Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/07/22 we wszystkich miejscach

  1. Poprawiam remaster „Cienia Nocy” od trzech lat, ale dotychczas byłam zbyt leniwa, żeby go skomentować. Trochę wstyd, szczególnie że jest to jeden z moich ulubionych polskich fanfików nie tylko do czytania, ale i korekty: błędów jest w nim mało, zapis dialogowy jest poprawny, a autorka nie odrzuca sugestii, których odrzucać nie powinna. Można pracować. Cenię „Cień Nocy” za wiele aspektów, z których kilka wymienię w losowej kolejności: – biologiczną poprawność – podobnie jak Cahan większość życia jeżdżę konno i bolą mnie te wszystkie kucyki wzruszające ramionami, rumieniące się i upadające na kolana. W CN tego nie ma, a prócz poprawnej końskiej anatomii mamy do czynienia z typowymi końskimi zachowaniami i okazywaniem emocji, co nie tylko sprawia mi satysfakcję, ale i po prostu ma sens – skoro bohater ma ogon i ruchome uszy, to niech nimi rusza! – realistyczne, a miejscami wręcz naturalistyczne opisy przyrody czy życia na wsi. W rozdziale IX Cahan nie pisze sielanki, lecz ukazuje realia życia i pracy w średniowiecznej wiosce, co pomaga tworzyć atmosferę opowiadania. – bohaterkę, która nie zgadza się na rolę tradycyjnie przypisywaną klaczom i postanawia walczyć o swoje. Podoba mi się też, że nie jest OP, mimo bycia alicornem nie włada magią na poziomie Twilight/Starlight i wydaje się czasami używać mózgu. – brak banalnego podziału na dobro i zło. Królewna chce rządzić, bo jej się to należy, nie dlatego, że jej brat to przyszły tyran i ciemiężyciel niewinnych kucyków. Jej ojciec z kolei uważa odsunięcie jej od tronu za dobre politycznie posunięcie i nie czyni to z niego pozbawionego sumienia mrocznego złoczyńcy. – brak naiwnych i oczywistych rozwiązań rodem z bajki – jeśli żołdacy terroryzują i wykorzystują wieśniaków, to nie wystarczy ich raz pobić, żeby rozwiązać wszystkie problemy, a wręcz przeciwnie, może to doprowadzić do pogorszenia sytuacji mimo dobrych chęci obrońców uciśnionych. – stylizację wypowiedzi bohaterów – zazwyczaj, gdy napotkam w tekście błąd, od razu go poprawiam. U Cahan czasem muszę przystanąć, zastanowić się i spytać, czy to nie jest przypadkiem świadomy zabieg, podkreślający różnice w pochodzeniu społecznym poszczególnych bohaterów. Doceniam, że prosty chłop czy najemnik nie wyraża się w taki sam sposób, jak księżniczka. – humor – poczucie humoru Cahan bardzo mi odpowiada, żarty są zabawne, a nie żenujące, jak zdarza się dość często w dziełach początkujących, ale i niektórych doświadczonych fanfikopisarzy. – bohaterów LGBT+, którzy poza byciem niehetero mają inne cechy, własną osobowość i nie są chodzącymi stereotypami. – syna kowala, co ma wszystkie zęby. Domagam się fanartu. Gdybym miała się do czegoś przyczepić, to do mnogości postaci Łowców, którzy niekoniecznie mają jakieś wyróżniające się cechy i mi się zwyczajnie mieszają. Aczkolwiek jest to też problem wynikający w dużej mierze z niskiej częstotliwości pojawiania się rozdziałów – gdybym czytała o tych postaciach w powieści wydanej jako całość, w jednym tomie, zapewne nie miałabym takich problemów. Co powoduje, że muszę wypomnieć Cahan tego posta, który kiepsko się zestarzał: „Plan jest taki: poprawiam i czytam 1 rozdział dziennie, co jest aktualnie realne”. Zważając na to, że kolejne rozdziały czytałam na bieżąco, to pisząc komentarz po takim czasie, na pewno wiele kwestii pominęłam, a moja opinia siłą rzeczy odnosi się głównie do nowszych części, ale mimo wszystko uważam, że Cahan w pełni zasłużyła na głos na Epic.
    1 point
  2. A czy Gargamel nie chciał przypadkiem przerobić smerfów na złoto? Mnie najbardziej rozśmieszyła scena z korkiem. Rocky krzyczący "zielone znaczy ruszaj, zielone znaczy ruszaj" a po chwili pytający "zielone nadal oznacza ruszaj, co nie?" to znakomity dowód na to, że w humorze w prostocie tkwi siła.
    1 point
  3. Udało się w ostatniej chwili. ,,Zapomniana historia'' [Spin off] [Wiedźma] [Crossover] https://docs.google.com/document/d/1uZZhZqT2dRH44zbt2ZQVVfAWYtEJnOMI8Wsyuq-RzM8/edit?usp=sharing
    1 point
  4. Witajcie! Poprzednim razem, po dosyć długim okresie bez aktualizacji serii, napisałem małe oświadczenie, przybliżające stan „Kresów” oraz plany na ich kontynuację, potwierdzając, iż projekt nie upadł, nie został porzucony, nic z tych rzeczy. Przekaz był taki, że wszystko kiedyś będzie, tak to można najkrócej przedstawić. Na razie nie chcę mówić o tym, czym jest owe „wszystko”, ale skupić się na tym, co oznacza wspomniane „kiedyś”. Jednakowoż zanim przejdę do rzeczy, pozwolę sobie podziękować za ostatnie komentarze i odnieść się do kilku kwestii. Czytelnicy są najważniejsi, stąd najmocniej przepraszam, że tyle to zajęło. Oczywiście, że były okazje, oczywiście, że był czas – po prostu do tego nie doszło. Ale pora to naprawić. @Verlax Po raz kolejny bardzo dziękuję za komentarz i cenne uwagi, a także słowa zarówno pochwały, jak i krytyki. Chociaż nie uważam, by mój styl pisania był jakoś szczególnie wyszukany, nie sądzę też, że zasób stosowanego słownictwa jest zbyt imponujący, rzeczywiście, staram się poświęcać dużo uwagi formie, w tym opisom różnych detali. Cieszę się, że aspekt ten został przez Ciebie oceniony wysoko, co oczywiście zachęca do dalszego pisania, ale jednocześnie wywiera presję – by po drodze niczego nie popsuć, nie przesadzić, nie stracić formy. Mam nadzieję, że kolejne odcinki serii utrzymają poziom. Ciekawe spostrzeżenia odnośnie opowiadań z tagiem [Romans]. W sumie, trudno się nie zgodzić, chociaż z uwagi na to, że jest to seria, to zawsze pozostaje otwarta ta furtka, że owszem, na przestrzeni danego opowiadania nic nie może nas zaskoczyć, ale na przestrzeni całej serii może wydarzyć się wszystko i niekoniecznie muszą to być szczęśliwe zakończenia poszczególnych wątków. Od razu wspomnę, że nie planuję czegoś podobnego dla znanych już par, lecz niewykluczone, że z czasem po prostu pojawią się kolejne bądź zupełnie nowe postacie, które będą się wiązać i u których rzeczy te nie będą się rozwijać tak różowo. Obecnie nie czuję się na siłach, nie mam też takich chęci, by powracać do tagu [Romans], obojętnie, czy miałbym pisać „zwykłe” tego typu historie, tylko trochę lepiej (w założeniach) czy też wymyślać na nowo ów nurt. Jasne, relacje między postaciami, również te miłosne, będą się przez serie przewijać, ale nigdy nie na tyle, by skutkowało to nadaniem dodatkowego tagu. Czyli kierunek zdecydowanie SoL-owy. Także w kontekście tego, o czym wspomniałem w poprzednim akapicie, wszystko będzie stonowane pod [Slice of Life]. Ale to tylko jedna z wielu możliwości. Niemniej to melodia przyszłości, nawet nie tej bliższej, ale dosyć dalekiej. Zobaczymy. Nie dziwi mnie ani trochę, że „Samotny pegaz” wypadł lepiej niż „Ołowiany Gleipnir”, właśnie ze względu na gabaryty obu opowiadań. Zresztą, chyba Ci o tym wspominałem – opowiadanie jest krótsze, toteż czytelnik krócej się męczy z popełnionym romansidłem Natomiast trochę mnie zaskakuje opinia, jakoby relacja Fenrira i Silkflake wypadała bardziej naturalnie. Całe opowiadanie to w gruncie rzeczy remake innego, bardzo starego fika, powstał on z okazji takiej, że postanowiłem sobie zmajstrować serię. Szczegóły znajdują się w pierwszym poście, w spoilerze. Wiele ich tam nie ma, ale zawsze coś. Zmierzam do tego, że w owym czasie miałem tylko ogólny zarys i plan, lecz w praktyce wiele rzeczy powstawało w trakcie, stąd pomyślałem, że tak szybki rozwój relacji między Fenrirem a Silkflake zostanie odebrany za coś nienaturalnego. Dlatego też w tekście znalazł się „bezpiecznik” w postaci Bottomless Poucha: Jedna z postaci sama to przyznaje Zresztą, dlatego „Ołowiany Gleipnir” (który powstał po „Samotnym pegazie”) rozciągnął się na dwie części – to z kolei, dla równowagi, miał być (szkolny) romans rozwijający się wolniej, natrafiający na liczniejsze trudności i przez to – w mojej ocenie – naturalniejszy. Trochę w kontraście do krótkiego „Samotnego pegaza”, a również trochę w odpowiedzi do niego. Dzięki, dobrze wiedzieć Poniekąd wynika to z tego, o czym wspominałem powyżej. Historia Gleipnira i Wise Glance rozegrała się w warunkach szkolnych, natomiast Fenrira i Silkflake w warunkach dorosłości (tak to nazwijmy). W sensie, ci pierwsi wciąż się uczą i w gruncie rzeczy nie mają jeszcze innych obowiązków, podczas gdy ci drudzy już prowadzą samodzielne życie, czymś się zajmują itd. Stąd możliwe wybory i przeszkody, na które natrafiają, mają innych charakter. W każdym razie, wielkie dzięki jeszcze raz i szacunek za przebrnięcie przez obie te historie oraz poświęcenie czasu na ich analizę porównawczą Jak słusznie zauważyłeś, jest to coś, co utrzymuje się przez całą serię i co zapewne będzie się utrzymywać nadal, gdy dojdzie do jej kontynuacji, a na co jednak nie mam twardego wytłumaczenia, poza tym, że... no, piszę wedle własnej intuicji, jak pasuje. A poza tym, bardzo długo nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaka to nielogiczność i pewnie dzisiaj zastanowiłbym się nad tym dwa razy. Na obronę swojego stanowiska mam to, że – przynajmniej jak na moje wyczucie – mimo tych nieścisłości, aspekt ten według mnie jest jeszcze utrzymywany w granicach zdrowego rozsądku, co objawia się tym, że w tekście brakuje elektroniki, automatów, specjalistycznego nagłośnienia czy oświetlenia scenicznego, a także wielu innych, współczesnych wynalazków, które przewijały się przez kreskówkę. Nie wydaje mnie się, bym zabrnął za daleko z tym miksowaniem różnych rozwiązań technologicznych. Owszem, z jednej strony wygląda to na „X jest na takim poziomie, jakim wymaga tego fabuła”, ale z drugiej... w sumie, nie wiadomo czy wspomniany w opowiadaniu prysznic występuje w swojej nowoczesnej wersji. Co nie zmienia faktu, że jest to naciągane i nie będę udawał, że jest inaczej. W każdym razie, co do tej nieszczęsnej technologii, przy nadchodzących opowiadaniach za cel postawiłem sobie to, by wykorzystywać możliwe okazje i tłumaczyć (chociaż między wierszami) poszczególne rzeczy, co się skąd bierze, zostając przy tym w wyznaczonych sobie granicach, natomiast w razie pojawienia się czegoś nowego zapewnić w miarę wiarygodne wyjaśnienie. Co w praktyce może się rozciągać na kilka odcinków, ale zobaczymy. No to od razu ustalę jedną rzecz – hiperlogika to nie jest moja mocna strona, a przy okazji nie wychodzę z założenia, że powinienem tłumaczyć absolutnie wszystko, wolę zamiast tego od czasu do czasu pozwolić podziałać wyobraźni czytelnika. Między innymi stąd zdecydowałem się rozpocząć opowiadanie w momencie, w którym zlecenie zostało już wykonanie. Poza tym, że opisywanie tego wydało mnie się zbędne skoro miało to być [Slice of Life] z wątkiem miłosnym. Technologia jest według mnie ważniejsza i jej rzeczywiście należą się pewne wytłumaczenia, ogólnie. Sposoby na ważki opisałbym w opowiadaniu... gdyby było to [Adventure] i gdyby miało to być opowiadanie o zabijaniu ważek wyłącznie Ale odnośnie walki z nimi, oto, co podpowiada mi moja głowa: Przede wszystkim, nie sprecyzowałem jak duże w porównaniu z kucami są ważki. Jak zauważyłeś wcześniej, uwielbiam HoMM III i zdarza mnie się przemycać do „Kresów” różne nawiązania, ale akurat tutaj sugerowałem się inną serią, którą również uwielbiam i bez której „hirołsów” by nie było – Might and Magic. Konkretniej, miałem na myśli siódmą część oraz początek gry, czyli Szmaragdową Wyspę. – zaczerpnięte z działu M&M7 w Jaskini Behemota Grając z perspektywy pierwszej osoby, ważki wydały mnie się dość duże. Na tyle, że można by je chwycić dłonią, a nawet spróbować zacisnąć ją na ich wężowych... tych, no, segmentach? W sensie, jako istoty, są dosyć duże i grube. Przenosząc to do świata kucy, uznałem, że trafienie ich odpowiednią bronią białą jednak byłoby możliwe. Jednym ze sposobów, którego mógłby spróbować Fenrir, jest użycie wabika (wonnej mieszanki odpowiednich składników) i ładunku zapalającego (czegoś podobnego do Petard z growego „Wiedźmina”). Najpierw mógłby zarzucić wabik i z bezpiecznej odległości poczekać, aż zbiorą się wokół niego ważki, a potem podrzucić ładunek zapalający. Ważki nie są aż tak płochliwe. Łuk lub kusza też mogą się przydać. Do strzały można przymocować ładunek zapalający lub wybuchający, a następnie wystrzelić ją w kierunku dużych grup ważek. Byle szybko, coby strzelec sam nie oberwał własnym ładunkiem Myślę, że jeśli na wyposażeniu łowcy znajdują się odpowiednie mikstury, mógłby on ich użyć, może jako wabika, a może jako środka, który po uwolnieniu wytworzyłby opary, które utrudniłyby ruchy ważkom, przez co łatwiej by je było czymkolwiek trafić. Gniazda można spalić zwyczajnie, myślę, że tutaj nie ma wątpliwości. Również można zastosować ładunek zapalający, a ocalałe ważki dobić. Takie oto sposoby przychodzą mi do głowy. Skoro historia rozpoczyna się już po fakcie, należy przyjąć, że Fenrir, podobnie jak cała przybyła do Dodge City ekipa, był należycie wyposażony i skorzystał z czegoś podobnego. Albo z tego, co akurat Tobie podpowiedziała wyobraźnia Z ciekawostek, stwór z „Tajemnicy Białego Bazyliszka”, to oczywiście bazyliszek z HoMM III... tylko biały. I posiadający plot armor. Co do bieli tegoż osobnika, to wbrew pozorom nie jest to nawiązanie do fejkowych questów z Might and Magic VI, czyli fletu i białego goblina ;P Liczę, że zdołałem wytłumaczyć to i owo, i chociaż troszeczkę rozwiać Twoje wątpliwości. Bardzo dziękuję za komentarz i dyskusję @Dolar84 Miło mi, że znalazłeś trochę czasu na „Kresy” i cieszę się, że otwarcie serii przypadło Ci do gustu Tym bardziej, że akurat te opowiadania mają już swoje lata. Jednocześnie bardzo dziękuję za komentarz, a raczej komentarze – aż trzy w cenie jednego! Nie ukrywam, w związku z taką ilością pochwał odczuwam presję, może nie tyle względem tego, co już jest, bardziej tego, co mam zamiar opublikować i napisać, niemniej mam nadzieję, że kolejne odcinki dadzą radę, a nawet jeżeli zdarzą się takie, które wypadną gorzej, to jednak będą mały w sobie cokolwiek, co zostanie uznane przez Ciebie za plus. Napisać słabsze opowiadanie, acz zawierające jakiekolwiek redeeming quality, to rzecz zwyczajna, normalna i taka, która zdarza się w trakcie pracy twórczej. Ale napisać lipne opowiadanie bez jakichkolwiek plusów, to dopiero wtopa Zwłaszcza, że – co przy różnych okazjach wielokrotnie zapowiadałem – w trakcie serii zamierzam żonglować różnymi tagami, próbować nowych rzeczy, dodawać nowe wątki, postacie, doprowadzając do eskalacji fabuły, co oczywiście będzie oznaczać sprawdzenie się na zupełnie nowych, chyba wręcz niezbadanych wcześniej polach i tak dalej, i tak dalej. Wiele ryzykuję, ale cóż, nie dowiem się jak mi idzie, póki nie spróbuję. Nie wspominając o tym, że w kontekście radosnego tworzenia jest to coś, czego potrzebuję. Obawiam się, że akcja niebawem powróci do Equestrii. Choć na tym etapie na południe zajrzymy tylko raz, a Equestria pozostanie głównym miejscem akcji, po wkroczeniu w sagę rodziny Ashfall pojawią się nowe lokacje i będzie na odwrót, bowiem to do Equestrii będziemy raz po raz zaglądać, lecz większość czasu spędzimy poza jej granicami Jest to zgodne z moją koncepcją, jakoby im dalej, tym więcej – postaci, wątków, lokacji. Z biegiem fabuły, czytelnik ma odkrywać świat przedstawiony, który ma być coraz większy i większy. Bardzo się cieszę, gdyż „Kresy” to zdecydowanie historia postaciami napędzana, toteż jej bohaterom i bohaterkom poświęcam mnóstwo uwagi i czasu, włączając w to ich przemiany na przestrzeni kolejnych opowiadań, nabywanie jakichś nowych cech, sposób, w jaki reagują na to, co się wokół nich dzieje itd. Oczywiście najwyższy stopień istotności posiadają postacie najważniejsze dla fabuły, co nie oznacza, że pozostałe traktuję po macoszemu Co do głębszych nawiązań do mitologii nordyckiej tudzież „związania” jednego z bohaterów, no to powiem tyle, że kilka nawiązań zamierzam do cyklu wprowadzić (chyba dosyć późno, ale niewykluczone, że po drodze będę pozostawiać pewne poszlaki), ich znaczenie może nie będzie dosłowne, ale... symboliczne na pewno. Ewentualnie coś na zasadzie analogii. Zobaczy się. Myślę, że jeżeli będziesz to śledzić, no to zorientujesz się z czasem, o co mi chodzi. Ciekawe skojarzenie Co człowiek to opinia i przyznam, że zdarzyło mi się przeczytać opinię na temat moich bohaterów taką, że w „Kresach” tych negatywnych jest aż zatrzęsienie. OK, może nie do końca padły takie słowa, ale chodzi mi o to, że postaci, które będzie się kochać nienawidzić, powinno się przewinąć jeszcze trochę. Co najmniej. Niemniej, dzięki za opinię, przyznam, że tak pozytywna ocena Alberta Crusto – bohatera, którego niezwykle trudno nazwać pozytywnym – była dla mnie zaskoczeniem. A co się z nim stanie, to już wyniknie z przyszłych opowiadań. Generalnie już w następnym opowiadaniu okazuje się jakimi demonami trapiona jest Equestria. Z czasem na jaw powyłażą inne rzeczy, ale nie chcę spoilerować, bo to dosyć odległe punkty w fabule. Ale nie, Equestria w rzeczywistości daleka jest od ideału, czego oczywiście na pierwszy rzut oka aż tak nie widać. Odnośnie technologii, to w tej sprawie odpisywałem już Verlaxowi i generalnie nie mam nic więcej do dodania, poza tym, że Cevalonia jest oczywiście w stosunku do Equestrii dosyć zacofana. Co do Gleipnira, to fakt, jest na tym etapie smarkaczem, niemniej przypominam, że na południu – niestety – dzieci muszą dorastać szybciej i szybciej nabywają pewne obowiązki typowe dla dorosłych. Zresztą, przecież Gleipnir sam był nieźle zdziwiony, kiedy w Equestrii powiedziano mu, że nie będzie musiał pracować, żeby się utrzymać, tylko po lekcjach będzie mieć wolne. Zaś co do jego umiejętności, no to tutaj postawiłem na realizm. Oczywiście, że te testy nie miały prawa pójść mu dobrze i oczywiście, że jest słaby. Przecież dopiero zaczyna. A jak się rozwinie, to już przybliżą kolejne odcinki, z jego osobą w roli głównej. Czy będzie z niego następny Starswirl? Przekonasz się, jeśli zechcesz czytać dalej Byłbym zapomniał. Dzięki, dzięki, dobrze wiedzieć Narzędzie, którego użyłem do stworzenia mapy, bardzo się od tamtych zamierzchłych czasów rozwinęło i kusi mnie perspektywa rewitalizacji tejże grafiki. I chyba w wolnej chwili to zrobię. Acz nie zrezygnuję ze starej wersji mapy, o nie Mam do niej zbyt duży sentyment. Pragnę jeszcze raz gorąco podziękować za poświęcony czas oraz komentarze, wyrażając nadzieję, że następne opowiadania spełnią swoje zadanie i utrzymają poziom, że postacie dadzą radę, że nowe wątki okażą się ciekawe, no i ogólnie, że będzie o czym dyskutować. Zaznaczam jednak, że nie na wszystko będę mógł odpowiedzieć, a na pewno nie od razu. Powodem jest to, że byłyby to dosyć istotne spoilery – a zależy mi, by co niektóre rzeczy pozostały ukryte, najdłużej jak to możliwe, do czasu wyjawienia o co chodzi @Nika Ciekawe, czy to przeczytasz. Jeszcze raz za wszystko dziękuję, nie tylko za pozostawiony w niniejszym wątku komentarz, ale również za liczne rozmowy odnośnie poszczególnych opowiadań, całe idące za tym wsparcie, a także dobre słowo, po prostu. Cieszę się, że czytało Ci się gładko, bez dłużyzn, no i że pewne zróżnicowanie treści nie wpłynęło negatywnie na jej jakość. Jeżeli seria zadziałała odprężająco, no to bardzo mi z tego powodu miło, efekt ów był dla mnie nieco niespodziewany Dzięki jeszcze raz. Wena jest, pomysły również, jeszcze przydałaby się odrobina szczęścia i troszkę więcej wolnego czasu, ale jakoś dam radę. Oby kolejne odcinki okazały się co najmniej tak samo wciągające, co te, które mogłaś przeczytać. Doceniam. @RedMad Wiem, że pisałem o tym wiele razy, w różnych miejscach i przy różnych okazjach, lecz dla zasady napiszę i tutaj – niezmiernie doceniam inicjatywę i jestem za nią bardzo wdzięczny, rozpoczęty projekt audiobooka „Kresów” dopinguje mnie do dalszego pisania, toteż mam wielką nadzieję, że projekt z czasem będzie kontynuowany Zawartość do czytania jest. A będzie jej jeszcze więcej. Tak czy inaczej, bardzo, bardzo dziękuję, to jest niesamowite ^^ Mając za sobą podziękowania i odpowiedzi na nowe komentarze, chciałbym przejść do tego, czym jest wspomniane na początku posta „kiedyś”. Otóż z niekrytą satysfakcją pragnę obwieścić, że „kiedyś” jest już w najbliższą sobotę, albowiem ta przytaczana przeze mnie tyle razy, enigmatyczna wręcz nadprodukcja nareszcie opuściła piekło deweloperskie, co oznacza, że okres przestoju dobiegł końca i „Kresy” w końcu doczekały się konkretnej daty premiery swojego ciągu dalszego! Premiera odbędzie się 12 marca, w Kąciku Lektorskim Bronies Corner, oczywiście nowe opowiadania w końcu trafią tutaj, niemniej z racji tego, iż mają one być tymczasowymi exclusivami dla Kącika, jeśli chcecie poznać dalszą historię wcześniej, powinniście przybyć na czytanie, do czego zresztą gorąco zachęcam Nowe opowiadania czekały dosyć długo, najstarsze z nich pochodzą jeszcze z 2019 roku i przyznam szczerze, że po tak długim czasie trzyma się mnie trema, aż najchętniej posprawdzałbym to i owo jeszcze raz, dla pewności, lecz w ten sposób te teksty nigdy nie doczekają się publikacji. Najwyższa pora pójść dalej i skonfrontować fabułę z Wami, czytelnikami. Pragnę podziękować wszystkim, którzy przez ten czas mnie wspierali i którzy poświęcili swój czas na przeczytanie oraz skomentowanie tego, co „Kresy” mają już do zaoferowania, gorące podziękowania ślę również do @Foleya, który niezmiennie jest prereaderem i który nadal pomaga mi przy fanfikach Liczby ujawnię w innym miejscu. Ale ostatecznie zamieszczę je i tutaj, acz dopiero po tym, jak zakończę sagę rodziny Ashfall. Zdradzę, że wiele do napisania już nie zostało. Zobaczymy, czy kolejne opowiadania zdołają wskoczyć jeszcze w trakcie premiery. A co potem? Czas pokaże. Dzięki wielkie jeszcze raz i pozdrawiam! Mam nadzieję, że przybędziecie licznie na czytania. Albo dostatecznie licznie, coby nie trzeba było niczego przekładać
    1 point
  5. Niestety jestem zmuszony wycofać mój fanfik z tego konkursu, ponieważ nie zdążę go dokończyć (byłem święcie przekonany, że konkurs trwa do 10 marca). Jednak z uwagi na to, że Dolar zapowiedział kolejne edycje, to być może pojawi się jeszcze to, co do tej pory napisałem. Pozdrawiam.
    0 points
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Utwórz nowe...