Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 09/07/20 we wszystkich miejscach

  1. Kolejna mistrzowska animacja od AgrolChannel
    2 points
  2. Sporo czasu minęło od poprzedniego wydania. Było to związane trochę z lenistwem moim, trochę z niemożnością zdecydowania się na konkretny fanfik, trochę z pracą i trochę z ciekawymi czasami, w których przyszło nam żyć. Ale nadejszła wreszcie chwila, że zebrałem się do kupy, zebrałem materiały i coś dla was wyczarowałem. Tym razem będą to Smocze Łzy. Taka stara i spora epopeja o dorośniętym Spie'u. Z resztą, chyba wszyscy słyszeli o tym, słynnym fiku. 2 oskary na forum i masa pozytywnych komentarzy. Wydanie będzie 2 tomowe, po jakieś 530 stron każdy. Oprawa oczywiście miękka i klejona, format A5 (tak jak zawsze). Grafik na okładki jeszcze nie ma, ale są w trakcie załatwiania. Jak tylko będą (a zapewne będą na ostatnią chwilę), to je tu pokażę. Całość wyjdzie dość tanio, bo 50zł. Do tego będzie można się zaopatrzyć w Antropologię, jak ktoś jeszcze nie ma. W cenie 23zł. Zamówienia zbieram do 4.11.2020. Do tego też dnia czekam na wpłaty, lub potwierdzenia przelewu. Wysyłka (paczkomtem, lub pocztą), będzie realizowana partiami (bo praca, życie i w ogóle) i nastąpi po odebraniu książek z drukarni (czyli zapewne po 18.11). Więc wszystko powinno dotrzeć przed przedświątecznym szczytem. Formularz A tu znajdziecie numer konta i kilka standardowych informacji Regulamin Zachęcam do zamawiania i zadawania pytań. Jakbym zapomniał czegoś powiedzieć, jakaś, dobra dusza zaraz mi przypomni I jako, że dawno temu była ankieta, co warto wydać, to w spoilerze poniżej kilka odpowiedzi na pytania, które mogą się wam nasuwać
    1 point
  3. Do tego tematu trafiłam tak, że komciałam fika Nice i ujrzałam link w Twojej sygnaturze. A ponieważ nie znałam wcześniej tego fika, a temat brzmiał intrygująco, to uznałam, że obczaję. No to wchodzę, a tu TCB i zero komentarzy. Fik konkursowy, 2013 rok. TCB i 2013 rok? Zero komentarzy? Ale serio, co tu poszło nie tak? Ale dobra, lubię TCB, więc uznałam, że to może być ciekawe. Jeśli chodzi o formy, to nie licząc 2 komentarzy w docsie, to w sumie nie mam się do czego przyczepić, jest poprawnie. Najbardziej zgrzytają mi tagi. A konkretnie ten [dark]. No, może w jakimś sensie jest to dark, ale ten klasyk creepypast to dla mnie raczej komedia i groteska niż dark. W sumie to zobaczywszy [TCB] tak naprawdę w ogóle nie zwróciłam uwagi na resztę tagów, po prostu weszłam do docsa. Czytam sobie, o klasyka, FOL vs. POZ i tajny agent. Miło, przyjemnie. A potem pojawiają się trupy i ich opis - okeeeej, trochę dziwnie. A potem przychodzi do domu i widzi... I w tym momencie cała radość prysła, klimat prysł, a ja uznałam, że chyba czytam jakąś groteskową komedyjkę. No nie jestem w stanie traktować Jeffa poważnie. Nawet jakby się pojawił w mojej chałupie, to nie byłabym w stanie traktować go poważnie. I właśnie dlatego nie jestem w stanie tego fika polubić. Technicznie i warsztatowo wszystko ok. Ale to crossover z creepypastą (i to jedną z gorszych), który jednocześnie nie spełnia horrorowej roli creepypasty. Krótkie, całkiem dobrze i lekko napisane opowiadanie na chwilę. "On jest tuż za Tobą." Ale tak swoją drogą - chętnie bym poczytała jakieś TCB-TCB od Ciebie. Bez crossoverów z creepypastami. Tylko coś chociaż na kilkadziesiąt stron.
    1 point
  4. A oto "Krótkie rządy księżniczki Twily" i debiut Darkness Husarza, jako tłumacza. Zastanawiam się, co mógłbym w tym miejscu napisać, co nie zostało już wspomniane w moim komentarzu do „Ziarna prawdy w mitach i legendach”. W gruncie rzeczy, oba te opowiadania mają ze sobą wiele wspólnego, przynajmniej w materii klimatu oraz fabuły. Oba są bardzo serialowe, wiernie oddają postacie kanoniczne, dzięki czemu wypadają w oczach czytelnika bardzo sympatycznie, miło, czyta się je lekko, gdzieniegdzie można się uśmiechnąć. Oba operują na koncepcie źrebięcych lat Twilight, a także ukazują jej relacje z Celestią. Wszystko to bez problemu można sobie wyobrazić jako autentyczny odcinek serii, jako coś, co moglibyśmy zobaczyć na ekranie. Natomiast, w materii jakości przekładu, widać dosyć spore różnice. Cahan była uprzejma wspomnieć o „wstrząsie mózgu”, w oryginale znajduje się „concussion”, można było po prostu napisać o „wstrząsie”, ewentualnie „kontuzji”. Wprawdzie „concussion” oznacza chwilową utratę przytomności, ale z tekstu wynika, że Celestia jednak była przez cały czas przytomna, więc w sumie można było zastosować coś innego, a już na pewno nie wskazywać konkretnie na mózg. Podobnie zresztą jest z fragmentem o wzywaniu strażnika i zabieraniu Celestii do medyka. W oryginale jest „get a guard” i „get a medical staff”, a nie coś w stylu: „get you to medical staff”. Tzn. Twilight sama pójdzie po strażnika i wezwie medyków do Celestii, a nie że zabierze ją do nich. Oprócz tego typu, niby drobnych, ale w sumie istotnych dla całokształtu wpadek, w kilku miejscach średnio mi pasował szyk zdań, możliwe, że wynikło to z chęci dosłownego tłumaczenia, a może problemem okazało się przełożenie angielskiego zapisu dialogowego na polski. Nie wiem, musiałbym przyjrzeć się dokładnie. Efekt jest taki, że o ile nie rujnuje to wrażeń z lektury, to jednak pozostawia wrażenie, że technicznie przekład mógłby być nieco lepszy. Nie wiem, kto jest właścicielem dokumentu (tekst była uprzejma umieścić na forum Midday Shine), ale jeżeli ma on do niego dostęp i jest aktywny, to może mógłbym poszukać więcej podobnych usterek i może cokolwiek podpowiedzieć, poprawić? Chodzi mi o to, czy ewentualne sugestie, które pozostawiłbym w tekście, zostałyby rozważone. A odnośnie samego fanfika, po dość zwykłym, SoL-owym początku, możemy zaobserwować zdecydowaną dominację dialogów ponad opisami. Dzięki temu tekst czyta się szybko, lekko, w sumie, nawet nie jest wymagane od czytelnika jakieś szczególne skupienie – ot, zwykła, przyjemna i sympatyczna lektura, w sam raz na niedługi przerywnik, coś fajnego do poczytania przy śniadaniu, kolacji, czy czymkolwiek. Tylko tyle i aż tyle. Koncepcja Twilight, jak by tu odciążyć swoją nauczycielkę, oczywiście wykorzystując przy tym swoje koneksje (patrzę w stronę Shining Armora), jest wprost uroczy, natomiast realizacja tego planu – jeszcze bardziej Natomiast to, jak radzi sobie Twilight jako księżniczka Equestrii oraz jak załatwia różne sprawy i księżniczkuje, ogólnie, przyprawia o szerokiego banana na twarzy Nasza Twily ma zgoła inne podejście niż jej mentorka – jest bardziej bezpośrednia, jej rozwiązania proste, działa z taką samą prędkością, co podczas studiowania prawa Equestrii, czyli z zawrotną. Oprócz tego, tworzy nowe prawa, co także jest pocieszne i co bardzo mi się spodobało. Też chcę kawy i ciastek! W ogóle, reakcja Celestii na „zamach stanu”, sprowadzająca się do „a to ja se teraz zrobię jakiś ruch oporu”, tudzież zakończenie, w którym wszystko wraca na swoje miejsce, a Twilight martwi się o konsekwencje, kiedy to okazuje się, że w sumie... nic się nie stało, a sama Celestia rozważa, czy być może nie zacząć uczyć Twily polityki, wszystko to jest naprawdę przemiłe w odbiorze, satysfakcjonujące i wierne serialowym realiom, nie wspominając już o kreskówkowym klimacie. Przyjemna sprawa, godnie wieńcząca opowiadanie. Ogólnie, tekst jest lekki i prosty w odbiorze, dominujące nad opisami dialogi służą szybszemu tempu, co usprawnia czytanie, ale nie stwarza wrażenia, że akcja rwie jak szalona do przodu. Czyta się ją całkiem dobrze, pomimo mankamentów wynikających z formy tj. jakości przekładu. Warto rzucić okiem, aczkolwiek opowiadanie nie zapada w pamięć tak jak np. „Ziarno prawdy...” czy „W stronę słońca”. Ale tekst był dobry, wart poświęconego czasu. Ma swoje mocne strony, acz nie wybija się niczym szczególnym, no i mam wrażenie, że przekład mógłby być lepszy. Ale jak na debiut - solidna robota. Pozdrawiam!
    1 point
  5. Bo serialowo to też jest bardzo zdrowo Działalność Królewskich Archiwów Canterlotu kojarzy mi się z dwoma rzeczami. Po pierwsze, są to zawsze przyjemne, lekkie i serialowe fanfiki, gdzie poszczególne postacie są oddane w sposób bardzo wierny, a opisywane wydarzenia bez problemu mogłyby się wydarzyć w serialu, stąd tym łatwiej można je sobie wyobrazić w kreskówkowym stylu, na ekranie. Po drugie, są to tłumaczenia wykonane na naprawdę wysokim poziomie, dokładnie sprawdzone, zatem zawsze mam to przeświadczenie, że mogę po nie sięgać w ciemno, nie musząc ich porównywać z oryginałem, gdyż mogę być spokojny o jakość przekładu. Tyle tytułem otwarcia, niniejszym rozpoczynam nadrabianie KAC-owych zaległości Los zrządził, że na początek będą to perypetie Twilight, która za wszelką cenę usiłuje złapać Klaczkę Zębuszkę, póki jeszcze ma mleczaki. Cóż mogę powiedzieć? Przede wszystkim, zaskakuje nieco narracja – prowadzona jest z perspektywy pierwszej osoby, ale pisana w czasie teraźniejszym, co jest pewnym powiewem świeżości. Zdaje mi się, iż nieczęsto mam przyjemność czytać fanfik napisany w podobnym stylu. Po drugie, początek opowiadania. Trudno mi wyobrazić sobie lepsze otwarcie dla tego typu historii – idealne tempo akcji, gdzie wybrane detale są opisywane w naturalnej kolejności, między wierszami zdradzając nam przemyślenia oraz emocje księżniczki Celestii, nieuchronnie prowadząc do nocnego odkrycia, od którego rozpoczyna się właściwa akcja oraz główny wątek. Autentycznie nie mogę wyjść z podziwu, jak ten początek świetnie brzmi, jak się po tych akapitach płynie i jak dobrze czytelnik się z tym czuje. Podejrzewam, że zasługi należy podzielić pomiędzy autorem oryginału, a tłumaczką oraz ekipą, która była uprzejma zbadać jej przekład. Tak czy inaczej, imponuje konstrukcja zdań, styl, starannie dobrane słownictwo, efekt można śmiało stawiać za wzór formy, jeśli obrać narrację w czasie teraźniejszym. Ale podkreślam jeszcze raz – klimat, klimat, jeszcze raz klimat. Ależ to było fantastyczne, to trzeba przeczytać samemu, mówię Wam W każdym razie, po wprowadzeniu dochodzi do spotkania małej Twilight Sparkle oraz zaskoczonej jej pracą po godzinach Celestią, z czego wywiązuje się miła, wiarygodna interakcja, podczas której dowiadujemy się, że lawendowa klacz, dla dobra nauki oraz celem zaspokojenia swej ciekawości, postawiła sobie za cel złapanie Klaczki Zębuszki. Między innymi dlatego, że rezolutna klaczka zauważyła rozbieżności w literaturze traktującej o możliwej aparycji oraz właściwościach wspomnianej istoty, nie wspominając już o różnych, przeczących sobie teoriach motywów zbierania zębów, zapada decyzja o poszukaniu prawdy na własne kopytko. Zatem mieliśmy już wspaniałe, klimatyczne wprowadzenie, przyjemną i serialową interakcję między Celestią, a Twilight, a teraz przyszła pora na kolejny mocny punkt opowiadania, a jest nim „Rzecz o Klaczce Zębuszce” – miejsce, w którym znalazły się wszystkie opisy obserwacji oraz doświadczeń przeprowadzonych przez Badaczkę, przy asyście Mądrali Te partie tekstu są pisane w czasie przeszłym, co moim zdaniem miksuje się z główną narracją w czasie teraźniejszym bardzo dobrze, a co w efekcie urozmaica wrażenia z lektury. A sama „Rzecz...” obfituje w różne komediowe, bardzo serialowe sytuacje, które po prostu bawią i relaksują, a komentarze Celestii dopełniają efektu znakomicie, czego kulminacją wydają mi się dwa momenty: wspomniana już przez Cahan rozmowa, która czeka Cadance, a także wzmianka o wykonanym przez klaczkę opisie audycie rządowych wydatków, w związku z którym radnego Night Lighta czeka nagana. Ale wisienką na torcie w tej materii jest końcowy dialog pomiędzy przerażoną wizją nadchodzącej porażki Twilight (w końcu został jej ostatni mleczak), a Celestią, która ją uspokaja i tłumaczy, że bynajmniej żadnej porażki nie poniesie, o ile wyciągnęła ze swych eksperymentów naukę, co oczywiście jest prawdą. Mamy zatem typowo bajkową konkluzję, w której zawarty został morał, wygłoszony przez autorytet tej młodszej postaci, z którą odbiorca docelowy (tzn. gdyby był to faktyczny odcinek serialu animowanego) ma się utożsamiać, zaś dążenie do złapania Klacz Zębuszki jest tu swego rodzaju symbolem czegoś, w co w swej dziecięcej naiwności się wierzy i co próbuje zdobyć. Jest to bardzo miły, pogodny akcent, w sam raz na idealne zakończenie fanfika, tyle, że... to nie jest zakończenie fanfika. UWAGA, DZIKIE SPOILERY!! Zakończenie mamy zupełnie inne i chociaż w sumie nie mam o nim jakiegoś konkretnego zdania (ani dobre, ani złe, po prostu sobie jest), to jednak był to chyba najsłabszy punkt fabuły i zgoda, wpisuje się w to jakoś we wspomnianą bajkową konwencję (to, w co się wierzy, jednak istnieje, więc zawsze warto w coś wierzyć i się nie poddawać), ale jak dla mnie wyjawienie czytelnikom, że Klaczka Zębuszka czekała sobie gdzieś obok i że w sumie jest tak dobrze dogadana z Celestią, zburzyło nieco budowane do tej pory wrażenie, że owszem, w tym świecie jest magia, w tym świecie nie brakuje dziwów i różnych fantastycznych stworzeń, ale jednocześnie są mity i legendy, które prawdziwe nie są. Był to element twardego stąpania po ziemi, który jakoś sprowadzał dążenia Twilight na pewien poziom wiarygodności i dawał znak, że Celestia pozwala jej mieć dzieciństwo i wierzyć w podobne rzeczy, chociaż pewnego dnia młoda z tego wyrośnie. Aczkolwiek, jak na swój wiek, bardzo poważnie podchodzi do swoich prac badawczych, zachowując przy tym swoją dziecinność, co jest wprost przeurocze. Ale tak czy owak, zakończenie to nie było mi w smak. Tekst spokojnie mógłby skończyć się wcześniej, niedługo po wygłoszeniu morału przez Celestię oraz poradzenie Twilight, co winna uczynić. Może zamiast sceny z Zębuszką jakiś klimatyczny monolog, a'la pierwsze akapity opowiadania (A może wspomnienie czasów, gdy Celestia sama miała jeszcze mleczaki?), a może jakaś ostatnia w tejże historii myśl Twilight, która zasugerowałaby, że być może nie do końca wzięła sobie do serca radę Celestii i ma pomysł na jedno, ostatnie doświadczenie, którego czytelnik mógłby się domyślać? Może. Aha – zarzuty te odnoszą się do oryginału oraz jego autora, nie do tłumaczki oraz ekipy korektorów i prereaderów. Midday Shine bez dwóch zdań poradziła sobie wybitnie przy przekładzie tekstu, dbając o jego serialowy, bajkowy klimat, no i brzmienie kolejnych akapitów, serwując nam przekład na naprawdę wysokim poziomie, który po prostu chce się czytać. Gratulacje i podziękowania należą się także korektorom oraz prereaderom, którzy na pewno dołożyli swoje cegiełki do tego projektu Znakomita robota Przechodząc do podsumowania, jest to tekst, który brzmi wprost doskonale, a klimat wylewa się w z ekranu, co nie tyle inspiruje, co napawa satysfakcją oraz poczuciem, że "kurczę, ale to jest świetne, ale to fantastycznie brzmi, też bym tak chciał". Serialowość oraz wierność, z jaką oddano kanoniczne postacie, również imponuje, zaś fabuła, płynący z niej morał, nastrajają optymistycznie, efekt końcowy psuje nieco zakończenie, które było niespodziewane na tej zasadzie, że "no nie, na pewno tego nie będzie, przecież to by było... aha, a jednak", niemniej nie zrujnowało to wrażeń, nieco tylko zazgrzytało. Podtrzymuję, że tekst mógłby się zakończyć wcześniej, nieco inaczej, co ostatecznie wyszłoby tej historii na dobre. W każdym razie, jest to fanfik godny polecenia, tym bardziej, że tłumaczenie stoi na wysokim poziomie i po tekście się płynie, po prostu. Jeszcze raz - znakomita robota, gratuluję Pozdrawiam!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...