Skocz do zawartości

Średniowieczna Equestria [multisesja][tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]


kapi

Recommended Posts

Nowa klacz zaczęła coś mówić w języku który gdzieś już obił mi się o uszy, wnet przekręciłam głowę w zadziwieniu, tak naprawdę nawet nie do końca wiedziałam o czym mówi Aiderose. Całe szczęście spostrzegła jak na nią patrzę razem z Onyksisem i wszytko jeszcze raz nam wytłumaczyła.- Spokojnie- Starałam się uspokoić klacz- Oby ich więcej nie było, Olo, Onyksis, Mellion i Treasure zajęli się nimi, w każdym bądź razie mam taką nadzieję. Trzeba mieć teraz oczy w okół głowy, ja na moje nieszczęście nie umiem walczyć, choć znam jedno zaklęcie obronne.- Po czym odezwała się do pegaza- Witaj Harmony. Oczywiście możesz iść z nami.- Chwilę potem zauważyłam Indis, która chyba chciała lecieć do Melliona, zmroziło mnie kiedy pomyślałam o powrocie do lasu. Choć obóz był nie daleko drogi, to jednak stwierdziłam, iż Mellion dość daleko odszedł od nas.- Indis wolę ruszyć na główną drogę, nie mam ochoty spacerować po lesie.- Chwilę potem przyszła mi świetna myśl do głowy, a czemu by nie. Skupiłam swoje myśli na Mellionie* Jesteś tam Mellion, wracaj właśnie ruszamy do głównej drogi*.- Czekałam tylko czy moje myśli trafiły do adresata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwując nadal siedzące niedaleko skraju lasu klaczki dodarły do mnie ciche, lecz zrozumiałe słowa, które dochodziły od Clover, więc spróbowałem jej odpowiedzieć.

- Clover słuchaj, jestem na skraju lasu, gdzie poszły dwie klaczki, idźcie za Indis, ona wskaże drogę do mojej pozycji - rzekłem w myślach klaczce mając nadzieję, że mnie usłyszy - nie mogę wrócić bez nich, wiesz dlaczego, ponieważ my elfy nie porzucamy nigdy swoich towarzyszy, nawet za cenę życia - dodałem po chwili.

Edytowano przez PlaguePony
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Och dzięki! To znaczy... dziękuję. -Resztkami umysłu udało mi się powstrzymać cząstkę siebie, która była cały czas podekscytowana i próbowała przejąć nademną kontrolę. -A tak właściwie to co robicie? I proszę, uważajcie, bo jak się zdenerwuję, to potrafię rzucać ostrymi słowami! -Ostrzegłam. -I strzelać strzałami gdzie popadnie... -Szybko dodałam. -Nie chcę, żeby komuś coś się stało. -Z żółtych juk wyjełam 10 złotych i 10 srebrnych strzał. -To są moje najlepsze strzały. Zawsze zabieram je na zawody. Złote lecą tam, gdzie chcę, a srebrne dokładnie tam, gdzie wyceluję. Mam jeszcze inne, ale służą tylko do treningu. -Z drugiej juki wyjełam srebrny łuk. -To mój łuk. Fajny? Edytowano przez Harmony
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podeszłam do swojej towarzyszki z gotowym wywarem. Angel spała... Usiadłam obok niej, a eliksir włożyłam do torby, by się nie potłukł. Tak ładnie spała... Przysunęłam się bliżej klaczki i zaczęłam głaskać ją po grzywie. Taka bezbronna, taka pachnąca i pewnie cholernie smaczna... Tak bardzo chcę jej posmakować, może zjeść. 
Wyszczerzyłam kiełki i zbliżyłam głowę do jej ciała. Chwila! Przecież ja nie mogę tego zrobić... Przygarnęłam ją do siebie, obiecałam, że jej nie skrzywdzę! No i... Jestem na ścisłej diecie. Ehh... Odmawiać sobie tyle rzeczy, to czysty grzech. 

Chciałam tak samo jak Angel położyć się i zasnąć, ale ja... Ja musiałam czuwać, czy aby ktoś nas nie szpieguje czy nie chce zeżreć. Ułożyłam się więc wygodnie pod drzewem i dalej głaszcząc klaczkę, rozglądałam się dookoła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Hmm właśnie przeczytałem Wasze posty. Tak jak mówiłem w ogłoszeniach będzie to mi zajmować dużo czasu z powodu... braku czasu, więc jeśli ktoś chce zrezygnować to zrozumiem (ale dajcie jakiś znak, proszę).  Szczerze nie mam co tu odpisywać, nie wymieniacie żadnej akcji, do której mógłbym się odnieść. Nie mogę założyć, że wyruszyliście w drogę do karczmy, bo Mellion nie ma zamiaru przyjść, a nie wyraziliście swych chęci. Co do telepatii to zakładamy, że w przypadku spokoju to Clover daje radę nawiązać taki kontakt, a druga osoba może jej odpowiadać. Jednakże tyczy się to tylko tych, z którymi Ona się połączyła, bo swym umysłem odbiera i jest na to nastawiona innych, jeśli próbują coś w myślach powiedzieć, nie słyszy dopóki sama nie uwzględni ich w rozmowie.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Ja nadal gram)

Spojrzałem na łuk niejakiej Harmony. Widać było że był elegancko zdobiony. Spojrzałem na klacz i odpowiedziałem:

- Tak. Według mnie, naprawdę ładny. I oczywiście witam cię. Odpowiadając na twoje pytanie, ja osobiście wybieram się w daleką podróż, ale to później. Musimy wydostać się z tego lasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przewróciłam oczami raczej za bardzo nie zadowolona ze słów Melliona, które odczytałam w myślach. Zniżyłam głowę tuląc po sobie uszy z naburmuszoną miną w myślach powiedziałam do ogiera *- Nie możesz sam do nas przyjść, właśnie idziemy w stronę naszego dawnego obozu do głównej drogi. Nie chcę już tu dłużej przebywać, to jest męczące.*- Skwitowałam krótko.Zwróciłam się do pozostałych ciężko wzdychając- Mellion gdzieś utknął, chce byśmy do niego przyszli, tylko czy to nie przeciwny kierunek? Sami może zdecydujcie, albo idziemy do  w kierunku Melliona  lub do głównej drogi? Jestem raczej za dalszą drogą i tak w pewnym momencie musimy się rozdzielić. Tak więc decydujcie.- Skupiona patrzyłam na towarzyszy i nowe klacze.

Edytowano przez *Anna*
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Ja oczywiście gram dalej.)

Aiderose popatrzyła w milczeniu na swoich nowych towarzyszy. Postanowiła, że pójdzie tam, gdzie oni, bo tak jak już wcześniej zdecydowała, nie ma zamiaru zostać sama i narazić się na kolejny atak ze strony bandytów.

Zerknęła jeszcze przelotnie na łuk klaczy, która tak jak ona był przez pewien czas uwięziona. Wymamrotała pod nosem coś do siebie w języku jej rodziców i westchnęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego lasu? A co to za las? I co mówiłaś Aiderose?-Spytałam się. Miałam teraz ochotę przeżyć przygodę, nie wracać do domu, zostać tam, gdzie przygody znajduje się ot tak. Wyobraziłam sobie, jak ratuję świat przeżywając wspaniałą przygodę. To było piękne. Nie chciałam jednak porzucać przyjaciół i zrezygnować ze wszystkich zawodów na łucznictwo. Postanowiłam zostawić sobie tą decyzję na później.-Więc, moje pełne imię brzmi Harmony ,,Chaos'' Apple. Niech nikogo nie zmyli to ,,Apple''. Nie mam nic wspólnego z tą rodziną. Dziadek ojca wujka mamy cioci mojego brata ciotecznego jedynie z niej pochodził. Może kiedy indziej opowiem wam moją historię.-Powiedziałam.

(Ja oczywiście gram, bo czemu miałabym przestać?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ucieszyła mnie decyzja innych, więc ruszyłam z innymi w stronę głównej drogi jak na sam początek podróży będę omijać lasy z daleka jeśli będę wyruszać w podróż sama, jeszcze tylko posłałam myśli Mellionowi-* Dobrze powinieneś nas szybko znaleźć. Ciekawe gdzie pozostała dwójka się podziała?*- Westchnęłam z wielką ulgą, nareszcie opuszczamy las gdzie grasują bandyci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Drużyna wyruszyła. Jeszcze wczoraj byli to w większości przypadkowi przechodnie, którzy zbili się w grupę dla bezpieczeństwa na szlaku. Decyzja okazała się słuszna, gdyż mroki nocy ukazały liczne niebezpieczeństwa. Część z nich przypłaciła to życiem, albo zaginęła. Gdy kuce dotarły do altanki zastały ją częściowo obrabowaną. W środku leżał trup starego pomocnika Solid Buildera, który także poległ broniąc Clover. Po tajemniczym jegomościu w krzakach nie było śladu, tajemnicza kocica Dalia zaszyła się gdzieś i nie wiadomo czy poszła swoją drogą, czy cały czas obserwowała całą drużynę. Sacrum i Angel odłączyli się od drużyny i najprawdopodobniej chciały pozostać same. Treasure mimo swego zwykłego entuzjazmu przycichł i jakby myślał w sobie o czymś, niedostępnym dla wglądu innych. Podobnie zachowywał się Olo. Ten zwykle wygadany ogier pogrążył się w zadumie. Nagle jakby go coś oświeciło. Popatrzył na swój topór, po chwili na każdego członka drużyny, i powiedział:

- Wybaczcie mi towarzysze. Muszę wyruszyć na północny zachód. Tu się więc rozejdziemy. Byliście wspaniałymi druhami, bliskimi memu sercu. Żegnajcie.

Ogier najwyraźniej nie lubił pożegnań i też teraz nie miał na nie czasu. Nie uraczył towarzyszy wieloma słowami, jak zwykle robią kuce obeznane z rzemiosłem wojennym. Momentalnie odwrócił się i pogalopował w kierunku, wcześniej oznajmionym. 

 

Sprawa zadziwiła obecnych, lecz każdy zrozumiał, że przekonywanie ogiera spełznie na niczym. Miał bowiem w oczach jakąś dziwną zapalczywość, której nikt nie zdołałby zahamować. Pozostali w kompani skończyli oględziny altanki. Widząc, że nie mają jak pomóc Scriblerowi, któremu poderżnięto gardło, udali się na główny trakt.

 

Droga wydawała się aż nazbyt oświetlona i spokojna. Jakby ironicznie kontrastowała z okropnościami nocy. Lekki zimny wietrzyk orzeźwiał podróżnych. Wszyscy skierowali się wprost do Occidens Arce. Do zamku mieli jeszcze dwa dni drogi. Ruszyli i dość szybko opuścili nieprzychylne okolice. Po chwili dołączył do nich Mellion. Zostawili za sobą las i wkroczyli na zielony równinny obszar. Po swojej lewej mieli kilka ogromnych rzek, które szumiały zza horyzontu. Najprawdopodobniej Olo udał się drogą wzdłuż nich. Leżały one jednak poza granicami Equestrii, więc podróż tamtędy zdawała się bardziej ryzykowna. Droga szybko zaczęła tętnić życiem i tętentem drewnianych kół wozów, które przejeżdżały w obie strony. Grupa doszła niebawem do głównego szlaku łączącego Watterburg z zamkiem Strażników Północy (Occidence Arce). Godziny mijały w spokoju, z małą przerwą na obiad. Podróżowali szybciej niż mogliby się tego spodziewać, po stanie niektórych członków drużyny. Nie obawiali się ataku, wzdłuż drogi co parę kilometrów znajdowały się wieże strażnicze z obstawą Słonecznych Gwardzistów.Kiedy zaczęło się zmierzchać natrafili na wioskę powstałą najprawdopodobniej na bazie jakiejś karczmy, którą kiedyś interesowny kucyk założył tutaj. Mieścinka była mała, choć obudowana palisadą. Na dodatek ilość strażników na niej skutecznie odstraszyłaby jakąś bandę rzezimieszków. W okół nie dało się zobaczyć żadnych pól, czy budynków produkujących żywność. Nad bramą widniał duży napis "Innerdorf". Mieścinka nie miała żadnej siedziby władzy. Na środku znajdowała się duża karczma, a w około pobudowano mniejsze chatki rzemieślników i kupców, którzy nabywali zbędny towar od jednych podróżnych i sprzedawali go innym. Całość liczyła około 15 domostw. Drużyna, która zmęczyła się długim prawie nieprzerwanym marszem z chęcią weszła do karczmy. Oczom wszystkich ukazało się niezwykle wytworne wnętrze. Nad wejściem wisiał szyld "Królewski Płomień". Narysowano na nim ognisko, po którego obu bokach rosły róże jedna biała, a druga czerwona. Klamka również nawiązywała do tych roślin, choć zamiast naturalnego koloru wykonano ją ze złota. Drużyna weszła do środka. Poczuli miłą ciepłą bryzę, która wylatywała ze środka. Do ich nosów dotarło wiele przepysznych zapachów, tak że aż zawróciło im się w głowach. W środku na suficie wisiały trzy kryształowe żyrandole. Na każdym z nich paliło się około dwudziestu świec. Zasłony zrobione były z finezyjnego, materiału, który był na wpół przezroczysty i zdawał się lekki. Dominowały wśród nich błękitne barwy, choć biel dopełniała całości, tworząc piękne wzory roślinne na materiałach. Posadzka wyłożona została dywanem o podobnej kolorystyce, choć przed wejściem znajdowało się wiele wycieraczek i szmat, do otarcia obuwia, bądź kopyt wędrowców. Na środku sali, pomiędzy dużymi, rzeźbionymi stołami mieścił się kominek osłonięty okrągłą szybą. Jego średnica wynosiła około 2m, a duży płomień wesoło tańczył na rozgrzanych drwach. Każde krzesło było wyłożone delikatnym materiałem, a ściany oprócz witraży i pięknych zasłon zdobiły repliki bądź oryginały broni. Pod białymi, przypominającymi marmur kolumnami umieszczone zostały doniczki z kwiatami, które harmonizowały z otoczeniem. Po lewej stronie znajdowała się obszerna lada z dębu, za którą stał wysoki, biały kuc w eleganckim rodowym stroju. Za nim, wbrew temu co widzi się w większości karczm, nie stały wielkie beczki z trunkami, ale ściana z drzwiami. Sugerowało to istnienie szerokiego zaplecza, co potwierdzała zauważona z zewnątrz konstrukcja budynku. Z głównej sali odchodziło kilka korytarzy i jedne schody prowadzące na górę. Przy nich znajdował się mały podest, na którym stało pięciu artystów-muzyków. Z ich instrumentów dobiegała delikatna muzyka, słyszalna na dworach Panów. W sali znajdowało się parę kucy, głównie wyglądających na kupców. Każdy ubrany był w dość bogaty strój. Dało się dostrzec także paru magów, jak i Strażników Zachodu. Z innych pomieszczeń dochodził zgiełk rozmów, jednak na tyle cichy, że nie zagłuszał pięknej muzyki, która dobywała się z lutni, fletów i organ, a dopełniana była przez chór. Po chwili inny kucyk, ubrany podobnie do tego za ladą, podszedł do kompanii. Maść miał pomarańczową, a na twarzy rosła średnich rozmiarów czarna, lekko podsiwiała broda. Wzrok miał bystry, a rysy dość kanciaste. Mimo to twarz wydawała się miła, ze względu na uprzejmy uśmiech. Ogier skłonił się nisko i powiedział:

- Witam w Królewskim płomieniu, nazywam się Orange Drink. Zapraszam do środka, proszę wytrzeć swe obuwie, bądź kopyta i wybrać odpowiednie miejsce. To jest część dla zamożniejszych, a raczej dla kulturalnych rycerzy i dam, lecz jeśli szukają państwo rozróby, bójki i swojskiej muzyki, a także niższych kosztów oferujemy również i takie usługi. Jeśli czegoś będziecie sobie państwo życzyć to proszę mnie zawołać, odpowiem na wszelkie pytania. Uprzedzam, że asortyment usług mamy dość szeroki, więc możemy spełnić prawie każde życzenie, oczywiście za odpowiednią opłatą. To gdzie o szlachetni goście życzylibyście sobie zasiąść? 

 

Tymczasem w jednej z pobocznych sal siedział pewien zielony ogier w kapturze. Jadł spokojnie miskę owsa i popijał kuflem piwa. Obserwował wszystko dookoła. Przyprowadziło go tutaj poszukiwanie godnego przeciwnika, a tak bardziej doraźnie zmęczenie. Mógł przespać się na zewnątrz, ale tutejszy właściciel wisiał mu przysługę za dostarczenie darmowego mięsa, gdy pewnego razu go zabrakło. Stwierdził więc, że kuce, które są "dobrze wychowane" mogą być bardziej niebezpieczne, gdy zalegają z jakąś przysługą, niż gdy mają cię za wroga i wykorzystał sposobność, by pozbyć się ewentualnego niebezpieczeństwa. Usiadł specjalnie tak, by obserwować drzwi i swoją sale jednocześnie. Zobaczył dość nietypowy widok. Rzadko bowiem do tej karczmy zachodziły tak różniące się od siebie kuce. Drużyna istnych wyrzutków, nie przypominających w niczym wędrownych kupców, czy znamienitszych podróżnych, lub ich obstawę, choć jeśli już to to ostatnie. Kuc zainteresował się przybyłymi. Nazywał się on Terg.

 

Powitajmy w naszej sesji Atlantisa, życzę miłej zabawy :pinkie:                    

Edytowano przez kapi
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednorożec siedział zajadając się owsianką oraz popijając ją piwem, wcale nie oznaczało to iż nie jest czujny, o nie. Cały czas lustrował wzrokiem salę i drzwi,jak go uczono nie skupiaj się na jednym punkcie tylko  obserwuj całe pomieszczenie. Nigdy nie lubił osobiście spać w karczmach ale tym razem nie miał wyboru, musiał tu zostać gdyż kiedyś ofiarował za darmo temu niezbyt dobremu właścicielowi dużą porcję mięsa.Tak mięsa, a to oznaczało iż będzie winien przysługę a to dla Targa był bardzo duży problem, ten kuc mógłby wysłać za nim zbójów. A tego bardzo nie chciał więc musiał jakoś to wykorzystać i dlatego musi być w tym miejscu,jednak były jeszcze jeden powód dla których przybył tu,a mianowicie szukał kuca który będzie godnym przeciwnikiem.Kiedy skończył posiłek zauważył że do karczmy weszło kilka kucyków.Zainteresowało go to bo od tak dawna nie widział podobnej mozaiki.*Nie byli to kupcy, ani na pewno nie bogatsi podróżni,prędzej ochrona albo jacyś biedni podróżni. Ciekawe,pora więc sprawdzić czego chcą*. Po cicho zaczął ich podsłuchiwać, robiąc to tak aby nikt go nie zauważył.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo smutno mi się zrobiło kiedy Olo oświadczył, iż musi z nami się pożegnać nie chciałam go zatrzymywać, ale pierwszy raz kogoś tak bardzo polubiłam i na pewno nie zapomnę o nim tak szybko. Nareszcie szliśmy drogą przed siebie i wszystko w okół było takie jasne i piękne, jednak też obce oczywiście wszystko mnie zachwycało i czułam wreszcie spokój tylko na jak długo, tego nikt nie wie. 

 

Razem z innymi weszłam do dość dużej karczmy, pierwsza myśl która mi się nasunęła do głowy "tu można sporo wydać", i naszły mnie czarne myśli o moich monetach schowanych w torbie, których nie zamierzam wydać za wiele. Właśnie dlatego gościłam w rodzinach, tam przynajmniej mogłam się odwdzięczyć za nocleg i jedzenie swoją pracą. Uśmiechnęłam się tajemniczo, zapomniałam po co tu przyszłam oblizałam smakowicie wargi na myśl o Cydrze właśnie teraz potrzebowałam zabawy i relaksu. - Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar nie tylko odpocząć, wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, ale i też się zabawić.- Spojrzałam na kelnera słodkimi oczami damy- Może znajdzie się miejsce dla damy z kuflem cydru, oczywiście za przyzwoitą cenę? Przede mną jeszcze długa droga, choć wolałabym miejsce dla zamożnych siądę z innymi moimi kompanami. Jak sądzicie moi drodzy. Czas zapomnieć o ciężkiej nocy i zaszaleć odrobinę?- Posłałam figlarny uśmiech. 

 

Rozglądając się po karczmie nie zauważyłam nikogo znajomego, sami kupcy siedzieli przy stołach i jakiś podejrzany kuc chyba szukał kogoś do zaczepki. A może to jeden z tych żołnierzy ukrywa swoją tożsamość w przebraniu?  

Edytowano przez *Anna*
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nareszcie opuściliśmy ten przeklęty las. Olo, postanowił, ruszyć w inną stronę. Szkoda, nawet go polubiłem. Po długiej wędrówce, znaleźliśmy się w jakimś mieście. Wreszcie cywilizacja! Mam nadzieję że szybko znajdę ten miecz i dołączę go do swojej kolekcji. Clover oblizała dziwnie wargi, powiedziałbym nawet że kusząco... dziwne. Zabawić się? Ta klacz zaczyna naprawdę mi się podobać. Zaciekawiły mnie słowa Clover. Podeszłem do niej z opuszczonym kapturem.

- Hmmm... . Zgoda. Przyda się nieco odpoczynku z bliską os..... to znaczy w grupie... . - Na chwilę się zarumieniłem i odwruciłem głowę i wtedy zauważyłem że ktoś się na nas patrzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo, iż klacz znała Olo bardzo krótko, to i tak zrobiło jej się odrobinę smutno, kiedy ten musiał odejść. Jednak nie zamierzała go powstrzymywać, to był jego wybór i ona mu tego nie zabroni. 

Ogólnie szła gdzieś na tyłach grupy, była pogrążona w myślach. Próbowała też po drodze zbierać patyki, które może przydadzą się jej jako przyszłe strzały.

 

Gdy tylko dotarli do karczmy, Aiderose zlustrowała swym przenikliwym spojrzeniem całe wnętrze. Stwierdziła, że nawet ładnie tu było. Słuchała też słów Clover, od razu było widać i słychać, że musiała się wywodzić z dobrego domu. Wciąż milcząc szary kucyk drgnął. Wiele razy to czuła. Kiedy tylko była w lesie. Była obserwowana, zauważyła, że jej towarzysze chyba także to wyczuli. Zerknęła w tamtą stronę, z której czuła czyjeś spojrzenie i zauważyła jakiegoś kuca.

- Cesser de regarder... - wyszeptała.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg jednak zrezygnował z podsłuchiwania i dalej obserwował ich oraz wszystko inne, nie mógł teraz ryzykować i się zagapić.Postanowił że jutro rano wstanie przed nimi a następnie ruszy za nimi, gdyż tutaj nie ma już nikogo z kim mógłby walczyć. Nagle zauważył poruszenie wśród nieznajomych ruch, może coś postrzegli ale nie mogli wiedzieć czy na pewno na nich patrz ale na pewno kto.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Wybaczcie wszyscy za mój brak odpisywania. Wiele rzeczy się działo i tyle gier się grało, że po prostu trudno było mi wejść nawet na forum, a co dopiero coś napisać. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe oraz że dalej będziemy się dobrze bawić. Mogę być trochę zardzewiały w odgrywaniu Treasure'a, jednakże postaram się nadrobić braki ^^)
 
Wiele przeszło mi przez łeb podczas naszej podróży. Kim byli ci bandyci? Dlaczego nas zaatakowali? Dlaczego Celestia mi pomogła kiedy byłem już praktycznie martwy? Czy uda nam się dojść do naszych celów? No i dalej nie wiem dlaczego pawiany mają kolorowe zady. Trochę zmartwił mnie fakt, że nasza drużyna wyszczuplała w członków. Solid Builder został zabity wraz ze swoim pomocnikiem. Trochę też czuję się winny, gdyż zostawiliśmy ich samych i trochę jak muchy do światła podążyliśmy za dziwnymi odgłosami. Olo nasz główny awanturnik postanowił udać się własną ścieżką. O niego się jednak nie martwiłem. Widziałem go w walce, więc jestem pewny, że na pewno sobie poradzi na swojej drodze. Sacrum i Angel podążyły za cieniem stwora, którego spotkaliśmy w lesie. Tu mam nadzieje, że ich nie zjadł.
 
Wraz z pozostałymi towarzyszami wybrałem się w dalszą drogę. Po długim marszu dotarliśmy do wioski zwanej Innerdorf (bynajmniej taka nazwa witała na bramie). Miejscowość wydawała się przyjazna. Cechy rzemieślnicze, stoiska kupców. Krótko mówiąc moje klimaty. Wraz z drużyną udaliśmy się do karczmy - głównego punktu miasta. Przywitał nas tam ogier zwany Orange Drink. Po wyglądzie wskazującego na imprezowego kucyka w średnim wieku strzelałem, że to właściciel lokalu. Moi towarzysze zechcieli się zabawić. W normalnych okolicznościach dołączyłbym bez sprzeciwu, jednak jedna myśl nie dawała mi spokoju. Odezwałem się więc do nich:
"Wy się bawcie dobrze, a ja dołączę do was potem. Muszę załatwić jeszcze jedną rzecz" - po czym opuściłem lokal i zacząłem się rozglądać czy w tym mieście nie ma jakiejś kaplicy Celestii (lub innego miejsca jej kultu).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dłuższej chwili dołączyłem się do moich towarzyszy zauważyłem, że nie ma Ola, więc zapytałem się.

- Gdzie jest Olo? - zapytałem się krótko.

Kilka godzin później dodarliśmy do wioski, przypominało mi małe wioski ludzi, które znajdowały się przy puszczy w moim świecie. Następnie weszliśmy do karczmy, gdzie usiedliśmy przy dużym stole. Spojrzałem wokół siebie oglądając budynek od środka. Zapytałem się kuca, który się do nas zbliższył.

- Chciałbym się zapytać, gdzie mogę znaleźć najlepszego zielarza w tej wiosce? - zapytałem się grzecznością. Jednak pod lekkim kątem zauważyłem, że ktoś nas obserwuję, więc rzekłem po cichu do towarzyszy.

- Uważajcie, ktoś nas obserwuję i mam dziwne wrażenie, że on nie jest tych dobrych. Następnie usłyszawszy słowa Clover, odparłem.

- Masz rację trzeba się trochę w życiu zaszaleć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomarańczowy kuc szybko podchwycił słowa uroczej damy, która nawiedziła jego lokal. Na ustach pojawił mu się uśmiech, a oczy błysnęły. Orange zwrócił się pewniejszym głosem do Clover.

- Ależ oczywiście, miejsca u nas pod dostatkiem zarówno dla dam, jak i dzielnych mężów, a asortyment napojów jest niewyczerpywany. Jeśli panienka pochodzi ze znamienitszego rodu gwarantuje, że cena będzie bardzo przystępna. Proszę zająć miejsca.

Tutaj ogier pokazał na stół przy kominku.

​- Jeśli natomiast Pani towarzysze mogą mieć problem z zasobnością sakiewek, a za zabawę przyjęła Pani bardziej swojski nastrój, to oczywiście zapraszam do innych izb.

W tym momencie Tresure podszedł do Orange'a. Po usłyszeniu pytania ogier zastanowił się przez chwile i lekko zmarszczył czoło

- Cóż, znajdzie Pan małą kapliczkę postawioną na cześć Jej Majestatu Celestii oraz Luny, przy zachodnim krańcu miasta. Jeśli pójdzie Pan wzdłuż ulicy rzemieślników wytwarzających ozdoby, na pewno Pan trafi.

Następny podszedł Mellion, odpowiedź raczej nie była dla niego zbyt satysfakcjonująca, gdyż barman odparł

- Nie mamy tu rzadnych stałych zielaży. Musi Pan poszukać u jakiś kupców, jest ich tyle, że zwykle zaspokajają wszystkie nasze potrzeby jeśli chodzi o zioła, trzeba tylko poszukać tego tu, tamtego tam, no i oczywiście mieć pieniądze.

Na koniec widząc, że chwilowo nie ma więcej pytań ogier powiedział

- Dobrze a zatem czego sobie Państwo życzą, jakaś przystawka, danie, czy na razie tylko Cydr, a może coś mocniejszego?

 

Terg dalej siedział w kącie. Zmartwiło go, że przybysze coś zauważyli i kilka spojrzeń poleciało w jego stronę. Miał jednak swój plan. Ten wymagał co prawda czekania, dłuuugiego czekania patrząc na to, że przybysze chcieli się zabawić, a zabawa oznacza brak snu...

    

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Clover potrafi wykorzystać swoje zalety by dostać to czego chce. I właśnie to w niej lubię. Mam nadzieję że coś z tego będzie, chociaż znając moje szczęście do klaczy, nie mam u niej szans. Jeśli pochodzi z dobrego rodu, to cena będzie przystępna? Gdyby wiedział skąd ja pochodzę, od razu dałby mi co chcę. Ród Gioielli Reali jest jednym z najbardziej szanowanych w Equestrii. Nie mogę dopuścić by ktoś z dróżyny poznał moje pochodzenie. Nagroda za dostarczenie mnie do rodziców jest nadal aktualna... . Inni zaczęli pytać o różne rzeczy. Treasure spytał o miejsce kultu. Dziwne, nie wiedziałem że jest religijny. A właśnie... . Skoro jest tu kapliczka, to później pójdę pomodlić się do Luny, mojej patronki nocy. Następnie zapytał czego sobie życzymy. Mam na szczęście zapas klejnotów i bitsów, więc o pieniądze, tak bardzo martwić się nie muszę. Jedno trzeba przyznać, jestem głodny i to bardzo. Moja zła strona, wycisnęła ze mnie bardzo dużo.

- Prosiłbym jakieś danie. Jestem pewny że macie tu wysoki asortyment różnorakich potraw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Uśmiechnęłam się zalotnie do kuca - Nie, skorzystam z tańszej opcji i usiądę w innymi kucykami. I poproszę tylko kufel cydru, nie jestem głodna, więc może jakąś przekąskę bym zjadła.-  Nie patrząc na pozostałych skierowałam się w stronę wolnych miejsc, nareszcie mogłam odpocząć w ciepłym miejscu. W dodatku w takiej karczmie jeszcze  nie bywałam więc dla mnie będzie to nowe doświadczenie. Przez chwile usłyszałam myśli Onyskisa, szybko je rozwiałam w swojej głowie, chyba za bardzo jestem podekscytowana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...