- Hmm, proszę bardzo - mruknął pegaz. - Co prawda spodziewałem się, że będziesz bardziej... nieufna, zwłaszcza, że na pewno o sporo ci Celestia o mnie powiedziała...
Wyglądało na to, że obroża utrzymywała ją w uśpieniu. Nie przypominało to niczego czego kozły używały dotychczas. To było... wręcz ponad ich wiedzę. Co mogło świadczyć, że ktoś im pomaga... i nie była to dobra oznaka.
- Twilight Sparkle - odparł. - Mamy może kilka minut czasu zanim inni się zorientują, że twój strażnik... niedomaga, więc sugerowałbym zachować siły na nich. Luna kazała mi się zakraść tutaj, podczas gdy ona poszła zobaczyć co z tą waszą pasiastą...
Jeszcze chwilą, a z pewnością zacząłby wołać swoich towarzyszy, czego pegaz wolał uniknąć. Uderzył więc kozła raz jeszcze, tym razem mocniej, w głowę, upewniając się, że tym razem nie będzie mu przeszkadzać, po czym wziął spinkę i podjął próbę uwolnienia Twilight.
Cynos, pls. Jaki poziom?
Obserwowałem uważnie sb przez jakiś czas i serio, nie widziałem ŻADNEJ różnicy między pokojem normalnym a offtopowym. No i wiem, że Skysplit widzi to tak samo jak ja. I przez robiły się podziały, bo ludzie wyglądali na zdezorientowanych i nie wiedzieli, gdzie konkretnie mają się udzielać.
JEDNOROŻCA, a nie jednożca
***
Mógł spróbować otworzyć zamek w taki sposób, ale wpierw musiał mieć jakiś drut. Tymczasem zabrał ze sobą gwizdek oraz nóż - uznał, że mogą się przydać później.
Zaczął zatem przeszukiwać bibliotekę w poszukiwaniu czegoś, co pozwoliłoby mu uwolnić Twilight. Dużo lepiej byłoby, gdyby była przytomna, ale cóż... nie był w stanie jej ocucić z zaklęcia usypiającego...
Chyba coś poszło nie tak
Also: Twi ma jakoś "zablokowaną" swoją magię? Bo nie wspomniałaś o tym.
*** Alicorn alicornem, w starciu z kozłami nie miała szans..., stwierdził w myślach. Albo ją zaskoczyły swoją odpornością na magię, albo ją zmusiły do uległości...
Tymczasem Midnight złożył swoje skrzydła i usadowił kozła z powrotem na krześle. Wiedział bowiem, że wgląd do biblioteki miał w zasadzie każdy, więc postanowił jak najdłużej zachować pozory - znając większość kozłów, pomyślą, że ich kolega się zdrzemnął.
Teraz pozostało mu jedynie spróbować uwolnić Twilight. Postanowił wpierw przeszukać swoją rogatą ofiarę w poszukiwaniu kluczy.
Przynajmniej jeden, a mogło być ich więcej. Nie miał niestety jak tego sprawdzić. Nie mógł też na spokojnie sprawdzić okolicy - brakowało na to czasu. Musiał zaryzykować.
Jak na jego gust, w budynku było dość cicho, więc nie mogło przebywać w nim więcej niż 3 kozły. Z tyloma mógł sobie dać radę. Wpierw musiał znokautować tego na krześle - wydawał się być zamyślony i nie oczekujący ataku, ale pegaz dobrze wiedział, że jego wrogowie potrafili być zwodniczy. Niemniej jednak pozostało mu jedynie jedno wyszło: atak.
Midnight spodziewał się jakieś magicznej pułapki - jakiegoś pocisku czy czegoś podobnego, ale nie bez kozery zyskał odporność na magię.
Wypuścił powietrze nosem i skupił się ignorując ból skrzydła. Napiął mięśnie i natarł z impetem na siedzącego kozła.
Musiałaś
***
Z jakiegoś powodu uznał, że jest to miejsce na tyle godne uwagi, by spróbować się tam podkraść. Wpierw jednak rzucił okiem na okolicę w poszukiwaniu kogokolwiek. Wolał nie nadziać się na kogoś przed przypadek, nieważne czy kozła, czy kuca - nie potrzebował zbędnej atencji.
Hmm, czy my czegoś nie wiemy, Testarze?
Wiesz, każdy z nas ma inne gusta i inne wyobrażenia o "ficu legendarnym" (chociaż ja bym "Zegarów" tak nie nazwał, ponownie jak "Past Sins"), więc po prostu oczekiwałeś czegoś innego Proste.
Wiedział więc, że nie przejdzie tędy - kozły od razu by go wypatrzyły. a zwykłe kuce mogłyby go rozpoznać i narobić rabanu. Musiał więc znaleźć inną drogę dotarcia do celu. Zaczął się więc rozglądać wokół siebie.
Zwłaszcza, że jedyną jaką widział była ta w Canterlot... i to z czasów, gdy dopiero powstawała. Cóż, miał jednak nadzieję, że może nie będzie aż tak trudno ją znaleźć.
Ostrożnie stawiał kolejne kroki, uważając, by nie wpaść na kozły. Dałby sobie z nimi radę, jednak wolał unikać konfrontacji, zwłaszcza, że wciąż bolało go skrzydło.
- Już widziałem tych pokojowo nastawionych, co nagle wbijali nam nóż w grzbiet - stwierdził. - Zobaczymy się później. I... powodzenia, Luno...
Powiedziawszy to, ruszył z wolna w stronę Ponyville, trzymając głowę nisko. Wiedział, że musi bardzo uważać, by nie przyciągnąć uwagi kozłów.
Midnight spojrzał na nią.
- Wiesz przecież, jacy byliśmy my, elitarni - odparł. - Wielu z nas jest... było... - westchnął - rasistami. A starcia z nimi, które mieliśmy przed kozłami bywały... druzgocące, dobrze o tym wiesz...
Spojrzał w dal.