Skocz do zawartości

Zegarmistrz

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    1465
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    26

Posty napisane przez Zegarmistrz

  1. Wrócił się do miasta, rozdał punkty i zamienił sprzęt. Stary spieniężył u najbliższego NPC, zbierając cała sumę z uśmiechem. Ale zamyślił się też.

    W poprzedniej walce stracił prawie całe HP. Mógł to co prawda przeżyć, ale o mały włos, a to już wystarczająco dużo. Musiał wymyślić lepszy patent, zwykłe pomysły nie zdawały egzaminu, SAO było pod tym względem wyjątkowe. A on planował wykorzystać system do oporów.

    Tym razem przygotował się rozsądniej, wybierając ścieżki na których chodzą drobniejsi przeciwnicy. Musiał atakować różne potwory żeby zrozumieć jak atakują.

    Bestie nie uczyły się, wilk wykołowany w prosty sposób wciąż nabierał się na to samo. Co innego człowiek, raz oszukany, uczył się, by nie dać się oszukać drugi raz. Efektem czego Wick mógł nie tylko uczyć się na napotkanych NPC, ale też opracować ich system. System, który mimo wszystko opracował człowiek. Musiał zapomnieć że te bestie są prawdziwe, nie były, mimo odczuć z nimi związanymi. Były zbiorem kodu, który raz wymyślony, mógł być rozpracowany. Nie było to być może uczciwe, ale w grze na śmierć i życie wszystkie chwyty były dozwolone.

    Nawet te najpodlejsze...

  2. Kiedy tylko dostał się do kolejnego miasta, podliczył zebrane surowce i wystawił zdobyte materiały na sprzedaż, korzystając z tablicy informacyjnej.

    Plan był taki by odczekać swój czas potrzebny do regeneracji HP, iść wybić kilka pojedynczych mobów wokół miasta i wrócić, ponawiając czynność do chwili zdobycia odpowiedniej ilości złota i doświadczenia. było to i czaso- i pracochłonne, ale opłacalne, bo choć wrogowie jedynaki dawali mniej monet i doświadczenia, to o wiele łatwiej było je pokonać bez strat w życiu, a to z kolei napędzało bezpieczny sposób grania. Nie był jeszcze na tyle silny by ryzykować, zwłaszcza że po dzisiejszym dniu właściwie wszystko mogło się zdarzyć.

     

    (Proszę o podsumowanie na PW ile moja postać ma teraz monet i Expa, nie chcę przypadkiem namieszać ;) )

  3. Dobra, jeśli zrozumiał to co zrozumiał, to teraz mieli przerąbane.

    I to nie drobnie ale nadmiernie wręcz. Skoro nie dało się wskrzeszać, a śmierć tutaj oznaczała śmierć realną, sprawy przybiorą ohydny obrót. Trzeba było działać. Już miał podejść do środka żeby popytać innych o radę kiedy zimny dreszcz przeszedł jego plecy.

    Zdał sobie sprawę że teraz, kiedy ludzie spanikują, to ich odruchem obronnym będzie ufortyfikowanie bezpiecznego miejsca. A to oznaczało, że jeśli tutaj zostanie, nic nie osiągnie.

    Sprawdził ekwipunek i szybko ruszył, jako jeden z pierwszych, do kolejnego miasta. W duchu cieszył się że przeczytał ten cholerny poradnik, bo była tam zaznaczona nie tylko okolica miasta początku, ale też droga do drugiego razem z donośnym napisem "Teraz twoja przygoda się rozpoczyna". Ta...mieli poczucie humoru, musiał im przyznać rację w tej kwestii.

    Przeklinając zatem w duchu swój współczynnik szybkości, co sił w nogach pognał do drugiego miasta, gdzie na swoim poziomie mógł już walczyć z odrobinkę odpowiedniejszymi potworami. Musiał myśleć o sobie. Jak najszybciej się wyspecjalizować, tak jak to robił w każdym innym RPG. Starał się unikać w drodze przeciwników, ewentualnie eliminując tych samotnych, bowiem mógł zabijać pojedyncze dziki bez odnoszenia ran i utraty, jakże teraz bezcennego, zdrowia.

  4. Słuchał zarówno "twórcy" jak i graczy obok. Czy oni do reszty zgłupieli? Taka opcja mogła nie tylko zniszczyć grę, ale cały gatunek jako taki, bowiem system NG nie był jeszcze aż tak popularny a nawet najmniejsze błędy mogły być dla niego bolesne w opinii publicznej oraz graczy.

    Co za tym szło, nie było możliwością zwyczajnie uniemożliwić graczom wyjście.

    Chyba że..

    -... ktoś chciałby was tu uwięzić - dokończył myśl na głos.

    W prawdzie był to kiepski plan, bo przecież rodzina mogła za nas wyłączyć NG i było by po kłopocie.

    Zatem jaki był prawdziwy plan tego całego Akihiky?

  5. Spojrzał w górę niewiele przejęty wymuszoną teleportacją. Wszak wszystkie znaki na niebie świadczyły o tym, że nie tylko on miał problem, a ponad to, że w końcu ktoś z wyżej postawionych MG coś robił.

    Jego uwagę przykuły osoby znajdujące się koło niego. Wnioskując z ich rozmowy byli to niedzielni gracze. Nie żeby się z nich naśmiewał, ale każdy gracz nawet trochę tylko obeznany w RPG zdawał sobie sprawę z podstawowego faktu - w pojedynkę łupy były większe. Zarówno doświadczenie jak i zarobki były dzielone pomiędzy drużynę, więc osoba grająca solo więcej zarabiała.

    Z drugiej strony grupy pozwalały na załatwienie większej ilości wrogów na raz i teoretycznie dawały większe bezpieczeństwo.

  6. - Hmmm?

    Spojrzał jeszcze raz na swoje menu. Pierwsze dni i już taki błąd? No nic, trzeba było poczekać aż jakiś MG się tym zajmie. Nie odczuwał głodu, system dbał o takie rzeczy, gorzej z potrzebami zewnętrznymi, choć system ich odczucie, to nie znikały one.

    Postanowił iść do miasta, tam z pewnością znajdzie jakiś sposób żeby MG szybciej się nim zainteresował. Może próba uszkodzenia otoczenia?

  7. Wick zrezygnował na razie z kupna miecza, zapamiętując ceny tychże. Potrzebował czegoś ciężkiego żeby jego zutylizować swój styl walki, a zarazem odpowiedniego by nadmiernie go nie zdradzać. Wykorzystał fakt, że w mieście początków czekanie leczyło drobne rany, po czym ponownie udał się na wilki. Szukał ostrożnie, żeby grupy przez niego atakowane nie liczyły więcej niż 3 wrogów, co zajmowało trochę czasu, ale też powinno być o wiele wydajniejsze, bowiem walka z konkretnym typem przeciwnika pozwalała mu lepiej reagować na jego działania. Poza tym, potrzebował sporo materiałów i złota żeby opracować kolejny krok swojego planu.

  8. Otarł nieistniejący pot z czoła.

    - Jest ciężej niż się wydaje, ale za to zabawniej.

    Ruszył w kierunku miasta, potrzebował się wyleczyć, zakupić lepszy i wydajniejszy sprzęt. Najpierw odszukał sprzedawce mikstur i zakupił u niego 3 SML, po czym zaczął szukać sprzedawcy broni, bo choć podstawowy miecz był dobry, o tyle kupno jakiegokolwiek lepszego było potrzebą konieczną.

  9. 4 wilki? Kolor sierści tak różny od normalnych zwierząt. Lecz NervGear robił swoje, bowiem Wick widział 4 gotowe do ataku bestie, które mimo niskiego poziomu wyglądały imponująco. Szybko ściągnął miecz z pleców i rozpoczął atak. Jak wyczytał w systemie, wystarczyło wykonać początkowy ruch dokładnie, a system zrobi resztę.

    Wiedział też, że NPC nie zaatakują wszystkie razem, będą atakować jeden po drugim, szybko, ale nie razem, bo inaczej ich ataki były by nieskuteczne.

    Przygotował się tak, jak radził papierowy poradnik w pudełku od gry który pochłonął przed wejściem. I rzeczywiście, jak tylko złapał broń dwoma rękami, wykonał krok do przodu w stronę pierwszego wilka, aktywując Proste Cięcie, technikę podstawową dla broni dwuręcznych.

  10. Aincrad - wielki zamek pośrodku niczego. 100 pięter które tylko czekają na śmiałków godnych ich skarbów i sławy.

    Ale czy on kiedyś będzie jednym z nich? Czas pokaże.

    Zalogował się w panelu i po chwili jego oczy zalało światło - to efekt pojawienia się w Mieście Początków, startowej lokacji z której każdy zaczynał swoją wędrówkę. Nie mógł się nacieszyć swoim wyglądem, spędził bowiem sporo czasu w edytorze postaci by jego niepozorny wojownik odzwierciedlał jego własne potrzeby.

    Sprawdził czy w ekwipunku było wszystko tak jak powinno. I owszem - lista wyświetlała zarówno zbroję którą każdy początkujący gracz otrzymywał od systemu oraz półtora ręczny miecz, nieodzowny oręż wojownika którym był.

    Na jego szczęście korzystał już z wielu RPG zatem i menu i system jako taki nie były dla niego czymś obcym, dodatkowo, mimo wszystko, przeczytał poradnik w którym było opisane jak korzystać z umiejętności im podobnych rzeczy. Na przykład faktu że postać trzeba wyekwipować a potem udać się na nisko poziomowe potwory wokół miasta.

    I to właśnie uczynił, kiedy na jego plecach zmaterializował się wybrany wcześniej miecz. Planował też udać się do kupca po specyfiki medyczne, ale to dopiero później, teraz chciał się nacieszyć widokiem który rozciągał się wokół niego, gdy wyruszył w pobliże granic miasta.

  11. Czy lepiej? Czy gorzej?

    Ludzie z natury okłamują samych siebie - życie jest bezcenne, życie jest równe, życie należy szanować.

    Długo zbierałem się żeby napisać tutaj cokolwiek, w pierwej decydując czy akurat ja mogę cokolwiek wnieść w taką dyskusję.

    Wracając do ludzkiej natury.

    Jak wspomniałem, lubimy się okłamywać, uszlachetniać nasze czyny, wmawiając sobie że to co robimy jest dla większego dobra. A jest to spore kłamstwo, bowiem w chwili kiedy kogokolwiek poświęcimy(niezależnie czy 100 czy 1) robimy to z własnych egoistycznych pobudek. Dlaczego? Dlatego, że w chwili podjęcia decyzji nasza opinia nie jest obiektywna(inaczej nie była by nasza).

    Więc skąd ten heroizm? Po co usprawiedliwiać się w imię wyższych wartości? Uratuj jednego kosztem stu - czy czyni to z ciebie lepszego mordercę niż gdybyś zabił jednego by uratować 100?

    Tu oczywiście możemy się rozwodzić, usprawiedliwić nasze zachowanie - przecież może być tak że ten 1 jest zły(i vice versa, tych 100 też może być) więc to co robimy robimy dla "dobra" lub co gorsza, "większego dobra"...

    Nienawidzę hipokryzji, jestem wręcz na nią uczulony, dlatego jak czytam niektóre brednie ciśnienie zaczyna mi tańczyć kankana.

     

    Ale teraz, kiedy wyjaśniłem to wszystko, wypadało by zapytać - a co ty byś zrobił?

    Bo łatwo jest się wypowiadać kiedy stoisz z boku, komentując działania innych.

     

    I też powiem, to zależy. Od czego? Od tego kim jest ta jedna osoba.

    Czy to może być tak proste? Może.

    Bowiem wszystko sprowadza się do jednego pytania - czy ta jedna osoba jest jedną z tych 101 osób?

    Tak - ratujesz tą część w której ona jest.

    Nie - nie ma potrzeby ratowania kogokolwiek, a jeśli masz już możliwość uratowania, ratujesz wartościowy materiał, oceniając ludzi niczym bydło na wyprzedaży.

     

    Skąd taki pomysł? A raczej decyzja?

    Otóż jest jedna osoba na tym globie z którą wiążę pewne plany i uczucia. I jeśli gdzieś tam na górze jest jakiekolwiek bóstwo, to może być mi świadkiem, gdybym musiał wybierać pomiędzy tą osobą a resztą świata, naprawdę mieli byście duży problem.

     

    Lekki off.

    A co do gier, bo ktoś poruszył ten temat.

    Przyznam się, miewam czasami tak, że jakiś NPC na przykład bardzo mi przypadnie do gustu, czy to przez wygląd, zachowanie czy ogólnie zarys całkowity. Wtedy staram się go utrzymać przy życiu za wszelką cenę i naprawdę potrafię z gry skradankowej zrobić battlefielda jeśli ktoś mi tego NPC uszkodzi xD

    • +1 1
  12. Wbrew pozorom prędkość ścian nie była aż takim problemem. A raczej nie była by gdyby nie mała drobnostka.

    - AGHHRH!! - łańcuchy dość mocno go unieruchomiły. A może były to pnącza? Zegarmistrz nie tracił czasu na analizowanie z czego są te cholerstwa próbujące go zmiażdżyć.

    Nic tak nie poprawia skupienia jak zgniatanie i zbliżające się inferno. Czuł jak krople na jego czole nie tylko się pojawiają, ale też natychmiastowo wyparowują. A to dość mocno świadczyło o fakcie że zetknięcie się ze ścianami będzie bolało. Pierwsze liźnięcia ognia zostawiły bolesne bąble na jego skórze, kolejne zaczynały roznosić po arenie zapach spalenizny.

    Zużył już jeden strzał, ale nie miał wyboru, musiał zużyć kolejny, bowiem o ile jego zaklęcia miały pokazać jego siłę, o tyle te od przeciwnika miały jeden cel - zabić.

    Nie było mądrze pokazywać wszystkie karty przed turniejem, ale tym razem nie miał innego wyjścia.

    - MONOCHROM, ŚCIANA!

    Z jego ciała wydostała się wibracja tak potężna, że zbliżające się ognie zamarły. Tak potężna, że kolejne odbarwiały świat wokół jego osoby, ukazując go przeciwnikowi w odcieniach czerni i bieli. Z każdą kolejną falą przestrzeń wokół niego drżała coraz bardziej i bardziej, jakoby w strachu przed jego własną osobą. Wygaszał energię która nie była jego, wyniszczał ją wręcz, zamieniając powietrze najpierw w ciesz, a potem w ciało stałe. Bowiem Monochrom to nic innego jak wyciszenie. To nie jedno zaklęcie a cała ścieżka magii tak dzikiej, że większość magów wolała nie ryzykować kontaktu z nią.

    W rękach Zegarmistrza mogła ona być ścianą, mogła być osłoną, pociskiem lub nawet całym obszarem. A wszystko co znalazło się pod jej działaniem wiotczało, tak jak pnącza które posypały się w kurz na chwile przed tym jak ogniste ściany zgasły, niczym świeczka na wietrze. Chwilę potem zaś reszta ścian pękła niczym szkło uderzone ciężkim młotem.

    A to był tylko początek, bowiem nauczony doświadczeniem wiedział, że przeciwnik nie podda się tak łatwo. Zaś jego Monochrom był idealną kontrą, bowiem ten rodzaj magii nie podpadał pod żaden żywioł. I nie pozwalał takowych kontrolować.

    - Monochrom, Bastion.

    Tym razem fale zaczęły rozchodzić się niczym kręgi na wodzie. Od jego stóp, po podłodze, poprzez ściany by zderzać się na sklepieniu, zalewając, a może raczej pozbawiając, cała arenę kolorów. Fala za falą, uderzenie za uderzeniem.

    - To samonapędzające się zaklęcie, będzie działać do momentu aż go nie cofnę, lub nie stracę przytomności. Pora żebym ci się odpłacił za to małe grilowanie.

    Skupił się na następnym działaniu, bowiem nie chciał złamać regulaminu areny, a o to teraz nie było trudno. Pstryknął palcami i na arenie zapanowała kompletna cisza.

    To cząsteczki w powietrzu przestały drgać, zaś unieruchomienie ich spowodowało nie tylko zmiany w dźwięku, ale też i obrazie, bowiem ta część areny na której stał Zegarmistrz pokryła się nieprzeniknioną ciemnością. Tak jak zatrzymywał cząsteczki i ich drganie, tak też zatrzymywał samo światło, nie pozwalając mu podróżować po arenie.

    Ścisnął dłoń, a powietrze wokół Adviliona zgęstniało, najpierw lekko, prawie niezauważalnie, potem zaś gwałtownie, zmieniając się w substancję beton-podobną. Wiedział że elementalista nie udusi się, udowadniał kilka razy że jest odporny na takie zagrywki, ale wierzył też iż ten będzie miał problemy z poruszaniem się, zaś całość mogła utrudnić też bardziej śmiercionośne zagrywki.

  13. Nigdy nie skreślam człowieka na podstawie tego co o nim wiem.

    Ani na podstawie tego co mi o nim mówią.

    Człowieka skreśla u mnie on sam - poprzez swoje czyny i zachowania.

    Twój "kolega" popisał się narobieniem sporego syfu, syfu który pal licho czy normalny, z regulaminem się na oczy nie widział.

    Tak długo jak twoje zachowania nie będą kolidowały z regulaminem, masz wolną rękę - wszak chyba każdy jest tu szalony na swój własny sposób a ja jestem tego dobrym przykładem. Ponad to nigdy nikomu za bezduno nie odmawiałem dostępu do forum(choć sugerowałem "subtelnie" niektórym jego opuszczenie z hukiem xD).

    Fragment w żadnym razie nie uderza we mnie, nic z tych rzeczy, spokojnie ^ ^ Widzisz, sprawa wygląda tak, że wiele osób tutaj ma różne schorzenia, że tak to nazwę, ale wiele też osób potrafi nad nimi zapanować, zachowując pewne normy społecznego koegzystowania.

    Gdybym powiedział że Kemot miał z tym drobny problem, to tak, jakbym powiedział że Korea Północna ma drobne problemy z demokracją.

     

    A co do ciebie, tak długo jak będziesz przestrzegał regulaminu, tak długo nawet włos ci z mojej strony z głowy nie spadnie, na to masz moje słowo tutaj wypisane.

    I mam nadzieję że jak wielu przed tobą oraz po tobie, będziesz się dobrze bawił razem z nami :D

  14. Grałem we wszystkie Killery na PC i jestem zadowolony z tego co dostałem :D

    Szybka strzelanina, sporo skakania, poziomy i przeciwnicy którzy straszą czasami o wiele lepiej niż obecne maszkary w grach(misja pierwsza w jednej z nich - sierociniec, masa trupodzieci jest przerażająca ._.)

  15. To wygląda tak - jeśli wycofacie się do windy, ci którzy zostaną na dole mają 90% szansy na śmierć. Za każdym razem jak wrócicie na górę, otrzymacie tytuł drużynowy(możecie też sami go sobie na dać) i dwie możliwości - albo się wycofujecie albo rekrutujecie nową ekipę i to wy decydujecie kto pojedzie z wami, po czym wracacie na dół.

  16. Stacja

     

    Za ścianą rozległa się kolejna kanonada, strzepując kurz z sufitu na wasze głowy. Wiedzieliście że jeśli tak dalej pójdzie, to nie będzie się w czym bronić, a wasz "kolega" z zewnątrz nie oszczędzał na pociskach. Kolejne kule obijały się o zabudowanie, wybijając pozostałości okien, uszkadzając zarówno dach, jak i drzwi. Z kolei niesystematyczny odgłos ostrzału dawał wam znać, że stwór wyraźnie się przemieszcza. Coraz bliżej wejścia.

     

    Magazyn

     

    Moduł wrócił wydając z siebie dźwięki które mogłeś odczytać jako "brak zasilania". A to oznaczało ciemność lub plan na przywrócenie takowego. Klatka schodowa kończyła się tunelem, zatem mieliście dalej możliwość parcia przed siebie, powrotu lub przywrócenia zasilania w tym miejscu.

×
×
  • Utwórz nowe...