Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Wszystko napisane przez Talar

  1. As Pik.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. Mephisto The Undying

      Mephisto The Undying

      szach mat! A nie to nie ping pong...

    3. Talar

      Talar

      Nikt nie załapał...

    4. Talar

      Talar

      lul... I lul x2 za to, że i tobie się to że szpadlem kojarzy.

  2. Szarpałbym, jak Reksio boczek. Szkoda, że opowiadanie tak długie. Jednak i tak chwyta za serce, rozum, jaja i pachy. Polecam wszystkim ludziom i nie tylko. Zabawa dal całej rodziny. Ocena:2/10
  3. Koniec Brohoofa? Ale beka, bo nie mogę, skisłem XD A w magazynie jak zwykle wieje sandałem. Lekko przejrzałem i już wiadomo, że hasłem tego magazynu powinno być "Brud, smród i ubóstwo". Nie dotykam już tego nawet kijem.
  4. JESTEM ZIELONY!!!!!

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [2 więcej]
    2. tajemny gostek

      tajemny gostek

      Pisze się: Ya ne panimayu.

    3. tajemny gostek

      tajemny gostek

      Ale tak ruskie piszą bez ruskich znaków.

    4. Talar

      Talar

      Ty to masz zapłon.

  5. - Wstawaj! Masz walczyć jako wojownik, a nie leżeć sobie, niczym baba! - oburzyłem się, jednak klacz ani drgnęła. Chwyciłem się za głowę. - Co za pokur*iony mecz! Zamiast walczyć, ciągle się leczymy, nawet nawzajem! - warknąłem głośno - Dobra, niech to będzie ostatni raz! Krótka, szaro-niebieska wiązka wystrzeliła z mojego rogu, trafiając Yuki w twarz. Poczuła ona nagły przypływ sił, co prawda nie za dużych, ale na tyle wystarczających, aby walczyć dalej. Ja natomiast szybko osłabłem, lecz nie przeszkadzało mi to. Byłem gotów, zarówno fizycznie, jak i psychicznie na walkę. Tego właśnie chciałem.
  6. Talar

    Odcinek 20 Leap of Faith

    Bracia FF byli oszustami już w swoim pierwszym odcinku? Mocno bym się nie zgodził, ale jeśli myślicie, że wiecie lepiej, to ok, tylko nie zmuszajcie mnie, abym uwierzył w wasz tok myślenia. Ja po prosu spodziewałem się czegoś innego i tyle. Czego? Napisałem. Byłem o tym święcie przekonany, lecz niestety, pomyliłem się. Gdybym nie wielbił Flima i Flama tak bardzo, to tej całej dramy by nie było. Czekałem 2 lata na coś, co się spieprzyło.
  7. Talar

    Odcinek 20 Leap of Faith

    Bez zbędnego pierdzielenia, czas na recke. Ci, co mnie dłużej znają, bądź chociaż wchodzili na mój profil wiedzą, że jestem olbrzymim fanem Braci Flim i Flam. Więc gdy tylko dowiedziałem się, że pojawią się w jakimś odcinku w czwartym sezonie, to moja reakcja była taka. Uznałem to za wieść roku, a odcinek miał być przełomowym wydarzeniem. Ich powrotu oczekiwałem od ponad dwóch lat, kiedy tylko zawitali oni na ekrany. Od tamtej poru uważam ich za najlepsze postacie w serialu, mający najlepszą piosenkę w najlepszym odcinku, jaki do tej pory był. I w sumie mogę powiedzieć, że sami bracia w tym epizodzie nie zawodzą. Ich głosy to muzyka dla mych uszu. Ich ruchy to istne arcydzieło. Ich teksty powinny być wypisywane złotymi zgłoskami. Gdy tylko ich zobaczyłem w tym odcinku, roztopiłem się jak lód na patyku w piekarniku. I co do samych braci nie mam zastrzeżeń. Są oni wciąż tak samo zaje*iści, jak wcześniej. Wciąż rozśpiewani, wciąż roztańczeni, wciąż steampunkowi, wciąż tak samo przyjemnie się na nich patrzy. W sumie, to nie mogłem uwierzyć, że moje modły zostały wysłuchane i pojawili się ponownie, co daje na start odcinkowi pełne 10 punktów. Oczywiście, odcinek ten nie mógł obyć się bez piosenki. Byłoby to skandaliczne, gdyby nasi roztańczeni bracia sprzedawali swój towar bez żadnej pieśni. W sumie, to mogę opisać ją tak: Zaje*ista przez duże Z! Pomimo, iż Super Speedy Cider Squeezy 6000 jest jednak lepsze, to tak piosenka również czyni cuda. Najlepsza piosenka w tym sezonie. W sumie, to wszystko w wykonaniu Flima i Flama jest świetne. Co tu dużo mówić. Wykonanie bez skazy, podkład perfekcyjny, tłum trochę niedomagał, ale jakoś źle nie było. Ubolewam jedynie nad brakiem epickiej końcówki, jak to miało miejsce przy poprzedniej piosence. Chamska starucha musiała się wepchnąć, ale cóż... Piosenka zdecydowanie udana. Daje kolejną dychę odcinkowi. A teraz czas na to, co pogrzebało ten odcinek. Coś, czego się bałem. Coś, czego miało nie być. Najczarniejszy z najczarniejszych scenariusz niestety ziścił się. O co mi chodzi? O to, że Flim i Flam znowu przegrani uciekają, a klucz wręcza ktoś inny. Pod koniec odcinka miałem ochotę zrobić tak. To nie tak miało być!!! To zakończenie miało być całkowicie inne! Ten odcinek miał być całkowicie inny! Ten tonik nie miał być oszukani, a Flim i Flam mieli wręczyć klucz! Nie, nie, NIE!!! Już w ogóle przy oglądaniu czułem taki dreszczyk, że mogą oni (twórcy) ten odcinek lekko... zje*ać... I w połowie oglądania ta myśl mocno narastała. Pod koniec załamałem się... To w ogóle nie miało tak być. W sumie, to ten odcinek to powtórka z rozgrywki. Znowu FF wyszli na tych złych i trzeba ich wyrzucić. Zresztą, w ich pierwszym odcinku nie byli oni wcale chytrzy ani podstępni. Wszystko było uczciwe. Jednak pier*olone husbro, czy kto to tam robił musiał zrobić z nich takich wrednych i podstępnych typów. Tak w ogóle, to bracia Flim i Flam zostali tutaj potraktowani jako takie "złe tło". Coś tak Suri z odcinka o Manehattanie, lecz o wiele gorzej. Ten kurdupel w brylach okazał się niby dobry, a bracia źli. No myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Według mnie, to, co uczynili twórcy to najgorszy scenariusz, jaki mógł się spełnić. Zamiast tego, odcinek powinien wyglądać tak, jak jedno z tych: 1) Najgorszy z tych wymienionych, lecz i tak o niebo lepszy, niż to, co wyczynili twórcy. Barci FF w ogóle by nie było. Pojawiłby się jedynie ten szary karzeł (zwany Silver Shill) który spokojnie wciskałby ten tonik. Jednak później zdaje sobie sprawę, że mógłby on zabić babunie, przez co przyznaje się do winy o daje innym pieniądze, jednocześnie wręczając AJ klucz. 2) Bez Silvera, Flim i Flam śpiewają i tańczą, reklamując swój produkt, który jednak jest prawdziwy i naprawdę czyni cuda, lecz AJ wciąż uważa to za fake, przez co na siłę próbuje udowodnić ich fałszywość. Coś tam coś tam aż pod koniec rozumie swoje błędy i dostaje od braci monetę. 3) Wszystko jest jak do tej pory w odcinku. Fałszywy tonik, symulacje, pływanie synchroniczne itd. Jednak pod koniec FF, wraz z pomocą Silvera, zdają sobie sprawę, że mogli kogoś zabić (i sami nawet próbują powstrzymać Granny przed skokiem) dzięki czemu przepraszają wszystkich za oszustka. Tuż przed wyjazdem oddają AJ monetę, gdyż klacz ta pomogła im uświadomić, że tego typu kłamstwa mogą doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Jednak twórcy musieli postąpić po swojemu, tworząc z braci fałszywych oszustów (którymi do tej pory niebyli), dupcąc odcinek w iście legendarnym stylu. Cały ten wybryk odejmuje odcinkowi wszystkie zalety, jakie do tej pory miał... Podsumowując: Plusy: - Sam fakt powrotu Flima i Flama. - Bracia Flim i Flam. - Świetna piosenka. Jeden, wielki jak Jowisz minus: - Twórcy zjechali fabułę i zakończenie po całości. Ocena: niech już będzie to 5/10 Jeszcze nigdy Habsro mnie tak nie zawiodło. W zamian za najlepsze postacie wzięli najgorsze zakończenie ever, jakie mogło być. Nie ma takich słów na świecie, które opisałby to, jak mocno zawiodłem się na tym odcinku. A miało być tak pięknie... a mogło być tak... cudownie... JAK ONI MOGLI!!! *rzuca się zapłakany na łóżko* Nie, nie nie!!! To się nie dzieje naprawdę. *przez łzy* To miał być najlepszy odcinek... to miało być epickie...To miało być... spełnienie snów... a twórcy zgrabnie przerobili to w wielką kupę śmierdzącego gówna. *wali pięścią w ścianę* Nie daruje wam tego! Przyjdzie czas, gdy twórcy zapłacą za to... Ta zniewaga krwi wymaga. Czuje się wydymany... Ten epizod spieprzył mi samopoczucie, a mój brat się nawet porzygał (może nie tak zaraz po odcinku, ale i tak... On ubolewa bardziej niż ja). To była jedyna szansa, aby ukazać Braci w lepszym świetle prawdy, ale musiało być zupełnie na odwrót... Czas umierać...
  8. Nowy odcinek... zepsuli go... NIE!!!!!!!!!!!

    1. Talar

      Talar

      To nie tak miało być... Zakończenie złe...

  9. Jak na razie, to mam na tapecie Ember Spirita, postać z Doty.
  10. Zakup koszulki z Led Zeppelinem przypłaciłem olbrzymim bólem głowy...

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Talar

      Talar

      Zielonymi papierkami. Lecz widać to było za mało...

    3. Mephisto The Undying

      Mephisto The Undying

      Mhm. Ja mam tylko różowe papierki...

    4. Talar
  11. W końcu zrobiłem ten wiosenny porządek w moim pokoju. Wyrzuciłem rzeczy, które przetrzymywałem przez blisko kilka lat i niezostały one porzucone podczas przeprowadzki. Na reszcie mam tutaj jakoś tak... ludzko.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. WilczeK

      WilczeK

      Spokój na kolejne kilka lat :D

    3. Airlick
    4. Talar

      Talar

      1. ? 2. Dokładnie. 3. Ić stont!

  12. Miałem w sumie napisać tutaj coś jakieś 5 miesięcy tematu, ale lenistwo robi swoje. Tak czy siak, dzięki za te badania, Linds. W sumie, to ostatnimi czasy Twilight stała się bardzo popularna. Kiedyś (a przynajmniej ja tak to pamiętam) była ona znacznie mniej lubiana. Lecz mimo tego, 3 miejsce to i tak dość wysoka pozycja. Osobiście spodziewałem się 1-2. Wciąż się jednak zastanawiam, dlaczego aż tak wysoko? Nie widzę nic aż szczególnego, aby postać ta była aż tak gloryfikowana. Jednak podobną sytuacje mam z zespołem Rolling Stones. Według mnie, ten zespół jest strasznie słaby i nie ma on w sobie nic ciekawego ani wartego uwagi. Jednak i tak kupa ludzi go uwielbia. Być może to samo jest i z Luną. W ogóle nie widzę w niej żadnego aspektu, który uczynił by ją aż tak popularną. No, może wygląd, lecz to wszystko. Zaraz ktoś powie, że jestem nietolerancyjny i mogłoby tak w sumie być, gdyby nie to, że takie całkowite niezrozumienie czyjegoś gustu występuje jedynie w przypadków właśnie tego zespołu oraz naszej Księżniczki Nocy. Raczej z niczym innym tak nie mam. I właśnie dlatego drażni mnie strasznie to, że Luna jest wybierania jako patron, herb, znak czy cokolwiek tam innego. To samo mogę powiedzieć o ogromie artów (na deviancie obserwuję grupę z artami naszych dwóch księżniczek. Na jeden art o Cielestii przypada jakieś 10 artów o Lunie), ficki, muzyki (wejdź na MLP karaoke na literę "L"i tam same For Luna, Dear Luna, Princess Luna, Lunasong, Luna, Luna's Lament, Luna's Ruse, Alone Luna itd. a wszystko to jest w sumie o tej samej tematyce i opiera się na strasznie podobnym schemacie. Jedynie Children of the Night jest o czym innym. Ponad to, jest to chyba najsłynniejsza fandomowa piosenka), jak jest coś fajne, to od razu przypisuje się to Lunie (gry, heavy metal itd.). Jednak wciąż muszę przyznać, że zachowanie "lunarnych" jest dziwne i mocno różni się od zachowania kogokolwiek innego. Wciąż narzekanie na brak owej postaci (http://cheezburger.com/7983819776), olbrzymia podnieta z powodu pojawienia się naszej księżniczki, wypieranie innych postaci itd. Nie mówię, że wszyscy się tak zachowują, lecz tego typu zachowania można łatwo zaobserwować. Zresztą, zauważyłem coś takiego. Dużo ludzi, przy zapytaniu się o ich ulubiona postać, wymienia samą Lunę bądź w towarzystwie kilku innych postaci. Coś mi się wydaje, że wielu ludzi po prostu lubi tą postać, lecz z niewiadomych mi przyczyn, uznaje ją za ulubioną. "Lubie tą postać, tak samo jak lubię np. Applejack, lecz w ulubionych postaciach wspomnę tylko o Lunie." Być może wielu z was zchejtuje mnie za te słowa, lecz są to moje mniemani i domysły. Wiecie, co mnie jeszcze denerwuję? To się nawet nie tyczy Luny, lecz każdej postaci. Wielu fanów reaguje zbyt mocno na zwykłe nielubienie czym tam lubienie jakieś tam postaci. Na jakiejś tam słynniejszej stronce o kucach na facebooku była taka gra z wykluczaniem postaci. Była duża plansza z wieloma postaciami z serialu i każdy w komentarzach pisał, jaka postać powinna odpaść (zgadnijcie, kto wygrał). Gdy poodpadały jakieś tam gorsze postacie, jak zagłosowałem, aby to właśnie Lunę wykreślono. Oczywiście po chwili kilku kolesi zaczęło mnie hejcić i wyzywać, co raczej żartem nie było. I tutaj nawet nie chodzi o Lunę, lecz takie komentarze, jak "Rarity, bo to najgorsza postać w serialu i w ogóle jej nie powinno być", "Fluttershy, niech zdycha, głupia suka" czy "Jak można głosować na Twilight? Przecież to najlepsza postać, a wszystkie inne powinny jej pucować buty" itp. Sam osobiście bardzo lubię Rarity oraz Flima i Flama i strasznie denerwuję mnie to, gdy ludzie się z nich śmieją i otwarcie hejcą. I tu nawet nie chodzi o to, że ja te postacie lubię, tylko o to, że dużo osób mocno hetuje jakość postać oraz fanów tej postaci tylko dlatego, iż sami za nią nie przepadają. Ja nie lubię Rainbow Dash, lecz nie życzę jej śmierci czy tam innych katuszy, bo jest to po prostu głupie. "No ale to się tylko tak mówi" wytłumaczy się jakiś tam broniak. No ale to się tylko tam mówi, że twoja stara obciągara.
  13. - Co się właśnie stało? - zapytałem obolałym głosem wciąż leżąc na ziemi i wpatrując się w niebo. - Nie, na serio pytam. Tak niespodziewanie dostałem, że nawet nie wiem, co się stało. Z czego ja dostałem? - próbowałem się podnieść, ale jakoś mi to nie wychodziło. - Uch... Trudno mi wstać. A jak ty się trzymasz? - obróciłem głowę i spojrzałem na rywalkę. - Całkiem dobrze. Pomimo kilku ran, raczej masz w sobie siłę. Czekaj, zaraz wstanę. Jakimś cudem udało mi się wstać. Pomimo złamanego rogu, wiedziałem co mam robić. "To przecież nie wymaga magii" pomyślałem. - Tym razem bez zbędnego gadania. Wcześniej ukradłem ci czar, tym razem ukradnę ci zdrowie - na te słowa klacz lekko się wystraszyła. Po chwili wystraszyła się jeszcze bardziej, gdy z jej oczu, ust, nosa i uszu zaczęła wylatywać jakaś zielona masa w nieznanym stanie skupienia. Promienie szybko złączyły się w jeden, bardzo gruby, po czym zaczęły wlatywać do moich oczu, nosa, ust i uszu, tworząc nieprzerwaną, zieloną wiązkę, który zasłaniał nasze twarze. Promień, z początku cały zielony, później stał się czerwony od strony Yuki, a przy mnie nabrał barwy biało-niebieski, niczym błyskawica. Yuki poczuła się, jakby z olbrzymią prędkością zaczęła tracić siłę. Ból z każdą chwilą stawał się silniejszy, klacz stawała się coraz słabsza. Z rozpaczy, padłą na kolana i chwyciła się za twarz, lecz nie zatrzymała tym ulatującego z niej życia. Ja natomiast stałem pewnie, czując ulgę. Promień dodawał mi siły i regenerował moje ciało. Róg odrósł, włosy również. Blizny i siniaki znikały, rany goiły się, kości sklejały. Prawym kopytem wykonywałem taki ruch, jakbym chciał przyciągnąć jeszcze więcej dziwnej masy i nasycić się jej wspaniałym smakiem. Jednak żadna przyjemność nie trwa wiecznie i po jakimś czasie promień zaczął zanikać, aż całkowicie znikł. Stałem wyprostowany, pełen energii i siły witalnej. Yuki natomiast leżała skurczona na ziemi. Pomimo, iż jej ciało w żadnym stopniu nie uległo zmianie, czuła się ledwo żywa. I taka też była.
  14. Powiem szczerze, iż fakt pojawienia się Luny oraz ogólne "jaranie się" i wychwalanie odcinka sprawiło, że byłem raczej negatywnie do niego nastawiony. Jedna po obejrzeniu mogę śmiało stwierdzić, że epizod jest fajny, ale jeśli dla takiego zatwardziałego hejtera Luny jak ja, odcinek jest ok, to dla takiego "przeciętnego zjadacze chleba" musi być on jednym z najlepszy. W sumie, to największym plusem jest sama fabuła, a zwłaszcza to, iż jest ona bardzo logiczna, dopracowana i bez zbędnego zgrzytania. Zapięta na ostatni guzik, zawiązana, zasunięta suwakiem i nałożona rzepem. I tak ma być za każdym razem. Cieszyłbym się, gdyby wszystkie odcinki były na tyle dopracowane, że dopisanie logicznej fabuł na plus byłoby niepotrzebne. Ale wracając do tematu, to fabuła jest logiczna, interesująca, dopracowana i po prostu dobra. Jak to mówią, Slice of Life, chociaż sam nie lubię tej nazwy, bo niewygodnie się ją wypowiada. Tak czy siak, SB opracowuje jakieś przedstawienie, na które stroję miała uszyć (a właściwie to upiększyć, ale to szczegół) Rarity, która była akurat zajęta pracą nad sukniami dla Sapphire Shore. Sytuacja jak każda z życia codziennego wyrwana, powiedziałby Joda. Ale nasza dobra i kochana Rarity znajduje czas dla swojej młodszej siostry, a nawet robi więcej, niż ta chciała. Oczywiście z dobrego serca, a nie dla przechwałek. Po przedstawieniu wszyscy zapamiętali jedynie perfekcyjny ubiór CMC, mając kompletnie w dupie cały ten spektakl. Ludzie to ignoranci, więc sytuacja również prawdziwa. Oczywiście, jak na stereotypową kobietę przystało, SB zwala wszystko na swoją siostrę, broniąc się takimi czerstwymi frazesami jak "zrobiłaś to specjalnie". Gimbus: "Słiti Bel w ogóle zachowuje się jak jakaś pusta szmata!!! Już myślałem, że jest ona fajna, a tu gówno nie postać!!!1" Spokojnie gimbusku. Sweetie Belle zachowała się tak, a nie inaczej, gdyż jest kobietą klaczą, a osobniki tej płci w zdenerwowaniu potrafią zachować się bezmyślnie i przytaczać nic niewnoszące argumenty. I właśnie dlatego ta scena jest tak prawdziwa. Duży plus dla twórców za to. Gimbus: "Cofam suba mysterii, bo odcinki robią się chu*owe!" ... Wracając do fabuł, to SB strzela focha typu "forever" na tak niebagatelną skale, że nawet problemem z zaśnięciem obarcza swoją siostrę. I tutaj wychodzi znaczek, gdyż SB wcześniej mieszkała w domu swoich rodziców, a tutaj nagle u Rarity sypia, ale w sumie, co to ma dorzeczy. W środku nocy postanawia iść się wylać (myśleliście, że bierze łyk wody, co?) i przy okazji wpada na iście szatański pomysł wyjęcia jednej nitki ze specjalnego stroju dla Szefajer Szors. Zadowolona swoim wyczynem, kładzie się do łóżka i szybko odchodzi w objęcia Morfeusza. Jak na razie, wszystko jest gites majonez. SB "budzi" się nagle i dostrzega światła za oknem. Okazuje się, iż są to nominacje do najlepszej pisarko-reżyserko-aktorki w niesamowitej sztuce, wystawianej przez kucyka i jej niesamowite, najlepsze przyjaciółek. SB oczywiście wygrywa, po czym odziana w ładną suknie wyjściową, odbiera Oskara. I tutaj podobało mi się to przejście. Że niby stoi w oknie, a tak na prawdę siedzie na ławce dla zawodników. Gdy nasza bohaterka tryumfuje, imprezę przerywa deszcze oraz huczenie grzmotów i błyskawic. Złota figurka pod wpływem kropli wody, zamienia się w gline i szybko rozpaćkuje się. Z zebranych na nocnym niebie chmur układa się głowa Rarity (a przynajmniej miała to być Rarcia. Ja za pierwszym myślałem, iż jest to Luna ale gówno tam wiem) która śmieje się niesamowicie beznadziejnym śmiechem, który ewidentnie należał do Luny. Ten moment jest dziwny, ale nie jest tak źle. Magiczna moc rozgania obłoki, po czym z nieba spada Luna, niczym Gwiazda Betlejemska. Potem mamy gadkę-szmatkę, że Luna nienawidzi jej siostry i że to przez nią wylądowała na Księżycu. Gimbus: "Bo to jest wszystko prawda!!! Celestia to tyran, a Luna zawsze była dobra. FOR NIU LUNAR REPABLIK!!!!11" Ale wiesz, że z odcinka wynika co innego? Gimbus: "Bo telewizja kłamie!!!!" Dobra, mniejsza już z tym. Nagle SB spada ze schodów i po jakimś czasie "dospaduje" do swojego domu... chyba to jest jej dom. Tak czy siak, Rarity przyjmuje gości w postaci mini-człowieków kucyków, a SB mająca jedynie 5 lat na karku stroi się jak nie powiem kto. Scena z przyszłości SB? Tak najbardziej na tak, zważywszy, że ukazuję ona dobroć Rarity. Kolejny skok w nieznane, pływanie z delfinami i manekinami (w sumie, to teraz bardziej rozumiem, po co była ta scena i czego dlaczego akurat delfiny z manekinami). Prawie teraźniejszość, w której Rarity coś tam majaczy przed snem. W sumie, to nic ciekawego nie powiedziała. Potem kolejne przejście, tym razem przez negatyw i SRU! Jedziemy z psychodelicznymi koszmarami! Rozpadające się ubrania, wirujący świat, bieganie po grzywie, wpadanie do gardła własnej siostry, spadanie, dom Rarity zamieniony w Wyjącą Chatę, naśmiewanie się z innych przez publicznością, drugi raz sprawdzanie wszystkiego, co się da, krzyczenie na Fluttershy, siedzenie na strychu z pająkami i kołysanie w przód i w tył!!! A to wszystko w akompaniamencie niepokojącej muzyki! I to wszystko w jednym odcinku! O mój... Zawsze byłem wrogiem podobnych odpałów w tej bajce, lecz to jakoś tak mocno mnie nie zirytowało. Być może dlatego, iż był to sen, a w bajkach zawsze przeradzają się one w koszmary. Dobra, jedziemy dalej. SB budzi się gwałtownie, jakby śnił jej się Trynkiewicz, po czym wybiega sprawdzić, czy nie ma go w pokoju jej siostry. Rarcia zniknęła, a wraz z nią i paczka ze strojami (to ubrania nosi się w kartonach?). Protagonistka bez wahania bierze swoje przyjaciółki i już śmigają ciuchcią do Canterlotu, przy okazji dyskutując o muzyce. Rarity, nie wiadomo dlaczego, ogląda aerobik w wykonaniu skąpo ubranej Sapphire i reszcie jej zespołu. CMC niestety nie może dostać się do środka tego... budynku, gdyż blokuje ją goryl przy drzwiach, więc młode klacze postanawiają wejść w nielegalny sposób, wykorzystując do tego rozwieszony sznur na bieliznę. SB dostaje się do środku i kradnie paczkę, po czym mamy zapierający dech w piersiach pościg, pomiędzy Rarity, a CMC. Sweetie zamyka się gdzieś tam i już myśli, że jest sama, a tu nagle z mroku wyłania się Luna ze szpulką i igłą z mina "prepare your anuses". SB wychodzi dziwnie zadowolona, od razu wpadając na Rarity. Potem mamy przeprosiny, wyjaśnienia bla bla bla. W końcu Rarcia prezentuje te swoje serwetki Sapphire, a ta zachwyca się wyszytym przez Lunę (czy tam SB) koślawym delfinem, mówiąc, iż pływa z nimi we snach (ych). Potem znowu przeprosiny, wybaczenia, koniec. Nie będę ukrywać, fabuła jest więcej niż dobra. Nie ma żadnych dziur, wszystko trzyma się kupy i po prostu jest fajnie. Co tu więcej mówić? Odcinek ma w sumie kilka innych plusów, ale już nie chce mi się o nich pisać, więc tylko wspomnę o nich w podsumowaniu. Reasumując: Plusy: - Bardzo fajna, przyjemna fabuła. - Brak jakichkolwiek błędów czy niedopracowań. - Wszystko jest realistyczne i spójne. - Przeszłość i przyszłość, choć to drugie to tylko sam fakt pojawienia się i to, co przedstawiał. - Idealne ukazanie Rarity. - Nawet polubiłem Sweetie Belle. - To samo z Sapphire Shores - Ten bodygard przy drzwiach Minusy: - To, w jaki sposób przedstawiona jest przyszłość. - No i moje obowiązkowe: LUNA POD FANDOM, ŻEBY BRONIES SIĘ CIESZYLI!!!! Ocena: 8,5/10 No nie spodziewałem się tego. Już na sam dźwięk tego, że w odcinku będzie Luna mocno się krzywiłem. Jednak, na całe szczęście, nie było jej wcale dużo i nie była tak na siłę wpychana. Jednak szkoda, że nie ma podobnego epizodu z Celestią. W ogóle, to ja czekam na odcinek, gdzie będzie tylko Celestia i Luna + może Cadence. Ale nie odbiegając od tematu, wszystko było w sumie cacy. Fabuła największym plusem, Rarity wyszła perfekcyjnie, polubiłem SB i naszą gwiazdę POP. Co prawda, mogliby darować sobie te psychodeliczne sceny, ale jakoś tam mocno mi to nie przeszkadza. Ten odcinek to bardzo duże zaskoczenie dla mnie. I ja daje w zaokrągleniu 9/10 odcinkowi, które drugie skrzypce gra Luna... Zaczynam się staczać. PS. Następnego odcinka wyczekuję bardziej, niż samej premiery 4 sezonu. Ci, co czytali spoilery i znają mnie bardziej, wiedzą już, o co mi chodzi.
  15. Nick: Może być. Avatar: Nie podoba mi się, bo anime. Sygnatura: To samo, co wyżej + ten obrazek w sumie nic nie przedstawia. No chyba, że w tej mandze/anime ma to jakieś znaczenie. User: Nie znam, bo kolega bierze udział jedynie w zabawach.
  16. Chce zgłosić Trica, gdyż już od bardzo dawna olał on całkowicie swoją posadę avatara Twilight. Dział obrasta kurzem i jedynie Hoffman stara się jakoś go podtrzymać. W dodatku, już dawno temu zgłosiłem tą sprawę Siperowi, który zapewniał mnie, że postara się jakoś temu zaradzić. Pisałem do niego 4 razy (w różnych odstępach czasu) i za każdym razem twierdził, że weźmie się za to. 2 miesiące minęło od ostatniego zgłoszenia sprawy, a postępu nadal nie ma.
  17. Utracenie przytomności byłoby dla mnie śmiertelne. Bez żadnej ingerencji rozwarte rany po krótkim czasie stałyby się śmiertelne. Nie mogłem dopuścić do tego, choćby za wszelką cenę. Pomimo mych walk, wzrok szybko się rozmywał. Gdy już miała zapanować ciemność, użyłem całej swojej siły, aby użyć tego jedynego zaklęcia. Moje ciało nagle zniknęło i w tym samym czasie pojawiło się dokładnie tam, gdzie stałem jeszcze kilka chwil temu, kiedy pocisk Yuki jeszcze mnie nie dotknął. Stałem spokojnie, nie czując bólu. Na moim ciele nie było widać żadnych ran, które uzyskałem po uderzeniu pocisku. - Hah! Zaklęcie, które stworzyli wielcy tkacze rzeczywistości. "Jeśli nie podoba ci się to, co jest teraz, zawsze możesz cofnąć się do tego, co było wcześniej". - do Yuki jeszcze zbytnio nie dotarło, jak prawie umierająca postać nagle stoi spokojnie, zupełnie jak przed wystrzeleniem pocisku - A, muszę ci pogratulować. Fajne zaklęcie! Chyba nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli sobie je "pożyczę"? Z rogu Yuki wysączyła się lepka, zielona substancja. Dziwna ciecz poszybowała w moim kierunku i wlepiła się w mój róg. Maź wchłonęła się całkowicie, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Teraz klacz byłą jeszcze bardziej rozkojarzona. "Co się właśnie stało?" głowiła się. - Dzięki - odparłem - Uwielbiam to robić... - Wszystkie następne zdarzenia potoczył się dokładnie tak samo, jak te kilka chwil temu, lecz ze zmienionymi postaciami. To mój rogu zaczął się tlić pomarańczowym światłem i już po chwili olbrzymi pocisk stworzony z ognia i energii elektrycznej uderzył w klacz, która nadal nie wiedziała, co się dzieje. Nawet objawy uderzenia był takie same. Klacz, z początku bólu nieczująca, po chwili nie mogła znieść rozdzierającego jej klatkę piersiową uczucia. Ponowne problemy z oddychaniem, ponowna niemalże utrata przytomności.
  18. Talar

    Odcinek 18: Maud Pie

    eeeeeeee Wow, ten odcinek był... "majndfakowy". Momentami czułem się, jakbym oglądał jakiś horror animowany. Co ja w zasadzie obejrzałem? Psychodeliczna rodzina Pie, psychodeliczna siostra Pinkie z psychodeliczną obsesją oraz zachowaniem. No po prostu... Tak czy owak, wpierw zacznę od nowej postaci, czyli Maud Pie. Czy oceniam ją pozytywnie? Trudno powiedzieć. Osobiście spodobało mi się nieokazywanie jej uczuć i ciągłe chodzenie z pokerową gębą. Można powiedzieć, że miała ona "kamienną" twarz hłe hłe hłe. Ale żarty na bok. Był ona wykształcona, silna, uprzejma i dbała o rodzinę, a z twarzy ciągle sprawiała wrażenie strasznie zamulonej, obojętnej i mającej wszystko w pompie. I w sumie, to mi się to podoba. Lecz twórcy raz czy dwa mocno przesadzili i chodzi mi tutaj o jej obsesje na punkcie kamieni i o ile posiadanie swojego kamiennego zwierzątka, studiowanie "kamienioznastwa" itd. było w miarę normalne, tak ta poezja o kamlotach oraz "obieranie" jabłek głazem było ostro pieprznięte; zwłaszcza to drugie. Żarty dla starszych żartami dla starszych, lecz no kurde... Mnie osobiście miażdżenie jabłek głazem odrobinę wystraszyło. Takie żarty, moim zdaniem, raczej miejsca mieć nie powinny, ale ja tam jestem drętwym frajerem, więc nie słuchajcie się mnie. Tak w ogóle to fandom jakoś wmówił sobie, że rodzina Pinki to istna patologia na legendarnym poziomie, a twórcy najwyraźniej chcą to urzeczywistnić. Ale wracając do Maud, to jej obsesja na punkcie kamieni była czasem zbyt przesadzona, lecz większość rzeczy były "w miarę normalne". Czekam tylko na clopy z udziałem Maud i kamieni, czy tam inne pomylone twory. W sumie, to mogę tutaj rozpisać się odnośnie pomniejszych plusów i minusów, których i tak nie ma zbyt dużo. Jakiś taki pusty ten odcinek; nie mam o czy pisać. Tak czy siak, kilka scen mocno mnie rozśmieszyła, jak np. rzut kamienie Maud, który wywołał niezły wybuch i zaje*istą fale uderzeniową (osobiście uważam, iż wybuch był zbyt duży, ale co tam). Ten cały plac zabaw urządzony przez Pinkie to nawet fajna sprawa. Zawsze lubiłem takie tory przeszkód, zważywszy, że każdy z nich reprezentuje inną postać. Brawurowy wyczyn Maud w kasku szkopersona był... ciekawy. Jednak np. kamienna wioska rodem z Flinstonów była głupim pomysłem. To jest farma kamieni, czy cała wioska jest zbudowana z tego budulca? I na koniec ponownie zhejtuje twórców, gdyż tworzenie siostry Pinkie pod fandom jest bebe. Niech twórcy się lekko zluzują, gdyż zaczynają im powoli wpadać najdziwniejsze pomysły do głowy. Krótkie podsumowanie: Plusy: - Nieokazująca uczuć Maud Pie. - Lekka obsesja siostry Pinkie na punkcie kamulców. - Nawet trochę się śmiałe, oglądając ten odcinek. - Plac zabaw Pinkie. Minusy: - Czasem zbyt obsesyjne zachowanie Maud. - Kamienna wioska. - Ukazanie rodziny (a przynajmniej rodzeństwa) Pinkie w "patologicznych kolorach" Ocena: ?/10 No odcinek trudny do ocenienia. Tak nieoficjalnie mógłbym dać 7, lecz wole pozostać przy pytajniku. Chyba najdziwniejszy i najbardziej psychodeliczny epizod w całym serialu. Przebił on nawet "Tree's A Crowd", gdyż tamten odcinek był nielogiczny i czasem po prostu absurdalny, lecz ten przypomina mi jakieś stare horrory. Maud Pie sama w sobie raczej pozytywnie wpływa na odcinek, lecz jej "fetysz" czasem jest na tyle przesadzony, że hej. W sumie, to owa postać jest jedynym fenomenem odcinka. Raczej nie znalazłem żadnej innej, wartej uwagi rzeczy. PS. Kolega dwa posty wyżej przypomniał mi właśnie o tym. Maud Pie do bólu przypomina Glados, co powodowało, że postać ta była jeszcze bardziej pier*olnięta, niż wcześniej. The rock is a lie! Companion Bolder! Jak sobie tak nad tym myślę, to dosłownie aż strach się bać...
  19. Yuki siedziała sobie spokojnie, oczekując jakiegoś ruchu ze strony rywala, lecz ten wciąż spoczywał nieruchomo po środku kopuły. W pierw klacz bacznie przyglądała się ogierowi, lecz po jakimś czasie straciła zainteresowanie nim. Rozglądała się na boki, gładziła kopytem powierzchnie ziemi, nuciła jakąś melodyjkę pod nosem. Ja jednak wciąż siedziałem nieruchomo, wyprostowany, z zamkniętymi oczami. Powoli nudząca się klacz zaczęła jeszcze raz rozmyślać, jak najlepiej przygotować się na atak ze strony oponenta oraz jaki kontratak byłby najlepszy. Głęboko się zamyśliła, poznając coraz to nowe zaklęcia, które przeniknęły do jej mózgu. Nagłe, szybkie uderzenie gwałtownie wyrwało klacz ze stanu zamyślenia. Wielki, zakrwawiony hak pochwycił jej ciało, wbijając się w plecy Yuki. Silne szarpnięcie pociągnęło hak, a za nim i klacz wprost do fioletowej bańki. Hak ów przyczepiony był do długiego łańcucha, który za sprawą zaklęcia, wystrzelił z mego rogu. Klacz, która dopiero co wbrew swojej woli znalazła się w bańce, zastygła w powietrzu. Yuki, całkowicie tego nieświadoma, nie mogła ruszyć żadną częścią jej ciała. Podszedłem pewnym krokiem do wiszącej w powietrzu oponentki. - Czas się dla ciebie zatrzymał - wyszeptałem do niej, nie zważając całkowicie na to, czy mnie ona słysz, czy nie. W moim kopycie pojawiło się nagle fioletowe berło z zaokrągleniem na końcu, ozdobione zielonymi kryształami. Spojrzałem na berło, po czym zaczął okładać nim zastygniętą klacz. Jeden cios za drugim. Z każdym uderzeniem zdawałem się poruszać szybciej, zupełnie jakby czas się dla mnie przyspieszył. Jednak po kilku chwilach przestałem. Berło znikło, a ja sam podszedłem na drugi kraniec kopuły, która nagle wyparowała, gdy tylko podszedłem w dane miejsce. Klacz, do tej pory wisząca w powietrzu, upadła na ziemie. Była całą obolała, jakby ktoś okładał ją kijem golfowym. W dodatku, na plecach czuła spływającą z małej, lecz głębokiej rany krew.
  20. (Dzięki za życzenia ) - Co to ma ku*wa znaczyć? Wstawaj! Kto to widział, aby kłaść się spać podczas pojedynku! - zbulwersowałem się, po czym stanowczo pchnąłem klacz w brzuch - Do czego to doszło! Przecież to skandal! Nosz ja pier*ole! - wybuchłem. Leżąca Yuki jednak wykonała przez sen taki ruch kopytem, jakby chciała mnie uciszyć. Warknąłem z wściekłości, po czym szybko odwróciłem się od klacz, wyczarowałem sobie drewnianą tarczę w kształcie Yuki i z całej siły uderzyłem ją kopytem, rozsypując wokół drzazgi. Ciężko dysząc, stałem w bezruchu. Chwyciłem się za nozdrza i zacząłem gorączkowo myśleć, co mam teraz zrobić. Po chwili puściłem swój nos, po czym rozejrzałem się na boki. Niczego nie zauważając, usiadłem na ziemi. - Wiem, że mnie słyszysz, więc posłuchaj mnie teraz - zwróciłem się to niej, już o wiele bardziej spokojnym głosem - Wyczaruje sobie teraz taką fajną bańkę, w której podobnie jak ty, odpocznę sobie. Od razu ostrzegam, iż nie uda ci się tak po prostu wejść do niej, gdyż twoje ciało w magiczny i znany tylko mi sposób skamienieje. Tak ściślej mówiąc, to zatrzyma się w czasie, ale co to za różnica. Daj mi odpocząć, bo jak nie, to pożałujesz. Rozumiemy się? Odszedłem od śpiącej klaczy na jakieś 20 metrów. Zwróciłem głowę ku górze, a z mojego rogu wystrzeliła fioletowa kula. Pocisk poszybował na wysokość około 5 metrów, po czym zatrzymał się i zaczął rozchodzić się na boki. Utworzyła się z niego ciemnofioletowa, galaretowata kopuła. Tak właściwie, to tylko jej ściany takie były, gdyż w jej wnętrzu mogłem się swobodnie poruszać. Cała ta bańka deformowała wszystkie dźwięki zewnątrz, dzięki czemu czułem się, jakbym siedział pod wodą. Usiadłem, podparłem sobie brodę kopytem, zamknąłem oczy i dałem odpocząć zarówno mojemu ciału, jak i umysłowi.
  21. Miał być nowy odcinek w urodziny a tu dupa.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [3 więcej]
    2. Cahan

      Cahan

      Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin!

      Oglądaj po angielsku- dobra metoda na naukę języka.

    3. Talar

      Talar

      Nie będziesz mi mówić, jak mam żyć! Mam już 17 lat, więcej jestem dorosły! A tak na serio, to żeby napisać recke odcinka, muszę dokładniej wiedzieć, co i jak. Gdyby nie to, to obejrzałbym sobie normalnie.

    4. Rexumbra
  22. - A tam, nie z takich opresji się wychodziło - zwróciłem się do klaczy, wciąż leżąc na ziemi. Byłem cały obolały, lecz dałem rade wstać. Troszkę magii i już cały się posklejałem. - Hmmmm - rozmyślałem na głos - Czego by tu teraz użyć... To było, to też, to się nie nada, to na później, tego nie pamiętam... - tak dumając, powoli przybliżałem się do rywalki. Klacz była bardzo czujna i ostrożna. W uwagą przyglądała mi się, czy aby czasem nie próbuję jakiejś sztuczki. - O! Już wiem! - oznajmiłem głośno, przerywając ciszę - Burza Statyczna! Tego mi teraz trzeba! - z mojego rogu wystrzeliła niebieska kula energii, która wylądowała na ziemie tuż koło Yuki. Promień zaczął rozprzestrzeniać się na boki, obejmując dość spory obszar. Klacz poczuła pod nogami dziwne uczucie rozchodzącej się materii. Nagle niebieska masa zaczęła wirować, tworząc po środku wciągający wir, który wciągnął klacz, nim ta zdążyła zareagować. W tym samym czasie niebieska materia zaczęła gwałtownie wyładowywać. Był to prąd elektryczny w czystej postaci. Trzeszczenie i strzelanie błyskawic rozeszło się po całej arenie. Z wiru wydobywały się białe błyskawice. Całą ta reakcja była bardzo gwałtowna. Przez uwięzioną w wirze klacz przechodziły setki tysięcy woltów czystej energii na sekundę. Yuki była tak sparaliżowana, że nawet nie potrafiła krzyczeć. Jednak po kilku sekundach, burza nagle przeminęła. Błysku ustały, błyskawice zniknęły a samą niebieską materie zmiótł niewielki podmuch wiatru. Klacz leżała nieruchomo na ziemi, cała poskręcana. Każdy milimetr jej ciała był poparzony. Skóra w wielu miejscach odchodziła. O dziwo, włosy klaczy, mimo iż był sztywne i najeżone, pozostały całe. Jedynie końcówkę jej grzywy spowijał mały płomień. Podszedłem do klaczy i zza pazuchy wyciągnąłem szklankę wody. Wylałem ciecz na grzywę leżącego kucyka, przyduszając płomień. Po kontakcie z wodą całe ciało klaczy przeszła mała fala elektryczna, lecz najprawdopodobniej nie oddziałała ona negatywnie na Yuki. Rzuciłem szklankę na ziemie, która wbiła się w piach. - Spokojnie, wyliżesz się. Tego typu rzeczy łatwiej jest połatać, niż przeżyć - klacz chyba mnie nie słyszała, lecz zbytnio się tym nie przejąłem.
  23. Ona ma smoczek w gębie? I czemu to takie małe i kwadratowe jak flaga Szwajcarii.
×
×
  • Utwórz nowe...