-
Zawartość
1435 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Matalos
-
Biegniesz w kierunku uchylonego okna. Pokonujesz kilka drewnianych schodów i wbiegasz na piętro. Widzisz, że tutaj kiedyś znajdowała się sypialnia, jest tu łóżko z pościelą w gwiazdy. Teraz Multi przysunęła łóżko, aby zyskać lepszy dostęp do okna. Wygląda przez nie i coś mruczy pod nosem. - Dobra, raczej się nie połamiesz - stwierdza i wyciąga kopyta w twoją stronę. Słyszysz powolne kroki ożywieńca, dobiegające z dołu. Kucyk musiał już wstać i ponowił swoją wędrówkę po was.
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Trzeba działać... Cholera, nie wolno było dawać mu inicjatywy - pomyślał mag kawy, kiedy to zaklęcie przeciwnika wytworzyło sześc cewek Tesli dookoła niego. Ambrozy zapamiętał to sobie, ale pomimo trudnej sytuacji uśmiechnął się. Korzystanie z zaklęć kawy, działało na niego tak, jak filiżanka świeżego Cafe Brule z torcikiem kawowym. Znów miał siłę! Najpierw tupnął mocno nogą. Część krzewów, jakie wyhodował przed rundą zapadło się pod ziemię. Potem Ambroży wzniósł ręce w niebo. Z ziemi, niczym fontanny na rynku, wytrysnęła kawa. Czarna mieszanka, o silnym zapachu wanilii. Oddzieliła Ambrożego od cewek, tworząc wewnętrzny krąg. Pioruny mogą sobie atakować. Jeszcze nie znalazł się taki, co by przedostał się przez barierę z magicznie parzonego Americano (50% woda, 50% espresso). Jeśli piorun trafiłby w barierę, wtedy zostałby po prostu uziemiony. Wewnątrz kręgu nadal znajdował się Ścierwisław, jako że Ambroży działał a nie myślał. Couffe widząc wymierzoną w niego broń, posłużył się prostą, acz silną techniką. - Zasada wredoty Mistrza Gry numer 12! - wykrzyknął. - Nie do końca udany czar! W wyczarowanej kuszy coś brzęknęło, coś się przekręciło... kusza dalej wyglądała normalnie, ale Ambroży bardzo chciał zobaczyć jak jego oponent radzi sobie z efektami własnego czaru... Dodatkowo postanowił zaatakować go kawowym deszczem, aby przeładować Swietłanę.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Zmęczenie... a obiecał sobie, że nie będzie więcej używał zaklęć Mistrzów Gry. No nic, nie miał lepszych pomysłów, więc zrobił to czego się nauczył na pierwszej lekcji. Nawet nie chciało mu się ruszać. Leżał na plecach i oddychał głęboko, starając się wyglądać groźnie, a przynajmniej poważnie. Cóż, człowiek ubrany w pancerz z pianki kawowej nigdy nie będzie brany serio. Zwłaszcza, jeśli jest magiem kawy... Tymczasem Ambroży usłyszał nagle okrzyk przeciwnika "Obożemaszyno", co znaczyło, że musiał dostrzec efekty jego ataku. Mag uśmiechnął się, kiedy wyobraźnia okazała mu ten widok. Jego uśmiech stał się o wiele bardziej szeroki, gdy poczuł zapach mielonej kawy, potu i świeżo rozkopanej ziemi. Znaczyło to, że zaklęcie jakie rzucił przed chwilą zadziałało. Otworzył oczy i dźwignął się. Rzucił spojrzenie na przeciwnika i... Fala światła zalała mu oczy. Instynktownie je zamknął, jednak niewiele to pomogło. Cokolwiek nie zrobił, cały czas widział białą plamę. Nie wiedział gdzie idzie, a był otoczony przez stada ex-metalowego ptactwa, oraz kule ciepłego plastiku. Ambroży postanowił zdać się na węch. Szkolony przez potężnych baristów, z gór Kafa, każdy kto opanował magię kawy, wykształcał u siebie niesamowity węch. Po ukończeniu szkolenia, kawowy był w stanie stwierdzić, z której strony wylała się kawa oraz kto ją robił. Teraz ta wiedza miała mu się bardzo przydać. Wyciągając jak najdalej nogi i unikając odpychającego zapachu rtęci i płonącego plastiku, Ambroży dotarł do małego krzewu kawowego, który wyrósł tuż przed chwilą, w miejscu gdzie upadły ziarna kawy, wcześniej wyciągnięte z brody. Zanurzył ręce w ziemi, chwycił coś i pociągnął... Publiczność westchnęła zaskoczona. Oślepiony mag trzymał w rękach... swoją torbę. Tą samą, jaką przyniósł na pojedynek. Dodatkowo odzyskał wzrok po oślepieniu, ale tym publiczność nie była zaskoczona. Ambroży odwrócił się do przeciwnika, chcąc najpewniej rzucić jakieś inteligentne i bohaterskie hasło. Oczywiście narracja wkroczyła do akcji i zanim zdążył je powiedzieć, mechaniczny drób zaszarżował w jego stronę. Ale teraz Ambroży miał swoją torbę i magię kawy. Wiedząc, że tym razem nie może tracić torby na takiej błahej czynności jak chwytanie kurczaków, Ambroży postanowił zrobić coś innego. Zgodnie z zasadami walki, miał trzy tury zanim drób rozerwie go na kawałki. Tura pierwsza: - Ambroży sięga do torby (udany test na zręczność) Tura druga - Mag wyciąga ziarno kawy oraz kawałek owocu w szarym kolorze. (udany test na inteligencję) Tura trzecia - Ambroży wykrzykuje inkantację (udany test na magię) "Café Frappé Maximus"! ziarenko i owoc znikają. W kierunku kurczaków lecą wiązki czarnej kawy, wymieszanej z lodem. Mechaniczny kurczak: Unik 3 (Lot +2)/(Forma plastiku -3) Café Frappé Maximus: Szansa trafienia 4 (osłabienia czarodzieja -1) Po więcej informacji zajrzyj na stronę 754349345, podręcznika dla maga #3. Kurczaki, każdy z nich trafiony zaklęcie, padał na ziemię. Funkcje ruchowe zostały uszkodzone przez ciepłą kawusię, a tym co udało się przetrwać pierwszą część, czekała fala lodu, zamrażająca na miejscu. Trasę między Ambrożym a Ścierwisławem wyznaczały leżące kawałki metalu, niektóre uwięzione w lodowej bryle. Ambroży był jednak zbyt zmęczony, aby atakować dalej. Sięgnął do torby, szukając jego ziarenek wzmacniających. Na razie postanowił olać przeciwnika, mimo iż kultura mówiła co innego.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
Maxy w zabawie Arjena... Nie spodziewałem się tego...
-
- Pomyśl... - mówi Luna. - Jesteśmy w środku wymiaru szaleństwa, a ty chcesz słuchać jakiś głosów? - pyta księżniczka podenerwowana. - Uważam, że powinniśmy lecieć dalej, gdzieś tu musi być wyjście. - Skoro udało nam się tutaj wejść - mówi Twilight - to musi być jakaś droga wyjścia.
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Ambroży patrzył z podziwem, jak przeciwnik wzbija się w powietrze, unikając wybuchu jego torby. Jako człowiek przywiązany do ziemi i kawy, zawsze podziwiał obiekty latające, do czasu aż nie przeszkadzały mu w konsumpcji czarnego napoju. Słysząc głośne "Ja fruwaaaam" oponenta roześmiał się głośno i poklepał po kolanach. Głośno pociągnął nosem i spojrzał na krzewy kawowe, jakie wyrosły na początku walki. Pokiwał z uznaniem głową. - Jeszcze chwila i będą gotowe... - mruknął. Gdy odwrócił się, zobaczył jak technomanta wrzuca kurczaka do rtęci. Pokręcił tylko głową, z żalu nad takim oto marnotrawstwem pysznego drobiu. Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyszarpnął z niej kawałek nitki. Zaczął czyścić zęby, obserwując co powstanie z tej mięsno-chemicznej mieszanki. Odsunął się grzecznie od kilku kropel nadlatującej rtęci, nie chciał przeszkadzać magowi w jego pokazie. Gdy z rtęci zaczęły wychylać się kurczaki, mag z zaskoczenia aż połknął nitkę. Kaszlnął głośno kilka razy i uderzył się w pierś. Zaczynał odczuwać braki kawy, a musiał jeszcze chwilę poczekać, aż coś się w tym temacie zmieni. - Uważaj na przeciwpancerne dzioby - powiedział Ścierwisław i zaczął czytać swój pojazd. Ambroży wyszarpnął nitkę z ust i rzucił ją na ziemię, aby okazać pogardę dla takiego braku szacunku. Jednak kawowy mag miał teraz inny problem. Mechaniczne dzięcioły. Nie miał swojej magi kawy, więc postanowił się odwołać do zaklęć MG. Podrapał się po głowie... Co to mistrz mówił? "Uważaj na przecinki." nie, to nie było to. "Witaj na fo..." nie, to na pewno nie. - Już mam - zakrzyknął wesoło mag. Wyciągnął zaciśnięte ręce przed siebie, wyciągnął palec wskazujący i kciuk i uformował z nich prostokąt. Spojrzał na każdego kurczaka i roześmiał się. - Zmiana systemu! - zakrzyknął i splunął przez prostokąt. W jednej chwili kurczaki zmieniły się w małe, plastikowe figurki. Obok każdej leżała mała karteczka, informująca o ich statystykach. - Spokojnie, twojemu drobiowi nic nie jest - powiedział do oponenta i zerwał kilka dojrzałych owoców kawy. Zjadł je niemal natychmiast. - Po prostu przyjął formę, pasującą do nieco innego wymiaru - dodał. Następnie położył dłonie na ziemi i wyszeptał kilka słów. - Na potęgę Mistrza Gry, Pana Podziemi, Miszczunia Gierek, Pana Światów, Miszcza Galaretki... przybywaj - po wypowiedzeniu tej formułki, na przeciwnika zaczęły spadać, niczym meteory podczas Armagedonu, kości do gry. k4, k6, k8, k10 k20... wszystkie rodzaje jakie zna ludzkość i inne uniwersa. Oczywiście wartość bojowa takich przedmiotów, w ich wielkości podstawowej byłaby nikła, dlatego też atak Ambrożego składał się z kości, wielkości kuli do kręgli. Około dwóch setek kości kierowało się na Ścierwisława. Mag kawy osiadł ciężko na ziemi. Zaklęcia mistrzów gry były strasznie wyczerpujące. Potrzebował chwili odpoczynku... albo kawy. Postanowił, że położy się na chwilę, odsapnie.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Ambroży nie słuchał przeciwnika, był zbyt zajęty piciem kawy i wypuszczaniem strumienia pary na wroga. Jednak, gdy ekspres został oblany tajemniczą mazią, a następnie zaciął się, mag kawowy przytomnie odrzucił go daleko od siebie. Jednak tylko pozornie stał się zagrożona przez, nadal nieugaszoną, pożogę. Ambroży może i był dziwny, ale był bardzo przekonany do tego, aby dalej żyć. Chwycił więc swoją torbę, skierował ją na ogień i otworzył ją na całą szerokość. Błysnęło jasnobrązowym światłem, a cała pożoga, niczym kawa płynąca z ekspresu do filiżanki zaczęła wpływać do wnętrza torby. Gdy cały ogień został w ten sposób wchłonięty, Ambroży zamknął ją i rzucił w przeciwnika. Sam zaś sięgnął do brody i wyciągnął z niej kilka ziarenek kawy. Rzucił je tam, gdzie magia technomanty nie uszkodziła piachu. - Zaklęcie "Wiecznego głodu" - powiedział do swojego przeciwnika. - Wszystko wejdzie do tej torby... Ale jest mały haczyk. Musi to być stabilne, inaczej wybucha - spojrzał na puchnącą właśnie torbę. - Pod twoimi nogami masz właśnie mały gejzer kawy i własnego ognia... Który wybuchnie właśnie... teraz - dodał dla dramatyzmu.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
Zniżacie lot, jednak Luna w pewnym momencie zatrzymuje się, niedaleko ziemi. Spogląda na ciebie, ze zdziwieniem i mówi: - Night, coś się stało? - pyta wyraźnie zmartwiona. - czemu lądujemy, a nie lecimy dalej? - Właśnie - dodaje leżąca na twoim grzbiecie Twilight. - Czemu nie próbujemy uciekać? Coś się stało?
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Słysząc dźwięk parującej kawy Ambroży odwrócił się błyskawicznie z strachem w oczach. Widząc jego wojowników, parujących w płomieniach, uśmiechnął się jednak podrapał się po brodzie. - Cóż... spodziewałem się innego ataku, ale zawsze warto wiedzieć coś o przeciwniku - mruknął mag, niezbyt przejęty nadlatującym atakiem. Następnie wyszarpnął z torby ekspres do kawy. Srebrno-czary, z błyszczącym, szafirowym napisem "KAVA2000". Trzy wejścia na filiżanki, dwa zbiorniki na ziarna, spieniacz do mleka z funkcją mieszadła, wlew na wodę i mleko, który w krytycznych sytuacjach może służyć za zlew, oraz to, co Ambrożego interesowało najbardziej... Osobne ujście pary, o otworze wielkości rury wydechowej tira. Specjalnie takie, gdyż automat posiadał wewnętrzny silniczek parowy, wymagający drobnych ofiar w postaci węgla. No i niekiedy trzeba przygotować beczkę spienionego mleka... Ale to inna historia. Oczywiście ta broń jest bardzo poręczna i używanie jej wymaga zaledwie dwóch rąk. Jedna utrzymuje broń, a druga pije kawę. Ambroży nacisnął kilka przycisków na obudowie, ekspres zaczął się trząść, cicho buczeć i wydawać delikatne pipczenia, jak u uzbrajającej się bomby na filmach. Zanim płomienie sięgnęły choćby brody maga, ten wypuścił z urządzenia strumień pary, pod ciśnieniem tak wysokim, że Mount Everest czuło się karłem. Gdy zderzyło się z falą płomieni, najpierw ją powstrzymało, trzeszcząc niczym kawał stali i błyskając magicznymi iskrami. Następnie zaczęło odwracać kierunek lotu ognia, kierując go prosto na oponenta. - Magiczna para to nie przelewki - mruknął, starając się utrzymać odrzut ekspresu. - Ciekawe jak poradzisz sobie z swoim własnym atakiem.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Ambroży spojrzał an przeciwnika i wzruszył ramionami. - Cóż... gratuluję ciekawej... postaci - powiedział z krótka przerwą. - Zatem, jak to ująłeś... "Naparzajmy się". Mówiąc to, mag kawowy rzucił ziemię przed sobą te kilka ziarenek jakie przygotował przed nadejściem oponenta. - Stare dobre zaklęcie... - mruknął pod nosem. - ESPRESSO! - wykrzyczał tak, aby zgromadzeni na trybunach mogli go usłyszeć. Z ziemi wyrosły cztery, wąskie, humanoidale postaci zbudowane z żywego espresso. Drgając lekko istoty ukłoniły się Ambrożemu. Mag kawowy wskazał im oponenta. Istoty, zaszarżowały na wroga, z mrocznym rykiem ekspresu. - Hmmm... - mruknął - ciekawe jak sobie poradzisz z moimi pomagierami? Tylko nawet nie próbuj ich wypić - dodał szybko. - Rozsadzą cię od środka - uśmiechnął się do własnych myśli. - Są odporni na wszelkie próby uszkodzenia, cały czas się regenerują - dodał, jakby od niechcenia. Nagle zatrząsł się i stwierdził: - Mrożona kawka jest całkiem niezła...- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Ambroży strzelił palcami u stóp i raźnym krokiem wkroczył na arenę. Publiczność patrzyła z konsternacją na jego pancerz. Składający się z utwardzonej pianki kawowej, otaczał maga nie tylko ochroną, ale i przyjemnym dla jego spiczastego nosa zapachem świeżo parzonej kawki. Przez ramię czarodzieja przewieszona była średniej wielkości torba, zrobiona (jakżeby inaczej) z łodyg kawowca. Ambroży spojrzał po zgromadzonych i uśmiechnął się, ukazując żółte zęby. - Witajcie zgromadzeni - zakrzyknął. - Mam nadzieję, że dostarczę wam rozrywki. Chciałbym powitać mojego... chwilowo nieobecnego, oponenta. Kawowy mag spojrzał po arenie. Piach. Niezbyt dobra gleba, ale na jego zaklęcia powinna wystarczyć. Zwłaszcza, że ma kilka... wspomagających na wszelki wypadek. Ambroży sięgnął do torby. Zgodnie z tradycją rodu Couffe, przed walką należy wypić mrożoną kawę, dla oczyszczenia umysłu. Co prawda, Ambroży był pierwszym który stoczy jakikolwiek pojedynek, ale to tradycja, nieprawdaż? Mag wyciągnął z torby mrożoną kawkę i wlał sobie do ust ją szybkim ruchem. Zatrzeszczało, coś strzeliło, oczy maga błysnęły na brązowo. Był gotowy... Wyciągnął z torby kilka białych ziaren kawy i rzucił je za siebie. W ciągu chwili miał za plecami spore, pełne dorodnych ziarenek pole kawy. Uśmiechnął się, kiedy silny zapach roślinek wypełnił mu nozdrza. Następnie wyciągnął z torby trzy, szare owoce. Ułożył je w ręce i spojrzał w kierunku skąd miał nadejść przeciwnik.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
Nie ma sesji, do czasu aż się nie ukaże kolejny rozdział Niklasiu Nie będzie rozpraszania. Masz się skupić na pisaniu. Więc... do klawiatury, czekamy na Pie Killera.
-
Odwracasz się i wychylasz delikatnie zza krzaków. Zebra jeszcze ciebie nie zauważyła, jest zbyt zajęta zbieraniem roślin. Ma duży czub na łbie, jest, jak każda zebra, czarno biała, a na zadzie ma jakiś dziwny tatuaż. Zbiera jakieś tajemnicze, różnokolorowe kwiaty rosnące przy drzewach. Stoisz za nią, więc jeszcze ciebie nie zauważyła.
-
- Jestem... przyjacielem - mówi głos. - Znaliśmy się kiedyś, mam u ciebie... pewien dług. Myślę, że warto go spłacić, skoro goni ciebie moja zwariowana siostrzyczka, nieprawdaż? - dodaje głos, słyszysz lekkie rozbawienie pod koniec zdania. - To jak będzie? Lądujecie?
-
Big Sistah... Biedactwo, Arjen pewnie ci coś zrobił, że takie coś wymyśliłaś. Postanowiłem, że dołączę do gry/zabawy/tego co wymyślisz bo: - Lubię wyzwania. - Lubię gry. - Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać - Podoba mi się ta koszulka. - Chcę zobaczyć wąsy w moim avku Więc... zobaczymy co będzie.
-
Ruszasz w kierunku lasu, powoli przebierając kopytkami. Sad ciągnie się rzez kilka metrów a potem wychodzisz na małą polanę. Poprawiasz torbę i ruszasz do ciemnego lasu. Wchodzisz na kilak metrów do środka, kiedy do twoich uszu dociera jakaś rymowanka - Krójnik na krzywe kości, molnik na poranne mdłości... Nigdy wcześniej nie słyszałeś takiego akcentu.
-
- Już jest spokój, leż - mówi Twilight stanowczo. - Zmęczyłeś się, musisz odpocząć. Nie mając sił, nic nie zrobisz - klacz delikatnie głaszcze ciebie po łbie.
-
- Spiórkamy stąd - rzuca klacz i wbiega na piętro. Ożywiony kucyk zaczyna wyraźnie przyspieszać, nozdrza rozszerzają mu się i kurczą w jakimś szalonym rytmie, trzęsie się lekko, ale idzie uparcie w twoją stronę. Jesteś jak zahipnotyzowany. Kuc otwiera swoje powieki, ukazując idealnie czarne oczy. Przed oczami robi ci się ciemno... Wtem brzdęk szkła wybudza ciebie z letargu. Widzisz, że zbliżyłeś się do kuca, że brakuje ci tylko kilka kroków aby stanąć z nim pyskiem w pysk. Wtem ożywieniec dostaje dużym globusem, zrzuconym przez Multi. - Wybiłam szybę, chodź! - krzyczy zdenerwowana.
-
-Może ja wam pomogę - słyszysz głęboki głos wewnątrz swojej głowy. - Wylądujcie, wtedy pogadamy. Masz wrażenie, że kiedyś go słyszałeś. Dawno... bardzo dawno temu.
-
Jak ten "czas" wynosi tydzień, to ja jestem gotowy. W szkole laba, bo większość grupy uczącej wyjechała.
-
- Ja staram się ułożyć to zaklęcie co było na schodach - odpowiada Twilight, przerywając mruczenie. - Idzie dość powoli... ale chyba dam radę. Już masz coś powiedzieć, gdy nagle rozlega się głośny, upiorny ryk. - DORWĘ WAS!! - echo niesie się na dalekie odległości. Zdecydowanie musicie przyspieszyć.
-
- Ja... Nie wiem - odparła księżniczka. - Moim zdaniem powinna nas już gonić, ale - odwraca się - nie widzę jej. Też słyszysz ten płacz? - pyta zaciekawiona.
-
Bierzesz swoje rzeczy. Na ciebie już czas, w końcu szukasz spokoju. Głównie to przygoda wrzucała ciebie na siłę do jakiś zadań... Może wreszcie zostaniesz panem własnego losu. Na szczęście były tutaj wszystkie twoje rzeczy, równo poukładane w jednym kącie. Wychodzisz ze stodoły. Jesteś w długim i szerokim sadzie jabłkowym, przepełnionym zapachem dojrzałych owoców. Aż ci ślinka pociekła. Widzisz w oddali małe miasteczko, a w przeciwnym kierunku, niczym czarna plama, rozciąga się jakiś czarny las.
-
- Jestem za - odpowiada szybko Luna i rozpościera skrzydła. W innym momencie mógłbyś długo podziwiać księżniczkę, ale teraz nie ma na to czasu. Twilight powoli i niechętnie odeszła od płyty. Jeszcze rzuciła na nią jedno, szybkie spojrzenie i wskoczyła ci na plecy. Wzbijasz się wraz z Luną w powietrze i odlatujecie. Słyszysz jak Twi memle w pysku jakieś słowa. I pomimo tego, że się oddalacie od zranionej klaczy, ta wciąż wyje tak samo głośno.
-
- To nic skarbie, pewnie jaskinia się zawala - uspokaja Twilight. - Spokojnie, ocaliłeś nas wszystkie. Jestem z ciebie dumna, ale na razie musisz odpocząć - mówi i przyciska cię delikatnie do Ziemi.