Miałam niewątpliwą szansę patroszyć ten rozdział i to czemu ukazał się tak późno, możecie w dużej mierze zwalić na mnie. "Idea i Wiara" zostawiła po sobie dobre wspomnienia, ale też pewien niedosyt - mało w tym wiary jak na rozdział traktujący w teorii o religii. Mamy tu nieco atiokratii, ale raczej w kontekście ekonomii, walki z kapitalizmem i struktur kościelnych, mamy o wierzeniach zebr, które zapoczątkowały nurt filozoficzny. Mamy gryfy. I mamy życie pozagrobowe.
Może zacznę od tego, co podobało mi się najmniej - arabskie zebry. Wolałabym więcej o wierze w O'n niż o cyfrach, matematyce i dwóch sypialniach. To po prostu wydawało się dość zwyczajne, wyraźnie inspirowane naszą historią i mało natchnione, że tak to ujmę.
Zaciekawił mnie wpływ Nieśmiertelnych na kapitalizm, podobnie jak ich struktury kościelne. Wydaje się na swój sposób ironiczne, że pozwalają swoim kapłanom na tak wiele w kwestii interpretacji wiary, podczas gdy sami są tak aktywnymi istotami. To brzmi nieco jak przepis na katastrofę, ba, widzieliśmy już zalążek tej katastrofy w poprzednich rozdziałach. To się po prostu musiało rozjechać. Zastanawia mnie jednak dlaczego tak jest. Ale cóż, Nieśmiertelni i ich Wielki Plan i Koło Historii. Wszystko walnie. Zważywszy na to jaką bandą aroganckich, pardon my French, dupków, którzy mogliby zrobić dla świata dużo więcej i zdecydowanie mniej krwawo, nawet mnie to nie dziwi.
Kolejną ciekawą sprawą jest Chór Cieni, będący chyba najpewniejszą rzeczą dotyczącą wierzeń w KH. Czemu? Bo niewątpliwie istnieje. Wszyscy o nim wiedzą, widziano go w różnych kulturach. Do tej pory mogliśmy to samo powiedzieć jedynie o Nieśmiertelnych. Ba, dokładnie to samo - że istnieją i są potężni. Jednakże nie traktowałabym jako pewnika wszystkich podanych w rozdziale informacji. Z prostego względu - to, że Chór Cieni istnieje, nie znaczy, że robi to, co śmiertelnicy myślą, że robi. Ba, jestem wręcz przekonana, że atiokratia się myli i Nieśmiertelni wcale nie łażą na Sąd Ostateczny. Byliby wtedy bardzo, ale to bardzo zajęci. I mieliby aż za dużo do śledzenia. Ewentualnie traktowaliby to jako sporadyczną rozrywkę. Możliwe, że Chór Cieni w ogóle nie jest prokuratorosędzią i nie ma żadnego Trybunału. W końcu jak ktokolwiek miałby to potwierdzić? Równie dobrze gryfy i jaszczury mogą mieć rację i Umbry to po prostu demony polujące na dusze. Albo nawet i nie. Może Umbry mają gdzieś dusze, tylko dopiero umierający mogą je zobaczyć? Bardzo ciekawa i klimatyczna rzecz, o której się pewnie więcej nie dowiemy. Chyba że ktoś umrze i przeżyje.
Na koniec zostawiłam sobie gryfy. Już olał skaldów, skupmy się na Oddychających Ogniem, których spotkaliśmy podczas jednej z przygód Iry. Najważniejsze jest dla mnie ostatnie zdanie rozdziału:
Jeśli bowiem wierzyć dzierżycielom gryfiej magii, prędzej czy później spośród nich musiałby się wyłonić ktoś, komu nie tylko śmierć nie będzie straszna, ale który położy jej kres.
Czyż to nie brzmi... złowróżbnie? Jak obietnica? A co jeśli tym wybrańcem, dzierżycielem gryfiej magii nie będzie wcale gryf? W końcu poznaliśmy już takiego jednego... Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to jest ta oliwa do ognia, która spowoduje w końcu upadek atiokratii. Nawet jeśli nie spełni się w taki sposób, w jaki zapowiada to końcówka