-
Zawartość
32 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Marudkeł
-
Ooooo maj gaaad. Czy tylko ja uważam, że leniwce są super cute i UwU?
Spoiler- Pokaż poprzednie komentarze [43 więcej]
-
Ogólnie, pająki, których boję się najbardziej, to czarna wdowa właśnie i wałęsak brazylijski [Trzęsie się.] O matko... Dobrze, że nie ma ich w Polsce. A jak ktoś je tutaj sprowadzi, to wezmę patelnię, i temu komuś wy- eee... To znaczy, wyjaśnię, że to kiepski pomysł i że to bardzo niebezpieczne zwierzęta.
-
-
Kolejny post. Żeby nie było, ponownie zaznaczam, że jest tu sporo mojego humoru, więc... Pewnych kwestii nie bierzcie na serio. Jest to także jeden z postów typu "Katharsis" i nie chodzi tym razem o jakieś tam moje opowiadanie, tylko o rzecz związaną z moim życiem prywatnym, a konkretnie traumę. To tyle, zapraszam do czytania. I zanim zaczniecie mi spamić, że "REEEEEPOOOOOOOOOOOOST" to... Publikuję to ponownie, bo zapomniałem wspomnieć o pewnej ważnej kwestii.
God... Damn. Zastanawia mnie... Po kiego grzyba to robiłem. Po kiego grzyba przepisywałem te strony w wordzie. Ehhh... Zmarnowałem czas *wyciąga rewolwer i jego lufę wkłada sobie do ust*
Więc... Tak. Okazało się, że na darmo to wszystko przepisywałem i miałem jedynie wykonać jakieś tam rysunki zawodowe. Po prostu dwóch ludzi podawało mi sprzeczne informacje i nareszcie się potwierdziło, że nie muszę tego dziadostwa pisać, więc... Jeeej! Ogólnie, same kursy będą o wiele lżejsze, niż to przewidywałem i niepotrzebnie się stresowałem, jednak... Chyba należą wam się wyjaśnienia, skąd u mnie taki stres, nerwy. Może wam się to wydać śmieszne, o czym zaraz napiszę, jednak proszę też choć o odrobinę refleksji i chęci zrozumienia mojej sytuacji. Taaa... Znowu będzie płaku, płaku. No ale trudno.
Nie od dziś wiadomo, zarówno w gronie moich znajomych jak i pewnie także wśród osób spoza moich znajomości, że jestem osobą bardzo nerwową. Oczywiście, mogę sprawiać pozory, że jednak jestem osobą opanowaną, spokojną i ogólnie... Jestem po prostu normalnym kolesiem. I cóż, nie są to pozory mylące, gdyż jak tak jest. Dwa lata temu byłem nerwowy bardziej, niż Yosemite Sam ze Zwariowanych Melodii, a przede wszystkim, wybuchowy jak Creeper. Okej, okej. Kończę z żartami. Pozwoliłem sobie jednak na odrobinę żartów i sarkazmu, gdyż... Koi to nerwy, a sprawa o której chcę opowiedzieć, jest dla mnie dość ciężka.
Obecnie, moje nadmierne stresy i nerwy są spowodowane traumą, którą wyniosłem ze szkoły podstawowej i gimnazjum. O ile szkoła podstawowa nie była jeszcze aż tak zła, to... Mieliśmy naprawdę wstrętnych i paskudnych nauczycieli. Największym piekłem był dla mnie okres gimnazjalny, podczas którego miałem naprawdę potężną depresję. Dręczyciele szkolni byli bezlitośni, a nauczyciele albo mieli to w dupie, albo udawali, że nic nie widzą. Tym bardziej że na samych lekcjach byłem wielokrotnie prowokowany. Przykłady? Mamy na przykład lekcję historii (by the way, mój ulubiony przedmiot szkolny), chciałem się wypowiedzieć na jakiś temat, bo był akurat taki, o którym sporo wiedziałem i... Zaczęło się. Byłem przekrzykiwany, wszyscy się nagle uruchamiali i kazali mi, cytuję: "Zamknąć ryj, bo jestem głupi". Cóż... Od zawsze byłem odrzucany, byłem w niemal każdym gronie czarną owcą. Kiedy pojawiałem się w nowym środowisku, czułem się zaszczuty, niechciany, znienawidzony. To między innymi jest też powód, czemu odszedłem z Klubu Konesera Fanfika. Obecnie planuję dołączyć do głównego serwera MLPPolska, jednak... Muszę się w sobie trochę zebrać. Byłem odrzucany niemalże przez całe życie i to ukształtowało mój introwertyzm, aspołeczność. Żeby nie było, mimo iż jestem introwertykiem, to mam potrzebę, by z kimś pogadać i często wywiązuje się z tego fajna, radosna konwersacja. I kilku czytających może to nawet potwierdzić. Star i Ziemniak, na was patrzę. Jednak... Mimo wszystko często lepiej czuję się, kiedy jestem samotny, kiedy nikogo nie ma w pobliżu. Bardzo lubię spędzać czas samemu, ale mimo to... Sam potrzebuję też otworzyć do kogoś gębę. Dlatego między innymi piszę ten post. I nie mam jakoś specjalnie z tym problemu, bo... Piszę to w rąbanym dokumencie tekstowym i kompletnie nie czuję się tak, jakbym pisał to do ludzi. Wygląda to tak, jakbym po prostu wyciągał z mojej głowy myśli i je przekładał na papier. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy dochodzi do komunikacji innej, niż pisemnej. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Kiedy mam rozmawiać głosowo, zaczynam się stresować, gubić się we własnych zdaniach i... Miałem to właściwie od samego początku.
To może teraz coś o nauczycielach i... Tu już jest grubsza sprawa. Jak wspominałem wcześniej, podstawówka aż taka zła nie była, ale gimnazjum było po prostu koszmarem i nie tylko przez dręczycieli, ale samych nauczycieli. Byli oni okropni, za wyjątkiem pani od Polskiego, którą bardzo lubiłem. Najgorsza była matematyczka. To przez nią jestem taki strachliwy, przez nią stresuję się w pewnych sytuacjach, boję się nauczycieli. Ogólnie... No trauma. Po prostu. Dzisiaj mnie zastanawia, kto ją w ogóle dopuścił do pracy z dzieciakami. To bezwzględna, zimna, wstrętna jędza. Gdy ktoś nie zdał kartkówki, ona natychmiast go gnoiła, poniżała, rzucała tekstami w stylu "Nie zdasz, nie przepuszczę cię, ble, ble, bleee". Albo przy tablicy. Jedna dziewczyna się przez nią popłakała, nie potrafiła rozwiązać równania i... Tak. Została poniżona, a wszyscy się z tego śmiali. Masakra. Ja byłem jedyną osobą, która nie śmiała się z tego wszystkiego. I nawet jak został poniżony któryś z moich dręczycieli, nawet jemu współczułem. Albo były też sytuacje, gdzie ktoś coś odwalał i cała klasa od miała pisać kartkówkę. Ja niestety wielokrotnie byłem jej ofiarą. Nie umiałem dobrze matmy, uczyłem się na te głupie sprawdziany, ale... Jak przyszło co do czego, nie potrafiłem nic napisać. No i potem oceny, ja zwykle miałem jedynkę i ta menda mi zarzucała, że się nie uczyłem. Nie, wcale. Wcale nie poświęciłem je***ych czterech godzin na naukę, by cokolwiek zrozumieć. I widzicie, ta trauma nie tylko przekłada się na to, jak obecnie idzie mi w szkole, ale... Przez to boję się często kogoś o coś zapytać, dowiedzieć się. A to ze względu na to, że nie chcę znowu zostać skrzyczanym, poniżonym i zgnojonym. To po prostu okropne. Ogólnie, to co napisałem o tej nauczycielce, pochodzi z jednej z moich prywatnych wiadomości. A postanowiłem to skopiować, bo tutaj, tak czy siak, ująłem to najlepiej. Mało tego, może wam się wydawać to dosyć błahe, jednak... Rzecz w tym, że pominąłem naprawdę wiele szczegółów z tego, co przeżyłem, gdyż było i nadal jest to dla mnie trudne. Może to być taka typowa anegdota, ale to wprost idealnie pokazuje, jakich mamy nauczycieli w tym kraju. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nieważne, jak bardzo nauczyciel poniża ucznia, sami rodzice często biorą stronę nauczyciela (a przynajmniej tak było w moim przypadku). To działa na zasadzie, że najpierw plują komuś na mordę, a potem wmawiają, że to był deszcz. Ehhh... Masakra. Albo te ich teksty w stylu "Jesteście najgorszą klasą, ble, ble, ble, i ogólnie nic z was nie będzie, bo jesteście gównami". I potem się dziwią, że uczniowie nie znoszą szkoły i uczą się byle jak byle by było. A to, że szkoła zabija kreatywność, oraz chęć do życia, jest chyba bardzo oczywiste. Zwłaszcza w Polsce. Wiecie... Przez tego typu sytuacje miałem ochotę się zabić. Czułem się po prostu jak najgorsze gówno, które jest nic nie warte i byłoby lepiej, gdybym w ogóle nie istniał. A wybryki nauczycieli były usprawiedliwiane w ten sposób "Wiesz, nauczyciel pewnie nie miał na celu cię obrazić" bla, bla, bla. Każdy kto chodził do szkoły i był poniżany przez nauczycieli, doskonale wie, o czym mówię. W moich oczach to jawne przyzwolenie na czynienie zła i nic więcej.
Więc... Innymi słowy, musiałem w głównej mierze radzić sobie sam. Miałem tam jakieś minimalne wsparcie u moich kolegów, przyjaciół, jednak... Oni byli tak samo bezradni jak ja. Doskonale to rozumiem i doceniam, że chociaż próbowali. Co mi pomagało to wszystko przezwyciężyć? Głównie jazda na rowerze. Uwielbiałem jeździć po mojej wiosce, wokół wioski, lub do sąsiedniej miejscowości. Działało to na mnie kojąco i dzięki temu wyrobiłem sobie też niezgorszą kondycję. Bez problemu mogę jechać rowerem 2 godziny na wysokiej prędkości i bez postoju. Najbardziej nerwy koiły moje odpływanie do krainy snów i myśli. W głowie często układałem sobie jakieś tam historie i... To wyglądało zupełnie tak, jak film. Nie żartuję. Dosłownie widziałem te postacie, słyszałem je i dosłownie każda interakcja, tło, wszyściutko było dopracowane. I nagle pewnego dnia... Wpadłem na pomysł, by nie napisać o tym. By nie przekuć myśli na opowiadania. Moje pierwsze opowiadania, oraz wersja Alpha Wybrańca, no... Nie wyglądały dobrze. Ale mimo to... Pomagało mi to. I pomaga nawet do dzisiaj. Ogólnie, pisanie było czymś, co mi wychodziło po prostu najlepiej. Potrafiłem sklecić solidną fabułę, stworzyć jakieś postacie itd. szczerze mówiąc, bardzo chciałem też rysować, by przekuć także i swoje myśli na komiks, lub obraz, ale... Nie umiałem, co staram się teraz zmienić. Po kursach mam zamiar zabrać się za rysowanie i... Być może wkrótce pojawią się jakieś obrazy, lub artystyczne przedstawienie postaci, jakie występowały w moich historiach dziwnej treści. I żeby nie było, nie mam zamiaru zostać profesjonalistą w żadnej z tych dziedzin. Chcę pisać i rysować dla zabawy, a nie dla fame'u. I nienawidzę, kiedy przyłażą do mnie osoby, które starają się mi tą przyjemność odebrać. Publikuję swoje opowiadania, jednak jest to również coś dla mnie. Że po prostu wrzucę kolejny rozdział i poprawię komuś na przykład gówniany dzień. Taka satysfakcja, że tworzy cię coś i ludziom się to podoba. A jak nie podoba, cóż... Niech sobie idą. Mają przecież wybór, sami przyłażą, to też sami mogą to ominąć. Da się? Da się. Hotel Trivago.
W sumie, na dziś to wszystko. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Napisałem tego posta dlatego iż... Mam taką wewnętrzną potrzebę wygadania się i chciałem również wyjaśnić, czemu dziś jestem taką a nie inną osobą. To tyle. Trzymajcie się i do następnego razu.
-
Słuchajcie... Nie wiem co mi się stało, ale martwię się. Mój wczorajszy dzień był ostro stresujący, co jest związane z kursami. Ogólnie... Już dawno nie czułem się tak okropnie od czasów gimnazjalnych. Ale nie o to chodzi. Boli mnie serce, czuję takie dziwne kłucie. A jestem osobą, która nie dość, że ma powiększoną sylwetkę serca, to jeszcze arytmię. Możliwe, że mogę mieć je uszkodzone?
-
UWAGA! Tekst ten zawiera konkretne informacje, co się u mnie dzieje, ale także sporą dozę mojego humoru. Więc nie bierzcie na serio moich tekstów o zapijaniu energetyków metanolem, albo innych tego typu rzeczy. Wszystko jasne? Nieee?? Super! Pora na informacje ^w^
Ooo, słodka Nightmare Moon, słodka Luno, słodka Celestio i o święta Sekhmet... Nadszedł czas. Mam przesrane kolejny raz.
Witajcie kucysie, z tej strony wasz ulubiony menel spod Biedronki, a dzisiaj mam dla was... Dosyć niecodzienną informację. Więc tak... Wczoraj sobie postanowiłem, że dzisiaj się wyśpię, zabiorę się za remastery, szukaniem czegoś fajnego o tematyce SCP, by to tu opublikować, no ale... Moje plany pokrzyżowały kursy. Dzisiaj przysłali nam mnóstwo materiału i... Tak. Muszę teraz to wszystko wałkować. Mam nadzieję, że to faktycznie tylko teoria, że nie będzie tyle pisania, a jak już, to zadania, no ale... Nadzieja matką głup- ... Well, shiet. Wykrakałem. Pisząc tego posta dowiedziałem się, że... Mam do zeszytu przepisać pie*****ne 9 STRON W WORDZIE... Ehhh...
NM: Marudka, spokojnie... Dasz radę, będzie dobrze. Masz w sobie tygrysa, drapieżnika, który nie ugnie się przed niczym!
Coach Nightmare Moon. Świetnie. Ehh, dobra. Czyli w ruch pójdą energetyki i metanol, no i jakoś dam radę... Moon, nie patrz tak na mnie. Na trzeźwo się nie da tego zrobić. Hmmm... Choć prędzej od tego zdechnę, niż da mi to jakieś pozytywne efekty...
No ale żarty na bok. Po prostu mam te zasrane kursy i muszę się z tym uporać. Do wszystkich, którzy czekają na remastery, rozdziały... No, przepraszam was, ale niestety... Nie mam innego wyjścia. Nie mogę tego zostawić, bo mogę mieć potem kłopoty. W każdym razie, mam nadzieję, że zrozumiecie. Trzymajcie się i cześć.
- Pokaż poprzednie komentarze [1 więcej]
-
-
Well... Jeśli chodzi o czytanie, remastery są gotowe jedynie do rozdziału 10, więc... Here you go. Jednak jeśli chodzi o komentowanie... Nie wiem. Nie mam pojęcia.
-
Nadszedł ten dzień, moi drodzy. Dzień, w którym nareszcie zajmę się omówieniem chyba największego crapa w historii kina pod tytułem "Ostatni Władca Wiatru" w reżyserii M. Nighta Shyamalana. Ostrzegam, będzie mnóstwo narzekań (jestem w tym świetny) i porównywania do pierwowzoru, jakim jest serial Awatar: Legenda Aanga, który wpisał się na pierwsze miejsce najlepszych kreskówek mojego dzieciństwa i najlepszych kreskówek, jakie w życiu oglądałem. Ostrzegam jednak, że są tu spoilery, choć... Nie wiem, czy ktokolwiek z was ma ochotę na oglądanie tego szrota. Wiem, zapowiadałem recenzję tego badziewia już kilka dni temu, ale zabrałem się za nią dopiero teraz, bo... Nie chciało mi się. Oj, nie chciało, ale... Chyba rozumiecie, czemu.
Zanim jednak zaczniemy... Dziś jest dzień matki, a co za tym idzie, musimy w jakiś sposób ten dzień upamiętnić, dając naszej mamci jakiś fajny podarek, czekoladę, lub by po prostu złożyć życzenia. Jeśli czyta to jakaś mama, to wszystkiego najlepszego, spokojnie, pamiętam o swojej. Chciałbym też przy okazji ogłosić, że z okazji dnia matki chciałbym napisać krótki... Prequel? Tak, mogę to tak nazwać. Krótki prequel z Wybrańca pod tytułem "Dzień Matki" a w Angielskiej wersji "Mother's Day Special". O czym będzie, możecie się już domyślić, tymczasem... Przejdźmy w końcu do dania głównego, czyli recenzji Ostatniego Władcy Wiatru.
Ostatni Władca Wiatru zaczyna się naprawdę nieźle. Mamy scenę Live Action z aktorami, którzy prezentują wszystkie cztery żywioły. W tle przygrywa naprawdę klimatyczny soundtrack, a scena jest naprawdę super i budzi nadzieję. Hm... Ta. Nadzieję. Na ciebie patrzę Kataro... A propos samej Katary. Po scenie z czterema żywiołami mamy ścianę tekstu i Katarę opowiadającą o tym, co się wydarzyło, jak się wydarzyło itd. I wiecie, to jest naprawdę spoko. Naprawdę fajnie buduje to klimat. Ale... Został on kompletnie sprowadzony do parteru zaraz po tej scenie.
I dobra. Tu się zaczyna narzekanie, czyli coś, na co wszyscy czekali. W końcu jestem tą marudną mendą, no nie? Pierwsza rzecz, która jest naprawdę nie tak z tym filmem, to pośpiech. Mieliśmy scenę polowania Katary i Sokki. Fakt, w serialu była ona na łódce, ale... Nie przeszkadzało mi to. W tamtej chwili filmu jeszcze nie byłem ani trochę zniechęcony, bo... To było spoko. Przecież to adaptacja i danie takiej sceny było okej. Niestety, szła ona zbyt szybko. W mgnieniu oka przechodzimy do uwolnienia Aanga z góry lodowej. Okej! Dobra! Niestety zabrakło mi pierwszej kwestii, jaką wypowiedział Aang, czyli "Muszę się ciebie o coś spytać... Poślizgasz się ze mną na pingwinach?". No ale dobra. Aanguś był wycieńczony, mogło tak być. Jeszcze jestem w stanie to przeboleć. Ale... Po tym zaczyna się ten cały pośpiech. Katara i Sokka opiekowali się Aangiem przez dwa dni (znaczy... Chyba dwa dni, nie jestem pewien już) w swojej wiosce, ale... Nie da się tego odczuć. Film strasznie skacze między scenami, przez co ciężko się połapać, co i jak. Trwa on godzinę i czterdzieści minut, to adaptacja sezonu 1, który ma jakieś 20 odcinków po 21 minut... JAK ONI W OGÓLE CHCIELI ZMIEŚCIĆ TO WSZYSTKO W TAK KRÓTKIM CZASIE?! Tego nie da się zrobić! Przez to właśnie film pomija tak ważne i charyzmatyczne postacie, jak Król Bumi z Omashu, Haru, Jet i jego kompani, Piraci, Ciocia Wu, Jeong Jeong, Wojowniczki Kyoshi. Zostały one kompletnie pominięte!
Nieważne, bo potem ujawnia się kolejna bolączka filmu, czyli... Beznadziejnie drewniane i nudne postacie. Postacie w Legendzie Aanga, to majstersztyk. Każda unikatowa, każda ma swój odmienny charakter, charyzmę. A co Robi Ostatni Władca wiatru? Postacie są... Nijakie. Kompletnie. Wypowiadają bezpłciowe i często wyrwane z kontekstu kwestie dialogowe, niemal wszystkie cały czas mają ten swój taki... Wyraz twarzy bez emocji. Default face, poker face, serious face, dosłownie cały czas! A do tego dochodzi jeszcze drętwa mowa ciała, kiepskie żarty Sokki i... Ogólnie, meh. Aang zamiast być tym radosnym, wesołym chłopcem, który chce się bawić, jest jednym wielkim smutasem. Katara zamiast być tą miłą, ciepłą i uroczą dziewczyną, jest strasznie meh. A Sokka... Oooj, tego nie wybaczę. Sokka w Legendzie Aanga był niesamowitą personą o nietypowym poczuciu humoru. Niezwykle energiczny, marudny, wieczne panikuje, jak stara babcia, gdy widzi Metalowca i jest osobą o naprawdę przykrym pechu. Nieudane romanse, nieposłuszny bumerang. No... Cały Sokka. Tymczasem Ostatni Władca Wiatru... Ehhh, Sokka jest nudny, drętwy, ogólnie... Meh. Wspominałem też, że aktorzy są beznadziejnie dobrani? Najbardziej pokpili sobie przy Plemieniach Wody, zapominając, że ludzie pochodzący zarówno z Południowego jak i Północnego Plemienia wody posiadają nieco ciemniejszy odcień skóry, Zamiast tego mamy mieszaninę aktorów, że albo wszyscy są biali, a wśród nich jest czarnoskóry, albo są Azjaci, gdzie wśród nich są biali, matko... To jakaś masakra. To jedna wielka mieszanina, która w teorii miała być zupą, jednak... Zamiast zabrać się za to porządnie, wrzucono wszystko na raz do gara i zostawiono (gówniane porównanie, wiem. Jak cały ten film). Co jednak najciekawsze, magowie ognia mają ciemny odcień skóry, co kompletnie nie pasuje. Naród Ognia miał jasną karnację.
Kolejną rzeczą, która tak bardzo mnie uderzyła (Nieee, nie mówię jeszcze o magii, do tego przejdziemy potem) to jak bardzo film nie trzyma się kanonu historii. Kompletnie pominięto wcześniejszych Awatarów, wcieleń Aanga, w tym ważnego dla fabuły Awatara Roko, który był niejako przewodnikiem Aanga, jego wsparciem. Zamiast tego... Mamy ducha jakiegoś smoka. No... To po prostu jakaś masakra. Inną rzeczą jest Kometa Sozina, która ma przybyć nie za 3 miesiące, nie za 6 miesięcy, ani za 9. A... Za 3 pieprzone lata... Ehhh. Skąd taka zmiana, to nie mam pojęcia. Gdyby te trzy lata skrócić do 3 miesięcy, nadano by samej historii dynamizmu i film by nawet zyskał. Ale nie. 3 lata i koniec. Ehhh.
Jest jeszcze inna rzecz, która... Mnie po prostu siekła. Nie, jeszcze nie jest to magia. Jest nią... Władca Ognia Ozai. Wspominałem o złej charakterystyce? Tu mamy idealny przykład. Niedość, że Ozai został pokazany zbyt wcześnie, to... Wygląda tragicznie. To nie jest ta sama mroczna postać, której nie widać twarzy i która siedzi za językami ognia. W Legendzie Aanga widząc sylwetkę Władcy Ognia czuliśmy autentyczny strach, respect do tego tajemniczego antagonisty. Natomiast w Ostatnim Władcy Wiatru niedość, że pokazali go zbyt wcześnie, odebrali mu jego charakter, jego charyzmę, przez co... W naszch oczach jest tylko zwykłym kolesiem. Dam wam małe porównanie w spoilerze. Władca Ognia z Legendy Aanga i Ostatniego Władcy Wiatru.
SpoilerLegenda Aanga
Tymczasem Ostatni Władca Wiatru...
Hmm? HMM?? Dostrzegacie różnicę? Wystarczy spojrzeć na Ozai'a z Legendy Aanga i już czujemy lekki niepokój, respect. Widzimy zwyrola, którego trzeba się bać, bo widać w nim realne zagrożenie. A tymczasem Ozai z Ostatniego Władcy Wiatru... Eh. To kompletnie nie on. Gdybym nie oglądał tego filmu, pomyślałbym, że mam do czynienia z aktorem, który wciela się w jakiegoś Juliusza Cezara. Nie żartuję, właśnie takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy go zobaczyłem. Chyba nie muszę nic więcej dodawać.
Magia. TAK! Nareszcie do tego przechodzimy. W Legendzie Aanga walki zawsze były dynamiczne, ostre, zacięte. Dosłownie było czuć drżenie ziemi, gdy jakiś mag ciskał głazem w przeciwnika, lub gorący ogień, kiedy Zuko toczył pojedynek Agni Kai. A... Ostatni Władca Wiatru? Wytłumaczcie mi do cholery jasnej, po co magom magia, jeśli żeby z niej skorzystać, muszą 1. Wykonać skomplikowany taniec Kung Fu, który często trwa minutę 2. Uzyskać mierny efekt tak czy siak. W filmie jest scena, którą wyśmiał chyba każdy fan, gdzie... Sześciu tkaczy ziemi (tak. SZEŚCIU) tupie nogami, robi jakiś taniec Kung Fu, by podnieść średniej wielkości kamień......... Eh. I dodajmy jeszcze do tego siódmego tkacza, który tym kamieniem musiał cisnąć. Żałosne. Albo jeszcze debilniejsze jest to, że magowie ognia potrzebują ognia, by korzystać ze swojej magii... TO KOMPLETNIE NIE MA SENSU! Zarówno w filmie, jak i kreskówce jest powiedziane, że Naród Ognia opanował niemal cały świat. Tylko... JAK?! Jakim cudem, skoro nawet nie mogą korzystać ze swojej magii?! No ale patrząc na to, jak ślamazarni są magowie ziemi, to się w sumie nie dziwię. Ale co ciekawe... Czasami postacie nie muszą wykonywać tańca Kung Fu, by w ogóle skorzystać z magii. Tylko pyk, podmuch wiatru i koniec. Then what the fuck!? Zapomniałem też dodać, że magowie ziemi zostali zamknięci w pieprzonym więzieniu NA GOŁEJ ZIEMI! Ale mimo to nie wszczeli buntu, bo "bali się opresji". Chyba nie muszę mówić, jak debilne to jest.
Dochodzimy do końca. Już kompletnie pominę pobyt bohaterów w Południowym Plemieniu wody, romans Sokki i Yue, który wepchnięto na siłę, by choć trochę zbliżyć się do kanonu. Przejdźmy do zakończenia filmu. Pierwszy sezon Legendy Aanga zakończył się bardzo spektakularnie. Aang zmienił się w ogromnego ducha wody, który zmiótł z powierzchni zie- wody, ogromną flotę Narodu Ognia. Tymczasem w Ostatnim Władcy Wiatru nasz kochany duch smoka powiedział Aangowi, że wystarczy ocean. Tak... OCEAN. No i co się dzieje? Aang robi te swoje tańce Kung Fu, podnosi gigantyczną falę wody i już mamy nadzieję, że młody Awatar nią uderzy we flotę Narodu Ognia, ALE NIE! Bo po chwili tę falę wody opuszcza, a Naród Ognia spiernicza w podskokach. Co za banda matołów... Ale... Jeszcze bardziej rozwalił mnie powód, czemu Aang nie zmiótł floty Narodu Ognia. Bo duch wielkiego smoka powiedział, że Awatar nie powinien krzywdzić, ble, ble, bleee. Cholera jasna, w takim razie jak ma się bronić? Jak ma pokonać Władcę Ognia i jak ma ostatecznie przywrócić równowagę?! To się kupy dupy nie trzyma!
Zanim skończymy, przejdźmy do jednej zalety filmu. Tak. Ten badziew ma jakąś zaletę. A są nią... Efekty CGI. I... To jest najlepsza rzecz w filmie. Często CGI jest w filmie naprawdę ładne, niesamowitym jest, jak magowie wody miotają wodą, jak żołnierze ognia miotają ogniem. To... Było naprawdę fajne, nie ukrywam. A przynajmniej te sceny bez tańców. No i podobał mi się też zrobiony w CGI Appa (Latający Bizon Aanga) i Momo, ten latający lemur. Szkoda tylko, że pojawiają się tak rzadko, bo nie ma krótkiego momentu, w którym możnaby się im przyjrzeć. No i film często ma też bardzo ładną scenografię. Świątynia Powietrza, okręty wojenne Narodu Ognia i samo Południowe Plemię Wody wyglądają kapitalnie i... Chociaż trochę czuć, że to może jednak jest ten Awatar. Ale nawet w scenografii coś spieprzyli, bo chyba nie muszę tłumaczyć, jak tragicznie wygląda Królestwo Ziemi albo miasta Narodu Ognia.
Podsumowując... Ten film, to żart. Naprawdę bardzo, ale to BARDZO kiepski żart. Jedyna nota, jaką mogę mu wystawić, to 1/10. Badziew kompletny. Trzymajcie się i do zobaczenia.
-
Witajcie moi drodzy, z tej strony wasz ulubiony pasożyt społeczny, a dzisiaj chciałbym podjąć temat dotyczący kwarantanny, hot16challenge, samych e-lekcji, oraz szkoły z TVP. I... Nie. Nie śmiałem się z tego, ale o tym później. I żeby nie było, to tylko i wyłącznie moje luźne przemyślenia o tym, jak się właściwie sprawa ma.
Od jakiegoś czasu panuje kwarantanna, co prawda, powoli wszystko jest uruchamiane, ale... Niestety, przez to faktycznie w naszym kraju wzrosła liczba zakażeń, co mnie martwi i niepokoi, bo nie ma na to szczepionki. Co prawda, da się z tego wirusa wyzdrowieć, nawet przejść go bez objawów, ale... Mimo wszystko jest on śmiertelny. Bardziej jednak martwi, a wręcz denerwuje to, jak media starają się wybić na tym temacie, żerując na krzywdzie ofiar. Przykładowo, taki TVN zrobił program o tym Koronawirusie, gdzie są, o ile się nie mylę, relacje ofiar i inne. Albo w samych wiadomościach nic, tylko wiecznie o tej zarazie prawią, ile to osób nie zmarło, przez co jest siana panika. Dosłownie co chwila mówią, że "O, znowu ktoś tam zmarł, znowu ktoś jest zarażony... Jak mija wam kwarantanna, drodzy widzowie?" i tak w kółko. W tych czasach ludzie powinni zachować spokój, nie panikować, na spokojnie to po prostu przeczekać. I cieszy mnie to, że wielu ludzi stosuje się do tych nowych zasad, oraz jednocześnie zachowuje spokój. Można? Można.
Hot16challenge, czyli nowy trend, w którym chodzi o rapowanie, oraz zbiórkę pieniędzy na walkę z tą cholerną zarazą, jaką jest Korona. Osobiście uważam, że Polski rap, to odpad muzyczny i już disco polo jest lepsze, choć... Znajdą się perełki, które naprawdę spoko się słucha (Slovian i MCSobieski, i hot16challenge od Wiliextreme, gorąco polecam). Wiecie... Według mnie ten challenge jest naprawdę spoko inicjatywą i... Tak. Wiele rapów jest po prostu żałosne, bo są robione na siłę, jak to "KU**A ŻARTOWAŁEM!" Eh... No ale okej. Przynajmniej walczymy z tą zarazą, JEDNAKŻE! Wnerwia mnie to, że biorą w tym udział osoby, które próbują w taki sposób wybielić swój wizerunek i świetnym przykładem jest pan Andrzej Duda ze swoim cieniem mgły. Polityk, który wspaniałomyślnie dołączył się do zbiórki, wcześniej podpisując zgodę na to, by 2 miliardy zł trafiło do naszej zasranej Telewizji Polskiej, która nikogo już nie obchodzi. Zamiast tego, pieniądze te powinny zostać przekazane na służbę zdrowia, co w tych czasach naprawdę by się przydało, a nie wpłacać na tę głupią telewizję, by potem produkować rzygi pokroju Korony Królów czy Szkoły z TVP. Ale nie to jest najlepsze, mało tego, sam TVP zakłamuje rzeczywistość, sieje propagandę i mówi, jak to młodzież nie jest zachwycona rapem Dudy, albo jak bardzo podoba im się szkoła z TVP. Nie prawda! Jesteśmy tym zażenowani, zdezorientowani i zastanawiamy się, w jakim my do cholery kraju żyjemy, co tu się właściwie dzieje.
To teraz może powiem coś o szkole z TVP. Żeby nie było, nie śmiałem się z tego. Kiedy zobaczyłem to po raz pierwszy, byłem... Bardzo zdezorientowany. To była reakcja w stylu "Eee, okej... To trochę dziwne". Według mnie to nie jest powód do śmiania się. To żal z nędzą. TVP tak fatalnie to zorganizowało, że głowa mała, o czym powiedziały same nauczycielki, w jaki sposób zostały potraktowane. I zanim zaczniecie mi pisać, że robiły z siebie ofiary tak do reszty, to pozwólcie, że wam coś powiem. W jednej kwestii się zgodzę. Jeśli chodzi o jedzenie, nauczycielki powinny same sobie coś przynieść do jedzenia, wyjść do sklepu, wiecie, tak jakby były w pracy. ALE! Samo TVP ich gościło i powinno ich czymś poczęstować, bo wypada poczęstować gości jakimś smakołykiem, a nie od razu "Odpalać kamery i kręcimy!". Druga kwestia, to dotyczy tego, iż zostały zmuszone. Ja to w pełni rozumiem. Dlaczego? Bo mowa tu o naszym zasranym Ministerstwie Edukacji i propagandowym TVP. Jeśli by się nie zgodziły, naprawdę mogłyby zostać wyrzucone ze swojej pracy, biorąc pod uwagę to, z kim mamy do czynienia. Ale to znowu nie wszystko. Dzwi mnie to, iż TVP nie potrafiło tego zrealizować dobrze, mimo iż dostali 2 miliardy zł. Mowa tu o ogromnych pieniądzach, moi drodzy. Ta suma została przekazana właściwie po to, by tą telewizję jakoś utrzymać, ale wiecie co... Jeśli jakaś telewizja nie potrafi utrzymać się z reklam, nie może utrzymać oglądalności, powinna zostać zlikwidowana. Nie ma sensu ożywiać tego trupa. O samej szkole z TVP lepiej wypowiedział się niejaki SztywnyPatyk. Link do jego filmu zostawię na końcu tego posta.
Na temat szkoły z TVP i hot16challenge się trochę rozgadałem, pora na e-lekcje. Powiedzcie mi... Czy tylko ja tego nie olałem? Bo tak sobie patrzyłem na frekwencję na moich e-lekcjach i... Jestem jedną z niewielu osób, która w ogóle odrobiła te tematy i je przesłała. Jakieś 70% mojej klasy ma to po prostu gdzieś. Ja rozumiem, może być tego dużo, może być z tym trochę ciężko, ale... Ja mówię tu o tym, że oni nie przesłali prawie żadnego tematu, a jak już, to tylko ten, który zadano nam na początku. Kiedyś chyba pisałem, co w mojej szkole się odwala, z jakimi debilami się muszę użerać (choć teraz mam od nich odpoczynek) i powiem wam, że nie dziwię się, iż to olali. No bo hej! To zawodówka, lekcje nie mają znaczenia. Otóż mają. Jeśli nie chcą przejść do następnej klasy, chcą sobie robić problemy, cóż... Droga wolna. Ich sprawa.
Zostawiam wam link do filmu Sztywnego, jak obiecałem i jeden z niewielu hot16, jaki mi się podobał. To tyle na dzisiaj. Trzymajcie się, do zobaczenia i cześć.
SpoilerFilm Sztywnego:
Hot16 od Wiliextreme:
-
O maj gaaad... Rąbana 1 w nocy. Jestem świeżo po zremasterowaniu rozdziału 10. Nie było łatwo ze względu na ból głowy spowodowany sześciogodzinną sesyjką ze Skyrimem. I... Wiecie, ja to pierniczę. Jutro robię oddzielne docsy, bo ten, w którym są wszystkie rozdziały ledwo się załadował i... To po prostu tak nie może być. O mój jeżu, o mój jeżu...
Ja chyba dokończę creepypastę i kładę się spać. Dobranocka.
-
Eeeee... Moi... Kochani. Niestety, na razie nie zabiorę się za recenzję Ostatniego Władcy Wiatru, albowiem... Muszę ten film ponownie zobaczyć, gdyż nie pamiętam, co się tam działo. Ehhh... Znowu muszę przebrnąć przez ten badziew. No ale dobra, obejrzałem Koty 4 WALONE RAZY, to przez to też przebrnę. Widzicie, jak się poświęcam? Jestem waszym bohaterem! Kłaniać mi się i dawajcie mi jakieś dziewice!
(Eeee... Tego ostatniego nie bierzcie na serio. To żart, sarkazm i hiperbola. Nie jestem żadnym bohaterem ani nic podobnego. A tłumaczę to właśnie w tym nawiasie, bo nie chcę, by była sytuacja, że ktoś nie załapał i rozpętałaby się gównoburza)
Tymczasem jednak zostawię wam kilka naprawdę fajnych rzeczy związanych z Awatarem, które znalazłem i które wielu z fanów zapewne zna. Skumajcie:
SpoilerArt wykonany przez użytkownika tcn1205 przedstawiający Zuko i Sunset Shimmer. Szczerze mówiąc... Kiedy to zobaczyłem, byłem zachwycony i... NO CO MAM DUŻO MÓWIĆ, BEST CROSSOVER I SHIP EVER!
Oryginał znajdziesz TU
Znowu art i tym razem przedstawia on, jak postacie z Legendy Aanga spotykają się z tymi z Legendy Korry. Nie ukrywam, po jego zobaczeniu szczerze się uśmiechnąłem. To po prostu niesamowite
Oryginał HERE
No i... Na koniec coś, co kochają chyba wszyscy fani serii. Panie i panowie... SOK Z KAKTUSA!
A na dzisiaj to tyle moi drodzy, trzymajta się tam
-
Więęęc, była mała awaria MLPPolska, przez co nie mogłem dać tego ogłoszenia, no ale już jej nie ma, więc mogę zacząć.
Nareszcie wróciłem dawny ja. Zrobiłem się bardzo rozbrykany, rzucam żartami o dupie Marynie na lewo i prawo, oraz robię sobie jaja ze wszystkiego, co się da. Co za tym idzie, nie jestem już tak pesymistyczny i staram się myśleć *zaciska zęby i sili się na uśmiech* POZYTYWNIE. No i cóż... No humorek mi wrócił. Po prostu. Ehhh, to uczucie, kiedy gubisz wątek i nie wiesz, jak zakończyć dobrze swoją wypowiedź. Nienawidzę tego.
Kolejną rzeczą jest to, że wracam do pisania, remasterowania i... Idzie to naprawdę prężnie. Jak już do tego zasiądę, od klawiatury odciągnąć mnie ciężko. W sumie teraz głównie piszę dla relaksu, bo mam obecnie kursy i to taka moja forma odpoczynku. Ale daje tyle radochy, że głowa mała.
No i ostatnia sprawa, wracam do recenzowania. Swojego czasu napisałem ich na swoim prywatnym facebooku bardzo dużo, z czego... Nie jestem do końca zadowolony, mimo że znajomym się podobały, no ale cóż. Po prostu niektóre z nich nie wyszły mi najlepiej, nie zwracałem kiedyś uwagi na wszystkie szczegóły, no ale dopiero co zaczynałem, a pierwszy raz zawsze boli (haha, ale śmieszny dowcip, segz, ru**ańsko). Postanowiłem jednak do tego wrócić, bo sprawiało mi to radochę, lubię się wypowiadać, zresztą... Niedawno pojawiła się tutaj taka jakby recenzja Sonica, choć bardziej to była taka luźna pogadanka, no ale mniejsza.
Jeśli chodzi o film, który mam zamiar zrecenzować, podzielić się swoją opinią na jego temat, to herezja, która jest znana jako "Ostatni Władca Wiatru". *inhales* nigdy... PRZENIGDY nie wybaczę tego, jak to zrobili. Jestem wielkim fanem uniwersum Awatara i gdy dowiedziałem się, że na podstawie mojej najukochańszej kreskówki pod księżycem w 2010 roku powstał film, byłem bardzo podekscytowany. Niestety... Bardzo srogo się zawiodłem. I spokojnie, to nie będzie gnojenie tego filmu, nie będzie to rant, tylko analiza, jak to zostało wykonane i postaram się w tym doszukać jakichś zalet. Bo mimo, że film jest beznadziejny, to muszę przyznać, że CGi ma na przykład niezłe, ale to kiedy indziej.
Póki co, to tyle, moje kochane kucysie. Marudna menda się żegna, do zobaczenia... Kiedyś.
- Pokaż poprzednie komentarze [1 więcej]
-
@PervKapitan Mi udało się obejrzeć Koty z 2019 aż 4 razy, bo ten film też chciałem omówić, więc... Ostatni Władca Wiatru, to pikuś. A przynajmniej dla mnie. Ehhh, ja i ta moja stalowa wola.
-
@PervKapitan Kurde, dostałem takiej weny, że chyba nawet dziś to napiszę.
-
Dzień bez Historii bez cenzury, to dzień stracony.
Czemu lubię Historię bez cenzury, chyba nie muszę mówić ;3
Spoiler -
Dzisiaj zamiast publikować filmy o SCP, trailery gier związane z SCP, oraz same... SCP. Cóż, postanowiłem dać coś innego.
Od niedawna zainteresowałem się samym Animal Crossing. Szczerze mówiąc... Zastanawiam się, co w tej grze takiego niezwykłego i... Na pomoc przybiegł ZagrajnikTV, który bardzo ładnie to wyjaśnił. No i dobra, wiem już o co w tym chodzi, jak to działa, ale... Szczerze mówiąc jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło. Być może zagram... Być może. Aaa, sam nie wiem. Wyjdzie w praniu.
Film Zagrajnika:
Spoiler-
A niech cię cholera... Miałem zabrać się za coś innego, ale za każdym razem gdy ktoś pyta o niezwykłość AC, to normalnie muszę odpowiedzieć
CytatZastanawiam się, co w tej grze takiego niezwykłego i...
Zadaj to pytanie dziesięciu osobom, a otrzymasz co najmniej pięć różnych odpowiedzi. Dlaczego AC: New Horizons jest tak niezwykłe? Odpowiem na to pytanie z mojej perspektywy.
- AC: NH to tak naprawdę twój własny, maleńki świat, w którym możesz się zrelaksować. Jak? A to już zależy od ciebie. Ja staram się zbudować miasteczko, które będzie rajem nie tyle dla mnie, co dla mieszkańców. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie aby zamienić ich życie w koszmar i zabronić opuszczenia wyspy
-THESE ARE MY PEOPLE!!! - czyli mieszkańcy, o których warto się troszczyć (i chce się to robić). Prosty przykład - wręczysz komuś ubranie? Będzie je od czasu do czasu nosił (wyjątek - spodnie, sukienki). Kupisz mebel? Postawią go w domu. Fajne jest też to, że... jakby to powiedzieć Zdają sobie sprawę z twojego istnienia (zagadują do ciebie, dają prezenty, proszą o pomoc). Mało tego, z czasem stajesz się dla nich coraz bliższy. Czasami ktoś zagada do ciebie i powie coś w stylu: "widziałem jak wczoraj pogryzły ciebie osy. Dobrze się dziś czujesz"? Na pewnym momencie znajomości zapytają czy mogą nadać ci ksywkę. Ja mam już dwie: "Prof. Pie" oraz "Iron P." Jedna głupsza od drugiej
Może to dziwne, ale z czasem człowiek się do nich przywiązuje. Dzisiaj jedna z postaci (Mathilda) stwierdziła, że zastanawia się nad przeprowadzką. Mogłem powiedzieć żeby została, ale postanowiłem uszanować jej decyzję. I wiecie co? Trochę mi smutno z tego powodu. Tak... Będzie mi autentycznie brakowało postaci z gry Ciekawostka - postacie po przeprowadzce wspominają poprzednie wyspy (miło lub nie)
- ta wyspa żyje - mieszkańcy nie snują się po miasteczku jak te zjawy (tak jak w Stardew Valley). Wchodzą ze sobą w interakcje, korzystają z rzeczy, które poustawiałeś (magnetofon i mikrofon to "must have" ), podlewają kwiaty, które posadziłeś, łowią ryby itd. W każdą sobotę do miasta przyjeżdża KK Slider, u którego można zamówić piosenkę, a w niedzielę pojawia się sprzedawczyni rzepy. Co kilka dni pojawiają się różni handlarze, w nocy można spotkać zjawę (Wisp), a na plaży rozbitka (Gulivera).
- Mieszkańcy wyspy żyją ze sobą, a nie obok siebie: prowadzą rozmowy, odwiedzają siebie nawzajem, czasami kłócą, razem ćwiczą albo śpiewają piosenki. Widok dwóch uśmiechniętych zwierzaków śpiewających np. Bubble Gum jest przesłodki
Spoiler- Muzyka - kurde... jak ja kocham motyw przewodni tej gry. Jest tak bardzo niesamowicie przyjemny, że aż brak mi słów
SpoilerDobra... starczy tego pisania. To tylko status
CytatSzczerze mówiąc jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło
Jeśli masz Switcha to daj grze szansę. Jeśli ci się nie spodoba, to sprzedasz ją bez najmniejszych problemów (to bardzo chodliwy towar)
-
Heh. Niezła praca magisterska. Sądząc po tym, jak ta gra działa, odnoszę wrażenie, że to interaktywny film animowany. Nie ukrywam, czuję się bardziej zachęcony, by to kupić.
-
-
SCP Unity będzie hitem. Nie tak dawno, twórcy tej gry chcieli zrobić z niej remake "SCP - Contaiment Breach", jednak... Gra idzie w zupełnie innym kierunku. To będzie coś wielkiego i absolutnie niesamowitego.
Już sam trailer "The CORE Update" pokazuje, jak bardzo gra się rozwija i jak bardzo zmieniła się przez rok. To coś cudownego. Jaram się i nie mogę się doczekać, aż zostanie ukończona w 100%
Trailer:
Spoiler -
Witajcie moi drodzy, z tej strony Pan Maruda, pogromca zabawy i uśmiechów dzieci, a dzisiaj chciałbym napisać o temacie rzeka. A konkretniej, adaptacji Jeża Sonica, która wyszła całkiem niedawno i trafiła do kin.
Będę całkowicie szczery. Już przy pierwszym trailerze filmu z 2019 byłem zachwycony, jarałem się. Pominę tą nagonkę na pierwszy desgin Sonica, bo już wszystko zostało o tym powiedziane, jednak... Postanowiłem, że sam wyrażę własne zdanie. Jego desgin w moich oczach był okej. Nope. Wzrok was nie myli. Naprawdę tak uważałem. Według mnie nie był taki zły, ba! Podobało mi się to, że wyglądał naprawdę realistycznie i bardzo przypominał prawdziwego jeża. Niestety, zgodzę się z tym, że mimo wszystko nie było w nim zbyt wiele samego Sonica, ale mimo wszystko... Nie przeszkadzało mi to. Kiedy dowiedziałem się, iż gruchnęła informacja o re-desginie Sonica, poczułem się naprawdę zmartwiony. Bałem się, że przez to film może się nie udać, gdyż nie dopracują odpowiednio CGI i nie wiedziałem, jak będzie wyglądać nasz niebieski przyjaciel. Na szczęście jednak moje obawy okazały się niesłuszne, gdyż nowy Sonic wyglądał kapitalnie, był mega uroczy i aż chciało się go pomiziać po futerku. Twórcy osiągnęli idealny balans między kreskówką a światem rzeczywistym, dzięki czemu nie dość, że Sonic wygląda kozacko, to jeszcze wiarygodnie. To właśnie w tamtym momencie mój hype wzrósł o całe 300% i radością zacząłem odliczać dni do premiery. I cóż, jak w mojej opinii film wyszedł?
Opinie o tym filmie są naprawdę różne. Niektórzy uważają go za arcydzieło, inni za cudowne kino familijne, ale są też opinie mniej pochlebne, które mówią, iż film jest przeciętny i sztampowy, jak cholera. I cóż, ciężko mi się nie zgodzić, jednak... Mi to w ogóle nie przeszkadzało. Dlaczego?
Nie miałem wygórowanych oczekiwań względem filmowego Sonica. Nie oczekiwałem ekranizacji gry 1:1, jedyne czego chciałem, to prostej, przyziemnej fabuły i żeby film był prostym, przyjemnym w oglądaniu, ciepłym kinem familijnym. I ludzie... Moje oczekiwania zostały spełnione. To co najbardziej cenię, jest fakt, iż nad filmem pracowali ludzie autentycznie zajarani Soniciem, co widać bardzo wyraźnie. Widać tą miłość, serce włożone w stworzenie tej adaptacji i że naprawdę twórcom zależało. W filmie pojawia się mnóstwo nawiązań do popkultury, memów, ale... Czy szkodzi to w jakimkolwiek stopniu samemu filmowi? Absolutnie nie! Mimo iż pojawiają się wstawki z takim Kenau Reevesem, karykatura samego Sonica, lub taniec z Fortnite'a, nie przeszkadzało mi to. Ba! Śmiałem się, kiedy odnosił się do tego tytułowy bohater filmu. Kiedy wykonywał taniec z Fortnite'a, śmiałem się. To było zabawne. A czemu? Sam Sonic jest osobą, która stara się poznać świat ludzi, ich kulturę, popkulturę i ją po prostu naśladuje, bo dla niego to super zabawa. Nie przeszkadzało mi to tym bardziej, iż sam Sonic jest młodzikiem, który chce się po prostu bawić i naśladuje to wszystko. Dla niego to super zabawa.
W mojej opinii, to naprawdę dobra adaptacja Sonica. Bawiłem się przy niej kapitalnie, nie raz śmiałem się do łez i w żadnym stopniu nie żałowałem czasu spędzonego przy tym filmie. Bo ma on ogromne serducho, które znajduje się po dobrej stronie. Postacie, które są sympatyczne, które zapadną w pamięć i będziemy je ciepło wspominać. Najbardziej da się chyba polubić samego Sonica, oraz Doktora Robotnika granego przez Jima Carrey'a. Ich starcia, konfrontacje dają ogrom frajdy i z zapartym tchem śledzimy, co wydarzy się dalej.
Jeż Sonic kończy u mnie z oceną 8/10 z serduszkiem. To cudowne kino familijne, przy którym można się doskonale bawić.
Na dziś to tyle, trzymajcie się i cześć ^w^
-
Ludzie mawiają... Iż idealne crossovery nie istnieją. Że nigdy nie powstanie crossover, który choć odrobinę zbliży się do ideału. Że to po prostu niemożliwe. A ja wam powiem... Że to jeden wielki bullshit.
Ogólnie, zastanawiałem się, dlaczego ludziom tak bardzo podoba się crossover Animal Crossing i Dooma. Co słodkie zwierzątka mają do brutalnego mordowania i dekapitowania demonów z najmroczniejszych czeluści piekielnych. I wiecie... Nareszcie wiem. A to za sprawą "DOOM CROSSING: Eternal Horizons ■ Music Video". I słuchajcie... To crossover idealny. Jest świetny, niesamowity, OH MY GOOOOD, uwielbiam go! Kocham! Ubóstwiam! Nie wiem dlaczego, ale z jakiegoś powodu to wszystko ze sobą tak idealnie współgra i łączy się ze sobą w idealną całość. To po prostu niesamowite i... Sam nie umiem tego wytłumaczyć, jak to w ogóle możliwe.
Link do samego DOOM CROSSING zostawiam wam w opisie. Polecam, jest kozacki
Spoiler- Pokaż poprzednie komentarze [1 więcej]
-
Cytat
- W Isabelle drzemie bestia
- Doom Slayer to koleś, który lubi jednorożce
Zauważyłem. Ona chce się wyżyć, a Slayer odpocząć i wychillować.
Cytat4. To bardzo kulturalny i przyjacielski crossover pozbawiony patologii. Oczywiście na pewno nie brakuje artów R34, ale to normalne
Eeee... Ż-że co? [Wpisuje to w wyszukiwarkę.] Hmmm... Eeee... O___O ......... [Łapie się za czoło.] Matko moja...
Anyway, dziękuję za sprostowanie. Zapoznam się z genezą crossovera, możliwe, że nawet dołączę do fandomu animal crossing, a tymczasem... Muszę iść wyczyścić oczy i zresetować mózg po tym, co zobaczyłem. Cześć ^^ [Salutuje.]
-
Cytat
Eeee... Ż-że co? [Wpisuje to w wyszukiwarkę.] Hmmm... Eeee... O___O ......... [Łapie się za czoło.] Matko moja...
Ja tego nie robiłem i nie zrobię Po prostu zdaję sobie sprawę z istnienia 34 reguły internetu ("jeśli coś istnieje, to jest z tego porno"). Czasami lepiej nie zaspokajać ciekawości
CytatZapoznam się z genezą crossovera, możliwe, że nawet dołączę do fandomu animal crossing, a tymczasem...
Tak się zastanawiam... Czy jest do czego dołączać? Na pewno jest jakiś tam fandom, ale czy jest wystarczająco... bo ja wiem? Rozbudowany? W końcu Animal Crossing to seria gier kompletnie pozbawionych fabuły, zaś postacie mają osobowość przeciętnego sima. Mogę się mylić, ale nie ma chyba żadnego oficjalnego serialu ani komiksów. Innymi słowy, nie ma zbyt wielu inspiracji do tworzenia opowiadań, rysunków etc.
Mam tu kilka fajnych animacji:
1. Ta bazuje na poprzedniej części gry, czyli New Leaf. Burmistrz wyjechał na rok, a jego miejsce zajęła roztrzepana sekretarka (Isabelle). Co mogło pójść nie tak?
Spoiler2. Czy mówi wam coś nick Vannamelon? Autorka wielu filmików "Fluttershy plays" wcieliła się tym razem w Isabelle.
Spoiler3. Humorystyczne wyjaśnienie "czym właściwie jest Animal Crossing?"
SpoilerDla mnie Animal Crossing: New Horizons to - nie boję się użyć tego słowa - arcydzieło. Mam za sobą ponad 205 godzin świetnej zabawy, a mam wrażenie, że minęło 20
-
Widzisz, ja już mam tak wypaczony umysł horrorami, czarnym humorem i innymi rzeczami, że w sumie... Nie wpłynęło to na mnie jakoś źle, ale nie ukrywam, to trochę chore.
Co do reszty...
hotdiggedydemon - Znam gościa, uwielbiam go. Tworzy kozackie animacje, przy których nie raz lałem w porty ze śmiechu.
Vannamelon - OH MY GOOOOOOD, KOCHAM JĄ! Kocham, kocham, kocham, kochaaaaam! Była jedną z osób, która prowadziła mnie za rękę i pozwalała poznać fandom MLP, kiedy miałem jakieś 10 lat. Najbardziej kocham filmiki, w których Flutty grała we FNaF'a. Jest dla mnie, jak taka... Opiekunka? Hmm, bardziej przyjaciółka z dzieciństwa. Wspominam ją tak samo dobrze i ciepło, jak Alexa Side'a, z którym razem oglądałem filmiki z MLP i nie raz się razem z nim śmiałem. Piękne czasy. Kurde, to tak nostalgiczne, że się teraz popłakałem.
-
Niedawno bardzo popularny stał się hot16challenge. A ja na to:
SpoilerI hate it so much...
EDIT: Look. Nie mówię, że komuś się to nie może podobać. Mi to po prostu nie przypadło do gustu i powiedziałem, co o tym myślę.
-
Rozdziały będą w oddzielnych docsach! Moi drodzy, decyzja zapadła. To już oficjalne, to nie jest żart. Tak. Mam zamiar to zrealizować. Jednakże jeszcze nie teraz. Zrobię to dopiero po remasterach i po tłumaczeniu, no ale... Kto mnie tam wie. W każdym razie będą, obiecuję wam. W końcu będzie większa wygoda w czytaniu.
-
Stabilizacja
Heja, witam was w mojej piwnicy. Ostatnimi czasy mam w pieron zajęć. Tu E-lekcje, tu rąbanie drewna, praca na podwórku, a teraz jeszcze wymiana płotu. Zdarzają mi się złe dni, jednak naprawdę zaczynam się powoli stabilizować i dzisiaj na przykład czuję się okej. Wracam również do pisania, oraz rzeczy, która sprawia mi ogromną radość, czyli remasterowanie. Nie ukrywam faktu, że odnawianie swojej starej historii, dopieszczanie jej, odkrywanie jej na nowo jest niesamowitym doświadczeniem i chcę to kontynuować, oraz mam o tym pewne newsy, ale to potem. Odkryłem też, że ponownie oglądanie moich ulubionych filmów, również odkrywanie ich na nowo, sprawia mi mnóstwo frajdy. Hellboy, Hellboy 2: Złota Armia, Labirynt Fauna, To, Obecność 1 i 2, Piraci z Karaibów, czyli jedne z moich najulubieńszych filmów, z których czerpałem garściami inspirację do swoich opowiadań i które dawały mi tyle frajdy te 2 lata temu. Albo wszelakie filmy animowane. Tak, mam siedemnaście lat, oglądam filmy animowane, seriale animowane i to się prędko nie zmieni. Kocham je, są cudowne i są naprawdę miłą odskocznią od horrorów i filmów o naprawdę mrocznym klimacie. Do moich ulubionych filmów animowanych i seriali można zaliczyć trylogię Jak Wytresować Smoka, Coco z 2017, na którym popłakałem się AŻ TRZY RAZY, Iniemamocni 1 i 2, Hotel Transylwania 1 i 2, czy uwielbiane przeze mnie Spider-Man Uniwersum oraz Awatar: Legenda Aanga. Bardzo lubię też DC Universe, co za tym idzie, Superbohaterowie i Złoczyńcy także znajdą dla siebie miejsce w moim serduszku. Mroczny Rycerz, jeszcze lepszy Mroczny Rycerz Powstaje, Shazam!, Joker, a nawet feministyczna Wonder Woman. DC miało wiele potknięć, słabych filmów, ale mimo wszystko naprawdę je uwielbiam. Nie oznacza to jednak, że jestem jakimś przeciwnikiem Marvela. Bynajmniej! Marvel też jest spoko i do gustu przypadł mi taki Venom, Spider-Man, Deadpool. Mimo wszystko, o wiele bardziej będzie do mnie przemawiało DC, gdyż jest dla mnie ciekawsze i o wiele bliższe mojemu sercu. Tym bardziej że mam doń ogromny sentyment. Lubiłem oglądać kiedyś filmy i kreskówki o Batmanie, czy naprawdę cudownych Młodych Tytanów z 2003.
Miałem się wypowiedzieć krótko, a tu nagle przerodziło się to wszystko na nostalgicznym wspominaniu i mówieniu o swoich ulubionych filmach. W sumie tak chyba nawet miało być. Możliwe, że to wszystko musiało ze mnie wyjść, no ale nie wiem. Nie mam pojęcia.
Na koniec może dam te nieszczęsne newsy. Co do samego tematu dotyczącego Wybrańca mam zamiar wprowadzić pewne zmiany. Uwaga... Prawdopodobnie nareszcie rozdziały będą w oddzielnych docsach. Czemu? Skąd u mnie taka nagła zmiana? Obecnie, zremasterowałem pierwsze 9 rozdziałów i... Ku mojemu zdziwieniu było 221 stron w samym docsie. Bardzo możliwe, że jak zostanie zremasterowana pierwsza część Epizodu I, liczba stron w docsie osiągnie ponad 400 stron. W moich oczach to za dużo i naprawdę poważnie zastanawiam się nad rozdziałami w oddzielnych dokumentach. Jednak żeby sam post dotyczący opowiadania nie był długi, umieszczę rozdziały w spoilerze, by można było to w razie czego zwinąć i rozwinąć. To chyba będzie dobre rozwiązanie. Wcześniej nie myślałem i nie chciałem takiego rozwiązania, no ale jak na to patrzę, na tę długość, to widzę, że jest to dosyć konieczne.
Myślę, że to tyle na dzisiaj, rozpisałem się tak, jakby to miała być jakaś praca magisterska, no ale... To tylko świadczy o tym, że naprawdę wracam do siebie. Trzymajcie się i do zobaczenia.
-
Oh my gosh! Dopiero co niedawno była premiera filmu krótkometrażowego o SCP-096 w reżyserii Klay'a Abele, a tymczasem on sam opublikował ten plakat na swojej karcie społeczności. Jestem podekscytowany Szykuje się kolejna zacna produkcja ^^
A to dla tych, co nie widzieli jeszcze filmu o SCP-096. Zobaczcie, bo naprawdę warto
Spoiler -
Jest pewna sprawa, o której chciałem się wypowiedzieć krótko i na temat.
Panuje obecnie pandemia, sytuacja jest poważna i nie zaleca się wychodzenia z domu. Każdego dnia lekarze, pielęgniarki ryzykują swoje zdrowie oraz życie, by pomóc ludziom w tych ciężkich czasach. A jak reaguje na to nasze Polskie społeczeństwo? Szykanuje, miesza owe osoby z błotem i krytykuje za najmniejszą pierdołę. Opluwają ich, mimo iż ryzykują swoje życia, by pomóc. Wiecie, ciekawi mnie, co gdyby służba zdrowia powiedziała "Walcie się, radzcie sobie sami, skoro jesteście tacy mądrzy" najpewniej od razu zacząłby się lament i tutaj wprost idealnie będzie pasować przysłowie "Jak trwoga, to do Boga".
I cóż, tak mniej więcej sytuacja się prezentuje. Szczerze mówiąc, wkurza mnie to. Nasze społeczeństwo powinno się kłaniać przed lekarzami i pielęgniarkami za to, jak wiele poświęcają za naszą sprawę. A tymczasem dzieje się to, o czym wspomniałem wcześniej. Żyjemy w społeczeństwie? Pff... Ta. Sory, ale to naprawdę kiepski żart.
- Pokaż poprzednie komentarze [5 więcej]
-
No ale wytłumaczcie to typowym polakom, takim Kowalskim. Wypowiadałem się już chyba w kwestii naszego społeczeństwa, jednak zapomniałem wspomnieć też o tym, że większość ludzi w naszym kraju zamyka się w swojej bańce i nie przemawiają do nich żadne argumenty, bo "HUR DUR! Ja wiem najlepiej, a ty jesteś młody, niedoświadczony i głupi, więc się nie wypowiadaj, gówniarzu jeden, KURŁŁŁ!" Ehhh...
-
Cześć, tu znowu Marudka i dzisiaj nie będzie typowo depresyjnego postu, tym bardziej, że czuję się w miarę okej, no ale... Nieważne. Nie wiem czemu, ale coś mnie tknęło, by omówić wszystkie części Fallouta, podzielić się z wami moją opinią na ich temat, no bo jestem fanem, grałem we wszystkie części (z wyjątkiem New Vegas), więc chyba mogę takie coś zrobić. Od razu mówię, że nie oceniam tych gier poprzez pryzmat grafiki, bo grafika zwyczajnie mnie nie obchodzi. Nie będę również zajmował się oceną DLC do wymienionych gier, bo nimi mam zamiar zająć się kiedy indziej. Jeśli będzie mi się chciało. Nie oczekujcie też ode mnie jakiś super rzetelnych recenzji, mam zamiar wymienić według mnie najważniejsze aspekty tych gier, no i też same omównienia będą bardzo luźne. Wszystko jasne? Dobra, jedziemy.
Fallout: A Post Nuclear Role Playing Game - 6/10
Pierwsza odsłona serii, uważana przez naprawdę wielu ludzi za growe arcydzieło, choć prawda jest taka, że to nie jest żadne arcydzieło. Generalnie, bardzo podobały mi się w tej grze solidne mechaniki, mnóstwo dialogów, ten ciężki i depresyjny klimat, no i sam wątek fabularny był niezgorszy, choć... Mam pewne zastrzeżenia. Denerwowała mnie ta presja czasu. W pierwszej części gry chodziło głównie o to, że w Krypcie numer 13 zepsuł się hydro procesor no i sterowany przez nas bohater miał znaleźć nowy. Oczywiście, była tam jakaś głębsza intryga, bla, bla, bla, w sumie, miałem to gdzieś. Znalezienie nowego hydro procesora oczywiście było ograniczone czasowo, bodaj, 150 dni, bo wtedy w krypcie skończyłaby się woda i wszyscy by umarli. Niestety, przez to ograniczenie czasowe nie mogłem się tak dobrze cieszyć tą grą, gdyż po prostu bałem się, że mogę to wszystko spieprzyć.
Fallout 2 - 7/10
Zdecydowanie lepsza niż poprzedniczka i o wiele ciekawsza. Wcielamy się w growego (hyhy) Wybrańca, który ma znaleźć urządzenie o nazwie Garden Of Eden Creation Kit, czyli GECK, które ma naprawić zniszczony wojną atomową świat. Tym razem twórcy gry zrezygnowali z ograniczenia czasowego, dzięki czemu gracze, w tym także i ja, mogli robić co im się żywnie podobało no i nie było tej wstrętnej presji czasu. Największą siłą Fallouta 2 jednak był niezwykle odważny, czarny humor, błyskotliwe kwestie dialogowe oraz wiele ciekawych misji. Widać, że twórcy gry mieli ogrom zabawy przy tworzeniu tej gry i włożyli w nią serce, za co ogromnie szanuję.
Fallout: Tactics - 5/10
Gra, z której wycięto wszystko co najlepsze, czyli ciekawa fabuła, zabawne kwestie dialogowe, ogólnie... Gra jest niby spoko, niby fajnie się w to gra, ale jest strasznie pusta. Siłą tej gry w głównej mierze jest walka z mobkami i tytułowa taktyka. Mechanika jest podobna do tej z poprzednich części, jednak została wzbogacona o pewne usprawnienia. Mimo to... Wspomniałem, czego w tej grze zabrakło i niestety jest co najwyżej mocnym średniakiem.
Fallout: Brotherhood of Steel - 2/10, w mordę, co za szajs ;_;
Najgorsza gra z całej serii. Ta gra, to jeden wielki badziew, niedość że jest niedopracowana, to jeszcze ma śmiesznie prostą fabułę, humor jest w niej nieśmieszny i to nawet nie jest Fallout, tylko jakiś Hack n Slash. Jedyne pozytywy, to całkiem niezły soundtrack i samo rąbanie przeciwników jest w miare przyjemna, no ale... To kompletnie nie to samo. Interplay, za co ;_;
I na tym etapie kończą się Fallouty od Interplay'a, bo samo studio upadło, ze względu na to, że zarządzała nim banda idiotów, którzy podejmowali same złe decyzje. Zanim ktoś mi napisze, że na liście tej nie pojawił się Fallout 3: Van Buren, to pozwól, że coś ci powiem. Ta gra niestety nie powstała, a ja skupiam się na tych grach, co wyszły.
Fallout 3 - 8/10 trzecia najlepsza gra, w jaką kiedykolwiek grałem.
Pierwszy Fallout od Bethesdy oraz pierwszy Fallout, który nie był w 2D a 3D i kamera znajdowała się albo w pierwszej osobie, albo z tyłu postaci gracza. Ponownie wcielamy się w mieszkańca jakieś krypty, który znowu okazuje się być jakimś tam (hyhy) Wybrańcem i który ma na zawsze odmienić losy świata. Po wyjściu z Krypty numer 101 wychodzimy na Stołeczne Pustkowia, w poszukiwaniu ojca naszej postaci. Według mnie ogromną zaletą gry jest jej niezwykle mroczny klimat, który jest potęgowany przez muzykę Inona Zura. Nie zabrakło oczywiście błyskotliwych kwestii dialogowych, humoru, eksploracji oraz mimo wszystko ciekawej fabuły, z tą różnicą, że zadania poboczne były zwyczajnie beznadziejne, podobnie z towarzyszami.
Fallout: New Vegas - brak oceny
A powód jest prosty. Nie grałem. A czemu? Dlatego, że nigdy mnie do tej gry nie ciągnęło. Tym bardziej że w moich oczach był to bardziej western niż postapo, no i... Kupiłem grę w empiku, no ale klucz do gry mi nie działał, więc ostatecznie to wszystko olałem. I nie, nie zagram w tę część już nigdy, bo mnie nie interesuje.
Fallout 4 - 9/10 najlepsza gra, w jaką kiedykolwiek zagrałem.
Możecie mnie uznać za heretyka, no bo hej! Jakim prawem daję tak wysoką ocenę Falloutowi od Bethesdy? No ale mam to i tak w dupie, bo to kwestia gustu i każdy ma prawo lubić, co chce. Fallout 4 jest według mnie naprawdę świetną i udaną grą. Ogromną zaletą jest otwarty świat gry, mnóstwo ciekawych miejscówek do zwiedzania i wbrew pozorom, znajduje się w niej naprawdę wiele ciekawych zadań pobocznych. Nie zabrakło także miejsca na odrobinę humoru, sama fabuła jest dosyć ciekawa, choć ta z Fallouta 3 wydaje mi się ciekawsza. Najbardziej jednak w tej grze podobała mi się eksploracja, ilość pukawek, modyfikacji do nich, no i rzecz jasna, walka. Strzelanie w tej grze jest mięsiste, daje ogromną satysfakcję, a wiele broni, jakie mamy do dyspozycji, są przyjemne w użytkowaniu i mają solidnego kopa. Jeśli chodzi o dialogi w grze, to prawda, często są słabe, ale mimo wszystko jest też naprawdę wiele perełek. Postacie w Falloucie 3, za wyjątkiem Three Doga i Moiry Brown, były nudne, natomiast w pamięć zapadło mi wiele postaci z czwartej części gry, np. Paladyn Danse, Artur Maxson, przebojowa Cait, sympatyczna Piper Wright, sympatyczny detektyw o stalowym sercu Nick Valentine, znienawidzony przez wszystkich Preston Garvey, Curie i wiele, wiele innych.
Fallout 76 - 7/10 dobry następca czwórki.
Od razu mówię, że nie będę się skupiał na bugach i innych, bo 1. gra została załatana i powstała z kolan 2. wszystko na jej temat zostało powiedziane i nie mam zamiaru dołączać się do szkalowania, gnojenia i wyzywania Bethesdy, bo jest to zwyczajnie debilne i nudne.
Jeśli chodzi o Fallouta 76, spędziłem już w tej grze ponad 1400 godzin i spokojnie mogę powiedzieć, że to naprawdę dobra gra. Prawda jest taka, że od samego początku oczekiwałem od nowego Fallouta przyjemnej i ciekawej eksploracji, zbieractwa, walki i tego, by można było pograć ze znajomymi i się dobrze bawić. O ile w dniu premiery granie w to było jednym wielkim masochizmem, ze względu na bugi i wszelakie zaniedbania, to po roku gra nareszcie została naprawiona (i jest naprawiana dalej) no i w końcu ja dołączyłem do zabawy. Co mogę powiedzieć... Fallout 76, to taki Fallout 4 na modach i dodatkowo z multiplayerem. Generalnie... Fabułę gry, zarówno tą przed, jak i po DLC Wastelanders miałem i mam gdzieś. Chciałem jedynie gry w moim ulubionym uniwersum, w którą mogę sobie pograć ze znajomymi, lub samemu sobie wbić na serwer i rozstrzelać cały obóz supermutantów. I cóż, w wielu aspektach gra spełniła moje oczekiwania, jednak mam też pewne zastrzeżenia. Serwery gry nie są do końca stabilne. Zdażają się dni, kiedy gra chodzi bez zastrzeżeń i można pograć bez żadnych usterek, ALE! Zdażają się także dni, kiedy gra co chwilę wywala cię z serwera.
W każdym razie, to tyle. Oto co myślę o wszystkich częściach Fallouta. Możecie się ze mną zgadzać, lub nie zgadzać. Spoko. Rozumiem. Ale jak wspomniałem wcześniej, to kwestia gustu i każdy może sobie lubić, co chce.
Na koniec chciałbym was jeszcze odesłać do filmu ZagrajnikaTV, który zdecydowanie lepiej omówił Fallouta 76 oraz do filmiku Internet Historiana, który dokładnie opisał całą aferę związaną z 76-stką. Drugi filmik jest po Angielsku, ale spokojnie, bo są Polskie napisy.