Skocz do zawartości

Średniowieczna Equestria [multisesja][tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]


kapi

Recommended Posts

Klacz dalej siedziała na ziemi, ale czując ciepło Clover jakby się uspokoiła. Łzy pomału przestały kapać z jej oczu, a na twarzy pojawiał się od czasu do czasu lekki uśmiech bólu. Jej wielkie oczy patrzyły z nadzieją na przybyszów, a usta znów otworzyły się w kolejnych słowach:

- Nie, nie mam nikogo... Jestem..., pochodzę z Trihoofeni moi rodzice uciekli stamtąd gdy zaczęły się przygotowania do wojny. Opowiadali, że było niebezpiecznie, a stronnictwa pegazów, jednorożców i kuców ziemnych znów zaczną się kłócić o władzę, gdy poprzedni król umarł. Groziło kolejną wojną domową, więc wyprowadziliśmy się. Tutaj w Equestri spotkaliśmy tak miłe przyjęcie, tu nikt się nie kłóci bo jest taki czy inny. To było wspaniałe, więc nie odchodziliśmy. Pewnie mam rodzinę w tamtym kraju, ale jej nawet nie znam. W tamtym kraju mieszkałam tylko przez pierwsze kilka miesięcy życia. Nie wiem też kto mógł to wszystko zrobić... każdy się tu znał i nie wiem aby ktoś zawadził komuś z daleka, kto mógłby chcieć naszej zagłady. Ten czarny kuc zdawał się patrzeć na to wszystko bez emocji, przynajmniej tyle co widziałam... Więcej nie wiem, mówiłam, że się ukryłam, ale trzeba wyruszać ich uratować, proszę nie stójcie obojętnie.

​Klacz zdawała się być zdeterminowana i w miarę jak uspakajała swój szloch w jej oczach pojawiało się zdecydowanie i jakieś zawzięcie.

 

Onyksis i Silverlief zaczęli się rozglądać po okolicy. Znów zobaczyli tylko spalone domy, a pośród spalonych trupów także miejsca na ziemi przypominające kształt humanoidalny, gdzie trawa była sczerniała i wyschła, a ziemia popękała. Na budynkach przy nim znajdowała się jakaś lepiąca ciecz, która świeciła od czasu do czasu nikłym fioletowym światłem z głębi. Onyksis znalazł również lekko nadpaloną, otworzoną skrzynię z jakąś bronią. Ujrzał nie wzięte przez obrońców proste toporki i buzdygany, nawet jeden miecz. Jednak nic konkretnego ponad to wszystko nie wskazywało kto, a tym bardziej dlaczego chciał to zrobić.       

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Snow Flower odwróciła wzrok na Corpsa. Na twarzy pojawił się lekki grymas strachu, który został opanowany, klacz odezwała się po chwili:

- To była biedna mała wioska. Mieliśmy zaledwie paru strażników, o jakimś magu moglibyśmy tylko marzyć. Przez całe moje życie przyjechał tu ktoś taki chyba ze dwa razy. Zawsze zabłądzili i nie interesowali się naszą osadą wyjeżdżając następnego dnia. Zarządca wsi albo nie żyje, albo został porwany, nie wiem czy on mógłby coś więcej powiedzieć na ten temat, to też był tylko prosty kucyk... Przypomina mi się jeszcze, że parę dni temu do wioski przybyła dziwna klacz. Była młoda i ładna, choć wyglądała blado i rzadko się odzywała. Ubierała się wręcz dworsko i wszędzie jej się spieszyło. Często oglądała się za siebie i omiatała okolicę czujnym spojrzeniem. Wyjechała tak szybko jak tu przybyła, po prostu jeden dzień w gospodzie, zapłaciła więcej niż było trzeba... Nie wiem czy to wam jakoś pomoże... Proszę trzeba ruszać, na prawdę z każdą chwilą mogą ich wszystkich zabić, pytać możecie w trakcie drogi, proszę nie zwlekajcie dłużej niż to konieczne.

Ostatnie słowa klacz wypowiadała znów szlochając lekko.  

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strasznie żal było mi młodej klaczy, pozostała bez rodziny. W tem przypomniało mi się zaklęcie przywracania do życia, które miałam zapisane w swojej księdze. - Być może uda mi się tobie pomóc i przywrócić do życia wioskę, jednak nie daję gwarancji udania zaklęcia. - szybko wyciągnęłam księgę i otworzyłam na owym zaklęciu, ktore kiedyś używałam.

-Skoro ta obca klacz zachowywała sie dziwnie, być może to jej szukano i wtedy spalono waszą wioskę, wybaczcie pierw udam się w ustronne miejsce, by skupić się na zaklęciu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg zawrócił i po kilku sekundach stał przy nowo spotkanej klaczy.Po chwili obserwacji odezwał się do Clover : -Ktokolwiek tu był opuścił to miejsce i udał się na północ,w kierunku w który podążaliśmy- Zrobił małą przerwę i zaczął mówić znowu - Obawiam się iż oni szukają tego samego co my- Po czym się do którą znaleźli : - Chcesz wiedzieć dlaczego to zrobili,a więc powiem.W domu uczyli mnie że tylko najsilniejsi przetrwają a słabi zginą i przepadną.Z tego wynika że byliście słabi albo nie dosyć silni i w oczach napastnika byliście łatwą zdobyczą.- Po czym zwrócił się do swoich tymczasowych kompanów - Ruszajmy,może nie wyprzedzimy ich przed celem ale możemy deptać im po kopytach- Po czym ruszył w poszukiwaniu jakiś przydatnych narzędzi i rzeczy do robienia strzał a także mikstur.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróciłem po poszukiwaniach do Clover i reszty.

- Ciekawe. W niektórych miejscach trawa jest szczerniała a ziemia popękana. No i ta dziwna fioletowa dubstancja. Możliwe że użyli jakiejś magii, może nawet na pograniczu z mroczną... . Skrzynia z prostymi toporkami i mieczem. Znaczy to że się bronili, ale najwyraźniej wróg był zbyt niebezpieczny. - Było mi szkoda klaczki i tego jak została potraktowana ta spokojna wioska. Nie mam mimo wszystko serca z kamienia. - Kiedy skończysz Clover, musimy ruszać. Mała ma racje, jeśli chcemy uratować jej pobratymców, musimy wyruszyć niezwłocznie. Mogą także wyprzedzić nas w naszej misji, a to kolejny powód by nie stać w miejscu. - Popatrzałem na klaczkę - Postaramy się pomóc mieszkańcą. - Usiadłem obok niej - Już po wszystkim, nie musisz się bać, pomożemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Clover szukała niespokojnie zapisów w księdze dotyczących przywracania życia. Formy tych zaklęć były rozmaite. Najłatwiejszą i najpopularniejszą stała się magia nekromancji, która jednak nie znajdowała się w jej księdze. Poza tym klacz na pewno nie chciała z niej korzystać. Rzeczywiście Clover po chwili, siedzenia na pagórku, skąd widziała dobrze cała wioskę znalazła to czego szukała. Jednak po przeczytaniu opisu inkantacji w jej sercu zrodził się tylko smutek. Czary manipulujące życiem należały zwykle do domeny czarnej magii. Nieliczne były czyste i bez skazy jak to zaklęcie, jednak do tych potrzeba było najwięcej mocy. Clover zastanawiała się czy kilku arcymagów odprawiający kilkugodzinny rytuał zapisany w księdze daliby radę bez swych magicznych artefaktów, kumulujących energię. Taka klacz jak ona mogła co najwyżej marzyć, że kiedyś będzie mogła spróbować w czymś takim uczestniczyć, teraz nawet nie warto było tracić sił, gdyż kilka sekund kilku godzinnej inkantacji wyczerpałoby ją do omdlenia.

 

Klacz natomiast poczuła się już na tyle dobrze aby wstać na chwiejących się nogach. Słowa Terga nią wstrząsnęły, choć była w nich nieuchronna prawda tego świata, na szczęście Onyksis dodał jej otuchy. Wszyscy zaczęli się powoli podnosić i zbierać. Docierało do nich, że każda chwila zwłoki poniesie ze sobą ryzyko niewypełnienia zadania. Ruszyli zatem wszyscy. Terg uzbierał szybko materiały na 5 strzał, znalazł jakiś dobry nóż myśliwski, młotek, łopatę i gwoździe. Zebrał też trochę dziwnej substancji leżącej na ziemi. Być może przyda się do alchemii.

 

Skierowali się na północ w stronę Wielkiego Lasu. Mieli iść w tamtą stronę bez względu na klacz, która właśnie do nich dołączyła. Ta z początku snuła się bardziej zamiast iść, jednak z czasem przywykła. W końcu po paru godzinach zapadł zmrok. Akurat zatrzymali się w pobliżu uschłego drzewa, które świetnie posłużyłoby za drewno na opał. Rozbili obóz i rozpalili ognisko. Niektórym zaczęło burczeć w brzuchu po całym dniu bez jedzenia, niektórzy natomiast patrzyli w ciemność nocy. Księżyc wydawał się świecić słabym blaskiem, a czarne chmury zasnuły większość nieba. Od lasu wiał chłodny wiatr, a z ciemności dobywało się coś nieprzyjemnego.

 

Sajback patrząc w ten sposób odpłynął lekko. Jego umysł uciekł w mrok, gdzie zobaczył dwa fioletowe ślepia, patrzące na niego. Powoli zbliżały się, gdy księżyc schował się za ciemną zasłoną swych puchatych szat. Obok pojawiły się długie. Pod nimi błyszczały jakby długie sztylety z czarnego żelaza, które poruszały się wraz z wiatrem. Istoty otaczała mgła, równie nieprzenikniona jak one same. Ich wzrok zdawał się przenikać przez ciało i widzieć samą duszę, był niezmordowany, aemocjonalny i chłodny. Z owej ciemności wynurzyła się dłoń, której palce wcześniej przypominały Onyksisowi sztylety. Dłoń była długa i drapieżna, a ramię suche, chude i dymiące. Oczy zdawały się co raz głębsze, a patrząc na nie ogier przestawał móc oddychać, jakby się topił. Gdy szpon już prawie miał go dotknąć, nagle ogier ocknął się z transu i zobaczył ,że siedzi razem z innymi przy ognisku, patrząc w teren poza obozem. Nie mógł ukryć silnych emocji, które się w nim nagromadziły. Przez chwilę oddychał głośniej i bardziej nierówno niż zwykle, co niektórzy mogli zauważyć. Jednak w ciemności nie widział teraz nic niezwykłego.    

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć bardzo chciałam pomóc małej klaczy, bez słowa zabrałam się i ruszyliśmy w dalszą drogę. W oddali było widać las który dla mnie nie wyglądał przyjaźnie. Właśnie zapadła ciemność w ciszy milczenia szłam za innymi tylko było słychać nasze kroki, w oddali widać bylo uschłe drzewo. Rozbiliśmy obóz, ogień zapłoną usiadłam w przestronnym miejscu, nie za bardzo odpowiadała mi cisza w okół, komuś burczało w brzuchu. Onyksisowi się przysneło i raczej nie miał kolorowych snów, szybko ocknął się zauważył chyba jak go obserwuję, więc prędko spuściłam wzrok, kto wie może coś go prześladuje, wtedy zwróciłam swój wzrok na ciemności w lesie, nie miałam ochoty na rozmowę większość grupy była mi obca. Przez myśl przeszła ki owa zła istota, którą widziałam w mojej głowie mam nadzieję, że moja rodzina jest cała i zdrowa. Wygodnie usadowiłam sie na ziemi odganiając złe myśli o najgorszym, czekając co może teraz się wydarzyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co zabaczyłem mnie przeraziło... . Czym były te oczy... i ta drapieżna łapa... . Czułem się jakbym się topił... . Dlaczego nawiedzają mnie takie wizje...? Czym one są i co znaczą...? Czy to jakiś znak? Czy ktoś chce mi coś przekazać? A może to tylko bujna wyobraźnia... . Schowałem na moment twarz w kopyta by się ogarnąć, po czym spojrzałem na resztę kompanów. Clover szybko odwróciła wzrok. Chyba uznała za nistosowne patrzenie się tak na mnie. Przez ten czas polubiłem tą klacz... może nawet trochę za bardzo... . Westchnąłem i spojrzałem się na księżyc w nadziei że ukoi moje rozszalałe myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie raczył podjąć rozmowy. Wstałam by podejść bliżej ogniska wyjęłam z torby wodę popiłam kilka łyków, wyjęłam księgę z czarami by przejrzeć zaklęcia, które mogą pomóc. - Kto jest tak głupi by używać zakazanej magii? Nasza grupa wątpię by dała sobie radę. - mruczałam cicho pod nosem, rozglądając sie po innych kucach. Onyksis chyba wpadł w nostalgię jakby był zakochany. Cóż może i lepiej, właśnie teraz przypomniała mi się dawna miłość, wezbrała we mnie złość. Gdybym go teraz spotkała nie ręczyła bym za siebie, zamiast czytać myślę o takich głupotach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg zaczął tworzyć pierwszą strzał,jeśli mu wyszła zaczął robić drugą jeśli nie to wziął nóż myśliwski podszedł do pierwszego dużego krzewu,odciął przy samej ziemi i przytargał niedaleko obozu tak aby nie było widać ognia na odległość.I powtórzył ta czynność aż obóz by nie widoczny z zewnątrz.Po czym zaczął ćwiczyć walkę mieczem na pniu.Jednocześnie obserwował co się dzieję w obozie ale do tej pory nie dostrzegł nic ciekawego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Harmonic Shadow jeszcze dziś rano szedł spokojnie obok traktu. Dzień zapowiadał się zwyczajnie. Właśnie podróżował po północy Equestrii w poszukiwaniu nowego sensu swego istnienia. Gdy nie minęła jeszcze pora śniadania zauważył spaloną wioskę i zbadał ją. Była to ta sama osada, w której reszta drużyny zawitała nieco później. Harmonic jednak nie dostrzegł biednej klaczy, która wtedy leżała w ukryciu zemdlona. Zainteresował go ten widok, wiedział ,że spustoszenie musiało zostać dokonane przez istoty magiczne, w dodatku stworzone z czarnej magii. Nie był jednak w stanie określić jej dokładnego rodzaju. Ruszył śladami energii, które jeszcze całkiem świeże jawiły się jego oczom na trawie. Tak na tropieniu spędził czas, aż do zapadnięcia zmroku.

 

Ogier szedł stabilnie i pewnie. Godzina była późna, a ślady mało wyraźne. W obecnej chwili polegał głównie na wyczuciu magicznym, niż na ewidentnych śladach. Nagle poczuł przejmujący chłód i szepty dobiegające ze wszystkich stron. Rozejrzał się niespokojnie po okolicy, początkowo nic nie zauważył. Szedł dalej, już mniej pewnie, lecz czujnie. Coś błysnęło mu po prawej. Odwrócił głowę... nic. Co chwila zdawało mu się, że czyjeś oczy patrzą się na niego. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak daleko od szlaku zaprowadził go ślad magicznych stworzeń. Nigdzie nie widział śladu kucyka.

 

Nagle z ciemności uformowała się straszliwa, wychudzona czarna ręka, a nad nią zabłysnęły fioletowe ślepia, tuż przed ogierem. Harmonic odskoczył w bok, pazury przeszły przez jego zbroję i skórę, nie poczuł bólu, lecz wyraźnie osłabł. Był na tyle dobrym czarodziejem, aby zdać sobie sprawę, ze te stworzenie wysysa energię z ofiary. Kilka ciosów i można zginąć zapadając w wieczny, letargiczny sen bez świadomości. Jednak myśli nie wybrzmiały jeszcze wyraźnie w mózgu ogiera, gdy potwór zniknął. Harmonic zastanawiał się czy mu się tylko przewidziało, czy na prawdę coś go zaatakowało. Nerwowo obracał głowę na wszystkie strony, gdy znów błysnęły mu te ślepia i ujrzał jak upiorny szpon wdziera się przez jego klatkę piersiową do serca. Jaźń zaczęła od niego odpływać, a obraz stawał się co raz czarniejszy. Jednak magowi udało się przezwyciężyć otępienie i rzucić prosty czar ochronny. Róg mu rozbłysł, a jego ciało otoczyło się szarą barierą, która rozszerzyła się gwałtownie odpychając bestię. Ta zapiszczała przeraźliwie i rozpłynęła się w mroku. Ogier poczuł jak część sił wróciła do niego. Miał problemy z ustaniem na nogach, jednak adrenalina zrobiła swoje i po chwili Harmonic odzyskał kontrolę nad nogami.

 

- Zginiesz za to. - zabrzmiał głos dochodzący ze wszystkich stron. Ponownie ciemne oczy otworzyły się przed ogierem. Ten uniknął ciosu, lecz spostrzegł, że teraz w okół niego znajdowało się więcej par, mniejszych, choć równie mocno emanujących złowieszczą nekromantyczną energią oczu. Harmonic instynktownie rzucił się do ucieczki. Jego kopyta unosiły go z rzadką dla niego prędkością, co chwila widział przy sobie oczy i ręce wystające z ciemności. Powoli zaczął tracić nadzieję na ratunek, a jego galop zwalniał, jednak dostrzegł w oddali blask ognia. Siły mu wróciły i skierował się w tamtą stronę.

 

Terg kończył robić pierwszą strzałę, gdy jego czuły słuch zanotował istotę, która w pośpiechu zmierzała w ich stronę. Poderwał się i dobył broni. Inni poszli w jego ślady, nie wiedząc co się dzieje. W tym momencie Harmonic wpadł pośród nich z oczami pełnymi grozy i nadziei. Zdezorientowany ogier przysunął się do ogniska i ze zdumieniem spostrzegł, że nie ma już za nim pościgu. Zamiast złowrogich fioletowych oczu widział kilkoro kucy o najrozmaitszym wyglądzie i płci, które patrzyły się na niego dość dziwnie, wyrażajac swe zaskoczenie, a część z nich celowała w niego swoją bronią.

 

Moi drodzy gracze powitajmy w sesji nowego użytkownika : Masturbiana i  jego postać Harmonic Shadowa.      

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Terg kończył wyrabianie pierwszej strzały do uszu jego dotarł niezbyt odległy odgłos biegnącej istoty.W mgnieniu oka dobył łuku i wycelował w kierunku z którego dobywał się dźwięk. Wtem zauważył że towarzysze powtórzyli to co on zrobił lecz z tego co mu się zdawało chyba nie rozumieli o co chodzi.Wtem biegł jakiś kuc.Terg dalej celował w niego.

A chwilę później się odezwał : -Kim jesteś i przed czym uciekałeś- Kuc oczekiwał odpowiedzi.

 

(Witam nowego gracza.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymając nos w księdze dochodziły do mnie różne dźwięki, a tu słyszę stukot kopyt ktoś biegnie jak oszalały. Podnoszę głowę a z ciemności wyłania się wystraszony jednorożec, czyżby zobaczył jakiegoś potwora. Nie ukrywałam zdziwienia przybysza i jego zachowanie. Poczułam coś nie przyjemnego aż chciałam uciekać, wtedy usłyszałam jego myśli, były dość chaotyczne, on faktycznie był przeraźliwie wystraszony, choć nie wyglądał na kogoś strachliwego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegnąc przez las, w stronę małego punkcika światła, nie myślałem co tam na mnie czeka, jednak, w obecnej chwili, już wszystko wydawało się lepsze od wściekłego potwora, którego łapy jakby wysysały życie.

Czując, że bestia odpuszcza w miarę zbiżania się do, miejmy nadzieję, przyjaznego obozowiska, przyśpieszyłem. Wiedziałem, że już pewnie cały las wie o mojej niezgrabnej ucieczce, więc nawet nie próbowałem zakraść się po cichu do obozu; przeskoczyłem leżące drzewo i stanąłem, ciężko dysząc, na polanie.

Zanim podniosłem wzrok, aby zobaczyć obozowiczów, któży prawdopodobnie samą swoją obecnością uratowali mi życie, usłyszałem odgłos wyciąganych mieczy i napinanych łuków.

Czy wpadłem w jeszcze większe bagno?

Dopiero teraz popatrzyłem na nowo spotkane kuce: mała grupka poszukiwaczy wrażeń? A jednak kilkoro z nich spoglądało na mnie z wrogością z oczach i bronią w kopytach.

Dopiero teraz zoriętowałem się jak wygląda sytuacja: przerażony nieznajomy, z zakrwawionym bokiem, wpada do spokojnego obozu w środku nocy. Eh, nawet samego siebie bym uznał za jakiegoś ghula czy zombiego.

Próbując się uspokoić i ułożyć jakieś zdanie nie brzmiące jak sapanie dzikiego timberwolfa usłszałem pytanie od kuca, który celowował we mnie z łuku:

- Kim jesteś i przed czym uciekałeś?

I ewidentnie nie było to pytanie retoryczne po którym miał wypuścić strzałe! Dzięki, Celestio!

Wyprostowałem się, żeby nie wyglądać jak dziki zwierz.

- Jestem Harmonic Shadow - Powiedziałem siląc się na przyjazny ton - nie zrobię wam nic złego i mam wrażenie, że w tym lesie znajduje się potwór, który nie odpuści sobie tak szybo przekąski, tylko ze względu na małe ognisko.

Mając nadzieję, że skupiłem ich uwagę na potworze i odwróciłem niebezpieczeństwo od siebie, obróciłem się znacząco w stronę lasu, całkiem "przypadkowo" pokazując rozciety bok.

Zanosząc swoje proźby do wszystkich znanych mi bóstw, aby mój "dar" przekonywania zadziałał, odczułem jak adrenalina opada, a utrzymanie się na kopytach staje się trudne...

[Witam wszystkich i przepraszam, że kazałem na siebie czekać]

Sent from my Xperia SP using Tapatalk

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg położył łuk obok siebie,tak aby był w zasięgu kopyta i móc szybko go wsiąść.To co następnie zaczął robić to w spokoju kończyć pierwszą strzałę jednocześnie nie spuszczając oczu z przybysza.Jednak coś tknęło w nim i się odezwał: -Powiadasz że w lesie czai się potwór,tego akurat mogliśmy się spodziewać po przeciwniku.Ty zapewne nie wiesz ale to co tam się czai to może być nasz wróg albo jego tylna straż.I w jednym w i drugim wypadku jest źle.Po czym zrobił małą przerwę i znów się odezwał:-Teraz powinien się przedstawić zapewne tobie,więc to zrobię.A jestem "Łowcą",w niektórych kręgach znanych jako "Elf" ale lepiej do mnie zwracaj "Łowca". A i nich się nim ktoś zajmie.-Po czym wrócił do swoich zajęć.

Edytowano przez Wiecznie WnerwionyAtlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obróciłem się w stronę "łowcy" i popatrzyłem na niego z niedowierzaniem;

- Przepraszam, popraw mnie jeśli się pomylę - popatrzyłem mu w oczy - w tym lesie znajduje się potwór, który o mało mnie nie zabił, a wy urządziliście sobie tu obóz, mając za ochronę tylko małe ognisko?

Popatrzyłem jeszcze raz na drużynę; nie powiem, nie wyglądali tak jakby mieli się poddać bez walki, ale i tak to jest niczym w porównaniu z tą bestią, która pewnie położyła by mnie na dwa ruchy. Oni mogli być albo bardzo głupi, albo... strasznie pewni siebie. Uznając, że nie grozi mi już żadne zagrożenie podszedłem do elfa-łowcy. Wygląda na to, że ktoś nad nami czuwa... Zastanawiałbym się, czy ten "ktoś" też nie połączył naszych dróg...

-Dobra, nieważne - Powiedziałem i podeszłem do łucznika - mówiłeś coś o jakimś przeciwniku... Ty wiesz co to za potwór się tu czai?

Sent from my Xperia SP using Tapatalk

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg kończąc pierwszą strzałę usłyszał że odzywa się nowy towarzysz.Terg podniósł wzrok na niego i odpowiedział: -Odpowiedź na pierwsze jest prosta,nie spodziewaliśmy się tak szybko natknąć na siły wroga,więc na teraz moje zmysły miały wystarczyć a co drugiego to można ich nazwać królestwem ciemność,złe istoty żywiące się energią kucyków a w lesie czai się ich wysłannik.- Zrobił małą przerwę i zmienił ton na bardziej groźny : -Nie radzę żadnych sztuczek,gdyż mnie nie da się zaskoczyć nawet teraz- Dalej skrobał strzałę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Z trudem przetrawiłem jego słowa, oraz reakcje (a raczej jej brak) na informacje o zagrożeniu. Jeśli przeżył tyle to naprawdę musi mieć te "zmysły"... I jeszcze to "królestwo ciemności" (bardzo oryginalna nazwa), oh, coś mi to wygląda na więcej niż grupkę handlarzy, i coś bardziej poważnego niż poszukiwacze wrażeń, niewątpliwie towarzyszenie im byłoby emocjonujące... ale wpierw musiałem się upewnić;

- Więc... wnioskuję iż wasza grupa jest czymś więcej niż przypadkowymi podróżnikami - zacząłem zbliżając się ostrożnie do ogniska -  i macie jakąś misję, która, jak przypuszczam jest bardzo ważna i zawiera w sobie pokonanie tego całego królestwa ciemności, którego wysłannicy będą zabijać ​bezbronnych cywilów dopóki ich nie powstrzymacie.

Dramatyczna chwila ciszy zawsze pomaga.

- Jeśli tak mają się sprawy, to wygląda na to że znalazłem się w odpowiednim czasie i miejscu aby wam pomóc... jednak powiedzcie, kim naprawdę jesteście bo zżera mnie ciekawość - powiedziałem, zwracając się do wszystkich, mówiąc na tyle przyjaźnie jak tylko potrafiłem - i tak na marginesie...

Ma ktoś jakiś bandaż? Ten potwór naprawdę nieźle mnie poharatał... 

    Mam nadzieję, że to będzie moja szansa na coś niezwykłego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjrzałam się przybyszowi i podniosłam wyżej głowę -To musiał być dość magiczny potwór skoro w okół jest cisza a pan biegł bardzo wystraszony w dodatku ranny- schowałam  z powrotem księgę do torby, podniosłam się leniwie z ziemi i podeszłam do obcego kuca, przyglądając mu się wkoło - Rana jest dość głęboka, najwyraźniej zaatakował z zaskoczenia, to nie może być żadne zwyczajne zwierzę jakie żyją w naszym świecie. W tym jest coś z magii dziwne kojarzy mi się to z czymś znanym?-  Obejrzałam z bliska ranę- Hmmm... tu moja maść nie pomoże tylko złagodzi ból po za tym rana trudno będzie się goić.- Popatrzyłam na ogiera, właśnie zapomniałam jak daleko powinnam trzymać się od takich typów, zmieszana spojrzałam szybko w górę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg dalej kończył swoją strzałę jednocześnie jednym uchem przysłuchując się rozmowie dwóch kucyków.Z rozmowy ich próbował wyłuskać każdą informację nawet najmniejszą.Po sekundzie wstępnej analizy doszedł do wniosku że ktoś tu nie zna się na wielu rzeczach.Dlatego postanowił się wtrącić : -To że ty mówisz że jest cicho,nie musi być prawdą gdyż kucyki żyjące tu jak widzę są głuche jak pień i nie mają dobrego słuchu oraz coś co się tyczy ciebie droga pani,czy jesteś pewne swojej opinii w sprawie rany.

-Po tym jak ukończy strzałę spojrzał na tą niby ranę i starał się ocenić ją.Po czym odezwał się do Harmonica :-Dużo jest możliwości,trudno więc ci odpowiedzieć ale inną trudnością jest to że coś jest wokół nas i jestem tego pewien.Te cienie w pobliżu nie są naturalne więc informacji ci nie udzielę dopóki nie będę pewien że jesteśmy sami.-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma tupet ten bez szczelny ogier-  Ach... widzę pan potrafi każdego łatwo ocenić, z łatwością to panu przychodzi, ale to już nie długo  będą musiały moje oczy pana oglądać.- Parsknęłam oburzona i szybko wróciłam na swoje miejsce, wyjęłam płaszcz z torby i okryłam się  nakładając kaptur na głowę. Chciałam być wreszcie jak najdalej stąd, znaleźć nowe zioła by móc je zasadzić w swoim ogródku, ominąć jak najdalej zło które czai się w ukryciu od kiedy spotkałam obce kuce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Harmonic Shadow pokazywał wszystkim swą ranę, okazało się, że żadnej nie ma w tym miejscu. Owszem zbroja wyglądała, jakby ktoś ją zdarł olbrzymimi pazurami, jednak skóra nie była przecięta, jedynie sierść pociemniała. Między przybyszem i wędrowcami wywiązała się rozmowa. Snow Flower zmartwiła się znowu na wieści o tym co spotkało ogiera i skuliwszy się przy ogniu milczała, obserwując samotne drzewo, które znajdowało się na fragmencie równiny przy ich obozowisku. (jakby co to nie jesteście w lesie, tylko zmierzacie do lasu) Klacz zatraciła się w mroku emanującym z tamtego miejsca, jakby odpłynęła. Podczas gdy Harmonic cedził kolejne słowa i pytał co raz spokojniej, gdzieś w oddali zabłysło przez chwilę fioletowe światło. Onyksis też dostrzegł tą ciekawą anomalię, podobnie jak Corps. Zaciekawione kuce skupiły swą uwagę na tamtym punkcie, jednak nic poza tym się nie wydarzyło. Od strony dalekiego lasu powiał silniejszy zimny wiatr. Gdy Clover odwróciła głowę w tamtą stronę ujrzała przez chwilę parę świecących oczu, bardzo blisko ogniska, a Terg wyczuł, że coś się zbliża. Tylko Harmonic pozostawał dalej w euforii ratunku. Nagle i on zauważył za białą klaczą o niebieskiej grzywie w granatowe pasy tą samą postać, która go zaatakowała. Snow Flower, jakby wyczuła zmianę w jego wyrazie twarzy i odwróciła się. Jej oczy spotkały się z błyszczącymi fioletowymi plamami na tle czerni, oddzielonej od nocnego nieba. Ponownie odezwał się niski, ledwo dosłyszalny i wietrzny głos:

- Czas śmierci

Snow odskoczyła z piskiem, a cień zniknął zanim Terg wypuścił strzałę z łuku, przeleciał po chwili przez środek obozowiska, a wraz z nim powiał silny, zimny wiatr, gasząc ogień. Po chwili wielka, ciemna postać z wyraźnie odznaczonymi szponami pojawiła się przy Onyksisie, który odskoczył od ciosu. Następnie postać jakby zapadła się pod ziemię. Ciszę mąconą tylko szumem wiatru przerwała Snow cicho szepcząc, jakby do samej siebie:

- Widziałam to w wiosce pośród innych stworów... ja nie chcę umierać...    

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Corps który przez większość czasu był pogrążony w "rozmowie" z książką zwrócił uwagę na fioletowy rozbłysk, potem był ten wielki...coś

 

-Ehh...Tak, robi się niebezpiecznie...wybaczcie jeśli obecność mojego kolegi was przestraszy- Corpse wyciągnął za pomocą telekinezy zza płaszcza czerwony kryształ który położył na ziemi, szybko wypowiedział zaklęcie. Kamień rozbłysł i teraz był w napierśniku umarłego odzianego w ciemnoczerwoną zbroję oraz hełmem w kształcie czaszki smoka tego samego koloru. Ożywieniec miał na plecach potężny miecz.

 

-Bądź czujny- Corpse rozkazał nieumarłemu który tylko skinął głową

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...