Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

Ostatnio obejrzałem anime pod tytułem "Metropolis" jest to stare anime o chłopcu i jego wujku detektywie, którzy przybywają z Japonii do Metropolis w poszukiwaniu doktora. Przez przypadek wplątują się w aferę z robotem. Graficznie anime jest ładnie zrobione z przyjemną dla oka kreską i fajnymi postaciami. Samo Metropolis natomiast przedstawione jest jakby połączenie miasta cyberpunkowego z steampunkiem. 

Spoiler

176616.jpg

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Okja (2017) - opowieść o przyjaźni koreańskiej dziewczynki z potężną świnką, wyhodowaną na zlecenie korporacji. Bohaterka bardzo się zżywa ze swoim pupilem, zwłaszcza, że zawdzięcza mu życie. Kiedy firma domaga się Okji jako swojej własności i zabiera ją do USA jej opiekunka rusza zwierzęciu na ratunek. 

 

Naprawdę oryginalny, trochę zabawny, lecz przede wszystkim wzruszający film. Polecam! :squee:

 

 

Edytowano przez Grzegorz_Nikodem
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Avengers: Wojna bez Granic blu-ray

 

O filmie już pisałem (cudo!) dlatego skupię się na wydaniu. Niestety, ale pod względem dodatków bliżej mu do DVD niż "blu reja" :grumpyscoot: Są jakieś tam "wpadki z planu" czy inne "jak powstała scena X", ale brakuje porządnego dokumentu zza kulis. Brakuje też materiału, który byłby swego rodzaju streszczeniem wydarzeń z pozostałych filmów. W końcu aby ogarnąć w pełni fabułę "Wojny bez Granic" trzeba obejrzeć Kapcia Amerykę, Żelaznego Chłopa, Doktora Dziwaka... No, trochę tego jest. Mówi się trudno.

 

A jak prezentuje się sam film? Obłędnie :fabulous: A jak brzmi? Bosko. Walka Strange'a i Thanosa to wizualny majstersztyk. Zaskakująco dobrze wypadł dubbing. Głosy są naturalne, dobrze dobrane, zaś samo tłumaczenie jest naprawdę dobre (luźne, ale nie do przesady). Jeśli miałbym wskazać jakieś wady, to byłyby to pierdoły (Strange brzmiał czasami jak Geralt... wiem, dziwne, a do "Hulka" trzeba się przyzwyczaić). 

 

Czy polecam? No pewnie, że tak :) Film kupiłem jako Trylogię Avengers za 200zł. Świetna okazja

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Samson (2018)

 

Mój ogólny odbiór filmu był pozytywny. Siła i długie włosy tytułowego bohatera sprawiały iż miałem wrażenie że oglądam filmową wersję Herkulesa z dużo lepszym aktorstwem. Jednakże jak myślę o poszczególnych scenach z tego filmu, widzę w nim przeważającą głupotę, no ale po kolei:

 

-Pod początkiem widzimy kolby kukurydzy na żydowskich straganach z czasów biblijnych. Aż sobie sprawdziłem w Wikipedii czy moje wyobrażenie o tym ziarnie, jako rdzennie amerykańskim jest mylne, i okazało się, że nie. O tuż kukurydzę uprawiano w Meksyku, a na jego kolonizację przez Europejczyków (tudzież Semitów) przyjdzie poczekać jeszcze kilka tysięcy lat (od czasów Samsona). Żeby było śmieszniej, kukurydza pojawia się jeszcze raz w trakcie filmu, gotowana w zupie razem z kolbą.

 

-Samson prosi swojego Boga o znak. Nagle wyskakuje na niego lew, któremu skręca kark. Na zajutrz z lwa pozostają tylko żebra i głowa, a w jego odsłoniętych trzewiach kryje się ul pszczół.  Nie wiem czy lew rozłożył się tak szybko, czy zjadły go jacyś padlinożercy, kompletnie nieniepokojeni przez Samsona, czy może zrobił to sam Samson, czym złamałby zasady koszerności, gdyż mięso drapieżników nie jest koszerne. Pomijając to, Samson zjada trochę miodu z ula i układa sobie rymowankę: "Out of the eater, something to eat; out of the strong, something sweet".

 

-Samson poznaje fenicką dziewczynę, która jest niewolnicą fenickiego króla. Później opowiada fenickiemu księciu swoją rymowankę i dodaje "what am I", i zakłada się o 30 tunik, że nie odgadnie hasła. Nie ma w tym najmniejszego sensu, bo kto miałby w ten sposób odgadnąć, że chodzi o rozkładającego się lwa z ulem w środku. Jednakże Samson w między czasie wyjawia rozwiązanie swojej dziewczynie, a ta go oczywiście zdradza.

 

-Samson będąc zaledwie chłopem nie ma kasy na 30 tunik, więc ubija cały oddział fenickich żołnierzy i zdobyte z nich ubrania przynosi księciu. Ten ku wielkiemu zaskoczeniu Samsona jest wkurzony tym faktem, jednakże zamiast aresztować jego, mści się na rodzinie jego dziewczyny.

 

-Samson wpada na genialny plan podpalenia bogu-ducha winnym lisom ogonów, by te dalej podpaliły pola dookoła zamku króla i przestraszyły go tak bardzo, by ten wycofał się z Izraela. Książę widząc ogień wychodzi na mury zamkowe i pyta się Samsona czy go już do reszty powaliło? Samson mówi: oddawaj mi dziewczynę, no to książę zrzuca ją i jej ojca z murów zamkowych. Dobry plan Samsonie...

 

-Dłuższy czas później Samson wygrywa walkę z kilkoma tysiącami fenickich żołnierzy. Jest to najgorzej nakręcona scena w całym filmie. Jak mamy zooma, widzimy całe sterty trupów, jak kamera się oddala, widać tylko Samsona walczącego z Fenicjanami, a pomiędzy nimi żadnych ciał.

 

-Samson wraz innymi Izraelitami myśli o jakiejś rebelii (względem Fenicjan), ale postanawiają poczekać kilka lat, by ci mogli odbudować armię.

 

-Samson raz jeszcze udaje się do zamku króla. Tym razem nie męczy po drodze żadnych zwierząt i po prostu spotyka się z nim twarzą w twarz. Mógłby go w tym momencie załatwić jednym punch'em i zakończyć film, ale zamiast tego trochę ze sobą pogadali i Samson uciekł z zamku.

 

-Uciekając poznał kolejną dziewczynę, której powiedział, że straci siłę jak zetnie włosy. Ta go też oczywiście zdradza i ścina mu włosy. Samson bezsilny trafia do niewoli, jednakże dostaje od Boga siłę raz jeszcze i niszczy cały pałac razem z  królem i księciem (właściwie to królowi zmarło się wcześniej, ale mniejsza o to) w środku. Tu by się przydał jakiś morał w stylu: "Bóg nie patrzy jak wyglądasz, tylko jakie masz uczynki",  ale nic takiego nie miało miejsca, po prostu koniec filma...

Edytowano przez fallout152
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Bumblebee

 

Będą lekkie spoilery...

 

Nie jest to film bardzo dobry, tak jak nie którzy piszą, ale w końcu jest to film dobry. Przede wszystkim w końcu wywalono Baya ze stanowiska dyrektora, on tam podobno dalej zajmował się scenerią, etc, ale nie pozwolono mu zepsuć filmu. Po drugie transformery w tym filmie nie wyglądają już jak puszka po piwie przepuszczona przez niszczarkę do papieru. Mają za to pancerze wzorowane na klasycznych animacjach i dobrze teraz widać co jest ręką, a co napierśnikiem,  a i ich transformacje wyglądają teraz bardziej przekonywując. Po trzecie bohaterowie ludzcy dostali trochę charyzmy, której (podobnie jak u robotów) brakowało w poprzednich częściach. I tak o to główną bohaterką ludzką jest dziewczyna, ale kamera ani razy nie koncentruje się na jej półnagim tyłku, a zamiast tego poznajemy jej relacje z rodziną i wspomnienia po utracie biologicznego ojca.

 

Z wad: niestety wciąż brakuje charakteru u robotów, znaczy się nie ma takiej żenady jak u Baya, ale mam wrażenie, że mogłoby być lepiej. Tytułowy Bumblebee w zasadzie wyszedł poprawnie (mimo iż miał rozwaloną syntezę mowy), ale ze złymi robotami było już gorzej. Znaczy się gadały, miały swoje osobowości i w ogóle, ale nawet nie mam pojęcia jak mieli na imię (nie mówię, że tego nie było w filmie).

Poza tym były błędy logiczne i dziury fabularne. Na początku, żeby zrobić konflikt botów z ludźmi, boty przypadkiem lądują w bazie wojskowej. Później jest scena w której jeden z bohaterów rozbiera się do gołego torsu (to się dzieje akurat dwa razy, bo za scenariusz jest odpowiedzialna kobieta, ale i tak sądzę, że  ma więcej mózgu niż Bay), a kilka klatek dalej jest już ubrany w nową bluzę i nawet kamizelkę. Później Bee przypadkiem trafia akurat na imprezę... Znikąd pojawia się policjant, który bez powodu postanawia jeździć za Bee. Wojsko to debile i nie pilnują swoich magazynów, każdy może sobie wejść i zabrać np. broń, czy co tam chce. Brat głównej bohaterki dowiaduje się od niej, że Bee walczy z dwoma robotami, mimo iż ona wiedziała wtedy, tylko tyle, że jest wojna na jego planecie.

No i pewnie bym jeszcze znalazł więcej takich błędów, ale mi się nie chce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Dwa filmy. Nie są to nowości, ale i nie starocie. 

 

Coco

Ten film jest po prostu cudowny! :YEtmX:Animacja oszałamia, fabuła wciąga, muzyka wpada w ucho, bohaterowie skradają serce, a całość niesie ważne przesłanie. Tym razem Pixar na spółkę z Disney'em poruszyli temat śmierci oraz pamięci o najbliższych, którzy odeszli z tego świata. Wady? Brak, serio, tu nie ma do czego się przyczepić. Jeśli ktoś nie oglądał, to powinien jak najszybciej nadrobić zaległości. Co prawda oglądałem wersję z Zatoki Piratów, ale po obejrzeniu z miejsca zamówiłem go na blu-ray. Warto :) 

 

Zwiastun (dubbing)

Spoiler

 

 

 

Ready Player One, a raczej "Ready Player One: A Pop Culture References Story"

Chyba każdy słyszał o tym filmie. Największa zaleta tej kaszanki to dziesiątki nawiązań do filmów i gier, oraz fajne efekty specjalne. A największa wada? Cała reszta, którą można podsumować:

 

Spoiler

 

Film jako całość nudzi, nie angażuje, antagonista jest byle jaki, a sam wątek polowania na "wielkanocne jajo" nie wciąga. Serio, mam przejmować się losami wirtualnego świata? Dokończyłem go na zasadzie: "skoro zacząłem, to już skończę".

Nie polecam, szkoda czasu. :sweetbook:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malcolm X

 

Film opowiadający o mam wrażenie dosyć zapomnianym w dzisiejszych czasach (a w Polsce to raczej w ogóle niekojarzonym) działaczu z USA, Malcolmie X, który walczył (dosłownie walczył) o poprawę życia osób czarnoskórych w stanach. Tak pokrótce wyjaśniając osobę, to w przeciwieństwie do dobrze kojarzonego Martina Kinga, który walczył o prawa czarnych przy pomocy tańczenia w kółeczku i śpiewaniu, jak to wszyscy powinni się kochać, tak Malcolm po wyjściu z wiezienia i przejściu na Islam otwarcie głosił, że biały człowiek oraz cały rząd USA byli i będą wrogo nastawieni do czarnych, czyniąc sobie z nich niewolników oraz że należy to zwalczyć przy pomocy siły. Sam tylko dopowiem, że owszem wczesne poglądy X'a są mega skrajne, lecz gdy nawet w dzisiejszych czasach słyszymy o rasizmie względem czarnych gdzieś w stanach, to większość osób skomentuje to w stylu "no rasizm jest zły i nie powinno go być", jednak gdy nagle wyjdzie na jaw, że niektórzy czarni są rasistowscy względem białych, to: "no jak tak można!, za dobrze w dupach mają te czarnuchy" itd.

Wracając do filmu, początek wychodzi raczej na minus, gdyż wlecze się dosyć mozolnie. Owszem, wiele przeżyć z lat młodości Malcolma pozwala nam zrozumieć jego punkt widzenia, lecz sam film trwa prawie 3 i pół godziny, gdzie z 1 i pół jest dosyć nużąca. Pomimo tego, film dosyć się rozkręca po tym, jak bohater zaczyna istnieć w polityce i tutaj wychodzi na wiesz największa zaleta filmu, czyli czyste przedstawienie bohatera takim, jaki był, bez koloryzowania. Reżyser nie sugeruje, że kontrowersyjne poglądy Malcolma są jedynymi słusznymi, pozwala nam za to dostrzec, jak wszelakie wydarzenia w jego życiu zmieniły jego spojrzenie na świat.

Film jest, moim zdaniem, świetnym ukazaniem problemów życia ludzi czarnych oraz religii Islamu, jakie wtedy były i niestety są nadal są. W Polsce o problemach rasizmu w czasach zimnej wojny nie wie się praktycznie nic, natomiast opinia społeczna na temat Islamu jest przepełniona kłamstwami oraz wręcz brakiem chęci poznawania prawy na ten temat. Warto znać motywy pewnych, nawet wręcz niewygodnych dla wszystkich ludzi, gdyż oni nie walczyli o pieniądze czy sławę, lecz o idee wyższe.

 

Ocena: 8/10

 

Jeśli miałbym polecić ten film, to tylko tym, którzy podejdą do niego bez uprzedzeń oraz wykazują się taką dosyć pogardzaną cechą jaką jest empatia. Nie jest to film łatwy, bo do zrozumienia pewnych czynników, które budują nasz świat, nie wystarczy sama czynność oglądania z nastawieniem: "to jest to, co ja popieram" albo "to jest ta zła propaganda, więc sobie obejrzę i na koniec powiem, że się nie zgadzam". Czasem jednak trzeba się wysilić, aby coś zrozumieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ralph Demolka w Internecie

 

A już myślałem, że nie powstanie film animowany, który w moim prywatnym rankingu przebije Zootopię. A jednak... Druga część Ralpha Demolki to nie tylko świetna komedia, ale przede wszystkim bardzo mądry film, w którym nie brakuje ukrytych lekcji dla starszego widza. Dorosła osoba odbierze go zupełnie inaczej niż dziecko (patrz spoiler). Fabuła jest prosta, ale wciągająca.

 

Pewnego niezbyt pięknego dnia, automat Venelopy (tak to się pisze?) z grą Sugar Rush został uszkodzony, odłamała się kierownica. Właściciel salonu gier nie miał zamiaru kupować nowej, ponieważ było to nieopłacalne. W związku z tym nasi bohaterowie muszą zakasać rękawy i wyruszyć na zakupy do ebay'a... do internetu. Niestety nie wiedzieli, że za coś takiego trzeba zapłacić dolarami. Usterka dowiedziała się, że może zarobić na niebezpiecznych wyścigach w grze Slaughter Race. Ralph z kolei wolał "trzepać kasiorę" z kręcenia idiotycznych filmów. 

 

Humor - mistrzostwo świata! Disney żartuje sam z siebie, motywu księżniczek, a do tego daje "uroczą" piosenkę Venelopy. Ale nie to jest najlepsze. Najlepsze dotarło do mnie dopiero pod koniec (wstyd). A chodzi tu o to, że Ralph Demolka to jedna wielka metafora...

 

Metafory i inne lekcje

Spoiler

Venelopa chce przenieść się na stałe do niebezpiecznej gry Slaughter Race. Twierdzi, że to tam czuje się jak w domu. Ralph woli, żeby została w przewidywalnym i nudnym Sugar Rush

 

- film przedstawia Ralpha i Venelopę jako przyjaciół, ale tak naprawdę to relacja "ojciec - córka". Ralph robi wszystko, żeby ochraniać swoją małą księżniczkę, jest nadopiekuńczy

- rodzinna gra Venelopy to niegroźny, przewidywalny i kontrolowany przez ojca dom. Ralph zna wszystkie zakamarki, sekrety itd

- groźna gra Slaughter Race to np. studia, czyli świat, którego nie zna nikt. Wszystko jest tam nowe i niebezpieczne. Ralph nie może pogodzić się z tym, że jego mała księżniczka dorosła na tyle, żeby opuścić rodzinne gniazdko. 

- internet to po prostu cały wielki świat, który pewnego dnia staje przed nami otworem. 

- "wirus Ralph" to tak naprawdę pokazanie jak samolubny może być nadopiekuńczy ojciec. Jest jak potwór, który dba o swój skarb. 

 

BARDZO mocno polecam. Ocena 10/10

 

Na koniec, tak bardzo żartobliwie

- Loki - "Zootopia"

- Hulk - "Ralph Demolka 2". 

Spoiler

 

 

  • +1 1
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lego Przygoda 2 (lekkie spoilery)

 

Nie szukajcie jakiegokolwiek sensu ci, którzy tu wchodzicie, bowiem sensu tu nie ma... I bardzo dobrze! :isee: Normalnie uznałbym coś takiego za wadę, ale nie tutaj. W końcu wydarzenia pierwszej Przygody powstały w głowie małolata, który postanowił pobawić się "modelami" należącymi do ojca. Druga część zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończyła się jedyneczka. Tatusiek pozwolił synowi bawić się jego klockami... Hurra? Happy Ending? No, nie do końca, bowiem pozwolenie dostała też sio... sios... siostra :scootshock: A jak to wyglądało w świecie klocków?

 

Nasi bohaterowie ledwo co pokonali jednego wroga, a już po chwili pojawił się nowy - najeźdźcy z planety Duplon, którzy doprowadzili do upadku cywilizacji. Pięć lat później pojawił się nowy kłopot... General Mayhem z układu planetarnego Sistars, która porwała najbliższych przyjaciół Emmeta. Cel? Ożenić Batmana i królową Whate... coś tam. Ten niezwłocznie wyrusza na ratunek. 

 

Brzmi jak scenariusz wymyślony przez dziecko? Bo tak miało być. Tym razem wydarzenia powstały w głowie rodzeństwa, a co za tym idzie, panuje tutaj kompletny chaos. Przykład - Lucy spotyka w tunelach wentylacyjnych Bruce'a Willisa. Dlaczego, i co on tam w ogóle robi? On tam po prostu jest. Kropka, nie wnikaj... I tak też trzeba do tego podejść, "nie wnikać". 

 

Niestety ten chaos trochę jednak przeszkadza, a sam film momentami przynudza. Na szczęście jako całość jest świetny, zabawny, ale i dość "mądry". Tym razem uczy młodych konstruktorów, że Lego City pasuje do Lego Friends (brat może bawić się z młodszą siostrą). Poza tym, pojawia się jedna dość wzruszająca scena, ale nie zdradzę o co chodzi.

 

Warto!

 

Najbardziej urocze ładunki wybuchowe... ever :sunburst7:

Heeelllooo!!! JEB!!!!

Spoiler

 

 

"Chwytliwa nutka, utkwi ci w głowie" - uwaga, to prawda. Słuchasz na własną odpowiedzialność! Jakby co, ostrzegałem

Spoiler

 

 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Ballada o Busterze Scruggsie (2018)

 

Będąc fanem kinematografii braci Coen, którzy stworzyli wyśmienite filmy, zaliczane już do klasyki czarnych komedii, kryminałów czy też westernów jak FargoBig Lebowski czy To nie jest kraj dla starych ludzi z wielkimi oczekiwaniami sięgnąłem po ich najnowsze dzieło. 

 

Pierwsze, co mi się nasuwa to jest to, że tytuł jest niewłaściwy, ponieważ nie jest to jedynie ballada o Busterze, samej jego postaci poświęcono tylko jedną nowelę w całym filmie. Tak naprawdę jest to zbiór nowel, dziejących się na Dzikim Zachodzie, w których z każdej sceny wylewa się pełnokrwisty egzystencjalizm okraszony czarnym humorem, w których dominującym motywem jest nieuchronność śmierci. Moim zdaniem właściwszym tytułem byłoby Ballady o śmierci.

 

Natomiast same historie niestety mnie rozczarowały, bo mimo wspaniałych zdjęć i gry aktorskiej na najwyższym poziomie zabrakło mi w niektórych z nich dobrej puenty. Mimo wszystko oglądało się to bardzo dobrze, a jako fan czarnych komedii momentami się uśmiałem, a przy niektórych scenach mocno się zażenowałem. 

 

Nie wiem jak miałbym ocenić to... coś. Na pewno jest to jeden ze słabszych filmów braci Coen patrząc na ich dotychczasowy dorobek. Powiedziałbym, że te nowele były nihilistyczne i zwyczajnie niesmaczne. Zrozumiałem, że przesłaniem tego wszystkiego było to, że wszyscy umrzemy, nie możemy nic na to poradzić, bez względu na to, co sobie myślimy czy wyobrażamy. Koniec, kropka. 

 

Przewinął się też motyw wyższości pieniądza nad ludzkim życiem, co nie powinno dziwić nikogo po zobaczeniu poprzednich filmów tych twórców. Najogólniej zostało tutaj dobitnie pokazane, że większość ludzi mając do wyboru być czy mieć wybiorą jednak mieć...

 

Nie wiem nawet czy warto mi polecać ten film i jak już wspomniałem nawet mi go trudno ocenić. Ostatecznie jednak daję filmowi 6/10 i polecam, ale tylko poprzednie filmy tych twórców. Na pewno nie jest to kino dla każdego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

MV5BNDA1ZDU3M2ItNTdmZC00NjlkLWJhN2UtYjY3

 

Wczoraj wieczorem (w sumie bardziej w nocy) obejrzałam Plague Dogs.

Jest to film animowany ale zdecydowanie nie jest skierowany dla młodszej widowni.

Adaptacja powieści Richarda Adamsa opowiada o dwóch psach - Rowfie i Snitterze, którzy uciekają z laboratorium, gdzie wcześniej byli poddawani chorym, ludzkim eksperymentom.

Fabuła głównie opiera się na ich przetrwaniu. Uciekają z miejsca, gdzie mimo wszystko byli karmieni, mieli dach nad głową, a teraz psy muszą poradzić sobie same.

Dwójka bohaterów posiada dwa odmienne charaktery, ale jednocześnie nie są one przesadzone w tym kontraście. Rowf jest starym, zmęczonym psem. Nie zna życia poza laboratorium. Natomiast Snitter jest bardziej optymistyczny. Kiedyś posiadał swojego Pana i wierzy, że mogą znaleźć nowego właściciela.

Również podoba mi się, że mimo oczywiście nadania psom ludzkich cech charakteru to da się odczuć, że tak by mogły myśleć psy. Odróżniają ludzi z laboratorium od zwykłych, nazywając tych pierwszych "białymi płaszczami".

Ogólnie historia jest brutalna, smutna. Psy walczą o życie, o przetrwanie. Nie będę bardziej spoilerować, ale polecam bardzo ten film.

Niestety jednak nie znalazłam dobrej polskiej wersji (w sensie napisów, bo dubbingu to nie ma), więc oglądałam po angielsku. Audio jest stare, a w dodatku brytyjski i szkocki (na szczęście nie mocne) akcent wcale nie pomagają, ale większość zrozumiałam.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Avengers: End Game (nie lubię polskiego tytułu. Jest idiotyczny).

 

Brak spoilerów

Powiem tak... Ten film przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Przed seansem zastanawiałem się: "co oni chcą pokazywać przez te TRZY godziny"? Teraz już wiem... Chcą pokazać konsekwencje "pstryknięcia", przemianę bohaterów, ciekawe rozmowy, układanie planu, walkę, a do tego pozamykać wątki konkretnych postaci. Nie brakuje tu humoru, emocji, ale i łez. Finałowa bitwa to istny majstersztyk. Jeśli myślicie, że pojawienie się Thora w Wakandzie było epickie, to poczekajcie aż zobaczycie wejście... Kogoś. Swoją drogą nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak podekscytowany w trakcie oglądania filmu. Najzwyczajniej w świecie kibicowałem w myślach bohaterom :wat: ("Gdzie jest X? Kurde, X... Bierz się za Thanosa!" )

 

Niestety, film nie jest idealny. Czasami panuje lekki chaos, ale nie dało się go uniknąć. Nie przy tak dużej liczbie bohaterów, i nie przy tak dużej skali starcia. A tak poza tym, to same plusy. Tym bardziej, że udało się...

 

Spoiler

dobrze pokazać motyw podróży w czasie. Bałem się, że zepsują nim film, ale tak się nie stało :) 

 

A co mi tam... 9+/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio zrobiłem sobie seans filmów o wampirach.

Zaczęło się od Blade 1, potem poszła 2 i trójka. Uważam, że najlepsza część, to oczywiście jedynka. Dwójka była dobra, ale troszkę przekombinowana, a trójka to porażka. Później stwierdziłem, że obejrzę prawdziwy klasyk, czyli...

"Nosferatu – symfonia grozy" Film jest z roku 1922, ale da się go oglądać i jak na swoje lata jest dość fajny. :hBB25:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Kapitan Marvel

 

Słyszałem wiele złego o tym filmie. Że "hurrr.... durrr... festiwal feminizmu", beznadziejna gra aktorska, zbyt potężna bohaterka. O takiego wała... Jest wręcz przeciwnie. Po prostu upośledzeni umysłowo SJW "sieją ferment" :grumpyscoot:.   

Największe plusy filmu to:

  • świetna bohaterka, która jest naprawdę zabawna
  • od samego początku relacja Fury'ego oraz Vers jest po prostu kapitalna. Wzajemne docinki, nadawanie na tych samych falach
  • film daje sensowną odpowiedź na pytanie "dlaczego Fury nie wezwał Kapitan Marvel wcześniej?". Wyjaśnia też jak "stracił" oko 
  • film nie nudzi, od samego początku nie brakuje akcji. 

Wady? Ciężko coś wymienić, bo mam BARDZO niskie oczekiwania wobec tego typu filmów :) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyt potężna? Koleś jej wykręcał ręce jak jakiejś małej dziewczynce. Gdyby ktoś ją trafił z jakiegoś karabinu, nim ona by trafiła jego, to byłby koniec pieśni. Nie wiem też gdzie tu by miałby być feminizm czy jakaś inna poprawność. Komuś się pomyliło z Ms. Marvel.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Detektyw Pikachu

 

Czekałem na ten film tylko i wyłącznie dlatego, że Pikachu przemówi głosem Deadpoola, a jedyne na co liczyłem, to udany występ Reynoldsa. Ku mojemu zdziwieniu ekranizacja przerosła moje najśmielsze oczekiwania i przypadła do gustu (spodziewałem się gniota, którego uratuje "Pikapool"). A tym czasem całość jest zabawna, momentami wzruszająca, zaś animacja i mimika "żółtego chomika" robią ogromne wrażenie. Jedną z największych zalet jest wiarygodne przedstawienie świata, w którym ludzie żyją w harmonii z pokemonami. Widzimy jak stworki pracują w straży pożarnej, jakieś duże coś kieruje ruchem, inne coś pomaga w barze itd. 

 

Jak nietrudno się domyślić największą atrakcją jest tutaj gadający, uzależniony od kawy Pikachu, który "kradnie" ten film. Animatorzy sprawili, że wygląda bardzo naturalnie i autentycznie, zaś Reynolds tchnął w niego życie (coś mi mówi, że miał dużą swobodę w odgrywaniu pokemona). Każda scena z udziałem "małego detektywa" jest znakomita. Bałem się, że ta ze zwiastuna będzie jedną z najlepszych, ale na szczęście wszystkie trzymają wysoki poziom.

 

Niestety, ale film ma konkretne wady. Jest zbyt krótki, brakuje spokojniejszych scen, w których moglibyśmy zobaczyć luźne rozmowy czy interakcje pomiędzy bohaterami. Największą wadą jest jednak niesamowicie idiotyczna fabuła, która przypomina "dzieło" początkującego pisarza fanfików. Finałowy "twist" to już szczyt absurdu 

 

Spoiler

Zaginiony ojciec Timma został zaklęty w ciele Pikachu, ale stracił pamięć. 

  

Na szczęście film jako całość jest naprawdę bardzo dobry i już nie mogę doczekać się premiery blu-ray :) Mam też nadzieję, że powstanie sequel ponieważ pomimo sporych wad, świetnie się bawiłem. Pika! Pika!

 

Pikachu jest wręcz przeuroczy (tak... tak wygląda film z "zatoki piratów") :rarityexcited:

Spoiler

W8fsx7F.jpg

 

Zwiastun... Na wypadek jeśli ktoś jakimś cudem go nie widział

Spoiler

 

 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też niedawno oglądałam, co można się domyslić. Nie będę pisać o zaletach, bo Triste wymienił.

Ale według mnie wady ma inne. Nie uważam, że fabuła była głupia, bo to zwyczajnie pasowało. Chociaż domyślać się szło od razu jaki będzie plottwist. Jednak przede wszystkim miałam wrażenie, że wręcz unikali zbliżeń na inne pokemony - kiedy pojawił się Eevee to prawie pisnęłam, ale jaki był mój zawód, kiedy widzieliśmy go jedynie z daleka, a potem kiedy ewoluował we Flareona to też niezbyt mieliśmy szansę go pooglądać. A szkoda. Rozumiem, że to wiele kosztowało, ale szczerze to chyba wolałabym więcej zbliżeń na inne pokemony, ogólnie większą różnorodność niż najbardziej doje*ane efekty na futerku Pikachu.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I Am Mother.

 

Film opowiada o młodej dziewczynie wychowywanej przez sztuczną inteligencję w podziemnym bunkrze po zagładzie ludzkości.

Jest to ambitne kino sci-fi poruszające sporo ciekawych wątków i choć sam film jest wolny od wybuchów i innych fajerwerków jak w filmach o terminatorach to jednak gdy go oglądamy, to do końca nie wiadomo, kto jest tym dobrym i kto ma rację, a końcówka, choć dla niektórych słaba to i tak daje sporo do myślenia. Ogólnie polecam…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Star Wars: The Last Jedi Re-Edit (Ivan Ortega)

 

"Ostatni Jedi" nie zdobył serc miłośników gwiezdnej sagi. Jeden z nich uznał, że ten zdecydowanie najgorszy epizod da się jednak naprawić. Powycinał, pododawał i muszę przyznać, że efekt końcowy robi ogromne wrażenie. Żeby nie było - film nadal jest słaby i ma idiotyczną fabułę, ale teraz ogląda się go o wiele przyjemniej.

 

Przykładowe zmiany:

- Luke nie wyrzuca miecza, Leia nie lata w kosmosie, skrócono pobyt w kasynie, wywalono "zabawną" scenę z obrażaniem matki Huxa itd... 

- Dodano sceny wycięte z filmu oraz kilka innych ujęć.

- Trening Rey to złoto. Dograny monolog Luke'a jest po prostu świetny :X

- Luke ma zielony miecz (nie wiem o co tyle krzyku, że był niebieski)

- fajnie uzasadniono decyzję Luke'a o zgładzeniu Bena (nowy monolog, nowe sceny np. z gry Battlefront 2). 

- admirał Ackbar odgrywa większą rolę

- w kilku miejscach podmieniono muzykę. W trakcie treningu wyszło super, ale remiks Duel of the Fates w trakcie walki z gwardzistami Snoke'a kaleczy uszy. 

 

Podsumowując - Ivan Ortega odwalił kawał dobrej roboty. Warto obejrzeć jego wersję i przekonać się, jak ważny jest dobry montaż :)

 

Gdzie obejrzeć? Nie podam odnośnika do strony ponieważ umożliwia pobieranie plików. Myślę jednak, że poradzicie sobie bez problemu i sami ją sobie znajdziecie. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Shazam! (2019)

 

Nie będę streszczał fabuły, bo jakoś nigdy mi to dobrze nie wychodziło. Powiem tylko, że film mi się podobał. Jednak jest w tym filmie jedna rzecz, która mnie niesamowicie denerwowała... Mianowicie Batman i Superman, znaczy się odniesienia do nich. Rozumiem raz czy dwa razy, ale one padały dosłownie co chwilę. Najwyraźniej DC chciało dać do zrozumienia, że wszyscy ci bohaterowie to to samo uniwersum. Przy czym nawet gdybym tego nie wiedział, to wystarczyłoby wspomnieć o tym raz, no chyba, że DC uważa swoich widzów za idiotów, którym trzeba wszystko tłumaczyć po kilka razy.

Wygląda to tak jakby Shazam miał ocieplić wizerunek DC po kilku nieudanych filmach. W sumie wolałbym, by starali się przy ich robieniu, a nie przy ich promowaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...

Robin Hood: Początek

Na wstępie muszę nadmienić, że wiem iż Robin nie jest postacią historyczną, jednakże pamiętam np. kreskówkę o Robinie i tam klimat średniowiecza był po prostu świetny i dopełniał cały obraz. Niestety w ostatnim filmie odniosłem wrażenie, że akcja toczy się co najwyżej w jakiejś małej miejscowości, ale w czasach współczesnych. Nawet najbiedniejsi ludzie nosili dżinsy, garnitury, kolorowe koszule, mieli współczesne fryzury i poprzypinane kolczyki...

Do tego była jeszcze cała masa idiotyzmów, praktycznie od pierwszych sekund filmu. Mam tu na myśli scenę w której Marion kradnie konia od Robina. Jest ona (w tym momencie) prostą wieśniaczką, która chce pomóc wyżywić się  swoim sąsiadom. Mimo to nosi ona długą (jedwabną?) suknię (z chyba zbyt odważnym dekoltem), która ni jak nadaje się do pracy w polu, jeżdżenia na koniu, czy na włam.

Dalej jest scena z wyprawy krzyżowej. Nie ma tu absolutnie kontaktowych starć dużych mas ludzkich, tylko małe oddziały komandosów w kamizelkach kuloodpornych (wyglądają jak  US army) taktycznie walczące z grupami Arabów, którzy wyglądają raczej na typowych Afroamerykanów (zbyt ciemna karnacja, krótkie, metro-seksualnie wystrzyżone brody). Do tego ów Arabowie walczą jak assasyni z gry o takim samym tytule, co traci solidnym pastiszem.

Robin zaprzyjaźnia się z jednym z Arabów, Omaram jakimś tam, który dla ułatwienia każe nazywać się Jony, co jest jakąś desperacką próbą nawiązania do Małego Jona ze starszych odsłon Robina. Chwilę później ma miejsce główny twist fabularny, czyli ten moment w którym Robin zostaje Hoodem. Wygląda to po prostu tak, że Jony mówi do Robina, by wziął łuk i walczył z całą armią, a Robin na to: "OK, dobry plan", no i zostaje Hoodem.

Później Robin / Hood spotyka Braciszka Tucka. Ten swoją drogą nie wygląda jak kapłan, tylko raczej jak jakiś rabin (kiedy nie nosi kapelusza, ubiera coś w rodzaju mycki). Oczywiście Mnichów z wygolonymi tonsurami w filmie nie ma, bo po co komu klimat? Swoją drogą całe chrześcijaństwo w filmie jest pokazane jako banda sukinsynów, którzy napadli niewinnych Arabów by ich złupić i zabrać do niewoli w Europie. Tuck się trochę buntuje przeciwko takiemu stanowi rzeczy, ale jego ostateczna przemiana nie jest pokazana w filmie. Po prostu spotyka się z Robinem, ten pyta się Tucka czy mu ufa i po cięciu Tuck jest już w rebelii. Spodziewałem się, że Tuck rozpozna Hood'a po głosie (jako Robina) i chociaż chwilę ze sobą pogadają, ale dla twórców filmu byłoby to już za wiele. Po prostu jedna z najważniejszych postaci w filmie, zdaniem jego twórców nawet nie zasługuje na jakiś krótki dialog w kulminacyjnym momencie.

W filmie jest cała masa ludzi ciemnoskórych, są to niewolnicy, mimo iż w XIV to prędzej na dworach arabskich można by znaleźć białego niewolnika, niż na odwrót. Pojawia się rasistowska gadka (Szeryf z Nottingham przemawia do wieśniaków na placu) o tym, że Arabowie / Afrykanie przybyli do Europy by żyć na nasz koszt, płodzić potomstwo, oraz przekabacać nasze dzieci na islam. Jest to policzek wymierzony w prawicowych polityków (z czasów obecnych), co nie ma żadnego sensu, bo życie na socjalu a życie niewolnika to są dwie zupełnie inne rzeczy, których absolutnie nie da się porównywać. Wracając do filmu... Nawet po takiej przemowie i tak Jony chodzi sobie po placu (między wieśniakami) i nikt na niego nie zwraca uwagi.

Na koniec zaczyna się bitwa rebeliantów z rycerzami szeryfa. Rebelianci / niewolnicy noszą bluzy z kapturami i kolorowe chusty na twarzach, przez co wyglądają jak antifa. Rycerze tym razem nie wyglądają jak US army tylko jak SWAT / ZOMO, mają ochraniacze (nie zbroje) osłony twarzy (nie hełmy) i prostokątne tarcze z wizjerami. Rebelia atakuje kamieniami i koktajlami Mołotowa. Policja (bo inaczej tego nie da się nazwać) stara się ich aresztować. Ogólnie klimat zamieszek w Paryżu.

Robin podczas nawalanki dostaje bełtem z kuszy prosto w serce i to z bliskiej odległości. Chwilę pojęczał,po czym wyciągnął z siebie bełta i jeszcze miał pełnie siły do walki. Podczas gdy w rzeczywistości taka broń przebiła na wylot rycerza w płytowej zbroi z odległości 60 metrów (bodajże).

 

Ocena ogólna: 3/10. Po prostu cuda - niewidy. Jeszcze na pewno dałoby się więcej takich rzeczy nawymieniać. Jedynym plusem było to, że po przymrużeniu oka film był nawet ciekawy wizualnie. Ale mimo wszystko te absurdy, brak fabuły, etc było po prostu wręcz tragiczne.

 

Już lepiej by było jakby po prostu zrobili wersją współczesną a nie jakąś hybrydę.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

TO (blu-ray, remake)

 

Kupiłem ten film za raptem 25zł (nowy, polskie wydanie)  :wut:Co wiedziałem o TO, przed obejrzeniem:

- TO, to film o klaunie, który morduje dzieci

- to druga ekranizacja książki Kinga

 

A co wiem po obejrzeniu? 

- TO, to doskonały horror, ale nie z gatunku tych strasznych, a takich które trzymają w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. 

- Pennywise to genialna, doskonale zagrana postać 

- znakomite postacie. Są takie, które polubimy z miejsca, ale też takie, które będą działać na nerwy. Wielkie brawa

- doskonały klimat

 

Kilka słów o wydaniu blu-ray:

- film można obejrzeć z dźwiękiem w technologii Dolby Atmos, która robi OGROMNE wrażenie. Nawet w stereo czuć różnicę

- dodatki są całkiem niezłe, ale mogłoby być ich więcej

- menu główne jest trochę zbyt proste. Blu-ray daje duże pole do popisu, a tym czasem mamy tutaj coś, co wygląda jak menu DVD 

 

Ogólnie, to polecam. Tak film, jak i wydanie blu-ray :) Pozostaje czekać na Rozdział Drugi

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iron Sky. Inwazja (2019)

 

Jest to idealny przykład jak można popsuć swoje uniwersum. W pierwszej części (2012) mieliśmy autentycznych nazistów, którzy powrócili na Ziemię z koloni na Księżycu. Jako, że jest to komedia, to wynikła z tego cała masa groteski i żartów sytuacyjnych. Poza tym w filmie była pewna głębia. Ci naziści nie byli tak do końca źli, gdyż byli wśród nich cywile. Podczas gdy Ziemianie byli przedstawieni od strony toksycznych polityków, którzy robią wojny dla sławy i surowców naturalnych. Finałem tego było zbombardowanie przez Ziemian księżyca, zabijając tam wszystkich jak leci, bo przecież to tylko naziści, a my jesteśmy tacy super. Dawało to pewne przemyślenia. Coś w stylu, że być może zamiast żyć przeszłością, powinniśmy dbać o lepszą przyszłość...

 

W drugiej części już tego nie ma. Najwyraźniej ktoś przewrażliwiony uznał, że pojawienie się nazistów w filmie komediowym jest promowaniem nazizmu i najlepiej by w filmie o nazistach nie było nazistów, a jeśli już to maksymalnie sztampowi. Już w pierwszej minucie dowiadujemy się, że ginący w wybuchach księżycowi cywile (bombardowanie Księżyca przez Ziemian) nagle skądciś wytrzasnęli cały arsenał broni (mimo iż w pierwszej części było jasno powiedziane, że Księżyc nie ma żadnych technologii naprowadzania statku/pocisku), no i zniszczyli też Ziemię w odwecie, bo to przecież źli, jedno-wymiarowi naziści.

Dalej okazuje się, że Ziemianie jakoś zamieszkali razem z nazistami na zniszczonej kolonii na Księżycu. Główna bohaterka coś wspomina o tym, że nie jest tym zachwycona, ale wątek ten nie jest już dalej rozwijany, bo nazistę widzimy co najwyżej gdzieś w tle na trzecim planie. Zamiast tego pojawia się np. sekta fanów Apple czy rasa reptilian i film jest już tylko o tym. Niby mamy nawet samego Hitlera oraz jego brata, ale oni są teraz jaszczurami, tak więc nie ma co się spodziewać niczego szczególnego. Swoją drogą główna bohaterka poznaje brata Hitlera, wpadając na niego idąc korytarzem. Chyba już bardziej leniwego scenariusza nie dało się zrobić.

Brat Hitlera coś tam pierdzieli o jakieś innej planecie (nagle okazuje się, że naziści mieli jakiś super statek, i tu po raz kolejny pojawia się niespójność z częścią I), i że Hitler został tam pożarty przez T-rexa, i że zdobyli tam pewną substancję, którą zanieśli do wnętrza Ziemi. W sumie nie ma to większego sensu, bo ta planeta też jest już zniszczona i dużo lepiej by było gdyby substancja oryginalnie pochodziła z wnętrza Ziemi. Poza tym Hitler w magiczny sposób teleportuje się na Ziemię (zostając zjedzonym), co udowadnia jaki ten film jest głupi.

Dalej główna bohaterka zbiera drużynę, wyrusza do wnętrza Ziemi, kradnie jaszczurom substancję, i wraca ratować za pomocą jej Księżyc. Nagle brat Hitlera (który bz początku filmu zdawał się być jedyną postacią, która ma mózg) zaczyna strzelać do wszystkich jak leci (bo jest zły). Na księżyc docierają też wkurzone jaszczury, zostają pokonane (przez drużynę bohaterki), i wszyscy ocaleni lecą statkiem jaszczurów na Marsa. Koniec...

 

Ocena ogólna 2/10. Nudy, brak poczucia humoru, brak nazistów, głupota.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...