Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Zapaliłem papierosa:

- Co za baby - powiedziałem, wstając. Ruszyłem w kierunku statku. Podszedłem w okolice kokpitu i zacząłem szukać czegoś co pomogłoby nam przeżyć. Nie robiłem sobie wielkich nadziei, ale jakaś szansa była. Podczas poszukiwań zmówiłem modlitwę do Pax za żywych członków załogi. Może ona im pomoże. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bardzo dziękuję za pomoc, ale teraz akuat jej nie potrzebuję. W tym momencie sobie poradzę. SAMA - powiedziała do Zacharego.

- Conradzie, prosiłabym, żebyś tam nie właził. Nie wiem czy wiesz, ale to w dość krótkim czasie może wybuchnąć, zapalić się, zapaść jeszcze bardziej! Wyjdź więc i proponuję poszukać kryjówki. Nie wiemy kiedy zapada tu noc i ile trwa... No i co wyłazi kiedy zapada.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Oczywiście. Mam nadzieję że wybaczycie mi rzadkie odpisywanie. Jak ogarnę szkołę - tydzień znaczy się - to postaram się lepiej i szybciej odpisywać]

 

Rozmiękła ziemia na której leżały resztki statku miała dziwny, zielony kolor. I nie była to kwestia drobnej roślinności porastającej ją - ten kawałek terenu był łysy, usiany tylko drobnymi, idealnie okrągłymi, czarnymi kamieniami. Roślinność wokół była zróżnicowana. Pnie niektórych drzew były poskręcane na kształ warkocza i wygięte w dziwne kształty. Na mackowatych gałęziach miały drobne, granatowo - zielone liście. Z gałęzi innych wisiały cienkie, błękitne pnącza. Na skraju lasu ściółkę porastały sztywne rośliny podobne do korzeni. Nad lasem wyrastały ogromne drzewa o niewykle grubych i gładkich, szarych pniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hybryda przystanęła w pewnym miejscy uważnie obserwując niebo, a raczej to co się mniej więcej znajdowało. Były to drzewa, o gładkich pniach. 

"Z nich na pewno będzie można zlokalizować wodę lub jedne z lepszych miejsc strategicznych " taka myśl przemknęła jej w umyśle, lecz została przerwana przez uczucie obserwacji. Pewnie któryś członków jej się przyglądał. Po chwili wróciła do obserwacji otoczenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jacob uśmiechnął się tylko nie zwracając na te uderzenia uwagi. Wykonywał dosyć szybkie uderzenia w okolicy boków. Następnie przeszedł do obijania nogi przeciwnika. Powiedział do kapitan

- Odwal się

Edytowano przez Jacob de Zvierz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victoria podeszła do Jacoba w celu użycia perswazji bezpośredniej i z całej siły uderzyła go podniesionym wcześniej z ziemi kamieniem. Ku jej zdziwieniu, przeciwnik bezczelnie nie zwalił się bezwładnie na ziemię. Spojrzała na kamień w dłoni. Kamień jak kamień, czyli to z łbem musiało być coś nie tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone opuścił wzrok. Te wielkie drzewa mogły mu pomóc. Gdyby któreś na nie weszło to mogliby poznać lepiej okolicę.

Nie spodziewał się, że właśnie w tym momencie ujrzy twarz pani kapitan tuż za czaszką Jacoba. Ręką sięgnął do pistoletu, ale wiedział, że to nic nie da. Przeciwnik wyglądał na takiego, którego uspokoi tylko strzał śmiertelny. A on nie chciał go zabijać. Odłożył wszystko co niósł na ziemię.

Patrzył jak rzuca on kobietą. Zacisnął zęby, ale się nie odezwał. Jeszcze nie teraz.

Nie było ciężkim bezszelestne dostanie się za przeciwnika. Ziemia była czysta, a ciche stawianie kroków było równie trudne, co niektóre pozycje podczas walki. Bezszelestnie wyjął nóż taktyczny z pochwy na pasie. Miał zamiar przyłożyć go do pachy - cięcie od razu rozwaliłoby tętnice, ale miałby szansę mu pomóc przed całkowitym wykrwawieniem.


Ech, Jacob, gdybyś nie kierował Riddickiem to ten nóż zostałby przyłożony do tej pachy :).

Decyduj, czy usłyszy te prawie idealnie bezdźwięczne kroki czy nie.

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem strasznie spokojnym i ugodowym człowiekiem, ale Jacob trafił w jeden z 2 moich słabych punktów. Brak szacunku do kobiet. Wstałem i wyciągnąłem moje kukri. Ustawiłem się w postawie tylnej. Ostrzę skierowane do tyłu, ugięte nogi i spokój. Nauczyły mnie tego Koty z mojej planety. Mówili, że czymś za moją pomoc muszą zapłacić. Jeśli to przeżyję muszę tam wrócić.

- Szanując brak szacunku sam przestajesz na niego zasługiwać - zapaliłem papierosa. - Ja i moja przeklęta moralność. Może tym razem poprowadzi mnie do grobu - uśmiechnąłem się i zaciągnąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym całym zamieszaniu Zachary zużył kolejny stymulant. Gdy tylko zaczął działać kopnął Jacoba w zgięcie kolana, a następnie o wiele mocnej w głowę. Tym razem przeciwnik legł na ziemi.

- A myślałem że to ja jako pierwszy obrócę całą załogę przeciwko mnie - Powiedział siedząc koło Jacoba. - Mam nadzieje że przeżyła ten upadek. Hehe, niby nic wielkiego, ale wygląda na miernotę, nie zdziwię się jeżeli w upadku poszło jej kilka kosteczek

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 spoglądała co jakiś czas na to wszystko z daleka... 
- Jak zwierzęta... -mruknęła. Od niedawna są na tej planecie, a już nawzajem chcą się pozabijać. 
Podeszła do jednego z drzew, patrząc na jego koronę, która znajdowała się wysoko nad nią. Oddaliła się od grupy, gdyż słyszała tylko oddalone głosy. Nie przeszkadzało jej to, teraz obmyślała plan ja dostać się na drzewo. Pazury nie straciły na swojej ostrości, co za tym idzie przyczepności. Jednak sama wizja upadku z wysokości zabierała pewność hybrydzie. Do gładkich pni, trzeba było dołożyć większej ilości siły... Tutaj Sophie przerwała swoje przemyślenia, które jedynie utwierdzały o nie powodzeniu tego planu. Teraz nie można było się nad tym zastanawiać, ma cechy zwierzęcia, więc wspinaczka, powinna być dla niej łatwością, nie czekając odłożyła swoją torbę i obeszła całe drzewo dookoła, tak aby znaleźć pierwszy punkt przyczepienia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victorii kręciło się w głowie, ale przytomność zachowała. Po nieudanym zamachu na Jacoba miała wrażenie, że nie skończy się to dla niej dobrze, chociaż odczuła pewien rodzaj ulgi, kiedy okazało się że żyje. Ulga znikła natomiast przy próbie wstania, wtedy bowiem odczuła ból w klatce piersiowej.

W tym samym czasie 505, zaabsorbowana wspinaczką i próbą nie spadnięcia nie zauważyła jak z drugiej strony drzewa coś powoli wysuwa się z głębokiej dziupli. Owe coś podobne było do ziemskiej skolopendry, tyle że dwa razy większe i mniej widoczne - pancerz robala był koloru bardzo zbliżonego do pnia. Skolopendra, zaalarmowana lekkimi wstrząsami wywołanymi przez niechcianego gościa postanowiła sprawdzić co je spowodowało. Wij powoli zaczął oplatać nogę byłej niewolnicy.

Hałas wywołany walką nie pozostał niezauważony przez inne stworzenia. Gdyby którekolwiek z załogi skupiło się przez chwilę, mogliby zauważyć ruch niewielkich stworzeń wśród drzew. Stworzeń, które nigdy jeszcze nie spotkały się z człowiekiem, a teraz miały okazję. Jacob upadłszy na ziemię nie poczuł kiedy cztery mikroskopijne kolce wbiły się w jego dłoń. Zauważył to dopiero chwilę później, kiedy owa część ciała zaczęła upierdliwie piec i boleć. Był to mechanizm obronny stworzonka zakamuflowanego między kamieniami i błotem, dzięki któremu dłoń dodatkowo spuchła.

 

Tym razem przeciwnik legł na ziemi.

Niegrzeczny chłopcze. Kto tu mistrzem gry jest? No kto? KTO KURDE?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 skupiała całą swoją uwagę, na odpowiednich ruchach swoich kończyn tak aby czasem jedna z nich nie osunęła się z gładkiej powierzchni pnia. Cały czas miała wątpliwości co do tego wszystkiego i że zaraz coś się wydarzy. Gdy miała wykonać kolejny ruch polegający, na zmianie położenia jednej z nóg, coś jej przeszkodziło. Dodatkowy balast znajdujący, a raczej owinięty się wokół jej nogi. Pozostawiła ową kończynę na miejscu, z lekkim strachem w oczach. To coś było żywe, a co za tym idzie nie bezpieczne. Spojrzała na stworzenie, co wywołało u niej nagłą chęć zdjęcia tego czegoś z nogi, ale nie miała jak. Ugryzła się w język, chcąc przywrócić siebie do rzeczywistości. W korze drzewa powstały głębokie od pazurów ubytki, które zostały zrobione nagłym atakiem strachu. 

"Nienienienienienienienie...." Musiała się tego pozbyć, jak najmniej wyrządzając sobie przy tym szkód. Rękoma lepiej nie próbować, były one ważne we wspinaczce i utrzymaniu się, i przy jakimkolwiek głębszemu zranieniu mogły odmówić posłuszeństwa. Żałowała tego, że zostawiła torbę na dole. "Jak mogłam być tak głupia.." skarciła się mimowolnie, bo przecież kto o zdrowych zmysłach zostawia uzbrojenie, idąc w nieznane miejsca. 

Teraz mogła jedynie pozbyć się stworzenia, nogą, co było dosyć nie realne. Postanowiła jednym silnym ruchem przygwoździć zwierzę na tyle, aby zwolniło swój uścisk oraz jak najszybciej je zrzucić i uciec. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob od razu wstał i syknął. Nagle warknął

- Kurwa!

Po czym rozejrzał się i od razu odezwał się wrodzony instynkt łowiecki tego gatunku. Syknął

- To wy ratujcie kapitan. Nie mam zamiaru walczyć!

Nie wachając się ruszył z kopyta na północ.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...