-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Jestem Apple Bloom, a to moja siostra Applejack. - Powiedziała w pewnością. - Nie chcesz odpocząć?? Musiałeś mieć ciężki dzień, że włóczysz się tu nocą.
-
- Też mam taką nadzieję. Nie wydajesz się zły ani rozwydrzony. Nasza współpraca na pewno przyniesie oczekiwany efekt i źrebaki dużo się nauczą.
-
- Łał. - Powiedziała zachwycona Apple Bloom. - Gdzie się tego nauczyłeś??
-
Musiałaś chodzić bardzo ostrożnie. Wiedziałaś, że Lore będzie zła. Nie było cię w domu 2 dni i nawet jej nic nie powiedziałaś. Do górnego piętra udało ci się przedostać w miarę cicho.
-
- O witaj. Applejack zdążyła już co nie co opowiedzieć o tobie. Dobrze wiedzieć, że będzie nowy nauczyciel. Jestem jedyną nauczycielką w tym mieście, ale dzięki tobie będzie kolejny. - Powiedziała uradowana nauczycielka. - Ahh gdzie moje maniery jestem Cheerilee.
-
< Nie no skąd ma się martwić? Nie było cie tylko 2 dni. Pewnie na cydr wyskoczyłaś > Applejack odwzajemniła gest i udała się w swoją stronę. *** Wróciłaś do domu nocą. Lore już zdążyła zasnąć.
-
- Tak! Tak! - Apple Bloom wręcz wykrzyczała te słowa. - Ale jak?
-
- No trochę. Są dziwne i prawie całe szare. Widać tylko resztki byłego koloru. Dlaczego tak masz??
-
Udaliście się do szkoły. Musieliście przejść połowę miasta co zajęło wam 10 minut, ale dotarliście do celu. Stanęliście przed drzwiami do sali, w której znajduje się nauczycielka. Applejack puka i wchodzi.
-
- Zajmuje się mną siostra, starszy brat i babcia. Brat i babcia wyjechali do Manehatanu ( nie wiem czy dobrze napisałem.) w interesach i jest ze mną Applejack. - Wskazuje kopytkiem na omdlałą siostrę. - Bardzo panu dziękuje, że przyniósł ją tu.
-
- Niech no pomyślę. Jeśli będziesz uczyć źrebaków to do Cheerilee.
-
- No cóż Fluttershy dziękuje za ten czas. Ale muszę kuzynkowi jeszcze wiele pokazać. - Powiedziała i pożegnała się z przyjaciółką.
-
< Cziłała chyba nie występuje w świecie kucyków > - Jest z Twilight od kilku lat i nie jest większy od Apple Bloom więc się nie martw. On już raczej nie urośnie
-
- Na pewno dasz radę. Nawet moja młodsza siostra daje sobie rade. A teraz lewituj tymi koszami, aż się zapełnią i wymień je. *** Po kilku godzinach pracy i kilka dziestu zapełnionych koszy skończyłyście prace na dziś. Była już prawie noc, a ty byłaś wykończona. - Dziękuje cukiereczku za pomoc. Powiedziała Applejack poprawiając kapelusz. - Na dzisiaj koniec. Jeśli chcesz możesz przyjść jutro lub codziennie. Przyda mi się drobna pomoc i ktoś do pogadania.
-
- Ona zawsze tyle pracowała. Zawsze późno wraca z sadu. Kocha tą prace i całą farmę, lecz pracuje za dużo. Ostrzegam ją, że musi więcej odpoczywać, ale nigdy mnie nie słucha. - Powiedziała klaczka uspokajając się. - Jeśli chce pan może tu zostać. Pomógł pan mojej siostrze, więc również zasługujesz na odpoczynek. - Powiedziała młoda klacz. - Ja poczekam aż się obudzi.
-
- Prze ... przepraszam. - powiedziała to uspokajając się i pomogła zanieść swoją starszą siostrę do pokoju. - Czy n ... nic się jej nie stało?? - powiedziała wpatrując się w twoje pozbawione koloru oczy ze zdziwieniem.
-
- Stój pod drzewem i łap spadające jabłka. - Powiedziała Applejack. - Mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie trudne?
-
Po chwili czekania drzwi otworzyła mała klaczka. Gdy zobaczyła twoje oczy i jak niesiesz jej siostrę zaczęła panikować i lekko popiskiwać. - C ... Co pan zrobił mojej siostrze!? -
-
Wędrowałeś tak ponad 10 minut, ale w końcu dotarłeś do domu na środku tego sadu.
-
Canterlot było duże. Hoteli nie brakowało. Idąc przez miasto mijałaś hotel za hotelem. Nie było niczego w twoim typie. Nagle jednak jeden budynek przykuł twoją uwagę. Był to hotel "Błyskawica". Był duży i zapewniał tory do ćwiczeń co pomoże ci się rozluźnić przed jutrzejszym dniem.
-
Zjadłaś jabłko całe i poczułaś, że głód znika. Po kilku minutach siedzeniu pod drzewem wraca Applejack wioząc za sobą spory wózek. Są na nim nowe koszyki do napełniania jabłek. - To jak partnerko gotowa?? - Powiedziała Applejack uśmiechając się.
-
Z pomiędzy drzew wychodziła pomarańczowa klacz w kapeluszu. Niesie ze sobą kilka koszy jabłek i wygląda na wykończoną swoją pracą. Oczy jej się przymykają i idzie strasznie wolno. Po kilku krokach upada nieprzytomna.
-
W plecaku miałeś kilka kanapek, warzywa i owoce oraz manierkę z wodą. Już miałeś zabrać się za jedzenie gdy nagle usłyszałeś czyjeś kroki.
-
Drzewa te były inne. Były spokojne, ładne i pełne soczystych owoców. Widok ich sprawiał, iż robiłeś się bardziej głodny. Nie jadłeś nic odkąd opuściłeś dawną bazę.
-
< uu wyganiasz Twilight > - Rozumiem. Musisz się skupić na pracy. Applejack równie dobrze też może cię oprowadzić więc nie martw się. - Powiedziała Twilight idąc w głąb drzew do wyjścia. Zostałaś sama i czekałaś na Applejack. Nie było jej już jakiś czas więc zrobiłaś się głodna.