Dopiero teraz znalazłem czas i chęci aby zamiast pisać pracę inżynierską, której i tak nie piszę, nadrobić sobie ten specjał. I szczerze utwierdził mnie on w przekonaniu, że Equestria Girls ogląda mi się lepiej, niż regularne kuce. Podejrzewam, że głównie odpowiada za to łatwość w wyrażaniu emocji ludzkich odpowiedników mane6, niż tych kucykowych; czytaj są słodsze. Widok bawiącą się każdego dnia o poranku Rarity ze Spikiem zalewał mi serce miodem, a to jedynie jeden przykład z wielu. Poza tym, mam wrażenie że ubranka naszych bohaterek sprawiają, że lepiej się na nie patrzy niż ciągle te same gołe oraz gładkie kuce. I najważniejsze, Sunset Sunset Sunset! W sumie to głównie ona jest tutaj na ekranie i uważam to za największy plus, bo ani na sekundę nie odczuwałem znużenia, bo to zdecydowanie najlepiej zrobiona postać w całym MLP w ogóle. Każdy jej akt, każdy gest i tekst jest dla mnie na wagę złota, począwszy od ironii (na wieść od Twilight o tym, że znowu jakiś artefakt magiczny działa w okolicy odpowiada "Lucky me" z tak idealnym tonem głosu i wyrazem twarzy, że tylko wzdychać idzie 20:27), poprzez złość (I HATE CHURROS!" 28:52) aż po radość (praktycznie cała scena, jak Susnet gania z Pinkie za rękę po całym tym festiwalu, cała uradowana i ciągle się śmiejąc sprawiła, że uśmiech mi nie znikał z gęby). Bez wątpienia ta postać to czyste złoto i ciężko nie odrywać od niej wzroku, a sam specjał tylko za to, że to ona gra głównie skrzypce na wejściu z 7 punktów dostaje.
Fajnie też było zobaczyć z powrotem Dazzlinig, czyli chyba moje ulubione villiany z całego uniwersum. Owszem, zahaczyły one jedynie na krótką chwilę, ale cieszę się, jak potoczyła się ich historia. Nadal są złe i mają swoje zamiary, ale poprzez to, że przegrały nie ma szans na ich realizacje, o czym dobrze wiedzą. Są skazane na życie na tym pazernym świecie i jakoś w tej nędzy starają się przeżyć. Nie napastowały Sunset tekstami typu "zapłacisz za to!" albo "jeszcze tu wrócimy!", a nawet uświadomił naszej bohaterce, że to z nią jej coś nie tak, a nie z całą resztą, jak to sobie wmawiały. Choć do teraz nie wiem, czy śpiewały one z playbacku, czy jednak wyrobił sobie głosy, to bardzo cieszę się, że choć na chwile mogliśmy znowu Dazzlingi ujrzeć oraz usłyszeć i choć nie spodziewam się ich więcej, to nie pożałuję kolejnego ich występu, a ten jeden i tak doceniam.
Co do reszty, to fabuła w EQ zawsze była dla mnie drugorzędna, a specjał ten nie jest wyjątkiem. Choć sam fakt powtarzalności dnia letniego jest pomysłem trafiony, to główna intryga z cofającą czas kapelą nie zrobił na mnie wrażenia, no ale jak już mówiłem, mało mnie to obchodzi. Humor natomiast głównie wynikał z obecności naszej słonecznowłosej bohaterki, ale o tym już pisałem. Obrywanie każdego dnia wiosłem w tyłek od Rainbow Dash, aby ostatniego dnia wykonać zgrabny unik było... nice ( ͡° ͜ʖ ͡°). Pan ochroniarz to mini bohater odcinka, a komentarz Rarity odnośnie występu Dazzlingów jakimś sposobem mega mnie zauroczył w 22:31 (Tabitha St Germain kocham Cię). W sumie szkoda, że poza Pinkie i okazjonalnie Twilight, reszta mane6 nie robiła absolutnie nic, no ale czas spędzony z Sunset nie dość, że jest ograniczony, to i tak więcej wart niż reszty bohaterek imo.
Reasumując, specjał fajny, bo wokół fajnej postaci się kręci. Jednak to nie wszystko, bo scenarzyści i reszta ekipy odwaliła kawał dobrej roboty, chociażby ze względu na to, że nie spartaczono tu nic. Wiele momentów było zabawnych, inne były uroczę, a w ogólnym rozrachunku wychodzi bardzo przyzwoicie. Owszem, Dazzlingów nigdy za wiele, ale dobre i to, że chociaż z piosenką się pojawiły. Tak czy owak, było super. 8/10