Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Suzanne nie broniła się przed Twoim dotykiem. Cały czas spoglądała w Twoje oczy. Gdy Ty się podniosłeś, zrobiła to również ona. Włosy klaczy, zakrywały większość jej ciała. Proste i długie pobudzały wyobraźnie. Suzanne złapała się za głowę lewym kopytkiem i sprawiała wrażenie lekko zmieszanej. Poczochrała chwilę włosy. Podczas tego wszystkiego jej wzrok nie schodził z Twoich oczu. Wpatrywała się w nie jak w obraz.

- Rozumiem - odparła cichym, ciepłym i wesołym tonem. Nie było w niej już za grosz smutku. - Jednak jeśli masz ochotę coś zjeść, zrobię naleśniki - dodała zachęcająco i uśmiechnęła się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Uśmiechnąłem się niewesoło. - Naprawdę, chciałbym... ale nie mogę. - Odwróciłem wzrok i spojrzałem gdzieś w bok. - Muszę wreszcie przestać uciekać przed swoimi problemami. Powoli, razem z nią, wstałem. Puściłem ją i odsunąłem się o krok. Zaczynało się robić nieco dziwnie. I nie za bardzo mi się to podobało. Spojrzałem w kierunku drzwi. - Pomóc ci z tą harfą? - spytałem, ruchem głowy wskazując na instrument.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pa - odparła cicho klacz.

Otworzyłeś drzwi od domku Suzanne. Było już po południu. Słońce wkrótce miało chylić się ku zachodowi. Tisy nie było już przed domkiem Lyriel. Wyszedłeś od Suzanne, wymijając po drodze harfę. Chmury, które jeszcze nie tak dawno zdominowały niebo, już dawno popłynęły dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem w niebo. Słońce niedługo miało zajść. Może by tak uciec przed całym światem na jeszcze parę godzin, aż do nocy? Myśl była naprawdę kusząca, ale później znów nastałby dzień. To nie miało sensu. Błądziłbym tak przez cały czas. Idąc do chatki Lyriel postanowiłem, że będę udawać, iż nic się nie stało. To było najlepsze rozwiązanie. Wkrótce na pewno oboje byśmy o tym zapomnieli i może znów wszystko byłoby w porządku. Może... A może już teraz nie było co ratować. Przed drzwiami zawahałem się na chwilę. Tylko na chwilę. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garnek z gulaszem stał na piecyku, przykryty pokrywką. Bezzwłocznie poszukałeś jakiegoś talerza, aby nałożyć sobie choć trochę gulaszu. Muzyka, którą grała Lyriel, wciąż rozbrzmiewała. Gdy już miałeś w co nałożyć sobie ciepłą strawę, odkryłeś gulasz, a on uderzył Cię jeszcze ciepłym przyjemnym powietrzem. Lyriel gotowała na ostro, zapach papryki był najmocniejszy. Wkrótce, jak tylko nałożyłeś sobie porcję i zasiadłeś do stołu, zajadałeś się ostrą, ale smaczną i sycącą potrawą. Gra skrzypiec powoli cichła. Chwilę, później zaczęła rozbrzmiewać http://www.youtube.com/watch?v=y4tm0E1vkwU.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chce mi się zmieniać konta. ______________________________ Gdy skończyłem jeść, umyłem swój talerz i odłożyłem go. Teraz nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Ostatecznie powlokłem się w kierunku swojego pokoju. Nie musiałem być cicho, bo wiedziałem, że perkusja Tisy zakłóci moje kroki. Skoro byłem już najedzony, znowu mogłem pójść spać. Może obudzę się następnego ranka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaszczyt gościć Flutteryay w sesji, a jeszcze większy, gdy ona odpisuje :derptongue:

________________________________________________________

Łóżko było niezasłane, tak jak je zostawiłeś. Ułożyłeś się na nim leniwie i nakryłeś kołdrą. Perkusja grała jeszcze krótką chwilę, a potem było słychać śmiech młodszej klaczy. Nakryłeś się bardziej, starając się zapomnieć o wszystkim co mogłoby popsuć Ci nastrój. Sen jednak nie nadchodził. Niedawna drzemka miała swoje skutki. Mimo to nie dawałeś za wygraną i wierciłeś się w łóżku. Na próżno. Wkrótce słyszałeś stukot kopyt. Klacze schodziły ze strychu i wyszły z domku. Rozmawiały cicho, ale wychwyciłeś, że obie idą do ogródka. Lyriel mówiła swoim typowym spokojnym głosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz nie zamierzałem ruszać się z pokoju, nie kiedy przy Lyriel była Tisa. Przyznałem przed samym sobą, że nawet gdyby jej nie było i tak nie poszedłbym do ogródka. Faktycznie byłem tchórzem, ale to już nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Zarzuciłem kołdrę na głowę i zwinąłem się w ciasny kłębek. Czułem się tak, jakby nie powinno mnie tu być. Rozważałem nawet wyjazd, ale jaki to miałoby sens? Musiałem porozmawiać z Lyriel. Ale nie teraz. Pod kołdrą zaczynało robić mi się gorąco, więc zrzuciłem ją z siebie i usiadłem na krawędzi łóżka. Spojrzałem na swój pokrowiec od gitary i podszedłem do niego. Zacząłem przeszukiwać jego kieszenie. Może znajdę coś fajnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z rozczarowaniem wyciągnąłeś z pokrowca szczoteczkę do zębów. Mimo tego szukałeś dalej z nadzieją na cokolwiek. Twojemu zdziwieniu nie było końca, gdy znalazłeś paczkę papierosów Dave'a i kartkę z jego pismem.

Ren, bracie. Teraz jak zapewne to czytasz, wiesz już, że zniknąłem. Stan pewnie zapaści dostaje z mojego powodu, chciałbym zobaczyć jego minę. Geniuszem nie jestem, ale doszedłem do wniosku, że to była najbezpieczniejsza forma "odejścia z zespołu". Jestem gdzieś tam, gdzie niebo jest wolne, a łąki czyste od paparazzich. Zrobię dokładnie to co powiedziałem naszej słodkiej awanturnicy, odpocznę od wszystkiego i wszystkich. A Ty, w tym czasie nie zawiedź mnie.

PS. spróbuję rzucić palenie, a tą paczkę masz ode mnie na pożegnanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając list usiadłem na podłodze, a gdy skończyłem, przez chwilę wpatrywałem się w kartkę pustym wzrokiem. Później przeczytałem ją jeszcze kilka razy, aż mogłem wyrecytować jej treść z pamięci. Dave dał mi do myślenia. Jak zwykle. - Nie zawiodę. Wstałem i wyszedłem z pokoju. Kierowałem się do ogródka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Twoje słowa reakcje klaczy były zupełnie inne. Tisa aż podskoczyła słysząc Twój głos. Udało Ci się ją zaskoczyć. Lyriel zaś wyprostowała swoje kości i przeciągnęła się. Zarzuciła spięte włosy na lewo i odwróciła się w Twoją stronę. Serce podeszło Ci do gardła, spodziewałeś się wszystkiego po niej. Od lodowatego usposobienia, aż po stoicki spokój. Przewidywania okazały się trafne. Póki co klacz udawała, że nic się nie stało. Na jej pysku malował się spokój i oznaki wysiłku. Lyriel przetarła czoło i posunęła się lekko na przód.

- W ogródku damy sobie radę - odparła zabójczo spokojnie. To opanowanie samo w sobie mogło przyprawić o ciarki, ale Ty miałeś jeszcze jeden problem z nią, nie wiedziałeś co kryło się wewnątrz klaczy. - Ale jeśli chcesz pomóc, możesz przynieść nawóz. Jest w piwnicy, wejście jest z tyłu domku obok studni - oznajmiła Lyriel. Gdy już odchodziłeś, wypowiedziała słowa, których wolałbyś nie usłyszeć tak prędko: - Ren, będziemy musieli jeszcze dziś porozmawiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szedłeś szybkim krokiem i minąłeś po drodze gruszę. Minąłeś studnię z daszkiem, a zaraz za nią ujrzałeś dwupłatowe, drewniane drzwi do piwniczki. Otworzyłeś je i od razu poczułeś charakterystyczny zapach wilgoci i zimna, który bije z takich pomieszczeń. Schodami zszedłeś na dół. Pomimo iż było tam ciemno, nawóz leżał zaraz obok schodów. Światło, które go oświetliło pozwoliło Ci na stwierdzenie iż jest on w plastikowym worku z napisem "BIOHUMUS od S.A.A". Zarzuciłeś go sobie na plecy, uważając, by nie otworzyć ran. Na szczęście obeszło się bez bólu, bo worek był lekki. Wkrótce wróciłeś do obu klaczy i położyłeś worek obok ogródka. Lyriel od razu poprosiła Tisę, by sama chwilę popracowała, ale żeby specjalnie się nie przemęczała. Do Ciebie zwróciła się byś poszedł za nią. Nie było już mowy o uciecze, nie teraz, gdy Lyriel poprosiła Cię o rozmowę. Obserwowałeś jej dojrzałą sylwetkę w ubrudzonych jeansowych ogrodniczkach i starałeś się podejść ze spokojem do obiektu swoich uczuć. Lyriel prowadziła Cię do kuchni i sama usiadła przy stole. Rozpięła włosy i położyła kopyta na blacie.

- Hej, Ren - zaczęła łagodnym głosem i patrzyła na swoje brudne kopytka na stole. - Wiesz czemu niebo jest niebieskie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel, zawiedziona Twoją odpowiedzią, westchnęła.

- Myślę, że nie ma znaczenia dlaczego, ale z takim kolorem jest piękne - odparła wciąż z tym samym tonem co poprzednio. - Pamiętam jak z siostrą obserwowałyśmy niebo. Elane spytała mnie o definicję szczęścia, a ja odpowiedziałam jej, że wystarczy nie być smutną. Co zabawne, staram się trzymać tych słów aż po dziś dzień. Dlatego też dziwi mnie Twoja ucieczka - zatrzymała się na chwilę w słowach i uniosła łeb. Patrzyła teraz w Twoje oczy. Widziałeś jak spokój z klaczy powoli ucieka. - Rozumiem, że każdy ma pewne obawy, ale jesteśmy dorosłymi kucykami prawda? Bałeś się mojej reakcji? - spytała zamykając oczy i uśmiechając się jednocześnie. - Ja byłam przerażona Twoją, jednak nie pomyślałam nawet, by skarcić Cię za okazanie uczuć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tym, co Lyriel powiedziała, każda odpowiedź wydawała mi się idiotyczna. Było mi wstyd, że uciekłem.

Czy tak sobie to wszystko wyobrażałem? Raczej nie. Powinienem jej przynosić kwiaty i robić dosłownie cokolwiek, żeby teraz nie być taką pierdołą. Siedzimy, oczywiście rozmawiamy o mnie - no bo o czym innym? - po czym rozwiążemy problem i każdy sobie pójdzie w swoją stronę, a ja dam sobie spokój. Innymi słowy - dupa totalna.

Chciałem to naprawić. Pf, wiele rzeczy chciałem. Tyle że tego już się raczej naprawić nie dało, nie po tym co zrobiłem. Może za jakiś czas znów bym spróbował, ale jestem pewny, że nie dam rady.

Patrzyłem w zamknięte oczy Lyriel i zastanawiałem się co by było, gdybym rozegrał to inaczej. Gdybym nie przeraził ją swoją reakcją. Teraz na pewno wszystko się zmieni... i mógł to być koniec.

Skoro tak, musiałem to jakoś wyjaśnić.

- Bałem się - przyznałem cicho. Potem zamknąłem na chwilę oczy i odetchnąłem głęboko. Gdy znów się odezwałem starałem się, żeby mój głos brzmiał w miarę pewnie, choć w cale się tak nie czułem: - Lyriel, przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało. Nie powinienem wtedy... udawać przed sobą kogoś, kim nie jestem. Bo wtedy miałaś rację. Jestem tchórzem. Dlatego uciekłem.

Milczałem, zastanawiając się nad swoimi kolejnymi słowami. Po chwili uśmiechnąłem się smutno.

- Ciągle sprawiam ci problemy... Chyba sam jestem jednym wielkim, żałosnym problemem, co nie? - Opanowałem się i powtórzyłem: - Przepraszam...

Tym razem nie zniósłbym jej spojrzenia. Spuściłem nieco głowę, wpatrując się tępym wzrokiem w swoje kopyta. Rany. Czemu po prostu nikt mnie nie zastrzeli?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

___________________________

Lyriel, gdy tylko zacząłeś mówić opuściła nieco głowę i otworzyła oczy. Włosy zsunęły się jej na pysk ukrywając większość emocji, które nią targały. Jej wyraz pyska nie wyrażał już spokoju, ale ból i smutek.

- Nie jesteś - powiedziała cicho. Jej ton był już nieco skruszony i jawiła się za nim przeszłość. - To tylko kwestia tego jak patrzysz na swoje możliwości... Ja też w życiu wiele uciekałam. Właśnie dlatego tak bardzo sprawiam wrażenie pełnej spokoju. Ja wciąż uciekam od przeszłości, dlatego tak bardzo boje się swoich uczuć i emocji.

Po pochylonej pysku Lyriel, zaczęły spływać łzy. Trzy krople uderzyły tuż przed jej kopytami na stole. Klacz jednak nawet nie drgnęła, tylko bardziej zasłoniła pysk włosami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie spodziewałem się ujrzeć jej łez. Do tej pory to było dla mnie coś, co nigdy nie mogło się zdarzyć. Cholera, ale ze mnie idiota. Od razu chciałem wstać i do niej podejść, jednak na chwilę ogarnęło mnie wahanie. Szybko je odrzuciłem. Wstałem. Przykucnąłem obok Lyriel i przykryłem jej kopyta swoimi. Patrzyłem jej w oczy i nagle poczułem, jak coś dźga mnie w serce. Nie mogłem znieść widoku Lyriel zalanej łzami. Nie wiedziałem czy powinienem to robić, czy nie, to jednak nie miało dla mnie w tej chwili znaczenia. Delikatnie otarłem się o jej policzek, a potem uśmiechnąłem się lekko i znów spojrzałem jej w oczy. - Uciekasz przed przeszłością... - powtórzyłem. - Czy to coś złego? Każdy chce zostawić przeszłość za sobą, jeśli niesie ona ze sobą złe wspomnienia. - Mocniej ścisnąłem jej kopyta. Wiedziałem, jaki koszmar przechodziła w dzieciństwie. - Teraz musisz wypełnić tę pustkę dobrymi wspomnieniami i żyć teraźniejszością. A twoja przyszłość może być wspaniała. W końcu... masz przyjaciół. I ja też do nich należę. Nie musisz bać się swoich uczuć i emocji przy mnie. Wiesz, że zawsze cię wysłucham. Nie wiedziałem, czy cokolwiek co powiedziałem do niej trafiło i ją pocieszyło, więc dodatkową ją przytuliłem. Z trudem powstrzymywałem się od powiedzenia "Kocham cię"... Zamiast tego dodałem jeszcze standardowe słowa: - Wszystko będzie dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lyriel tętniła ciepłem, a jej ciało wymieszało zapach potu z wonią kwiatów, które zawsze jej towarzyszyły tworząc coś wyjątkowego. Nie potrafiłeś zrozumieć co to było, ale reagowałeś na to, a raczej Twoje zmysły. Klacz nie drgnęła, czując Twój dotyk. Jej kopyta pokryte jeszcze świeżą ziemią, były niesamowicie delikatne. Nie drgnęła nawet, gdy otarłeś się o jej policzek, wtedy też poczułeś intensywniejszy zapach kwiatów. Klacz jednak nie odwzajemniła spojrzenia, patrzyła tylko jakoś w kierunku swoich kopyt. W jej oczach widziałeś smutek i niemoc. Wreszcie, gdy przytuliłeś gołębią klacz, ta pochyliła się jeszcze bardziej i zaczęła drżeć.

- Ren - zaczęła zdławionym głosem i dalej nim kontynuowała. - Boje się bliskości, wstydzę się tego co robiłam... Nie potrafię odciąć się od wspomnień - Lyriel znów wracając do przeszłości, znów zaczęła płakać. Robiła to jednak cicho, a łzy powoli spływały na Twoje ciało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...