

- Za nic nie widzę teraz szczegółów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekrzywił głowę, patrząc na Jhina w stylu "co ty do cholery robisz?". 

- Taa... - Odparł nieco zmieszany. Takiej "techniki" interpretowania obrazu jeszcze nie widział. - To w takim razie wracajmy do spania. - Zaproponował, ruszając do miejsca gdzie wcześniej spał. 

- Nie widzi szczegółów... - Powiedział sobie pod nosem. Tego widoku płótna na łbie nie mógł wyrzucić ze swojej głowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W takim razie zostanę na warcie. Niech się zraniony jeleń słania, stado już w bór odbiega! Bo jest czas snu i czas czuwania, Na tym ten świat polega! Dobre, powinienem to zapisać... Niemniej, dobrej nocy DeWett.

Usadził się na krawędzi iglicy z pistoletem.

Nazajutrz Rennard obudził się, kiedy już słońce wstępowało na horyzont. W ustach miał kapcia, kark go bolał. Gdzieś w dole śpiewał ptak, portale buczały wesoło, a Jhin... Cóż, był w tym samym miejscu w którym go Rennard zostawił.

Wokół roztaczał się widok na iglice i wysokie szczyty górskie.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przebudzenie w nocy, zły poranek, ból  karku i pustynia w mordzie? Idealny dzień aby zacząć go od klasycznego "kurwa mać". 

Zaspany i obolały zaczął pośpiesznie szukać torby z zapasami, którą to dostał od zdradzieckiego przewodnika. Musiał mieć tam jakąś wodę, której teraz tak bardzo pragnął. Nie odmówił sobie przy tym złorzeczenia na starca oraz jego puszczalskiego demona. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bukłak z wodą znalazł się, i owszem. Chłodna woda sprowadziła ulgę na wyschnięte gardło, choć na kark niewiele mogło poradzić.

- Dzień dobry, DeWett. Mam nadzieję, że zabierzesz się raczej szybko. Nasza tajemnicza jaskinia sama się nie znajdzie, a tak się składa, że znalazłem kierunek. I ty też go znajdziesz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jakbym miał jakiś wybór! - Krzyknął, wciąż niezadowolony. Trzymał się za bolący kark i próbował go rozmasować. Przynajmniej z gardłem sobie poradził. Schował bukłak do torby i zabrał ją.

- Nic tylko góry, jaskinie, wiatr, zdrajcy i mordercy zabijający ludzi w wioskach. Nic lepszego w tej Ionii nie macie? - Zapytał z nieukrywanymi pretensjami. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To wciąż więcej niż ma Noxus. Nie macie takich gór, a i z jaskiniami pewnie krucho - odparł. - No już, już, publiczność oczekuje. A i musisz rozgryźć mapę, klucz do scenariusza! Nie narzekaj, nie znoszę narzekania. Tu masz mapę, zwiń ją w pierścień. Tak, żeby oba końce się łączyły. I powiedz, dlaczego góry są tak dokładnie namalowane? - zapytał, podając DeWettowi mapę. Brzmiał jakby był naprawdę podekscytowany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wziął mapę, obdarowując Jhina bardzo pretensjonalnym spojrzeniem.

- Przecież już to rozgryzłeś! Nie możesz mi po prostu powiedzieć o co chodzi z tym pieprzonym malunkiem?! - Wydarł się, mimo wszystko zwijając ją tak jak kazał artysta. Rozwiązywanie obrazowych zagadek na pewno nie należało do czynności, które chłopak chciał wykonać zaraz po przebudzeniu... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Górskie szczyty, DeWett! MYŚL, nie wierzę że nie umiesz, skoro udało ci się przeżyć tyle lat! Nie rozumiesz? Namalował je tak idealnie, że jeśli znajdziemy się pośrodku doliny którą otaczają te szczyty, będziemy widzieć każdy z nich, w tym górę z grotą! Przecież to jest niesamowite, wspaniałe! Sztuka w pełni użytkowa, jestem pewien, że nawet twój prymitywny, noxiański umysł się w tym połapie! A teraz spójrz na trzeci szczyt od lewej krawędzi obrazu. Ten ostry, przypominający ząb rekina. I rozejrzyj się wokół.

Faktycznie, całkiem niedaleko znajdował się ów charakterystyczny, stożkowaty szczyt o poszarpanych krawędziach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mój noxiański umysł nie jest prymitywny... - Odpowiedział obrażonym tonem, patrząc na kawałek obrazu który Jhin mu wskazał. - Jest... zaspany. - Dodał, mrużąc oczy by lepiej znaleźć jakieś szczegóły. 

Kiedy już znalazł ten szczyt z ostrymi krawędziami, zaczął dla pewności jeździć palcem dookoła niego. To pomagało mu się skupić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I w ten sposób właśnie dotarli do wskazanej na mapach doliny, choć ze dwa razy się gubiąc i myląc drogi. Tym bardziej, że ścieżek odtąd nie było, a górskie szlaki nie były uczęszczane przez nikogo oprócz wariatów, mnichów i jeszcze większych wariatów.

Po dwóch dniach wędrówki Jhin i Rennard stanęli na górskiej przełęczy z widokiem na dawne pole bitwy, teraz już niemal całkowicie zarośnięte drzewami. Przełęcz natomiast była skalista i łysa - niskie krzewy porastały grzbiety obu szczytów, ale nie przerwę między nimi. A niedaleko, za drzewami, buczał wesoło jeden z wielu portali, jakie mijali po drodze. Ten był większy i głośniejszy niż inne.

Tymczasem wokół zapadał zmrok i dalsza wędrówka w kierunku doliny nie miała większego sensu. Zwłaszcza, że oboje byli wycieńczeni wędrówką.

- Z początku mnie fascynowały - odezwał się Jhin. - Teraz mam wrażenie, że są konsekwencją przypadkowego działania. Abominacja, tfu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak po całej tej wędrówce wyglądał jakby męczył go kac, był niewyspany, znudzony i bez chęci do życia. W godzinę, podczas marszu, potrafił wyrzucić z siebie tyle przekleństw, ile inni używają przez całe życie. 

Te wszystkie widoki, które z początku wydawały się takie piękne, stały się dla niego mdłe i bez polotu. Z początkowej chęci do rozmowy z Jhinem, teraz najchętniej uciąłby mu język. Portale, te które tak bardzo go intrygowały i ciekawiły... po prostu go wnerwiały. Zwłaszcza to cholerne buczenie. 

- Może! - Krzyknął, bardziej po to by jakoś się pobudzić. Był blisko zaśnięcia na nogach. - Może po prostu wejdziemy w jeden z tych durnych portali i najwyżej zdechniemy... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...