Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Jacob po chwili westchnął

- Dobra...chyba domyślam się skąd.

Po czym mężczyzna odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę dwojga lecz szybciej przy czym ominął ich od razu nie patrząc się na nich. Kiedy był już przed nimi (daleko) powiedział do siebie

- Ranni i ranni...martwią się tylko o jakiś martwych i rannych. Nie lepiej stąd po prostu wyjść i przeczesać powierzchnię?! Eh...

Jacob szedł przed siebie nie zwracając na nic uwagi gdyż nasłuchiwał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary wchodząc do stacji medycznej dokładnie się po niej rozejrzał. Przez wypadek dużo narzędzi medycznych walało się po podłodze. Przypominając sobie o rannym położył go na stole operacyjnym.

- Stary wyglądasz jak....gówno - Powiedział patrząc na w pół żywego człowieka. Obok stołu leżała całkiem imponująca piła do kości. Zachary podniósł ją po czym zaczął jej się przyglądać.

- Wiesz co? Kiedyś interesowałem się chirurgią, ale moi "opiekunowie" nawet nie pozwalali mi się zbliżać do rannych...tym bardziej z jakimś ostrym przedmiotem jak ta ślicznotka - Rzekł spokojnie do rannego coraz bardziej się uśmiechając.

- Może czas najwyższy nadrobić zaległości hmm? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob szedł przez pokoje, korytarze itd. i nagle się zatrzymał przed drzwiami i powiedział

- Spierdalaj!

Po czym wykopał drzwi i znalazł się w siłowni. Wszędzie walały się sztangi i tym podobne rzeczy. Jacob warknął

- Słabo!

Po czym wyciągnął skądś worek i zaczął ćwiczyć

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Lucky Strike, Lucky Strike, Lucky St... - sięgnąłem po 2 paczki - są. Teraz trzeba iść do kapitan. Może już się namyśliła - po drodze znowu obejrzałem się za niewolnicą. To na prawdę wymaga terapii i to długiej. 

- To co? Jakieś rozkazy - spytałem wyciągając zippo z pentagramem na obudowie. Zapaliłem papierosa czekając na odpowiedź Victorii.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek jest wielkości większego samolotu pasażerskiego (Mniej więcej), tyle że ma wdolny, górny i środkowy pokład. A załogi było 12 luda.

__________________________________________________

 

- Rozkazy? Musimy wyjść na zewnątrz. I chyba kogoś zostawić tu, na wszelki wypadek. Sądzę też, że... - wypowiedź przerwał trzask gdzieś pod podłogą. Trzask mogący świadczyć o czymś bardzo dużym, co postanowiło się zepsuć. Podłoga się zatrzęsła, po czym wszystko ucichło tak szybko, jak się zaczęło. Victoria spojrzała na medyka okrągłymi jak spodki oczami.

- Albo i nie zostawiać tu nikogo i szybko się ewakuować, jeśli nie dojdziemy do tego, co się dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzęsienie lekko zaburzyło równowagę Zacharego przez co piła mocno przejechała rannemu po szyi.

-...Ożesz kurwa! - Powiedział zły, patrząc na konającego członka załogi. Szybkim krokiem wyszedł ze stacji medycznej, kierując się do ocalałych.

- Co to do cholery było Burton?! - Krzyknął ciskając zakrwawioną piłą o ziemie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na Zacharego:

- Na chuj ci ta piła - spytałem podnosząc głos. - Co z pacjentem? Jeśli coś mu się stało to... - zgasiłem papierosa. - To zabiję cię. Dla "dobra" załogi - uśmiechnąłem się ponuro po czym wolnym krokiem ruszyłem w stronę stacji medycznej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary zerknął na Conrada który szedł w stronę stacji medycznej. Nie czekając wyciągnął rewolwer po czym strzelił w panel kontrolny, na stałe zamykając drzwi do stacji.

- Ojć moja wina - Rzucił lekko chichocząc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mam pojęcia co to było! Zabierzcie rannego i wynosimy się ze statku! Niech każdy weźmie jakąś broń! - zarządziła, po czym ruszyła wypełnić swój rozkaz. Tymczasem odpowiedzi od rannych nie było, a nawet gdyby były, trzaski które znów się pojawiły wszystko zagłuszały. Pokład zaczął lekko drgać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Z tym że... - Kolejne trzaski były trochę głośniejsze niż poprzednie, natomiast trzęsienia bardziej odczuwalne. - Z tym że nie ma czasu na pierdoły! - Zachary szybko podbiegł do Conrada po czym złapał go za ramię.

- Nie widzisz co tu się dzieje? Musimy się stąd wydostać!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob warknął

- Nie pierdol się z tym panelem!

Po czyt walnął ostrzem głęboko w panel i otworzył drzwi. Powiedział zwracając się do Zacharego

- A ty wypierdziel se wreszcie z tego łba że to nie wojna, ani miasto. To jebana opustoszała planeta z której sam kurwa nie uciekniesz!

Po czym wyjął ostrze z panelu i warknął do tamtego drugiego

- I bez zabijania bo kurwa sam was zaraz zajebie.

Jacob schował ostrze do kabury i się odsunął

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przynajmniej umrę z czystym sumieniem. Czy możesz powiedzieć to samo - spytałem spokojnie. - I zabierz tą brudną łapę. Boje się, że wsadzisz mi nią coś między żebra - spojrzałem na Jacoba, który zniszczył panel.

- Rozjebanie tego statku nie jest najlepszym pomysłem. Później wszystko może się przydać - wszedłem do stacji i przerzuciłem trupa przez ramię po czym pobiegłem w stronę wyjścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone widział nijaki wyraz na twarzy hybrydy, więc niczego nie powiedział, tylko zaczął schodzić. Walić to. Potrzebuję zapasów, a nie prawie-trupów. 

Zszedł na środkowy pokład akurat, by usłyszeć o szybkiej ewakuacji. A takiego! Mam coś innego do zrobienia.

Olewając to, że inni poruszają się w innym kierunku skierował się do siebie. Wywalił z torby kilka drobiazgów takich jak listewki usztywniające, słabe środki przeciwbólowe itp., by zrobić miejsce na bandaże, odkażacze, kilka kieszonkowych filtrów wody i amunicję. Podbiegł do sejfu i wziął z niego swój cholernie drogi nóż taktyczny, mogący podobno wytrzymać wybuch statku, galwanizowany, z tytanu, całkowicie stworzony ręcznie, z piękną linią ostrza i piłki do drewna, o wygodnej rękojeści. Z namaszczeniem założył pasek z nożem w skórzanej pochwie. Wyjął też nie mniej drogi pistolet elektromagnetyczny - broń tak nieprzydatną, aż cholera może wziąć człowieka, ale piękną w swoim wyglądzie jednolitej bryły. Ale miał on tą zaletę, że jeśli już się go wyciągnęło, to strzelał prawie z prędkością karabinu maszynowego, a pocisk miał siłę pocisku z konwencjonalnego karabinu snajperskiego. Niby dwie rzeczy, a wydał na nie tyle, ile zarabiał w ciągu roku, co kosztowało go dwa lata wyrzeczeń, ale gdy je ujrzał od razu ich zapragnął i w ciągu tych lat nie miał nawet chwili zwątpienia.

Opasł się pasem od ładownicy z magazynkami do obu pistoletów i przesunął go na plecy. Spojrzał się jeszcze raz na gabinet, utrzymując równowagę na drgającym pokładzie dzięki oparciu się o ścianę.

Sądził, że ma wszystko. Torbę z najważniejszymi przedmiotami, swoje skarby. Ale nadal coś mu nie pasowało. Spojrzał się w bok. W końcu wiedział co - na wieszaku wisiało ubranie polowe, a obok leżały wysokie buty pamiętające jego służbę w wojsku. Wiedział, że teraz ma nóż na gardle. Ubranie przewiesił przez torbę, a buty, dość ciężkie, jak zauważył, zawiesił na szyi. Tak objuczony wybiegł. Czuł się prawie jak w wojsku - prawie, bo zamiast plecaka miał torbę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Czy Ci ludzie nie potrafią niczego załatwić spokojnie?" przewróciła oczami przyglądając się kilku chwilom trwającej sytuacji. W końcu ruszyła się idąc do magazynu, biorąc stamtąd torbę, spakowała do niej większą ilość filtrów do wody oraz prowiantu oraz koc i ubranie. Więcej się nie zmieściło, oprócz broni krótkiej oraz naboi do niej. Wróciłą później szybko do grupy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary nie martwił się złym stanem statku. Spokojnym spacerkiem udając się do wyjścia ze statku zahaczył o arsenał. Oblizując wargi zabrał z niego tylko naboje do swoich rewolwerów, pare granatów oraz nóż bojowy na wypadek gdyby coś się stało z tomahawkiem. Wychodząc z arsenału zaczął owymi granatami żonglować, co sprawiało mu dużo radości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapitan statku wbiegła do kokpitu pilota. Rozejrzała się szybko, po czym zanurkowała pod panel z urządzeniami niezbędnymi do kierowania statkiem. Wyjęła stamtąd lniany plecak, wyglądający na wymęczony swoim życiem. Kobieta wstała i spojrzała na trupa leżącego obok. Jak się spodziewała, jego pozycja nie zmieniła się. Obeszła fotel i wyjęła drugą torbę. Potem podeszła do jednej ze ścian i ze schowka wzięła apteczkę, po czym opuściła pomieszczenie przy akopaniamencie trzasków i ciągłych wstrząsów. Gdyby przyjrzała się zwłokom poprzedniego kapitana bliżej, z pewnością zobaczyłaby cztery maleńkie punkciki na jego szyi. Ale się nie przyjrzała...

Victoria stanęła przy drzwiach i czekała na pozostałych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, nie zrobisz tego - odpowiedziała z jak największym spokojem i odwzajemniła uśmiech. Miała gościa dosyć. Przeszkadzał jej prawie tak bardzo jak Zachary i na sam tylko widok Jacoba mogłaby w niego rzucać nożami. Gdyby tylko miała wystarczająco noży, a ten warunek akurat pozostawał niespełniony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...