Czytałem ten fanfik już jakiś czas temu, ale było już późno, więc nie chciało mi się pisać komentarza. Cóż... teraz też jest późno, ale coś naskrobię.
Ogólnie fanfik mi przypadł do gustu. Jest całkiem żartobliwy, fajnie pokazuje to, co się dzieje w zaświatach, w taki groteskowy i prześmiewczy sposób. Sama postać, nawet sknery-biznesmena, wyszła nieźle. Został on dobrze nakreślony. Sytuacja z pogrzebu i to, że kopyta mu się zacisnęły na worku pieniędzy, fajnie pokazują, jakim był kuczymsynem. No i mamy też pewną tajemnicę, odwołania do kolejnych i kolejnych poziomów rzeczywistości i tak pewnie w nieskończoność. To fajnie pokazuje paradoks zieleńszych pastwisk. A czy istnieją te najzieleńsze? Kto to wie... być może ciągnie się to w nieskończoność i nigdy nie dosięgnie perfekcji, co skrzętnie nasz sknera będzie wykorzystywać na swoją korzyść. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, a jedno przysłowie, które nie pamiętam kto wymyślił, mówi o tym, że: lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebie.
Fanfik krótki, lekki i przyjemny. Tak to mogę podsumować. Polecam.
Pozdrawiam!