Skocz do zawartości

[Gra][Fantasy][Human] Na początku był Eru...


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 463
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Aaron podrapał się po brodzie. - Cóż... Jestem z rodu Eqeris.  Szczególnie wiele to do powiedzenia nie mam bo około pół życia byłem zmuszany do uczenia się na kupca... Na ogół kiedy tylko miałem czas uczyłem się strzelać... Na początku uczyła mnie jedna elfka. Zarówno walki jak i strzelectwa. Niezbyt lubię swoich rodziców... W wieku około dziewiętnastu lat wyruszyłem. Wtedy dopiero działo się coś ciekawego. Parę walk z orkami i inne takie. Mimo wszystko niewiele przeżyłem. - powiedział lekko zamyślony. - To może teraz ty mi coś opowiesz o sobie? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszawszy historię Aarona, zaczęłam opowiadać swoją historię.

- Wiesz, że pochodzę z Lorien, jestem z rodu Andras. Dzieciństwo spędziłam miarę dobrze. Później zaczęłam się uczyć magii oraz strzelania z łuku, a dalsze życie układałam powoli, lecz dokładnie. Aż do pewnego dnia, gdzie ja z trójką z moich przyjaciół patrolowaliśmy granicę lasu. Zostaliśmy zaatakowani przez orków dowodzonych przez Czarnego Numenoroczyka, tylko ja przeżyłam. Wtedy moje życie się zmieniło, aby później wyruszyć w wyprawę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valthar przysłuchiwał się rozmowie człowieka z elfką i ubolewał nad tym co słyszał. Zrozumiał teraz dlaczego na tak wiekowe istoty mówi się iż są wciąż młode, elfka bowiem nie miała pojęcia iż dla ludzi, są one najpiękniejszymi istotami i łatwo się ludziom w nich zakochać. Jednak nie chciał psu tego romantycznego wydarzenia, szczególnie słyszą wzmiankę o czarnym Numenorejczyku i bandzie orków. Dalej zajadał się swoją porcją mięsa nie męcząc nikogo niepotrzebną gadką, wiedząc iż każdy jest zmęczony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdawało się, że Gwydril ignoruje sceny odgrywające się niedaleko ogniska. Elf patrzał w ogień zamyślony i jakby zupełnie oderwany od rzeczywistości. Był jednak zorientowany w sytuacji, tyle że zacieśniająca się relacja między Aaronem a Liosą nie zajmowała większości jego uwagi. Dziwiło go tylko zaufanie elfki do człowieka. Znali się w końcu zaledwie od kilku godzin i jak na liczącą sobie tyle lat istotę, zachowanie Liosy było dość... lekkomyślne.

Elf porzucił te myśli, dochodząc do wniosku że to sprawa człowieka i elfki, a jemu w końcu nic do tego. Myślał teraz raczej o misji, która czekała drużynę. Zastanawiał się nad mrokiem czyhającym w ruinach i wokół jeziora. Rzucił szybkie spojrzenie Valtharowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valthar złapał wzrok elfa. Jego czarne oczy zdawały się być bez granic głębokie, a ledwie oświetlana twarz kryjąca się pod kapturem zdawała się jeszcze bardziej blada. Cienie tańczyły tworząc niepokojące obrazy na ciele Dunedaina, ten jednak spoglądał teraz na elfa, widząc jednak iż orka nie ma nigdzie w pobliżu, a elfka jest zajęta odezwał się cicho, jakby w ogóle, jednak jego głos bez trudu docierał do uszu Gwydrilla. Była to zwykła magiczna sztuczka, lecz jeszcze bardziej piętnowała słowa które mężczyzna wypowiedział nie bacząc na cokolwiek.

 

-Znasz tę mowę elfie... -Rozbrzmiał szept Valthara, a był on w czarnej mowie. Języku Saurona i Melkora. W języku zła zdrady i śmierci. W języku Angmaru, w języku Valthara.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Taaaak. Język mego dawnego domu. -Odpowiedział wciąż szepcząc, nie chciał bowiem by inni mogli go usłyszeć, a same dźwięki tej mowy mogły przyprawiać o ciarki.

-Jeśli odbuduję dawny Numenor, mam nadzieję że ta mowa okaże się nieprzydatna. -Dodał po chwili. Niestety, elf wiedział o nim coraz więcej i nie podobało się to Valtharowi, jednak zdobył już zaufanie elfki, starał się więc nie martwić podejściem tak wiekowego elfa. Był pewnie na tyle sprytny by zostawić tę wiedzę dla siebie. Jednak Numenorejczyk trzymając w dłoni swój kostur zamilkł, najwidoczniej nie mając zamiaru zdradzać większej ilości szczegółów na temat tego skąd zna tę mowę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastał szary świt. Słońce nie wychyliło się jeszcze zza horyzontu, ale zaczęły pojawiać się już pierwsze sugestie promieni. Z ogniska wąską, leniwą wstęgą unosił się ledwo widoczny dym - widocznie ogień zgasł całkiem niedawno.

Gwydril otworzył oczy i po chwili wolno podniósł się z pozycji leżącej. Skontrolował ilość koni, po czym wstał i rozprostował kości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaron obudził się z powodu tych nielicznych promieni słońca które się pokazały. Podniósł się do pozycji siedzącej, rozejrzał się. Skinął głową Gwydrilowi na powitanie. Przez chwilę zastanawiał się czy to co działo się poprzedniego wieczoru było tylko snem czy może jednak nie. Ziewnął cicho i spojrzał na elfkę, i przyglądał się jej przez chwilę. - Eh. Pić mi się chce... - szepnął i wziął łyk ze swojej manierki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valthar zmorzony tak upragnionym snem utrzymywał się dalej w medytacji, by wykorzystać jak najwięcej czasu na odpoczynek. Miał nadzieję iż nie spotkają zaraz jakiegoś niebezpieczeństwa, a konie są całe. Nie wytrzymałby myśli że musi dotrzeć to ruin na piechotę, koło krasnoluda. Zdawało mu się bowiem iż krasnolud, w swej posturze, opóźniałby znacznie marsz, a na to ochoty nie miał

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tharin wstał szybciej niż wtedy w gospodzie a to dlatego iż nie uchlał się jak świnia i nie ma teraz kaca.Krasnolud miał nadzieje iż nie zobaczy koni,i będą musieli iść na pieszo. Wolał iść pieszo niż miałby co jakiś czas wsiadać na konia z pomocą elfa.Nie lubił tego lecz musiał to ścierpieć, kolejną rzeczą która przyszła mu do głowy była jakś walka, w jego mniemaniu jedna marna walko z pająkami to nic, tharin chał ubić chociaż jednego orka.Następnie wstał i zaczał rozprostowywać kości.

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem na kamieniu obserwując ponury świt. Jak na razie było spokojnie obyło się bez awantur. Nagle zauważyłem jak członkowie drużyny zaczynają się budzić. Powolnym krokiem ruszyłem w ich stronę a za mną szedł mój wierny warg. Ciekawy byłem jak długo będzie trwał jeszcze ten spokój. Czułem, że atak pająków to dopiero początek. Prawdziwa bitwa dopiero będzie czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...