Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

- Nie histeryzuj małpeczko... - mruknęła do białowłosego człowieka, głosem rozbawienia - Nie czas i miejsce aby już posądzać swoich kompanów o spiski, później będziecie sobie skakać do gardeł, jeśli na tym ci aż tak zależy. - opierała się dalej o ścianę, bacznie przyglądając się znajdującym się tam osobom. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On sam również się uśmiechnął, choć przez jego "poszerzony uśmiech" wcale nie musiał tego robić. Po chwili Zachary przypomniał sobie o 505.

- A może nasza pani kapitan pośle tam naszą zmutowaną kocicę? Hehe w końcu to niewolnicy są mięsem armatnim

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli wychodzisz, włóż kombinezon, albo nie wracaj. Nie chcemy żebyś przytargał w swoim tyłku coś, co chciałoby nas zabić - rzuciła do odchodzącego Jacoba. Zastanawiała się, czy ją zignoruje, czy odwarknie coś - jak na niego przystało.

Z otworu po wyrwanych drzwiach sączyła się wilgoć i chłód. Mgła powoli i leniwie wdzierała się do statku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć poczułem się zignorowany powiedziałem do Zacharego:

- Kupujesz niewolnika, żeby później wysłać go na śmierć. Świetny pomysł - spojrzałem na niewolnice. Ciekawe czy to podpada pod zoofilie. Odwróciłem się w stronę Jacoba. Wychodzi bez kombinezonu i ma wszystko gdzieś. Prawdziwy macho. Jak wszyscy najemnicy. A mogłem iść do wojska, nie użerał bym się teraz z takimi typami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kupuje? - Odparł, maniakalnie się śmiejąc - Kupić to ja mogę pół litra, niewolnika mogę po prostu wziąć z ulicy

Zachary następnie spojrzał na odchodzącego Jacoba.

- Widzicie tego pana? Tacy to pierwsi witają w Hadesie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Idziemy - zarządziła Victoria i ruszyła w jeden z korytarzy statku. Wzięła ze sobą broń, choć bardziej niż ewentualni miejscowi martwiła ją załoga. Na szczęście nie cały statek był zepsuty. W tej części wciąż działały światła, oświetlające pomieszczenia. Żarowki rzucały blade światło na metalowe ściany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone przez kilka minut patrzył się otępiały na resztę najemników. Ile to godzin na nogach? Tylko siedem, ale w międzyczasie przeżył katastrofę. Po prostu na jakiś czas prawie się wyłączył.

Mocno potrząsnął głową na rozbudzenie i złapał za torby, po czym pobiegł za resztą. Ciężko. Prawie 30 kilogramów. Na szczęście nosił cięższe rzeczy w wojsku. Dobiegł do Victori.

-Masz czucie w ręce, czy nie nastawiać jej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tacy jak on lądują raczej w Narrenturm. Co do kupowania niewolników. Po prostu zapomniałem, że ludzie twojego pokroju nie przestrzegają prawa. Po co kupić skoro można ukraść. Logika najemników - po wypowiedzeniu tych słów chciałem ruszyć na poszukiwanie rannych, ale za kapitan ruszył Jone. Jeden z medyków musi tu zostać. Myślę, że jako polowy bardziej bym się tam przydał, ale znowu został bym zignorowany. Jak zawsze. Całe życie byłem pomijany. Dobrze, że się przyzwyczaiłem. Usiadłem i wyciągnąłem karty - ktoś gra w tysiąca?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie ma czasu. Będę wdzięczna za nastawienie ręki, ale nie teraz. Chcę znaleźć ocalałych. To ważne, a ręka prawie nie przeszkadza...tutaj na - rzekła dziewczyna i ruszyła dalej. Zatrzymała się w niewielkim, kwadratowym pomieszczeniu. Wąskie, strome, metalowe schody pozwalały dostać się na niższe i wyższe piętro.

- Co sądzicie o rozdzieleniu się? - zapytała obecnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już samo zejście na dół wyglądało strasznie i odpychająco. Zachary zbliżył się do schodów prowadzących w dół, po czym odwrócił się do reszty.

- Więc, skoro nie ma tu żadnego odważnego człowieka, to osobiście zajmę się obadaniem dolnej części statku. Chyba że ktoś jest przeciw

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dolne piętro faktycznie było ciemne i dość nieprzyjemne. Nie może pokazać im, że się boi.

- Ja także pójdę na dół - oświadczyła Victoria.

Z ciemności wyłaniała się para. Możliwe, że jedno z urządzeń zawiodło... Albo ciepło panujące  wśrodku mieszało się z chłodem z zewnątrz, przez jakąś dziurę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone skierował się do schodów idących na górę. Delikatnymi ruchami sprawdził, czy wszystkie noże, skalpele oraz pistolety są na miejscu. Cieszył się, że nigdy nie rozstawał się z swoimi ulubieńcami - zawsze stanowili jakąś sposobność ratunku. Jednakże zatrzymał się i podszedł do Victorii.

-Jak wykładowca mówił o skutkach nie nastawienia ręki trochę przysypiałem, ale z tego co pamiętam, to nie były one za miłe. Potrzebna ci ta ręka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 w końcu usiadła czekając na ewentualną prośbę lub rozkaz. Oparła się łokciem o kolano, ze znudzeniem oglądając tych wszystkich ludzi. Byli zabawni z jej perspektywy. W końcu ze znudzenia zawiesiła swój wzrok na medyku, który chciał grać w tysiąca. To było nadzwyczaj interesujące zachowanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekałem, aż ktoś zechce ze mną zagrać. Łysy kolega mówił coś o grze, ale niestety nie do mnie. Po jakimś czasie poczułem na sobie czyjś wzrok. Wzrok naszej kocicy. Powinienem iść na jakąś terapię. Już ojciec ganił mnie za częste odwiedzanie targów i uwalnianiu naszych niewolników. Pójdę się leczyć. Kiedyś.

- Chcesz zagrać - spytałem niewolnice - nie widzę zainteresowania, a potrzeba 3 osób. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie czas na gry do cholery! - Krzyknął, podchodząc do Conrada i wytrącając mu wszystkie karty, po czym wyrzucił je na dolne piętro.

- Ojojoj, chyba i ty musisz iść na dół - Dodał po chwil, jak zwykle się śmiejąc. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że twoja postać była daleko od miejsca gdzie aktualnie znajduję się moja. No, ale nie wnikam.

 

---------------------------------------------------

 

Spojrzałem lodowatym wzrokiem na Zacharego:

- 20 lat temu też nie szanowałem kart, lecz po kilku latach z ludźmi twojego sortu, zacząłem je szanować - w mojej dłoni pojawił się as pik - ty też zaczniesz - powiedziałem po czym rzuciłem kartą, która rozcięła skórę na policzku Zacharego - a teraz odejdź i nie wysługuj się innymi - w mojej drugiej ręce pojawiła się nowa talia kart. Uśmiechnąłem się do 505 - oferta dalej aktualna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozbywając się wcześniejszego oburzenia zachowaniem Zacharego przytaknęła, siadając naprzeciw ... Conrada. Tak, chyba tak, Conrada. W tym czasie przypominała sobie zasady gry w tysiąca. Mimo iż grała z 2-3 razy w życiu w tą karcianą grę, zawsze poznając coś nowego uczyła się na pamięć zasad lub podobnych reguł, bo przecież kolejna okazja do takowej rozgrywki mogła się już nie powtórzyć. Jej oczy dawały wyraz jakby była głęboko zamyślona, ale jednak świadoma wszystkiego, wiedziała co wokół niej się dzieję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może z 2-3 razy grałam, ale pamiętam to i owo. - powiedziała sucho - Najwyżej mnie pokonasz, mi chodzi jedynie o przyjemne zabicie czasu. - wzruszyła ramionami. Przez chwilę znów się nad czymś zamyśliła, po czym wróciła do stanu gotowości i rozpoczęcia gry. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Nie pozwólmy umrzeć tej sesji :v

 

-----------------------------------------------------

 

Zachary stał z lekka zdezorientowany. Cały czas patrzył się na Conrada trzymając się za coraz to mocniej krwawiącą twarz. Czuł coraz większą złość.

- Przyjacielu....właśnie dostajesz minusa - Powiedział spokojnie wyciągając swój tomahawk. Wolnym krokiem zaczął się zbliżać do Konowała.

Edytowano przez Pawlex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panie Zachary - odezwała się Victoria - cokolwiek ma pan zamiar zrobić, odsuń się czubku i trzymaj swoje śliczne łapki z dala od jakiegokolwiek członka załogi. To tyczy się zwłaszcza łapek trzymających broń. Wyjątek tyczy się tylko wtedy, gdy łapki będą chciały nieść pomoc. Czy jest to jasne? - zapytała. Nie chciała dłużej zwlekać. Miała zamiar jak najszybciej zejść na dół i spenetrować pokład w poszukiwaniu rannych. Martwi raczej jej się nie przydadzą. Będą musieli zebrać ciała w jedno miejsce...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....Jak słońce - Odpowiedział spokojnie, chowając broń. - Więc może nie traćmy czasu i zejdźmy w końcu na dół...

Zanim ruszył w stronę zejścia do niższych części statku zwrócił się jeszcze do Conrada.

- A ty spróbuj przeżyć podczas mej nieobecności. Mam zamiar przeprowadzić z tobą miłą... - Zwracając wzrok na Victorie.

-...i grzeczną pogawędkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...