Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Posty napisane przez Zegarmistrz

  1. No, cieszy mnie że sprawa wyjaśniona.

    A tak wracając do tych luźnych sesji - zanim Chromantis wylądował w dziale luźnych dla testu, leżał sobie w moim dziale zasypany kurzem. Dopiero jak go rzuciłem w Luźne, znalazła się chętna ekipa. być może to przypadek, a być może niektórzy unikają działu PBF dla zasady :/

  2. Mamo, człowiek walną propozycję(nikt nikomu nic nie chce kasować, na litość Celestii!) i już mu grożą Inkwizycją, mamo! xD

     

    Mam wrażenie że mojego posta nikt nie przeczytał, jedna osoba źle zrozumiała a potem wszyscy czytali już tylko tą osobę co źle zrozumiała...

     

    Zrobienie czegoś(czegokolwiek) z Luźnymi Grami to tylko alternatywa, ale zrobienie czegokolwiek z nimi nie znaczy od razu że będę palił i kasował tematy bogom winnym ducha userom ._.' Nie żeby ktokolwiek się pchał żeby robić z nimi coś w pierwszej kolejności, jeny.

     

    A odnośnie planów tutaj rzuconych - przeniesienie działu to literalnie chwila, ale trzeba by było technicznego poprosić o to. Zasadniczo nikt by tego nawet nie zauważył, no może dział RPG jako taki by się lekko podniósł aktywnością, oczywiście nie licząc nagłych wybuchów złości z tytułu "bo to w dziale RPG więc już nie luźne, foh!",

    To że gry które są w Luźnych często kończą się(ponad 60%) na 3-4 postach, a kilka z nich to istne dna dna, wcale nie oznacza że perełki się nie zdarzają. Bo jest kilka osób które stara się o swoje gry, robi wszystko regularnie, regulaminowo i z głową. I choćby tylko dlatego dział Luźnych jako taki może sobie być. Są osoby lubiące się babrać w mule(na przykład Moderacja) więc niech sobie się tam babrają, nie bronię.

     


    Miałabym wrażenie, że ludzie z Inkwizycji i ci co prowadzą dział patrzą się na każdy mój post i mnie oceniają. Może to głupie, ale takie odczuwam wrażenie, kiedy przeglądam tamten dział.

     

    A posty są tam często odwiedzane, to fakt, bo od momentu znalezienia gore/r34 sesji z elementami gwałtów bogato opisanych, prowadzonej przez 15 i 16 latków, uważniej przeglądam wszystkie posty. Każdy kuźwa jeden. Zarówno w Luźnych, jak i w PBF.

     


    Problem w tym, że w dziale MG gry mogą zakładać tylko wybrani MG, których liczba jest ograniczona.

     

    To akurat drobna bzdura. Akcja Nocturnal pokazała że jedną sesję może prowadzić więcej niż jedna osoba. Co więcej, nie widzę problemu, który przeszkadzał by komuś kto "hur dur nie MG", razem z takim właśnie MG. To to samo co ktoś wspomniał że Luźne gry są fajne bo są luźne. Od takiego stwierdzenia boli głowa, seria. Czyli  jeśli MG zrobi taki sam temat(mój Chromantis jest tego dowodem) w dziale Luźnych to ma wzięcie bo jest luxno, a jeśłi zrobi dokładnie to samo w dziale PBF to już nie, bo nie luźne i be? Luno, trzymaj mnie bo zejdę...

     

    Gracze są dla mistrza Gry. Mistrz Gry jest dla Graczy. Czy to tak ciężko zrozumieć? Dobra sesja to taka, której zasady są ustalone przez MG, ale gracze mają na nie wpływ. To nie jest bajka pisana jedną ręką, takie rzeczy to się opowiadanie nazywa. Sesja, dobra sesja, to historie kilku istnień spisane w jedno,  w celu wspaniałej zabawy. A założenie z góry że MG ma jeden zestaw zasad nie tylko pokazuje ignorancję, ale też złośliwe w swym działaniu ocenianie książki po okładce. A jeśli rzeczywiście taki MG nie ma, bądź nie umie, zastosować więcej niż jednego zestawu, to zwyczajnie się nie nadaje.

     

    Jesteśmy władcami świata, nie jednokrotnie budujemy go krócej niż 6 dni, jesteśmy bóstwami do których modli się postać przyczajona w krzakach, jesteśmy pyłkiem na wietrze który może zmienić losy wojny poprzez zmianę kierunku wystrzelonego pocisku. Finalnie zaś jesteśmy mapą która prowadzi w nieskończenie liczne zakątki wyobraźni. Jesteśmy Mistrzami Gry i jesteśmy dla Graczy.

     

    Co oczywiście nie znaczy że ktoś mniej umiejętny powinien rzucić wszystko w cholerę bo się nie nadaje. może ćwiczyć, choćby na takich Luźnych, poprawiając swoje rzemiosło, wynosząc je na poziom mistrzostwa. Widziałem takie osoby, więc nikt mi nie wmówi że się nie da.

     


    A wpadł mi też do głowy pomysł, aby zrobić temat dla graczy szukający MG. Właśnie dla takich osób jak Generalek. Gracze wchodziliby i mówili w co by chcieli zagrać i przedstawiali mniej więcej postacie, a MG by ich przygarniał. Takie coś może być też jak kreator drużyn, ponieważ jeśli kilku graczy miałoby chęć na to samo to od razu to widać i szybciej powinno to iść. Oczywiście to ma też swoje minusy, bo gracze siedzieliby zawieszenie do czasu znalezienia MG lub drużyny ale zawsze jest szansa na to.

     

    I to jest plan - zasadniczo, zawsze istniała by możliwość nie czekania na grupę, robi się takiemu grę solo, a jeśli z czasem ktoś będzie chciał dołączyć, to droga wolna. To zawsze jakaś opcja, ba, nawet bardzo rozsądna

     


    Dla mnie zastój w dziale to nie niespodzianka. Nie ma już MG, którzy by zainteresowali potencjalnych graczy, paru ma w zapisach ledwie jeden czy dwa światy. Oczywiście, wyłączywszy Kapiego, którego popularność zdaje się nie maleć. Sam aktualnie jestem w sytuacji, w której posiadam gotową kartę postaci, a nie widzę żadnego odpowiedniego Mistrza Gry.

     

    Popytaj, a nuż może ktoś się nada do prowadzenia ci sesji :D Ponad to, są MG którzy mają więcej niż 2 światy i są omijani szerokim łukiem ._.''

    • +1 1
  3. Mam propozycję - przekopać się przez Luźne Gry.

    Wiem, sporo roboty i ruszanie tego może wywołać, khm, niezadowolenie pewnych osób.

    Ale słuchajcie - po co dział z ludźmi którzy są MG, skoro obok człowiek ma temat w którym może stworzyć cokolwiek, jakkolwiek, bez czekania na MG?

    Plan byłby taki - załatwiamy od administracji pozwolenie na rozbicie tego działu, osoby tam prowadzące będą musiały zrezygnować z prowadzenia, ALE! W zamian za to, gdyby chciały coś poprowadzić z nami, MG, można by ich tematy powciągać do naszych i razem z nimi prowadzić.

    Jaki tego morał i sens? Wielu graczy zobaczy że dział PBF ożywa, wiem że to sztuczna aktywność, ale na początek wystarczy, potem być może nie będzie już potrzeby dla sztucznej bo jest % szansy na to że sztuczna zamieni się a autentyczną. Ponad to, dla niektórych będzie to zawsze jakieś urozmaicenie.

    Było by dobrze gdybyśmy poważnie o tym pomyśleli, rzucajcie też własne pomysły, z chęcią posłucham, może coś wymyśle na ich bazie albo zwyczajnie je zastosuje :D

    For Glorious Evolution!

    • +1 1
  4. Jestem jak najbardziej na tak. Co prawda jestem chyba MG z najmniejszą aktywnością(nikt mnie nie lubi, zły mode i jeszcze za ciężkie/skomplikowane sesyje robię) ale czasami nawet u mnie zdarzy się ktoś chętny.

    Poza tym, kto wie, może potrzebujemy tylko trochę Czasu, wszak forum miewa słabsze i aktywniejsze okresy.

  5. - Się robi.

    I jak uprzednio, tak i tym razem sięgnął po butelkę, jeno kufla nie brał nowego, wszak ten już przed nim stał.

    Kilka sprawnych ruchów i kufel znów radośnie się pienił wypełniony trunkiem.

    - Przepraszam panów na chwilkę.

     Karczmarz po podaniu kufla oddalił się za drzwi. Musiał doglądnąć kilku spraw, mniej i bardziej związanych z kuchnią. Wszak jego goście zasługiwali na najlepsze potrawy, zaś jego pracodawca tylko by pochwalił ową myśl. Poza tym, na barze wciąż stał dzwonek, magicznie zaklęty. Widoczny był bowiem tylko wtedy, kiedy ktoś chciał coś zamówić, zatem ryzyko żę ktoś go potrąci było znikome.


  6. W każdym razie idę załatwiać swoje niecne sprawy, zabić kilka smoków, zbudować Gwiazdę Śmierci albo wykuć Jedyny Pierścień, coś w tym guście.

     

    Czy to odpowiada na twoje pytanie?  Powiem tak.

    Nie będę cię zatrzymywał, przekonywanie na silę do czegoś nigdy nikomu nie wyszło na dobre. W twoim przypadku wyczuwam nutę siły, o której niektórzy być może zapomnieli. Stąd też mam pewność, że jeśli zdecydujesz się na powrót, bądź też odejście ostateczne, to zrobisz to własnymi siłami, podejmując własne decyzje.

    Ja będę cię wspominał miło, choćby przez pojedynek który dał mi wiele radości.

    Jeśli pragniesz odejść - mogę życzyć przyjemnej podróży.

    Jeśli wolisz zostać - cóż, codziennie człowiek się czegoś uczy, wszak nikt nie wie co przyniesie jutro. I kto wie, może znajdziesz coś ciekawego tutaj?

  7. Kiedy jedna z broni uderzyła w druga, stała się rzecz logiczna, acz przez wielu pewnie nieoczekiwana.

    Ostrze które dzierżył Alastor wybuchło, niczym zrobione ze szkła. Nie było to wina zaklęcia, to było potężne, nawet można by rzec, zbyt potężne.

    nie była to też wina Alastora, wbrew pozorom nie był on silny, choć jego energia płynęła od tego, kto go wezwał.

    Była to wina Matki Ziemi, która odpowiedziała na prośbę prostym, acz czystym mieczem. Zaś co lepiej się nadaje jako izolator dla magii jak nie czyste żelazo? Zegarmistrz mógł postawić swoją najlepszą parę kapci na to, że oponent albo nie przewidział własnego działania, albo wbrew pozorom był lepiej przygotowany niż na to wskazywał. Rozsądnie, wszak kto chciałby pokazywać wszystkie sztuczki przed Turniejem?

    Zegarmistrz patrzył ze smutkiem na kawałki zaklęcia znikające w powietrzu. Słyszał zgryźliwy komentarz Adviliona, ale cóż poradzić?

    Zegarmistrz od początku planował wystawić silne karty, ba, najsilniejsze jakie posiadał. Czy było w tym coś złego?

    Czy jego przeciwnik sam nie zadecydował o spaleniu jednej ze swoich najsilniejszych kart?

    Czy nie mógł lepiej się przygotować do walki?

    Liczył na coś, a zawiódł się iż tego nie otrzymał, szukał odpowiedzi w przegranej, która nie była mu może pisana, a którą sam poniekąd na siebie ściągnął.

    Taka arogancja nie mogła być tolerowana.

    - Dobre pytanie. Z czym przegrałeś mój drogi? Ze swoją magią, którą pozwoliłeś sobie odebrać? Z moją magią, którą próbowałeś mi odebrać? Czy ze mną? Nie przewidywałem twoich ruchów, starałem się tylko popisać przed naszą wspaniała publicznością. Oddałem ci w tej walce wszystko co miałem prócz honorowej śmierci, ta wszak jest zakazana. Czy dobrze postąpiłem? Czas pokaże, mamy przed sobą jeszcze Turniej do rozegrania. Mam tylko nadzieję, że to co dzisiaj tutaj ujrzałeś pozwoli ci czegoś się nauczyć.

    Zegarmistrz rzucił raz jeszcze okiem na klepsydrę która widniała koło tablicy odmierzającej czas.

    - Pora na nas, za chwilę Hoffman zakończy naszą walkę. Wykorzystam ten czas by, mimo wszystko, podziękować ci za wspaniały bój. I na dobrą radę. Pamiętaj, nie zawsze wszystko jest takim, jakim byś chciał lub oceniał. I nigdy nie mów że przegrałeś, bo przegrywasz dopiero, kiedy uznasz swoją porażkę. Rzuciłem w ciebie wieloma silnymi i potężnymi czarami. mimo to nadal stoisz, czy to o czymś nie świadczy?

    Pstryknął palcami i postać Alastora wpierw zamigotała, potem zaś rozpadła się jak uprzednio broń.

    - Słyszałem że otworzyli niedaleko stąd jakąś dobrą karczmę, Pod Gryfim Ogonem albo Pazurem, jakoś tak to szło. Kto wie, może dane nam będzie się napić, do tego czasu zaś, pozdrawiam!

    Co mówiąc udał się w kierunku wyjścia z areny, które teraz stało otworem. Musiał co prawda jeszcze poczekać na werdykt sędziów, ale mogli go równie dobrze poinformować o porażce, bądź wygranej, w karczmie.

  8. - Trunek trunkowi nierówny, jak mawiał mój dziadek, każdy ma swoje wady, każdy ma zalety. A co do Turnieju, poprzedni odbył się z wielkim hukiem. Mieliśmy bardzo sławnych uczestników, między innymi walkę urozmaicił nam Hrabia Dolar, Alberich czy choćby bardzo potężny Fisk. A teraz szykuje nam się jeszcze lepsza edycja, może być co najmniej ciekawie. Imć Hoffman, właściciel aren, planuje przygotować najlepsze z nich by gościć zawodników z każdego zakątka magicznych światów.

    Co mówiąc spojrzał na niektórych już zebranych. Jego uwadze nie uszła ich siła, niejednego maga, wojownika i łotra w swoim długim życiu widział.

    - Ale widzę też, że na chwilę obecną, nie ma tutaj jeszcze wielu innych uczestników. Tych z, jak i bez reputacji. Ale jeszcze sporo czasu, kto wie, może dosłownie wywołamy wilka z lasu? - dodał z uśmiechem.

  9. Sprawnym ruchem chwycił za kufel i jedną z butelek zza baru. Najpierw wsadził kufel do paleniska które było obok, ten o dziwo nie zajął się ogniem. Następnie postawił go na barze, dosypał garść ziół i wszystko zalał brązowym napojem do momentu osiągnięcia zadowalającej piany. Rzucił jeszcze krytycznie okiem na powstały twór po czym podał go zamawiającemu.

    - Proszę, a tutaj - wyciągnął i postawił przed nim słoiczek z lepką mazią - rzeczony miód. Zwykle kwestię przypraw zostawiam klientom, ale do pańskiego piwa sam dobrałem mieszankę. Powinna rozgrzać stosownie, ale nie zabije smaku trunku, więc śmiało i smacznego życzę. No i jeszcze tylko jabłko.

    Odstawił pustą butelkę do kolekcji którą trzymał w okolicy lady, po czym zaczął wycierać niektóre kufle i szklanki. Nie żeby tego wymagały, z nawyku jeno.

    - Co pana sprowadza w nasze strony? Turniej? Wycieczka? Ciekawość?

    W międzyczasie z zaplecza wyszedł kuc drobnej budowy, o jasnozielonym ubarwieniu, podając mu jabłko o które poprosił, czerwone i pachnące, jakby dopiero co zostało zerwane. Soczyste i przypominające ciepłe chwile lata. Tak sprawnie jak się pojawił, kuc ulotnił się w kilka sekund po dostarczeniu posiłku.

  10. Słysząc nawoływanie, Karczmarz wyszedł z kuchni i z uśmiechem powitał nowo przybyłego.

    - Witam, witam, w czym mogę służyć? Coś na ząb? Czy może jaki trunek silniejszy, dla pokrzepienia odwagi, dla rozgonienia myśli?

    Co mówiąc zbliżył się do lady z cichym sapnięciem. A miał jak sapać, był bowiem ku temu stosownie zbudowany. Średniej wysokości jegomość i zdecydowanie nie średniej szerokości waść. Lekko łysawy, z bujnym wąsem i wiecznie zawiązaną, o dziwo czystą, ścierką przy pasie. Typowy obraz człeka, który spędził większość czasu za karczemnymi drzwiami.

  11. - Zatem proszę o chwilkę cierpliwości, zaraz przyniosę.

    Klacz wykonała ukłon, po czym udała się w kierunku drzwi kuchennych. Wystarczyły trzy minuty, żeby wyłoniła się z takowych, razem z tacą.

    Kiedy tylko znalazła się ponownie przy stoliku, zaczęła ściągać z tacy rzeczone zamówienie.

    - Koszyczek ziół różnego sortu, coby dodać kurzej nalewce trochę smaku, rzeczona nalewka, przygotowana pieczołowicie przez naszego mistrza kuchni, oraz kubek naparu z czarnoziela, zwanego potocznie herbatą, razem ze słoikiem świeżego miodu z licznych kwiatów naszego ogrodu. Życzę znacznego, a jeśli będzie pani czegoś jeszcze potrzebować, wystarczy zadzwonić - co mówiąc, klacz nie tylko stawiała wymienione potrawy przed gościem, ale też dostawiła koło niej mały dzwonek, który miał służyć celom powiadomienia kogoś ze służby o kolejnych zamówieniach.

    • +1 1
  12. - Ano burdy się zdarzały, jak w każdej szanującej się karczmie. Na niektóre Pan zezwalał, inne kazał przerywać i uczestników grzywnami nagradzać. Ale magiczne nie. Za stare i za silne zaklęcia się tu rozchodzą, tak długo jak w magii nie będzie ni krzty woli zrobienia komuś krzywdy, nawet psotnej, tak długo proste zaklęcia będą działać. O, jak ten tam - wskazał przez pomieszczenie w kierunku stolika przy którym siedział Alder - kilka czarów miotnął, ale że żaden z nich na krzywdę bliźniego nie zamierzony, to i zaklęcia pilnujące spokoju nie zareagowały. A co do kompanów, dobry kompan jest jak mocna lina, są czasy kiedy trzeba go dźwigać, ale dobrze zadbany, zawsze nas udźwignie w chwilach potrzeby.

    Co mówiąc spojrzał pod ladę z wyrazem zadowolenia. Mało który wiedział, że karczmarz trzymał tam solidnych rozmiarów pałkę, co to nie raz i nie dwa niejedną burdę uciszyła w tym przybytku. Ot, taki jego "kompan, na dobre czy i złe.

    - Gdyby czegoś waść jeszcze potrzebował, śmiało wołać, jak nie ja, to pewnie kto z obsługi postara się dopomóc - pożegnawszy się, karczmarz skierował kroki na zaplecze, do kuchni, żeby dopilnować kucharzy, a i może poplotkować trochę, bowiem dobre słowo to często wyjątkowo dobra waluta.

  13. Karczmarz z uśmiechem, choć bez słowa chwycił za kufel i sięgnął po dwie butelki spod lady. Odkorkował obie i rozlał ich zawartość po wnętrzu kufla.

    - Tak silne jak poprzednie. Ale tylko w smaku, bowiem do głowy nie uderza mocniej aniżeli silna kawa. Smak chmielu doprawiony delikatną nutą odwagi, kroplą dumy i garścią pewności siebie. W sam raz na trunek przed walką, wszak nawet największym się trafia kolano z waty. Nie twierdze że waść taki ma problem, ale dobrego trunku i tak nie pożałuję.

    Co mówiąc postawił pieniący się jeszcze napój tam, gdzie Bosman go odstawił, nie za daleko, nie za blisko, ot, na wyciągnięcie ręki.

  14. Andrei Wasielej

     

    - Synek, ale żółtodziobem, to ty sobie nazywaj kolegów przy grajdołku.

    Andrei nie był skory do gniewu, ba, nawet można by rzec, spokojna z niego dusza. Do momentu aż nie trzeba było pizdnąć pastorałem w jaki zakuty mniej lub bardziej czerep.

    - Że wy lepsi jesteście w te karty, wierzę. Tak jak i wierzę, że większość nas tu zebranych to łachudry najgorszego sortu - co mówiąc splunął siarczyście pod nogi tego, co to sugerował rzucenie się z zębami na wroga - choć mnie to od małego uczono jak z cholerstwami wszelakimi się obchodzić. Widzisz mój pastorał? Srebro i złoto naszego Pana, święcone nie przez jakiegoś zgniłego biskupinę, a przez ludzi wiary prawdziwej, co dobro bliźniego ponad własne trzymają.

    Sam zaś twardo spojrzał na Saszę.

    - Wola to Boska a może i przeznaczenie że ja was tutaj dzisiaj spotkał. A może i Diabeł gdzie mordę w tym moczył. Ale jeśli to odgórnie ustalone spotkanie, to musicie chyba przyznać, nasz Stwórca na niebiosach musi mieć niezwykłe poczucie humoru. Więc, synek, zważaj na słowa, bo nie wszyscy staruszkowie to wapniacy bez kręgosłupa, na których możesz sobie psioczyć.

  15. Długo mnie nachodziło co tu napisać. Bo, koniec końców i wbrew pozorom, temat jest rozległy.

     

    Bo co jest wyznacznikiem najlepszej gry? No i co czyni ją najlepszą w każdym(wszech)czasie?

    Tutaj należało by się rozwieść odrobinkę:

    Czy za "najlepszość" gry odpowiada to, jak bardzo ją lubimy? Czy to jak wiele osób prócz nas ją lubi?

    Czy czasy w których powstała i okres, przez jak długo była kultowa? A może to, jak często się po nią sięga niezależnie od czasów?

     

    Czytam wasze wypowiedzi, wiele gier znam, w większość grałem(po trochu, nie zawsze dany tytuł zachęcał do przejścia całości). W kilka maniaczyłem, bo to najlepsze określenie.

    I tak mnie nachodzi, że niektóre podane tutaj tytuły to też sztuczne ognie - rozbłysną przez chwilę a potem do nich nikt nie wróci, o ile ktokolwiek zapamięta.

    Na przykład taki Portal. Nie przeczę że jest dobrze zrobiony, ma ciekawą fabułę itp. ale jest to gra jednego przejścia, potem zaś ćwiczysz już tylko pamięć, a potem refleks. Gra niczym nie zaskakuje, po pierwszym przejściu może już tylko zbierać kurz na cyber-półce.

    I nie jest ona jednostkowym przypadkiem, wiele jest takich tytułów jak ona, gier, które po pierwszym przejściu stają się tylko kolejnym tytułem przez który się przeszło.

    I pomijam już takie rzeczy że jakiś tytuł przechodzimy bo chcemy wszystko w nim znaleźć czy nabić kolejny achiv.

     

    Zatem, co decyduje o tym, że grę można nazwać najlepszą wszech czasów.

    Jak dla mnie - tytuł który nie odejdzie w zapomnienie. Tytuł który wspomniany, nawet mimochodem, zainteresuje kogoś. A finalnie, tytuł do którego chce się wracać nie po to, żeby coś osiągnąć, ale po to, żeby ponownie się w nim zanurzyć.

     

    No to teraz, skoro choć odrobinkę sprecyzowałem, to co powinno znaleźć się na liście?

    Oczywiście seria Heroes of Might & Magic - ponieważ istnieje dosłownie garść graczy która o tytule nie słyszała/grała w niego, odsetek graczy który może otwarcie przyznać że nie sięgnie po nią po raz drugi. Studio 3DO stworzyło perłę, która umilała życie niejednemu graczowi, która mimo "słabej" grafiki, rozpaliła niejedno serce i została zapamiętana mimo upływających lat.

     

    Co dalej?

     

    Mario - poczciwy hydraulik który zawsze trafia nie do tego zamku co trzeba. Gry spod znaku Braci Mario bawiły całe pokolenia graczy na prawie całym świecie przez wiele lat. I nadal to robią, czego nie mogę powiedzieć o dzisiejszych grach. Moja babcia w to grała, potem moja matka a i ja zaraziłem się bakcylem gdzieś koło '96-'97 roku.

     

    Na razie dam tylko te dwa, bo pewnie kiedyś wrzucę więcej ale pomyślcie nad jednym.

    Widzicie, by gra chociaż sięgała do miana najlepszej wszech czasów, nie może być tylko najlepsza dla nas. Owszem, tak by było najfajniej, bo przecież nie mam gwarancji, że wy też lubicie HoMM czy SMB tak jak ja. Ale jedno jest pewne, niezależnie od tego czy ja lub wy je lubimy, to one podbiły setki tysięcy serc, a co lepsze, wciąż to robią.

    Warte przemyślenia?

  16. Kiedy tylko Bosman oparł się o szynkwas, karczmarz wychylił się zza kuchennych drzwi.

    - Coś mocniejszego waść powiada? No to może Grzmotnik? Mocne piwo doprawione korzeniem Czerniówki powinno zadowolić pańskie potrzeby.

    Co mówiąc chwycił za jeden z kufli zawieszonych nad ladą, podszedł do jednej z licznych beczek i odkręcił kurek, pozwalając by złotawy płyn spienił się odpowiednio w kuflu. Tak przygotowany napój podał Bosmanowi.

    - Tak widzę, że waść pewnie na turniej, co? Ano na turniej, bo gdzie by indziej. Turnieje są dobre dla interesu, a co sprytniejsi, to nawet podpatrzą to i owo u oponentów jeszcze przed walką.

  17. Obsługa była sprawna, w kilka chwil zabrała płaszcz i przynosząc ciepły ręcznik w zamian. Domyślałaś się że owo ciepło nie było natury zwyczajnej.

    - A to pani herbata, ze świeżo zebranych ziół i owoców rosnących w ogrodzie.

    Postawił przed nią miło parujący kubek przyjemnie pachnącej cieczy.

    - Zaś w kwestii zup, jeśli nie ma pani jakiegoś konkretnego życzenia, to polecam "Kurkówkę", wybitne połączenie kurek, ziół, podane na ciepło bądź schłodzone, wedle upodobań.

    Co mówiąc skinął na koleżankę by ta zajęła się drugą z pań, sam zaś przygotował się do przyjęcia zamówienia.

×
×
  • Utwórz nowe...