Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/04/21 we wszystkich miejscach

  1. Cześć razem z ekipą z Disrord Meeta bawiliśmy się w śpiewanie na czacie tekstowym. Stworzyliśmy więc sponyfikowaną wersję "Morskich Opowieści" Zapraszam do przyśpiewywania sobie podczas sprzątania lub podróży. Pony Opowieści! Autorzy: (numer przed autorem oznacza zwrotkę.) [refren. @Zegarmistrz] [1. @Gray Scale] [2. @Kredke] [3. @Gray Scale] [4. @Kredke] [5. @Kredke] [6. oryginalny pomysł: @KLGDiamond. lepsza wersja: @Gray Scale] [7. @Dayan ]
    4 points
  2. Witam. I od razu przepraszam w szczególności @Kinro, @Magda250i Nataniel Aveneteus Glorius obiecałem wam, że coś wymyślę jakoś ulepszę to opowiadanie, lecz do tej pory nie mam żadnego pomysłu. A wy poświęciliście czas i dokonaliście korekty. W takim razie jestem wam to winien chociaż tyle... (opowiadanie sprawdzone w maju 2017) Łzy matki Autor: Darkbloodpony Korekta i konsultacje itp: Kinro, Magda250, Nataniel Aveneteus Glorius Opis: Rozmyślania Chrystalis po stracie roju. (Napisane w przerwie między sezonem 6 a 7 kiedy podmieńcy byli przez większość uważani za stworzenia o strukturze identycznej jak mrówki)
    1 point
  3. Właśnie uzupełniałam tabelę w evencie komentarzowym i tak jakoś wyszło, że opinia Hoffmana o "Łzach matki" mnie zainteresowała. Przeczytałam te całe 3 strony i nie żałuję, bo ficzek jest naprawdę dobry. Forma jest nawet poprawna (do perfekcji jej nieco brakuje, ale jest okej), klimat porządny, a sam pomysł genialny. Naprawdę, bardzo mi się spodobała koncepcja świata, w której przemiana w tęczlingi niesie za sobą konsekwencje. Podobają mi się opisy i użyte w fiku porównania. Niektóre są odważne, ale mimo wszystko nie wypadły żałośnie-śmiesznie, a o to łatwo przy takich zabiegach literackich. Także na plus. A co na minus? Miałam wrażenie, że to dwa pomieszane ze sobą fiki - część Chrysalis i część pegaza. Moim zdaniem lepiej byłoby je rozdzielić, a i samo opowiadanie bardziej rozbudować. Z drugiej strony to mogłoby zatrzeć jego kwintesencję, czyli zakończenie i jego moc. W każdym razie - polecam.
    1 point
  4. No niezły fik, który pokazuje, że dorośli… to debile. Jedynie mała Twilight jest rozsądną postacią w tym opowiadaniu. SPOJLERY Co by nie mówić, był to naprawdę ciekawy fik. Interakcje pomiędzy Sunset oraz Twilight były naprawdę absorbujące. Kreacje postaci bardzo mi się spodobały, a to zawsze wielki plus. Sama historia nie jest zbyt skomplikowana, lecz czyta się ją lekko i przyjemnie. Suwak po prawej stronie ekranu zjeżdżał naprawdę szybko i zanim się zorientowałem, to był już koniec. Jest to jeden z tych fików, po których czuję niedosyt z tego względu, że chciałbym więcej. No ale lepsze jest już to niż przesyt innym, kolosalnymi historia, dla których tracę tylko czas. Fabuła opowiada o Sunset, która uczy się do ważnego sprawdzianu w szkole magii. Postanowiła wyjść na zewnątrz i przysiąść na ławeczce w parku, aby przestudiować jeden z podręczników. Niestety dla naszej ognistogrzywej, naukę przerywa wtargnięcie Cadance. Otóż opiekuje się ona małą Twi, lecz… ma do załatwienia pewne sprawy. Świetnie, księżniczko Miłości, zostaw to dziecko w kopytach nieznajomej. Ja wiem, że Sunset jest uczennicą Celestii, więc no, jakiś kredyt zaufania powinien się z tym wiązać, jednak nie jest to wystarczający powód do tego, aby jej ufać. No i jak się później okazało, rzeczywiście nie powinno się ufać tej klaczy, gdyż lata później dosłownie zamieniła się w demona i dokonała kradzieży jednego z najważniejszych artefaktów w Equestrii. Cadance zna Sunset tylko z widzenia, wie, że uczy się w szkole dla jednorożców (tak jak wiele innych kucyków, tak tylko dodam), jednak nie wie nawet tego, że Sun-Sun jest ulubienicą Pani Dnia. Czyli tak naprawdę nic o niej nie wie, a jednak postanowiła, że dobrym pomysłem będzie zostawienie dziecka z tą osobniczką, by zaraz później, jak mniemam, pójść z Shiningiem na stronę… Serio? Naprawdę nie możecie spotkać się w nocy albo umówić na inny dzień? Jestem pewien, że to o to chodziło, a nie o “toaletę”, no błagam… Ten pomysł jest tym gorszy, gdyż Sunset dosyć wyraźnie daje do zrozumienia, że nie ma ochoty opiekować się żadnym gówniarzem. Nie powiedziała tego wprost, no ale trzeba być naprawdę ślepym, żeby nie zrozumieć dość konkretnej aluzji, więc… Księżniczka jest albo głupia, albo ma gdzieś to, że inni mają swoje sprawy. To tylko pokazuje, jak beznadziejną opiekunką jest księżniczka Miłości. Ale bez tego nie byłoby dalszej części fika… Sunset jednak się zgadza. Nie dlatego, że chce pomóc, po prostu chce zaplusować w oczach wpływowego kuca. No i to jest biznes. Tak więc po paru, niezręcznych dialogach, Cadance idzie w pierony i zostawia smarkacza pod opieką pupilki Celestii. Co nie powinno mieć miejsca, jeszcze raz wspomnę. Gdy klacze są już same, Twi oznajmia, że bardzo chciałaby móc poczytać podręcznik wraz ze starszą “koleżanką”. Sunset nie jest temu przychylna i co chwilę spławia Twilight, mówiąc, że nikt ani nic nie może jej w tym momencie rozpraszać. Opowiada jej również o tym, co się dzieje z jednorożcami, które oblały egzaminy. Otóż… cofają się do poprzedniej klasy. “– Przenoszą cię do niższej klasy. A jeśli wciąż będziesz oblewać testy… zostaniesz odesłana z powrotem do magicznego przedszkola.” Mógłbym to potraktować jako zwykłe bredzenie i próbę zastraszenia klaczki, lecz… sama Twilight wspomina o tym bodajże w trzecim odcinku sezonu drugiego (Lekcja Zerowa), więc to chyba nie jest żaden wymysł. Raczej wątpię, żeby dwa różne kuce ściemniały w dokładnie ten sam sposób .Ewentualnie Twilight tłajlajtowała w tamtym odcinku a Sunset, jak wspominałem, chciała nastraszyć dzieciaka, jednak uznam tym razem, że to jednak prawda z tym przedszkolem, a co! Tak więc ten system edukacji nie ma sensu. Jak rozumiem, jeśli ktoś obleje egzaminy do, dajmy na to, piątej klasy, to cofają go do czwartej? Tak? No raczej, ponieważ wspominają o całkowitym cofnięciu kogoś do pierdzielonego przedszkola. A nie powinno to działać tak, że jak się nie zda, to po prostu powtarza się niezdany rok, a lepiej konkretne przedmioty, tak jak to jest na KAŻDEJ, NORMALNEJ UCZELNI? Niby czemu student musi powtarzać rok, który już zdał? A cofnięcie kogoś do magicznego przedszkola to już kompletne przekreślenie kariery takiego adepta magii. Kiedy on skończy edukację i będzie mógł pójść pracować w zawodzie? Jak będzie grubo po trzydziestce? Dajcie spokój… Ale no, wciąż nie uważam, że tak naprawdę jest, bo to zbyt absurdalne, nawet jak na mlp. Po prostu miałem ochotę to skomentować. Tak więc po nastraszeniu dzieciaka przez Sunset, Twilight pyta ją, czy się z nią pobawi. Pomimo tego, że już zna odpowiedź. Ognistogrzywa coś tam burczy pod nosem i każe jej się pobawić samej na placu zabaw. Jednak jest pewien problem. Otóż jakieś źrebaki wygoniły lawendową jednorożec z piaskownicy. I tak… od tego momentu zaczyna dziać się coś bardzo dziwnego z postacią panny Shimmer. Po pierwsze; nagle, bez żadnego konkretnego powodu, zaczyna się interesować tym, że Twilight nie postawiła się łobuzom. Gdyby naprawdę miała ją gdzieś, to po prostu wzruszyłaby kopytami i powiedziała jej, żeby poszła bawić się gdzieś indziej. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zaraz po zażegnaniu problemu, ponownie ma Twilight w plocie i nie chce jej poświęcać czasu. Ech… skąd się to wzięło? Można się tylko domyślać, ale w tym przypadku to nie nie jest zbyt dobre, bo brakuje w tym wszystkim konsystencji. Ach, no i jakie rady Sunset ma dla naszego fioletowego smarkacza? “– P-próbowałam wcześniej się bawić w piaskownicy, ale wtedy przyszły jakieś inne dzieci i wykopały mnie stamtąd, gdy Cadence rozmawiała z jakąś mamą. Sunset spojrzała jej w oczy. – I tak po prostu im na to pozwoliłaś? – No, ich było więcej niż mnie – broniła się Twilight. – Wiem, kiedy jestem pokonana. Sunset zerwała się ze swego miejsca, zaskakując klaczkę. – A od kiedy to ilość góruje nad jakością?” Jaką jakością Sunset? Co niby miała zrobić Twilight, ta źrebaczka, która jeszcze nie panuje zbyt dobrze nad magią? Zaczełaby pyskować? I naprawdę dzięki wiązankom słownym cokolwiek by ugrała, oprócz kpin ze strony tamtej grupki? Mogłaby się rzucić z kopytami na tamtą dwójkę, lecz czy to naprawdę rozwiązałoby problem? Czy ostatecznie mogłaby skorzystać z piaskownicy i dobrze się bawić? No właśnie nie. To by tylko pogorszyło sprawę. Nie dość, że ma marne szanse na wygraną, to jeszcze narobi sobie wrogów, w walce to jakąś piaskownice. Matki tych źrebaków z pewnością gdzieś się tam kręcą i opier**lą Twi za to, co zrobiła. Jestem tego pewien. Matki na placach zabaw mogą uderzyć z ryjem nawet, gdy się krzywo spojrzy na jej płoda, pomimo tego, że wokół siebie robi wielkie gówno. Dziadkowie są jeszcze gorsi. Zdarzają się oczywiście rozsądni rodzice, jednak w przypadku bójki no nie byliby zbyt łaskawi. Ja rozumiem, że tutaj Sunset pokazuje, iż nie należy dawać sobą pomiatać, tylko stawiać na swoim, lecz… to nie jest tutaj problemem. Twilight wyraźnie mówi, dlaczego się wycofała. Oszacowała szanse, ryzyko oraz korzyści jak i negatywne skutki podejmowania decyzji. To jest dojrzałe zachowanie, a nie kuźwa rzucanie się jak pies na wszystko i wszystkich, bo coś nas uraziło.Bronienie honoru swojej osoby oraz osób na których nam zależy jest bardzo ważne w życiu, jednak czasem trzeba spuścić z tonu, schować tą swoją żałosną dumę, która niestety nikogo nie obchodzi, do kieszeni i poczekać na lepszą okazję lub poszukać innej drogi, a nie pchać się tam, gdzie szanse na niepowodzenia są wysokie. Ech… Ostatecznie Sunset pomaga Twilight uporać się z łobuzami. W jaki sposób? Otóż zamienia je w świnie. Wtf? Czy wiesz, panno Shimmer, że za to możesz mieć konsekwencje prawne? No nawet nie mówcie mi, że transmutacja w inne zwierzę i takie upokorzenie jakiś tam dzieci przejdzie bez echa. Gdzie są opiekunowie tych dzieciaków ja się pytam? I czy naprawdę to było konieczne? Te źrebaki poszłyby stamtąd, gdy tylko Sunset się na nie wydarła. Po co to było? Żeby sobie narobić problemów? No Sunset to idiotka. Niby tak jej zależy na dobrej opinii i najlepszych stopniach, a jednak jest w stanie zaryzykować to wszystko dla zwykłego znęcania się nad kilkulakami. No błagam… To było nadużycie magii, ponieważ te źrebaki nie zrobiły niczego AŻ TAK złego, żeby potraktować je transmutacją. “– To złe! – wykrzyknęła Twilight. Podskakiwała w górę i w dół, dysząc ciężko. – Możemy wpaść w tarapaty! Odmień ich z powrotem!” “– Myślę, że można było to zrobić lepiej – powiedziała Twilight z niemrawą miną. Sunset przewróciła oczami.” No… nie mogę się nie zgodzić z Twilight, która jest bardziej rozsądna od tej starszej klaczy. “– Cóż, problem został rozwiązany i to się liczy. – Westchnęła, rozglądając się po parku. – Teraz po prostu tu zostań i pobaw się, a ja pójdę poczytać swoją książkę, dobra?” A nie możesz się po prostu położyć brzuchem na trawie tak jak Twilight w pierwszym odcinku, gdy czytała legendę o Nightmare Moon? Ale ostatecznie Sunset, mając już dość fioletowego szkraba, postanawia zaciągnąć ją na huśtawkę. Przy tej okazji dowiadujemy się, że tamte dwa źrebaki już wcześniej dokuczały Twilight. Och… wspaniale. Gdy przestaną mieć pietra, a Sunset nie będzie w pobliżu, to mogą zdecydować się na odwet. Ognistogrzywa wypowiada również, w końcu, jakieś mądre zdanie; “– Pracuj ciężko – powiedziała Sunset, delikatnie popychając Twilight. – Ze wszystkich sił staraj się być najlepszą... tak rozkwitniesz. Same… chęci nigdy nie wystarczą.” To pewnie odwołanie do tego głupiego odcinka nawiązującego do “Opowieści Wigilijnej”, gdzie takie wartości jak ciężka praca, dążenie do perfekcji, wytrwałości i służenie ogółowi zostały obśmiane na rzecz… pierdzielonej magii przyjaźni i zabawy. Jasne, przyjaźń, zabawa, odpoczynek są ważne, nawet niezbędne, ale niestety zajmują sporo czasu. Są nawet badania, które pokazują, że w momencie, gdy ktoś zdobywa drugą połówkę, to traci się zazwyczaj jednego przyjaciela. Stosunki międzyludzkie trzeba pielęgnować. Przykro mi, ale czas nie jest z gumy. Jeżeli ktoś chce być najlepszy albo chociażby dobry w czymś, to musi zrezygnować z multum rzeczy, między innymi z wielu okazji do spotkań ze znajomymi. A tymczasem kucyki w knajpie szydzą z tych ideałów, bo lepiej jest się napić cydru i poplotkować niż rzeczywiście robić coś, co przyniesie jakąś wartość, zostawi ślad, może nawet i w historii. Nie spodobał mi się tamten odcinek. No ale ten ficzek daje nam wskazówkę do tego, dlaczego Twilight w późniejszych latach się tak zachowuje. Wciąż nie wyjaśnia to tego, dlaczego Twi nie pamiętała Sunset, lecz… no to fajnie zgrywa się z przyszłością tej postaci. No ale dobra. Cadance wraca i dziękuje ognistogrzywej za opiekę nad dzieckiem. Zabiera ją z powrotem no i tak to się kończy. Jak już mówiłem, że fik mi się podobał. Fajny, lekki, wciągający. Warsztatowo jest super. Historia dla mnie zdecydowanie za krótka. Fajniej by było, gdyby to miało więcej stron, ale i tak jestem zadowolony z efektu końcowego. Tłumaczenie również na wysokim poziomie. Zobaczenie postaci Twi, słodkiej kruszyny, oraz gburowatej Sunset było zabawne do obserwowania. Ich interakcje są interesujące i czuć chemię między klaczami. Naprawdę porządna robota. Tyle ode mnie. Pozdrawiam!
    1 point
  5. Nie będę owijać w bawełnę – miałem silne deja vu, aż zerknąłem sobie, co było pierwsze. Bo czytałem już całkiem podobne opowiadanie, autorstwa Suna, a tytuł jego brzmiał „Powrót do domu” bodajże, co oczywiście także wzbudziło wspomnienia, gdyż sam nazwałem tak własne opowiadanie konkursowe, z 2013 roku Tekst podejmuje wątek pokonanej przez Starlight i spółkę królowej Chrysalis, która, osamotniona, powraca do swoich niedawnych włości, ubolewając nad stratą lojalnego roju oraz snującą plany odwetu. Ci, którzy mieli okazję zapoznać się z przytoczonym nieco wcześniej dziełem Suna, od razu zauważą pewne podobieństwa, czyli znajomą tematykę oraz podobny schemat, w którym to pokonana królowa przemierza znajomą, niegdyś należąca do niej krainę (no, w zasadzie, to przechadza się po okolicy, ale wiecie, o co mi chodzi), początkowo odgrażając się kucykom, których wyższość musiała nie tak dawno temu uznać, później emocje biorą nad nią górę i Chrysalis zaczyna zdradzać smutek, żal spowodowany utratą swojego królestwa oraz roju. Jednakże nie jest to płacz upadłej władczyni, lecz – jak sugeruje tytuł – płacz matki, rozpaczającej nad utraconym potomstwem. Co prawda wiemy, że w tym przypadku bardziej pasuje określenie, że potomstwo to zostało odmienione, niemniej, z punktu widzenia protagonistki, jest to nieodwracalna strata. Do tej pory opowiadanie Darkbloodpony'ego jeszcze wydaje się podobne do fanfika Suna (zaznaczam jednak, że w żadnym momencie nie miałem wrażenia plagiatu – najwyraźniej panowie autorzy wpadli na podobne pomysły, które jednak zrealizowali po swojemu), lecz już w kolejnym fragmencie, z którego dowiadujemy się o upływie pięciu tygodni od ostatniej potyczki królowej, fabuła wykonuje zwrot i akcja obiera nieco inny kierunek, niż miało to miejsce w „Powrocie do domu”. Dowiadujemy się, że niebawem między Equestrią, a nowym państwem Podmieńców (teraz rządzonym przez Thoraxa), ma zostać zawiązany sojusz, a związku z czym, między innymi, ma zostać założona ambasada. Przyszły ambasador Equestrii dociera na miejsce, jednak nie natrafia na należyte powitanie, jak się tego spodziewał. Eksplorując tajemniczą budowlę, natrafia na... coś, po czym okazuje się, że zdeterminowana królowa już rozpoczęła odbudowę roju, na początek poprzez zniesienie () nowego pokolenia Podmieców, oczekujących na wyklucie. Jednocześnie, przestrzega potomstwo przed tym, co spotkało poprzedni rój. Zakończenie nie pozostawia złudzeń, że już niebawem Chrysalis wyruszy odbudować swoją potęgę, tym razem bogatsza o nowe doświadczenia. A przynajmniej tak to odebrałem. W sumie, opowiadanie nie wydaje się takie jednoznaczne. W końcu, skoro najpewniej niedoszły ambasador zniknął podczas eksploracji nieznanych jaskiń, ktoś powinien się tym zainteresować i odkryć, że następne pokolenie Podmieńców już gdzieś-tam sobie dorasta, w świeżo złożonych jajach, co oznacza, że Chrysalis już podjęła kroki ku temu, by odzyskać swoją władzę, czyli niebawem znów będzie groźna. Chociaż... z drugiej strony, skoro Equestria już miała nawiązać sojusz z nowym państwem, to znaczy, że owe państwo powinno istnieć... a tymczasem na miejscu ambasador odkrywa coś zupełnie innego. Co też takiego mogło się stać? Czyżby opowieść Chrysalis na końcu nie była zwykłą przestrogą, ale stanem faktycznym i te przemienione Podmieńce zginęły? Jak się tak człowiek wczytuje i teoretyzuje, z niedługiego tekstu wykluwa się znacznie mroczniejsza, tajemnicza historia, w której nie brakuje niedopowiedzeń, pytań bez odpowiedzi, w związku z czym czytelnik zostaje zdany na własną wyobraźnię. Ale po namyśle wydaje mi się, że chodzi o to, że Chrysalis, być może wykorzystując jakiś rodzaj magii, a może polegając na prawidłach rządzących Podmieńcami w bazowej/ przemienionej formie, doprowadziła do szybkiego (i raczej niespodziewanego) upadku roju Thoraxa, odzyskując kontrolę nad swoimi włościami. Należy dodać, że odbyło się to po cichu, bez zwracania niczyjej uwagi, stąd przybyły na miejsce ambasador niczego złego się nie spodziewa i dziwi się temu, co zastaje. Owszem, przepadam za koncepcją potężnej, wciąż groźnej królowej, z której przebiegłością i mocą cały czas trzeba się liczyć, stąd takie tłumaczenie mi pasuje Tak na marginesie, to w sumie niezły materiał na krótki spin-off, coś w klimatach survivala – opowiadanka o grupie kucy, prowadzących ekspedycję, która to grupa trafia do nieznanych tuneli i rozpoczyna eksplorację, po czym zostaje uwięziona wewnątrz i musi walczyć o przetrwanie w tym mrocznym, wciąż zmieniającym się miejscu Ale powracając do fabuły fanfika, Chrysalis nie traci czasu i pracuje nad powołaniem do życia nowego roju, z zupełnie niezłym rezultatem. Jeszcze zanim młode się wyklują, opowiada im o tym, co spotkało tych, którzy odważyli się pójść za Thoraxem i się przemienić, porzucając matkę. Plus, wyjaśnienie, dlaczego nigdy nie powinny porywać się na taką przemianę. Tak to widzę. I generalnie, taka wersja, w połączeniu z kreacją Chrysalis, jak najbardziej mi odpowiada. Czytało się ciekawie, był klimat, może nie za pierwszym razem, ale jak zacząłem się zastanawiać nad tym, co czytam, jak sobie do tekstu powróciłem, zauważyłem możliwe drugie dno, no i jak dzięki temu wytworzył się tajemniczy nastrój... Pewnie, ciekawe doświadczenie. Może odbieram to trochę na wyrost, ale przepadam za postacią Chrysalis, a tekst wydał mi się dostatecznie ciekawy, by troszkę sobie pospekulować Zwłaszcza, że forma ma się zdecydowanie lepiej, niż w przypadku innych fanfików autora, które nie tak dawno temu miałem okazję czytać, a do których już niebawem przejdę, a dlaczego niebawem, no cóż, kolejność jest u mnie pojęciem abstrakcyjnym W każdym razie, widać pracę korektorów oraz prereaderów, naprawdę. Doprowadzili tekst do całkiem zadowalającej, solidnej formy, nie wybitnej, ale stojącej na mocnych fundamentach. Drobne błędy zdarzają się sporadycznie, bardzo sporadycznie. Niepotrzebna spacja przed przecinkiem, podwójna spacja między „że”, a „one” (w tym jedna z nich to spacja twarda). Znów, podwójna spacja (twarda i zwykła) między „coś”, a „pięknego”, poza tym, zdanie to nie zostało zakończone kropką, brakuje jej. Chyba, że miał tam być przecinek, wówczas "Na" powinno być z małej. Ale poza tym, naprawdę solidna, dopracowana forma, zgrabnie zbudowane zdania oraz akapity, wszelkie opisy czytało mi się bardzo dobrze, praktycznie zero zgrzytów, zero słabszych momentów, nic, co odstawałoby od ogólnej jakości fanfika. A jak klimat? Cóż, może nie był zbyt smutny (na moje wyczucie), ale na pewno było w nim trochę tajemnicy, trochę mroku (taka szczypta, do smaku), z delikatną domieszką fantastyki (głównie pod koniec, gdy Chrysalis opowiada o magii Podmieńców), rzeczywiście, jest ciekawość, jest smak na ciąg dalszy, w sumie, fanfik brzmi trochę jak prolog do czegoś dłuższego, do opowiadania o wielkim powrocie królowej. Ale jako samodzielny [Oneshot] radzi sobie dobrze, nie powiem, że nie Ogółem, tekst można sobie przeczytać w wolnej chwili, dobrze sprawdza się jako przerywnik, wciąga, no i dla fanów królowej Chrysalis będzie jak znalazł... Chociaż nie jest to najkreatywniejsza, najbardziej zaskakująca kontynuacja jej losów w historii fanfikcji, wpisuje się w serialowe realia, jest klimatyczna, a jeżeli komuś jest mało, może dziełu Darkbloodpony'ego uda się zainspirować tego kogoś do stworzenia własnej kontynuacji. Kto wie? Nowych fanfików (oby jak najlepszych) nigdy za wiele Duże produkcje autora (do których za kilka fanfików z przyjemnością przejdę ) bez wątpienia są bardziej złożone, bardziej, nazwijmy to, spektakularne, ale taki krótki, niezobowiązujący jednostrzałowiec, również robi robotę i może się podobać. Cieszy mnie bardzo, że forma okazała się lepiej dopracowana i mam nadzieję, że w przyszłych, nowych dziełach autora będzie podobnie.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...