-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Hotel był duży i ładnie wystrojony. Niedaleko ciebie stoi recepcjonista.
-
Księżniczka podeszła bliżej. - Pilnujcie wejścia. Ja idę wysłuchać co ma mi do powiedzenia poddany. - Powiedziała do strażników. - Chodź za mną do mojej komnaty. Jeśli tu rzeczywiście jest zdrajca to wolę nie ryzykować. - Zwróciła się do ciebie po czym udała się do w stronę swojej komnaty.
-
< ta rozmowa jest coraz bardziej dziwniejsza > Cheerilee tylko uśmiechnęła się. - Cóż jesteśmy tu po to aby zwiedzać, a nie wspominać. Na wspomnienia możemy się kiedyś umówić. - zachichotała i poszła dalej.
-
W sali tronowej stał cały oddział gwardii. Najwyraźniej to co się stało z Somadą musiało wzmocnić czujność. Celestia spoglądała na ciebie lekko zmieszana. - Co cię tu sprowadza nieznajomy?? - Zapytała księżniczka wstając z tronu.
-
Spokojnym krokiem szedłeś przez zamkowe korytarze. Nie było ani jednego strażnika co było dziwne. Po kilku minutach błądzenia stanąłeś przed wejściem do sali tronowej.
-
Strażnik upadł. Próbował wezwać posiłki ale jego zwijanie z bólu mu nie przeszkodziło. Wejście do zamku było otwarte.
-
- Nie chciałem tego robić ale taki kretyn jak ty nie rozumie co się mówi. - Mówiąc to wyciągnął magią krótki mieczyk. - Twoja ostatnia szansa. Inaczej wrócisz do domu jako kebab.
-
- Słuchaj jeśli ci życie miłe to spadaj. - Powiedział groźnym tonem. - Nie będzie mnie jakiś frajer obrażać.
-
- A ja to Luna. Spadaj!
-
Z niechęcią zjadam jedzenie z tacy. - Cóż chyba muszę już iść. - Powiedziałem próbując dojść do ekwipunku. - Dzięki za opiekę i wszystko ale nie mogę cię wykorzystywać. Podjąłem się pracy u księżniczek wiedząc o konsekwencjach i nie mogę sobie pozwolić na więcej niedogodności.
-
Udałeś się do zamku. Gdy byłeś na dziedzińcu zatrzymali cię strażnicy. - A dokąd to?? Chyba nie myślisz, że księżniczki zechcą pogadać z kimś takim jak ty. OO wiem pewnie jesteś przyjacielem Luny ze szkoły?? Spadaj zanim się zdenerwuje.
-
< No wiesz?? Ona ciasto zrobiła. I to jabłkowe!> Wyruszyłeś bez pożegnania w stronę Canterlotu. To co się działo po drodze był zupełnie normalne. *** Po pewnym czasie dotarłeś do stolicy. Wszystko wyglądało spokojnie do czasu gdy zobaczyłeś były dom Somady. Był on zniszczony, wszędzie były powybijane okna, a przez nie można było widać ślady krwi.
-
< > - No dobra. Chodź ze mną do domu. Jak już mówiłam przedstawię cie rodzinie i pokaże ci gdzie będziesz spała. - AJ odwróciła się po czym skierowała się w stronę farmy.
-
- Mówiłem abyś mnie zostawił. Nie zasługuje na nic dobrego z twojej ani niczyjej strony. - Powiedziałem próbując wstać i ustać na nogach. - A Flame mi za to zapłaci. Ile spałem i gdzie są moje rzeczy??
-
- Ja też nie lubiłam moich nauczycieli, lecz z czasem to się zmieniło.
-
< Cóż. Prawda nie zawsze bywa szczęśliwa i szczera. > - Chcesz znać prawdę?? Co mi szkodzi. I tak nie pożyjesz zbyt długo aby coś zrobić. A teraz zamknij japę i słuchaj. Kiedyś razem z bratem panowaliśmy Equestrią. Ale jak to mówią mi coś odbiło i chciałem panować sam i sprowadzić na Equestrię niewolę. I wszystko dobrze by się skończyło dla mnie oczywiście gdyby mój braciszek nie wezwał Luny i Celesti. Uwierzyły mi, że to mój brat chce podbić świat i to mi kazały go pilnować. I to tyle. A jeśli chodzi o łowców to mieliście odwalać dla mie robotę. Klejnoty, które uratowaliście były wiezione do mnie. aby pomóc mi obalić księżniczki.
-
- To nie ma czasu to stracenia. Prowadź.
-
- Wybacz mi ale takie wprowadziłem reguły. Nie można było opuścić kryjówki bez mojej zgody, a ty to zrobiłeś. Każde złamanie zasady jest karanie śmiercią. Zgodziłeś się więc wiedziałeś o konsekwencjach.
-
- Odwdzięczysz mi się obiecując, że wszystko będzie w porządku. No i pomożesz robić dżem z błysk jabłek. Niedługo znowu jest sezon na nie. - Powiedziała Applejack puszczając oko.
-
Odszedłeś w głąb drzew i aktywowałeś kule. - Arrow zdradziłeś łowców i musisz ponieść za to kare. Zginiesz tak samo jak Somada. Jak nie dziś to jutro ale złamałeś opuszczając bazę. Zawiodłem się na tobie.
-
- Mogłabym, lecz zostanę na dworze. Jest to twoja prywatna sprawa i ja będę się przysłuchiwać z dworu. Może tak być?
-
- Dobrze. - Mrugnęła do ciebie okiem. *** Jesteś na dworze. Jest miło, jasno i przytulnie. Nagle ciszę przerywa dźwięk kryształowej kuli. Wyróżnia się więc nie trudno go nie usłyszeć.
-
- To miło, że twój nauczyciel wpłynął na twój zawód.
-
- Proś o co tylko chcesz.
-
- Jak już mówiłam przyjaciółka mojej przyjaciółki jest moją przyjaciółką. A teraz chodź. Przedstawię cie rodzinie. - Powiedziała Applejack, po czym ruszyła do swojego domu.