Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Kobieta cofnęła gwałtownie ręce od Zacharego. Ze złością wbiła w niego wzrok, a potem ręka przypomniała jej, że nie do końca jest sprawna. Medyk kazał jej sprawdzić obecność krwi w uszach.

- Nie, żadnej krwi - odpowiedziała.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem ich jak doktor sprawdzał czy wszystko jest ok z Victorie. 

- Hej jestem i mam sprzęt - Powiedział Czerwony i rozdał każdemu z 1 torby po takim samym zestawie a drugą torbę oddał doktorkowi. - Proszę bardzo, twój sprzęt. - Po czym przykucnąłem - Kto jeszcze przeżył? - Zapytał Czerwony. 

Edytowano przez RedBalance12
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Keidranka nie przychodziła. Nie miał zamiaru na nią czekać. Prawdopodobnie inna kobieta miała niebezpieczną ranę. Wrzucił odkażacze do torby i pobiegł z powrotem.

-Jak nie chcesz w ambulatorium, to teraz idź za mną - powiedział przechodząc obok hybrydy.

-Nie, żadnej krwi - cichy głos z oddali. Na szczęście to mogło być proste uszkodzenie nosa. Krew spłynęła do ust i popłynęła, a teraz znalazła drogę przez nos.

-Proszę bardzo, twój sprzęt - powiedział Czerwony, gdy przybiegł. Znalazł zapasową torbę. Nie oznaczało to dobrze - skoro otworzyła się szafka z nią, to część leków można było spisać na straty.

-Ta hybryda, ale jest chyba trochę zamroczona. Krwawi. Przyprowadź ją tu - powiedział do Czerwonego grzebiąc w torbie.

Po chwili znalazł to, czego szukał - strzykawkę z środkiem znieczulającym całą kończynę. Podszedł do kobiety i bez zbędnego gadania wycelował, po czym wbił igłę w najlepsze miejsce. Na szczęście wiedział, gdzie go szukać. 

-Powiedz, gdy stracisz w niej czucie - znowu zgłębił się w torbie. Tym razem wyciągnął krótką szynę usztywniającą do stop. 

-Na glebę i załóż ją sobie - podał szynę drugiemu medykowi.

W końcu znalazł chwilę, by spokojnie odetchnąć. 

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 nie wiedziała co zrobić, albo iść gdzieś i zdać się później na ich łaskę albo teraz po prostu tak jakby z nimi utrzymywać pokój. Chociaż to wszystko się nie kleiło, ona najemnik, którego traktowano jak po prostu rękawiczkę. Nie miała wyboru. Uległość i wyuczone nawyki dały górę, a keidran'ka poszła bez słowa za człowiekiem. Później przyspieszyła do biegu aby bez trudu go dogonić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary od razu zainteresował się hybrydą, która pojawiła się w pomieszczeniu. Powoli zmierzał do niej badając ją wzrokiem od góry do dołu. 

- To kot? Mieliśmy jakiegoś wyrośniętego kota na pokładzie? - Zapytał do reszty grupy, bacznie obserwując włochatą postać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kątem oka zobaczył hybrydę idącą w jego stronę. To oznaczało koniec odetchnięcia. Znowu zanurkował w torbę, tym razem w celu znalezienia bandażu. Gdy go znalazł otworzył go, a dla pewności wziął także odkażacz do ran. Wyprostował się i podszedł do keidran'ki, po czym bez słowa ostrzeżenia polał jej rękę odkażaczem. Wiedział, że to zasczypie, więc odsunął się poza zasięg jej rąk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kątem oka tylko popatrzyła jak medyk odkaża jej ranę. Nie zareagowała po prostu dalej stała oparta o ścianę.

- Kot, kotem, ale być gołą wersją małpy też pewnie nie jest usłane różami... - mruknęła do człowieka. Czego mogła się spodziewać po kimś takim. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ojej, kici się zdenerwowała? 

Widząc że medyk odchodzi Zachary szybko złapał go za rękę, po czym zaczął szeptać.

- Medyk, jeżeli masz przy sobie jakieś środki uspokajające to miej je w pogotowiu. Coś czuję że ten mutant tylko czeka na okazję by nas wszystkich wyrżnąć - Powiedział szybko patrząc raz na hybrydę, raz na doktora. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten puścił medyka, po czym spojrzał w kierunku Conrada. 

- Phi, szkoda że medyk jest więcej wart żywy - Powiedział cicho sam do siebie. Łapiąc Conrada za rękę zaczął go po prostu ciągnąć w stronę wyjścia.

- Hehe, jeżeli znudzi ci się taka pozycja to mów....albo krzycz

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victoria ruszyła do kokpitu. Kapitan wciąż leżał tam, z oczami wywróconymi i skierowanymi gdzieś w sufit. Nie lubiła go. Nie podobał się jej sposób dowodzenia, jakim operował. Mimo to widok jego zwłok wywołał w niej niepokój. Teraz to ona była kapitanem. Marne jej szanse. Jest niska, drobna, brak jej siły fizycznej. Nie ma autorytetu. Nie jest charyzmatyczna... Zapowiadał się ciężki dzień.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrwałem się z uchwytu.

- Chyba zrezygnuję z twojego towarzystwa - powiedziałem z pogardą w głosie - jest ktoś chętny, żeby iść zamiast niego - spytałem pozostałych po czym wziąłem metalowy pręt na którym podparłem się i wstałem. Raczej się tutaj nie przydam. Jestem lekarzem polowym. Zajmuję się szybkimi operacjami na polu bitwy. Bez znieczulenia. Ewentualnie mam za zadanie skręcić kark, aby skończyć czyjeś męki - Wciąż ktoś musi zobaczyć gdzie jesteśmy. Trzeba ugasić pożar, aby w razie wycieku paliwa uniknąć eksplozji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc jego rezygnację, Zachary natychmiastowo spoważniał po czym oparł się o pobliską ścianę patrząc na Conrada.

- Słuchaj doktorku, rozbiliśmy się bóg wie gdzie. Nie wiemy kto, lub co tu mieszka. Ty jesteś ranny, potrzebujesz pomocy w poruszaniu się. Czerwony będzie cię wspomagał, ale on jest snajperem. W chwili zagrożenia może nie zdążyć uratować ci tyłka, a kto wie co może już pałętać się po naszym zdewastowanym stateczku. Spójrz zresztą na nasz statek - Powiedział powoli, wskazując ręką na pomieszczenie.

- Statek nie jest szczególnie duży, jego korytarze są ciasne i zdemolowane. To zdecydowanie nie jest miejsce dla karabinu snajperskiego. Potrzebujecie jeszcze mnie

Zachary wyciągnął rękę w stronę Conrada.

- Więc jak? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ej no obrażasz mnie - Oburzył się czerwony - Nie tylko snajperką mogę walczyć, a poza tym musimy zbadać to miejsce zanim coś się stanie bo potem nie będziemy mieli okazji. Będziemy ostrożni i będziemy się trzymać razem co nie panie medyku?

Edytowano przez RedBalance12
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze...Balance czytaj kurna pierwszą rzecz w pierwszym poście "Kolorem piszą MG" eh i jak teraz się wepchnę w sesję?

---------------------

Rozległo się paręnaście trzaśnięć i jedne wielkie uderzenie metalowej rzeczy. Po chwili ciszy usłyszeliście kroki. Twarde płaskie kroki. Powoli się zbliżały. Nagle przed Zacharym, Vicotrią i resztą pojawił się łysy, silnie umięśniony mężczyzna o czarnych okularach na oczach i niebieskiej brudnej bluzce na krótkim rękawku i dżinsach. W rękach trzymał 2 zaokrąglone noże.Popatrzył się na was i  mocniej złapał za noże. Powiedział niskim głosem

- Jeśli się ktoś odważy zaatakować to zostanie zabity

Po czym odwrócił się i zaczął czegoś szukać

Edytowano przez jacob.zvierz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem lekarzem wojskowym - powiedziałem przykładając Zacharemu strzelbę do brzucha - potrafię obsługiwać się każdym rodzajem broni z naciskiem na snajperkę i strzelbę - spojrzałem na wchodzącego niezbyt przyjemnego drania jak to na najemników przystało. Już zaczął się odgrażać - jeden znaleziony - powiedziałem do Czerwonego po czym odsunąłem strzelbę od Zacharego - Chodźmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Taa jest - Ruszyłem za Conradem - Wdepnęliśmy w niezłe bagno co nie - Powiedziałem do kompana z lekkim uśmiechem - Bywaliśmy niby w gorszych sytuacjach ale ta jest naprawdę oryginalna - Szedłem zaraz za Conradem z uniesioną wysoko snajperką, włączyłem swój noktowizor. - Nic przed nami niema, jak na razie .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victoria wyszła z kokpitu z nożem i katabinem. Usłyszała kroki na kroki na korytarzu. Nie podobało jej się, że robią cokolwiek bez jej wiedzy i zgody. Była teraz kapitanem, do cholery, a tu panowało bezprawie. Dogoniła pasażerów.
- Gdzie idziecie? - zapytała.\

 

* * *

 

I wydaje mi się, że zmuszona jestem przypomnieć: pisujemy TYLKO zachowanie kierowanej postaci. Decyzje, myśli, zachowania. Reszta zostaje dla innych i mnie.

 

Jako że decyzja o kolejkach została cofnięta (Wszystko przez Jacoba, to jego można spalić na stosie) wracamy do poprzedniego, tfurczego chaosu. Enjoy.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...