Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Plothorse

  1. Przepraszam za tak późny odpis. Miałem Twilikac po bardzo kiepskim meecie Otwockim. Taki ból głowy bez wypicia czegokolwiek. Jejku... Wietrzyk był zaiste zaskoczony. Wpatrywał się przez chwilę, jak urzeczony, w tajemniczą istotę, po czym rzekł do Kropelki: -No dobrze... a czy domyślasz się, cóż to takiego? - spytał, sądząc, że wskazywanie obiektu zainteresowania nie jest konieczne. W razie czego dopytał także pozostałe pegazice: -Zdajecie sobie może sprawę z tego, jakie to stworzenie? Postarał się w miarę zachować dyskrecję działań - o ile było to możliwe. W razie czego podleciał do uprzednio wymienionych zamiast krzyczeć nie wiadomo jak głośno. Przeszukał wzrokiem okoliczny teren. - pomyślał pod koniec nie tyle z niesmakiem, co wręcz z lekkim obrzydzeniem. Spróbował także zlokalizować postępy obławy... kręgu kuców ziemskich i jednorożców, okrążających owe stworzenie.
  2. Dziwna myśl przeszła Wietrzykowi przez głowę. -Ten obszar nie jest zamieszkany, prawda? - gnębiony wątpliwościami, spytał jednak Kropelki. Skoro kuce wiedziały już w którym kierunku zmierzać, a pegazice zapewne obserwowały wskazany przez niego obszar uznał, że nie zaszkodzi, jeśli podleci trochę bliżej, by zobaczyć co to takiego. Poleciał...
  3. Żart na taką godzinę: -Co jest różowe, żółte, czerwone, zielone, białe, a jak podskoczy - czarne...? Nie wiadomo - ale fajnie zmienia kolory... -Czy widzisz to, co i ja? - spytał Kropelki, wskazując w tym określonym kierunku. Upewnił się, czy to aby na pewno to, czego szukali. W razie potwierdzenia ze strony klaczki... skoro to możliwe w tym uniwersum - pegaz ten użył kopyta do zagwizdania - i zwrócenia tym samym uwagi kuców zgromadzonych wokół. Ukazał stronę, w którą, jego zdaniem, powinni się kierować. - myślał, starając się nie spuścić oczu z ,,ofiary". - pomyślał - - to nie były zbyt wesołe myśli. Wietrzyk uznał, że winien chwilowo odrzucić na bok odwieczny cykl materii i energii w przyrodzie... Skoncentrował się na celu. <Żółty... czy to aby na pewno ten sam? Zmienił przebranie... czy też jest ich wielu...?>
  4. Będzie to Podmieniec w ultra-cichym kombajnie? :djTyy: Odetchnął w duchu z ulgą, widząc, że kuce dostrzegły i zaakceptowały prawdę w Jego słowach... a przynajmniej zdecydowały mu się zaufać. -W pojmowaniu tego czegoś raczej nie weźmiesz udziału. - zwrócił się do Kropelki - Tymczasem, przydałaby nam się dodatkowa para oczu na górze. Lecisz ze mną? Po zaadresowaniu tego pytania ponownie pofrunął ku nieboskłonowi - z, bądź bez Kropelki, zależnie od Jej życzenia. Podążył w kierunku padających słoneczników, uważając przy tym, aby lecieć zdecydowanie powyżej wysokości, do której dorastały. Oberwanie którymś z nich groziło wszak zmiażdżeniem... postarał się wypatrzeć ową istotę, ustawiając się tak, aby wraz z Luną oraz Strzałką utworzyć trójką wokół domniemanego obszaru aktywności tajemniczej istoty - ot. w celu zmaksymalizowania efektywności poszukiwań.
  5. -Wierzę Ci - rzekł, lecąc, Wietrzyk. Skinął głową, po obejrzeniu rulonu, na znak, że się z nim zapoznał. Tymczasem, udało mu się dojrzeć kuce... nadal pośród słoneczników. Nim podszedł do lądowania, postarał się dostrzec postać, która stałą za problemami ekipy. Sugerował się w tym wypadku linią, wyznaczoną przez podstawy zwalonych roślin. Domyślał się bowiem, iże ta istota nie zmieniła swego sposobu przewracania ich. Następnie poszybował w kierunku drużyny. Wiedział, że musi powstrzymać pytania, którymi zapewne zasypią go kuce, aby nie doprowadzić do zbędnego chaosu... dlatego też na wstępie zaczął od słów rzeczowych: -Słuchajcie! Macie co najmniej dwie przeszkody przed sobą - dzikie drzewa - pomyślał Wietrzyk, nie dodając tego jednak. Uznał, że to niepotrzebne. Ważne było, by kuce myślały o Kropelce jako tej, która pozwoliła na, czy też wypatrzyła przeciwnika... -Potrzebujemy schwytać tą istotę - oświadczył - i w tym celu oczekuję Waszej pomocy. Proponuję, aby pegazy wypatrzyły ją z góry i uniemożliwiła jej ucieczkę łodygami słoneczników, a reszta kuców ją otoczyła i pojmała na ziemi. Dziwnie się czuł, mówiąc coś takiego. Nie był przyzwyczajony do przemawiania do tylu kuców jednocześnie...
  6. Zamrugał parokrotnie. -Nie może być... - rzekł, po czym zamilkł... dopiero po paru wypełnionych grozą sekundach odezwał się szybko, opisując zajścia, których był świadkiem: -Wyruszyliśmy w podróż z zamku. Bardzo szybko dołączyła do nas ukryta w krzaku istota, w której Pikuś dopatrzył się Ciebie... wzięła taką sukienką, jaką masz... jeszcze nieuszkodzoną. Tylko, że w Lesie Słoneczników oraz później, koło rzeki widzieliśmy kogoś podobnego, kto przeszkadzał nam w wędrówce... o żesz... i To nie byłaś Ty? - dopytał się Kropelki. Pokręcił głową, po czym rozłożył skrzydła. -Nie rozumiem o co chodzi, ale wygląda na to, że ktoś podszył się pod Ciebie i starał się nam zaszkodzić... co oznacza, że pozostali mogą być w niebezpieczeństwie! Ukląkł. -Wsiadaj mi na grzbiet. Polecimy. Musimy jak najszybciej ich powiadomić o tym... jako i tych drzewach, czyhających w lesie...proszę, bez Ciebie mi nie uwierzą. W drodze możesz mi powiedzieć dokładnie którędy i kiedy szłaś... domyślam się, że nie miałaś złych zamiarów... nimi się nie przejmuj - stanę w Twojej obronie. - przyrzekł. <Żebym się nie przeliczył...> - miał nadzieję...
  7. Wietrzyk był skołowany. -Momencik... skoro twierdzisz, że okrążyłaś las... to czemu teraz z niego wybiegłaś? Jak to możliwe, żebyś w ogóle zdążyła go ominąć? - spytał skonfundowany. Las wydawał mu się wielkim - a skoro najkrótsza droga prowadziła prosto przez niego... -I... jeśli nie chciałaś dotrzeć pierwsza, to czemu opóźniałaś grupę, zostawiając nam po drodze przeszkody... jak wtedy, gdy spuściłaś wokół nas Słoneczniki? Nie bardzo bowiem chciał dopuścić do siebie myśli, jakoby miały być dwie Kropelki - jedna ta, którą rozpoznał Pikuś i druga ta, stojąca przed nim...
  8. Daleijn zadrżał na dźwięk tych słów. Może i w innych okolicznościach uznałby, że to wyobraźnia spłatała figla młodemu źrebakowi... lecz jej wierzył. Miał konkretne dowody na to, że mówiła prawdę. Odezwał się do klaczki, czując, że jeśli w takim momencie nie uda mu się przemówić do niej, to w ogóle mu się to nie uda. Chciał ją objąć i pocieszyć, ale wiedział, że nie powinien: -Chciałaś nas zatrzymać i pierwsza dotrzeć do celu... tymczasem, sama zostałaś powstrzymana. Wypowiedział te słowa powoli i spokojnie. Zwrócił uwagę na to, aby nie zabrzmiały jak oskarżenie. To było proste stwierdzenie faktu. Chciał skierować jej myśli na ten tor, by zastanowiła się nad tym co zrobiła, co chciała osiągnąć - i do czego doprowadziła. Bolało go czynienie jej tego, ale uznał, że musi dla jej dobra to zrobić: -I teraz, Ty tam nie dotrzesz, a reszta po prostu nie zdąży... jak sądzisz - co stanie się z kucykami, które zostawiliśmy oczekujące naszej pomocy...? - nie powiedział tego z wyrzutem. Spytał ją tak, jakby oczekiwał, że zaproponuje teraz rozwiązanie sytuacji - skoro sama postawiła się w roli kuca kierującego drużyną - tak, by poczuła ciężar odpowiedzialności. Tak, by zrozumiała, co uczyniła i jakie są tego konsekwencje. Wietrzyk miał pewien zamysł, jak rozwiązać sytuację... jak pogodzić dane słowo ostrzegania drużyny o niebezpieczeństwie na drodze, chronienia Kropelki i dotarcia do Słonecznej Doliny jak szybko to możliwe... ale najpierw, musiał nawrócić Kropelkę...
  9. Usłyszawszy owe odgłosy, pegaz zmiarkował, że to nie najlepszy z pomysłów... na moment rozwarł nieco szerzej oczy i obejrzał się w locie w kierunku lasu. -Dobra! - rzekł ku Kropelce - Zmieniłem zdanie. Biegnij dalej, porozmawiamy później... <Żesz... co to za miejsce? I my mamy przez to przejść? Jejku... Słoneczne Kucyki żyją tak blisko czegoś takiego pomimo całej swojej mocy, wystarczającej do odegnania Smrula? Coś naprawdę okropnego musi się tam czaić...> Leciał dalej. Mogąc dostrzec nieco więcej niż Kropelka, postarał się od razu sprawdzić, czy przypadkiem nie pędzą w jakąś zamkniętą przestrzeń, ślepy zaułek. Perspektywa trafienia teraz w takowy średnio podchodziła mu do gustu. Jednocześnie też zważał na wszelkie niebezpieczne przeszkody, na jakie mogła niebacznie trafić w biegu Kropelka. Leciał, aż się zatrzymała i jako tako uspokoiła...
  10. Wietrzyk wyraźnie zmartwił się, widząc ją w takiej kondycji. Wpierw spojrzał w kierunku lasu - czy aby coś jej nie goni. Następnie, w razie gdyby niebezpieczeństwo nie czaiło się na horyzoncie, poszybował ku klaczce, nie starając się lecieć nazbyt wysoko - tak, aby w razie czego mogła go rozpoznać. - obawiał się, bardzo. Niemniej jednak, zrozumiał, że musi spróbować się z nią porozumieć... choć serce mu waliło: -Kropelko! - zawołał delikatnie -Kropelko, poczekaj - proszę!
  11. Skoro już zaczęła się lawina spamu nikomu niepotrzebnie wyrażanej Taa... Orfeusz, schodząc do podziemi, tak pięknie grał i śpiewał, że Cerber skomlał skulony, a Erynie - te boginie zemsty - płakały! Cóż... mam zamiar pobić ten rekord. Uzbrojony w wyżerającą oczy sygnaturę, sprawię, że śmierć będzie z wrzaskiem uciekać. Ominąłem limit trojga rzeczy w ekwipunku. Legalnie! Czuję się taki dumny. Kek. Edit: Ja mam. Jeśli Redsky otrzymał szansę na ,,wyjaśnienie" KP, co postrzegam jako równoznaczne z dodaniem dodatkowych elementów/walorów do swej pracy oraz na właściwe edytowanie jej - po terminie - to każdy powinien mieć taką szansę, zwłaszcza, że widzę inną Kartę Postaci, która moim zdaniem winna mieć szansę na przejście - Aldera.
  12. Skoro tak mówisz... po prostu dziwnym zdawało mi się to, że mój pegaz w jednej chwili dostrzega ową klaczkę, a za chwilę... potrzebuje aż tyle czasu, aby ją dogonić - biorąc pod uwagę to, że jest od niej starszy i posiada skrzydła, przez co nie zwraca uwagi na przeszkody terenowe... Mam nadzieję, że nie brzmi to tak, jakbym Ci coś wypominał? Nie zobaczył Kropelki póki co... nie pragnąc przez przypadek wlecieć w gałęzie i zranić skrzydeł oraz nie chcąc zgubić szlaku pośród powykręcanych konarów, zleciał na ziemię. Podążając szlakiem, rozejrzał się za śladami kopyt klaczki, której tropem podążał. Rozglądał się. Cóż takiego mogło sprawić, by las ten wyglądał tak, a nie inaczej? Dlaczegoż właśnie nazwano go w ten konkretny sposób? - zadrżał. Coś mu tu nie pasowało. - zrozumiał wreszcie.
  13. Oł maj gasz. Chodziło mi o śledzenie Kropelki, w celu sprawdzenia cóż to za niespodzianki przygotowuje.... To, że mówił o sprawdzaniu drogi kucom to jedno... a miał jej pomysły na myśli to drugie... czyżbym wyraził się na tyle nieprecyzyjnie...? Mm... w takim wypadku wolisz abym kontynuował z tego punktu, czy cofnął się do poprzedniego?
  14. Ach, siła przyzwyczajenie. W angielskiej wersji mu Spike. -Sorki. - rzekł Wietrzyk, po czym postarał się zapamiętać drogę... wte i wewte. - pomyślał, przypominając sobie wykresy szlaków kupieckich, zmiennych prądów morskich, przewidywań pogody... kiedyś, gdy był mały, dorwał nawet coś o odległych lądach ze strefami aktywności pirackiej... -Dobra. - rzekł wznosząc się w powietrze -ogarniam to maleństwo. Lecę, w razie czego śmignę z powrotem... Poleciał, o ile ktoś jeszcze nie miał czegoś do dodania. Gdy to oddalił się już troszkę od grupy, zaczął lecieć stosunkowo nisko. pozwalając słonecznikom na osłonięcie go ewentualnego, niechcianego spojrzenia... nie pragnął bowiem by Kropelka go zobaczyła - przynajmniej póki co. - pomyślał, będąc o tym dosyć przekonany.
  15. -Rozumiem... - rzekł Wietrzyk, po czym zmiarkował cóż tym razem uczyniła Kropelka. Dostrzegając kładkę po drugiej stronie, poleciał ta, aby ułożyć ją z powrotem w poprzek szczeliny. Na wszelki wypadek sprawdził przy tym jeszcze szybko, czy aby winna utrzymać ciężar dorosłych kuców - czy nie jest aby spróchniała, bądź też... przez też przez kogoś uszkodzona. W to ostatnie jednak wątpił. Kropelka widocznie chciała opóźnić działania grupy, ale nie ją wytłuc... prawda? O ile wszystko poszło zgodnie z planem, a kuce zaczęły przeprawiać się na drugą stronę, zaproponował jej członkom: -Być może, aby zapobiec tego rodzaju opóźnieniom, udam się już odrobinę w przód... ot. na szpicę, by usunąć, bądź poinformować Was przed czasem o napotkanych przeszkodach... cóż na to powiecie? Spike, daj mi zerknąć na ten papier...
  16. Jejku... 30 minut na przeniesienie paru kucyków nad paroma Słonecznikami? Ponyland nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. I cóż w takiej sytuacji rzec można? Co można zrobić? Wietrzyk, wykonawszy wraz z pegazicami zadanie, ujrzał cóż to się święci. Wymienił z Pikusiem znaczące spojrzenie... -Zna drogę, prawda? - spytał. Gdy już wyruszyli dalej w trasę, starał się popatrzeć po ziemi, czy aby nie zarysowały się wyraźnie po niej ślady kopyt. - pegaz martwił się o nią. Miał już pewien plan, ale... musiał się jeszcze w paru kwestiach upewnić. -Nie jesteś chyba jedynym, zdolnym do korzystania z tej mapy, czyż nie? - dopytał jeszcze Pikusia.
  17. No... w sumie nigdzie chyba nie stwierdzono jednoznacznie... -Zatem nie ma co zwlekać. Parę Słoneczników nas nie powstrzyma. - rzekł stanowczo Wietrzyk, rozkładając skrzydła - która pierwsza na przyczepkę? - spytał klacze dookoła. Stwierdził jednoznacznie, że cokolwiek ta mała miała w planach, jemu raczej nie przypadnie to do gustu. Zabrał się za przenoszenie grupy za barierą... wraz z resztą pegazic, o ile te zgodziły się z nim w tej kwestii. Miał zamiar stanowczo z nią porozmawiać po tym jak się to wszystko skończy. Coś takiego nie mogło ujść płazem...
  18. Skoro to w Twoim mniemaniu mnóstwo... niech i tak będzie. Zakładam, że padły jedno na drugie, tworząc przez to coś w rodzaju tamy... -Cóż to za dziwy? Czy aby często tego rodzaju ,,opady" dręczyły tę krainę? - spytał Wietrzyk, pozorując niewiedzę. Nadal bowiem zależało mu na pokojowym rozwiązaniu konfliktu zaistniałego pomiędzy Kropelką, a resztą kuców. Podszedł nieco bliżej blokady. Trącił ją kopytem, sprawdzając, czy aby nie jest to luźno zwałowisko, które po pchnięciu z niewielką mocy, dałoby się sprowadzić do poziomu i przez to udrożnić ścieżkę... uważał przy tym na to, aby nie opuścić tego na siebie... gotował się do prędkiego odlotu w razie czego. -Mm... trza nam to obejść... chyba nie ma sensu nad tym Was przenosić, nie? - spytał w imieniu pegazów pozostałych członków grupy.
  19. - pomyślał, widząc jak to gibko uwinęła się z przebraniem. -Powiadasz...? - dopytał się tymczasem Spike' a -Chętnie i z nią pomówiłbym na ten temat... - rzekł Wietrzyk. Jego mowa została przerwana przez spadający drzewokwiat. Musnął spojrzeniem pyszczki kuców, zastanawiając się, czy aby nie są zaalarmowani tym stanem rzeczy... wątpił bowiem, aby do naturalnej kolei rzeczy należały wolno opadające ,,pnie" Słoneczników... Kontynuując podróż wzdłuż wyznaczonego szlaku, zwrócił się ponownie do Spike' a: -Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na moje drugie pytanie. - zaznaczył delikatnie. Czuł bowiem, że może być kluczowe i dlatego nie mogło zostać pominięte... Obserwując uschnięty słonecznik na szczycie wzgórzą, począł się zastanawiać, jaki to motyw - poza oczywistym sprzeciwem wobec ograniczeniom - kierował ową panienką...
  20. Leeth. Moim zdaniem, elegancja, prostota i słodycz tego ciastka pasują do Fleur, słynnej modelki ~ a wszak u takowych częściej podziwiane są te przymioty, aniżeli egzotyczny powab. Można je dowolnie przystroić, nie zatracając przy tym esencji oryginału. Niczym modelka, jest wszechstronne. To piękna baza, na której można wesprzeć wiele niezwykłych konstruktów. Leeth symbolizuje na tym forum tego właśnie kuca i z tej racji ciastko to Jej się należy.
  21. Ja bym to podesłał Żelaznej Dziewicy, Krwawej Lejdi Bellaminie. Ot. tak jakoś pasuje...
  22. Biedne kucyki. Ze wszystkich roślin jadalnych dali im akurat tak zarąbiste... słoneczniki. I nie mają jak tego łuskać, bo wszak w G1 wyłącznie Perła oraz Jej córka znały czar lewitacji. Przy okazji: Wygląda na to, że oboje mieliśmy rację. Jej imię zmieniło się już w trakcie serii. -Cieszy mnie to. - odpowiedział pogodnie Lunie -Las Cieni... brzmi słodko inaczej. - tu się wzdrygnął -a to, zgaduję, Aleja Słoneczników? Wije się tędy jakaś ubita ścieżka? - spytał, próbując jakowąś dostrzec pomiędzy jednorako wyglądającymi roślinami. Po tym jak, zapewne, zagłębili się już pomiędzy owe nad wyraz wyrośnięte kwiaty i powrócili do podróży kolumną - z racji braku miejsca i potrzebą kluczenia - czy jakąkolwiek inną formacją... zerknął ponownie... czy owy krzak nie zmienił się teraz w coś innego. Nie był przekonany, czy podobne tutaj dostrzeże. Zwrócił się ponownie do Pikusia: -Nie chciała tańczyć na równi z innymi, a mimo to spróbowała wystąpić na scenie? - Wietrzyk zdziwił się. Słyszał, że gwiazdy demonstrują swój protest tzw. ,,chorobą sceniczną", odmawiając występu, ale żeby w ten sposób... nie, to było niecodzienne... a co najmniej niezwykłe. -Z pewnością nie chciała źle... może starała się upiększyć występ, wierząc, że tak wyjdzie lepiej? - spytał, sądząc, że to logicznie tłumaczyłoby Jej postawę. Zastanowił się głębiej nad tą sytuacją, po czym - po jakimś czasie - zadał jeszcze jedno, ważne pytanie: -Proponowaliście Jej może występ solowy? Taki, w którym to mogłaby się samodzielnie wykazać?
  23. Wietrzykowi zadrżały uszy po usłyszeniu nazwy figury tanecznej. Niemniej jednak, uznał, że to nie najlepszy moment na ujawnienie swej pasji. Był przecież w środku rozmowy o przewinach klaczki... poniekąd o uznaniu jej winy, bądź nie - prawie jak na sądzie. Niemniej jednak, sędzia musiał wziąć wiele kwestii pod uwagę, dopiero zaznajomić się z wielowątkowością, wielostronnością sprawy... i podjąć wyrok wcale nie prawomocny. -Piruet? Czyżby pomyliła się podczas występu? To chyba jeszcze nie powód do krzyku...? Przecież... nie zrobiła tego specjalnie, prawda? -próbował stanąć w jej obronie. I wtem dotarli do skraju kwiecistego lasu. Pegaz odchylił głowę, próbując sięgnąć wzrokiem ich szczytów. <Łuooł... kto by pomyślał, że takie istnieją? Ciekawe czy to naturalnie występująca odmiana, czy też powstała poprzez wpływ magii...?> -przyszło mu do głowy. Niemniej jednak, nie spytał o to. Był przecież zaangażowany w ważną dyskusję z Pikusiem, nie czas było na dewiacje. -Jesteśmy na dobrej drodze? - rzucił pytanie ku ogółowi kuców, skoro byli teraz w tej chwili tak blisko, że konwersacja na ten konkretny temat była niebezpieczną...
  24. -Ucieczka z domu? Jak to? Czyżby ją źle traktowano? -spytał, choć widać było, że wątpił, iż odpowiedź będzie właśnie taką. - domyślał się innej odpowiedzi... - W ogóle zastanowiło go, czy przypadkiem jej talent... jej uroczy znaczek nie był przypadkiem związany z podróżowaniem... przed sobą miał Lunę z Różą Wiatrów na boczku. - zaczął sobie z wolna przypominać figurę różowej klaczki, jak przez mgłę ~ stojącą na dziedzińcu... - -Czy to raczej chęć poznawania...? - dodał jeszcze -zapewnialiście jej, jak mniemam, godziwą dawkę rozrywki po tym, jak wróciła?
  25. {400 post. Na equestriańskim forum w Ponylandzie. To dobre miejsce na taki post....} Wietrzyk szedł dalej spokojnie, jak gdyby dyskutowali o czymś nieistotnym - o tyle, o ile byłoby to dozwolone w chwili takiej jak ta. Skinął głową, dając znać, iż zaakceptował fakt przedstawiony mu przez smoczka. -Dlaczego więc kuce upierają się przy tym, by nie puszczać ją na wyprawę? - spytał, nie mogąc tej kwestii pojąć -Chyba nie jest tym razem bardziej niebezpieczna niż wtedy... czy coś jej się stało? Pomilczał jeszcze chwilę, dając mu czas na odpowiedź. Zerknął przy tym jeszcze, czy aby ,,flora" nadal za nimi wiernie podąża. -Z takim wigorem chyba sił jej starczy na jedną godzinę marszu? - dopowiedział, starając się stłumić cień uśmiechu na twarzy. -stwierdził, wspominając jak nie tylko udała się na wyprawę wbrew woli opiekunów.... lecz i tak żywo wierzgnęła, sprzeciwiając się smoczkowi... -Właśnie... nie było nam dane przedstawić się... zwą mnie Wietrzykiem - a Ciebie?
×
×
  • Utwórz nowe...