Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Kater wysłuchał słów Darth'a Bane'a i przez chwilę milczał, zastanawiając się co odpowiedzieć. W końcu nie po to przebył tą całą drogę, żeby teraz odpuścić. Ale duch nie wydawał się być skoro do współpracy czy nauczenia go czegokolwiek. Zaczynało go to irytować. Ale i tak zamierzał z nim dalej rozmawiać. W końcu na szczęście był też obdarzony dużą dozą cierpliwości. 

- Nie wiem czy to my jesteśmy prawdziwi czy oni. Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Ale wiem, że to my przylecieliśmy tutaj, chcąc zdobyć wiedzę i potęgę. To my narażamy życie, żeby odkryć to, co już dawno zostało zapomniane. To JA odwiedziłem Russan i byłem w Dolinie Jedi. To JA rozmawiałem z Lordem Kaanem i dowiedziałem się jak Twoja bomba myśli zabiła jego i innych akolitów. A teraz to JA stoję przed tobą, sprowadzony tu przez twoje myśli. Przybyłem tutaj zdobyć wiedzę i nie opuszczę tego miejsca bez niej. A zdobędę ją z twoją pomocą lub bez niej, Bane - Powiedział to wszystko na jednym oddechu patrząc w czerwone oczy ducha. Nie okazywał tego, ale liczył, że jego słowa, oraz ukryta w nich determinacja przekonają ducha do niego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ledwie ułamek sekundy po wypowiedzeniu ostatniego słowa przestrzeń przed nim zawirowała. Coś bardzo mocno uderzyło go w brzuch, a potem nagle znalazł się na ścianie, zamroczony i ogłuszony. Przez dłuższą chwilę w oczach widział gwiazdy, ale zamiast jedynie w okulusie, gwiazdy były też na ścianach, sklepieniu i podłodze. Przez ciało przeszła fala tępego bólu i gdzieś jak przez watę słyszał huk, kiedy jego własne ciało zderzyło się ze skałą.

Kolizja na parę sekund odebrała mi dech, a kiedy już oprzytomniał na tyle, żeby móc rozeznać się w czasoprzestrzeni, leżał na kupce piachu, na podłodze. Najbardziej bolał kręgosłup i potylica, a uderzenie potylicą skutkowało tym, że... Nie widział. Stracił wzrok, przynajmniej na chwilę. 

Chcesz nauki? Oto pierwsza z twoich lekcji. Brak dyscypliny skutkuje bólem. Jesteś nikim, chłopcze. Nie jesteś Sithem, jeszcze nie. Możesz się nim stać, jeśli będziesz posłuszny. Czy chcesz się uczyć? Czy chcesz zgłębić tajniki Ciemnej Strony?

Głos zabrzmiał tuż przy uchu Katera. Zabrzmiał gniewem, sykiem przechodzącym przez czaszkę jak igła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie spodziewał zupełnie tego co się stało. Kiedy poczuł uderzenie nie zdążył nawet zareagować. Ból go oślepił a uderzenie odebrało dech. Upadł na ziemie i próbował złapać oddech. Słyszał głos Darth'a ale zanim był w stanie odpowiedzieć potrzebował chwili aby się pozbierać i kolejnej, żeby złapać oddech i podnieść się z ziemi. Popatrzył na ducha. 

- T-Tak. Po to tutaj przybyłem - Wyszeptał z bólem i stanął na nogi. Podpierał się o ścianę, na którą wcześniej wpadł - Będę się uczył. Chcę zgłębić tajniki Ciemnej Strony Mocy. Bo był to mój cel od początku - Powiedział podchodząc w kierunku ducha i jego sarkofagu. Stanął przed nim i patrzył na niego. Czekał czy ten coś mu odpowie. Przełknął kilka gorzkich słów i milczał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzenie było nieco utrudnione, bo przez uraz wzrok jeszcze nie wrócił. Odpowiedziała cisza. Zmysły Katera szalały, pozbawione tego najważniejszego. Ból promieniował od szyi i od kręgosłupa, nieznośnie utrudniając funkcjonowanie.

- Zgłębianie arkanów Mocy nie jest tygodniowym kursem dokształcającym. Mam wiele wiedzy, którą mogę ci przekazać, ale nie wiem jeszcze, czy jesteś jej wart. Musisz zrozumieć, na czym opiera się równowaga w Mocy. Aby być potężnym, musisz być większy niż inni. Równość jest kłamstwem. Jeśli chcesz się wznieść, musisz być ponad słabostki. Porzucić to, czego uczyłeś się u Jedi. Zapomnieć co słyszałeś od Kaana i zapomnieć o kompromisach. Nie będę uczył kogoś, kto nie chce być najlepszy. Zastanów się, czy tego właśnie chcesz. Daję ci... Dzień. Dzień na odrzucenie słabości, albo dzień na opuszczenie Korribanu. Zastanów się... Kater. Teraz wyjdź. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wysłuchał w milczeniu słów Darth'a Bane'a. Nie mówił nic z dwóch powodów. Po pierwsze nadal doskwierał mu ból i miał trudności z oddychaniem. A drugi powód był taki, że rozmyślał nad jego słowami. Wiedział, że nauka nie będzie prosta. Spodziewał się, że będzie mogło zająć tygodnie. Ale po to tutaj przyleciał. Chciał zgłębić tajniki Mocy. I nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Słysząc o opuszczeniu grobowca zawahał się. 

- Dobrze Lordzie. Stanie się tak jak uznasz, że stać się musi - Powiedział po czym skłonił się lekko duchowi i wyszedł z grobowca. Swoje kroki skierował w stronę statku. Musiał przemyśleć parę spraw. A przede wszystkim musiał sprawdzić czy z jego towarzyszami wszystko było ok. Nie mógł ich stracić. Nie tu. Nie teraz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszą przeszkodą był kamień wystający z ziemi przy wyjściu z małego grobowca, który stał na drodze oślepionego Katera. Przez to szybko wrócił na ziemię z której dopiero co wstał, a gasnące ogniska bólu odezwały się na nowo. Można było być silnym Mocą, ale urazy bolały tak samo użytkowników Mocy, jak i tych na nią niewrażliwych. Uszy Katera słyszały za to całkiem dobrze, więc wyłapał z otoczenia szybkie kroki na piasku.

- Kater! - odezwała się Sehtet i już chwilę później Zabrak został z niebywałą siłą i dosyć niedelikatnie poddźwignięty z piachu za ramię. Stało się to trochę zbyt gwałtownie, bo nadeszła kolejna fala bólu, która pobudziła nawet odrobinę gdzieś głęboko ukrytej pod dezorientacją złości. 

- Żyjesz? Coś ty, ze skałami walczył? Zasypało cię tam, w środku? - zapytała, przy okazji dbając o odpowiednią prezentację Katera, to znaczy szybkimi ruchami strzepując mu z ramion piasek. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie widział kamienia, który stał przed nim. Kiedy wylądował na ziemi zmielił przekleństwo pod nosem. Słysząc Sahtet mimowolnie uśmiechnął się lekko. Przynajmniej wiedział, że z nią nic nie jest. Czując jak ta go podnosi warknął, bo znowu poczuł ból. 

- Żyję. I nie. Nie walczyłem ze skałami. Spotkałem ducha jednego z mrocznych lordów. A niestety duchy Sithów... mają specyficzne podejście do żywych. Na przykład ten praktycznie wpasował mnie w ścianę  - Powiedział Zabrak, starając się iść przed siebie. - Ale przynajmniej udało mi się do czegoś dotrzeć - Powiedział, oddychając ciężko.  - Gdzie jest Izefet? Muszę z nim porozmawiać - zapytał, przecierając oczy. Liczył na to, że za niedługo wróci mu wzrok. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zdaje się, że u siebie. Mówił, że potrzebuje chwili dla siebie i żeby mu nie przeszkadzać - odpowiedziała Sehtet, prowadząc go pod ramię. - Wyglądasz jak trup. Słuchaj, ja rozumiem, że macie swoje ideały, dążenia i cele, ale czy ty się zastanawiałeś, czy warto? Nie zrozum mnie źle, wiem, że nie mam o tym pojęcia, ale mimo wszystko... Mimo wszystko wydaje mi się, że to co jest tu, na tej planecie, powinno tu zostać. A ona powinna zostać zapomniana. Nawet ja czuję, że tu wszystko jest nie tak. I to nie jest zwykłe odosobnienie. 

 

Izefet siedział w pokoju wspólnym, na podłodze, odwrócony plecami do wejścia. Nie poruszył się, kiedy Kater wstąpił do środka. 

- Mój mistrz się niepokoi - odezwał się. Głos był zwyczajnym głosem Izefeta, ale brzmiał poważniej, niż zwykle. - Niepokoi go chaos. Niepokoi go zbyt wielu użytkowników Ciemnej Strony. Niepokoi go, że nasze szkolenie jest tak wolne. Zbyt wolne. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skierował głowę w jej stronę. 

- Tak wiem, że się niepokoisz. Ja też czuję, że tutaj nie jest tak, jak na innych planetach. Ale właśnie tutaj musimy być. Nie po to lecieliśmy tyle czasu i taki szmat drogi, żeby odpuścić. A teraz, kiedy już udało mi się porozmawiać z Darth'em nie mogę odpuścić. Ale będę musiał spędzić trochę czasu sam. Muszę pomedytować i pozbyć się swoich słabości - Westchnął, przypominając sobie słowa Bane'a.

Kiedy dotarł na statek i usłyszał Izefeta oparł się o ścianę. Nadal nie czuł się na siłach, ale przynajmniej się starał. 

- Darth Nihilus musi nam wybaczyć. Ale nie przyśpieszymy szkolenia - Powiedział, siadając na najbliższym wolnym miejscu. - Spotkałem się z Bane'm. Będzie mnie szkolił. Ale muszę pozbyć się tego, co mnie uczyli jako Jedi - Powiedział po czym dodał ciszej - A Co powiedział ci Nihilus? Coś więcej niż to, że niepokoi go chaos i duża ilość duchów mrocznych Lordów? - Zapytał przyglądając się Kage na tyle, na ile pozwalały mu jego oczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jest nas zbyt wielu - odpowiedział, wciąż patrząc przed siebie. Kilka kroków dalej stał holokron, zamknięty holokron. 

- Twierdzi, że zamiast dwóch, jest sześciu. Ja i on, mistrz i uczeń z Najwyższego Porządku, ty i Bane. Darth Bane jest Sith'ari. Tym, który zniszczył i odbudował Zakon. Już za życia Nihilus czuł, że wielu uczniów to za dużo. Musi być tylko jeden uczeń i jeden mistrz. A jednak... Idea zakonu jest dobrą ideą. Będzie, gdy pozbędziemy się tamtych dwóch. Ale wydaje mi się, Kater... Wydaje mi się, że któryś z nas prędzej czy później zginie, ustępując miejsca dla prawdziwego ucznia. Tak po prostu musi być - stwierdził. - Nihilus pamięta coraz więcej. Ciemna Strona narzuca myślenie i wyłoni najlepszego. 

Zapadła chwila ciszy. Kater czuł, że nie są w pokoju sami. Była też przejmująca pustka, a więc z pewnością jakaś cząstka Nihilusa. 

- Rozmawiałeś z nim. Negocjacje, jak widzę poszły dobrze. Żyjesz. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął i usiadł w miejscu, gdzie stał. Popatrzył na Izefeta. Czuł, że nie są sami. Czuł pustkę. Wiedział, że Nihilus jest coraz bliżej jego. Ale starał się o tym nie myśleć. W milczeniu przeanalizował słowa swojego towarzysza po czym westchnął. Nawet nie ukrywał, że trochę go ta cała sytuacja irytowała. 

- Super. Najpierw Lord Kaan mówi o tym, że żeby znaleźć Nihilusa muszę znaleźć czwartego. Znajduję ciebie i okazuje się, że Nihilus prawie siedzi w tobie. A teraz dowiaduję się, że zamiast 4 jest nas sześciu a co za tym idzie 4 musi odejść. Ciekawe czego się zaraz dowiem. Że żyje jeszcze 2 a jeden z nich jest uczniem Andeddu a drugi jakimś cudem otworzył holocron Belii Darzu - Powiedział po czym wstał. - Tak. Porozmawiałem z Bane'm Muszę teraz przemyśleć kilka rzeczy. Mam dzień aby opuścić Korriban albo odrzucić to, co mnie osłabia - Przedstawił swoją sytuację Izefetowi po czym zaczął iść w kierunku wyjścia. - Idę medytować. Nie idź za mną. Muszę być teraz sam - Powiedział po czym wyszedł z samolotu. Zaczął szukać dogodnego miejsca, gdzie mógłby medytować. Najlepsza byłaby jakaś półka skalna, żeby mógł tam wskoczyć za pomocą mocy i tam oddać się medytacji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kto wie - odparł krótko Izefet, a jego słowa zabrzmiały dziwnie ponuro. Nie poszedł za nim, a pogrążyl się w głębszej medytacji. 

A jednak Kater usłyszał za sobą kroki na metalowym trapie położonym na piachu. Nim zdążył znaleźć jeszcze skalną półkę (a takowych nie było, jako że ściany kanionu były wygładzone. Były natomiast posągi i płaskorzeźby, a także tympanony nad wejściami, na tyle szerokie by móc na nich siąść).

- To nie jest tak, że możesz go opuścić - odezwała się Sehtet. Jednocześnie był to jej głos i nie był. Zmieniło się coś w jej tonie, nastąpiła pewna wcześniej niewyczuwalna surowość. Stała na trapie, wyprostowana, kilka metrów od Katera. Postawa też była nieco inna. Nie znali się szczególnie dobrze, ale Sehtet zazwyczaj nie stała tak pewnie. - Przylatując na Korriban musisz znać tego konsekwencje. Korriban zmienia, choć w istocie to tylko kości tego, co kiedyś tu było. I... och, sześciu? Nie, nie ma sześciu. Bane jest martwy. Nihilus nigdy tak naprawdę nie był żywy. Wielu martwych ingeruje ostatnio w sprawy, które ich nie dotyczą. Zbyt wielu jak na mój gust. Co się tyczy pozostałej dwójki, ucznia ciągnie do światła jak ćmę, a mistrz to stary megaloman. To mają być Sithowie? Wspomnisz moje słowa. Żaden z was nie jest jeszcze Sithem, ale jeśli chcesz nim być ucząc się od starego trupa, marnie widzę twoje szanse. Nie potrzebujesz całego dnia, Kater. Potrzebujesz chwili. Sekundy. Tak, albo nie... Uch. 

Głos diametralnie się zmienił, a Sehtet zachwiała się i chwyciła poręczy po swojej lewej stronie, drugą ręką dotykając czoła. 

- Chyba... idę do TB po jakieś przeciwbólowe. To pewnie ta atmosfera - stwierdziła półprzytomnie i wolno zawróciła do wnętrza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater już chciał się odwrócić i coś powiedzieć Sehtet, lecz widząc jej postawę i słysząc jej głos zatrzymał się w pół kroku. Próbował rozpoznać ten głos, zwłaszcza, że zwracał się do niego po imieniu, ale nie umiał. Słuchał co ta dziwna postać ma mu do powiedzenia. Kiedy ona skończyła tylko skinął głową. 

- Dobrze Sehtet. Ja idę na zewnątrz. Nie odejdę za daleko - Powiedział po czym poszedł kawałek w głąb kanionu. Z 50-60 kroków. Usiadł w pozycji do medytacji i zaczął oczyszczać umysł. Oddając się medytacji myślał o jednym. Przeanalizował słowa tej dziwnej osoby po czym sam sobie w głowie odpowiedział. 

Skoro oni nie są w stanie zostać prawdziwymi Sithami JA to zrobię. Zostanę Sithem. Zdobędę wiedzę, Moc i potęgę Był pewny swoich słów. To było jego postanowienie. Nie zamierzał odpuszczać. Te słowa nadal krążyły w głowie Zabraka, kiedy ten zaczął medytować. Skupił się na Mocy, która go otacza. Z jednej strony chciał wyczuć kto do niego przemawiał przez Sehtet. A z drugiej strony... z drugiej strony chciał usłyszeć i poczuć Moc tego miejsca. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sposób było stwierdzić kto poruszał ustami kobiety, bo Moc wokół niej nie przybrała na sile ani na krótką chwilę. Nie było też jednak paskudnej pustki panującej czasem przy Izefecie. 

Pozostała więc medytacja. 

Od ziemi Korribanu emanowała energia. Czuć było mrok, mrok skryty głęboko pod piaskiem i między kamieniami. Mroczną, uśpioną siłę, która czekała pod powierzchnią na odpowiedni moment. Tu, wobec martwych twarzy posągów medytacja była zupełnie inna niż gdziekolwiek. Na Ruusan przychodziła harmonia. Na Korribanie pojawiał się gniew, bez żadnego konkretnego powodu. Starożytny gniew skłaniający do radykalnych kroków... Bo i na tym po części polegało bycie Sithem. 

Kater wpadł w medytację tak głęboką, że wytrącił go z niej dopiero promień wschodzącego słońca prześwitujący przez dziury w skałach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zniesmaczył się, bo nie wiedział, kto do niego mówił. Ale ktoś go ostrzegł. I to go najbardziej martwiło. Jednak oddał się medytacji. 
W czasie jej trwania odczuwał, że to nie jest to samo, czego doświadczył na Ruusan. Tutaj czuł gniew. Całe pokłady gniewu. Nie wiedział nawet dokładnie dlaczego czuł tutaj tyle gniewu. Zaczął się zastanawiać, czy czasem gniew nie jest nierozłączną częścią bycia Sithem. Ta myśl towarzyszyła mu aż do czasu, kiedy zobaczył pierwsze promienie słońca. Dopiero wtedy otworzył oczy i wyszedł ze stanu medytacji. 

- No tak - Powiedział pod nosem po czym popatrzył na kanion i te wszystkie wyryte na nim twarze i wzory. Zastanawiał się po co zrobili coś takiego. Kto to zrobił? I czy miało na celu tylko pokazać, że tutaj leżą dawni Mroczni Lordowie. Z tą myślą zaczął powoli zbliżać się do statku. Głód dawał o sobie znać. Poza tym nadal rozmyślał nad gniewem, jaki czuł w czasie medytacji. Oraz nad tym co ma teraz zrobić. Z jednej strony chciał dowiedzieć się więcej od Bane'a . A z drugiej ktoś powiedział mu, że to niedobrym pomysł. I to budziło w nim wewnętrzny konflikt. 

 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet po zakończonej medytacji trudno było się wyzbyć emocji, którymi napełniała pustynna planeta. Zupełnie jakby ktoś zaaplikował Katerowi sporą dawkę narkotyku, który z wolna przejmował umysł i odbierał logiczne myślenie. Jakby w żyłach krążył mu ogień. 

Trap został otwarty, co z jednej strony było dosyć nieopatrznie, a z drugiej gwarantowało Katerowi możliwość powrotu na statek. 

Jak się wkrótce okazało, Izefeta nie było na statku. W środku została więc tylko Sehtet leżąca w pokoju wspólnym.

Ale Sehtet nie spała. Na wpół zwisała bezwładnie z siedziska z głową skierowaną ku ziemi i twarzą zakrytą przez włosy. Stopy miała bose, jakby kierowała się do swojej kajuty zanim nie dopadła jej gwałtowna utrata przytomności. Na podłodze leżał kubek z wylaną wodą. Nigdzie nie było krwi, a Kater wyczuwał energię od ciała, a więc wciąż żyła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak dziwnie się czuł. Nadal w nim krążyły te dziwne emocje. Pełnie gniewu i złości. Czuł się, jakby stał w ogromnym ognisku. I to uczucie jeszcze bardziej go drażniło. Jednak najpierw chciał coś zjeść, żeby móc skupić się na czymś innym. Kiedy Kater wszedł do statku od razu poczuł, że coś jest nie tak. Po pierwsze nie widział ani nie czuł nigdzie Izefeta. Zastanawiał się gdzie ten mógł wyjść. Jednak wchodząc głębiej do statku zobaczył coś gorszego. Widział Sehtet, która nie wyglądała dobrze. Żyła, ale przypominała trochę nieprzytomną. Zabrak od razu rozejrzał się, ale nie widział krwi. Podszedł do niej i delikatnie podniósł ją na ręce. Położył ją na podłodze, unikając wody i zaczął ją delikatnie potrząsać. 

- Sahtet słyszysz mnie? Co się stało? Wszystko dobrze? Gdzie jest Izefet? - Zapytał, próbując jakoś ocucić dziewczynę. Przy okazji szybko sprawdził mocą, czy aby czasem nikt na niej nie użył Mocy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę nie było z jej strony żadnej reakcji, nawet oddech się spłycił. Na pytania Katera nie padła odpowiedź, bo w czasie kiedy je zadawał z Sehtet nie było kontaktu. 

Ale zaraz potem szeroko otwarła oczy i oprzytomniała, chwytając Katera za ramię i odruchowo wpijając w jego rękę paznokcie. Na twarzy miała panikę. 

- Trzeba... Trzeba stąd wylecieć! Uciec, jak najszybciej! Tu się dzieją złe rzeczy, Kater! Teraz kiedy na to patrzę... - Sehtet poddźwignęła się do siadu i puściła rękę Zabraka. - ...Przepraszam. Teraz kiedy o tym myślę... Ja chyba wcale nie chciałam tu być. Przecież ja prowadzę pieprzoną herbaciarnię, co niby miałabym tu robić? Kater, błagam, przekonaj go i stąd lećmy! Coś jest ze mną nie tak! Tego nie było wcześniej, od kiedy tu jesteśmy to wszystko... Uch. 

Po efektownym napadzie paniki nadeszła chwila wyciszenia, w trakcie której Sehtet złapała się oburącz za głowę, zapewne w napadzie bólu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater przytrzymał ją, żeby ta nie wstawała za szybko. 

- Sehtet spokojnie. Najpierw powiedz mi co się stało i gdzie poszedł Izefet - Powiedział do niej spokojnie po czym rozejrzał się. Wzrokiem szukał holocronu. Nie wiedział, czy czasem Kage go nie zabrał. - I przykro mi to mówić, ale nie możemy teraz opuścić Korribanu. Zbyt dużo życia i czasu poświęciłem, żeby teraz się poddać i odlecieć - Powiedział do dziewczyny, starając się nie okazywać emocji. - Ja rozumiem, że możesz się tutaj czuć dziwnie. Ale nic nie możemy z tym zrobić - Dodał po czym delikatnie położył dłoń na jej policzku - Spokojnie. Nie myśl o tym. Powiedz mi co się stało? Wyglądałaś, jakbyś coś zażyła. Pamiętasz coś z wczoraj? - Zapytał, nadal trzymając dłoń na jej policzku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Izefet... Izefet. Poszedł medytować, jeśli dobrze pamiętam. Albo to ty poszedłeś? Nie wiem, ale... - spojrzała na Katera i przez moment patrzyła w jego oczy, a Zabrak czuł i widział jak narasta w niej złość. Ta nieoczekiwana zmiana miała swoje źródło gdzieś między czerwonymi kamieniami. Korriban działał nie tylko na użytkowników  Mocy i chociaż nie miał na tych zwykłych aż takiego wpływu jak na wrażliwych na Moc, wciąż było jakieś oddziaływanie. Sehtet odepchnęła rękę Zabraka. 

- "Nie myśl o tym"? "Nie możemy nic z tym zrobić"? Słyszysz, co powiedziałam? Mam coś w głowie, coś się dzieje! Może to wirus, albo jakiś duch! Straciłam przytomność, rozumiesz? Nie pamiętam co się stało od momentu, w którym weszłam na pokład! Nie chciałam tu być, nie wiem nawet czemu tu jestem! - krzyknęła, wstając z podłogi. Nie był to najlepszy wybór, bo zachwiała się nim odzyskała równowagę. Dłonie miała zaciśnięte, aż jej kłykcie pobielały. Napad złości nie był absolutnie naturalny. Odwróciła się od niego plecami. 

- Jeśli następnym razem będziesz chciał ze mną rozmawiać, musi być zdenerwowana. O wiele łatwiej przychodzi mówienie, choć przyznaję, że nie jest to metoda idealna. Staram się zredukować momenty omdlenia, ale to trudne. Wygląda na to, że umysł nie wytrzymuje natężenia myśli, mózg większości istot nie jest przystosowany do odbierania "dwóch kanałów", a już na pewno nie z tej odległości. Co zaś się tyczy Bane'a, nie mieliśmy okazji wcześniej, ale warto mu przypomnieć, że imię Rain to... Nie, lepiej nie. Kto wie, jak na to zareaguje. Zostawmy temat otwarty. Pewnego dnia sobie pogawędzimy, ale jeszcze nie teraz. Dziewczyna ma rację, nie przyjechała tu do końca z własnej woli. Impuls został jej podesłany, nie odbieraj tego jako standardowe, babskie niezdecydowanie. Nachodzę ją po raz kolejny, ale to tylko test. Nie zdradzę ci mojego imienia dla twojego bezpieczeństwa, nie teraz. I nie martw się, nic jej nie będzie - została do tego stworzona. A teraz uważaj, trzy, dwa, jeden... Będzie wściekła, kiedy się obudzi. 

I Sehtet z powrotem runęła na podłogę bez świadomości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater znowu usłyszał ten głos. Patrzył na plecy kobiety i zastanawiał się co ma teraz zrobić. Znowu czuł, że przez dziewczynę ktoś przemawia. Słuchał jej i coraz bardziej się martwił o nią. Kiedy ta padła nieprzytomna złapał ją i położył na podłodze statku. Wpadł na pewien pomysł, ale nie wiedział, czy to w ogóle wypali. Zaufał duchowi, że Sehtet nic nie jest, ale i tak się martwił. Jednak przyjął pozycję do medytacji i spróbował wyśledzić Moc, którą czuł wcześniej. Liczył, że ten ktoś, kto przemawiał przez dziewczynę zostawił jakiś ślad po sobie. Poza tym Mógł zabrać Sehtet, wmawiając jej, że znalazł coś na temat jej rodziny. W końcu z taką myślą przyleciała tutaj. Więc mógł grać tą kartą. Jeśli to nie pomogło lub nie znalazł nic to zabrał się za cucenie dziewczyny. Musiał z nią porozmawiać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz kolejny nie było ani śladu. Głos, czy też może bardziej jaźń pojawiała się nagle i znikała równie niepostrzeżenie razem ze świadomością. 

Aura wypełniająca Sehtet była mdła i przezroczysta ze względu na brak przytomności. Ale kiedy tylko się ocknęła, wróciła też złość. A może i bezsilność? 

- To wy, prawda? Ty albo on. Zmusiliście mnie do przylotu tutaj. Po co? - zapytała. W głosie nie było słychać gniewu, tylko przepełniony jadem spokój. - Do czego wam jestem? Do jakiegoś dziwnego rytuału? Zasługuję chyba na wyjaśnienia. 

W tym momencie wszedł do środka Izefet w całkiem niezłym humorze, wypoczęty jak po dobrze przespanej nocy. Widząc leżącą Sehtet i Katera, przystanął zdezorientowany. 

- O co chodzi? - zapytał. Sehtet prychnęła z pogardą, przekonana o winie jednego i drugiego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater już miał coś powiedzieć, jednak wtedy do środka wszedł Izefet. Popatrzył na niego, potem na dziewczynę i znowu na Izefeta. 

Ktoś sprowadził tutaj Sehtet wbrew jej woli. A raczej sprawił, żeby myślała, że sama chce tu przylecieć - Powiedział do niego w języki Sithów po czym popatrzył na dziewczynę. - Mogę ci przysiąść, że żaden z nas nie ma wobec ciebie złych zamiarów. Może po prostu ta planeta tak na ciebie wpływa. Pamiętaj, że tutaj jest ogromna ilość Mocy. Może jesteś na nią wrażliwa w jakimś stopniu i to sprawia, że czujesz się tak jak się czujesz - Powiedział spokojnie, starając się brzmieć przekonująco. Skoro Sehtet była swego rodzaju komunikatorem z tajemniczą osobą, która ma wobec Katera jakieś plany to postanowił nieco zmanipulować prawdę na swoją korzyść. Poza tym liczył, że Izefet podejmie jego grę. Przynajmniej będzie miał kogoś, kto potwierdzi jego słowa. 
Na wszelki wypadek chłopak zaczął zbierać wokół siebie trochę Mocy. Gdyby dziewczyna postanowiła sprawdzić, czy słowa Zabraka są prawdą. Cóż nie chciał jej okłamywać, ale to było jedyne wyjście, jeśli chciał, aby ona została razem z nimi na planecie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Izefet chciał coś odpowiedzieć, ale Sehtet zerwała się z miejsca zaraz po tym, jak Kater skończył mówić. Wstała zaskakująco prędko i ruszyła w stronę swojej kajuty, żeby zaraz potem trzasnąć z impetem drzwiami. 

Kage spojrzał pytająco na Katera. 

- No - podjął. - Miałem właśnie powiedzieć, że oczywiście masz rację i to wszystko wina planety, ale jak widzę, nie ma co zabierać głosu - wzruszył ramionami. - Słuchaj, Kater, jest sprawa. Skoro Bane w swojej łaskawości wskazał nam Dolinę Mrocznych Lordów, nie mógłbyś go zapytać, czy nie miałby ochoty zaprowadzić nas do dawnej Świątyni? Podobno mają tam całe mnóstwo zwojów i ksiąg, bo nasi poprzednicy to rzekomo tradycjonaliści. Działo się coś interesującego? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wstał i popatrzył na Sehtet, kiedy ta wchodziła do swojej kajuty. Następnie wstał i popatrzył na Izefeta. 

- No właśnie. To mnie zastanawia. Ktoś ją tutaj ściągnął. Pytanie brzmi kto chciał, żeby ona się tutaj pojawiła i w jakim celu ona miała tutaj przylecieć - Powiedział po czym oparł się o ścianę statku. Słysząc o dawnej świątyni pokręcił głową. 

- Za wcześniej. Najpierw muszę wkupić się w jego łaski lub przynajmniej pokazać, że warto mnie uczyć. Ale nie omieszkam zapytać, skoro coś takiego ma być tutaj - Dodał patrząc na mężczyznę. - Ale miej oko na Sehtet. Mam dziwne wrażenie, że ona tutaj może mieć duże znaczenie - Zabrak sprawdził, czy ma wszystko, po czym ruszył do grobowca Bane'a. Na razie to była jedyna jego opcja, więc chciał ją dobrze wykorzystać. A co będzie potem to się okaże. Zabrak wiedział jedno. Tak szybko nie odpuści zostanie Sithem, jak się mogło komuś zdawać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...