Skocz do zawartości

Średniowieczna Equestria [multisesja][tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]


kapi

Recommended Posts

Zdawkowa odpowiedź wcale ogiera, troszkę mnie uradowała. Albo mi uwierzył, albo rzucił od niechcenia... Tak czy inaczej i tak miałam zamiar iść z nim, czy tego chciał czy nie.

- Jestem pewna, że moja pomoc na pewno się Wam przyda... - powiedziałam równie spokojnie. - A teraz na co czekasz? Lepiej chodźmy, bo czuję, że niedługo stanie się coś złego... - doszeptałam i pociągnęłam nieznajomego za sobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To chodźmy, będzie im potrzebna pomoc i to szybko, tylko uważaj, aby się nie dać zranić, jeszcze nie ujawniłaś swego imienia. *po czym pobiegłem wraz z tajemniczą nieznajomą*

(Tymczasie u Indis)

-  Nie zapominaj się Tresure, że ja też mogę was obronić moimi płomieniami.  *powiedziała, czując się lekko ignorowana, po czym dodała* - Masz rację oni sobie poradzą z tymi kucami. *gdy usłyszała pytanie ogiera odrzekła* - To nie jest dobre miejsce na pytania, ale jak znajdziemy się w bezpiecznym miejscu, opowiemy wam co będziecie chcieli w odosobnieniu.

Edytowano przez MasterDash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jestem NIEZDARĄ! Nie zrobię sobie krzywdy! - odpowiedziałam do nieznajomego dosyć głośno, przez co można było stwierdzić, że specjalnie zaakcentowałam słowo "niezdara", by podkreślić, że to on na mnie wpadł przy ognisku. - A tak przy okazji, jestem Sacrum, ale nie to jest teraz ważne! - odkrzyknęłam w biegu do Silverleaf'a i biegłam dalej, w stronę, w którą podpowiadał mi instynkt. Wiedziałam, że to dobra droga... Jednak mam coś więcej ze smoka niż tylko to oko. Miałam nadzieję, że to już niedaleko, bo wyczuwałam, że kłopoty również się zbliżają i to o wiele szybciej niż myślałam, a to źle wróży... Szczególnie, że moje zioła są na wyczerpaniu!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z każdą sekundą moja świadomość coraz bardziej dawała o sobie znać. Moje źrenice zaczęły się rozszerzać, a twarz przybierać coraz poważniejszych rys. Spojrzałem na Ola z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Co on mógł tutaj robić i dlaczego jest prawie bezbronny. Przytłumiony moim niedoszłym snem, zapytałem się jak długo mnie nie było, co skutkowało nagłym zwróceniem uwagi wroga bezpośrednio na mnie. Trihoofeńczyk spojrzał na mnie i pogardliwie stwierdził że jestem prostakiem i ta noc nie jest dla mnie. Wściekłość ponownie zapłonęła we mnie czarnym ogniem. Jak ktoś taki jak on może w ogóle nazywać mnie prostakiem! Jestem mimo wszystko szlachcicem, a an jakimś podrzędnym złodziejaszkiem! Widać było że Olo potrzebuje jakiejś porządnej broni, bo inaczej sam sobie z nim  nie poradzi. Wtedy usłyszałem znajomy głos w mojej głowie.

 

- Pamiętaj, im więcej dusz wchłoniesz, tym staniesz się silniejszy. Ja będę twoim przewodnikiem w tej wyprawie. Każda wątpliwość, każdy błąd, będzie zarówno mój, jak i twój. Radzę ci nie zginąć w tej wyprawie. Masz przed sobą kolejnego wroga, na twoim miejscu, wybrałbym zaklęcie czternaste.

 

Nagle głos umilkł, a ja pogrążyłem się w kontemplacji. Zaklęcie czternaste... co to mogło być. Wtedy nagle mnie olśniło. Spojrzałem na mojego wroga, a następnie uśmiechnąłem się moim, a raczej jego mrocznym uśmiechem. Wtedy mój róg zaświecił czarną energią.

 

- Nie radzę nazywać mnie prostakiem, a ta noc jest jedną z najlepszych w moim życiu.

 

To zaklęcie przywołuje mroczny miecz. Jeśli uda mi się go wytworzyć, to w razie ataku wroga, obronię się i wykonam kontratak.

Edytowano przez Sajback
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Onyksis zaczął coś tam czarować przykłuwając uwagę przeciwnika na sobie. Zareagowałem niemalże natychmiast, i rzuciłem się na przeciwnika atakując jego ramię w którym trzymał buzdygan. Walę mocno i pewnie, tak aby połamać kości albo chociaż dać Onyksisowi czas na wykończenie parszywego ścierwojada.

- HEJ! Dalej Onyksis, pierune jeden! - zawołałem niemalże wesoło do kompana. - Za łodna noca aby któryś z nas umiroł, prócz Ciebie ty Trihoofeński psie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas gdy na odległej polanie Clover, Tresure i Indis rozmawiali, Mellion z Sacrum biegli przed siebie. Przedzierali się przez gałęzie, lecz na razie nigdzie nie doszli.

 

W lesie w pewnym oddaleniu od altanki Olo błyskawicznie, korzystając ze skupienia się przeciwnika na czym innym ruszył na niego. Szybki zamach ręki i już potężne kopyto mknęło prosto do celu. Trihoofeńczyk najwyraźniej nie był jednak w ciemię bity i zorientował się w sytuacji. Zaskoczyła go szybkość Ola, ale sam posiadał pewien refleks. Lewe kopyto żołdaka szybko powędrowało do prawego, a tylne nogi odskoczyły w tył. W ostatniej chwili twarde drewno puklerza zasłoniło rękę z buzdyganem. Trihoofeńczyk na tyle jednak był zdezorientowany nagłym atakiem, że zapomniał o wyprowadzeniu szybkiego kontrataku. Onyksis w tym samym czasie skupił się, a jego róg zalśnił czernią. Po chwili powietrze przed ogierem stało się czarne i zaczęło się zbierać w materialną formę miecza. Czarne ostrze stabilizowało się, a po jego bokach pojawiały się kolce z żelaza. U nasady głowni pojawiła się czaszka jakiegoś potwora, a klingę poprzecinały subtelne, ciemnoczerwone, wgłębienia. Broń sama przyłączyła się do kopyta na zasadzie opaski, jak w zegarku.   

 

Opis broni: Uchwyty broni kucykowej zawsze budzą wiele kontrowersji. Ja mam kilka odpowiedzi na to, a jedną z nich jest właśnie to, jaka została zastosowana w przypadku ostrza Onyksisa. Jest to opaska, taka jak w zegarku ( w tym wypadku rozszerzona mniej więcej do rozmiarów karwasza). Przy mocowaniu posiada blokadę na kilka pozycji - uniesiona do góry, razem z kopytem umożliwia swobodne poruszanie się, bieg, nie zawadzając o ziemię, a postawienie jej w dół, bądź do przodu umożliwia walkę. Pomiędzy tymi trybami można w dowolnej chwili przestawiać broń, co umożliwia płynną walkę.

 

W przypadku zastrzeżeń, innych propozycji, czy czegoś co by Wam do głowy przyszło apropo wyglądu broni kucykowej z chęcią wysłucham, choć pragnę zaznaczyć, że podany tutaj przykład nie jest jedynym i poszczególne inne bronie wyglądają inaczej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie popuściłem i natychmiast ponownie zaatakowałem wroga. Przednimi kopytami złapałem za jego tarczą, szarpnąłem nią mocno, chcąc mu ją wyrwać albo chociaż przebić się przez jego obronę. 

Jeśli uda mi się, i będę miał taką możliwość to z całej siły przygrzmocę przeciwnikowi ciosem z główki, prosto w jego czerep. Muszę mieć na uwadze też ten jego buzdygan, bo jak mi nim przywali to źle będzie. 

Gdybym miał możliwość to sprzedam przeciwnikowi kopa w jajca z całej siły. Wiem, trochę nie honorowo ale HEJ! On ma broń a ja ni, a poza tym to da czas Onyksisowi do ataku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzę, że te poszukiwania zajmą jeszcze długo, a oni mnie potrzebują, muszę szybko coś zrobić. *myśli te przeszły przeze mnie, gdy jeszcze nie znaleźliśmy ich*  - Oby to zadziałało. *po czym zacząłem w biegu modlić się do Ishy, aby pomogła mi znaleźć przyjaciół w potrzebie*

(Tym czasie u Indis)

- Czy chciałabyś czegoś się dowiedzieć Clover? odpowiem na pytania. *zapytała się krótko do klaczki*

Edytowano przez MasterDash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mroczny miecz nagle pojawił się przekształcony z czarnego pyłu w zabójczą broń. Chwyciłem za niego i skierowałem swój wzrok w kierunku wroga. Olo w tym czasie ponownie natarł na wroga w celu odebrania mu tarczy. Wiedziałem że muszę coś zrobić, bo jak nie, to może nie być z nim najlepiej. Korzystając z tej szarpaniny wolnym krokiem podszedłem do wroga który szamotał się z Olo.

 

- Może powalczysz z kimś równym swojego oręża?! - Krzyknąłem stojąc za ogierem zamachnąwszy się mieczem w jego kierunku. 

 

Jeśli wróg się odwróci i zablokuje mój cios, to Olo zawsze może go zaatakować. Tak czy owak nie zablokuje jednocześnie mnie i jego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłam na Idndis- Na razie nie mam ochoty na opowiadania, chyba Mellion jednak się zgubił długo nie wraca.- Zaczęłam odczuwać zmęczenie, to nie był dobry pomysł by siadać, więc szybko wstałam by troszkę rozprostować kości. Wtedy dały znać o sobie moje siniaki, westchnęłam głośno zapominając o innych. 

- Idę ile można czekać?!- Krzyknęłam i zaczęłam biec z powrotem gdzie zostawiłam zwłoki Onyksisa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wątpię, on był najlepszy z oddziału, jeżeli chodziło o szukanie, trochę też zajmuje czasu na znalezienie. *odpowiedziała krótko klaczce* - Lepiej wróćmy do obozu i poczekamy na nich. *Po chwili jak zobaczyła jak Clover zaczęła biec, ale wcześniej krzyknęła* - Wracaj, musimy się zaopiekować Tresure, a ty musisz odpocząć. *krzyknęła mając nadzieję, że wróci*

Edytowano przez MasterDash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwróciłam się do ptaka - Chwileczkę obóz jest z tamtej strony jak pamiętam, nie daleko ścieżki gdzie zaatakowano nas!- Krzyknęłam Tresure jest ranny i lepiej by trzymał się z dala od jakichkolwiek walk w jego stanie.- Po czym podeszłam bliżej- Po za tym Tresure możesz się podnieść, dasz radę dojść do obozu? Głupie Cię tak zostawiać a ptaszek raczej Cię nie obroni jak powinien.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Obóz jest z drugiej strony. *rzekła pokazując skrzydłem w przeciwnym kierunku* - Dlatego mówię, żebyśmy wrócili do obozu i zaczekali. *powiedziała zaraz po słowach klaczki, po czym dodała trochę oburzona następnymi słowami Clover* - Może i jestem przemieniona w feniksa, ale dam radę obronić jego.

Edytowano przez MasterDash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co Ty opowiadasz, aż tak daleko nie doszłam z Onyksisem, to jest kawał drogi- Z niecierpliwiona tupnęłam o ziemię, czułam jak zmęczenie daje mi się weznaki. Chwilę straciłam równowagę.- Och jak długo to wszystko trwa? Sama potrzebuję wypocząć. -Nie lubię kiedy ktoś mi mówi co mam robić i gdzie co jest, orientację w terenie mam dobrą, po za tym ten cały feniks, co za bzdura.

Edytowano przez Anathiela
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Przestańcie się kłócić. Moim zdaniem najlepiej byłoby zostać tu. Mellion wie gdzie jesteśmy, a kto wie czy ci banici nie otoczyli już naszego obozu. Jak Silverleaf znajdzie pozostałych to najprawdopodobniej wróci tutaj. Nie ma, więc co się niecierpliwić tylko trzeba spokojnie wszystko przeczekać.

 

Powiedziałem do klaczy, próbując ją pouczyć, jednakże rozumiem bardzo dobrze przez co przechodzi. Ja od zawsze lgnąłem do niebezpieczeństwa, jak pszczoły do miodu. W normalnych okolicznościach pobiegłbym już za Clover. Jednak ten jeden cios buzdyganem, który mnie powalił uświadomił mi, że nie mam co zgrywać bohatera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Już dobrze poczekamy, choć wolałabym być z dala od tego lasu w bardziej bezpiecznym miejscu. Szybko podeszłam ze spuszczoną głową do Tresura i bezwładnie opadałam na trawę, wyjęłam swój płaszcz i się nim szczelnie okryłam, zarzuciłam na głowę kaptur i zamknęłam oczy, nie wiem nawet kiedy przysnęłam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jednak trochę jeszcze posiedzimy, więc odpowiem Ci na twoje pytanie Tresure. *wzięła głęboki wdech, po czym dodała* - Mellion jest moim ukochanym, chodzimy ze sobą kilkanaście lat, ale zanim powiesz, wyjaśnię. Ja i Sliverleaf pochodzimy z innego świata, gdzie byłam driadą, a on elfem. Coś jeszcze chciałbyś się dowiedzieć? *zapytała krótko ogiera*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Wybacz, dużo randomowego shitu na głowie =w=)
Historia Indis była trudna do uwierzenia, wręcz nieprawdopodobna. Jednakże postanowiłem jej uwierzyć. Bądź co bądź jest gadającym ognistym kurczakiem. Teraz to w ogóle głowa mi wypełniła się pytaniami, więc zadałem jedno z nich: Skąd się wzięliście w "naszym" świecie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Po usłyszeniu pytania ogiera feniks wziął głęboki oddech i odpowiedziała* - Dostaliśmy się do tego świata przez magiczny, między wymiarowy portal, a wpadliśmy przez przypadek i tak siedzimy tu przez dziesięć lat.

*Tym czasie u Melliona*

- Sacrum czy mogłabyś Mi odpowiedzieć na jedno pytanie? Co robisz w tym niebezpiecznym lesie sama? *zapytałem się grzecznością do klaczki*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do moich uszu dochodziły w oddali jakieś rozmowy, po chwili otworzyłam oczy popatrzyłam w górę. A tak ten ognisty ptaszek i ogier sobie pogawędkę zrobili. Przypomniałam sobie jak to za krzaków obserwowali nas żołnierze. - Gawędzicie tak sobie a nie zauważyliście jaka w okół nas panuje cisza. Może właśnie teraz ktoś słucha tej rozmowy?- Skoro tamci nas obserwowali w ciemnościach, to nie wiemy czy ich więcej nie ma. Lepiej dmuchać na ziemne, trzeba być teraz ostrożnym, nie znamy dokładnie liczy ich wojsk i dlaczego nas zaatakowano?- W oddali patrzyłam w las i nasłuchiwałam kroków lub szeptów. Przez te wydarzenie stałam się bardziej wyczulana na każdy szelest czy błysk w oddali, nigdy nic nie wiadomo co wyjdzie zza drzew i czy to będzie nasz przyjaciel czy wróg? Poczułam dreszcz który przeszedł po moim grzbiecie, nie chciałam by ktoś wtrącił mnie do niewoli, nie na tym ma polegać moja podróż. I muszę wreszcie przypomnieć sobie zaklęcie obezwładniające przeciwnika, nie trwa za długo, ale jest skuteczne. Tak więc wyjęłam swoją księgę z torby i zaczęłam szukać w swoich zapiskach, skoro nie pamiętam za dobrze z głowy, musiałam je zapisać.

Edytowano przez Anathiela
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na polanie, którą delikatnie oświetlało światło księżyca Indis wyjawiała najpilniej strzeżone tajemnice z innego świata. Treasure przysłuchiwał się uważnie feniksowi, podczas, gdy mądra Pani Scamp rozejrzała się dookoła. Las wydawał się być spokojny, może trochę za spokojny, ale na to teraz nic się nie poradzi. Przejrzała swą księgę i ujrzała w niej zapis zaklęcia obezwładniającego.

 

Uścisk Paraliżu

Zaklęcie obezwładniające stworzenie rozumne. W zależności od potęgi maga i przeciwnika trwające od 5 sekund przy pomyślnym rzuceniu do kilkunastu minut. Magiczna energia wytworzona przez maga opiewa rozum przeciwnika blokując połączenia nerwowe z ciałem, przez co ten zastyga w bezruchu. Często skutkuje również utratą równowagi.

 

Aby je wykonać należy zgromadzić moc, a następnie dokonać jej przesyłu do głowy przeciwnika. Mag powinien skupić się na blokadzie umysłu, dla bardziej zaawansowanych możliwe jest rozbudowanie zaklęcia o dodatkowy bełkot w głowie wroga, co dekoncentruje przeciwnika i wydłuża czas działania czaru.

 

Gdy Clover doczytała bogato zdobioną kartę swej księgi, zanotowała trzask gałęzi w pobliżu i szybkie kroki, poderwała się na kopyta i już chciała alarmować swoich kompanów, gdy ujrzała wynurzającego się z lasu Melliona, który wrócił dokładnie z tej strony, w którą poszedł. Wyglądał na całkowicie osłupionego widokiem tej polany, co mogło świadczyć, że zgubił się w lesie i nie poszedł w dobrym kierunku. Za chwile jednak lęk padł na serce młodej klaczy, która dostrzegła tajemniczą postać z czerwonym okiem, stojącą za srebrnym pegazem. Treasure i Indis też po chwili zorientowali się w sytuacji.

 

Tymczasem w pewnym oddaleniu wśród drzew panowała napięta sytuacja, korzystając z błędu Trihoofeńczyka Olo naparł na niego i założył swe kopyta za puklerz wroga. Pociągnął, wkładając w to wiele siły, poczuł, że paski tarczy nie chcą ustąpić, znalazł się w dramatycznej sytuacji, ujrzał jak przeciwnik zamachuje się buzdyganem, wiele myśli przeszło przez umysł Boncecrushera, szybka decyzja i Olo włożył całą swą siłę w oderwanie tarczy, dosłownie pociągnął, a potem jeszcze zawiesił się na niej. Paski naprężyły się, Trihoofeńczyk syknął z bólu, gdy wiązania wbijały się w jego kopyto, po chwili skórzane rzemyki nie wytrzymały i przerwały się z charakterystycznym odgłosem. Olo odleciał do tyłu z taką szybkością, ze buzdygan chybił. Boncecrusher toczył już wiele potyczek i opanował sztukę szybkiego wstawania. Błyskawicznie podniósł się w bezpiecznej odległości od wroga, a w kopytach trzymał puklerz z przerwanymi rzemykami.

Trihoofeńczyk stał osłupiały nie rozumiejąc co się stało, tą chwilę wykorzystał Onyksis. Czarny miecz świsną w powietrzu i z łatwością charakterystyczna dla magicznych broni zagłębił się w prawą tylną nogę przeciwnika. 

- Aaaaawghhhhhhh... ty equestriański pomiocie, zapłacisz za to!- Wrzasnął wróg i odskoczył nieznacznie, przez co mało nie upadł przez ranę w nodze. Jego tunika pomału czerwieniała od krwi, lecz znów ustawił się w dobrej pozycji, szykując się do odwetowego ciosu. W jego oczach płonął pożar zemsty i gniewu.

 

Onyksis przestraszył się początkowo gardłowego i ochrypłego ze złości głosu Trihoofeńczyka, przez co jego miecz, nad którego utrzymaniem musiał się skupiać, rozpadł się na kawałki, z dźwiękiem rozbijanego szkła. Odłamki broni padały na ziemię i rozpływały się w czarną, zanikającą mgłę.

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-O Mellion, jednak jesteś spowrotem - ucieszyłem się na widok towarzysza - Jak ci poszedł zwiad? . . . Poczekaj chwilę. - zatrzymałem się, gdyż za peleryną Melliona chował się jakiś inny kucyk. Bynajmniej tak mi się wydaje. Bo widzę praktycznie tylko kaptur i czerwone oczko. Postać nie wydawała się być wrogiem. Po pierwsze nie ma na sobie ubrań tych banitów, a po za tym Mellion nie wydaje się być zrażony jej obecnością. Dlatego mimo bólu w klatce piersiowej postanowiłem wstać i jak to dobry kupiec przedstawić się:

- A kogo przyprowadziłeś ze sobą Mellion? - przybliżyłem się do postaci i wyciągnąłem doń kopyto- Pozwól, że się przedstawię. Jestem Treasure (<- Nie Tresure ^w^) Chest. Syn kupca i poszukiwacz skarbów. A ty? Kim jesteś?

 

 

Przepraszam najmocniej za błąd ~ Kapi

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ufff całe szczęście mam zapisane te zaklęcie. Siedząc z nosem w księdze usłyszałam trzask patrzę a tu Mellion wyłania się zza drzew, trzeba się było tego spodziewać jednak się zgubił nie widzę nigdzie Onyksisa i Olo, tak to jest kiedy ogier chce odgrywać bohatera. Chwileczkę a to kto, przeszło mnie nie przyjemne uczucie, jakiś duch czy co to w ogóle jest lub kto??  - Mellion kogo tu przyprowadziłeś?- patrzyłam w prost na oczy nieznanej mi istoty- Jednak się zgubiłeś skoro wróciłeś do nas.- leciutko z ironią się uśmiechnęłam. Schowałam księgę do swojej torby i zdjęłam z głowy kaptur.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie wyszliśmy z lasu... Chwila. To nie jest miejsce, do którego chciałam się udać! Czyżby mój instynkt mnie zawiódł? To nie może być prawda! On jest bezbłędny! No nic... Trzeba się chyba z nimi przywitać, prawda? I rozkminić dlaczego wyszłam z tej strony lasu.

Wyszłam nieco przed mego kompana i spojrzałam swoim okiem na obydwa kuce. Nie wyglądały na groźne i chyba nie chciały mnie zaatakować. Dobrze, że dzięki temu oku mogę to wyczuć...

- Jestem... Sacrum.. Sacrum Rioto - powiedziałam donośnym głosem, co z moim smoczym okiem raczej za dobrze nie było odbierane. - Zielarka i czarodziejka. Widzę Treasure, że coś Cię boli, prawda? - w tym momencie podeszłam powoli do ogiera i dokładnie mu się przyjrzałam. Chyba jednak nie powinnam tego robić... Mógł się bardziej wystraszyć mego wzroku. - Dasz się zbadać i uleczyć? W takim stanie niewiele dni Ci pewnie zostanie... - prychnęłam czekałam na jego odpowiedź, wciąż wpatrując w niego swoje odmieńcze, smocze oko, by wymusić na nim szybką reakcję. Byłam jednocześnie na atak mego towarzysza z lasu, tej klaczy obok, jak i samego zainteresowanego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...