Skocz do zawartości

[Grimdark] The Walking Dead: Śmierć to dopiero początek...


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

- A co myślisz? Jesteśmy kucykami, które uciekają przed chodzącą śmiercią. Jakim cudem mam się nie czuć obserwowany? Wszystko ma uszy oraz oczy. Oni mogą być wszędzie... To możesz być Ty, to mogę być ja... - powiedziałem lekko już ześwirowany. Właściwie czułem się jakbym dostawał coraz to większej głupawki od tej całej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 250
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Mówiłem ci, że zombie strzelają! - krzyknąłem do niej. - Teraz zmuszą nas do niewolniczej pracy w fabryce tęcz, która będzie pod panowaniem księżniczki Trollestii! - krzyknąłem po raz kolejny. Czułem się wtedy... dziwnie. Odbijało mi. Czułem to z każdą sekundą, iż było coraz to gorzej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem na nią z lekkim zezem, a następnie chwyciłem strzałę w kopytka i wyjąłem ją z nogi mojej towarzyszki. Wiedziałem, iż będzie to ją boleć, lecz lepsze, niż potem co innego. Po tym wszystkim spróbowałem wziąć ją na grzbiet i nieść. Podczas spokojnego chodu nuciłem sobie jakąś piosenkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wind zsunęła się z pleców i samodzielnie podeszła za skałę. Po kilku minutach deszcz strzał przestał padać. Wszytko ucichło. Klacz zaczęła oddychać ciężko, po czym starała się opanować oddech, bo widocznie coś usłyszała. Z lasu dochodziło charczenie. Szwendacze. Wind zaklęła i odwróciła się, żeby zadać cios kataną, ale nie zdążyła. Jeden ze szwendaczy nagle wyłonił się zza głazu i zdołał dosięgnąć jej swoimi szczękami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To... to nie może być prawda... To jest moja wina... - powiedziałem zrezygnowany. - To moja cholerna wina... Przepraszam cię bardzo... wiem, że to nic nie zmieni ale... przepraszam cię. Teraz jedyne co mogę zrobić to... ulżyć ci cierpienia... Chcesz tego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja... nie mogę patrzeć jak cierpisz... To jest okropny dla mnie widok... Wiem, że... nie mogę ci pomóc w żaden sposób ale... nie chcę abyś cierpiała. Ja... nie zniosę tego widoku... - powiedziałem dość smutnym głosem, a następnie usiadłem i zacząłem ją głaskać po grzywie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem, a następnie wstałem i żalem oraz smutkiem na nią popatrzyłem. Po chwili zabrałem katanę, która leżała obok niej i wbiłem ją w jej głowie. Nie chciałem aby była... jednym z Nich. To byłoby nie sprawiedliwe jeśli chodzi o nią. Po tym wszystkim wstałem, a następnie ułożyłem ją pod drzewem. Zerwałem jakiś pobliski kwiat i położyłem jej go na piersi. Po tym wszystkim zabrałem bronie i ruszyłem dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spanie na dole nie miało najmniejszego sensu. Obudziłbym się już pewnie jako żywy trup, a może nawet przedziurawiony strzałami. Wolałem nie ryzykować, a teraz... po stracie Wind musiałem radzić sobie na własne kopyto. Postanowiłem więc znaleźć jakieś drzewo, na które łatwo mi się będzie wdrapać. W prawdzie często to robiłem, lecz drzewa są różne, a nie na wszystkie łatwo da się wejść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W całym tym nieszczęściu znalazła się jednak odrobina szczęścia. Wysokie, choć pochyłe drzewo aż prosiło żeby na nie wejść. Mogło to sprawiać kłopoty, ale z pewnością ochraniało... Przynajmniej przed szwendaczami. I pod warunkiem, że nie zaatakują całą hordą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wdrapałem się na drzewo najlepiej jak tylko umiałem. Sprawnie i tak, aby ograniczyć jak najwięcej wysiłku, a zachować więcej energii. Gdy już na owe drzewo wszedłem to zacząłem się rozglądać za jakąś wygodną gałęzią, gdzie mógłbym odpocząć chodź kilka godzinek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak już miałem za przeproszeniem wyjebane na życie. Jeśli mnie ugryzą to i tak za wiele nie stracę. Rodzice i tak pewnie już myślą, iż nie żyje. Wspiąłem się więc na wcześniej zauważoną gałąź, a następnie wygodnie się na niej rozłożyłem i spróbowałem zasnąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darkness zasnął szybko i nie przyniósł ze sobą koszmarów. Mimo to, nie spał twardo. Drzewo nie dawało zbyt wiele wygody, a wręcz uwierało. Niosło to za sobą pewnego rodzaju bezpieczeństwo.

* * *

Noc minęła spokojnie i bez rewelacji. Pod drzewem przetoczył się jeden tylko szwendacz, który zmierzając w tylko sobie znanym kierunku nie zauważył czarnego kuca śpiącego na drzewie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otworzyłem oczy, a następnie spojrzałem się na szwendacza pode mną. Aż żal było patrzeć jak jakiś frajer próbuje się tu dostać, a jest taki tępy, iż nie umie. Ponownie westchnąłem na ten widok, a następnie zacząłem schodzić z drzewa. Gdy byłem już w miarę nisko to zeskoczyłem, a następnie zabrałem się za zbłąkanego szwendacza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko spojrzałem na trupa, który mozolnie się do mnie zbliżał. W moich oczach było widać czystą i widoczną na odległość irytację, którą kierowałem w stronę owego szwendacza. Po chwili więc chwyciłem za swój łuk, a następnie strzałę i po szybkiej czynność napinania cięciwy wystrzeliłem pocisk w stronę zbliżającego się szwendacza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...