Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Pozbywając się wcześniejszego oburzenia zachowaniem Zacharego przytaknęła, siadając naprzeciw ... Conrada. Tak, chyba tak, Conrada. W tym czasie przypominała sobie zasady gry w tysiąca. Mimo iż grała z 2-3 razy w życiu w tą karcianą grę, zawsze poznając coś nowego uczyła się na pamięć zasad lub podobnych reguł, bo przecież kolejna okazja do takowej rozgrywki mogła się już nie powtórzyć. Jej oczy dawały wyraz jakby była głęboko zamyślona, ale jednak świadoma wszystkiego, wiedziała co wokół niej się dzieję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może z 2-3 razy grałam, ale pamiętam to i owo. - powiedziała sucho - Najwyżej mnie pokonasz, mi chodzi jedynie o przyjemne zabicie czasu. - wzruszyła ramionami. Przez chwilę znów się nad czymś zamyśliła, po czym wróciła do stanu gotowości i rozpoczęcia gry. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Nie pozwólmy umrzeć tej sesji :v

 

-----------------------------------------------------

 

Zachary stał z lekka zdezorientowany. Cały czas patrzył się na Conrada trzymając się za coraz to mocniej krwawiącą twarz. Czuł coraz większą złość.

- Przyjacielu....właśnie dostajesz minusa - Powiedział spokojnie wyciągając swój tomahawk. Wolnym krokiem zaczął się zbliżać do Konowała.

Edytowano przez Pawlex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob po chwili zniknął ze swego dotychczasowego miejsca. Jak sam zauważył, jego obecność na wraku statku jest uważana za niepotrzebną.

Co do wyglądu zewnętrznego to nie wyglądał na super miłego. Jego okulary na głowie wyglądały na stare lecz tak ma prawde one są na jegow głowie od kilkuch krwawych dni gdyż on jako uciekł z najbardziej strzeżonego miejsca w tym sektorze lub w całej galaktyce.

Nikt go teraz nie widział, ale był tak naprawdę nadal w pobliżu, a dokładniej nad Zacharym oraz Konowałem. Właśnie rozważał nad tym czy zostawić ich sobie, by się pozabijali czy wkroczyć i zakończyć ten teatr. To była naprawdę trudna decyzja

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panie Zachary - odezwała się Victoria - cokolwiek ma pan zamiar zrobić, odsuń się czubku i trzymaj swoje śliczne łapki z dala od jakiegokolwiek członka załogi. To tyczy się zwłaszcza łapek trzymających broń. Wyjątek tyczy się tylko wtedy, gdy łapki będą chciały nieść pomoc. Czy jest to jasne? - zapytała. Nie chciała dłużej zwlekać. Miała zamiar jak najszybciej zejść na dół i spenetrować pokład w poszukiwaniu rannych. Martwi raczej jej się nie przydadzą. Będą musieli zebrać ciała w jedno miejsce...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....Jak słońce - Odpowiedział spokojnie, chowając broń. - Więc może nie traćmy czasu i zejdźmy w końcu na dół...

Zanim ruszył w stronę zejścia do niższych części statku zwrócił się jeszcze do Conrada.

- A ty spróbuj przeżyć podczas mej nieobecności. Mam zamiar przeprowadzić z tobą miłą... - Zwracając wzrok na Victorie.

-...i grzeczną pogawędkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na Zacharego:

- Grozisz najemnikowi z 20 letnim stażem. Myślisz, że zrobisz na mnie wrażenie - spytałem po czym rozdałem karty - o wygraną chodzi tylko w grze o coś. Tu chodzi o przyjemność - to zabrzmiało podejrzanie. I to bardzo. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob ponownie zniknął w mgnieniu oka i pojawił się przed wejściem na niższy pokład. Powiedział twardo

- Wy się zabijajcie, ja tam idę.

Po czym zaczął szukać wzrokiem dogodnego zejścia.

Jacob ponownie zniknął w mgnieniu oka i pojawił się przed wejściem na niższy pokład. Powiedział twardo

- Wy się zabijajcie, ja tam idę.

Po czym zaczął szukać wzrokiem dogodnego zejścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wspaniale. Idziemy. Conradzie, 505... Nie mam pojęcia czy zamierzaliście kogokolwiek tutaj sprowokować... Mniejsza. Chciałabym, żebyście ruszyli swoje tyłki, bo istnieje nawet podejrzenie, że pojawi się potrzeba pomocy, a w takich sytuacjach, cóż... Przydaje się pomoc - uśmiechnęła się złośliwie.

- Ci co na górę, ruszać się. Ci co na dół... Ze mną - rzuciła. Z kieszeni spodni wyjęła latarkę, zaświeciła ją i udała się w dół schodów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uno momento Pani kapitan - Szybko odezwał się Zachary, odczepiając od pasa jedną ze strzykawek. Każda z nich zawierała jasnoniebieską substancję.

- Życzy sobie pani coś na wyostrzenie zmysłów - Powiedział, kręcąc strzykawką przed oczami Victorii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z obrzydzeniem spojrzała na strzykawkę.

- Nie, dziękuję - odparła. Chciała. Życzyła sobie. Ale przez wzgląd na dawne problemy ze strzykawkami i ich zawartością wolała jak najdłużej się da unikać tego wszystkiego, z morfiną włącznie.

- A, właśnie... Chciałabym usztywnić sobie rękę - zwróciła się do medyków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[A jeśli chodzi o eksplorację statku - ty piszesz, co znaleźliśmy, czy sami wymyślamy, starając się kontrolować? Bo na początku uznałem, że logiczne jest, że nasze postacie przygotowały swoje miejsca tak jak chciały, ale teraz sprawy się trochę komplikują.]

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złośliwe uwagi pani kapitan nie zaskarbią jej zwolenników. Chyba.

- Skoro jeden medyk idzie na górę - powiedziałem błyskawicznie chowając karty - ja pójdę na dół - mrugnąłem do 505 po czym ruszyłem schodami w dół.

- Najpierw trzeba będzie ją naprostować - powiedziałem podchodząc do Victorii - skoro boisz się strzykawek, polecam to - wyciągnąłem z torby czysty biały ręcznik - osobiście wolę drewniane kneble. Lepiej sprawdzają się na polu walki. Włóż to sobie do ust, a ja ci ją naprostuję. Później dopiero mogę to usztywnić - uśmiechnąłem się - normalnie do prostowania kończyn potrzeba 2 lekarzy, ale nie będziemy go fatygować. Powiedz jak będziesz gotowa - powiedziałem zapalając papierosa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja piszę co znaleźliście

 

* * *

 

Victoria pokiwała głową i wzięła ręcznik. Włożyła kawałek do ust i przygryzła mocno.

- Dawaj - powiedziała niewyraźnie.

Tymczasem Jacoba otoczyły ciemności. Widział lepiej niż inni, ale para unosząca się wokół i tak komplikowała widzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzepałem popiół.

- Wszystko co za chwilę zrobię jest dla twojego dobra i bezpieczeństwa - powiedziałem standardową formułkę. Co ciekawe, wypowiadam ją tylko w stosunku do kobiet.  Zgasiłem papierosa. Nagle złapałem jej rękę i naprostowałem. Następnie błyskawicznie do siebie przytuliłem. Odczekałem chwilę.

- Teraz trzeba będzie ją usztywnić - uśmiechnąłem się - mam nadzieję, że nie masz za złe przytulania. W nagłym ataku bólu mogłabyś coś sobie zrobić. A tak nic nikomu się nie stało - usztywniłem rękę - no i przy okazji miałem w ramionach kobietę. Dobrze, że w każdym mieście są bur... - spojrzałem na Vicorie zmieszanym wzrokiem. Ach, to dobre wychowanie. - musisz na nią uważać. Przyjdź do mnie później to zrobię dokładniejszy opatrunek. Znajdę jakieś maści czy co tam - powiedziałem po czym wyjąłem ręcznik z jej ust - możesz go zatrzymać - uśmiechnąłem się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W głowie kapitan pojawiło się brzydkie słowo. Kilka brzydkich słów. Ręcznik w jej ustach musiał bardzo cierpieć. Strzyknięcie w ręce zdecydowanie nie było tym odczuciem, które chciałaby przeżywać jeszcze raz. Przytulenie przez Conrada nie rekompensowało bólu i chwilowej czerni przed oczami.

- Dzięki - powiedziała. Wdzięczność wybijającą się z głosu można byłoby porównać do wdzięczności tygrysa któremu ktoś akurat nadepnął na ogon.

- Cóż za hojność z twojej strony - powiedziała, tym razem próbując opanować emocje towarzyszące wcześniejszemu zabiegowi. Zmusiła się nawet do uśmiechu.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Więc - Rzekł z lekka szalony chłopak, patrząc się na Victorię i Conrada. - Skoro czułości już za nami może ruszymy w końcu zbadać resztę statku. Przy okazji zaje......przy okazji pomagając reszcie załogi, o ile ktoś jeszcze żyje - Śmiejąc się ruszył w stronę zejścia na dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chce cię niepokoić Nocti, ale Jacob ma przestawione chirurgicznie oczy tak że działają lepiej niż najlepsze noktowizory więc żadna para i tak by im nie przeszkadzała

Jacob szedł coraz szybciej w dół. Zaczął czuć cudowną woń śmierci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Najemnicy, którym uratowałem życie czasami brali to na pamiątkę. Zapomniałem, że nie jesteśmy na polu bitwy - zamyśliłem się - jestem lekarzem polowym. Moje miejsce jest wśród bitewnego zgiełku, a nie na statku. - spojrzałem na Zacharego - uprzejmość to cecha nabywcza. Wymaga charakteru. Ci go jednak brak - znowu spojrzałem na panią kapitan - tacy ludzie powinni zostać poddani anihilacji - powiedziałem szeptem. Wyjąłem latarkę, którą poświeciłem w oczy Victorii:

- Dalej jesteś w szoku.  I to dość mocnym. Sama iść nie możesz. Normalnie bym cię poniósł, ale... - wskazałem na moją nogę - sam prostowałem - uśmiechnąłem się wyciągając do niej rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...